~ The Replecement ~

translated by Technopagan


Tłumaczenie oryginalnie umieszczone w Buffypedii (www.buffypedia.prv.pl)

[Nie zmieniaj powyższych linii]



Po raz pierwszy wyemitowany: 10/10/2000
Reżyseria: James A. Contner
Scenariusz: Jane Espenson
Spis postaci: Anya / Boss / Buffy / Dawn / Giles / Guy / Joyce / Manager / Riley / Spike / Willow / Woman / Xander
Nowe postaci: ScruffyXander / SuaveXander / Toth

Zamiana




(Widzimy Buffy, Riley, Xander, i Anyę siedzących w piwnicy rodziców Xander'a. Buffy i Anya siedzą na podłodze, za nimi na sofie siedzą odpowiednio Riley i Xander. Wszyscy oglądają film, za wyjątkiem Buffy, która z zapałem ją studiuje księgę. Xander trzyma pilota, Anya ma rękę na temblaku.)

XANDER: Zaoferowałbym wam coś do zjedzenia, ale nie ryzykował bym podania wam tego co mam.
ANYA: Obawiamy się, ze kot na to nasiusiał.

(Na ekranie telewizora widzimy grupę Azjatów walczących i wydających piskliwe okrzyki.)

XANDER: Mam też spaghetti, trzeba je postawić na chwilę na suszarce i już ma się przepyszne, letnie danie. (wskazuje na suszarkę.)

RILEY: Hmm. Na obiad jadłem już coś takiego.

(Słyszymy trzaśnięcie drzwiami u góry.)

XANDER: (spoglądając w górę) Ah, rodzice wrócili.

(Słyszymy głosy dwóch osób krzyczących na siebie. Xander, Anya, i Riley wyglądają na zmieszanych. Buffy nie zwraca na to uwagi.)

XANDER: Nie, myliłem się. To tylko jacyś nieudolni włamywacze.

(Z góry dochodzą kolejne odgłosy kłótni, słyszymy łomot, możliwe, że jest to trzaśnięcie drzwiami. Kawałki tynku sypią się z sufitu, spadając prosto na Anyę.)

XANDER: Chyba już najwyższy czas, żeby rozejrzeć się za nowym mieszkaniem, za czymś przyjemniejszym. Buffy, byłaś w piekle, mają tam jednoosobowe pokoje, prawda?

(Riley śmieje się, po czym zauważa, że Buffy w ogóle nie zwróciła na nich uwagi.)

RILEY: Hej, Buffy, jak tam książka? Pełna dat i nazwisk?

BUFFY: (nie słuchając) W porządku.

(Riley nachyla się nad nią, i zasłania jej dłońmi karty księgi.)

BUFFY: Hejjj, ja się uczę.

RILEY: To na pewno ty? Zostaw to na chwilę i pooglądaj z nami film.

BUFFY: No cóż, chyba wystarczy mi na dzisiaj czytania o krucjatach. Może oderwę się na chwilę od tej całej przemocy i obejrzę (spogląda na telewizor) ooo, walka.

(Na ekranie widzimy kłócących się ze sobą azjatów. Słyszymy paskudny angielski dubbing podłożony pod film.)

XANDER: Fatalnie zdubbingowany film kung fu. Jedna z najcenniejszych rzeczy importowanych z Chin.

ANYA: No i lepszy od tych ich dań na szybko.

(Riley nachyla się nad Buffy i zaczyna masować jej barki.)

RILEY: Po prostu się odpręż.

BUFFY: Mm ... mm. Dobrze.

(Xander spogląda na nich, po czym kładzie dłonie na barkach Anji.)

ANYA: Ał! Co ty wyrabiasz? Mam wybity bark! (Xander zaprzestaje masarzu. Riley także przestaje.) Staram się skupić na filmie.

BUFFY: Hej! A co z masażem.

(Riley znowu zaczyna masować jej barki.)

RILEY: Oh ... przepraszam, wciągnęła mnie akcja. (wskazuje na telewizor)

BUFFY: Tak, jest niezła.

(Widzimy na ekranie kolejne sceny walki.)

BUFFY: Oh, no nie! On to robią totalnie źle. Najpierw załatwiłabym tego dużego kopnięciem z wyskoku, potem tych mniejszych, bum, bum…o, widzisz, a teraz z wyskoku (z pogardą) Co to miało być? Niby siła uderzenia pochodziła z jego entuzjastycznego podejścia?

RILEY: Hej, Buff, może byś chociaż na chwilę oderwała się od pracy. Nie musisz być przez cały czas pogromcą, wiesz?

BUFFY: Ty byś się wściekał gdybyśmy oglądali film wojenny, a żołnierze salutowaliby…nie tak jak trzeba i...nieprofesjonalnie robili nalot.

(Z góry słychać kolejne odgłosy kłótni. Xander i Anya poprawiają się niespokojnie. Riley odkaszluje.)

BUFFY: W każdym razie, przecież sami wiecie, że nie możecie mnie winić za tą krytykę. Willow zachowuje się tak samo, gdy oglądamy film o czarownicach, prawda Xander?

XANDER: (rozproszony przez odgłosy z góry) Co? Oh, tak, dokładnie, "Co to, kocioł? Kto jeszcze używa kotłów?"

(Cięcie. Widzimy wnętrze ciemnego pomieszczenia, wypełnionego dymem. W tle słyszymy dramatyczną muzykę. W końcu dostrzegamy demona stojącego przed kotłem pełnym wrzącej żółtej cieczy. Z kotła unosi się dym. Demon ściąga kaptur z głowy i dostrzegamy jego dziwną brązowawą twarz, która jest jakby popękana, spod niej prześwieca coś jakby miał w głowie zapaloną żarówkę zamiast mózgu. Ma zapadnięte, czerwone oczy i niski głos.)

TOTH: Ostatnią rzeczą jest mój ból…ceną za to…śmierć pogromczyni.

(W dłoni trzyma coś w rodzaju laski, czy rózgi. Zanurza ją w kotle razem ze swoją rękę, słyszymy jego krzyk.)



(Cięcie. Zbliżenie na ładny nowy budynek otoczony trawnikiem i krzakami. Na zewnątrz widnieje napis „Do wynajęcia".)

(Cięcie. Wnętrze budynku.)

WILLOW: Jeśli zdecydujesz się na to mieszkanie to, to będzie twój korytarz.

(Widzimy Willow, Anyę, Xander'a, Buffy i Riley'a idących korytarzem. Xander ma na sobie żółty T-shirt, a na nim krzykliwą koszulę w hawajski wzór. Anya ma nadal rękę na temblaku.)

WILLOW: Będziemy szli tym korytarzem i będziemy mogli sobie zaśpiewać "La la, idę sobie do Xander'a."

BUFFY: Ostrzegam, Xander, że prawdopodobnie ja tak nie będę robić.

RILEY: Dlaczego? Ja będę.

XANDER: Hej, na razie tylko się rozglądam. Czynsz jest wysoki. Nie róbcie sobie za dużych nadziei.

ANYA: Ale masz referencje.

XANDER: Nie, mam Alberta, czyli siebie udającego poważny ton. (udaje takiż ton) „Xander Harris? To wspaniały współlokator, bardzo miły i sympatyczny gość."

(Anya otwiera drzwi, mieszkanie jest duże i przestronne.)

WILLOW: Łaa! Jest spore!

BUFFY: Ładne. I nie jest pod ziemią. Jest, uh, ponad poziomem morza.

(Xander wygląda na przerażonego.)

ANYA: Chcę je. Nie ważne ile kosztuje.

POŚREDNICZKA: (OS) Xander Harris?

(Do mieszkania wchodzi pośredniczka sprzedaży nieruchomości i uśmiecha się do Riley'a.)

RILEY: Uh, nie, Riley Finn. (podaje jej rękę) To jest Xander.

(Xander wyciera rękę w podkoszulek, po czy podaje ją kobiecie.)

XANDER: Hej.

POŚREDNICZKA: Ah.

XANDER: Przyprowadziłem moich przyjaciół.

POŚREDNICZKA: Zauważyłam.

XANDER: Nie będą tu cały czas.

WILLOW: Ale jesteśmy czyści i cisi.

(Xander wygląda na zdenerwowanego, a pośredniczka na niepewną.)

ANYA: (stoi w jadalni i wymachuje rękami) Tutaj moglibyśmy robić zebrania Scooby Gangu, a-a Giles wyjaśniałby nam te wszystkie nudne rzeczy stojąc o tutaj.

WILLOW: (wchodzi do kuchni) O, i jest nawet mikrofalówka! Koniec z zimnym popcornem.

