~ The Yoko Factor ~translated by Technopagan[Nie zmieniaj powyższych linii] Reżyseria: David Grossman Scenariusz: Douglas Petrie Spis postaci: ADAM / Angel / Anya / Buffy / Commando / Forrest / Giles / Riley / Spike / Tara / Willow / Xander Nowe postaci: Lieutenant / McNamara / Mr. Ward Użyta broń: Pistolet Tłumaczenie: Technopagan (technopagan@poczta.wp.pl) I do not own the characters in this story, nor do I own any rights to the television show "Buffy the Vampire Slayer". They were created by Joss Whedon and belong to him, Mutant Enemy, Sandollar Television, Kuzui Enterprises, 20th Century Fox Television and the WB Television Network. Nie mam żadnych praw do tego odcinka jak i do serialu "Buffy postrach wampirów". Został on stworzony przez Joss'a Whedon'a i przynależą do niego. Tłumaczenie to jest chronione prawami autorskimi w takim samym stopniu jak oryginalny transkrypt. Tłumaczenie: październik 2001. ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ This transcript should be considered as copylefted... that is, you can do anything with this transcript you want as long as it doesn't interfere with others right's to do anything with it that they might want, also. You can modify it, but if you want to use any part of this transcript, your modifications should be copylefted also. Explicit license is hereby given for anyone to archive this transcript whenever and wherever they may wish. Tłumaczenie transkryptu może być używane w dowolny sposób, możesz je rozpowszechniać jak ci się żywnie podoba, możesz go modyfikować. Jednak wszystkie zmiany muszą być zaznaczone. Nie wolno Ci usuwać żadnych informacji o twórcach tak scenariusza, jak i transkryptu i jego tłumaczenia. Jeżeli postanowisz umieść to tłumaczenie na stronie to musisz pozostawić informacje o tłumaczu, oraz link do strony (www.buffypedia.prv.pl). Jeżeli zamierzasz umieścić to tłumaczenie to miło było by o tym poinformować :) ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ "Syndrom Yoko" (Zbliżenie na monitor, widzimy mężczyznę o białych włosach siedzącego za biurkiem.) WARD: A co z żołnierzami? MCNAMARA: Są wyjątkowi. Liczba zatrzymanych wzrosła. Trzymają się razem, ale odnotowaliśmy spory spadek morali. Najpierw śmierć profesor Walsh, potem ucieczka prototypu. Coraz trudniej jest zapanować nad więźniami, cele są już przepełnione. (W miarę jak kamera oddala się od monitora zaczynamy dostrzegać postać pułkownika, stojącego samotnie w pomieszczeniu, które prawdopodobnie jest centrum komunikacyjnym inicjatywy, na ścianie za nim rozwieszona jest duża mapa świata.) WARD: Niezły bałagan. MCNAMARA: Ale to nie mój bałagan. Ja tylko sprawuję nas nim pieczę dopóki nie zostanie zdecydowane ostatecznie co z nim zrobić. WARD: No i ten niefortunny "wypadek" z Finn'em. MCNAMRA: Wpadł w złe towarzystwo. Szczerze mówiąc, sądzę, że był przeceniany. Za dużo myślał. WARD: Jednak zależy nam na odzyskaniu go. Rząd wiele w niego... MCNAMARA: Znajdziemy go. Mam przeczucie, że ta dziewczyna nas do niego doprowadzi. WARD: Tak, uh... (zakłada okulary i spogląda na coś na swoim biurku) Buffy Summers. (ściąga okulary) W naszych bazach nie mamy zbyt wielu danych na jej temat. MCNAMARA: To tylko zwykła dziewczyna. (Cięcie.) SPIKE: (wzdycha) Wręcz przeciwnie. (Jesteśmy podziemnych kanałach. Na ścianie za Spike'iem widzimy światło odbijane od powierzchni wody.) SPIKE: Pogromczyni jest niebezpieczne, to mogę powiedzieć na pewno. (Kamera podąża za Spike'iem, w końcu dostrzegamy siedzącego przed monitorami komputera Adam'a, który wkłada dyskietkę do stacji zamontowanej w metalowej płytce na jego piersi.) ADAM: Tak, dzięki niej wszystko stało się bardziej interesujące. (Spike podchodzi do niego.) SPIKE: Nie. Zupełnie tego nie rozumiesz, ona cię zabije. (zaczyna chodzić w tę i z powrotem) Ta mała ma talent do krzyżowania planów każdemu potencjalnemu złu, które pojawi się w tym mieście. (Zatrzymuje się i spogląda na Adam'a.) ADAM: Dokładnie na to liczę. (Zbliżenie na zapalniczkę, trzymaną przez Spike'a w dłoni, odpala od niej papierosa, którego trzyma w ustach.) ADAM: Dwie pogromczynie? SPIKE: (zbliżając zapalniczkę do papierosa) Dokładnie. (Szersze ujęcie. Teraz to Adam chodzi w tę i z powrotem. Spike siedzi na starej, zniszczonej kanapie, wystają z niej kawałki gąbki.) ADAM: I obie zabiłeś? SPIKE: (z szerokim uśmiechem) Tak. I to jeszcze w jakim stylu. ADAM: A teraz boisz się jednej? SPIKE: (obrażonym tonem) Hej, uważaj co mówisz. Niczego się nie boję. Tylko dobrze znam moich wrogów. ADAM: Tak? Więc dlaczego jeszcze jej nie zabiłeś? SPIKE: Bo... (przeciągając) Diabli wiedzą dlaczego. A głównie dlatego, że mam w głowie ten przeklęty chip. ADAM: Tak. To płytka modyfikująca zachowanie. Wiem jak się czujesz. SPIKE: (z drwiną) Nie sądzę. (Adam staje tuż przed nim.) ADAM: Dusisz się. Jesteś uwięziony jak zwierze, nie mogące zaspokoić swoich pierwotnych instynktów. Wciąż walczysz z tym co cię ogranicza, bez rezultatów. Ale taka siła nie może pozostać na długo uwięziona, pomogę ci się uwolnić, znowu być tym kim byłeś. (Poruszony Spike mruga powstrzymując łzy.) SPIKE: (z respektem) Wow. (natychmiast się poprawia) To znaczy, taak. Już rozumiem dlaczego tak działasz na demony, masz niezwykły dar przekonywania, mógłbyś zrobić karierę, no gdyby nie ten twój wygląd Frankensteina (po chwili) ale masz predyspozycje. ADAM: Będziesz znowu taki jak byłeś, jak tylko pogromczyni znajdzie się tam gdzie i kiedy chcę. SPIKE: (wzdycha) Łatwo powiedzieć. Jest silna, no i ci jej przyjaciele. ADAM: Przyjaciele? SPIKE: No i tu dochodzi ci kolejna jak to się nazywa zmienna. Pogromczyni ma przyjaciół. Jak chcesz z nią walczyć to ich dostaniesz na dokładkę. ADAM: Więc trzeba się ich pozbyć. (Spike dostrzega korzyści wynikające z tego pomysłu.) SPIKE : I to jest dobry plan. Będzie musiała się z nami zmierzyć całkiem sama. (z uśmiechem) No i to ją załamie. A o to przecież chodzi. (Siada zadowolony.) SPIKE: (do siebie) Dobra, zostaw ich mnie. ADAM: Przecież nie możesz ich skrzywdzić. Co w takim razie zrobisz żeby się ich pozbyć? SPIKE: Zupełnie nic. Oni zrobią to sami. (Spike podnosi papierosa do ust i zaciąga się.) (Cięcie. Akademik, pokój nr 214. Do pokoju w którym jest totalnie ciemno wchodzi Buffy i zapala światło, nadal ma na sobie ciuchy w których widzieliśmy ją w LA "Sanctuary", gdy