~ Freshman ~translated by RMK[Nie zmieniaj powyższych linii] Reżyseria: Joss Whedon Scenariusz: Joss Whedon Spis postaci: Boy / Buffy / Giles / Girl / Joyce / Oz / Student / Willow / Xander Nowe postaci: Crowd / Eddie / FatVamp / Kathy / Olivia / Paul / Professor Reegert / Professor Walsh / RA / Riley / SpicoliVamp / Sunday Użyta broń: Karabin Kołek Kusza Topór Transkrypcja: Diov Llun (diovllun@hotmail.com) Tłumaczenie: RMK (rmk@kino.pl) (www.buffypedia.prv.pl) ~~~~~~~~~~ Zastrzeżenie ~~~~~~~~~~ I do not own the characters in this story, nor do I own any rights to the television show "Buffy the Vampire Slayer". They were created by Joss Whedon and belong to him, Mutant Enemy, Sandollar Television, Kuzui Enterprises, 20th Century Fox Television and the WB Television Network. This episode was originally broadcast on October 5, 1999. Revised: October 15, 1999. Nie mam żadnych praw do tego odcinka jak i do serialu "Buffy postrach wampirów". Został on stworzony przez Joss'a Whedon'a i przynależą do niego. Tłumaczenie to jest chronione prawami autorskimi w takim samym stopniu jak oryginalny transkrypt. Tłumaczenie: 7 sierpień 2001. ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ This transcript should be considered as copylefted... that is, you can do anything with this transcript you want as long as it doesn't interfere with others right's to do anything with it that they might want, also. You can modify it, but if you want to use any part of this transcript, your modifications should be copylefted also. Explicit license is hereby given for anyone to archive this transcript whenever and wherever they may wish. Tłumaczenie transkryptu może być używane w dowolny sposób, możesz je rozpowszechniać jak ci się żywnie podoba, możesz go modyfikować. Jednak wszystkie zmiany muszą być zaznaczone. Nie wolno Ci usuwać żadnych informacji o twórcach tak scenariusza, jak i transkryptu i jego tłumaczenia. Jeżeli postanowisz umieść to tłumaczenie na stronie to musisz pozostawić informacje o mnie jako tłumaczu, oraz link do mojej strony (www.buffypedia.prv.pl). Jeżeli zamierzasz umieścić to tłumaczenie to miło było by mnie o tym poinformować :) ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ BUFFY: [wzdychając] Cokolwiek? WILLOW: Ah! "Wstęp do współczesnych nowel". "Przegląd dwudziestowiecznych nowelistów". Otwarte dla pierwszaków, możesz to wziąć. BUFFY: "Wstęp do współczesnych nowel"? Pewnie będę musiała przeczytać jakąś współczesną nowele. WILLOW: Może więcej niż jedną. BUFFY: Lubię książki. Ale nie chcę brać na siebie zbyt wiele. Jest tam może coś o wstępie do współczesnych brukowców. WILLOW: O! Krótkie opowiadania. BUFFY: Dobre, brzmi dobrze. WILLOW: O nie. To koliduje z psychologią. BUFFY: Może nie powinnam chodzić na psychologie. WILLOW: Powinnaś. To-to zabawne, i-i możesz użyć tego jako przedmiotu prowadzącego. Poza tym prof. Walsh jest pewnie świetna. Ona jest, jest ogólnie znana. BUFFY: Jak stajesz się ogólnie znanym? Znaczy się, jak, no jak stać się wpierw znanym? WILLOW: Tak, najpierw jest ten bolesny proces stawania się znanym. Czekaj! "Obrazy Pop kultury". To dobre. Oni-oni oglądają filmy, pr-programy w telewizji, nawet reklamy. BUFFY: Za coś? WILLOW: Heh. Czy studia nie są super? BUFFY: Jak mogłam tego nie zauważyć? Buffy przechodzi obok i siada obok niej. WILLOW: No, czekałaś z wyborem przedmiotów do ostatniego dzwonka. BUFFY: Wybacz, 'panno wybrałam-swoją-specjalizacje-w-przedszkolu'. WILLOW: Nie przesadzaj. Ja, no wiesz, uważam, że dobrze być przygotowanym. Nie chcę się dać złapać nieprzygotowaną. Za nimi ze świeżego grobu wydobywa się ręka. BUFFY: Byłam zajęta! To były bardzo pogromne wakacje. Nie miałam zbyt wiele czasu by myśleć o życiu na UC Sunnydale. Głowa i ramiona wampira wyłaniają się z grobu. WILLOW: To podniecające, nie? BUFFY: Ta! Wszystko się wyreguluje. WILLOW: Tak, to tak jakby to było nowe, niezbadane terytorium. Wampir stara się wyleźć z grobu. BUFFY: Giles mówi, że musze znów wmieszać się w tłum. WILLOW: To ma sens. Wampir wydobywa się z grobu i zaczyna iść w ich kierunku, ma wampirzą twarz. BUFFY: Jednak, no będę miała współlokatorkę. WILLOW: No. BUFFY: Jestem przewrażliwiona na punkcie studiów. (Wampir zaczyna się uśmiechać gdy podchodzi bliżej.) BUFFY: No pewnie. (Zatrzymuje się i widzi broń leżąca za nagrobkiem.) BUFFY: Po prostu muszę się odnaleźć, muszę wymyśleć jak wykonywać moje ekstra zajęcia. (Wampir patrzy na Buffy, jego uśmiech znika.) BUFFY: Nie mogę po prostu pozwolić by cokolwiek przeszkadzało mi w mojej misji. (Wampir potrząsa głową, i odchodzi.) BUFFY: Muszę być twarda. (Patrzy w tył na świeży grób.) Czy on ma zamiar kiedyś wstać? [Napisy początkowe] Buffy stoi pośród tłumu studentów na placu. Rozgląda się. STUDENT VOLUNTEER:PIERWSZAKI! ROBIMY TO ZGODNIE Z KOLORAMI FOLDERÓW! JEŻELI NIE MACIE ŻÓŁTEGO FOLDERY, TO ZNACZY, ŻE JESTEŚCIE W ZŁEJ GRUPIE. RESZTA PRZYNALEŻY DO WIESMAN HALL. (Wskazuje. Buffy patrzy na swoje foldery, ale nie widzi tam żółtego. Zaczyna iść we wskazanym kierunku.) Dziewczyna stoi przed transparentem na którym pisze "TO MUSI SIĘ SKOŃCZYĆ". GIRL: Nie pójdziemy na to! CROWD: Nie! GIRL: Nie pozwolimy tego zmarnować! CROWD: Nie! GIRL: Czego chcemy? CROWD: [Niezrozumiałe... Jedzenia?] GIRL: Kiedy tego chcemy? CROWD: Teraz! Obok niej przechodzi student i podaje Buffy ulotkę. BOY: Wiec, jutro w nocy. Musimy pokazać administracji co czujemy. BUFFY: Taaa, prawda. Studentka podaje jej inną ulotkę. GIRL: Czy przyjęłaś Jezusa Chrystusa jako twego zbawcę? BUFFY: Uh, wiesz, no, już miałam i wtedy byłam naprawdę zajęta. Kolejna ręka z jeszcze inną ulotką. BOY: Przyjęcie, czwartek w Alpha