POŚREDNICZKA: Telefon i prąd są podłączone. Jest osobny balkon, klimatyzacja i... (widzi jak Xander otwiera jedne z drzwi) a tam jest sypialnia.

(Xander znajduje w sypialni siedzących na łóżku i całujących się Buffy i Riley'a.)

XANDER: Nie powinniście tego robić w sypialni?

(Buffy i Riley rozglądają się po pomieszczeniu ze znaczącą miną.)

XANDER: Dobra, racja.

(Xander wychodzi, za nim widzimy wstających Buffy i Riley'a.)

POŚREDNICZKA: Przyniosłam podanie do wypełnienia. (podaje Xander'owi kartkę papieru)

XANDER: Podanie? Nie mogę po prostu ...podać referencji? Bo jest Albert.

POŚREDNICZKA: Sprawdzamy na jego podstawie wypłacalność.

XANDER: Oh! wypłacalność. (nerwowo, do innych) Tylko spojrzą na moje dane i będą wiedzieć jak wypłacalny jestem. (śmieje się nerwowo, reszta uśmiecha się z przymusu)

POŚREDNICZKA: Będzie musiał pan uiścić małą opłatę depozytową, całość sumy jest zapisana w rogu.

(Xander spogląda na kartkę. Riley, Buffy, i Willow zaglądają mu przez ramię. Anya także spogląda na nią przelotnie.)

ANYA: (do Pośredniczki) Weźmie je. (do Xander'a) Xander, idź po swoje rzeczy, ja tu zaczekam. (do posredniczki) Aktualnie mieszka w piwnicy w domu rodziców, gdzie na dodatek coś nasiusiało na jedzenie

XANDER: (śmieje się nerwowo) Anya, możemy porozmawiać, o tam? (do Pośredniczki) Pani wybaczy.

(odciąga Anyę na bok, pozostawiając pozostałą trójkę z agentką, Scooby gang wysila się na uśmiech w jej stronę.)

RILEY: Uh, my, uh ... podoba nam się ten wentylator.

WILLOW: Tak, jest bardzo, taki w stylu południowym.

BUFFY: Ale nie ma to nic wspólnego z fascynacją niewolnictwem.

ANYA: (OS) Ale możemy sobie na nie pozwolić?

(Cięcie. Jesteśmy tuz obok Xander'a i Anji.)

XANDER: (cicho) Mówiłem ci już, że mój kontrakt na budowie niedługo wygasa, i nie będę miał skąd wziąć pieniędzy, a poza tym, to przecież masz własne mieszkanie.

ANYA: Czyli jak będę chciała cię odwiedzić, znowu będę musiała iść do tej okropnej piwnicy?

XANDER: Tylko do czasu, aż nie wszystko się wyklaruje.

ANYA: Czyli do kiedy, Xander? Bo jak na razie nic się nie klaruje, i nie oczekuj ode mnie, że będę czekać- (podnosi głos tak, że słychać ją w całym pomieszczeniu, reszta stara się tego nie zauważać.)

XANDER: Mów ciszej, proszę. Anya, o czym ty mówisz? Co się z tobą dzieje?

ANYA: (głośno) Co się dzieje? Boli mnie ręka…I jestem zmęczona…I nie podoba mi się oglądanie rzeczy, których nie mogę mieć.

(Anya wychodzi. Pośredniczka wygląda na podejrzliwą, reszta uśmiecha się dla zachowania pozorów.)

XANDER: (z szerokim, wymuszonym uśmiechem) Chyba wezmę się za to podanie. Mam nadzieję, że się pani spodoba, podobno mam ładne pismo.

(Xander bierze kartkę, kładzie ją na ladę i zaczyna wypełniać rubryki. Pośredniczka przygląda się mu sceptycznie.)

(Cięcie. Widzimy z zewnątrz sklep z artykułami magicznymi.)

(Cięcie. W środku widzimy Giles'a otoczonego masą pudełek, przyglądającego się jednemu z nich.)

GILES: (do siebie) "Klątwy, różne." (śmieje się, wyjmuje z pudełka jakieś coś) Genialne. Będę szczęśliwy jeśli nie nadwyręże sobie nadgarstków od tych pudeł.

(Podnosi pudło, odwraca się i staje twarzą w twarz w demonem Toth'em.)

GILES: Oh!

TOTH: (podnosząc swój kij) Pogromczyni tu nie ma.

(Giles wyciąga coś z pudełka i grozi ty Toth'owi.)

GILES: Zajęcza łapka, nie, zaraz... (odrzuca ją na bok, wyciąga coś innego. Toth wytrąca pudło z rąk Giles'a. Giles chwyta sporych rozmiarów drewnianą figurkę.)

TOTH: To jest bogini płodności. (Giles spogląda na nią z rezygnacją) marny człowieku, nie jesteś w stanie mnie-

(Giles wymierza mu cios w głowę statuetką. Demon cofa się. Giles uderza go jeszcze kilka razy, nie robi to jednak zbytniego wrażenia na Toth'cie, który po chwili uderza Giles'a, ten ląduje na stercie pudeł.)

TOTH: (wskazuje na Giles'a) Ty nie jesteś pogromczynią. (Giles spogląda na niego) Nie interesujesz mnie.

(Toth odwraca się i wychodzi. Giles spogląda za nim zaskoczony, potem osuwa się na podłogę.)

(Cięcie. Widzimy Giles'a trzymającego statuetkę, wykonującego ruchy imitujące uderzenia.)

GILES: I tak ...i jeszcze... I tak...

(Kamera podąża za nim, w końcu widzimy Riley'a, Buffy, Willow, i Xander'a. Dziewczyny siedzą na podłodze z księgami na kolanach, reszta stoi wokół nich i przyglądają się Giles'owi pokazującemu jak pobił demona.)

RILEY: To jest dość ciężkie.

WILLOW: To jest Oofdar. Bogini narodzin. Jest dość solidna.

BUFFY: Jak bardzo go zraniłeś?

GILES: Cóż, zraniłem, uh ...może raczej nie...zraniłem.

WILLOW: Cóż, je-jestem pewna, że to zrobiło na nim wrażenie.

GILES: Uh, tak, tak, to spowodowało, że, że aż się odwrócił.

BUFFY: (uśmiechając się) Uciekł, huh?

GILES: Um, raczej ... uh ... odwrócił się i dumnie wyszedł. Powiedział, że go nie interesuję.

BUFFY: Więc zatriumfowałeś nad zupełnie obojętnym wrogiem?

GILES: (urażony) Przynajmniej nie jestem martwy, albo nieprzytomny, brawo dla mnie.

WILLOW: (trzymając książkę) Chyba znalazłam tego demona, to on?

(Giles podchodzi do niej i bierze księgę.)

XANDER: Więc kupiłeś ten sklep i zostałeś zaatakowany jeszcze przed otwarciem. Ktoś chce się przyłączyć do chórku „ a nie mówiliśmy"?

RILEY: (ważąc statuetkę Oofdar) Bycie właścicielem tego miejsca wydaje się być dość niebezpieczne. (zamachuje się kilka razy statuetką)

GILES: (spoglądając znad książki) Toth.

RILEY: Co?

BUFFY: Powiedział na ciebie Toth. To taki brytyjski zwrot. Znaczy, tak mniej więcej, tyle co idiota.

GILES: Nie, Toth to imię tego demona. (zauważa, że Xander trzyma w ręku kryształ) Uważaj z tym. (Xander spogląda na innych, po czym ostrożnie odkłada kryształ) To starożytny demon. Bardzo silny. Jest ostatnim członkiem klanu Tothric. Jest tu napisane, ze jest bardzo wyrafinowany.

BUFFY: Wyrafinowany. Czyli co, powinnam z nim porozmawiać o najnowszych trendach mody, przed tym jak odetnę mu głowę?

GILES: (zdesperowanym tonem) Odnosi się to do tego, że nie walczy gołymi rękami. Używa do walki narzędzi, innych środków. Oh, jest bardzo konkretny, a jako, że wspomniał o pogromczyni już się domyślam o jakie konkrety mu chodzi.

RILEY: Wspomniał o Buffy? Gdzie go znajdziemy i jak go mogę zabić?

GILES: (spogląda do księgi) Cóż, nie ma tu informacji o miejscach w których często bywa, ale…(zamyka książkę i wstaje) Mam pomysł. (zaczyna chodzić w kółko) W taki specyficzny sposób, przywodził mi na myśl starą fabrykę.

XANDER: Mam nadzieję, że nie będziemy się wybierać do starej fabryki, nie znoszę tego miejsca. (wszyscy przewracają oczami z dezaprobatą) Tylko żartowałem, wiem o co mu chodziło. Gość śmierdział. (niepewnie) Tak?

