Opowiadanie to jest wynikiem kolektywnej pracy członków listy buffy-pl.

BuffyStory 2
by
Buffeciatko
Hefo
RMK
Technopogan
Truescaffca
Willow



Buffy siedzi w swoim pokoju i slucha cicho nastawionego radia. W tle slychac piosenke "All Apologies" Nirvany. "Jestem dojrzalsza niż wiele innych dziewczyn z naszej szkoły. Przeszlam wiele i zapewne duzo mam jeszcze do zrobienia. I nie jest ze mna jeszcze az tak zle. A na przyklad taka Cordelia: ma kase, urode, ale czesto jest nieznosnie sarkastyczna... Po prostu niemila az do bolu. A Faith? Ona jest nieodpowiedzialna i kompletnie nierozgarnieta! Kto moglby ja szczerze polubic?! Po tym, jak zabila niewinnego czlowieka, uwiodla Xandra z czysto seksualnych pobudek?! Ja, z kolei, powinnam sie jeszcze bardziej otworzyc sie na swiat, ludzi, nowe zainteresowania... Moj status quo coraz bardziej sie umacnia... - Eww, cytuje Xandra...! Ale ci moi kochani przyjaciele... Co ja bym bez nich zrobila? Dobrze jest miec oparcie w ludziach..." - jej glebokie rozwazania przerwal nagle glos mamy. - Buffy! Masz goscia! "Kto to moze byc" - pomyslala Buffy i zbiegla energicznie po schodach. { ktorej serii sie mamy trzymac? } Kiedy jej oczom zaczely ukazywac sie drzwi lekko zwolnila i otatnie schody pokonala spokojnym krokiem. A kiedyjuz byla na dole jej oczom ukazal sie Giles, ktory rozmawial o czyms dosc cicho z jej mama. Niestety nie udalo jej sie uslyszec o czym bo kiedy tylko ja zobaczyl ucichl. Aczkolwiek wnioskujac po rumiencu na policzkach jej mamy to nie bylo nic "dobrego" . Buffy sie usmiechnela : -Giles? - spytala z podniesiona brwia -eeee- Buffy - zaczal Giles i zdjal okulary i zaczal czyscic szkla -Oooooooool - pomyslala Buffy - zly znak - Co ty tutaj robisz, Giles? Czy cos sie stalo?-Buffy byla coraz bardziej zaniepokojona. - No, nie wiem, jak ci to powiedziec....- zaklopotany Giles szukal wyjscia z trudnej sytuacji. - Wejdz do srodka - powiedziala Joyce i wszyscy poszli do kuchni. Tymczasem, zza oknem jednego z pokoi panstwa Summers stala jakas blizej nieokreslona postac. Jednak nikt nie zauwazyl obecnosci tajemniczego podgladacza. Zreszta trudno jest cokolwiek zobaczyc, gdy na tworze jest juz pozna noc. - Wiec Buffy...-zaczal Giles- musimy postawic te sprawe jasno...ehm... - Giles, czy mogbys sie pospieszyc, musze jeszcze isc na patrol - Buffy, pan Giles chcial powiedziec, ze...-tu Joyce przerwala, gdyz rozleglo sie pukanie do drzwi -Wy potrenujcie przemowe, a ja otworze drzwi -stwierdzila Buff i ruszyla w strone drzwi. Niestety zamiast zajrzec najpier kto dobija sie o tej godzinie Buffy otworzyla drzwi, gdy tylko to uczynila do domu wpadl wielki fioletowy demon z jeszcze wiekszymi zebami, Buffy rzucona przez niego wyladowala na schodach, Giles i Joyce wybiegli z kuchni. Po kilkiminutowej "bitwie" demon skonczyl ze skreconym karkiem, a po chwili zmienil sie w ogromna fioletowa plane na dywanie... - to, to byl...-zaczela Joyce - demon z rodzaju ontata, platny zabojca- stwierdzil Giles nachylajac sie nad pozostaloscia demona - Swietnie, jeszcze ktos chce mnie zabic- spytala poirytowana Buffy zamykajac drzwi Nastapila niezauwazalna zmiana temperatury powierza i dal sie slyszec dzwiek "plum". - Buffy - zaczela Joyce - musimy Ci powiedziec cos z Panem..... - zawachala sie - z Rupertem... - Buffy, chcemy sie pobrac - Giles przerwal Joyce. Fait stojaca przy Willkins'ie przy kotle, ktorego uzyli wlasnie do czaru odkrztalcenia rzeczywistosci, zaczela sie smiac. - Co? - spytala Buffy. - Tak to tez dla nas zaskoczenie - przerwal na chwile Giles - ale... - Ale to spadlo na nas jak grom z jasnego nieba - dokonczyla z usmiechem Joyce. "To jest cos innego" pomyslala Buffy. "Czy oni powariowali?", zaczela przygladac sie intensywnie zielonej firance na oknie przy drzwiach. - Czy ona nie byla niebieska? - zapytala. - Co bylo niebieskie - spytala Joyce. - Firanka? - Oczywiscie mamy tylko niebieskie..... - popatrzala na firnake - zielone firanki, ktore dala nam twoja przyjaciolka Faith i jej ojczym burmistrz. "Faith? Co ona z nimi zrobila?" - To nie moze byc prawda- stwierdzila Buffy - Buffy, wiemy, ze to dla ciebie wielki szok, ale musisz przyzwyczaic sie do tego, ze ja i Joyce, to jest twoja mama jestesmy razem- zaczal tlumaczyc Giles - Musze stad wyjsc- Buffy zlapala kurtke i wyszla w pospiechu "Musze znalezc Faith...god, jak oni moga, Giles i moja mama razem, fuj, nawet nie chce o tym myslec", nagle stwierdzila, ze wcale nie jest na drodze do pokoju motelowego Faith, wogole nie jest na zadnej drodze, stoi w srodku dziwnego parku, panowala w nim calkowita nieprzenikniona ciemnosc,"przeciez tu nie ma parku, tu nie powinno byc parku...i dlaczego jest tak ciemno" pomyslala. Nagle przeszedl ja dreszcz "wampir..." uslyszala za soba warczenie, bez namyslu rzucila sie w jego kierunku, jednak wyladowala twardo na ziemi, gdy otworzyla oczy okazalo sie, ze jest tuz przed wejsciem do Bronzu, powoli podniosla sie i zaczela otrzepywac. - Jak ja sie tu znalazlam?- spytala sie jakby samej siebie i bynajmniej nie oczekiwala tego, ze uslysza jakakolwiek odpowiedz - Mala, slodka Buff...czyzbys sie zgubila?- spytal znajomy glos - Angel...-powiedziala polpytajaco odwracajac sie w jego strone - Hmm... a kogo sie spodziewalas? ale, wiesz, w sumie to dobrze, ze sie tu zjawilas, nie bede musial sie zbytnio meczyc, zeby cie zabic. - o moj boze, nie...-szepnela Buffy- tylko nie to... Angel przybral swoja vamp-face, Buffy siegnela po kolek - Nie ma- szepnela, zaczela rozpaczliwie rozgladac za czyms drewnianym, na sekunde sie zdekoncentrowala, to byl idealny moment na atak, Buffy blyskawicznie zdala sobie z tego sprawe, zlapala kawalek deski i rzucila sie na Angela... - Buffy, co ty wyrabiasz?