Delta, bądź tam. Rzucanie żelkami za darmo dla kobiet pierwszaków. BUFFY: Hej, wiecie może gdzie jest Wiesman Hall? Student proponuje już ulotki komuś innemu. Buffy idzie dalej i spotyka Willow. WILLOW: Hej, Buffy! BUFFY: Rany jak się cieszę, że cię widzę. Idą razem. WILLOW: Czy to nie jest super? Tyle się tu dzieje. BUFFY: Taaa, prawie, że mogę powiedzieć, za dużo. WILLOW: Zapisałam się już na wszystkie przedmioty... poza "Współczesną Poezją", musiałam to zmienić na "Etno-muzykologię". Ale to też super, zachodnio-afrykańskie bębny, myślę, że to może wiele zmienić. Spotkałaś już swoją współlokatorkę. BUFFY: Nie. WILLOW: Ja też nie. Mam nadzieję, że będzie fajna. BUFFY: (wskazując ulotki w rękach Willow.) Widzę, że też dostałaś bilety. WILLOW: Tak! Słyszałam, że jest jakieś pięć różnych wersji, i jestem chętna na wszystkie z nich. Którą masz? BUFFY: "Rzucanie żelkami". WILLOW: Nie dostałam "Rzucania żelkami" (Bierze ulotkę i próbuje podać ją Buffy.) Wymienimy się, dam ci, dam ci, "Wycofanie z Nocy". Buffy podaje jej z uśmiechem wszystkie swoje ulotki. BUFFY: Czy zmierzamy gdzieś w okolice Wiesman Hall? Ciągle muszę odebrać moją kartę studencką. WILLOW: Oh, ja swoją wzięłam dziś rano. Tera kolejka jest bardzo długa, powinnaś pójść wcześniej. BUFFY: Uh, mam nadzieję, że to doświadczenie nauczy mnie czegoś, i że dorosnę. WILLOW: Jestem wkurzająca, nie? BUFFY: Nie, to miłe że jesteś taka podekscytowana. WILLOW: W liceum wiedza nie była w cenie. Trzeba się było nieźle namęczyć żeby się czegokolwiek nauczyć. Ale tutaj, energia, kolektywna inteligencja, to jest jak siła, ta penetrująca siła, i prawie mogę poczuć jak mój umysł się otwiera - wiesz? - by pozwolić temu miejscu wtłoczyć tam wiedzę.... To zdanie zmierza do innej konkluzji niż miało na początku. BUFFY: Jestem z tobą, poza tym, jestem jak najbardziej za wtłaczaniem wiedzy. Po prostu, jestem troszkę przytłoczona. Nie czujesz tego? WILLOW: No, ja... (łapie oddech) O, mój chłopak! Mój studencki chłopak. (Oz podchodzi, Willow i on całują się.) BUFFY: O, nie. Zapominałam wziąć swojego. To zdanie pewnie też było zbyt długie. WILLOW: Jak tam u ciebie? OZ: Dobrze. To kompletny dom wariatów. BUFFY: Wiem, właśnie mówiłam to Willow. Myślę, że to wszystko jest po prostu przygniatające. Nie czujesz się całkowicie zdezorientowany? PAUL: Oz! (Podchodzi do nich student.) OZ: Cześć Paul. PAUL: Wreszcie martykulowany [włączony do grona studentów] z nami, świetnie. Powiedź mi, że gracie w tym tygodniu! OZ: Czwartkowa noc w Alpha Delta. WILLOW: O! (Trzyma ulotkę.) Mam zaproszenie! PAUL: Ściągam bandę. Rzuty żelkami? Hmmm? Wiecie gdzie wydają wnioski o dorywczą pracę? OZ: (Wskazuje.) Za Richmond Hall, obok widowni. PAUL: Dzięki. Trzymaj się brachu. (Odchodzi.) OZ: Idź załatw je. (Przypomina sobie o czym mówiła Buffy.) Mój zespół dość często tu grywał. To ciągle jest dla mnie nowe. Nie wiem co tu się u diabła dzieje. (Widzi kogoś.) Cześć Doug! Później, Buffy i Willow w budynku, idą korytarzem. WILLOW: Biblioteka.... ooh! Biblioteka. Chodź. (Zaczynają wspinać się po schodach.) BUFFY: Szkoda, że Giles nie może być tu bibliotekarzem. To było wygodne. Osiągają półpiętro i skręcają w lewo by wejść następnymi schodami. WILLOW: Mówi, że cieszy się wolnym czasem, tym że jest teraz wolnym ptakiem. BUFFY: Wolny ptak? Czy to nie brytyjski odpowiednik bezrobotnego? WILLOW: Tego, unika teraz pracy. BUFFY: Mówiąc o unikaniu, masz jakieś wieści od Xander'a? WILLOW: Od pewnego czasu żadnych, ciągle jest na tej swojej wyprawie wokół Ameryki. (Wchodzą na kolejne półpiętro i skręcają by wejść na kolejne schody.) Powiedział, że nie wróci dopóki nie objedzie wszystkich pięćdziesięciu stanów. BUFFY: Powiedziałaś mu jak jest z Hawajami? WILLOW: Uh, wyglądał na raczej zdeterminowanego. BUFFY: Mam nadzieję, że wkrótce wróci. Będzie cudownie mieć znów cały gang razem - wiesz? - zbierać się w.... bibliotece. Wow! Wchodzą do biblioteki, olbrzymiej sali z wysokim sufitem. WILLOW: O rany! Czy to nie wspaniałe? BUFFY: To jest...... wspaniałe. WILLOW: Wiesz nigdy nie chciałam zranić uczuć Giles'a, ale poza księgami okultystycznymi nasza stara biblioteka nie była zbyt dobrze wyposażona. Ale tu! BUFFY: Uhm, to jest wielkie, wiesz, nawet gdybyśmy potrzebowali miejsca dla przeprowadzenia procesów Norymberskich. WILLOW: To jest prawdziwa biblioteka. (Ktoś je ucisza.) Widzisz, musimy nawet szeptać. To jest jak cały nowy świat. Księgarnia. Studenci kręcą się wkoło trzymając koszyki. Buffy ma pełne ramiona książek, Willow podchodzi z koszykiem. WILLOW: Tutaj. BUFFY: Dzięki. (Buffy wkłada książki do koszyka.) Nie mogę się doczekać chwili gdy mama zobaczy rachunek za te książki, mam nadzieję, że to będzie lekki atak serca. WILLOW: "Wstęp do Psychologii". Oh, jest tam u góry. (Wskazuje trzy książki z czterech ułożonych w stos na górnej krawędzi półki.) BUFFY: Zaraz je zdejmę. Wiesz, tutaj dyskryminuje się niskich ludzi. WILLOW: Oh, myślę, że w przyszłym tygodniu będzie tu jakiś protest w tej sprawie. Buffy sięga w górę i przypadkowo spycha książki z półki. BUFFY: Ups, oh. (Upadają na głowę młodego mężczyzny który pochylał się przy dolnej półce. Upada, ale podnosi się.) Oh, ahh. Przepraszam. Mężczyzna wstaje. RILEY: Wszystko w porządku. W najlepszym porządku. To było mocne. BUFFY: Naprawdę bardzo.... te książki były po prostu za wysoko, i wtedy wszystko poszło nie tak. (Pochyla się i podnosi książki.) RILEY: Pozwól mi sobie pomóc. (Schyla się i podnosi jakieś książki.) Połóżmy kilka z nich tu na dole. (Kładzie je na dolnej półce.) Uh, chciałyście wziąć Wstępie czy tylko mnie zabić? BUFFY: No.... To pierwsze. RILEY: Więc, będziecie mieć niezłą