WILLOW: Niektóre rytuały wymagają namaszczania olejem. Czy to może był zapach drzewa sandałowego?

GILES: Um ... raczej nie. Ale był bardzo, um... charakterystyczny.

(Cięcie. Noc. Giles, Xander, Buffy, Riley, i Willow idą rozglądając się na boki. Buffy niesie sporych rozmiarów siekierę.)

BUFFY: Miejskie wysypisko, jedyne miejsce, gdzie spotykają się wszelkie zapachy.

RILEY: Podobno utylizujemy śmieci (potrząsa głowa) Wcale ich ni utylizujemy. (Xander poklepuje go po ramieniu)

WILLOW: Znalazłam zaklęcie, które pozwoliłoby nam nic nie czuć, ale przy okazji stracilibyśmy nosy, więc raczej go nie polecam

(Słyszymy jakiś odgłos, cos rusza się w pobliżu.)

RILEY: Co ty tutaj robisz, Spike? (dostrzegamy, że Riley trzyma w ręku kuszę)

(Spike prostuje się, dostrzegamy, że trzyma rękę manekina.)

SPIKE: Oh, wiecie jest tu taka miła wampirzyca, która zrobiła sobie pokoik kilka stert śmieci dalej. A co niby mam tutaj robić? Grzebię się w odpadkach. (pokazuje małą lampę, którą trzyma w drugiej ręce.)

WILLOW: Bardzo ładna.

(Spike przytakuje i odkłada obie rzeczy do wózka sklepowego, który stoi zaraz obok.)

GILES: Spike, um ... szukamy pewnego demona, um... wysokiego, w płaszczu, ma dziwną odstającą skórę i głęboki głos.

SPIKE: Chodzi wam o takiego dużego w płaszczu jak tam stoi? (wskazuje na punkt z nimi)

(Wszyscy odwracają się i dostrzegają Toth'a stojącego tuż za nimi. Toth kieruje w ich stronę kij, z którego wystrzeliwuje jasny strumień światła, wszyscy zdążają uniknąć uderzenia.)

RILEY: Kryć się!

SPIKE: Hej, duży! Skop jej tyłek!

(Toth po raz kolejny wystrzeliwuje. Buffy i Xander odskakują, a promień trafia prosto w lampę Spike'a, rozbijając ją.)

SPIKE: Oh, świetnie! Byłem po twojej stronie! (wkurzony odrzuca resztki lampy)

XANDER: Uważaj!

(Xander zasłania sobą Buffy. Promień trafia Xadner'a w klatkę piersiową, Xander ląduje kilka metrów dalej na spora stertę śmieci. Reszta podbiega do niego.)

RILEY: Hej, nic ci nie jest?

XANDER: Nie.

WILLOW: Buffy.

XANDER: Nic mi nie jest.

RILEY: Spokojnie, spokojnie.

(Riley i Giles pomagają Xander'owi wstać. Xander jęczy z bólu.)

RILEY: Zniknął.

(Roglądają się, dookoła ani śladu Toth'a.)

RILEY: To musiało boleć.

XANDER: Tak, tak.

GILES: Tylko spokojnie.

(Odchodzą. Kamera wolno przejeżdża przez kolejne sterty śmieci, pomiędzy torbami widzimy drugiego Xander'a, który leży nieprzytomny. Ściemnienie.)



((Uwaga, od tej pory mamy dwóch Xander'ów, więc będzie Xander'a –zwykłego niechlujnego Xander'a, który nadal leży na wysypisku i AXander-alternatywnego, czyli porządnego Xander'a.))

(Wysypisko miejskie, dzień. Widzimy Xander'a leżącego nadal w stercie śmieci, powoli zaczyna się budzić, nadal ma zamknięte oczy, na jego twarzy pojawia się wyraz niezadowolenia.)

XANDER: Anya ... znowu usiłujesz zrobić coś do jedzenia?

(Powoli otwiera oczy, orientuje się gdzie jest, słyszymy odgłos masy latających much.)

XANDER: Uh-oh.

(Wstaje i otrzepuje się.)

(Cięcie. Xander wychodzi zza rogu przy domu swoich rodziców, wygląda na zagubionego i zdezorientowanego, nie wspominając o jego strasznym wyglądzie. Schodzi na dół do drzwi do piwnicy, usiłuje je otworzyć, ale są zamknięte. Puka.)

XANDER: Anya? An?

(Kontynuuje pukanie, potem kopie w drzwi, kończy się to tym, że uszkadza sobie stopę i zaczyna skakać na jednej nodze. Rezygnuje z dalszego dobijania się i podchodzi do okienka, które jest prawie na równi z poziomem trawnika. Xander kładzie się na ziemi, przeciera szybkę ręką i zagląda do środka.)

(Mamy długie ujęcie kogoś w spodniach kolory khaki, bez koszuli, osoba czesze sobie włosy przed lustrem na środku pokoju Xander'a.)

XANDER: (zaglądając przez okno) O mój boże!

(Bliższe ujęcie osoby w środku, która odwraca się w stronę okna. Osoba ta wygląda dokładnie jak Xander.)

XANDER: (OS) Co? To niemożliwe! Kto to...ja?

(Widzimy jak AXadner'a wkłada na siebie niebieską koszulę. Ma dość ulizane włosy, wygląda na to, że właśnie wyszedł spod prysznica.)

(Cięcie. Na zewnątrz.)

XANDER: Co ja tam robię? Buffy. Muszę iść do Buffy.

(Wstaje, potyka się o własną stopę i upada.)

(Cięcie. Xander stoi przy budce telefonicznej, głowa przytrzymuje słuchawkę, przyciskając ją do ramienia, podczas, gdy usiłuje znaleźć jakąś monetę w kieszeniach.)

XANDER: (do telefonu) Nie, aparat połknął moją ćwierć-dolarówkę, Uh-huh. Ale, no mam dzisiaj wyjątkowo paskudny dzień. (w kieszeni znajduje monetę) Ooh! Znalazłem ćwierć-dolarówkę! …no cóż, proszę pani, ja mam się z czego cieszyć.

(Rozłącza się, wkłada ćwiartkę do aparatu i wybiera numer.)

XANDER: No dalej, Buffy, odbierz.

(Odwraca się i widzi AXander'a idącego w jego kierunku, AXander wygląda na pewnego siebie. Xander szybko odwraca się i ukrywa twarz w dłoniach. AXander przechodzi koło niego, nie zauważając go.)

BUFFY: (w telefonie) Hallo?

(Xander waha się przez chwilę, po czym odkłada słuchawkę i podąża za AXander'em.)

(Cięcie. Widzimy Buffy trzymającą telefon przy uchu.)

BUFFY: Rozłączył się.

(Odkłada słuchawkę i podnosi siekierę. Widzimy, że jest w swojej sypialni w domu Joyce. Riley siedzi na jej łóżku. Buffy podchodzi do niego, wkłada siekierę do torby.)

BUFFY: Jak ten gość chce walczyć bronią, to mam tu wszystko, od siekiery, do…innych siekier. (Riley wygląda na zaniepokojonego. Buffy podchodzi do niego.) Odpręż się. Kolejny dzień, kolejny demon.

RILEY: Racja, będzie dobrze.

BUFFY: Hej.

(Nachyla się i całuje go, nagle słyszymy nieartykułowane odgłosy przypominające krztuszenie się. W korytarzu stoi Dawn. Buffy i Riley przestają się całować, wygląda na to, że są zirytowani.)

DAWN: Moja koleżanka Sharon ma starszego brata, który znał dziewczynę, która zmarła, bo zakrztusiła się językiem swojego chłopaka.

BUFFY: (zirytowana) Idź sobie, Dawn. (Riley wygląda na rozbawionego)

DAWN: Nie jestem w twoim pokoju, jestem na korytarzu. A korytarz nie jest twój.

(Widzimy Joyce wychodzącą ze swojego pokoju po przeciwnej stronie korytarza.)

BUFFY: (podchodzą do drzwi) Wynoś się stąd.

DAWN: Mamo, mogę stać na korytarzu, prawda?

BUFFY: Ona nas podgląda, zachowuje się jak jakieś dziwadło!

JOYCE: (wzdycha i przykłada rękę do czoła) Ten ból głowy zdecydowanie powoduje obecność dwóch nastolatek pod moim dachem.

BUFFY: Świetnie, Dawn, przez ciebie mamę boli głowa.

DAWN: Nie prawda! (do Joyce) To nie przeze mnie prawda mamo? Jestem pewna, że to też wina Buffy.

BUFFY: Ale też wina Dawn.