pojechała odwiedzić Angel'a. Po zapaleniu światła zauważa, że łóżko Willow jest idealnie pościelone, sprawia wrażenie, jakby od dłuższego czasu nikt w nim nie spał. Buffy przesuwa ręką po twarzy, podchodzi do łóżka i kładzie się, nie zasypia jednak, z jej twarzy można odczytać jak wiele ostatnio przeszła.) (Cięcie. Ujęcie ruin Sunnydale High. Cięcie. Widzimy jedno ze spalonych pomieszczeń. Wśród gruzów dostrzegamy "obóz" jaki rozbił tak Riley ostatnim odcinku. Jedynym źródłem światła, poza księżycem, którego promienie wpadają przez dziury w suficie, jest mała lampka. Wygląda na to, że Riley spędził tam już jakiś czas. W pomieszczeniu razem z nim jest Xander, trzymający plecakiem rękach plecak.) RILEY: Wiesz może czy już wróciła? XANDER: Z LA? Nie wiem. Prawdopodobnie pierwszą rzeczą jaką zrobi po powrocie, będzie przyjście tutaj. Ale hej, masz jeszcze mnie. (Xander ściąga z ramienia plecak i podaje go Riley'owi.) XANDER: Dopóki twoje ciuchy będą w praniu nie musisz być twardym żołnierzem. (Riley wyciąga z plecaka wyjątkowo workowate spodnie w niebiesko-białe wzorki.) XANDER: Przymierz je. Od razu poczujesz się jak inny człowiek. RILEY: A czy on przypadkiem nie nosi czerwonego nosa i nie pracuje w cyrku? (Xander wygląda na niezadowolonego.) RILEY: Hej, przepraszam. To przez tę gorączkę, którą miałem. (Xander zaczyna rozglądać się po pokoju.) XANDER: To miejsce ma swój pseudo-apokaliptyczny urok... RILEY: Zrobiłem z nim co mogłem. XANDER: Yeah. RILEY: Ale... Im szybciej Buffy wróci, tym lepiej się poczuję. (Riley siada na swoim "łóżku", opiera się plecami o ścianę.) XANDER: Ja też. RILEY: Wnioskuję, że też nie jesteś fanem Angel'a? XANDER: Cóż, w sumie to go nie nienawidzę. No tylko jego dobrej strony. RILEY: Nie można cię za to winić. Ale tak szczerze, to nie jego nie znosisz, tylko tej klątwy. (Xander nie odpowiada.) RILEY: Prawda? XANDER: Co dokładnie powiedziała ci Buffy? (Xander siada.) RILEY: O Angel'u? Wszystko. Chyba więcej niż chciałbym wiedzieć. Kochała go. On stał się zły, zabijał ludzi. Ona go uleczyła, po tym wyjechał. Interesująca ta klątwa. XANDER: Jedna chwila absolutnego szczęścia. RILEY: Co masz na myśli? XANDER: No wiesz, przyczynę. Angel jest w porządku jak się nad sobą rozczula i jest ponury, ale jak tylko dozna jednej chwili prawdziwego szczęścia... RILEY: To powoduje zmianę. XANDER: Tak, na "wymorduję wszystkich twoich przyjaciół". A wiesz co czyni go najszczęśliwszym? Dam ci wskazówkę, to nie jest nic do jedzenia. (Riley przez chwilę nic nie mówi.) RILEY: Buffy. (Xander przytakuje, robiąc gest rękami mówiący "i już wiesz co to jest". Do Riley dochodzi co miał na myśli Xander.) RILEY: Seks (wzdychając) z Buffy. (Xander'owi szczęka opada na podłogę, gdy zdaje sobie sprawę z tego, że...) XANDER: Ona... pominęła tę część opowieści, tak? RILEY: Tak. To wyjaśnia wiele rzeczy...których wolałbym nie rozumieć. XANDER: Hej, ta historia to przeszłość. RILEY: (drwiąc) Więc udała się do LA żeby ją odświeżyć. XANDER: Nie! Jestem pewien, że to nie o to chodziło. Musiała się przekonać czy wszystko jest w porządku, pewnie już wróciła. RILEY: Może. XANDER: Poczujesz się lepiej, jak tylko ją zobaczysz. (Riley nie wygląda na przekonanego.) RILEY: Poczekamy, zobaczymy. (Cięcie. Budynek Giles którym mieszka Giles.) GILES: (śpiewa) Jeśli ją teraz opuszczę/ (Cięcie. Wnętrze mieszkania Giles'a. Giles siedzi na brzegu kanapy, gra na gitarze i śpiewa "Freebird" ) GILES: (śpiewa dalej) Czy nadal będziesz mnie pamiętać?/ (Kamera powoli obraca się w kółko niego.) GILES: Cóż muszę teraz wyruszyć dalej/ Jest tak wiele miejsc, które chcę zobaczyć/ A jak zostanę tu z tobą/ nic już nie będzie jak dawniej/ Bo teraz jestem wolnym ptakiem... (Giles na widok Spike'a ucina śpiew i zeskakuje z kanapy, Spike spokojnie idzie w stronę kuchni.) SPIKE: Wiesz, jak na kogoś kto jest wyszkolonym Obserwatorem, powinieneś bardziej uważać na wchodzących do domu. (Giles ściąga okulary, wygląda na wkurzonego, obchodzi dookoła kanapę. Spike otwiera w międzyczasie lodówkę.) GILES: Czego chcesz? SPIKE: Ach. (wyciąga szpitalne opakowanie krwi) Wiedziałem, że coś jeszcze tu zostało. (zamyka lodówkę) Jest Buffy? GILES: Dlaczego pytasz? (Giles podchodzi do barku, Spike umieszcza torebkę w mikrofalówce i włącza ją.) SPIKE: Muszę z nią porozmawiać. Hej, mógłbyś przekazać jej wiadomość ode mnie, prawda? Powiedz jej, że mam coś, co ją zainteresuje. GILES: A co to takiego? (Spike rzuca mu znaczące spojrzenie.) SPIKE: Informacje. Ściśle tajne. Żadne tam plotki z ulicy, to pewniaki. (Niewzruszony Giles siada na jednym z krzeseł, zakłada okulary i krzyżuje ramiona.) GILES: Zaskocz mnie. SPIKE: (wzdycha) Nie ja ma te informacje. Chyba nie sądzisz, że przybiegłbym tu tylko po to, żeby wyciągnąć od ciebie kasę. Chyba wiem gdzie są ważne dane Inicjatywy. (Giles zaczyna być zainteresowany. Mikrofalówka piszczy.) GILES: Dane? SPIKE: (wyciągając torebkę) Tak. Tajne. (Odgryza róg opakowania, po czym zaczyna przelewać krew do kubka.) SPIKE: Cele zadań. Schematy. Wszystkie brudy Maggie Walsh, w których byłoby pewnie pare pikantnych kawałków o... GILES: (ściągając okulary) Adam'ie. SPIKE: Cóż, tak. Powiedzmy, że ktoś zdobyłby się na odwagę i wykradł te pliki. To chyba byłoby wiele warte. (Spike podnosi kubek i wypija zawartość.) GILES: W...w tym momencie, gdybym był cynikiem, mógłbym pomyśleć, że ten ktoś proponuje nam akurat to czego aktualnie bardzo potrzebujemy. SPIKE: I miałbyś rację, Rupert'cie. Jest popyt jest i podaż. Tym razem to nie będzie tanie. GILES: Czego chcesz? (Spike zastanawia się nad tym czego mógłby chcieć, stawia kubek koło zlewu.) SPIKE: Hmm, rocznego zapasu krwi, ochrony, sporej ilości pieniędzy, i przede wszystkim...gwarancji, że nie zostanę skołkowany. GILES: (zakłada okulary) Dobra. SPIKE: I to ma mi wystarczyć? Przykro mi, ale to za mało. Muszę mieć zapewnienie od Pogromczyni. GILES: Powiem jej o tym. SPIKE: Oh, powiesz jej o tym! Bardzo przekonywujące. Niby dlaczego miałaby cię słuchać? GILES: Bo... (zacina się) SPIKE: Tak? GILES: Jestem jej obserwatorem. SPIKE: Wydaje mi się, że powinieneś tu użyć czasu przeszłego, Rupert'cie. Poza tym, ona nawet wtedy cię nie słuchała. Sam widziałem jak cię traktowała. (Giles zaczyna czuć się nieswojo, wyciąga z barku butelkę i nalewa sobie drinka.) GILES: Och, tak? A jak mnie