zabawę. Profesor Walsh -- Ona ma charakter. WILLOW: Chodziłeś na jej wykłady? RILEY: Jestem jej asystentem, będę jej pomagał. Wybaczcie, zapomniałem o dobrych manierach.... Jestem Riley. WILLOW: Willow, a to moja przyjaciółka Buffy. RILEY: Miło mi poznać was obie. BUFFY: Mnie również miło cię poznać. WILLOW: Nie wiesz może, czy będziemy przerabiać "Wpływ czynników zewnętrznych na procesy poznawcze" na pierwszym semestrze? RILEY: Pewnie. Znasz jej traktat o pracach Dietrich'a? WILLOW: Wiem coś o tym. RILEY: To nie jest jakiś prosty sylabus, ale fascynująca lektura.... Jeżeli cię to interesuje, to mają to tutaj. WILLOW: Oh, gdzie? RILEY: Pokażę Ci. Nie spotykam zbyt wielu pierwszaków którzy wiedzą tak dużo o psychologii. WILLOW: To, mnie fascynuje. BUFFY: Taaa, wiesz, "ponieważ wszyscy mamy mózgi". (Riley uśmiecha się dla zasady i zaczyna wskazywać drogę.) Lub, prawie wszyscy. (Idzie za Riley'em i Willow.) Korytarz akademika. Buffy przeciera sobie drogę przez tłum studentów obojga płci. Wchodzi do jednego z pokoi, w którym stoją dwa łóżka i dwa biurka. Widzi jakąś młodą kobietę która rozpakowuje swoją, leżącą na jednym z łóżek, walizkę. BUFFY: Cześć. KATHY: (Patrz w górę.) Oh, cześć! Jesteś Buffy? BUFFY: Tak. KATHY: Kathy. BUFFY: Cześć, miło mi cię poznać. KATHY: Właśnie! Buffy kładzie swoje rzeczy na biurku i przechodzi do łóżka na którym siada. BUFFY: Więc, no... to jest dość ładny pokój. KATHY: Hmm! Byłam zaskoczona, szczególnie po tych historiach rodem z horrorów o tym jak mieszkają pierwszaki. Bierzesz prawą stronę? BUFFY: Takk, umm, ale jeżeli chcesz... KATHY: Nie, nie. Po porostu chciałam się upewnić, że to to czego chcesz. Masz jutro zajęcia? BUFFY: Niestety. KATHY: (Śmieje się) Założę się, że w tym tygodniu zapowiada się wiele imprez. Nie, żebym była jakąś maniaczką imprez. Oh, I nie jestem zwykle taka przepełniona energią. Po prostu jestem podekscytowana.. BUFFY: Taaa, ja też. Kathy przechodzi przez pokój i wiesza na ścianie, po swojej stronie, plakat. KATHY: Naprawdę się cieszę, że dostałam pokój z kimś fajnym.... Mogę powiedzieć, że jesteś fajna. Po prostu, wiesz, ten cały rok będzie naprawdę świetny! (Rozwija plakat, jest na nim Celine Dion.) Noc. Buffy leży na łóżku i słyszy jak Kathy chrapie, cmoka i mruczy przez sen. Dzień. Buffy jest w sali wykładowej gdy profesor Reegart przedstawia wprowadzenie do wykładu. PROFESSOR REEGERT: Celem tego kursu nie jest krytyka Amerykańskiej Pop kultury. Nie jest nim też zebranie tego do kupy, ani też patrzenie na to z góry. I nie jest to też oglądanie filmów. (Ciche śmiechy z sali.) Celem jest egzamin... BUFFY: (Szepce do studenta obok siebie) Nie wiesz czy są jeszcze miejsca na ten wykład? PROFESSOR REEGERT: Są tu dwie osoby które mówią, jedną z tych osób jestem ja. A drugą jest.... pewna blondynka. Hej, pani blondynko. Wstań. Bardzo chciałbym usłyszeć co miałaś do powiedzenia, jeżeli było to warte przerywania mojego wykładu. Buffy wstaje. BUFFY: Pytałam się czy ten wykład ma jeszcze otwartą listę, żebym mogła się wpisać. PROFESSOR REEGERT: (Podnosi listę.) Jeżeli twojego nazwiska nie ma na tej kartce to marnujesz czas nas wszystkich. Jesteś na tej kartce? BUFFY: Mówiono mi, że.... PROFESSOR REEGERT: Rozumiesz, co mówię? Wysysasz energię ze wszystkich w tym pomieszczeniu. Przyszli tu by się uczyć. Wyjdź! BUFFY: Nie chciałam.... wysysyać. PROFESSOR REEGERT: Wyjdź! (Zaczyna wychodzić.) Dziękuję. (Wychodzi.) Zatłoczony hol. Buffy rozgląda się wkoło. Podchodzi do niej Riley. RILEY: Jeżeli, uh, szukasz sali gdzie jest wykład z psychologii, to jest tu. (Wskazuje.) BUFFY: Oh, dziękuje. Jak twoja głowa? RILEY: Proszę? BUFFY: Wczoraj. W księgarni. Nie pamiętasz. RILEY: Aha, pewnie, że pamiętam. Jesteś przyjaciółką Willow. BUFFY: Tak. RILEY: Z głową wszystko w porządku, tylko troszkę mi dokucza, no i straciłem większość moich funkcji motorycznych. Ale to nic wielkiego. (Dochodzą do sali wykładowej.) Już jesteśmy. Wybacz, próbuje sobie przypomnieć. BUFFY: Buffy. RILEY: Buffy, fakt. Dobrej zabawy, ok? BUFFY: Dzięki. (Zaczyna iść w kierunku widowni, po chwili odwraca się.) BUFFY: Wiesz, zastanawiałam się. Profesor Walsh nie planuje krzyczeć na mnie i wykopać mnie z klasy, prawda? RILEY: Nie ma tego w jej konspekcie wykładu. BUFFY: Fajnie. (Odwraca się do widowni i spostrzega Willow i Oz'a. Willow macha do niej, Buffy wchodzi na widownie i siada obok niej.) WILLOW: Jak było na pop kulturze? BUFFY: Zdecydowałam się tam nie chodzić. Wyglądało marnie. Profesor Walsh wchodzi do sali wykładowej, a Riley podaje jej arkusz papieru. PROFESSOR WALSH: Ci z was, którzy ulegną mojemu urokowi będą znać mnie jako Maggie. Ci zaś, którzy mu nie ulegną, będą znać mnie pod imieniem którego używają moi asystenci, i myślą, że ja go nie znam, będą mnie znać jako "Morderczą sukę z piekieł". Nie róbcie błędu, to będzie ciężki wykład, dużo zadaję, mówię szybko i oczekuje, że za mną nadążycie. Jeżeli szukacie czegoś bardziej wypoczynkowego to polecam geologie, to jest miejsce gdzie chodzą członkowie drużyny futbolowej Jest noc i Buffy idzie dróżką rozglądając się. Patrzy za siebie i zderza się z jakimś chłopakiem. BUFFY: Oh! EDDIE: Wow, przepraszam. BUFFY: Nie, nie. Nie uważałam. EDDIE: Tak, uh, zgubiłaś drogę? BUFFY: Ja? O, nie. Szłam po prostu do Fischer Hall. Który jak wiem jest na planecie Ziemi. To uzasadnienie zostało ostatnio wybrane "Najbardziej Żałosnym". EDDIE: Hmm, tego, zgubiłem się, i mam mapę. (Pokazuje ją.) Więc... BUFFY: O, spójrzmy. A przy okazji, jestem Buffy. EDDIE: Eddie. BUFFY: OK, więc.... (Oboje czytają mapę.) To jest Fischer Hall, tak? EDDIE: OK, a to jest budynek Dunwirth'a, to mój akademik.... po