JOYCE: Jak miło, że w końcu nauczyłyście się dzielić. Ale musicie sobie same poradzić z tym sporem, tak będzie lepiej dla was. (Wychodzi. Buffy wygląda na porządnie zdenerwowaną.)

DAWN: (Uśmiecha się zadowolona z siebie) Nie powiedziała, że nie mogę tu stać.

BUFFY: (odwdzięczając się takim samym uśmiechem) Hmm.

(Buffy zatrzaskuje drzwi tuż przed nosem Dawn.)

DAWN: (OS) Ała!

(Cięcie. Jesteśmy w krypcie Spike'a, widzimy jak składa manekina, kamera cofa się i dostrzegamy, że manekin to tak naprawdę tylko korpus. Spike poprawia na nim bluzkę, po czym odwraca się, wyciąga z wózka blond perukę i ostrożnie umieszcza ją na manekinie. Uśmiecha się.)

SPIKE: Bardzo ładnie. (odwraca się po coś jeszcze, nagle wymierza kukle silne kopnięcie, odrywając nim manekinowi głowę.)

(Spike podchodzi do głowy, kopie ją i łapie w ręce, o dziwo głowa ma nadal na sobie perukę, Spike wpatruje się w nią.)

SPIKE: Oh, pogromco. (przeciąga dłonią po policzku manekina) pewnego dnia...

(Cięcie. Budowa, dzień. Widzimy pracujących mężczyzn i maszyny. AXander pojawia się w kadrze, podchodzi do wieszaka na którym wiszą kaski ochronne. Podnosi ten z napisem „Harris" i zakłada go.)

(Cięcie. Widzimy AXander'a mającego na sobie kask, rękawice i okulary ochronne, pracuje przy jakiejś hałaśliwej maszynie, obrabiając kawałek belki. Z tyłu podchodzi do niego jakiś gość, to jego szef.)

SZEF: Hej Harris! (AXander nie reaguje. Szef krzyczy głośniej.) Harris!

AXANDER: (wyłącza urządzenie) Harris, a racja. Tak.

SZEF: Do mojej przyczepy. Kończymy tu robotę, więc chcę porozmawiać z każdym z was.

AXANDER: Racja, zaraz tam przyjdę.

(Szef odchodzi Xander odkłada narzędzia.)

(Cięcie. Widzimy ukrywającego się za toaletą Xadner'a, który nadal ma na sobie żółty podkoszulek i koszulę we wściekłe wzorki, tyle, że teraz ubranie to jest jeszcze bardziej brudne.)

(Ciecie. Widzimy AXander'a zmierzającego w kierunku przyczepy szefa.)

XANDER: (mamrocze) Witaj zemsto, panie zły-podstepny-podszywaczu. Zabrałeś moje życie, w nagrodę dostaniesz też moje zwolnienie z pracy.

(Cięcie. Widzimy AXander'a przechodzącego niedaleko, z wdziękiem schyla się pod ogromną rurą, niesioną przez dwóch robotników.)

(Cięcie. Nagle drzwi do toalety otwierają się i Xander dostaje nimi prosto w twarz. Robotnik, który właśnie wyszedł z toalety, zauważa Xander'a i kładzie mu rękę na głowie.)

ROBOTNIK: Harris. Gdzie masz swój kask?

(Xander obrzuca go niezadowoloną mina i dochodzi.)

(Cięcie. Wnętrze przyczepy.)

SZEF: Usiądź.

(AXander siada i kładzie swój kask na biurku.)

(Cięcie. Widzimy Xander'a stojącego na zewnątrz, usiłuje dostać do okna od przyczepy, jest ono jednak za wysoko.)

(Cięcie. Wnętrze przyczepy.)

SZEF: Ile już dla mnie pracujesz, Harris?

(Zauważamy, że Xander ma coś błyszczącego w ręku, co przypomina ćwierć-dolarówkę, obraca to w palcach.)

AXANDER: Huh? Nie wiem dokładnie.

SZEF: Jakieś trzy miesiące?

AXANDER: Chyba tak, tak.

(Cięcie. Na zewnątrz przyczepy. Xander z desek leżących niedaleko, usiłuje zmontować coś w rodzaju stołu na którym mógłby stanąć, w końcu udaje się mu to i zagląda przez okno do środka. Widzimy jego szefa i AXander'a z perspektywy Xander'a.)

SZEF: (OS) Nie pracowałeś wcześniej na budowie, prawda?

XANDER: Wiedziałem, że to wcześniej czy później odkryją.

SZEF: I muszę ci powiedzieć, że to dość zaskakujące…bo odwaliłeś pierwszorzędną robotę. Mamy dla ciebie następne zlecenie od Carltona, jak tylko skończysz to tutaj.

(Cięcie. Wnętrze przyczepy. Widzimy jak Xander odbitym od monety światłem oświeca głowę i klatkę piersiową szefa.)

SZEF: Czy kiedyś zastanawiałeś się o pracy na pełnym etacie?

(Cięcie. Wnętrze przyczepy.)

XANDER: Co? Dlaczego on mnie nie zwalnia? Znaczy się...jego?

(Cięcie. Wnętrze przyczepy.)


SZEF: Chciałbym, żebyś przyłączył się do stałej ekipy stolarskiej… (zbliżenie na błyszczący przedmiot w dłoni AXander'a)... będziesz miał więcej obowiązków, ale i wyższą pensję.

AXANDER: (entuzjastycznie) Byłoby fajnie.

(Cięcie. Na zewnątrz przyczepy.)

XANDER: Awans? Ale ... ja, on ... czy on nie widzi tego świecącego czegoś? (gestykuluje nerwowo w stronę okna, przez co trafi równowagę I spada na ziemię.)

(Cięcie. Wewnątrz przyczepy. Szef ściska dłoń Xander'a.)

SZEF: Moje gratulacje, Harris. Powinieneś iść to uczcić ze swoją dziewczyną.

AXANDER: Wiem już nawet jak to uczcimy.

(Cięcie. Widok budynku z zewnątrz, nie ma już napisu „Do wynajęcia".)

(Cięcie. Wnętrze mieszkania. AXander wypełnia formularze, pośredniczka przygląda się mu. AXander ma na sobie spodnie w kolorze khaki, niebieską koszulę i brązową marynarkę.)

POŚREDNICZKA: Miałam do pana zadzwonić, panie Harris, żeby powiadomić, że pana zdolności kredytowe są dobre, ale... nie sądziłam, że pan jeszcze do nas wróci.

(Cięcie. Korytarz. Xander klęczy na podłodze i przysłuchuje się ich rozmowie.)

XANDER: "Panie Harris." Tak, oczywiście.

POŚREDNICZKA: Jestem pewna, że spodoba się tu panu....

(Cięcie. Wnętrze mieszkania.)

POŚREDNICZKA: (uśmiechając się) ...o ile dobrze słyszałam, pan mieszka aktualnie w piwnicy u swoich rodziców?

AXANDER: Tak. Znalazłem się w punkcie, gdy trzeba zmienić coś w swoim życiu.

(Pośredniczka śmieje się.)

POŚREDNICZKA: Cóż ... (podnosi dokumenty) Mam nadzieję, że będzie się pan tutaj dobrze czuł, panie Harris. Cieszymy się, że się pan tu wprowadza.

AXANDER: Dziękuję. (Dostrzegamy, że po raz kolejny bawi się błyszczącym przedmiotem.)

POŚREDNICZKA: A gdyby pan ... czegoś potrzebował ... nie ważne o jakiej porze. Proszę do mnie zadzwonić.

(AXander uśmiecha się.)

POŚREDNICZKA: Zo... zostawię panu mój numer domowy.

(Cięcie. Na korytarzu.)

XANDER: Ona na niego leci ... to znaczy na mnie!

(Cięcie. Wnętrze mieszkania.)

POŚREDNICZKA: Proszę do mnie zadzwonić. (podaje Xander'owi rękę) Nawet, jeśli ... to nie będą sprawy nie-administracyjne. Może moglibyśmy, uh, coś razem zrobić?

(Cięcie. Na korytarzu.)

XANDER: No nie, to nie jestem ja. Jest na mnie za czysty i jego skarpety pasują do reszty.

(Xander chowa się za rogiem, gdy tylko drzwi się otwierają.)

POŚREDNICZKA: (w drzwiach) Pamiętaj... o każdej porze.

(Zamyka drzwi i dochodzi.)

(Cięcie. Wnętrze mieszkania. AXander wybiera numer.)

AXANDER: Anya, jesteś tam? ... Posłuchaj, wiem, że nadal jesteś na mnie zła, ale... pewnie siedzisz teraz w domu i udajesz, że cię nie ma, ale słyszysz mnie.