traktowała? SPIKE: Jak emerytowanego bibliotekarza. (Giles nic nie odpowiada, nadal wlewa wysokoprocentowy płyn do szklanki.) SPIKE: Słuchaj, mam to czego ona chce, a ona ma coś czego ja chcę. (Spike wychodzi z kuchni i udaje się w stronę wyjścia, mijając Giles'a dodaje.) GILES: (miękko, bez tonu wyższości) Pomyślę o tym. (Słyszymy odgłos zamykających się frontowych drzwi, Giles podnosi do ust szklankę.) (Cięcie. Pokój Tary. Willow siedzi na jej łóżku i bawi się z małym czarno-białym kociakiem. Tara siedzi na dużej skrzyni stojącej w nogach łóżka, w rękach trzyma wykaz przedmiotów.) WILLOW: Och. Jak tylko pomyślę, że to co właśnie zrobiła to najsłodsza z możliwych rzeczy, zaraz robi coś jeszcze słodszego. TARA: Widziałaś jak ziewała? WILLOW: Tak! Myślałam, że umrę. (Podnosi kotka i spogląda mu w oczy.) WILLOW: (głosem jakim matki zwracają się do dzieci) Och, jesteś kochana, Miss Kity Fantastico! TARA: Musimy wybrać jej jakieś prawdziwe imię. WILLOW: To wspaniałe, że jest nasza (pausa) Uh, twoja. To, że jest twoja jest wspaniałe. TARA: Może być nasza, jeśli tylko chcesz. (Willow uśmiecha się w odpowiedzi na tę propozycję.) TARA: Nadal musisz wybrać przedmioty. (spogląda na spis) A może zajęcia z psychologii dla studentów drugiego roku? WILLOW: Och. Niezbyt mam na to ochotę, zwłaszcza po śmierci profesor Walsh. Może wybiorę coś zabawniejszego, jak wykłady z dramatu. Umiem być dramatyczna. (Willow ponownie podnosi kotka i spogląda na jej pyszczek.) WILLOW: (zrozpaczonym głosem) Nie możesz dostać więcej karmy dla kotów! Jesteś od niej uzależniona! TARA: (śmiejąc się) To było zdecydowanie dramatyczne. (Kot zaczyna łapać Willow łapkami za włosy i nos, Willow kładzie ją z powrotem na łóżko.) WILLOW: Jeszcze nie wiem gdzie będę mieszkać. A ty? Słyszałam, że są bardzo fajne miejsca poza campusem. TARA: Oh, sądziłam, że będziesz nadal mieszkać z Buffy. WILLOW: Cóż, jeszcze o tym nie rozmawiałyśmy. Kiedyś wydawało mi się, że będzie już zawsze razem mieszkać, aż się zestarzejemy, będziemy oszukiwać przy grze w bingo i będziemy zapominać o braniu tabletek. TARA: Ale? WILLOW: Ale...sama nie wiem. Teraz w ogóle rzadko się widujemy. Buffy cały czas przebywa z Riley'em, a ja też mam swoje zajęcia. (Willow rozważa to co powiedziała i nie wygląda na zadowoloną.) WILLOW: Chyba powinnam z nią porozmawiać. (Cięcie. Pokój Buffy i Willow w akademiku, ujęcie plakatu z czekoladkami na drzwiach pokoju. Słychać pukanie, Buffy otwiera drzwi.) BUFFY: Riley. RILEY: Zmęczyło mnie siedzenie i czekanie, więc... (Buffy zauważa spodnie, które ma na sobie Riley powstrzymuje się od śmiechu.) BUFFY: Postanowiłeś wstąpić do cyrku? RILEY: Xander zabrał moje rzeczy do pralni i w zamian dał mi te. (wchodzą do pokoju) Czy on mnie nie lubi, tylko, że ja o tym nie wiem? Ściągałbym na siebie mniej uwagi, nawet w moim mundurze. BUFFY: (niepewnie) Czy przychodzenie tu, to dobry pomysł? RILEY: Ty mi to powiedz. BUFFY: Chodzi mi tylko, że aktualnie ściga cię rząd i Bóg wie kto jeszcze. RILEY: Z tym sobie poradzę. (Wyciąga z tylnej kieszeni spodni telefon komórkowy po małych przeróbkach.) RILEY: Cóż, uh, zajęło mi to trochę czasu, ale udało mi się znaleźć ich częstotliwość. (włącza urządzenie, słyszymy czyjś głos) nie mogą znaleźć kogoś kto zna ich każdy ruch. BUFFY: Jesteś zdolny. RILEY: Dlatego mnie zatrudnili. (Buffy czuje się niezręcznie, podchodzi do biurka i przekłada notes, zaczyna układać książki.) RILEY: Wszystko w porządku? (Buffy odwraca się do niego, opierając się o biurko.) BUFFY: Tak. Tylko...Angel mnie zdenerwował. RILEY: Jak? BUFFY: To nic ciekawego. RILEY: Chętnie cię wysłucham. BUFFY: Trochę zamącił mi w głowie. RILEY: Nie chcesz o tym rozmawiać? BUFFY: Ta opowieść może zaczekać. A teraz chcę tylko iść na patrol i znaleźć Adam'a. Możemy porozmawiać o tym...później. (Riley usiłuje ukryć to jak bardzo zraniły go te słowa.) RILEY: To przez te spodnie, prawda? W porządku. Sam nie mogę brać siebie na poważnie, gdy mam na sobie coś takiego. BUFFY: Riley, to nie jest ważne. RILEY: Wiesz co, może już pójdę. Masz za sobą długą podróż. BUFFY: Nie musisz iść. RILEY: W porządku. (z wymuszonym uśmiechem) Poza tym...heh (wskazuje na urządzenie) muszę ładować baterię co dwie godziny, bo inaczej nie będzie działać. BUFFY: (cicho) Dobrze. (Cięcie. Korytarz, ujęcie Riley'a zamykającego drzwi. Nie jest bynajmniej najszczęśliwszy po tej rozmowie.) (Cięcie. Krypta Spike'a. Anya i Xander schodzą po schodkach i podchodzą do Spike'a. Xander niesie ubranie Riley'a, Anya pije napój przez słomkę.) XANDER: Masz. Mogłeś zostawić sobie ciuchy z naszego ostatniego wypadu do Inicjatywy. (podaje ubrania Spike'owi) Nie jestem żadnym posłańcem, żeby ci wysoko dostarczać. ANYA: W pewnym sensie jest, wczoraj przyniósł rzeczy dla Riley'a. (Xander obrzuca ją wymownym spojrzeniem, Anya siada i koncentruje się na zabawie słomką. Spike przegląda ubrania i natrafia na mały pistolet.) SPIKE: Hello. Przecież to...całkiem fajne. (Rzuca resztę rzeczy na kamienną ławkę, celuje bronią a ścianę.) SPIKE: Muszę przyznać, że lubię takie rzeczy. (Spike zaczyna się odwracać z bronią w stronę Xander'a, który spogląda na niego beznamiętnie.) SPIKE: To zmienia układ si...Ałłł!! (Łapie się za głowę i wije z bólu. Sfrustrowany zaczyna iść w kierunku przeciwległego roku krypty.) SPIKE: No nie! To chyba są żarty!? ANYA: (bawiąc się słomką) Wow. Przez tego chipa nie możesz nawet celować w nikogo z borni, to dość upokarzające. XANDER: Ona i tak nie działa. To straszak. (Spike odwraca się zaszokowany w stronę Xander'a.) ANYA: Nie możesz nawet celować ze straszaka? XANDER: Niech żyją chipy. SPIKE: Jak to straszak? A co z samoobroną? Podejmuję się sporego ryzyka. XANDER: Nawet nie wiesz jak bardzo mnie to nie obchodzi. SPIKE: (ostrzegawczo) Musisz sobie zmienić ton jak chcesz wytrzymać w jednostce. (Xander obrzuca go pytającym spojrzeniem) Cóż, mam nadzieję, że dostaniesz się w łapska jakiegoś sadystycznego sierżanta, który będzie wam wmawiał, że bycie twardym to jedyna możliwość na przeżycie w walce. Uwielbiam te teksty. (Swoim wzrokiem Anya wprawia Xander'a w zakłopotanie. Spike siada na ławce.) XANDER: W jednostce? Oczywiście. Jakbym się tam wybierał. SPIKE: A co zmieniłeś zdanie? Nie zaciągniesz się do woja? (Anya uderza Xander'a ręką w klatkę piersiową.) ANYA: (z rozdrażnieniem) Masz zamiar