prostu.... no po prostu nie umiem tam trafić. BUFFY: Jesteśmy w tej części na niebiesko? EDDIE: Nie.... tak! BUFFY: OK, więc, przyszłam stamtąd, stąd wynika, że musimy iść tędy (Wskazuje.) do ścieżki rowerowej. EDDIE: Brzmisz przekonywująco. Wchodzę w to. (Zaczynają iść, Eddie widzi książki które trzyma Buffy.) Chodzisz na "Wstęp do Psychologii" z profesor Walsh. BUFFY: Tak, znaczy się, chcę spróbować. Ona się nie boi długich słów, nie? EDDIE: No, jest dość mocna. Wiele z tematów jest naprawdę trudne. BUFFY: Jestem trochę zawiedziona. Słyszałam z pewnego źródła, że to jest szkoła słynąca z imprez. EDDIE: Myślę, że to się trochę uspokoi. BUFFY: Ciągle się czuje jakbym chodziła otulona w jakiś zabezpieczający koc. EDDIE: "W niewoli uczuć"1. Czytałaś to? BUFFY: Oh, nie ciągnie mnie zbyt do porno2.... Chciałam powiedzieć, że..... Próbuje tego nie dotykać. EDDIE: (Śmieje się) Nie, nie chodzi o taką niewolę, to po prostu powieść. Przeczytałem ją chyba z dziesięć razy. Trzymam ją zawsze przy łóżku... to taki mój bezpieczny kocyk. BUFFY: Nie mam takiego bezpiecznego kocyka.... Jeżeli nie liczyć Mr. Pointy'iego. EDDIE: Mr. Pointy? BUFFY: O, ścieżka rowerowa. Miło było się dowiedzieć, że nie jestem jedyną zagubioną osobą w kampusie. EDDIE: Przypuszczam, że jest nas tu wielu. BUFFY: Więc, będę rozglądać się za tobą na psychologii. EDDIE: Dobra, może pomożemy sobie nawzajem w zrozumieniu o czym do diabła oni mówią. BUFFY: (Śmieje się) OK. EDDIE: Może nawet przepchniemy się przez rok. (Śmieje się.) BUFFY: Dobranoc. EDDIE: Tobie też. Buffy odchodzi. Eddie uśmiecha się w jej kierunku i obraca się by odejść w przeciwnym. Przechodzi kilka metrów, kiedy coś łapie go z tyłu, jakaś ręka zasłania mu usta. Patrzy na zamachowców i widzi ich wampirze twarze. Widzi dwa inne wampiry, młodo wyglądających mężczyznę i kobietę. Oboje służą młodej, atrakcyjnej blondynce (Jej twarz nie jest zwampirzona.) która podchodzi ku niemu. SUNDAY: Przepraszam.... zgubiłeś drogę? Noc. Jednoosobowy pokój w akademiku. Drzwi się otwierają i do środka wchodzą wampiry, zaczynają zbierać rzeczy. Jeden siada przy biurku i pisze coś na kartce z notesu, odrywa ją i kładzie na gołym materacu. Wykład z psychologii się kończy, studenci zbierają swoje rzeczy i wychodzą. Buffy rozgląda się w poszukiwaniu Eddie'go. OZ: Szukasz kogoś? BUFFY: Aha. WILLOW: Zaprzyjaźniłaś się z kimś? To dobrze. BUFFY: Dzięki, mamo. Ten sam jednoosobowy pokój w akademiku, opiekun akademika (RA) pokazuje Buffy pusty pokój Eddie'go. RA: Eddie po prostu się wyniósł, spakował swoje rzeczy, zostawił wiadomość. To się czasem zdarza. Ludzie nie mogą podołać temu wszystkiemu. Zawsze jest kilkoro dzieciaków, które rezygnują na początku semestru. Buffy podchodzi do łóżka i podnosi kartkę z wiadomością. Siada na łóżku czytając ją. Na kartce napisane jest: "Zbyt mnie to wszystko przytłacza. Nie mogę tego już dłużej znieść. Odchodzę więc bez pożegnania. Eddie" RA: Słabeusz. (Wychodzi.) Buffy kładzie notkę na stoliku, zauważa częściowo otwartą szufladę. Otwiera i znajduje tam książkę w miękkiej oprawie. To należąca do Eddie'go kopia książki Maugham William Somerset3 "W niewoli uczuć". Buffy wyciąga książkę z szuflady i przygląda się jej. Wewnątrz. Zagracony pokój. Martwy Eddie leży na podłodze. Wampiry przekopują się przez jego rzeczy, FatVamp przymierza fioletowy sweter. Sunday siedzi na krześle, które jest wyeksponowane w taki sposób, że wygląda jak tron. Przegląda CD'eki Eddie'go, przerzucając je jeden po drugim. SUNDAY: Nuda, nuda, nuda, nuda, nuda, nuda, (wzdych) zadziwiająca nuda.... musimy.... musimy zabijać jakichś bardziej wyluzowanych ludzi. Przypomni mi ktoś o tym następnym razem? FATVAMP: (We wcześniej przymierzanym swetrze.) To ty mówiłaś, że mamy wybierać słabeuszy, słabo związanych z ludźmi i inne takie. Czy ten sweter nie powoduje, że wyglądam grubo? SUNDAY: Nie, to fakt, że jesteś gruba powoduje, że wyglądasz grubo. Sweter powoduje, że wyglądasz fioletowo. FATVAMP: Świnia. SUNDAY: Hej, słowa mogą ranić tak samo jak pięści. SPICOLIVAMP: Hej, zobacz. (Trzyma zwinięty plakat.) SUNDAY: Więc? Czyżby Klimt4? (SpicoliVamp pokazuje). Tak! SPICOLIVAMP: (Podchodzi z plakatem do ściany, na której znajdują się plakaty w dwóch stylach.) Punkty dla Klimt'a! (Przybija plakat do ściany.) Monet5 nadal prowadzi, ale popatrzcie na drużynę Klimt'a, nadciągają. (Dopisuje kreskę na tablicy pod nagłówkiem "Klimt".) SUNDAY: Pierwszaki! Człowieku, są tacy przewidywalni. SPICOLIVAMP: I nigdy nie można się takim najeść. FATVAMP: Taaaa, jestem głodna! SUNDAY: Co za wstrząs. Jemy gdy ja mówię, że jemy. FATVAMP: No, moglibyśmy uderzyć od strony tuneli.... SUNDAY: Jemy (ulega "zwampirzeniu" i warczy) gdy ja mówię, że jemy. FATVAMP: Boże, daj spokój. SPICOLIVAMP: Myślę, że jest zabawniej gdy robisz... o tak (warczy) wrrr! SUNDAY: Mogłam załatwić sobie lepszych współpracowników. Przysięgam, jesteście tacy nieużyteczni. (wstaje i zaczyna przemierzać pokój) Nie powinnam brać was nawet na polowania. FATVAMP: Wspaniale! Czemu nie pozwoliłaś zjeść Eddie'go. SUNDAY: Bo mam plan. (Podchodzi do Eddie'go, który otwiera w tym momencie oczy.) Mieszkanie Giles'a. Buffy otwiera pukając otwiera drzwi. Wchodzi, zamyka drzwi, przechodzi na środek pokoju. W tle piosenka Dawid'a Bowie. BUFFY: Giles? Widzimy atrakcyjną ciemnoskórą kobietę, która w kuchni otwiera szafkę. BUFFY: Giles? OLIVIA: Rupert, czy to jest niebieski ser, albo to jest po prostu ser który zrobił się niebieski? (Wchodzi do pokoju i widzi Buffy, okazuje się, że ubrana jest tylko w koszule.) Ty nie jesteś Giles. BUFFY: Uhm... drzwi były otwarte, ja po prostu..... no, Giles nadal tu mieszka, nie? OLIVIA: Mieszka. W tle słyszymy kaszel Giles'a, a muzyka urywa się. OLIVIA: Pojawił się. (Giles wychodzi z holu. Jest ubrany w szlafrok.) Rupert masz gościa. GILES: Buffy! Witaj. BUFFY: Przyszłam nie w porę? GILES: Nie! Oh, no, wybacz mi. To, no, to jest, tego, no, Olivia. Ona jest, no, jest, przyjacielem, właśnie, to stara przyjaciółka, która zostanie u mnie kilka dni. OLIVIA: Nie mogłam przejechać przez słoneczną Kalifornie bez zobaczenia się z starym Rozpruwaczem (Ripper). BUFFY: Aha. GILES: Buffy, była..., była moją uczennicą. Jak leci na, no...... na uniwersytecie? BUFFY: Podobnie jak w ogólniaku, w tym sensie, że potrzebuje pomocy. GILES: Aha... pomoc... rozumiem. BUFFY: Ale, wydaje mi się, że przyszłam nie w porę. OLIVIA: Ależ skąd, porozmawiajcie. Muszę wskoczyć w coś ciut mniej wygodnego. (Ona i Giles wymieniają spojrzenie, a Olivia wychodzi z pokoju.) GILES: Więc, kłopoty powiadasz? Ze studiami? BUFFY: To zły moment. GILES: Już to mówiłaś. BUFFY: To wszystko wygląda bardzo źle. Myślę, że ktoś ma tu za dużo wolnego czasu i nie ma co z nim zrobić. GILES: Nie mam prawa mieć własnego życia? BUFFY: Nie! (niespokojnie) "Ponieważ jesteś bardzo, ale to bardzo stary, i to jest obrzydliwe." GILES: Zanim ulegnę mojemu podeszłemu wiekowi, może powiesz mi co cię tu sprowadziło? BUFFY: Więc.... zaginął pewien student. GILES: Tak? BUFFY: Eddie. Wszyscy zakładają, że rzucił szkołę, ale....... Uważam, że nie. Spotkałam go ostatniej nocy, a gdy wróciłam tam gdzie się spotkaliśmy, wyglądało tam tak jakby ktoś tam walczył. GILES: I? BUFFY: Musimy to zatrzymać! Opiekun jego akademika powiedział, że dzieciaki znikają dość często. To może być gang wampirów grasujących na terenie kampusu. Musimy przeprowadzić badania, i, i, zgromadzić cały sprzęt. GILES: Ciągle nie widzę miejsca dla siebie. Nie wymieniłaś niczego w czym nie poradzisz sobie sama. BUFFY: OK, pamiętasz może, że zanim stałeś się Hugh Hufner'em, byłeś obserwatorem? GILES: Jak wiesz oficjalnie nie masz już obserwatora. Buffy wiesz, że zawsze cię wysłucham gdy mnie potrzebujesz. T-Twoje bezpieczeństwo jest dla mnie ważniejsze niż wszystko inne, ale musisz zadbać o siebie sama. Skończyłaś szkołę, nie mogę być zawsze przy tobie by cię prowadzić. BUFFY: Wybacz mi, że ci przeszkodziłam. GILES: Buffy, Ja tylko..... BUFFY: Nie! Myślę, że masz racje...... tego, właśnie. Sama dam sobie z tym radę. Po prostu... Dam sobie radę. GILES: Jestem tu jeżeli mnie potrzebujesz. (Buffy wychodzi.) OLIVIA: (Wchodzi do pokoju.) Poszła? GILES: Tak. OLIVIA: Pomogłeś jej? GILES: Nie jestem pewien. Noc, na zewnątrz. Buffy przechadza się samotnie, wszędzie wokół niej są studenci. BUFFY: Jak mam polować w tym tłumie? Czy wy ludzie nie macie domów? Widzi młodego mężczyznę odchodzącego od tłumu, odwraca się i patrzy na Buffy, to Eddie. BUFFY: Eddie? Biegnie za nim . BUFFY: Eddie! Eddie, hej, poczekaj! Zrównuje się z nim w odosobnionym miejscu przy tablicy ogłoszeniowej. BUFFY: Boże, tak się martwiłam, że coś ci się stało... Eddie odwraca się do niej ze zwampirzoną twarzą. BUFFY: ...i oczywiście to się stało, "ponieważ jesteś wampirem". Przykro mi. EDDIE: A mnie nie. Atakuje. Buffy używa jego własnego momentu pędu do wytrącenia go z równowagi i dziabnięcia go kołkiem, gdy on atakuje znów. Eddie znika w chmurze popiołu. Za Buffy, Sunday ogląda wszystko z betonowej platformy. SUNDAY: Pogromca! (Buffy odwraca się i widzi ją.) Wow, nieźle, słyszałam, że możesz się tu zjawić. (Pojawiają się pozostałe wampiry i zaczynają okrążać Buffy.) To jest, myśle, cóż za wyzwanie! Pogromca! BUFFY: A ty jesteś? SUNDAY: Jestem...... jestem Sunday, i zaraz cię wykończę. BUFFY: Wiesz, to brzmi coraz groźniej za każdym razem gdy to słyszę. SPICOLIVAMP: Tego.... będziemy walczyć? Czy to tylko zjazd specjalistów od sarkazmu? FATVAMP: Wchodzę, za gryza. BUFFY: Wszyscy się zabawią. SUNDAY: Ludzie, to tylko moja rozgrywka. SPICOLIVAMP: OK, ale podzielisz się nią. Ponieważ myślę, że krew pogromcy będzie - mniam - palce lizać. BUFFY: Myślałam, że ludzie stają się mądrzejsi na uniwerku. SUNDAY: Taaa, myślę, że masz wiele błędnych pojęć o studiach. Na przykład takie, że ktokolwiek kto nosi coś takiego zginie. Buffy patrzy w dół na swoje rzeczy. Podnosi wzrok, Sunday uderza ją w twarz. Buffy upada, a Sunday próbuje ją kopnąć, Buffy blokuje kopnięcie i odpowiada dwoma uderzeniami. Sunday uchyla się jednem, a drugie blokuje, wyprowadza kolejne uderzenie i posyła Buffy znów do pozycji kucznej. Gdy Buffy próbuje się podnieść, Sunday kopie ją w twarz. Buffy próbuje uderzyć ją w brzuch, ale Sunday łapie jej nadgarstek i rzuca ją na betonową płytę. Buffy próbuje jej oddać, ale Sunday łapie ją za gardło. SUNDAY: Nie zrozum mnie źle, ale.... (Uderza ją znów w twarz.) Walczysz jak dziewczyna. Zrzuca Buffy z płyty. Buffy podnosi się i kopie ją w tułów. Chybia z kolejnym kopnięciem w głowę, ale trafia w twarz Sunday. Uderza, ale Sunday łapie jej ramie, obraca i rzuca nią na maskę parkującego w pobliżu pickup'a. Buffy próbuje wstać, ale Sunday wskakuje na maskę i kopie ją w plecy, posyłając ją na dach. Buffy próbuje uderzenia lewą ręką, ale Sunday łapie jej nadgarstek, skacze na dach i ląduje kolanem na ramieniu Buffy. Słychać dźwięk pękających kości. Rzuca Buffy, która odbija się od maski i ląduje na ziemi. Buffy wstaje trzymając lewe ramię blisko piersi. Patrzy na inne wampiry, które się uśmiechają i ucieka. Upada na trawę, ale podnosi się i ucieka dalej. Sunday zeskakuje z ciężarówki. SUNDAY: Pierwszaki! Pokój Buffy w akademiku, noc. Kathy znów chrapie. Buffy siedzi na swoim łóżku, jest posiniaczona, stara się nie urazić ramienia. Ostrożnie odsuwa je od