- krzyknal Angel sciskajac jej nadgarstek i zatrzymujac "kolek" tuz nad swoja klatka piersiowa. Buffy spojrzla na niego zdezorientowana, nagle zdala sobie sprawe, ze nie jest przed Bronzem, tylko w jednej z uliczek tuz obok motelu w ktorym mieszkala Faith. [wybaczcie obszernosc fragmentu, ale dostalam weny tworczej ;) hope U like it] Bip-bip-bip-bip. Dzwiek budzika wyrwal Buffy ze snu.... Dziwnego snu..... - To byl tylko sen - odetchnela z ulga. Podniosla sie i spojrzala na zdjecie, ktore zrobiono jej, Joyce i Hank'owi jeszcze w LA....... Na zdjeciu nie bylo Hank'a! Byl za to Giles, a Joyce trzymala na rekach jakies dziecko...... Tylko Buffy sie nie zmienila.... - Nie, to nie moze byc prawda - wyszeptala i zlapala za telefon. Wykrecila numer. - Will, to ty? - spytala. - Czesc Buffy, tu Willow, jak podobala ci sie nasza wczorajsza wycieczka? - Jaka wycieczka Will. - Ta na ktorej gralismy w RPG'a w ktorym bylas, czekaj jak to sie nazywalo... - przerwala na chwile - bylas Pogromca Wampirow, a Xander i ja nie bylismy razem.... - przerwala by nabrac tchy - Tez cos! Para roku w Sunnydale High i nie ma byc razem. - Will, co ty wygadujesz? - spytala z niedowierzaniem Buffy..... Przerwala, gdyz katem oka dostrzegla jakis ruch przy oknie... Spojrzala tam... - Jak sie czujesz? - rzucil [znowu to slowo :)] stojacy w swietle slonecznym Spike..... - Faith mnie przyslala, bo jej Angel nie mogl przejsc w ciagu dnia..... - zaczal. - Jej Angel.... - z niedowierzaniem powtorzyla Buffy. -Kochanie sniadanko- Joyce wniosla tace ze sniadaniem do pokoju- Spike jak milo, ze nas odwiedziles. Po tych slowach podala Buffy tace i wymienila ze Spikiem serdeczny uscisk. Buffy przetarla oczy, nie mogla uwierzyc w to co widzi. -Joyce, kochanie jestes tam?- do pokoju wszedl Giles- Joyce, czy to nie wspaniale, ze Spike tak troszczysz sie o swoja dziewczyne. -Joyce skinela glowa. -CO?!?- wykrzyknela Buffy -Jestes jeszcze zmeczona- zaczela Joyce- jak wczoraj wrocilas ze spotkania z Willow i Xanderem mialas goraczke. -Coreczko, wybacz, ze nie zjem z toba, ale musze juz isc do pracy.-Giles zblizyl sie do lozka Buffy, pocalowal ja w czolo, nastepnie daj calusa Joyce, a Spike'owi po dzentelmensku podal reke. "ja chyba zwariowalam"-pomyslala Buffy -Na pewno chcielibyscie pobyc troche sami, ja juz sie stad wynosze- Joyce opuscila pokoj Spike zblizyl sie do lozka Buffy z promiennym usmiechem i widocznym zamiarem pocalowania jej. -Nie, nie, nie nawet nie pruboj!- Buffy zerwala sie jak oparzona- Spike co sie tu do dialba dzieje? -Faith prosila zebym poszedl po ciebie, bo nie moze sie zdecydowac na suknie slubna i chciala, zebys jako druhna jej doradzila -Suknie slubna?druhna?-Buffy opadla na lozko -tak chyba nie zapomnialas, ze w te sobote biora z Angelem slub -Moj boze, Spike czy ty nie widzisz co sie tutaj dzieje, wszystko sie zmienilo, kiedys bylo zupelnie inaczej...Angel, chce zobaczyc sie z Angelem- ostatnie slowa Buffy prawie wykrzyczala -Z Angelem, przeciez wy sie nie znosicie- stwierdzil ze dziwiona mina Spike [Technopogan, jestem pelen podziwu. Jednak obawiam sie, ze Buffeciatko moze chciec nas zabic :)] Buffy niezdazyla odpowiedziac na ostatnie stwierdzenie Spike'a, poniewaz z trzymengo w rece telefonu uslyszala dzwiek oznaczajacy drugiego rozmowce na linii. Odruchowo przelaczyla telefon i zblizyla sluchawke do ucha. - Buffy Summers? - padlo pytanie - Tu Whistler. Chce Ci pomoc. Wiem, ze swiat sie zmienil. - kontynuowal glos. - Co sie stalo? - spytala zaskoczona Buffy. - Swiat sie zmienil, a ta zmiena widzimy tylko ty i ja. - Kim jestes? - Demonem - odparl. - Buffy... kochanie - probowal zwrocic uwage Buffy Spike'i - Kochanie! - Nie nazywaj mnie tak! - rzucila mu krotko Buffy - Zadzwonie wieczorem - powiedzial Whistler. - Nie czekaj, nie.... - krzyknela Buffy. W sluchawce uslyszala "beeeeeeeeeepppppppppppppp" - ... rozlaczaj sie - dokonczyla smetnie. - Kochanie - zaczal Spike, jednak przerwal widzac twarz Buffy. - Wyjdz stad - krzyknela Buffy. Spike popatrzyl na nia, sprobowal cos powiedziec, i wyszedl. To ostatnie zaskoczylo Buffy, kiedy ostatni raz Spike zrobil to co mu kazala? Spike wychodzac z pokoju Buffy natknal sie na Joyce. - Co sie stalo? - spytala Joyce widzac nieszczesliwa mine chlopaka jej corki. - Nic, chyba niepotrzebnie wspominalem o Angel'u. - powiedzial - Nadal nie moze sie pogodzic z tym, ze Faith chce za niego wyjsc, ze chce wyjsc za wampira. Wiesz, ze zawsze byla w tych sprawach bardzo stanowcza. "Musze wyjsc"- pomyslala Buffy, odwrocila sie do szafy, ale szafy tak nie bylo, znajdowala sie w drugim koncu pokoju, przebrala sie i omijajac cicho pokoj Joyce, w ktorym swoje zale przy herbacie wylewal Spike, po czym wyszla na dwor. Byl piekny sloneczny dzien, ptaki spiewaly, wszystko wydawalo sie byc idealne, zbyt idealne. Buffy skierowala sie w boczna uliczke, po pewnym czasie znalazla sie przez "rezydencja" Angela, serce bilo jej jak oszalale, weszla do srodka odchylajac ciezka, zamszowa kotare...Stojacego niedaleko Angela dosiegnal promien swiatla, natychmiast odskoczyl w bok syczac z bolu. -Blondie! to znowu ty, chcesz mnie zabic czy co? Buffy nie wiedziala co odpowiedziec, wydala z siebie ciche pisniecie -Faith tu nie ma, mozesz juz sobie isc- Angel odwrocil sie z wyraznym zamiarem udania sie spac. Buffy nadal nie mogla wydusic z siebie slowa, ani opanowac lez -No nie...co jest? tylko mi tu nie placz- Angel podal jej chusteczke- no juz. Przeszlo ci? -Nie...- Buffy zebrala sie na odwage, podnisla wzrok i spojrzala mu prosto w oczy- Angel... -Tak? Buffy juz chciala mu powiedziec, ze przeciez wszystko jest nie tak, ze powinni byc razem, ale doszlo do niej, ze nie moze, on nic nie pamieta, jezeli cokolwiek mu powie, to dowie sie o tym Faith, a to oznaczaloby klopoty. -Wiec- zaczela- poklocilam sie za Spikiem... -A to wszystko tlumaczy. -Wybacz musze juz isc, przekaz Faith, ze jej szukalam, bo mialam jej przeciez pomoc wybrac sukienke, musi wygladac slicznie na waszym slubie "Sprobuje pojsc do Willow, moze ona jako czarownica mi pomoze, jezeli oczywiscie w tej rzeczywistosci jest czarownica" Ruszyla w strone domu Rosenbergow. Wygladal calkiem normalnie, ale zdazyla sie juz przekonac, ze to o niczym nie swiadczy. Podiosla reke ,zeby zastukac w drzwi kiedy one sie nagle otworzyly i ze srodka z wielkim piskiem radosci wybiegl maly chlopiec i schowal sie za nia. Juz miala spytac co sie dzieje , kiedy oberwala w twarz z wodnego pistoletu i jej oczom ukazala sie rozesmiana mama Willow. Jej usmiech zniknal jednak jak tylko popatrzyla w oczy Buffy. - w czym moge ci pomoc Buffy?