wstąpić do armii?! XANDER: (do Anji) Dobra, po pierwsze: ała. (do Spike'a) po drugie: skąd ci to przyszło do głowy? (do Anji) po trzecie: Ała! Nie wstępuje do armii! ANYA: To dobrze, że porzuciłeś ten absurdalny pomył. XANDER: Ja nigdy nie... (Odwraca się do Spike'a zajętego oglądaniem broni.) XANDER: Kto ci to powiedział? SPIKE: Oh, twoje koleżanki o tym rozmawiały. Wspominały o tym, że będziesz kim chcesz być, czy że będziesz kim możesz być, w sumie to z tego żartowały. Ale sądziłem, że wstępujesz do armii. Słuchaj, nie masz może większej zabawki niż ta? ANYA: (nonszalancko) Ale jest świetny w łóżku. SPIKE: (bez zainteresowania) Świetnie. (podnosi wojskowe ciuchy) Coś mi się wydaje, że nie prałeś ich jeszcze? (Xander kontynuuje swój wywód, nie zwracając uwagi na słowa Spike'a) XANDER: To typowe. Obchodzą ich tylko studia i studenckie życie. A wiecie jak jest tak naprawdę na studiach? Tam jest tak samo jak w szkole średniej, tylko nie trzeba chodzić na lekcje...No w średniej też nie trzeba było. Ale chodzi mi o to, że ja ciężko pracuję na życie, a dla nich to jest temat do żartów. O, Xander'a zwolnili z Fast-fooda, o, Xander'a zwolnili z sex-telefonu. ANYA: Oni traktują cię jak gorszego od siebie. XANDER: A ciebie nie znoszą. ANYA: Ale przynajmniej nie traktują mnie jak kogoś gorszego. SPIKE: Hej, to były tylko żarty. Nie musicie dostawać z tego powodu świra. (Xander obrzuca go wściekłym spojrzeniem) XANDER: Czy ktoś pytał cię o zdanie? SPIKE: (udając żołnierski ton) Nie, proszę pana. (Cięcie. Las. Buffy jest na patrolu, staje przed wejściem do jaskini, w ręku ma broń, którą dała jej profesor Walsh w "The I In Team". Nagle z krzaków za nią wychodzi Forrest Gates, Buffy odwraca się. Celują do siebie z broni.) FORREST: Nie strzelaj. BUFFY: Powiedz mi dlaczego nie miałabym tego zrobić? FORREST: Teraz zaczęłaś zabijać ludzi? BUFFY: Jeszcze nie. (opuszcza broń) Wystarczy mi pobicie cię. FORREST: Patrol przybędzie tu za mniej niż minutę. Ale proponuję żeby każdy poszedł w swoją stronę. (Buffy odwraca się i zaczyna zbliżać się do wejścia do jaskini. Forrest idzie za nią, ale zatrzymuje się, gdy Buffy odwraca się z powrotem.) BUFFY: Mam zamiar sprawdzić tę jaskinię. FORREST: Też mam taki rozkaz. BUFFY: Idziesz sam? FORREST: Mamy niedobór ludzi, więc tak, idę sam. Nasz rodzina się rozdzieliła. BUFFY: (z kpiną) Rodzina. A jaką wy niby jesteście rodziną? Taką jak mafia? (Buffy odwraca się i wchodzi do jaskini. Cięcie. Ujęcie wnętrza jaskini. Buffy wchodzi za nią podąża Forrest.) FORREST: Wszystko było dobrze, dopóki ty się nie pojawiłaś. BUFFY: Co? A tak nie wpuszczaliście tam dziewczyn? FORREST: Chyba nie sądzisz, że jesteś pierwszą dziewczyną Riley'a? (Buffy zatrzymuje się i spogląda na plecy Forrest'a, który właśnie ją wyprzedził) Nie jesteś niczym szczególnym (zatrzymuje się żeby spojrzeć jej w twarz) Jesteś jedynie pierwszą, przez którą dopuścił się zdrady. Riley piął się po szczeblach kariery, miał przed sobą przyszłość, ale spotkał ciebie. A , i tak, przeszkadza mi to. BUFFY: Przyszłość? Niby jaką? (podchodzi do niego bliżej) Nielegalne eksperymenty. Tortury. Morderstwa. Zabicie kogoś pewnie nie jest dla ciebie problemem? FORREST: Coraz mniejszym. Może się stąd wyniesiesz zanim... (Podchodzi do niej z zaciętą miną.) BUFFY: (z wściekłością) Tylko mnie dotknij, a przekonasz się jaką siłę ma pogromczyni. FORREST: Sądzę, że to już najwyższy czas żebyś mi to pokazała. ADAM: (nie widzimy go) Tak. (Buffy i Forrest odwracają się w kierunku wejścia do jaskini i dostrzegają stojącego tam Adam'a.) ADAM: Sądzę, że to byłoby ciekawe. (Ujęcie Buffy i Forrest z niezbyt zadowolonymi wyrazami twarzy, ściemnienie.) (Buffy robi krok do przodu i wycelowuje broń w Adama, ten jednak wytrąca jej broń z ręki. Buffy wymierza cios w jego rękę, nie robiąc mu jednak większej krzywdy, Adam zamachuje się na nią po raz drugi. Forrest chce wkroczyć do akcji, ale Buffy odpycha go na bok.) BUFFY: Uciekaj stąd. (Podczas, gdy Forrest upada na ziemię, Buffy uderza Adama z całej siły w twarz. To jednak nie robi na nim wrażenia, łapie Buffy za kark i rzuca nią o ścianę, Buffy upada na ziemię. Adam podchodzi do Forrest'a, z jego lewej ręki wysuwa się długi szpikulec. Forrest wstaje.) FORREST: Niezbyt ciekawe. (Forrest wymierza broń w Adam'a i strzela. Adam przyjmuje strzał, strumień prądu przebiega po całym jego ciele i nie wyrządza mu żadnej krzywdy. Adam spogląda na Forrest'a.) ADAM: Dziękuję. (Buffy widząc to podnosi się na kolana.) BUFFY: Uciekaj! Uciekaj stąd! (Ale Forrest rzuca się na Adam'a, który przebija jego klatkę piersiową szpikulcem.) BUFFY: NIE! (Ciało Forrest'a staje się bezwładne, Buffy podbiega do nich. Adam rzuca ciałem Forrest'a w stronę Buffy, ta upada na ziemię. Adam podnosi broń upuszczoną broń.) BUFFY: O Boże. (Buffy zrzuca z siebie ciało Forrest'a podnosi się w momencie, gdy Adam strzela i zostaje odrzucona kilka metrów w tył i ląduje plecami na głazie. Upada na kolana, udaje jej się jednak podnieść i zaczyna biec w stronę wyjścia. Adam po raz kolejny wymierza w nią broń i oddaje strzał. Tym razem trafia w ścianę, od której odpada spory kawałek skały.) (Cięcie. Ujęcie lasu na zewnątrz jaskini. Widzimy Buffy biegnącą, wskutek porażenia prądem nogi odmawiają jej posłuszeństwa, cały czas się potyka. Przyspiesza jednak, gdy zaczyna zbiegać w dół zbocza. Wciąż biegnąc, spogląda przez ramię, nie dostrzega Adam'a ale kontynuuje ucieczkę. Nagle traci równowagę i stacza się w dół, nie trawa to jednak długo, gdyż trafia na sporych rozmiarów kamień i uderza w niego głową. Cięcie. Ujęcie nieprzytomnej Buffy z góry. Z lewej strony czoła dostrzegamy ranę i już tworzącego się siniaka koło oka.) (Cięcie. Ujęcie Sunnydale w nocy. Cięcie. Widzimy Spike'a w wojskowym ubraniu, schodzącego w dół schodów na podwórku Giles'a. Zatrzymuje się tuż przed drzwiami i zaciąga się papierosem, potem rzuca go na ziemię i przydeptuje. Stoi jeszcze przez chwilę, bierze kilka głębokich oddechów-chociaż wampiry nie oddychają- potem wbiega do mieszkania.) SPIKE: (zamykając drzwi) Chyba ich zgubiłem. (Willow wstaje zza biurka Giles'a.) WILLOW: No i co z tymi dyskietkami? (Spike wyciąga z kieszeni kamizelki i spodni kilka dyskietek.) SPIKE: (podając dyskietki Willow) Zgrałem wszystko. Powinno się wam przydać. WILLOW: Mam taką nadzieję. (Willow siada