~ The Real Me ~

translated by Technopagan


Tłumaczenie oryginalnie umieszczone w Buffypedii (www.buffypedia.prv.pl)

[Nie zmieniaj powyższych linii]



Po raz pierwszy wyemitowany: 03/10/2000
Reżyseria: David Grossman
Scenariusz: David Fury
Spis postaci: Anya / Buffy / Dawn / Giles / Guy / Harmony / Joyce / Riley / Spike / Tara / Willow / Xander
Nowe postaci: Brad / Cyrus / Mort / Peaches




Prawdziwa ja

(Widzimy tylko czarny ekran.)

GILES VO: Nie ma nikogo, oprócz ciebie.

(Widzimy Buffy z zamkniętymi oczami. W tle słyszymy cichą, spokojną muzykę.)

GILES VO: Jesteś w centrum. W tobie tkwi kwintesencja egzystencji...tego kim jesteś.  

(Widzimy Giles'a, chodzącego wokół skupionej Buffy.)

GILES: Odnajdź siebie... poczuj to.

(Widzimy Buffy, ma na sobie białą podkoszulkę  na szerokich ramiączkach I dresowe spodnie, obiema rękami opiera się o prostopadłościan z drewna, Giles staje przed nią.)  

GILES VO: Skup się na swoim wnętrzu. Zapomnij o otaczającym cię świecie...zapomnij....zapomnij...

(Kamera robi zbliżenie twarzy Buffy, gdy Giles wypowiada słowa "zapomnij". Buffy otwiera oczy i staje na rękach, balansując ciałem. Piedestał z drewna ma jakiś metr wysokości i jakieś 10-15 cm szerokości, pod nim ustawione są materace. Giles chodzi dookoła Buffy przyglądając się jej.)

(Cięcie. Widzimy duży płaski kryształ, na nim ustawione są trzy mniejsze.)

(Cięcie. Wracamy do Giles'a przyglądającego się Buffy. Zbliżenie na Buffy, która znowu ma zamknięte oczy, po chwili zaczyna powoli odrywać prawą rękę i unosić ją.)

(Cięcie. Zwolnione ujęcie ręki Buffy ustawiającej się równolegle do podłogi, teraz balansuje stojąc na jednej ręce. Giles nadal chodzi dookoła niej, w tle słyszymy tę samą spokojną muzykę, Buffy jest maksymalnie skoncentrowana.)

(Cięcie. Widzimy znowu kryształy, teraz jednak dostrzegamy jeszcze rękę, która usiłuje ustawić czwarty kryształ, nie udaje się to i kryształy przewracają się.)

(Cięcie. Buffy otwiera oczy, traci równowagę i upada z hukiem na podłogę. Giles natychmiast rzuca się w jej stronę żeby sprawdzić czy nic jej nie jest, po czym spogląda z wyrzutem w inną stronę, szybkim ruchem, zdradzającym zdenerwowanie, ściąga okulary.)

(Cięcie. Widzimy wszystko z perspektywy Buffy leżącej na podłodze, czyli widzimy sufit, nagle w polu widzenia pojawia się nachylająca się nad nią twarz Dawn.)

DAWN: Możemy już iść?

(Cięcie. Ujęcie Buffy z wściekłym wyrazem twarzy.)

(Cięcie. Zbliżenie na ruchomy model ryby. Kamera przejeżdża przez sypialnię.)

DAWN VO: Nikt nie wie kim naprawdę jestem. I nikt nawet nie próbuje się tego dowiedzieć. Czy ktokolwiek zapytał mnie co chcę robić w życiu? Albo o moją opinię? Albo o to z którego baru chcę jedzenie?

(Widzimy Dawn siedzącą po turecku na swoim łóżku, ma na sobie pidżamę, robi notatki w pamiętniku.)

DAWN VO: Nie. Podkreślić. Postawić wykrzyknik.

(Widzimy jak podkreśla słowo i stawia znak wykrzyknika. Chwilę pauzuje, po czym stawia jeszcze kilka wykrzykników.)  

DAWN VO: Wykrzyknik, wykrzyknik. (zapada chwila ciszy) Nikt mnie nie rozumie. Nikt nie ma starszej siostry, która gromi wampiry.

(Cięcie. Widzimy Buffy otwierającą lodówkę i wyjmującą z niej karton mleka.)

DAWN VO: Nikt nie uważałby jej za taką wspaniałą, gdyby musiał z nią mieszkać. Każdego obchodzi to co ona myśli, I to tylko dlatego, że umie zrobić salto w tył i takie tam.  

(Buffy wącha mleko i stawia karton na kuchennym blacie. Za nią widzimy Joyce pijącą kawę i Dawn otwierającą szafkę z której wyjmuje opakowanie płatków śniadaniowych. Buffy sięga po banana i odwraca się tyłem do kamery.)