- spytala calkiem powaznie - czy jest Willow? - - Willow jest bardzo zajeta. - ale to wazne - nie dawala za wygrana Buffy Mama Willow [ , ktorej imienia nie pamietam] pokierowala swoj wzrok na stojace za Buffy dziecko _-Mark - zaczela znowu slodko sie usmiechajac- kiedy tylko uslyszal swoje imie, Mark wyskoczyl zza plecow Buffy i popatrzyl z usmiechem na mame. - idz poszukaj, taty. Jestem pewna, ze nie spodziewa sie wodnego ataku. Mark nawet nie czekal na koniec zdania i z piskiem radosci ruszyl w strone ogrodka. Kiedy wzrok mamy Willow pokierowal sie na Buffy, jej oczy znowu byly lodowate. Pogromce przeszly ciarki. - Myslalam, ze zrozumialysmy sie ostatnim razem, kiedy powiedzialam, ze Willow nie potrzebuje takich przyjaciol jak ty - zaczela bez ogrodek mama Willow. Buffy odetchnela z ulga. "Wreszcie cos co jest takie same jak w moim swiecie, Sheila nie lubi mnie tak samo, jak tam" pomyslala i mimowolnie sie usmiechnela. W tym momencie jednak Sheila rozesmiala sie. - Buffy, i jak sadzisz, wyszlo mi to udawane zagniewanie? - spytala z nadzieja w glosie - Wiesz, ze chce wystapic w przedstawieniu ktore wystawia amatorski teatr - kontynuowala - i co sadzisz, nadam sie do roli "Zasadniczej Matki"? Buffy stracila wszelka nadzieje, i z rezygnacja powiedziala: - Pewnie, Pani Rosenberg. - Sheila, Buffy, juz dawno rozmawialysmy o tym i ustalilysmy, ze powinnas mowic do mnie po imieniu, tak jak Willow. - powiedziala z udawanym oburzeniem Sheila. - Przepraszam.... Sheila - z trudem wymowila Buffy, przypomniala sobie o celu swojej wizyty - Willow... - zaczela. - Jest u siebie - powiedziala Sheila i pobiegla w kierunku w ktorym uciekl Mark. Buffy weszla do domu Willow i zaczela isc w kierunku jej pokoju, gdy byla pod drzwiami uslyszala zduszony chichot Willow i slowa: - Xander, daj spokoj... Buffy zapukala, a po chwili uslyszala: - Prosze. Weszla do pokoju, a Xander, ktory trzymal Willow w mocnym uscisku kiwna Buffy na powitanie i powiedzial - Czesc Buff, wlasnie uratowalas Willow - i z niechecia wyswobodzil z uscisku nadal chichotajaca Willow.... [Apel :) pozwolcie im byc w tym swiecie szczesliwa para :)] [apel przyjety, z mojej strony zaakceptowany :-)] -Willow...- zaczela Buffy niepewnie rozgladajac sie po pokoju, gdy jednak dostrzegla, ze na polce leza stare ksiazki o magii, odetchnela z ulga i kontynuowala - Willow, potrzebuje twojej pomocy, potrzebuje zebys odprawila zaklecie - Zaklecie - oczy Willow zablysnely - pewnie milosne, dla Spikea i ciebie? - Nie, to cos o wiele powazniejszego... [okey tu zmienimy scenerie, wrocmy do "rezydencji" Angela] Angel nie mogl zasnac, przewracal sie z boku na bok, w koncu wstal z lozka "Dlaczego ona ciagle chodzi mi po glowie, Buffy...Buffy...przeciez mnie nie znosila, ja jej tez, dlaczego rano sie przy mnie rozplakala? No tak przez Spike'a, zaraz, dlaczego denerwuje mnie to, ze ona jest z nim? to dziwne, mam wrazenie, ze...nie to niemozliwe, przeciez nigdy z nia nie rozmawialem, skad wiec to uczucie, ze ja znam..." jego przemyslenia przerwala meska postac, do pokoju wszedl Whistler - Witaj Angel - powiedzial - Whistler, zaraz co ty tu robisz? - Stalo sie cos bardzo, bardzo zlego, musisz pojsc ze mna - Dokad, jest srodek dnia, przeciez nie moge wyjsc Whistler zrobil tajemnicza mine i powiedzial - Musisz sie udac do swojej przeslosci, patrzac w przeszlosc odnajdziesz terazniejszosc... W tym momencie Angel zerwal sie z lozka -Buffy... - wyszeptal [Nie lubie Angel'a wiec wracamy do moich ulubiencow :)] - Wiem, czego chce Buffy - usmiechnal sie Xander - znow chce zebys zmienila Angel'a w ropuche. - Xander... - probowala go uspokoic Willow - ona juz dawno z tego zrezygnowala, ostatnio chciala tylko zeby wypadly mu wszystkie wlosy - po tych slowach oboje wybuchneli smiechem. - Willow - przypomniala o sobie Buffy - to wazne - gdy twarz Willow spowazniala, Buffy ciagnela dalej - Po pierwsze opowiedz mi wszystko co o mnie wiesz. - Co? - z niedowierzaniem spytala Willow. - Tak, cos sie zmienilo, a nie wiem co, wiesz, ze jestem twoja przyjaciolka i choc prosze cie o dziwne rzeczy, zawsze sa mi one potrzebne. - Dobrze.. - po chwili zaczela Willow - nazywasz sie Buffy Anne Giles, urodzilas sie w 1981 roku w Londynie [:)], twoi rodzice to Joyce i Rupert Giles, Giles jest takze twoim obserwatorem. - przerwala na chwile. - jestes Pogromca Wampirow - wtracil Xander - masz 14 letnia siostre, ktora jest w szkole w Szwajcarii - kontynuowala Willow. - a i nie mowisz z brytyjskim akcentem - ze smiechem dodal Xander. - no i oczywiscie jestes od prawie dwuch lat zareczona ze Spike'iem - dokonczyla Willow i wymierzyla Xander'owi kuksanca. - Nie - prawie krzykenal Buffy - Willow to nie tak, to calkiem inaczej.... - Co calkiem inaczej? - zapytala Willow, nadal jednak przepychala sie w Xanderem - Willow, prosze... - glos Buffy zalamal sie - Buffy? - Willow odepchnela delikatnie Xadnera - rzeczywiscie sie cos stalo, nigdy nie bylas w takim stanie. - Tak...Willow, to zabrzmi...dziwnie, ale rzeczywistosc sie zmienila. - Co? - Xander parsknal lekkim smiechem - Xander! - Will rzucila mu "powazne" spojrzenie, Xander natychmiast spowaznial - Buffy, jak to zmienila? co sie zmienilo? - Wszystko... nie wiem od czego zaczac. Nie nazywam sie Giles, tylko Summers, nie urodzilam sie w Londynie, tylko w LA - Willow i Xadner patrzyli na nia z coraz wiekszym zdziwieniem - Nie bylam, nie jestem ze Spikiem! - Zerwaliscie? - zapytala Will - Nie, nigdy nie bylismy razem, on jest wampirem...- Buffy zobaczyla jeszcze wieksze zdziwienie na ich twarzach - to znaczy w mojej rzeczywistosci byl wampirem. I ...Angel, my...my...- glos Buffy znowu sie urwal. Willow spojrzala jej prosto w oczy i wyszeptala - Chyba nie chcesz powiedziec, ze wy byliscie razem? - Bylismy - odparla Buffy - Dobra, ale w takim razie co sie stalo? - spytal Xander - To Faith - Co Faith? - spytala Will - To ona to spowodowala, razem z burmistrzem - Buffy, chyba zartujesz? powiedz, ze zartujesz, nie wierze, przeciez Faith, nie ona nie moglaby czegos takiego zrobic - zaczal Xander - Xander. - Willow uciszyla go i zblizyla sie do Buffy - ja ci wierze, Faith nigdy mi sie nie podobala. Poza tym mam sny, sny w ktorych wszystko jest inne i... i widzialam w nich ciebie z Angelem, sadzila, ze to smieszne, ale teraz juz rozumiem. Buffy, jak moge ci pomoc? - Wiesz, ze cos jest nie tak - stwierdzil Whistler. - Buffy.... - przerwal Angel - Buffy i ja.... - Tak, Angel, pamietasz to.. - Ona...... - znow przerwal - Ja..... Ja ja kocham.... - przerwal ponownie - ale jak to jest mozliwe? - Faith, to ona. - Moja Faith? - Angel, nie twoja, twoja jest Buffy. Na twarzy Angel'a zaczely uwidaczniac sie targajace nim uczucia, jedna czesc jego duszy kochala Buffy, a druga jej nienawidzila...... Kochal tez Faith, ale jej tez nienawidzil........ Whistler obserwowal go ze spokojem..... Twarz Angel'a uspokoila sie. Wiedzial juz co musi zrobic. Jednym szybkim ruchem podniosl sie. Whistler usmiechnal sie i pomyslal "Udalo sie". Angel zdecydowanym krokiem zaczal isc w kierunku drzwi, otworzyl je jednym ruchem i wyszedl..... Wyszedl w slonce...... [Tu mily bylby jakis widowiskowy opis spopielenia Angel'a, ale nie dam go, bo wiem, ze za to zostalbym ukamienowany :)] [ukamieniowany to moze nie, ale na pewno zostalbys, jakby to ujac...powaznie uszkodzony ;)] - Angel! - krzyknal Whistler i pociagnal go spowrotem - czys ty oszalal? - Wrecz przeciwnie - Angel ruszyl pewnym krokiem i stanal w pelnym sloncu mruzac oczy - "kochana" Faith, to prezent od niej i burmistrza - pokazal Whistlerowi pierscien - To przeciez, przeciez...pierscien Amary, pozwala wampirom chodzic po swietle dziennym - Whister byl zszokowany - Faith strasznie chciala wziac slub w swietle dziennym, a burmistrz spelnia jej wszystkie zachcianki - No ladnie, teraz to mi sie oberwie - Whistler byl zalamany cala sytuacja - malo, ze straciles dusze i chciales zniszczyc swiat, to jeszcze dostales teraz pierscien, nie powinienes go teraz dostac...mam przechlapane Angel popatrzyl sie na niego dziwnym wrokiem, postanowil jednak nie zadawac zadnych pytan, po chwili powiedzial - Musimy znalezc Buffy. - Tak, koniecznie...- Whistler podazay za Angelem, ale nadal powtarzal pod nosem - wywala mnie, nie gorzej zabija za to, mam przechlapne... [sorx, tu tez moga byc glupie wtrety fizyczne, ale jakos nie mam pomyslow :)] W tym czasie klejnot Amary gromadzil energie sloneczna, ktora padala na Angel'a.... - Nie wiesz gdzie jest? - spytal Angel. - Kto? - przerwal - A Buffy.... - Tak, ona. - Nie wiem. - odparl z rozbrajajaca szczeroscia. - No to wracamy - Angel zaczal isc w kierunku domu. - Jak? Gdzie? Po co? - pytal Whistler, ktory nadal wyobrazal sobie niewyobrazalne tortury ktorym poddaza go jego szefowie. - Szybko. Do domu. Zeby zadzwonic do Spike'a - odparl spokojnie Angel. A klejnot Amary nadal gromadzil energie splywajaca na Angel'a. - Spike'i? Tu Angel - przerwal na chwile - tak ten Angel. - Czego? - spytal uprzjmie Spike'i. - Gdzie Buffy? - Co ci do tego? Ale powinienes wiedziec, ze twoja przyszla chciala by Buffy pomogla jej w sprawie slubu. - Dzieki. - rzucil Angel i rozlaczyl sie. Wykrecil znow numer. - Faith, kochanie. - po tych slowach Whistler spojrzal zdziwionym wzorkiem na Angel'a - Jest tam u ciebie Buffy? - Nie? Nie, nie moge teraz rozmawiac - przerwal na chwile - to tajemnica. - znow przerwal - ja ciebie tez. - rozlaczyl sie. - Nigdzie jej nie ma. Zostala tylko Willow. W tym momencie energia zgromadzona przez pierscien przekroczyla pewien prog. Pierscien wyemitowal sygnal. Nikt tego nie zauwazyl..... Nikt za wyjatkiem malego, blizniaczego pierscienia, jak ten na rece Angel'a. - A wiec znalazles juz pierscien? - zadala mu na odleglosc pytanie Jenny [tak ta Jenny :)] [cos to dretwe, ale trudno ;)] [nie badz taki samokrytyczny] - No to udajmy sie do Willow - Whistler skierowal sie w strone swojego samochodu, Angel podazyl za nim. Po chwili jazdy znalezli sie przed domem Willow, Angel zapukal do drzwi, nikt jednak nie odpowiadal - Chyba ich nie ma - rzucil Whistler i dowrocil sie spowrotem w strone samochodu - Sa w srodku - stwiedzil Angel, Whistler rzucil mu pytajace spojrzenie, jednak po chwili sam dostrzegl jego absurdalnosc "No tak, to przeciez wampir" pomyslal. Angel chwycil za klamke, otworzyl drzwi i...zatrzymal sie. - Nie zostalem zaproszony - powiedzial - No nie, z toba sa same problemy - Whistler wydawal sie nie zauwazac, iz swoja mysl wypowiedzial glosno. Wtedy w progu pojawil sie maly Mark. - dzieki bogu - zaczal Whistler - hey, maly, mozesz nas wpuscic? Mark popatrzyl sie z zaciekawieniem na gosci po czym wykrzyknal - W I L L O W ! - i zaczal plakac Willow, Xander i Buffy, ktorzy wlasnie intensywnie przeszukiwali ksiegi w poszukiwaniu zaklecia, ktore moglo spowodowac zmiany rzeczywistosci, natychmiast rzucili wszystko i pobiegli na dol. - Mark! Mark, co sie stalo? - Willow podbiegla do niego i przytulila, wtedy dopiero zauwazyla stojacych w drzwiach Angela i jakiegos nieznanego jej mezczyzne w smiesznym kapeluszu i hawajskiej koszuli. - Nie jestes tu mile widzany - Willow obrzucila Angela lodowatym wzrokiem - Angel... - powiedziala prawie szeptem Buffy, ktora wlasnie zeszla ze schodow - Buffy... - odpowiedzial Angel. Nastala chwila ciszy, ktora przerwal Whistler. - To ja, Whistler, pamietasz, dzwonilem do ciebie. Wiem o tym co sie stalo, ze wszystko sie zmienilo. - Tak, pamietam. - Buffy, ja... - zaczal Angel, lecz gdy ich spojrzenia spotkaly sie zamilkl. Willow spojrzala na Buffy, w jej oczach bylo widzoczne pytanie "Czy mam ich zaprosic?". Buffy spojrzala na Whistlera, potem na Angela, na koncu na Willow i skinela glowa - Mark, idz do swojego pokoju i nie wychodz z niego - Mark grzecznie podazyl do gory schodami, Willow jeszcze chwile sie wahala po czym zwrocila sie w strone drzwi- Wejdzcie - powiedziala. Nastala krotka chwila ciszy. Angel wzial gleboki oddech, niektorych nawykow ciezko sie pozbyc, i niepewnym krokiem ruszyl do przodu. Wisthler lekko sie usmiechnal i zrobil to samo. Wszyscy obecni patrzyli sie na siebie z niedowierzaniem. Buffy byla bliska lez. Popatrzyla w oczy Angela i przez chwilke zobaczyla w nich ta dawna milosc, ktora dzielili w jej swiecie. Jednak rownie szybko jak sie pojawilz zniknela i w jego oczach widac juz tylko bylo chaos. -moze usiadziemy - zaczela cichutko Willow i ruszyla w strone glownego pokoju prawie ciagnac za soba Buffy. Xander wzial gleboki oddech. Ciezko mu bylo znowu widziec swojego drogiego przyjaciela Angela. W gruncie rzeczy prawie ze soba nie rozmawiali o tym calym ambarasie z Faith. Nie to nie jest tak do konca prawda od czasu do czasu przywitali sie ze soba kiwnieciem glowy. Albo ratowali sie przed wampirami, ale to juz nie bylo to samo. W ogole nie spedzali ze soba wolnego czasu. Ciezko oddetchnal, opuscil glowe i lekko nia poruszyl, zeby sie otrzasnac z tej nostalgii i razem z innymi podazyla za Willow i Buffy. Usiedli i znowu zapanowala cisza. Tym razem przerwana przez Buffy: - a wiec