z powrotem do laptopa. Tara stoi za nią.) TARA: Czego szukamy? WILLOW: (wkładając jedną z dyskietek do stacji) Wszystkiego o Adam'ie. (Giles siedzi przy barku, nalewa sobie drinka. Nie wygląda na trzeźwego.) GILES: Czy były jakieś problemy? SPIKE: Nie. To znaczy, kilku z nich ruszyło za mną, ale zająłem się nimi. GILES: (sarkastycznie) Z pewnością pokazałeś im jak dobrze umiesz uciekać, prawda? (Spike piorunuje go wzrokiem.) SPIKE: Cóż, tak. Kiedy mi zapłacicie? GILES: Kiedy Willow stwierdzi, że te dane są przydatne. (Spike spogląda na Willow, spostrzegając jak Tara w delikatny sposób bawi się kosmykiem włosów Willow. Spike podnosi brew, zainteresowany tym co zobaczył, po tym staje za Giles'em.) SPIKE: Mogłem z tym pójść prosto do pogromcy. Sądziłem, że mogę to załatwić z tobą, sądziłem, że to ty dowodzisz, a teraz mam czekać aż Willow pozwoli ci zakończyć transakcję? (Giles spogląda na swojego drinka.) GILES: Zakończymy, jak zobaczymy co jest na dyskietkach. (Z laptopa zaczyna wydawać z siebie piszczące dźwięki.) TARA: To wygląda jak jakiś bełkot. (Giles i Spike spoglądają na nie.) SPIKE: Bełkot? WILLOW: Są zakodowane. GILES: Och, świetnie. (Giles odchodzi od barku i znika w korytarzu. Na monitorze laptopa widzimy symbole przebiegające po nim.) SPIKE: Możesz coś z nimi zrobić? WILLOW: Pytasz czy mogę złamać tajny kod państwowy na moim laptopie? To całkiem...trudne. SPIKE: (wzdycha) Rzeczywiście nie sprawiasz już wrażenia geniusza komputerowym. Boże, przez to nigdy mi nie zapłacicie. (Willow po usłyszeniu tej niemiłej uwagi odwraca się na krześle w stronę Spike'a.) WILLOW: Jestem geniuszem komputerowym. TARA: Pewnie, że ona jest geniuszem. WILLOW: To oczywiste, ty-tylko potrzebuję trochę czasu. SPIKE: Obiło mi się o uszy, że nie jesteś... (Willow wciska przycisk i literki przestają wędrować po ekranie) Twoi znajomi wspominali, że ostatnio nie spędzasz już tyle czasu przy komputerze. (wskazuje Tarę) Masz nową zabawę. WILLOW: (marszcząc brwi) Co za nową zabawę? SPIKE: No wiesz, wy dwie. To całe zamieszanie z magią. WILLOW: O-oni o tym rozmawiali? SPIKE: Czy możemy wrócić do interesów? (Willow wygląda na zaniepokojoną.) WILLOW: I co mówili? SPIKE: (zniecierpliwiony) Rozmawiali o tym, no wiesz, że to tylko faza i że ci przejdzie. WILLOW: Co? Kto tak powiedział? Czy to była Buffy? (do Tary) bo...wiesz o co jej chodziło. SPIKE: Nie, ona cię broniła. Bo Xander stwierdził, że po prostu uległaś modzie. WILLOW: Modzie? SPIKE: Nie wiem o co im chodziło. Jak ktoś chce być czarownicą, to niech sobie będzie, jego sprawa. (Willow przytakuje ze zrozumieniem głową.) WILLOW: (łagodniej) Wiedziałam, że Buffy do końca odbiło. TARA: Powinnaś z nią porozmawiać, jestem pewna, że ona... SPIKE: Wróćmy do interesów, moje panie. (wskazując na ekran) Wolałbym żebyście się na tym skupiły (przyciskając palec do ekranu) nadal musicie złamać ten kod. (Cięcie. Kwatera Inicjatywy. Widzimy paskudnego demona, który podchodzi za blisko szklanej ściany i zostaje odrzucony w tył przez porażający go prąd. Cele są przepełnione, w niektórych są nawet po dwa demony. Słychać ich warczenie. Pułkownik McNamara wchodzi korytarzem do pomieszczenia z celami z porucznikiem.) PORUCZNIK: Cele zapełniły się trzy dni temu. Jeśli nic się nie zmieni, nie będziemy mieli gdzie ich trzymać. MCNAMARA: (chłodno) To są zwierzęta, poruczniku. Zamykamy ich dopóki starczy miejsca, a potem zamkniemy ich jeszcze więcej. PORUCZNIK: (zaniepokojony) One pozabijają się nawzajem. MCNAMARA: Jakoś mi to nie przeszkadza. (Gdy dochodzą do końca korytarza widzimy dwa demony bijące się w jednej z cel. Cięcie. Centrum dowodzenia. Uwagę pułkownika i porucznika przykuwa odbierana właśnie przez jednego z żołnierzy prośba o wsparcie.) KOMANDOS: (głos z radia) Proszę o przysłanie wsparciz! Odbiór! Zostaliśmy zaskoczeni, dwóch ludzi nie żyje! Proszę o wsparcie! Powtarzam! Proszę o wsparcie! (Cięcie. Widzimy Riley'a siedzącego na swoim posłaniu w ruinach szkoły Sunnydale, odkłada puszkę z której jadł i bierze do ręki przerobiony na odbiornik telefon.) KOMANDOS: (głos z telefonu) Grupa Epsilon prosi o natychmiastowe wsparcie! Jesteśmy w uliczce za budynkiem szkoły! Gdzie do diabła jest...Wycofujemy się! Wycofujemy się! Zbliża się... (Połączenie zanika. Riley wstaje i łapie za swoje wojskowe ubranie. Cięcie. Ujęcie Riley'a biegnącego pustą ulicą. Cięcie. Inna uliczka, widzimy przelatującego nad ziemią komandosa, który ląduje na ścianie. Riley wybiega zza rogu i dostrzega jak żołnierz upada nieprzytomny na chodnik. Słychać odgłosy walki, Riley włącza latarkę oświetlając nią postać stojącą do niego tyłem w długim, czarnym płaszczu. W tym momencie ta osoba odwraca się i wpatruje w Riley'a. Zbliżenie na wściekłą twarz Angel'a, ściemnienie.) (Riley i Angel stoją naprzeciwko siebie. Za Angel'em leżą jeszcze trzej nieprzytomni komandosi. Riley opuszcza latarkę.) ANGEL: Riley Finn. (Riley chowa latarkę do kieszeni) RILEY: My się znamy? ANGEL: Mamy wspólną znajomą. (Do Riley'a dochodzi z kim ma do czynienia.) RILEY: Angel. (Angel robi krok do przodu wskazując na komandosów leżących na ziemi.) ANGEL: Czy ten komitet powitalny był twoim pomysłem? RILEY: Z tego co słyszałem, to ponoć jesteś teraz dobry. Chyba jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności nie straciłeś znowu duszy, co? ANGEL: (groźnie) Nie prowokuj mnie, chłopcze. (Riley jest bardziej niż wkurzony.) RILEY: (opanowując się) Ciekawe co takiego mogło się wydarzyć pomiędzy tobą a Buffy, że straciłeś duszę. (Angel powoli obchodząc go dookoła, zbliża się w stronę Riley'a.) ANGEL: (chłodno) Byłaby to sprawa tylko pomiędzy mną a nią. (Riley wchodzi Angel'owi w drogę; wyciąga pałkę teleskopową i rozkłada ją.) RILEY: Dokąd się wybierasz? ANGEL: Idę zobaczyć się z moją starą znajomą. (Stoją dokładnie naprzeciwko siebie.) RILEY: Oh, sądzisz, że ci na to pozwolę? ANGEL: Sądzisz, że jesteś w stanie mnie powstrzymać? RILEY: Jestem tego pewny. (Angel wymierza mu cios prawym prostym w twarz, Riley jednak zatrzymuje go i uderza Angel'a pałką w twarz. Riley odwraca się i chce wymierzyć Angel'owi kolejny cios, ten jednak wykręca mu rękę. Riley ląduje na klanach, Angel kopie go kolanem w twarz. Nie puszczając jego ręki, stawia Riley'a na nogi i rzuca nim, Riley ląduje w stercie śmieci. Podnosi się jednak i sięga po upuszczoną