piersi, trzymając je drugą ręką, jęczy z bólu. Na zewnątrz budynku, dzień. Buffy otwiera drzwi jedną ręką i wychodzi. Ciągle jest posiniaczona. Widzi Willow i Oz'a rozmawiających z jakimś studentem i stara się ich uniknąć. Wewnątrz, legowisko wampirów. Poprzez zasłonięte okna widzimy światło dnia. Wampiry są skupione w jednym miejscu, śmieją się. Sunday siedzi na kanapie. SPICOLIVAMP: N-n-n-ie! Najlepsze było gdy wyśmiałaś jej ciuchy. Wyglądała wtedy jak by chciała powiedzieć "Nie! Nie mój komplet!" (Wszystkie wampiry się śmieją.) SUNDAY: Te Jeansy? Z małymi łatkami? Może za to winić tylko siebie. FATVAMP: Słyszałam, że one wracają do mody. SUNDAY: Nie, jeżeli zabije wszystkich, którzy je noszą FATVAMP: Ciągle myślę, że powinnaś pozwolić się nam przyłączyć, mogliśmy ją wykończyć. SUNDAY: Ona wczoraj nie uciekła, raczej zwarła układ. Właściwie..... dziś zaatakujecie tunele. Dom Summers'ów, dzień. Buffy wchodzi przez drzwi kuchenne, ciągle starając się nie urazić lewego ramienia. BUFFY: Mamo? Wchodzi na górę, wychodząca z korytarza Joyce spostrzega ją. JOYCE: Buffy. BUFFY: Cześć. JOYCE: Skarbie, jak się masz? (Przytula ją, a Buffy odpowiada uściskiem jedną ręką.) BUFFY: U mnie wszystko w porządku. JOYCE: Jak studia? Walczyłaś. BUFFY: No, oni zaczeli. JOYCE: Po prostu bądź ostrożna. Na-naprawdę nie przypuszczałam, że się teraz zjawisz. Idą w kierunku pokoju Buffy. BUFFY: A, nie mam dziś żadnych zajęć, a wszystko było takie gorączkowe, więc pomyślałam, że było by miło przyjść i usiąść..... Dochodzą do pokoju Buffy i Buffy widzi, że jej pokój jest zawalony różnymi skrzyniami. JOYCE: No, tego..... Wiesz, nie przypuszczałam, że przyjdziesz tu przez kilka tygodni. Ale niczego nie ruszałam, to nadal twój pokój. BUFFY: Zagraciłaś go skrzyniami. JOYCE: No tak, ale niczego nie ruszałam. BUFFY: Jeżeli to mój pokój, to czy nie powinnam móc się w nim zmieścić? JOYCE: Tego, to tylko na kilka tygodni zanim nie zrobimy inwentaryzacji w galerii. Naprawdę nie przypuszczałam, że przyjdziesz tu tak szybko. BUFFY: Ja też nie. Buffy idzie przez kuchnię, słyszy dzwonek telefonu. Podnosi słuchawkę. BUFFY: Halo? Halo? (Nie słyszy nic oprócz ciszy, odkłada słuchawkę i wychodzi6) W akademiku, Buffy odkrywa, że wszystkie jej rzeczy zniknęły. Podchodzi do gołego łóżka i podnosi kartkę, która na nim leży, czyta. "Zbyt mnie to wszystko przytłacza. Postanowiłam dać sobie spokój. Wybaczcie, ale nie miałam czasu na pożegnania, muszę pobyć sama ze sobą. Powodzenia. Buffy" Siada na łóżku trzymając kartkę. Bronze. Na scenie zespół gra wolną i smutną piosenkę. Buffy wchodzi i rozgląda się nie widząc nikogo znajomego. Podchodzi do kanapy i po drugiej stronie pomieszczenia widzi obróconego bokiem mężczyznę, który wygląda jak Angel. Męzczyzna odwraca się bardziej, tak że widać jego twarz. To nie Angel. XANDER: Cały świat u jej stóp, a ona wraca tutaj. Buffy odwraca się i spostrzega Xander'a. BUFFY: Xander! (Przytula go jedną ręką.) XANDER: Cześć Buff. BUFFY: Kiedy wróciłeś? XANDER: Kilka dni temu. BUFFY: Ty wybryku natury. Czemu do mnie nie zadzwoniłeś? XANDER: Wiesz, wiem, że właśnie zaczęliście całą tą przygodę ze studiami i nie chciałem...... no wiesz... przeszkadzać. BUFFY: Tęskniłam za tobą. Jak twoja podróż? Czy Ameryka jest ładna? Słyszałam, że tak. XANDER: Tak, ten majestat niedostępnych gór. BUFFY: Co robiłeś? Co widziałeś? XANDER: Więc.... BUFFY: Powiedz! XANDER: "Wielki Kanion" BUFFY: Widziałeś Wielki Kanion! XANDER: Więc, tego, widziałem na kablówce film "Wielki Kanion". Słaby. BUFFY: Hm? XANDER: Po prostu, dojechałem do Oxnard, a tam silnik mojego samochodu odmówił posłuszeństwa, dokumentnie. Więc, skończyłem zmywając naczynia w "The Fabolous Ladies Night Club" przez prawie półtora miesiąca, tylko po to żeby zapłacić za naprawę. Nikt mnie nie zaczepiał, ani nawet odzywał się do mnie, do pewnej nocy gdy jeden ze striptizerów zachorował i żadna siła na tej planecie nie zmusi mnie do opowiedzenia reszty tej historii. Wystarczy powiedzieć, że przehandlowałem mój samochód za inny, który nie był całkowicie zeżarty przez rdzę, i wróciłem czym prędzej do domu w otwarte ramiona moich kochających rodziców, gdzie wszystko było dokładnie takie jakiego się spodziewałem, dlatego teraz śpię w piwnicy i muszę płacić czynsz. A jak tam na studiach? BUFFY: Striptizer? XANDER: Żadna siła na tej planecie. BUFFY: Dobra. Uniwerek jest w porządku. XANDER: Dobra, tego, jeszcze raz, tylko teraz z mniejszą dawką uczuć. BUFFY: Nie, no, naprawdę. Tego, no, Willow jest w niebie, a Oz z zespołem ma naprawdę świetną chatę poza kampusem. (Oboje siadają na kanapie.) XANDER: A ty siedzisz tu całkiem sama, w Bronzie, wyglądając jak ktoś u czyjego pieska z diagnozowano właśnie raka. BUFFY: To po prostu....... tam była ta wampirzyca, i ona naprawdę nieźle mi dokopała....... po prostu.... nie wiem jak ją powstrzymać. XANDER: Więc gdzie jest paczka? Zgromadzenie mścicieli! BUFFY: Nie, nie chce ich w to wciągać. Wiesz, właśnie zaczęli szkołę i nie potrzebują tego wszystkiego. XANDER: Dobra Buffy, "Co" się tu dzieje? BUFFY: Po prostu, a co jeżeli nie mogę się od tego odciąć? XANDER: Nie możesz odciąć? Od gromienia? BUFFY: Gromienia, wszystkiego. XANDER: Buffy, to wszystko strach. To zrozumiałe, ale nie możesz temu pozwolić kontrolować się. "Strach prowadzi do strachu. Strach prowadzi do nienawiści. Nienawiść prowadzi do strachy". Nie czekaj, chwila. "Strach prowadzi do nienawiści. Nienawiści prowadzi do ciemnej strony". Też nie, umm "Najpierw bierz kobiete, później dawaj pieniądza, później...", OK, możemy o tym zapomnieć? BUFFY: Dzięki za tą dadaistyczną pakę, czuje się zdecydowanie bardziej abstrakcyjnie. XANDER: Sedno w tym, że ty jesteś Buffy. BUFFY: Taaa, może w ogólniaku byłam Buffy. XANDER: A na studiach jesteś Betty Louise? BUFFY: Taaa, Jestem Betty Louise Plotnick z East Capcake w Illinois. Lub mogę być. Xander wstaje i kuca przed nią. XANDER: Buffy, miałem kilka ciemnych chwil w moim życiu, stawałem twarzą w twarz z pewnymi przerażającymi rzeczami, wśród nich z kuchnią w "The Faboulous Ladies Night Club". Pozwól, że coś ci powiem, kiedy jest ciemno, a ja jestem sam i jestem przestraszony, czy coś w tym stylu, zawsze myślę "Co zrobiła by Buffy?". Jesteś moim bohaterem. OK, czasem kiedy jest ciemno, a ja jestem sam, myślę "Co Buffy ma na sobie?" BUFFY: Czy to może być jedna z tych rzeczy, o których, nigdy, przenigdy mi nie powiesz? XANDER: Umowa stoi. (Wstaje.) Idź i dokop tej zdzirze. Co na to powiesz? Buffy puszcza prawą rękę, a Xander pomaga jej wstać. BUFFY: Myślę, że powiem dziękuje. XANDER: I nic nie mówmy o wkładaniu dolara za pasek. OK, co robimy najpierw? Wnętrze. Jakieś biuro z komputerem i katalogami. Szyba w drzwiach jest wybita, Buffy za biurkiem pracuje na komputerze, a Xander ogląda gazety na biurku. BUFFY: Dzieciaki znikają co roku. Nie za wiele, akurat tyle, że wszyscy myślą, że sobie odpuściły i wyjechały. XANDER: Nie mogę uwierzyć, że wampiry ukradły ci rzeczy. Morderstwo rozumiem, ale mała kradzież, to wygląda tak..... mało. BUFFY: Muszą to gdzieś trzymać, na terenie kampusu, albo gdzieś obok. XANDER: Od jak dawna te dzieciaki znikają? Buffy pisze na klawiaturze, widzimy, że ciągle nie używa swojego lewego ramienia. BUFFY: Hmmm....... Przed '82 nie zdarzało się to zbyt często. XANDER: Dopasuj wszystko! Zobacz. (Przynosi jej dwie gazety z biurka, Buffy podnosi je i czyta na głos.) BUFFY: "Psi Teta traci swój mandat. Budynek zostanie zamknięty w celu przeprowadzenia renowacji." XANDER: 1982. Popacz na to. (Czyta z innej gazety.) "Dawny dom bractwa Psi Teta leży odłogiem wypadając z planów zagospodarowania rady miejskiej." Mamy zwycięzcę. BUFFY: Wygląda podejrzanie. XANDER: Co ty na mały rekonesans? BUFFY: Znaczy, że będziemy rzeźbić, malować i te sprawy? XANDER: Nie, to był renesans. BUFFY: Aha. Miałam naprawdę długi tydzień. Chodźmy przyjrzeć się temu budynkowi. Noc. Ma zewnątrz budynku na którym widać znaki z napisami "Teren prywatny" i "Zakaz wstępu". Buffy i Xander podchodzą. Na dachy, Buffy usuwa gruz z świetlika na którym leży. Widać wampiry, które przeglądają rzeczy Buffy. Xander stara się dotrzeć do świetlika. BUFFY: Mamy ich! Sunday trzyma spódnicę przed sobą i zabawnie potrząsa biodrami. SUNDAY: (zabawnym głosem.) Patrzcie jak jestem zgrabna. BUFFY: O! To moja spódniczka! Nigdy w to nie wejdziesz z takimi biodrami! Musimy ich zabić! XANDER: Potrzebujemy broni. BUFFY: Nie widzę mojego kufra z bronią. Jest pod moim łóżkiem. Pan Gordo? (Jej głos zamienia się w stal.) Idź do mojego pokoju. Jeżeli tego tam niema to spróbuj u Willow. Będę miała ich na oku..... mój pamiętnik?!? SPICOLIVAMP: Ho-ho, mam coś! XANDER: Pośpieszę się. (Stara się odsunąć od świetlika.) BUFFY: Śmiejcie się, tym razem zabawimy się według moich reguł. A reguły będą troszkę..... (Świetlik pęka, a Buffy wpada do pokoju.) BUFFY: Laugh all you want, this time we play it my way. And the rules are just going BUFFY: (Uderzając w podłogę.) Ała! (Wampiry przerywają swoje zajęcia i patrzą na nią.) Ał. Ał. (Patrzy na wampiry.) O, o. SUNDAY: Powiedz, czy ja cię nie znam.... od wtedy gdy ci dokopałam? BUFFY: (Wstając.) Tak sobie pomyślałam, że wpadnę. Łapiesz? Wpadnę? Twardą macie tu podłogę. SUNDAY: Muszę powiedzieć, że mnie naprawdę zadziwiasz. Wiesz, to musi być jakiś diabelski plan, wpaść prosto pod moje stopy, ze złamany ramieniem i bez żadnej broni. Jak mam się ciebie pozbyć? BUFFY: Ładnie to wszystko przedstawiłaś, ale zrobiłaś jeden błąd. SUNDAY: Taaa? A jaki? BUFFY: Tego, obecnie rzeczywiście nie jestem w najlepszym stanie, ale statystycznie rzecz ujmując ludzie zwykle robią co najmniej..... (Sunday uderza ją.) Kathy, Oz i Willow w pokoju, który dzielą Buffy z Kathy. KATHY: To wygląda dość dziwnie. (Podaje kartkę Oz'owi.) OZ: Taaa, dziwne to dobre określenie. WILLOW: Buffy nie zrobiłaby czegoś takiego, nie rzuciłaby wszystkiego, to nie leży w jej naturze. Za wyjątkiem tego razu kiedy zniknęła na kilka miesięcy i zmieniła imię, ale wtedy były po temu powodu. A teraz nie ma żadnych. KATHY: Czy Buffy miała w przeszłości jakieś problemy emocjonalne? Ponieważ wyraźnie zaznaczyłam na moim formularzu, że szukam niepalącego, zrównoważonego współlokatora. OZ: Nie sądzę, żeby to było jej pismo. WILLOW: Idę o zakład, że miała swoje powody! Byliśmy pewnie tak zamotani w nasze malutkie żywoty, że....... że całkowicie zgubiliśmy te powody. Jesteśmy złymi przyjaciółmi! OZ: Przemyślmy to. WILLOW: Jak możesz być tak spokojny? OZ: Długie i ciężkie lata praktyki. Albo Buffy sobie odpuściła, albo została okradziona, albo..... XANDER: To czyjaś sztuczka! WILLOW: Xander! Xander wchodzi do pokoju z szeroko rozwartymi ramionami. XANDER: Jak się macie? (Przytula Willow, później przytula Kathy.) Nie znam cię, prawda? KATHY: Nie znasz. XANDER: To było zbyt natarczywe, nie? KATHY: Troszeczkę. (Xander puszcza ją.) XANDER: Xander. KATHY: Kathy. XANDER: (Patrzy na Oz'a.) Uściśniemy się? OZ: Uważam, że jesteśmy zbyt męscy. WILLOW: Co jest sztuczką? XANDER: Sztuczką? A, pokój. Pewni przyjaciele Buffy zrobili jej głupi dowcip i zabrali wszystkie jej rzeczy. A teraz Buffy chce abyśmy pomogli jej odzyskać jej rzeczy od przyjaciół, którzy śpią cały dzień i nie mają żadnej opalenizny. WILLOW: A! Ci przyjaciele! OZ: Zabawni ludzie. Xander rozgląda się wokół łóżka. XANDER: Wzięli