(Cięcie. Mieszkanie Anji. Widzimy stojącą na środku pokoju w pidżamie z założonymi rękami, przysłuchuje się automatycznej sekretarce.)

ANYA: Wcale nie.

(Cięcie. Mieszkanie Xander'a.)

AXANDER: Muszę ci coś pokazać, spotkaj się ze mną w mieszkaniu.

(Cięcie. Mieszkanie Anji.)

AXANDER: (z głośnika sekretarki) Wiesz w którym, o dziewiątej. (rozłącza się)

(Anya wygląda jakby targały nią sprzeczne uczucia.)

(Cięcie. Jesteśmy na korytarzu przed mieszkanie Xander'a. Drzwi od jego mieszkania otwierają się z mieszkania wychodzi Xander, zamyka drzwi. Xander wybiega zza rogu i wskakuje na plecy AXander'a z krzykiem.)

XANDER: Yaah!

(Xander rzuca Xander'a z pleców, ten ląduje na podłodze, po chwili wstaje. Obaj wpatrują się w siebie. AXander uderza Xander'a w twarz, Xander upada, trzymając się za nos.)

XANDER: Nie pozwolę ci na to!

SĄSIADKA: (OS) Co się tam dzieje ?

XANDER: Nie pozwolę!

(AXander odwraca się i odbiega. Xadner wydaje z siebie jęk i łapie się za nos.)

XANDER: O, rany, muszę iść do Buffy.

(Cięcie. Ujęcie Sunnydale nocą, pada deszcz.)

(Cięcie. Budynek w którym mieszka Giles. Xander przebiega przez podwórko, całkowicie przemoczony.)

AXANDER: (OS) Nie, nie. On wyglądał dokładnie jak ja.

(Xander podbiega do okna i widzi AXander'a rozmawiającego z Riley'em, Buffy i Giles'em.)

AXANDER: On ukradł mi moją tożsamość. Musimy go znaleźć i zabić.

(Xander odwraca się od okna.)

XANDER: Ona zauważy, że to nie ja. Proszę, Buffy... oprzyj się jego zaklęciu. Zrób to dla mnie.

(Spogląda z powrotem w okno.)

BUFFY: (to AXander'a) Nie martw się, Xander. Cokolwiek to było, teraz będzie miało doczynienia z pogromcą.

(Xander spogląda w okno z przerażeniem. Ściemnienie.)

(Cięcie. Ujęcie akademika Uniwersytetu Sunnydale, noc, nadal pada deszcz.)



(Cięcie. Wnętrze sypialni Willow. Willow wchodzi do środka niosąc kilka książek. W chwilę po tym drzwi się otwierają i do środka wpada totalnie przemoczony Xander.)

XANDER: Nie bój się, Will. Tylko mnie wysłuchaj. To ja, Xander.

(Willow odkłada książki na łóżko, wygląda na zdezorientowaną.)

XANDER: I mogę to udowodnić.


WILLOW: Um ... dobra. (siada na łóżku)

XANDER: Zaraz. (zaczyna chodzić w tę i z powrotem) Coś o czym tylko my wiemy. Dobra! Na siódme urodziny, chciałem dostać wóz strażacki, ale go nie dostałem, a ty byłaś wtedy dla mnie bardzo miła, a wtedy zapalił się dom obok i zjawiły się prawdziwe wozy strażackie, i przez długi czas sądziłem, że to ty go dla mnie podpaliłaś. I jeśli to zrobiłaś, to możesz mi to powiedzieć. (uśmiecha się nerwowo, Willow nic nie odpowiada, Xander kontynuuje chodzenie w kółko) Przez pewien czas w tamtym roku sądziłem, że jestem uczulony na laktozę, ale okazało się, że zjadłem tylko zepsuty ser. Oh! (wskazuje na Willow) W każe Święta Bożego Narodzenia oglądamy Charliego Brona, a ja wykonuje taniec Snoopy'ego. (Zaczyna wykonywać taniec Snoopy'ego, z wielkim uśmiechem na twarzy. Willow patrzy na niego przez chwilę, po czym wstaje z łóżka.)

WILLOW: (uśmiechając się) Xander ... przestań.

XANDER: Aha! Nazwałaś mnie Xander!

WILLOW: Xander, zamknij się! Dlaczego miałabym myśleć, że nie jesteś Xander'em?

XANDER: Oh. Huh.

WILLOW: Co się dzieje?

XANDER: (wzdycha) Doba. Dzisiaj rano obudziłem się na wysypisku.

WILLOW: Xander, twoja piwnica nie jest wysypiskiem. Jest raczej bardzo miłą, trochę zapuszczoną norą.

XANDER: Nie. Obudziłem się na wysypisku, na miejskim wysypisku. Wczoraj dostałem na nim, upadłem i obudziłem się dzisiaj rano.

WILLOW: Nuh uh! Przecież wczoraj odprowadziliśmy cię do domu, pamiętasz? (z powrotem siada na łóżku)

XANDER: Odprowadziliście? Will. Czy zrobiłem wczoraj coś dziwnego? Miałem przy sobie taki lśniący przedmiot?

WILLOW: Lśniący przedmiot, o czym ty mówisz?

XANDER: Wczoraj, to nie byłem ja. To był mój sobowtór. Jakieś...coś wygląda tak jak ja, i podszywa się pode mnie, i hipnotyzuje ludzi. Zahipnotyzowało nawet Buffy, Giles'a i Riley'a. Jest teraz u nich, a oni nie mają o niczym pojęcia.

(Cięcie. Mieszkanie Giles'a.)

GILES: To dość interesujące, jest wiele demonów, które mogą upodobnić się do prostych form, ale, uh…to znacznie przerasta ich zdolności.

AXANDER: Zaraz. Czy na prawdę musimy się dowiadywać co to jest? Nie możemy go po prostu zabić.

RILEY: Racja. Gdy go zabijemy, jego ciało wróci do jego oryginalnej formy, wtedy się dowiemy.

BUFFY: Toth!

(Wszyscy spoglądają na nią.)

BUFFY: Ten demon z kijem.

AXANDER: (z przekonaniem) Toth.

BUFFY: To musiał być on! Wczoraj trafił Xander'a i to w jakiś sposób pozwoliło mu przyjąć jego formę. Czy to po to mógł mieć ten kij?

GILES: Tak ... przypuszczam, że tak, to ma sens.(podchodzi do półki z książkami)

AXANDER: Dla mnie też. To musiał być Toth.

(Cięcie. Pokój Willow. Willow i Xadner siedzą na łóżku. Xander wykręca swoje mokre ubrania.)

XANDER: (ze złością) To jakiś robot. Skonstruowany zły robot, który wygląda jak ja i ma czynić zło.

WILLOW: Uh huh. Albo to Toth.

XANDER: (nadal ze złością) Albo, to Toth.

(Cięcie. Mieszkanie Giles'a.)

BUFFY: I tak miałam znaleźć Toth'a. Teraz będę musiała poszukać...ciebie.

AXANDER: Mam iść z tobą? bo ... obiecałem Anji, że spotkamy się u mnie. Będę czuł się lepiej, gdy będę wiedział, że ona jest bezpieczna.

(Buffy przytakuje.)

BUFFY: Idź do nie. Ale, jakbyś chciał sam to załatwić… (spogląda na Riley'a, potem na AXander'a) powiedzmy, że nie chciałabym zabić nie tego co trzeba.

AXANDER: Racja. Lepiej, żebyś zabiła tego, który jest…

(Cięcie. Pokój Willow.)

XANDER: … demonem. Demon zabrał mi moje życie i przeżywa je lepiej niż ja.

(Xander ma w rękach swoją hawajską koszulę, strzepuje z niej wodę. Willow nadal siedzi na łóżku, krzywi się, gdy opryskuje ją woda.)

WILLOW: Poradzimy sobie z tym. Musi być jakiś sposób, żeby... odhipnotyzować Buffy. Znajdę zaklęcie, które w tym pomoże. (wstaje i podchodzi do biblioteczki.)

XANDER: (kwaśno) Racja. Jak chcesz.

WILLOW: (odwraca się w jego stronę) Xander, robisz wrażenie jakbyś... musisz mi z tym pomóc, wiesz.

XANDER: Marna ze mnie pomoc. To zawsze ja wpadam w tarapaty, a Buffy mnie ratuje.

WILLOW: To nie prawda! Czasami wszyscy cię ratujemy. (zdaje sobie sprawę, że to wcale nie pomogło) A czasami wcale nie wpadasz w tarapaty.

(Oboje siadają na łóżku.)

XANDER: Ja tylko ... zawsze się upokarzam. (Willow uśmiecha się do niego) Ale tym razem jest jeszcze gorzej. Ten demon zabrał mi moje życie, a wszyscy traktują go...wszyscy traktują do jak dorosłego! Will, zaczynam myśleć, że…

WILLOW: Że co?