broń. Angel jednym skokiem ląduje koło Riley'a, zanim ten zdąża znowu stanąć na nogi. Riley blokuje uderzenie Angel'a, jednak to wytrąca mu z ręki broń. Angel uderza Riley'a w twarz. Nadal na klanach Riley uderza Angel'a w pachwinę, ten zwija się z bólu; Riley podnosi się i rozbija na głowie Angel'a pustą butelkę, potem łapie go za płaszcz i wymierza cios kolanem w plecy uderzając zarazem twarzą Angel'a w budynek. Angel chce oddać cios, ale Riley go blokuje i wymierza kolejne kopnięcie kolanem tym razem w żołądek. Angel'owi wracają siły i rzuca Riley'em o ciężkie drzwi, Riley wymierza mu cios w twarz, ale Angel ponownie uderza nim o drzwi, łapie go za gardło. Riley wyciąga z kieszeni paralizator i poraża Angel'a prądem. Angel rozstaje odrzucony kilka metrów w tył i ląduje w śmieciach. Riley wstaje i idzie w jego stronę. Angel podnosi głowę i warczy, widzimy, że przybrał wampirzą twarz. Riley wymierza mu kopnięcie i Angel ląduje na chodniku, Riley stojąc nad nim chce go jeszcze raz porazić prądem, ale Angel łapie go za nadgarstek i zmusza do wypuszczenia paralizatora z dłoni. Angel unosi Riley'a nad głowę i warcząc rzuca nim o ścianę magazynu. Riley uderza o ziemię, Angel znowu go podnosi i rzuca o przeciwległą ścianę, Riley spada na stos metalowych rur, co raczej nie łagodzi upadku. Angel słyszy odgłos zbliżającego się samochodu i wspina się po drabince na dach jednego z magazynów. Riley właśnie podnosi się, gdy dostrzega wyłaniającego się zza rogu wojskowego jeepa. Z wielkim wysiłkiem podnosi się i niepewnym krokiem udaje mu się umknąć w zaułek tuż przed tym jak światła samochodu oświetlają uliczkę.) (Cięcie. Pokój Buffy i Willow w akademiku. Buffy wchodzi do środka i zdejmuje kurtkę, podchodząc zarazem do lustra wiszącego na ścianie. Wokół rany na czole skóra paskudnie się zaczerwieniła, Buffy krzywi się, gdy dotyka jej palcami.) (Cięcie. Ktoś stoi przed drzwiami do pokoju, słyszymy pukanie. Chwilę po tym Buffy otwiera drzwi i zaskoczona widzi...) BUFFY: Angel. ANGEL: Cześć. Mogę wejść? BUFFY: (miękko) Chyba tak. (Angel się waha.) ANGEL: Uh, to mi nie wystarczy. BUFFY: Oh. Um...wejdź. (Angel wchodzi do środka, Buffy zamyka za nim drzwi. Angel odwraca się twarzą do niej, Buffy dopiero teraz zauważa krew na jego skroni i rozciętą wargę.) BUFFY: (ze spokojem) Jesteś ranny. ANGEL: Ty też. BUFFY: Przeżyję. Powiesz z kim miałeś stracie? ANGEL: Raczej nie. To nie ma nic wspólnego z ratowaniem świata. BUFFY: Niech zgadnę. (dość nieprzyjemnym tonem) Wymyśliłeś coś jeszcze bardziej bolesnego, co chciałbyś mi powiedzieć, ale nie zrobiłeś tego przez telefon, bo chciałeś zobaczy wyraz mojej twarzy... ANGEL: Buffy, proszę. Nie mam zbyt wiele czasu. (Buffy zauważa zmianę w jego tonie.) BUFFY: (zaniepokojona) Co się dzieje? (Drzwi otwierają się z hukiem, do pokoju wpada Riley, przytrzymuje się biurka Willow, aby utrzymać równowagę. Podnosi rękę i wycelowuje w Angel'a odbezpieczoną broń.) RILEY: (wkurzony) Powiedziałem, że nie dam ci się do niej zbliżyć. (Buffy widząc wygląda Riley'a domyśla się co się stało.) BUFFY: (wkurzona) Chyba żartujesz? To po to przyjechałeś? ANGEL: Nie. To był wypadek. BUFFY: (bardzo wkurzona) Jak uderzy się samochodem w drzewo to jest wypadek! Pobicie kogoś to już plan! Możesz mi to wytłumaczyć? (Angel nic nie odpowiada, spogląda tylko na Riley'a.) ANGEL: (spokojnie) Odłóż broń. RILEY: Tylko to mam do obrony, więc raczej jej nie odłożę. Buffy, on zaatakował czterech moich ludzi. Coś mi się wydaje, że wrócił do swojego dawnego zajęcia. BUFFY: On nikogo nie skrzywdzi (do Angel'a) powiedz mu to. (Angel rusza w stronę Riley'a.) ANGEL: Ciebie mógłbym skrzywdzić. (Riley także zaczyna się do niego zbliżać) RILEY: Spróbuj. ANGEL: Heh. Spójrz na siebie, ledwie stoisz. (Riley wymierza broń w twarz Angel'a.) RILEY: Ale palce mam sprawne. ANGEL: (rzucając Buffy spojrzenie) Ty naprawdę z nim sypiasz? (Riley wymierza Angel'owi cios w twarz, Angel natychmiast mu oddaje.) BUFFY: Dobra, skończcie z tym! (Buffy wkracza między nich i rozdziela ich. Riley ląduje na biurku Willow, Angel na jej łóżku.) BUFFY: Wystarczy tego! Jeszcze jeden taki wyskok, a obaj wylądujecie w szpitalu! (Buffy spogląda na nich. Riley najwyraźniej nadal ma ochotę zastrzelić Angel'a.) BUFFY: (wyzywająco) Ktoś sądzi, że przesadzam? ANGEL: To on zaczął. (Buffy wycelowuje w niego ostrzegawczo palcem, Angel zamyka się. Buffy podchodzi do Riley'a.) BUFFY: (łagodnie) Riley. (wskazuje na jego broń) RILEY: Przepraszam. (umieszcza broń w kaburze) Chciałem tylko żebyś była bezpieczna. BUFFY: (nadal łagodnym tonem) Muszę chwilę porozmawiać z Angel'em. RILEY: (doprowadzony prawie do rozpaczy) Co? BUFFY: Riley, proszę. (Riley spogląda na Angel'a siedzącego spokojnie na łóżku, potem przenosi wzrok na Buffy.) RILEY: (zawziętym tonem) Nie ruszę się stąd. (krzyżuje ramiona) Mówię serio. (Riley wpatruje się w Angel'a. Buffy ogląda się za siebie i daje Angel'owi znak głową, potem przechodzi obok Riley'a, kierując się w stronę drzwi. Angel podąża za nią i nie próbuje nawet ukryć dumnego uśmiechu, zamyka drzwi. Riley zostaje w pokoju sam.) RILEY: Nie ruszę się stąd. (Na korytarzu. Buffy odwraca się do Angel'a.) BUFFY: (wściekła) Dobra. Przyjeżdżam do ciebie, żeby ci pomóc, a ty traktujesz mnie jakbym była tylko...twoja ex. ANGEL: Z praktycznego punktu widzenia... BUFFY: Zamknij się! Potem każesz mi się wynosić z "twojego" miasta, a potem jeszcze przyjeżdżasz tutaj i dajesz wycisk mojemu chłopakowi? Bardzo bym chciała wiedzieć, o co do diabła w tym wszystkim chodzi. ANGEL: Chciałem naprawić swój błąd. (Buffy postrzega szczerą skruchę w jego głosie i nie może się powstrzymać od uśmiechu, Angel także zaczyna się uśmiechać.) ANGEL: Heh. Cóż. Nieźle mi idzie, nie sądzisz? (Buffy opiera się plecami o ścianę.) BUFFY: (nadal się uśmiechając) Wspaniale. ANGEL: Wiesz, (poważnie) Nie mogłem tak tego zostawić. To co wtedy powiedziałem...przyjechałem za to przeprosić, nie-nie miałem prawa do powiedzenia czegoś takiego. BUFFY: A Riley? ANGEL: Zaatakowało mnie kilku żołnierzy, potem on się nagle zjawił się. Poza tym nie pozostał mi dłużny. BUFFY: Postaw się na jego miejscu. (Angel rozważa to.) ANGEL: Rozumiem. (Buffy wpatruje się w podłogę.) BUFFY: Posłuchaj...w tym co powiedziałeś w LA było trochę racji. (ich spojrzenia spotykają się) Żyjemy w różnych światach, nie