co dokladnie wiecie ? - patrzyla na Whistlera. Nie chciala sie rozklejac a wlasnie to by sie stalo gdyby popatrzyla w strone Angela. W tym czasie Jenny zmierzala wytrwale w kierunku Sunnydale. Napotkala pewne problemy w na lotnisku w LA, ale 500$ szybko zakonczylo serie pytan od urzednika imigracji. Nie zwrocil nawet uwagi na ciekawe wyposazenie jej torebki.... - Wiem, ze swiat ulegl zmianie - odpowiedzial na pytanie Buffy Whistler - wiemy to tylko ja i ty - podkreslil slowo "tylko". - A Faith? - spytala Buffy - Przeciez to jej robota. - Tak, jej, ale ona nic nie wie. Tu jest twoja przyjaciolka..... - Jenny Calendar? Jestem Smith - wypowiadajac nazwisko usmiechnal sie znaczaco. - Tak. Gdzie transport? - spytala. - Prosze za mna - wsiedli do limuzyny. Kierowca wlaczyl sie do ruchu i choc wydawalo sie to niemozliwe jechal przez miasto z predkoscia 100 km/h. Szybko dojechali do olbrzymiego biurowca. - Transport czeka na dachu - rzucil w jej kierunku Smith. - OK, prowadz - lakonicznie odparla Jenny, wiedziala co sie stanie gdy swiat powroci do normy..... jednak musiala to zrobic. - Faith moja przyjaciolka? - spytala z niedowierzaniem Buffy. - Tak, Wilkins jest jej ojczymem. - zastanowil sie - Aha, i tu jest dobry. - Dobry? - Tak, dobry. - Czym rozni sie ten swiat od mojego - spytala wytracona z rownowagi ostatnim zdaniem Buffy. - Wszystkim. Jest lepszy z punktu widzenia zwyklych ludzi. Ostatni konflikt zbrojny jaki tu pamietaja to zatarg miedzy Turcja i Grecja o wypas kuz na Cyprze. To byl powazny konflikt. Grecy wzieli w niewole ponad 20 tureckich kuz. To bylo w latach '80. - A konflikt w zatoce? A Jugoslawia? - pytala z niedowierzaniem Buffy. - Tu tego nie bylo.... Izrael zyje w zgodzie z wszystkimi krajami arabskimi, a ich premier Peres i prezydent Arafat sa na najlepszej drodze na wprowadzeniu Izreala do Uni Europejskiej. - dokonczyl Whistler. - Ten swiat jest rzeczywiscie lepszy - z przerazeniem stwierdzila Buffy - nie moge go zniszczyc - dokonczyla prawie z placzem i popatzala na Angel'a. - Tak, jest cudowny - potwierdzil Whistler - jednak musisz cofnac zmiane. - Jak? Czemu? - spytala Buffy. - Szybko. Bo inaczej ten swiat zginie - odpowiedzial jej Whistler. - Nie ma tu naturalnej rownowagi miedzy dobrem a zlem.- mowil dalej Whistler - nie wiem jak wyglada twoj swiat, ale to ON jest realny. Tutaj Powers That Be, nie istnieja. Nikt nie czuwa nad ludzmi bo ludzie nie potrzebuja takiej ochrony. Z tego co wiem, mamy mniej niz miesiac zanim sami sie zniszczymy. Buffy, wziela gleboki oddech i popatrzyla w strone Angela - bede potrzebowala twojej pomocy- po pierwszych slowach on rowniez popatrzyl w jej strone. Przez chwilke wszystko wydalo mu sie takie idealne. Jakby ona byla czescia jego duszy. Czescia, ktorej zawsze mu brakowalo do prawdziwego szczescia. - Nie powinnismy mieszac w to innych - zaczal Whistler, rujnujac moment miedzy Angelem i Buffy. - Jak to mieszac?- spytala z niedowierzaniem WIllow- przeciez, to tez nasz swiat. To nasze zycie i rodziny. Chyba nie myslisz, ze staniemy z boku i bedziemy sie na wszystko patrzyli z zalozonymi rekoma. Buffy usmiechnela sie i przytulila swoja przyjaciolke. - Czy wszyscy tak myslicie? - spytal z ciezkim glosem Whistler. - Oczywiscie! - prawie wykrzyknela Will - Ja popieram Willow - Xander usmiechnal sie do niej, ona odpowiedziala tym samym. Tylko Angel ciagle wpatrywal sie w podloge, w glowie klatalo mu sie tysiace mysli i tysiace pytan "Czy to wszystko moze byc prawda? Czy ja moge kochac Buffy? a co z Faith? przeciez ja kocham...no wlasnie ktora z nich? co sie ze mna dzieje?..." Jego przemyslenia przerwal Whistler - Angel? Angel? - Angel ocknal sie i spojrzal na zgromdzonych - i co ty na to? zgadzasz sie, zeby oni sie w to wmieszali? - Tak...- Angel nadal sprawial wrazenie nieobecnego. Buffy zaniepokojona tym nieswiadomie szukala jego wzroku, ktory bladzil do pokoju, w koncu ich oczy spotkaly sie i zatrzymaly na dluzsza chwile. Przez pokoj przeszla dziwna fala... - Whistler? - spytala Buffy - Tak, zauwazylem, co to bylo? - Nie mam pojecia. - Buffy rozgladnel sie po pokoju - zabawki, zabawki zniknely! - Buffy? - zaniepokojona Willow przysunela sie do Buffy - jakie zabawki? - Zabawki Marka - Jakiego Marka? - tym razem zapytal Xander - Twojego brata Willow! - wykrzyknel Buffy - Buffy, ja nie mam brata...ja chcialabym miec brata, w sumie to zawsze chcialam miec brata, ale nie mam brata. - Willow zakrecila sie w wlasych slowach i ucichla - Ale on byl tu jeszcze przed chwila, kazalas mu isc do swojego pokoju. - Buffy zaczela wpadac w panike, podnisla sie z kanapy i zaczela narwowo przeszukiwac pokoj - Buffy w jakis sposob zmienilas rzeczywistosc - Whistler zlapal ja za ramiona i lekko potrzasnal - co robilas? -Nic, nic nie zro... - nie skonczyla i spojrzala na Angela, wszystko zaczelo sie wyjasniac - o moj boze...- wyszeptala Whistler patrzyl raz na Buffy raz na Angela. -Do zmiany rzeczywistosci potrzebna jest sila. Nie wiem, jak wy to zrobiliscie, ale przywrociliscie kawalek realnego swiata. Moze to zabrzmi sentymentalnie, ale wydaje mi sie, ze dokonaliscie tej zmiany sila waszej milosci.- Demon popatrzyl na obecnych lekko zmieszany, bo chcial byc postrzegany jako twardziel, a te slowa mogly zepsuc jego image.- Oczywiscie to moglo byc cos innego, jakies zakrzywienie czasoprzestrzeni, albo... -Po prostu my- dokonczyla Buffy, ktora po chwili niedowierzania zaczela wracac do siebie. -Moze oprocz zaklecia potrzebna jest tez chec, by znalezc sie, to jest wrocic, do tamtego swiata. Buffy z Angelem w tej samej chwili pomysleli o tamtej rzeczywistosci, o waznej rzeczy z nia zwiazanej.- Willow popatrzyla na zebranych z rumiencami- Moze jakby kazdy z nas przypomnial sobie cos istotnego tamtej rzeczywistosci i naprawde pragnal do tego wrocic,to by sie udalo- Will zdala sobie sprawe, ze sni na jawie i zwiesila glowe. -To... byloby mozliwe, o ile kazdy na swiecie, chcial wrocic do tamtego swiata. Pewnie, wszyscy wybiora wojny, glod i choroby jesli moga wybrac pokoj i szczescie.