XANDER: Że... jemu wszystko wychodzi lepiej. Jest mądrzejszy, i... (potrząsa głową) Sam nie wiem, może po prostu powinno tak zostać. Niech sobie weźmie moje życie, proszę bardzo.

WILLOW: Xander, nie! (kładzie rękę na jego ramieniu) Jesteś zmęczony, i... przemoknięty. Dlatego masz takie wrażenie, ale nie możesz mu pozwolić zabrać twojego życia.

XANDER: Dlaczego by nie? Przecież i tak nic mi w nim nie wychodziło. Gdybym teraz umarł ci w niebie nie stwierdziliby „dorobiłeś się fajnej kolekcji komiksów, wchodź" Nie, nie mam nic, co jest warte... (nagle doznaje olśnienia) Anya!

WILLOW: Sądzisz, że on chce jej?

XANDER: Ona się nie domyśli. A on będzie mógł ... nie. Nie pozwolę mu! (wstaje z łóżka) Nie pozwolę. Może sobie zabrać wszystko, ale jej nie dostanie. Potrzebuję jej.

WILLOW: (w połowie zdegustowana w połowie zadowolona) Serio?

XANDER: (desperacko) On może z nią teraz być! Znajdź jakieś zaklęcie, albo coś. Muszę ją znaleźć. (odwraca się)

WILLOW: Xander.... (odwraca się do niej) Wiedziałeś, że on przejmuje twoje życie i… dopiero teraz pomyślałeś o Anji?

XANDER: Hej, zaczekaj aż sama będziesz miała złego bliźniaka. Zobaczymy jak sobie z tym poradzisz. (wychodzi)

WILLOW: Poradziłam sobie całkiem nieźle.

(Cięcie. Mieszkanie Anji. Xander wpada do środka.)

XANDER: Anya? An?

(rozgląda się, nikogo nie ma. Zauważa, że na automatycznej sekretarce jest nagrana wiadomość, podchodzi do niej i wciska guziczek.)

AXANDER: (głos z sekretarki) Spotkaj się ze mną w mieszkaniu. Wiesz w którym, o dziewiątej.

(Xander rozgląda się dookoła, podbiega do komody, zaczyna przeszukiwać szuflady.)

XANDER: Musi tu być. Gdzie on jest?

(Cięcie. Mieszkanie Xander'a. AXander niesie butelkę wina i dwa kieliszki. Anya stoi w stołowym, na kocu rozłożonym na podłodze, obok niej stoi kosz piknikowy.)

ANYA: Kłamiesz. To jakiś podstęp.

AXANDER: Nie. Zaufaj mi. (stawia wino obok kosza)

ANYA: Naprawdę wynająłeś to mieszkanie?

AXANDER: Naprawdę. A wiesz dlaczego?

(Anya rozgląda się.)

ANYA: Przez ten sufit? Jest bardzo ładny.

AXANDER: Nie. Ponieważ wiedziałem, że ty tego chcesz. To wszystko dla ciebie.

(Anya podchodzi do niego, zaczynają się całować.)

AXANDER: Anya, nie widzieliśmy się dzisiaj, tak? To znaczy, nie rozmawialiśmy?

ANYA: O co ci chodzi? Dostałam tylko wiadomość od ciebie.

AXANDER: Dobrze.

(Całują się, po czym siadają na kocu.)

ANYA: No i… co teraz?

AXANDER: Cóż, teraz chyba powinniśmy zacząć się rozbierać.

ANYA: Chodziło mi o nasz związek? Kiedy będziemy mieli samochód?

AXANDER: (zaniepokojony) Samochód?

ANYA: I jacht. Nie, zaraz…chodziło mi o szczeniacza, albo o dziecko. Gdzieś mam listę.

AXANDER: O czym ty mówisz?

ANYA: Że... musimy iść na przód. Nie mamy wiele czasu.

AXANDER: Nie ma po co się spieszyć.

ANYA: A właśnie, że jest, Xander. Ja umieram.

(Xander wygląda na zszokowanego.)

ANYA: Zostało mi może z 50 lat życia.

AXANDER: 50 lat? O co- Oh, zaraz. To o to chodzi. (dotyka jej ramienia na temblaku)

ANYA: O temblak?

AXANDER: Od czasu, gdy zostałaś człowiekiem, jeszcze nic ci się nie stało. (Anya przytakuje) I dopiero teraz doszło do ciebie co to znaczy być człowiekiem.

ANYA: Nie, wcale nie.

AXANDER: O, tak. Miałaś żyć tysiące lat (Anya przytakuje) A teraz zestarzejesz się i umrzesz, to musi być przerażające.

ANYA: Nie wiesz jak to jest.

AXANDER: Nagle zostać człowiekiem? Sądzę, że mogę się domyślić. Możemy przejść przez to razem.

ANYA: Nie zmienisz tego. Zestarzeję się i…nie możesz mi obiecać, że będziesz ze mną, kiedy…kiedy będę pomarszczona, i kiedy będę miała sztuczną szczękę.

AXANDER: Nie, nie mogę ci tego obiecać. Ale to wcale nie brzmi przerażająco, a to już coś. (Anya wygląda jakby spadł jej kamień z serca) Obiecuję ci, Anya, już niedługo nie będziesz myślała o starzeniu się.

(Całują się. Nagle otwierają się drzwi I do środka wpada Xander. AXander i Anya spoglądają na niego zaskoczeni.)

XANDER: Odsuń się od niej!

ANYA: Xander!

(Anya i AXander wstają.)

ANYA: (do AXander'a) Xander!

AXANDER: (do Xander'a) Wynoś się stąd. Nie ma tu dla ciebie miejsca.

XANDER: Anya. To ja.

(Anya spogląda zdezorientowana to na jednego, to na drugiego, zaczyna iść w stronę Xander'a, ale AXander zatrzymuje ją.)

AXANDER: On jest demonem. Ukradł mi wygląd i usiłuje cię oszukać.

(Anya nadal spogląda na nich zagubiona.)

AXANDER: Anya, przecież mnie znasz?

XANDER: Nie!

(Anya spogląda na Xander'a i przysuwa się do AXander.)

ANYA: Co to jest? Niech sobie pójdzie.

(Cięcie. Mieszkanie Giles'a. Riley spogląda na mapę. W tle dostrzegamy Giles'a przeglądającego księgi.)

RILEY: Czyli rozdzielimy się?

BUFFY: Tak, sprawdzisz miejsca w których mógłby się zjawić i podać za Xander'a. których ja sprawdzę miejsca w których mógłby być Toth.

(Otwierają się drzwi wejściowe i do pokoju wchodzi Willow.)

GILES: Tym razem byłem pewien, że je zamknąłem.

WILLOW: Buffy, Toth wygląda jak Xander.

RILEY: Już o tym wiemy. Właśnie mieliśmy iść go szukać.

BUFFY: Zaraz, skąd o tym wiesz?

WILLOW: Przyszedł do mnie, to znaczy Xander przyszedł, jest w strasznie złym stanie, musimy mu pomóc.

(Widzimy jak Giles czyta jakąś księgę, nie zwracając uwagi na ich rozmowę.)

RILEY: Do nas także przyszedł.

WILLOW: Nie. To znaczy…do was nie przyszedł Xander, tylko demon wyglądający jak on.

BUFFY: Skąd pewność, że to twój był prawdziwy?

WILLOW: Wiedział o wielu rzeczach! I wykonał taniec Snoopy'ego. (kolejne ujęcie czytającego Giles'a) Buffy, to był Xander, on nas potrzebuje.


GILES: Oh, mój boże.

RILEY: Buffy, nasz Xander, wydawał się-

BUFFY: Wydawał się zbyt pewny siebie i zaradny.

WILLOW: To nie był Xander.

GILES: Przecież powiedziałem, "Oh, mój boże."

BUFFY: Zawsze tak mówisz.

GILES: Ale to jest zawsze ważne! (podchodzi do nich, trzymając w rękach księgę) Żaden z Xander'ów nie jest demonem.

WILLOW: Um ... czy jeden z nich jest robotem?

GILES: Co? Nie. Um, uh, ten kij, to było ferula-gemina. On rozdziela jedną osobę na pół, jedna osobowość dzieli się na dwa ciała. Najwyraźniej Toth chciał rozdzielić w ten sposób pogromcę. (podaje księgę Willow)

BUFFY: Byłyby dwie Buffy?