skrzynię. Chodźmy więc! Chodźmy do naszych przyjaciół. Miło cię było poznać Kathy. Xander, Oz i Willow wychodzą. KATHY: Ciebie też! Na zewnątrz, w holu. XANDER: Idziemy od Will's, musimy wziąć sprzęt. WILLOW: Czy Buffy zagraża jakieś niebezpieczeństwo? XANDER: Pilnuje ich, mamy trochę czasu. Kryjówka wampirów. Buffy upada po tym gdy po raz kolejny została uderzona. Leży na podłodze, widzi swój kufer. Zaczyna pełznąć w jego kierunku. Sunday staje przed nią trzymając nagrodę "Obrońca Klasy". SUNDAY: O, a to. To jest moja ulubiona zabawka. BUFFY: Nie chcesz tego dotykać. Sunday upuszcza nagrodę na ziemie i staje na rączce, łamiąc ją. Podchodzi do Buffy i łapie jej lewe ramię. SUNDAY: Wiesz, to ramię nie wygląda za dobrze. Możliwe, że odpadnie. BUFFY: Chcesz znać prawdę? Potrzebuję tylko jednego. Uderza Sunday, z półobortu, prawą pięścią, tak, że ta zatacza się. Wstaje i kopie Sunday w twarz, przerzucając ją ponad kanapą na stoliczek herbaciany. Łapie stopami kawałek połamanego drewna ze stoliczka i kopie nim Sunday w twarz. Sunday upada w górę śmieci. SPICOLIVAMP: To zaczyna śmierdzieć. Sunday wstaje, jest zwampirzona. FatVamp podbiega by pomóc. Buffy łapie rakietę tenisową, staje na poręczy krzesła i z półobrotu kopie Sunday, jednocześnie uderza rakietą w twarz FatVamp'y, posyłając ją ponad kanapą i łamiąc uchwyt rakiety robiąc z niej doskonały kołek. Sunday zbliża się by wejść w zwarcie. Wampir (bez wątpienia przestraszony widokiem pogromcy z kołkiem) postanawia opuścić lokal i przesuwa się do drzwi, które otwiera Xander, za którym wpada Oz przystawiając krzyż do twarzy wampira. Zmuszają wampira by się cofnął. SpicoliVamp widzi Willow walczącą z oporną kuszą i zaczyna biec w jej kierunku. Willow podnosi kuszę w ostatniej chwili i strzela prosto w serce SpicoliVamp'a. SpicoliVamp obraca się w był, ale przed tym wypowiada swe ostatnie słowa. SPICOLIVAMP: Nieźle! Sunday leży na podłodze, Buffy stoi nad nią. BUFFY: Kiedy będziesz to wspominać, ponieważ w ciągu trzech sekund zmienię cię w kupkę pyłu. (FatVamp postanawia, że to dobry moment na wyjście i ucieczkę.) Myślę, że stwierdzisz wtedy, że błędem było dotykanie moich rzeczy. Sunday staje na nogi i rusza na Buffy, która uderza jedną ręką, ale Sunday blokuje uderzenia, a ostatecznie łapie jej ramię. SUNDAY: Co ty na to, że złamię ci ramię, (Łapie lewe ramię Buffy.) jakie to będzie uczucie. BUFFY: Pozwól mi na to odpowiedzieć tym. (Uderza, Sunday słania się na nogach.) Xander jest odwrócony twarzą od wampira. Oz, za wampirem, uderza go w głowę krzyżem, potem robi unik. Gdy wampir się odwraca, Xander pcha go w kierunku Oz'a który wstaje i przerzuca wampira na plecy. Xander zbliża się i wbija w wampira kołek. Wampir obraca się w popiół. BUFFY: A tak do protokołu, (Buffy zwija lewą dłoń w pięść.) ramię jest zranione, (Wyrzuca uderzeniem Sunday w powietrze.) nie złamane. Inny wampir, ubrany w czarny T-shirt z czaszką, wycofuje się. Poza Sunday, w domu nie ma już więcej wampirów. Scoobie Gang staje za Buffy. OZ: Cześć Buff. Potrzebujesz pomocy? BUFFY: (Podrzucając kołek, który wiruje.) Dzięki, (Obraca się i rzuca kołkiem prosto w serce Sunday.) u mnie wszystko w porządku. Sunday potrząsa głową i kładzie dłonie na biodrach, obraca się w pył. Buffy przechodzi i podnosi nagrodę "Dla Obrońcy Klasy". Paczka opuszcza dom niosąc w pudłach rzeczy Buffy, Xander niesie jej kufer. XANDER: Więc, wszystkie inne rzeczy zostawiamy tutaj? Tak bez opieki, prawda? No wiecie, w dosłownym sensie one nie są niczyją własnością. OZ: To by tak jakoś źle wyglądało. XANDER: Nawet drobne na maszynie do wiosłowania. GILES: Buffy! Giles podbiega niosąc w jednej ręce kuszę, a w drugiej krzyż i bojowy topór. WILLOW: Cześć Giles. XANDER: Po co ci to? GILES: Nie mogłem usnąć przez całą noc. Wiem, że powinienem nauczyć cię zaufania do twoich własnych sił, ale nie mogę zostawić cię byś walczyła sama. W cholerę z tym co jest w porządku, jestem gotów by znów ci pomagać. Znajdźmy zło i-i walczymy z nim razem. BUFFY: Wspaniale! Dzięki! Właśnie to mieliśmy zamiar zrobić. Idą dalej w swoim kierunku. GILES: Czy zło jest w tą stronę? (Idzie za nimi.) BUFFY: Mój pokój jest. WILLOW: Hej Giles, możesz wziąć to pudło z góry? (Bierze.) XANDER: No i? Studia nie są znów takie straszne, nie? BUFFY: Zaczyna się zmieniać, tak że jest bardziej podobne do ogólniaka, z czym mogę sobie poradzić. Wiem przynajmniej czego się spodziewać. Gdzie indziej. Wampir z czaszką na koszulce przemyka od drzewa do drzewa. Przemyka przez polankę gdy słyszy coś i obraca się. Dwie strzałki z tasera uderzają w czaszkę na jego koszulce tuż nad oczodołami. Wampir drży i upada, jest ciągle przytomny. Z ukrycia wychodzą trzy osoby w kamuflujących je strojach. Jedna z osób ma zwój liny, inna pistolet, a trzecia karabin. Zbliżają się do wampira. [Napisy końcowe] 1) - Tytuł oryginału to "Of Human Bondage". 2) - Eddie mówi o książce "Of Human Bondage" ("W niewoli uczuć"), słowo Bondage może oznaczać niewole, nazwę Bondage nosi także coś co wiąże się ze skórzanymi ubrankami, pejczami i innym podobnym sprzętem ze sklepów dla dorosłych ;) 3) - MAUGHAM William Somerset, 1874-1965, angielski prozaik i dramaturg. (Za Definicje PWN) 4) - KLIMT Gustav, 1862-1918, austriacki malarz i grafik. (Za Definicje PWN) 5) - MONET Claude, 1840-1926, malarz francuski. (Za Definicje PWN) 6) - To dzwoni Angel (Scene dzwonienia widać w City Of...) Autor tłumaczenia: RMK "Buffy The Vampire Slayer" TM and © (or copyright) Fox and its related entities. All rights reserved. This web site, its operators and any content on this site relating to "Buffy The Vampire Slayer" are not authorized by Fox. |