- Angel popatrzyl na Willow z politowaniem. -Naprawde sadzisz, ze ktos na to pojdzie?! [Wracam do Jenny, bo nie wiem, co oni moga robic dalej:)] Na dachu czekal juz na nich smiglowiec. Jenny sprawnie wsiada i podala wspolrzedne miejsca, ktore wybrala na lotnisko. Smith, ktory jej towarzyszyl popatrzyl na nia zdziwiony. Mial rozkaz sluchac jej we wszystkim, nie zadawac pytan i udawac niewidzialnego, ale slyszac, ze maja ladowac na samym srodku boiska baseballowego i to w dniu meczu lekko sie przestraszyl. Kiedy jednak spojrzal na pasazerke doszedl do wniosku, ze ona chyba wie, co robi. Jenny siedziala wyprostowana, z pewna mina, w duszy jeszcze raz sledzac caly plan. Jesli nikt i nic nie zawiedzie dawna rzeczywistosc powroci jeszcze dzis w nocy. Nagle przez twarz Cyganki przeszedl grymas. Jedynym slabym punktem jej operacji moglo byc spotkanie z Giles'em. Obawiala sie, ze wtedy jej nerwy moga nie wytrzymac i wszystko pojdzize na marne. Jenny skupila sie. Powoli przed jej oczami zamiast wyposarzenia helikoptera zaczely pojawiac sie obrazy z przeszlosci. Wiedziala, ze jesli jej sie uda nigdy nie bedzie z Giles'em, ale nie mogla pozwolic, by taka drobnostka miala wplyw na losy wielu ludzi. Z rozmyslan nagle wyrwal ja glos. Zorientowala sie, ze sa juz nad boiskiem. - Chce wrocic do dawnego Sunnydale, do... - Buffy czuje sie zaniepokojona cala sytuacja - Tu jest fajnie, milo, ale... - Czasem trzeba cos stracic, aby moc zyskac cos nowego. Niejednokrotnie to wlasnie d r a m a t y c z n e d e c y z j e ratowaly miliony istnien - Angel uspokaja Buffy. - Hmm, wiem cos o tym - Buffy popatrzyla na Angel'a, usmiechajac sie przy tym znaczaco. - Skupcie sie na dobrych przezyciach, kiedy czuliscie sie bezpiecznie...- wtracil Whistler. - I to wystarczy?! Nasz swiat jest troche bardziej skomplikowany - skwitowala z ironia Buffy. - Myslcie sercem. Zaufacie tez wielkiej mocy, ktora jest w Was. Po prostu uwierzcie... Kolejne "instrukcje" Whistlera wydawaly sie niepotrzebne, gdyz Buffy i Angel juz od dluzszej chwili weszli w gleboki trans. Nagle pojawia sie mgla, nic nie widac. Slychac czyjs glos: "Jestescie bardzo odwazni. Wielu smialkow przed Wami probowalo dokonac niemozliwego. Dzisiaj to juz przeszlosc. Krocznie z poniesniona glowa ku lepszemu jutro". - Kim jestes? - zapytal zaniepokojony Angel. - "Jestem Inteligentna Moca, ktora tkwila w glebi Was" - To trzeba myslec sercem, czy glowa? - wtracil Xander - Nie dosc, ze nic z tego nie kapuje, to jeszcze... - Xander, nie teraz! To chyba jest.... - Willow probowowala ogarnac cala ta niezwykla sytuacje. - "Jestem Inteligentna Moca, ktora tkwila w glebi Was. Chce, abyscie..." - Wyszli z cienia na swiatlo dzienne? - Angel zapytal z niedowierzaniem. - "Chce, abyscie wybaczyli sobie i innym to wszystko, co wedlug Waszych przekonan moglo potoczyc sie inaczej, lepiej". - Teraz mamy robic "r a c h u n e k s u m i e n i a"? - zdenerowowala sie Buffy, a atmosfera stala sie bardziej napieta -Czy nie wystarczy nasza milosc? - "Nie mozna kochac i jednoczesnie nienawidzic. Buffy, chyba jestes tego swiadoma!" - Tak, ale... - "Chcesz wrocic do Twojego swiata?" - Bardziej niz kiedykolwiek - "A wiec na co czekasz? Nie macie wyjscia. Katharsis to jedyna droga powrotu". - Katha- co? - spytal zdziwiony Xander. - Katharsis to po grecku oczyszczenie; Arystoteles uzyl tego pojecia w odniesieniu do tragedii, w ktorej to widz wyzwala sie z uczucia strachu i litosci poprzez ich przezycie - wyjasnila Willow. - Jasne, wszystko rozumiem! Jakis umarlak Arystoteles kaze nam przezywac jakas marna sztuke! Jeszcze tego brakowalo!!! Lepiej byc nie moze! - na twarzy Xander'a malowalo sie wielkie poirytowanie. - "To jest cos wiecej niz tylko intensywne przezycia. To magia tego utraconego swiata. Concordia res parvae crescunt, discordia vel maximae dilabuntur". - Hmm?! O co chodzi? - spytala zagubiona Buffy. - To znaczy z laciny: "Zgoda male rzeczy wzrastaja, niezgoda nawet najwieksze sie rozpadaja" - Angel rozszyfrowal zagadkowa senetencje. - "Respue quod non es" - glos zdawal sie byc naprawde przychylnie nastawiony ;) - Czyli: "Odrzuc to, czym nie jestes" - zaintrygowana Willow takze zablysnela znajomoscia jezyka lacinskiego. Nagle rozlegl sie dzwonek do drzwi. Buffy bez zastanowienia je otworzyla. - Faith?! Skad ty wiedzilas, ze my tu...?? - Buffy krzyknela ze strachem w oczach. - Koteczku! Co ci? Jest impreza, a wy mnie nie zaprosiliscie?! Uuu, sztywna atmosfera... Zaraz sie zabawimy... - Faith bez pytania wtargnela do srodka, zwracajac przy tym szczegolna uwage na Angel'a. - Nie nazywaj mnie tak! A tak w ogole, to nie zostalas zaproszona!!! - powiedziala stanowczo Buffy. - Czyzby?! - Faith starala sie sprowokowac innych. - Faith! Kochanie...! Zrozum...! - zmieszany Angel zaczal sie usprawiedliwiac. - Powiedziales: "Kochanie"?! Za duzo tych czulych slowek! Mam tego dosyc! - Buffy byla oszolomiona niespodziweanym zwrotem akcji. - Och, czyzby martwilo ciebie, droga Buffy, ze w tym swiecie Angel nie jest twoj?! - Faith chciala, aby Buffy poczula sie zle. - Dobrze, ze tylko w tym swiecie - odparla Buffy. - Jestes demonem ciemnosci - rzucila do Angel'a Faith. - Jestem demonem ciemnosci - powtorzyl zahipnotyzowany Angel. - Masz wladze nad swiatem - kontynuowala. - Mam wladze nad swiatem - Angel dal sie omamic jej slowom. - Jestes zly! - Jestem zly. - No, coz... Plan A zdecydowanie zawiodl, czas na plan B - stwierdzil zszokowany Xander. Gdy Angel ponownie powtorzyl slowa "Jestem zly" gwaltownie sie skulil. Padl na ziemie, a z jego ust zaczal dobywac sie przerazliwy krzyk bolu. - Blad malutka - powiedzial w kierunku Faith Whistler - cyganie gdy rzucali nan klatwe nie byli tacy glupi. Ten czar ma pewne zabazpieczenia, jezeli Angel zaczyna sie upajac swoja przeszloscia gdy byl Angelus'em jego dusza zaczyna cierpiec. Jedynie prawdziwe szczescie moze pozwolic duszy na odejscie. - Popatrzal na nia, po czym podjal swoj wywod - Przesadzilas, dzieki temu wiemy kim jestes. - Szefie helikopter juz sie pojawil. - OK, ulatwic ladowanie i meldowac o postepach akcji. - Tak jest, sir. Gdy smiglowiec wyladowal na boisku do drzwiczek podbiegl umundurowany mezczyzna, otworzyl jej drzwi. - Panno Calendar, prosze ze mna - podal jej reke. - Samochod juz czeka - wkazal w kierunku rozjezdzajacego wlasnie brame samochodu. - Musimy sie spieszyc - rzucila. - Wiemy, kazano mi pani przekazac, ze sytuacja jest coraz bardziej napieta. Stale zaczynaja sie juz zmieniac. - O ile? - W przypadku pi jest to liczba na miliardowym miejscu. - Rzeczywiscie musimy sie spieszyc. - Widzisz Faith, twoje ostatnie zdanie pokazalo nam