miałam prawa cię osądzać. ANGEL: Nadal uważam, że to ja powinienem przepraszać. BUFFY: Dziękuję. ANGEL: A, następnym razem...przeproszę cię przez telefon (Buffy śmieje się) Macie tu nerwową atmosferę. (Buffy opiera głowę o ścianę, wygląda na zmęczoną.) BUFFY: Rzeczywiście. ANGEL: Czy mógłbym jakoś pomóc? BUFFY: Szczerze mówiąc, najlepiej byłoby gdybyś... ANGEL: (przytakuje) Rozumiem. BUFFY: To, że przyjechałeś wiele dla mnie znaczy. (Angel patrzy na nią przez chwilę, po czym zaczyna odchodzić. Buffy podąża w stronę drzwi do swojego pokoju, Angel odwraca się do niej.) ANGEL: O, a jeśli chodzi o Riley'a. BUFFY: Tak? ANGEL: Nie lubię go. (Buffy uśmiecha się.) BUFFY: Dzięki. (Angel odwraca się i idzie wzdłuż korytarza, Buffy patrzy za nim przez kilka sekund, potem wraca do pokoju. Widzimy, że Riley jednak ruszył się ze swojego miejsca, bo stoi w drugim końcu pokoju, ściągnął też kamizelkę.) (Cięcie. Widzimy Adam'a siedzącego przed komputerem. Metalowa klapka pokrywająca lewą część jego twarzy jest otwarta, widzimy że kabel stamtąd wychodzący jest podłączony do komputera. Słyszymy jak otwierają się jakieś ciężki drzwi, Adam odwraca się i widzi Spike'a wchodzącego do komory. Spike znowu ma na sobie swoje ubrania i kończy dopijać puszkę piwa.) SPIKE: (zadowolony z siebie) No, to dopiero...(zgniata puszkę i wyrzuca ją) była zabawa! ADAM: Udało ci się? SPIKE: To było łatwiejsze niż mogło się wydawać. ADAM: Jesteś pewien? SPIKE: Tak. To było jak...syndrom Yoko. (Spike zapala papierosa, a Adam po prostu się w niego wpatruje.) SPIKE: Tylko mi nie mów, że nigdy nie słyszałeś o Beatelsa'ach. (Adam odłącza kabel i zamyka metalową klapkę.) ADAM: Słyszałem. (wstaje) Podoba mi się "Heter Skelter" (przechodzi do drugiej części komory.) SPIKE: Co za niespodzianka. Ale chodzi o to, że kiedyś byli bardzo wpływową grupą. Można powiedzieć, że rządzili światem. A kiedy zespół się rozpadł wszyscy winili Yoko, ale tak naprawdę to ona nie miała z tym nic wspólnego, oni po prostu się rozeszli. A wiesz jak to jest z dzieciakami, dorastają, idą na studia, rozchodzą się w świat. ADAM: Więc udało ci się odseparować pogroczynię od jej przyjaciół. Jestem pod wrażeniem. (Adam odwraca się i wpatruje w ziemię.) SPIKE: Cóż...jeśli wszystko już gotowe, to chyba możemy przejść do głównego planu, co? Do tego w którym pozbywam się mojego chipa. Przecież masz już wszystko czego potrzebujesz, prawda? (Adam spogląda na Spike'a.) ADAM: Nie. Jest jeszcze coś. (Spike marszczy brwi. Ściemnienie.) (Cięcie. Wracamy do pokoju Buffy i Riley'a. Buffy podchodzi do niego, stoją pomiędzy łóżkami.) BUFFY: Jesteś poważnie ranny? RILEY: Jeszcze nie wiem. Mam całą noc przed sobą. BUFFY: (zasmucona) Riley, muszę ci coś powiedzieć. RILEY: Tego się już domyśliłem. BUFFY: Może lepiej usiądź. RILEY: Nic mi nie będzie. BUFFY: Riley, ja... RILEY: (nalegająco) Zaczekaj. Najpierw ja. (Buffy wygląda na zaskoczoną.) RILEY: Buffy...ostatnio bardzo się do siebie zbliżyliśmy, przynajmniej tak mi się wydaje. Nie wiem zbyt dużo o Angel'u (Buffy spuszcza wzrok) ani o waszym związku...ale...proszę cię...jeśli chcesz mi złamać serce, zrób to szybko. (Buffy spogląda na niego, nie może powstrzymać śmiechu.) BUFFY: Co? Sądziłeś, że Angel i ja... RILEY: A wy nie... BUFFY: Nie. Oczywiście, że nie. Jak możesz o to pytać? RILEY: (wzdycha) Nie wiem. Xander powiedział... BUFFY: Xander?! Chyba go zamorduję. RILEY: Nie. To nie jego wina. Zacząłem rozmowę, a on wyjaśnił mi jak Angel stał się zły, no wiesz, o tym co to spowodowało. BUFFY: (cicho) Och. RILEY: Riley, uh (odkaszluje) po tym trochę mnie to wyprowadził z równowagi. To znaczy, wiem, że powinienem wierzyć w nasz związek, ale z drugiej strony czasami byli partnerzy wracają do siebie, no i zobaczyłem, że on jest zły... BUFFY: On nie jest zły. (Riley patrzy na Buffy.) RILEY: Naprawdę? Czyli to był jego dobry dzień? (Buffy potwierdza) No i sama widzisz. Nawet jak jest dobry, to ten jego płaszczyk i... BUFFY: Riley, przestań. (Buffy bierze go za rękę, siadają na jej łóżku.) RILEY: Widzisz? Robię z siebie idiotę. BUFFY: Czy kiedykolwiek dała ci powód, żebyś mi nie ufał? RILEY: Nie. BUFFY: Więc skąd to wszystko? (Riley patrzy jej oczy.) RILEY: Stąd, że jestem w tobie tak zakochany, że nie potrafię jasno myśleć. (W oczach Buffy zaczynają szklić się łzy.) BUFFY: Możesz to powtórzyć. (Riley przytula Buffy, która zamyka oczy.) BUFFY: Riley (odsuwa się od niego) Nadal jest coś, o czym muszę ci powiedzieć. Nie będzie to łatwe... RILEY: Po prostu to powiedz. BUFFY: Forrest nie żyje. (Riley jest w szoku, opiera głowę na dłoniach o wpatruje się w podłogę.) BUFFY: (delikatnie) Tak mi przykro. Była walka, i Adam go zabił. Ledwo udało mi się uciec. Wiem, że nic co w tym momencie powiem nie pomoże ci, ale znajdziemy go i zabijemy. RILEY: (smutny) Muszę iść. BUFFY: Jesteś tego pewien? (Riley nie patrzy na nią, gdy wstaje z łóżka.) RILEY: Muszę już iść. (Podchodzi do drzwi, bierze swoją kamizelkę z krzesła Willow i wychodzi.) (Zbliżenie na zaniepokojoną twarz Buffy.) (Cięcie. Mieszkanie Giles'a. Willow nadal pracuje nad rozkodowaniem danych, bezskutecznie.) WILLOW: (sfrustrowana) Nadal nic. (Buffy i Tara stoją z boku.) TARA: (do Buffy) Willow ciężko nad tym pracuje. BUFFY: Dobra, ile to jeszcze potrwa? WILLOW: Kilka godzin, może dni. Chociaż to może potrwać nawet kilka miesięcy. (Giles jest w kuchni i nalewa sobie kolejnego drinka, jeszcze nigdy nie widzieliśmy go w takim stanie.) GILES: Dlaczego już nie używa się łaciny? Przynajmniej kościół ją popierał, nawet, gdy to nie miało już sensu. BUFFY: (odrobinę zniecierpliwiona) Nie mogę tak po prostu czekać, Will. Te dane będą nieprzydatne, jeśli ich wkrótce nie rozkodujesz. (Buffy nie dostrzega załamanej miny Willow, gdyż właśnie przechodzi w stronę kanapy. Anya siedzi na kanapie trzymając nogi na poduszce. Xander siedzi koło niej i bynajmniej nie wygląda na zadowolonego.) ANYA: Hej! Namęczyliśmy się, żeby to zdobyć. Xander musiał dostarczyć ubrania. GILES: Kościół to pochwalał. (Giles z uśmiechem zamyka butelkę z likierem.) BUFFY: Wybaczcie, ale nie mamy zbyt wiele czasu. Adam był w jaskini, więc może był tak z jakiegoś powodu? Może pójdę tam i spróbuję go wytropić. WILLOW: (z drwiną w głosie) Oczywiście. (wstaje i podchodzi do Buffy) Tak, może będziesz miała szczęście i go tam zastaniesz, i