GILES: Tak. Jedna miałaby wszelkie cechy Buffy Summers, a druga wszystko co czyni z ciebie pogromcę…uh, siłę, uh, szybkość, wszystko. A kiedy ten promień trafił Xander'a rozdzielił go na dwie osoby, z jego najsilniejszymi i (robi dziwną minkę) najsłabszymi cechami.

RILEY: Ale który z nich jest tym prawdziwym?

GILES: Obaj i żaden z nich nie jest zły. W żadnym z nich nie ma nic, czego nie miałby już nasz Xander.

RILEY: Nadal nie rozumiem planu tego demona. Dlaczego chciał to zrobić? Przecież ta część Buffy, która byłaby czystą pogromczynią, byłaby nie do pokonania.

GILES: Ale te dwie połówki nie mogą istnieć bez siebie. Jeśli zabiłby słabszą połowę Buffy, tak druga także by umarła.

BUFFY: Tak samo jest w przypadku Xander'ów. Jeśli zginie jeden, stracimy obu.

(Cięcie. Mieszkanie Xander'a.)

XANDER: On jest demonem! (Anya spogląda niepewnie na AXander'a) albo robotem. Spójrz na mnie, spójrz mi w oczy. Nie widzisz, że to ja?

ANYA: Ja, ja nie wiem!

XANDER: (desperacko) Proszę! Spójrz na niego! Posłuchaj go! Jest taki idealny! Musisz poznać, że to ja!

AXANDER: Nie martw się, Anya. Pozbędę się go. To potrwa jakieś 15 sekund. (zaczyna iść w stronę Xander'a)

(Xander wyciąga broń i celuje nią w AXander'a.)

XANDER: Chyba jednak nie.



(Nagle Anya wchodzi pomiędzy nich.)



ANYA: Nie! Nie zabijaj go!



(Odsuwa broń, która jest teraz wycelowana w sufit. AXander podchodzi do niego i wyrywa mu broń, w trójkę zaczynają się szamotać.)

(Cięcie. Widzimy samochód pędzący ulicą.)

(Cięcie. Wnętrze samochodu, Riley prowadzi, Buffy siedzi na miejscu pasażera.)

BUFFY: Czy to nie może jechać szybciej? Przeklęta maszyna.

RILEY: Jedziemy 150 na godzinę.

(Zapada chwila ciszy. Buffy zastanawia się nad czymś.)

BUFFY: Riley, czy chciałbyś-

RILEY: Nie.

BUFFY: Nie? Nawet nie wiesz o co chciałam cię zapytać.

RILEY: Owszem, wiem. Chciałaś się zapytać, czy chciałbym, żebyś została podzielona na dwie osoby.

BUFFY: Niezbyt podobało ci się, że jestem pogromcą. Zamiast Buffy-pogromcy, miałbyś Buffy-Buffy.

RILEY: Hej, już mam Buffy-Buffy. Bycie pogromcą to część ciebie, sądzisz, że tego nie rozumiem, ale...

BUFFY: Chodzi o to… wiesz... jak nieciekawe to jest. Mam pełno siniaków, no i te pokręcone potwory...

RILEY: Buffy... gdybyś prowadziła zwyczajne życie, nawet w połowie nie byłabyś tak zwariowana jak jesteś. A mnie się to podoba, podobasz mi się cała, twoje palce u nóg, łokcie i obsesja na punkcie szmirowatych filmów o łyżwiarstwie figurowym. Nie ma w tobie nic, czego bym nie kochał.

(Buffy patrzy na niego, on na nią. Buffy uśmiecha się, po czym spogląda za okno.)

BUFFY: Lepiej żebyśmy zdążyli. Jeśli Xander się zabije, to umrze. (marszczy brwi) Wiesz o co mi chodziło.

(Riley przytakuje.)

(Cięcie. Ujęcie przejeżdżającego samochodu.)

(Cięcie. Wracamy do mieszkania. Nasz trójka, dwóch Xander'ów i Anya nadal szamocą się o broń.)

XANDER: Puszczaj! Musze zabić tego demoniego robota!

(Broń upada na podłogę. AXander łapie ją.)

AXANDER: Anya ... odsuń się.

(Anya stoi tuż przed Xander'em. Buffy i Riley wpadają do środka.)

BUFFY: Xander!

(Riley zamyka drzwi.)

AXANDER: (uśmiecha się) Już w porządku, Buffy. Mam go.

XANDER: Nie! Buffy! To ja! Pomóż mi!

ANYA: Moja broń! On ma moją broń! (wskazując na broń AXander'a)

RILEY: Twoją broń??

BUFFY: Xander ... ty z bronią Xander. (podchodzi do AXander'a) Oddaj mi ją.

(Obaj wpatrują się w Buffy, po czym AXander podaje jej broń, przy okazji szybkim ruchem opróżniając magazynek. Buffy jest pod wrażeniem.)

ANYA: Buffy, który z nich jest prawdziwy?

(Buffy podaje broń Riley'owi.)

AXANDER: Ja.

XANDER: Nie, ja.

(Usiłują znowu się pobić, Buffy wkracza jednak pomiędzy nich. Odrzuca Xander'a na drugą stronę pokoju, gdzie ląduje on na blacie kuchennym.)

AXANDER: Dziękuję.

(Buffy łapie też AXander'a i odrzuca tak, że ląduje on obok Xander'a.)

AXANDER: Ała!

(Anya, Riley i Buffy podchodzą do nich i przyglądają się stojącym obok siebie Xander'om.)

RILEY: Szok.

BUFFY: Tak. Dobra, Xander ... Xa ... (wzdycha) Zostaliście rozdzieleni, obaj jesteście Xander'em. I nie możecie się pozabijać. Um, no moglibyście, ale to byłoby bardzo głupie.

( Xander'y spoglądają na siebie.)

AXANDER: Niemożliwe.

XANDER: On nie może być mną. Jest taki... elegancki.

RILEY: Możemy udowodnić, że obaj jesteście Xander'em.

BUFFY: Tak! (do Riley'a) A jak?

RILEY: Um...

BUFFY: Um...

RILEY: Musi być jakiś sposób.

BUFFY: Ooh! O jakiej liczbie myślę?

RILEY: Nie sądzę, żeby to coś dało.

XANDERS: (zgodnie) Jedenaście i pół.

BUFFY: Źle. Oh! Widzisz?

(Xander'y marszczą brwi.)

XANDER: Nie. Nie jesteśmy podobni, jesteśmy zupełnie inni.

RILEY: Dostaliście różne cechy, ale obaj jesteście Xander'em.

ANYA: Różne cechy?

XANDER: Jakie różne cechy?

BUFFY: Uh, uh, no wiesz, uh, wyczucie kierunku i takie tam.

XANDER: Oh, ale on ma to coś w kieszeni! (wskazuje na kieszeń AXander'a) Taki świecący przedmiot, którym ogłupia innych!

AXANDER: (sięga do kieszeni I wyjmuje to coś) O to chodzi?

XANDER: Zakryjcie oczy! (zakrywa oczy rękami)

AXANDER: Tak?

XANDER: Usmaży wam tym mózg!

(Buffy bierze to z rąk AXander'a. Anya i Riley nachylają się, żeby to obejrzeć.)

BUFFY: (do Xander'a) Spójrz.

AXANDER: (ze zrozumieniem) To moneta spłaszczona na autostradzie, znalazłem ją na budowie I doszedłem do wniosku, że jest fajna. To żadne czary.

(Xander odsłania oczy i bierze monetę od Buffy.)

XANDER: Nie, to…huh, jest fajne. (AXander przytakuje) Nadal widać Waszyngtona, ale jest jakiś niewyraźny (przygląda się bliżej) Mógłby być Jeffersonem.

ANYA: Dobra, czy ktoś mi powie, dlaczego jest dwóch Xander'ów?

BUFFY: Powiem ci w drodze do Giles'a. Chodźmy.

(Odwracają się, gdy nagle zostają wywarzone drzwi. Xander i Anya chowają się za AXander'em, łapiąc go za ramiona. Do środka wchodzi Toth.)

BUFFY: Oh, świetnie. Facet z kijem

TOTH: Tym razem nie chybię, pogromco.

XANDER: Borń! Podnieście te małe kawałki z niej!

(Toth podnosi swój kij, Buffy i Riley odskakują w przeciwnych kierunkach. Toth nie trafia w Buffy, za to w podłodze zostaje wielka dziura.)

AXANDER: Hej, bo nie zwrócą mi zaliczki!

(Riley wskakuje na plecy Toth'a, który upuszcza swój kij, szybko jednak zrzuca z siebie Riley'a. Ten w odwecie uderza go kilka razy, Toth odrzuca go na bok. Buffy wymierza Toth'owi kilka kopnięć, potem kilka uderzeń pięścią. Toth podnosi ją i rzuca o podłogę. Buffy wymierza mu kopnięcie, gdy ten zaczyna się do niej zbliżać i łapie go na szyję, wstaje, wymierza mu jeszcze kilka ciosów, Toth upada na podłogę.)