kim jestes - w tym momencie zabipal ;) jego radiotelefon. - Whistler, slucham? Przerwal i wsluchal sie w glos ze sluchawki. - OK, to Faith. Znow z sluchawki dolatywaly urywane dzwieki. - Tak. - schowal radiotelefon. - Dobra wszyscy pakujemy sie do samochodu, musimy uratowac ten swiat. Angel nadal zwijal sie w bolach, Buffy wykozystala ten moment i rozbila wazon mamy Willow na Faith. Faith stracila rownowage i osunela sie nieprzytomna na ziemie. Szbyko, idziemy! - rzucil Whistler Buffy pobiegla za nim, Willow i Xander rowiez, tylko Angel sie zawachal. W tej chwili przypomnialo mu sie jak kochal sie z Buffy. W jednej chwili bylo widac dawnego Angela. Nie wachajac sie dluzej podazyl do samochodu. Gdzie jedziemy - spytala Buffy Do Jenny Calendar - odpowiedzial Whistler W tym momencie Angel zaczal sie wyraznie niepokoic. W trakcie drogi rozmawiali dlugo na temat tego co sie stalo, nagle dojechali do dziwnego miejsca. Bylo ciemno, chodz byl dzien, wokol panowala cisza. Wysiedli z samochodu. Co sie dzieje? Zapytal Xander wraz z Willow Nic nie mowcie i chodzcie za mna - szepnal Whistler Nagle zaczla sie ujawniac postac Jenny Calendar. Skinela palcem zeby szli za nia, weszli do jakiegos ciemnego pomieszczenia pelnego swiec. Jesli chcecie prawdziwego swiata jest tylko jeden sposob, magia rozwiaze nasze problemy. Jest to jednak bardzo niebezpieczne, potrzebuje Twojej pomocy Willow, zgodzisz sie na to pomimo wielkiego zagrozenia ? spytala Jenny A co jest zagrozeniem! Krzykenla Buffy. Nie pozwole narazac moich przyjaciol ! - znow sie uniosla. To jedyny sposob Buffy, jesli chcecie wrocic do realnego swiata musicie odprawic Czar Zamknietego Kregu. Potrzeba mi Willow, Xander i wy wszyscy. Poswiecicie sie albo zgina wszyscy, ryzyko jest wielkie mozecie zginac, ale ocalicie ten swiat. Zapanowala cisza. Zgadzam sie - odparla Willow Ja tez - dodal Xander Ale ja wam nie pozwole... ja jestem pogromca nie mieszajcie sie Buffy to juz sie stalo, podjelam z Xanderem decyzje, chce ocalic moja rodzine, Xander swoja nie badz egoistka nie chodzi tylko o Ciebie ! - Willow mowila prawie przez lzy Angel wzial Buffy za reke My tez sie zgadzamy - odparl przytulajac samowolnie Buffy. Zaczynamy odparla Jenny Wyjela zdjecia Faith i Burmistrza. Ustawila na srodku okregu, zapalila swieczki i wraz z Willow wykrzyknela stojac na obu biegunach okregu " Nie chcemy tej rzeczywistosci, laczymy nasze sily w calosc, sprzeciwiamy sie zlu, niech sie stanie! " W tej chwili rozblyslo swiatlo nad nimi. Szybko ustawcie sie po bokach - krzyknela Jenny Buffy i Angel staneli po stronie wschodniej a Xander po zachodniej, wymowili wszyscy razem formulke i swiatlo oslepilo wszystkich. Byla pokazana znikajaca Faith i wszyscy. Willow ocknela sie nagle i spojzala wokol siebie. O moj Boze! O moj Boze! To nie mozliwe! - krzyknela radosnie widzac ze wszystko wrocilo do normy w jej pokoju, zeszla na dol a potem na dwor. Zobaczyla w cieniu lezaca Buffy i Angela razem przytulonych acz nie przytomnych, zalanych krwia. Obok ocknal sie Xander i panna Calendar. Pomozcie im! Oni moga juz nie zyc. Ja zrobilam juz wszystko co w mojej mocy, nie moge tu zostac - wypowiedziala Jenny i uciekla Willow zdezorientowana sprawdzila puls Buffy, nic nie wyczula, a Angel nie oddychal. Xader pomoz mi! - krzyknela Willow, widac bylo na jej twarzy wraz obawy o swoja najelpsza przyjaciolke i Angela - trzeba ich przeniesc do domu, polozymy ich na kanapie w salonie i wezwiemy pogotwie. Tak polozymy na kanapie i wezwiemy pogotwie - powtorzyl Xander lekko zdezorientowany cala ta sytuacja W tym czasie widac biuro Willkinsa Cholera! Cholera ! - dobiegaly krzyki zza drzwi, ktore nagle sie otworzyly i pojawil sie Willkins wraz z Faith Uspokoj sie, to nic nie da, to wszystko przez Pogromce - mowila wscielka Faith Nie, to wszystko przez Jenny Calendar, znajdz mi ja - odpowiedzial Burmistrz Postaram sie - odpowiedziala Faith Nie!!! MAsz to zrobic, nie mow postaram sie ale zrob to! - Burmistrz byl naprawde wsciekly, Faith sie przerazila i miala lzy w oczach Przepraszam, nie chcialem ale sama widzisz co sie dzieje - odparl burmistrz widzac mine Faith - przepraszam nie chcialem, juz dobrze, poglasakal ja po glowie. Dom Willow. Buffy i Angel leza na kanapie, Willow mowi cos do sluchawki. Tak, zgadza sie prosze przyjechac jak najszybciej - powiedziala i odlozyla telefon. B..., Buff.... Buff.... Buffy - slychac bylo ciche jeki Angela Angel, Angel ocknij sie ! - mowila do niego Willow - Angel ! Gdzie ja jestem ? Co z Buffy ? - odparl Angel Jestes u mnie u Willow. Pamietasz mnie to ja Willow a to Xander a... Tak ale co z Buffy - przerwal Willow Angel Ona... ona lezy tam nie odzyskala przytomnosci, niedlugo przyjedzie lekarz mysle ze ... Buffy! - krzyknal Angel znow przerywajac Willow, probowal wstac ale Willow go powstrzymala. Nie wstawaj, jestes ranny - powiedziaal Willow To tylko drasniecie - powiedzial Angel wskazujac na krwawiaca rane na brzuchu - poza tym nic mi nie jest stracilem przytomnosc ale co z Buffy - odparl i wstanal, podszedl do ukochanej i odgarnal jej kosmyk wlosow z twarzy. Buffy, kochanie, obudz sie - w tym czasie dalo sie slychac dziwek nadjezdzajacej karetki. Ja do was dojade zaraz, zaopiekujscie sie Buffy - odpowiedzial Angel Tak jest! - odparl Xander. Kamera pokazala odjezdzajaca karetke. Potem widzimy korytarz szpitalny, Xander chodzi wtem i spowrotem, Willow jest przy telefonie, rozmawia z kims. Xander, zawiadomilam Giles'a, mame Buffy, oraz Oz`a - oni zaraz tu bede A co my im powiemy ? - spytal Xander Musimy cos wymyslec, Buffy musial ktos napasc - odpowiedziala Willow - zobaczymy co wymysli Buffy jesli bedzie w stanie... co ja mowie. Xander widzac rozpacz Willow przytulil ja mocno, stali po srodku korytarza oswietlonego lampami, a wokol tyle sie dzialo lecz dla Xandera byla tylko Willow a dla niej tylko On. Will - kamera pokazala Oza. Willow natychmiast prestala przytulac sie do Xandera. Oz wyraznie nie byl zadowolony z tego co zobaczyl. Co z nia ? - spytal sie Nic jeszcze nie wiemy, wzieli Buffy na intensywna terapie, stracila podobno duzo krwi - szeptala ledwo powstrzymujac sie od lez Willow. Oz przytulil Willow, wtem kamera ukazala Joyce Summers i Giles'a biegnacych do nich. Co sie stalo ? - pytala Joyce, gdy akurat przyszedl lekarz. Jestem Dr.Brown. Chcialbym porozmawiac