może powyrywa ci ręce. (surowo) Buffy, nie możesz tam iść sama. GILES: Już ze mną nie trenujesz. On ci skopie tyłek. BUFFY: (zszokowana) Giles. (Giles wychodzi z kuchni, z drinkiem ręce i zbliża się do wejścia na korytarz.) GILES: Wybacz. Czy byłem przypadkiem szczery? (uśmiecha się) Tak mi przykro. XANDER: (wstając) Nie pójdziesz sama (odwraca się) Giles potrzebujemy broni. BUFFY: Nie pójdziesz ze mną. (Xander odwraca się i rzuca Buffy wściekłe spojrzenie.) BUFFY: Mo-mogłoby ci się coś stać. XANDER: (jakby czekając na te słowa) Och. Racja. Ty i Willow pójdziecie walczyć ze swoimi super mocami, a ja i Alfred zostaniemy pilnować kwatery Batmanek. GILES: Ah-ah. Nie. Nie mogę być Alfred'em. Zapomniałeś, że on miał pracę. BUFFY: Willo też zostaje. Zrobię to sama. (Willow podchodzi bliżej, teraz dzieli ją od Buffy tylko stolik do kawy. Xander stoi między nimi. Tara przemyka koło Giles'a znika w korytarzu.) WILLOW: (nadal z drwiną w głosie) Och, świetnie. A jak już Adam powyrywa ci ręce będziemy mogli powiedzieć: dobrze, że nas tak nie było, i temu nie zapobiegliśmy. (Anya wstaje z kanapy i niepostrzeżenie podąża za Tarą.) XANDER: Dokładnie! Może pomożemy w inny sposób. (do Buffy) Może potrzebujesz nowych spodni, Buffy? Chętnie ci jakieś dostarczę. BUFFY: Nie rozumiecie, że tak na pewno mi nie pomożecie? WILLOW: Oh, Wow! Już ci przeszkadzamy. Jesteśmy w tym dobrzy, prawda Xander, huh? XANDER: Tak. Ja jestem tak dobry, że chcecie mnie wysłać do wojska, żeby się mnie pozbyć. BUFFY: Do wojska? XANDER: Sądziliście, że nie wiem o tym, że rozmawiacie o mnie za moimi plecami? (Willow wpatruje się ze zdziwieniem w Xander'a.) BUFFY: Że niby myśmy rozmawiały o tobie? A jak ty powiedziałeś Riley'owi w szczegółach o moim związku z Angel'em? WILLOW: A poza tym, to jak zwykle chodzi tylko o was. To ja jestem poza grupą. XANDER: Uh-huh. Ale to się pewnie zmieni jak mnie wyślecie do Fortu Dix? (Giles o mały włos nie zakrztusiłby się swoim drinkiem.) GILES: Fortu Dix? (Giles zaśmiewa się, Buffy, Willow i Xander przyglądają mu się.) BUFFY: Jesteś pijany? GILES: (szczęśliwy) Tak. Ale tylko troszeczkę. BUFFY: Więc, przestań! (do Xander'a i Willow) Przecież to głupie. XANDER: Głupie? No, przynajmniej miałaś dość odwagi, żeby powiedzieć mi to prosto w twarz. BUFFY: Przecież nie powiedziałam, że ty jesteś głupi. Przestań zachowywać się jak idiota i pozwól mi wszystko wyjaśnić! (Xander doprowadzony prawie do rozpaczy siada na kanapie.) BUFFY: Zrozumcie, że was potrzebuję. Was obojga. I to cały czas! Tylko...nie teraz. Adam jest bardzo niebezpieczny. WILLOW: Zaczekaj. A po co jestem ci potrzebna, tak szczerze? BUFFY: Jesteś...dobrze radzisz sobie z komputerami (Willow przytakuje) Zazwyczaj (Willow rzuca jej wymowne spojrzenie) I-i jeszcze te czary. WILLOW: (oskarżająco) Te czary? Co masz na myśli mówiąc te czary? BUFFY: Co się z wami dzieje? Przecież to jakiś obłęd! GILES: Oh, nie, to nie jest obłęd. (podchodzi do biurka) Teraz dopiero wszystko zaczyna nabierać sensu, ale ja trochę z tego przegapię. (Giles odstawia drinka i usiłuje usiąść. Jednak nie trafia w krzesło i upada na podłogę.) (Cięcie. Łazienka Giles'a, biała i czysta. Anya siedzi na zamkniętej toalecie, Tara opiera się o krawędź wanny. Nadal dochodzą do nich odgłosy kłótni z salonu.) TARA: Sądzisz, że to jeszcze długo potrwa? ANYA: Trudno powiedzieć. (Zapada cisza, dziewczyny rozglądają się po łazience.) TARA: Ładna łazienka. ANYA: (przytakując) Ładne kafelki. (Cięcie. Salon. Xander wstał i przeszedł za kanapę. Giles znajdujący się za nim usiłuje dojść w stronę schodów, ściąga okulary.) GILES: Mam dosyć. Idę spać. (Giles usiłuje ściągnąć sweter przez głowę i zaczyna wchodzić po schodach. Willow stoi obok Xander'a.) WILLOW: Założę się, że świetne poradziłbyś sobie w wojsku. Hej, sądzisz, że twój związek z Anją by to wytrzymał? XANDER: Wiedziałem, że jej nie znosisz! (Z góry prosto na twarz Xander'a spada sweter Giles'a. Xander zrywa go i odrzuca.) WILLOW: To nie ja tu oceniam innych. Pozostawiam to tobie i Buffy. BUFFY: Ja oceniam? Nie mogę już być bardziej otwarta na wasze pomysły i wybory. XANDER: (do Willow) Oh! Ona jest tu najważniejsza, nie zapominaj o tym. (do Buffy) Tylko dlatego, że jesteś od nasz lepsza, nie masz prawa się wywyższać. BUFFY: Proszę was, przestańcie! Co się z wami dzisiaj dzieje? WILLOW: Tu nie chodzi tylko o dzisiaj! Buffy, już od dłuższego czasu wszystko się waliło. Nie widzisz tego? BUFFY: Co się waliło? WILLOW: Wszystko się zaczęło odkąd Tara do nas dołączyła, nie możecie znieść tego, że jesteśmy razem. XANDER: Nie! To zaczęło się wcześniej! (Xander z powrotem wchodzi pomiędzy Buffy i Willow) Jak tylko wy dwie poszłyście na studnia i zapomniałyście o mnie! Zostawiłyście mnie w tej przeklętej piwnicy, żebym... (odwraca się zszokowany w stronę Willow) Ty i Tara jesteście parą? GILES: (głos z góry) Niech to diabli! BUFFY: Wystarczy! Wszystko co teraz wiem to, to, że chcecie mi pomóc, tak? Chcecie walczyć razem ze mną? (Willow i Xander potwierdzają niepewnie skinieniem głowy.) WILLOW: No, nie wiem. XANDER: W sumie to nie. BUFFY: (krzyczy) Nie! Powiedzieliście, że chcecie mi pomóc. Więc chodźmy! Wszyscy. Pójdziemy razem do jaskini, wy będziecie na mnie narzekać, a Giles będzie się zataczał. Hej! A może to jest sposób na zabicie Adam'a? XANDER: Buffy... BUFFY: (zraniona i zła) Czy o to wam chodziło? Tak chcecie mi pomóc? Dlaczego mi nie powiecie jak chcecie mi pomóc? (Nikt jej nie odpowiada, Willow i Xander spuszczają wzrok.) BUFFY: (smutna) No cóż...Teraz już wiem dlaczego w żadnej przepowiedni nie ma słowa o Tej Wybranej i jej przyjaciołach. (Buffy udaje się w stronę drzwi, po drodze zabierając swoją kurtkę.) BUFFY: Jeśli będę potrzebowała pomocy, pójdę po nią do kogoś na kim mogę polegać. (Willow i Xander stoją wciąż w tym samym miejscu, gdy Buffy wychodzi trzaskając drzwiami.) (Cięcie. Kwatera Adam'a. Słyszymy jak ponownie otwierają się jakieś ciężkie drzwi. Adam odwraca się, gdy słyszy, że ktoś wchodzi do środka.) ADAM: Czekałem na ciebie. (Zbliżenie na Riley'a.) RILEY: No i jestem tutaj. Autor: Technopagan "Buffy The Vampire Slayer" TM and © (or copyright) Fox and its related entities. All rights reserved. This web site, its operators and any content on this site relating to "Buffy The Vampire Slayer" are not authorized by Fox. |