BUFFY: Miecz!

(Riley wyjmuje miecz z torby i rzuca go jej. Buffy łapie miecz i wbija w Toth'a, który wydaje z siebie ostatni krzyk i umiera. Buffy wstaje, oddycha ciężko. Wszyscy zbierają się dookoła zwłok.)

AXANDER: Oh, świetnie. Nie odzyskam już zaliczki.

XANDER: Pomyślałem dokładnie o tym samym! Hej, sądzisz, że obaj jesteśmy Xander'em?

(AXander uśmiecha się do niego. Anya przygląda się im.)

(Cięcie. Widzimy dwóch Xander'ów stojących obok siebie. Teraz są ubrani tak samo, obaj mają żółte podkoszulki i hawajskie koszule. Ubranie Xander'a jest jednak brudne, a jego włosy dość nieuczesane.)

XANDER: Panie, patrzcie i podziwiajcie.

(Widzimy, że są w sklepie Giles'a. Willow, Buffy i Anya stoją w rządku i przyglądają się Xander'om, zafascynowani. W tle widzimy Riley'a i Giles'a nakreślającego kredą jakiś symbol na podłodze.)

BUFFY: (przyglądając się im bliżej) Zobaczcie, ma tu bliznę (wskazuje na czoło Xander'a) i on też ma taką. (wskazując na czoło AXander'a)

WILLOW: Wszystko mają takie same. (wskazuje na poszczególe części ciała) I to...i tą taką dziwną szramę. I-i ten dziwny włosek rośnie nie w tę stronę (wskazuje na nos Xander'a)

XANDER: Dobra! Proszę się odsunąć.

RILEY: To fascynujące z punktu widzenia psychologii. Gdyby tak zamknąć ich w oddzielnych pokojach i przeprowadzić kilka eksperymentów?

(Wszyscy rzucają mu dziwne spojrzenie.)

RILEY: Chyba tylko ja tak myślę.

ANYA: Czyli obaj macie te same wspomnienia, te same… (spogląda w dół) cechy fizyczne? (uśmiecha się znacząco)

AXANDER: Jesteśmy absolutnie identyczni.

XANDER: Tak, parę rzeczy sprawdziliśmy w drodze tutaj (Anya dziwnie spogląda na nich) Odciski palców.

ANYA: (Odwraca się do innych) Może nie powinniśmy ich od razu łączyć. Bo, mogłabym ich zabrać do siebie i... moglibyśmy uprawiać seks i...wiecie, połączyć ich rano.

(Giles usiłuje nie wyglądać na zdegustowanego. Buffy i Riley uśmiechają się do siebie.)

AXANDER: Ona żartowała.

XANDER: Nie, wcale nie! Ona naprawdę chce z nami uprawiać seks, co jest…oczywiście bardzo złe, i, i to byłoby bardzo złe.

GILES: (wstaje z podłogi) Uh, uh, musimy jeszcze zapalić świece i udawać, że nie słyszeliśmy tych uwag o seksie.

WILLOW: Świece są, pozory też.

(Wszyscy przygotowują się, poza Xander'ami.)

ANYA: Przecież bym nikogo nie zdradziła, obaj są Xander'em.

XANDER: Zaraz, jeśli nie rzuciłeś uroku tą błyszczącą monetą, to jak tego dokonałeś? Jak dostałeś awans?

AXANDER: No cóż, jestem w tym dobry.

XANDER: Jestem?

AXANDER: Tak.

XANDER: A ta pośredniczka od mieszkania?

AXANDER: To było dziwne, jak mówiła do mnie per "pan"?

(Obaj uśmiechają się do siebie.)

WILLOW: Jesteśmy gotowi. Powinniśmy już zacząć. (Xander'y uśmiechają się do niej)

ANYA: A co będzie jeżeli się nie uda?

XANDER'Y: (razem) Możecie nas obu zabić! (spoglądają na siebie I wybuchają gromkim śmiechem)

BUFFY: Są…zupełnie tacy sami.

GILES: Tak, ona ma na siebie zły wpływ.

XANDER: Hej, wezwijcie boginię, zaitonujcie intonacje, do roboty.

WILLOW: W sumie, to nie będzie takie trudne. To zaklęcie Toth'a rozdzieliło was, ja tylko muszę je złamać. Więc ty dwaj... (bierze ich za ręce i ustawia w środku pentagramu) stańcie tutaj, obok siebie. Nie chcemy żebyście źle się połączyli, prawda?

XANDER: Jesteś pewna, że wiesz co masz robić?

WILLOW: (wzdycha) No dobra. Przygotujcie się.

(Xander'y zamykają oczy.)

WILLOW: Niech zaklęcie zostanie złamane.

(Zbliżenie na Xander'a z zamkniętymi oczami.)

XANDER: Chyba żartujesz. "Niech zaklęcie zostanie złamane", to nie zadziała.

(Otwiera oczy i stwierdza, że został sam.)

XANDER: Oh!

(Willow uśmiecha się, zadowolona z siebie.)

ANYA: Wolałam jak było ich dwóch.

(Buffy z rezygnacją wywraca oczami.)

(Cięcie. Piwnica Xander'a. Xander i Riley wynoszą pudła. Anya siedzi na krześle, czyta jakieś czasopismo. Riley i Xander kładą pudła przy drzwiach. Xander zatrzymuje się na chwilę i rozgląda.)

RILEY: Smutno ci?

XANDER: Sam nie wiem. To tylko miejsce, ale wiąże się z nim tyle wspomnień i… (wskazując) tam spał Spike, a tak utopiliśmy z Anją demona separvo. Oh! A, a tam zostało mi wyrwane serce (potrząsa głową) Naprawdę nie znoszę tego miejsca.

(Odwracają się, żeby podnieść pudła., kiedy przechodzi koło nich Buffy.)

BUFFY: Anya, widzę, że nie masz już temblaka.

ANYA: (uśmiecha się) Tak, już się czuję lepiej. I mam wrażenie, że przeżyję jeszcze wiele lat, chyba, że zachoruję, albo wybuchnie poduszka powietrzna.

BUFFY: To brzmi nieźle. (odchodzi niosąc pudło)

(Xander podchodzi do Anji, niosąc kolejne pudło.)

ANYA: Ooh! (odkłada czasopismo) Prezent?

XANDER: Nie, chyba, że chcesz moją pamiątkową kolekcje talerzy z Babylon 5, których I tak nie dostaniesz. Ale mogłabyś nam pomóc w noszeniu.

ANYA: Ja? Buffy ma super siły. Dlaczego nie możemy jej wykorzystać do zrobienia tego?

XANDER: Anya. Proszę.

ANYA: (wstaje z krzesła) Dobrze. Jestem dla ciebie tylko niewolnicą. (bierze pudło i wychodzi)

(Xander patrzy za nią. Riley także.)

XANDER: Dlaczego przy niej mam zawsze wrażenie, że lepszy Xander odszedł?

RILEY: Macie pewne starcia, ale radzicie sobie świetnie.

XANDER: Jednak czasami wam zazdroszczę (Riley spogląda na niego) takiego zdrowego związku. Nie żebym nadal miał coś do Buffy (szybko) Nie żebym kiedykolwiek miał.

RILEY: (uśmiecha się) Hej, wiem jak wielkie mam szczęście. Jakbym wygrał na loterii. Buffy jest niepowtarzalna. Kiedy jestem z nią, ta jakbym był…rozdwojony. Część mnie płonie…wariuję, gdy nie mogę jej dotknąć. A druga połowa jest taka spokojna i opanowana...Po prostu wiem, że to jest ta jedyna. (Uśmiecha się lekko i kontynuuje pakowanie, potem znowu spogląda na Xander'a) Ale ona mnie nie kocha.

(Xander patrzy, zaskoczony na Riley'a, nie wiedząc co powiedzieć. Buffy wchodzi do pokoju.)

BUFFY: Mam jeszcze coś wynieść?

RILEY: Uh, możesz mi pomóc to spakować.

BUFFY: Jasne. (podchodzi do Riley'a i całuje go)

(Oboje biorą się do pakowania. Xander przygląda się im. Ściemnienie.)


Autor tłumaczenia: Technopagan  

~Ender's SMG~*~BuffyPedia~
"Buffy The Vampire Slayer" TM and © (or copyright) Fox and its related entities. All rights reserved. This web site, its operators and any content on this site relating to "Buffy The Vampire Slayer" are not authorized by Fox.