z rodzicami. - powiedzial chlodnym tonem lekarz. Ja jestem jej matka, niech pan powie co jest mojej corce - odpowiedziala Joyce. Pacjentka stracila duzo krwi, ma poraniona prawa noge, jest posiniaczona, nie ma duzych obrazen, ale potrzebujemy dawce krwi. Ma pani taka sama grupe krwi jak corka ? Tak - odparla nieco uspokojona Joyce. Wiec prosze za mna. - odparl Dr. Brown. Nagle wszedl Angel, Co jej jest - zapytal zdenerwowany. Nic takiego -odpowiedziala Willow, kilka stluczen, rana nogi, lecz stracila duzo krwi i mama Buffy poszla oddac krew. W tym samym czasie widzimy Willkinsa smiejacego sie w fotelu. Hahahaha zabije ja! Zabije Pogromce a Ty mi w tym pomozesz - znow zaczal sie smiac, do na przeciw siedzacej zakneblowanej Panny Calendar - Pogromca jest w szpitalu ze swoimi zalosnymi przyjaciolmi, wykonczymy ja jak tylko wyjdzie ze szpitala prawda Faith ? - wyjasnil Willkins Tak, zabijemy Pogromce - na twarzy Faith mozna bylo zauwazyc jej zlosliwy usmieszek. W tym momencie widac pokoj Buffy. Willow, Xander i Angel siedza przy lozku Buffy. Angel glaszcze Buffy po czole, nagle Buffy zaczyna sie budzic. Angel - to bylo jej pierwsze slowo Jestem przy Tobie - odparl Angel Czy nikomu nic nie jest ? Czy wszystko wporzadku ? - spytala Buffy Tak, wszystko wporzadku, odpocznij Buffy, Twoja mama odpoczywa w drugim pokoju, oddala Ci krew, bylas strasznie oslabiona - wyjasnila Willow. Obawiam sie... - tu Angel chcial cos powiedziec ale Willow mu przerwala. Angel, ona opwinna odpoczac, Buffy odwiedzimy Cie pozniej - odparla Willow Tak do zobaczenia Buffy - powiedzial Xander. Wypoczywaj - powiedzial Angel caluyjac Buffy w usta ^____^ Wszyscy wyszli, i zaczeli rozmawiac na korytarzu pod drzwiami pokoju Buffy. Ja sie naprawde obawiam, ze Faith i Burmistrzowi nic nie jest, to oni wywolali to zamieszanie, wiec na pewno nic im sie nie stalo, moga szykowac nowy plan i zaatakowac Buffy teraz, czyli wtedy kiedy jest najslabsza - zaczal Angel. Ale ona jest za slaba, znasz Buffy zaraz by chciala wstac z lozka i zmierzyc sie z Faith i Burmistrzem, a do tego nie mozna dopuscic ona jest za slaba - odpowiedziala Willow Ja pojde i sie zmierze i wymierze mu lewy sierpowy prosto w nos - zaczal Xander Xander .... - spojzala Willow z litosciwa mina. Widzimy pokoj szpitalny Buffy. Stoi ona pod drzwiami, i mysli " jeszcze sie okaze czy jestem taka slaba na jaka wygladam". Buffy wszsytko podsluchiwala i nie miala zamiaru sie poddac. Widac bioro Willkinsa. Postrach jutro wychodzi ze szpitala , jutro zaatakujemy, jutro bedzie nasz wielki dzien - mowil Willkins do Faith i panny Calendar. W tym samym czasie bylo widac Buffy ktora ubrana wychodzila ze szpitala. Poszla do domu tam wziela, cos przypominajace kusze i wyruszyla w droge. Znow bioro Willkinsa. Postrach sie nas nie spodziewa, i jutro kiedy bedzie slaba zabijemy ja a swiat bedzie nalezec do nas i w przejsciu nikt mi nie przeszkodzi, w takich dniach jak ten jestem dumny z mojej wielkiej rodziny - smiejac sie Willkins podszedl do Faith. Moze sie z nia zabawimy ? - spytala Faith przykladajac noz do jej twarzy. Nie nie mozemy, ona bedzie nasza przyneta - odpowiedzial Willkins. Nagle dalo sie slyszec jakis huk. Co to ? - spytal Willkins. Straze ! - Co to ! - przybiegl jakis wampir caly zdyszany i chcial cos powiedziec, ale dostal kolkiem w plecy. Postrach - powiedzial Willkins. Milo mi - powiedziala Buffy - przepraszam ze wpadlam tak bez zaproszenia. Willkins wsciekl sie - Faith rozpraw sie z nia ! - odparl. Z przyjemnoscia - odpowiedziala Faith. W tym czasie Buffy naladowala kusze i wystrzelila w strone Faith, dostala ona strzala w ramie. Jak moglas ? - spytalal Faith i osunela sie na ziemie. Faith, malutka co ci jest ? - spytal Burmistrz. Buffy w tym czasie rozwiazala panne Calendar i zaczely uciekac. Wampiry zaczely gonic Buffy i pannce Calendar. Buffy kazala jej uciekac, sama wdala sie w walke z 6 wampirami Willkinsa, jednego trafila kolkiem, drugi zas z tylu zaczal ja ciagnac i chcial ugryzc. Wtedy z tylu pojawil sie Angel i uratowal Buffy. Zaczeli oboje walczyc, gd wampiry zostaly unicestwione zaczeli uciekac. W polowie drogi Angel zapytal sie : Dlaczego wstalas z lozka, wiesz ze nie powinnas tego robic - powiedizal Angel - jestes jeszcze slaba. Ale sobie poradzilam, gdybym tego nie zrobila Willkins zaatakowal by niespodziewanie, i wszystko mogloby sie inaczej skonczyc, a Ty skad wiedziales ze tam jestem ? - spytala Buffy przytulajac sie juz pod domem do Angela. Szedlem Cie odwiedzic, gdy zobaczylem jak wychodzisz ze szpitala, poszedlem za Toba i tak oto trafilem do Willkisna - odpowiedzial Angel. Dziekuje, uratowales mi zycie - odparla Buffy. Angel przytulil ja a po chwili zaczeli sie calowac, gdy nagle otworzyly sie drzwi. Buffy to Ty ? - spytala pani Summers. Buffy natychmiastowo przestala sie calowac z Angelem, zarumienila sie i powiedziala ze tak. Martwilisy sie strasznie, poszlismy do szpitala a Ciebie nie bylo - odpowiedziala Willow, ktora nagle z Xanderem wylonila sie zza drzwi. My sie tu martwimy a Ty se urzadzasz amory z tym Angelem - odparl Xander Xander daj spokoj - powiedziala Willow - my musimy juz isc, dobranoc pani Summers, Buffy odpocznij zobaczymy sie jutro w szkole - odpowiedziala Willow i znaczaco pociagnela za soba Xandera. Tak czesc - odpowiedziala Buffy. Zachowalas sie nieodpowiedzialnie - powiedziala pani Summers- pozegnaj sie z przyjacielem i idz spac - powiedziala pani Summers po czym odeszla. Buffy pocalowala Angela powiedziala dziekuje i poszla. Widzimy Buffy jak rozbiera sie w pokoju, nagle daje sie uslyszec jakis szelest za otwartym oknem. Jest tam ktos - spytala Buffy, biorac z szuflady kolek. To tylko ja - odpowiedzial Angel - chce dzis zasnac z Toba - odpowiedzial ^______^ Przestraszyles mnie - odparla Bufy. Bede spal na podlodze - powiedzial Angel. Nie, chodz do mnie, zmiescimy sie :)) - odpowiedziala Buffy. I tak Angel razem z Buffy polozyli sie do lozka, Buffy natychmiastowo zasnela a Angel przez dluzszy czas patrzyl jeszcze na twarz swojej ukochanej :)))))
C.D.N.
[mam nadzieje :)]
~Ender's SMG~*~BuffyPedia~
"Buffy The Vampire Slayer" TM and © (or copyright) Fox and its related entities. All rights reserved. This web site, its operators and any content on this site relating to "Buffy The Vampire Slayer" are not authorized by Fox.