DAWN VO: Jakby to była najważniejsza umiejętność na świecie.

(Kiedy Buffy odwraca się, na pierwszy plan wychodzi Joyce, która wlewa sobie mleko do kawy i Dawn, która otwiera opakowanie z płatkami.)

DAWN VO: Wszystko jej uchodzi na sucho, mama zawsze powtarza "przecież twoja siostra ratuje świat."

(Buffy wraca z miską stawia ją na stole, odsuwając na bok karton z mlekiem, Joyce przesuwa się na drugi plan. Buffy zaczyna obierać banana i odwraca się tyłem do kamery, Dawn bierze miskę Buffy i wsypuje do niej płatki.) 

DAWN VO: Ja też mogłabym ratować świat, gdyby ktoś dał mi super moce...

(Dawn odwraca się od stołu, gdy Buffy wraca do niego z nożem, z zaskoczeniem stwierdza, że miska do której chciała wkroić banana nie stoi na swoim miejscu, tylko obok Dawn i jest pełna płatków. Buffy wygląda na zirytowaną.)

DAWN VO: ...ale wymyśliłabym sobie jakieś fajne imię i nosiłabym maskę, żeby nie narażać moich bliskich, Buffy tak nie robi.

(Dawn z niewinną miną, wraca do stołu niosąc łyżkę. Buffy odwraca się, żeby wziąć sobie drugą miskę, w międzyczasie Dawn sięga po mleko i wlewa całe do swoich płatków.)

DAWN VO: Gdyby to miasto było normalniejsze, każdy wiedziałby co ona robi. A nawet wtedy nie byliby tacy zachwyceni, przecież ona zabija wampiry kawałkiem drewna! Oh, jakie te wampiry są straszne, można je zabić byle drzazgą.

(Buffy wraca do stołu z drugą miską, sięga po płatki stojące obok Dawn, nasypuje trochę do miski, po czym podnosi karton z mlekiem, który okazuje się być pusty. Dawn spokojnie zjada swoje śniadanie, udając, że nic się nie stało.)

JOYCE: Jakie masz plany na dzisiaj, Buffy?

(Buffy obrzuca Dawn niezadowolonym spojrzenie, później odwraca wzrok.)

BUFFY: Oh, w sumie, to mam zamiar pojechać razem z Giles'em do sklepu z artykułami magicznymi, potrzebujemy kilku rzeczy do moich treningów.  

JOYCE: Oh, to wspaniale.

BUFFY: (podchodzi do zlewu, potem do lodówki) Oh, tak., ja też...

JOYCE: (przerywając jej) Zabierz ze sobą Dawn i przy okazji kupicie jej przybory szkolne.

(Dawn odkłada łyżkę I odwraca się gotowa do podjęcia ostrej dyskusji.)

BUFFY: Co??

DAWN: Mamo, ty miałaś iść ze mną.

JOYCE: Cóż kochanie. Mam dzisiaj otwarcie wystawy i muszę zrobić jeszcze sporo rzeczy w galerii. (odwraca się, żeby wyjść z kuchni)

BUFFY: Ale, mamo...

(Buffy i Dawn idą za Joyce, wchodzą do salonu.)

BUFFY: To nie jest dobry pomysł, my jedziemy do sklepu z artykułami magicznymi, tam nie sprzedają przyborów szkolnych.

DAWN: Dokładnie mamo. Nie potrzebuję od razu rzucać uroku na nauczycieli. (Śmieje się ze swojego dowcipu, ale dostrzega zdenerwowaną minę Buffy.) Rany, to był żart.

JOYCE: Jestem pewna, że Giles nie będzie miał nic przeciwko wstąpieniu po drodze do centrum handlowego.

BUFFY: W sumie, to raczej będzie miał. Ten czas mam spędzać jako pogromczyni z moim obserwatorem. Przecież mówiłam ci, jak Dawn wczoraj przeszkodziła nam w treningu.

DAWN: Nie prawda!

BUFFY: Oh, właśnie, że prawda.

JOYCE: Buffy. Rozumiem to, ale...

(Słychać pukanie do drzwi.)

JOYCE: Na prawdę potrzebuje twojej pomocy.

(Joyce przechodzi obok swoich córek, które nie wyglądają na zadowolone z obrotu sprawy. Joyce otwiera drzwi, do środka wchodzi Riley.)

 RILEY: Dzień dobry pani Summers. Ślicznie pani wygląda.

JOYCE: Oh, dziękuje, Riley. (Wychodzi)

(Buffy podchodzi do Riley'a.)

BUFFY: Lizus.

RILEY: Co? Przecież to był bardzo ładny komplet.

(Dawn udaje, że się na nich nie patrzy.)

BUFFY: Mm-hmm.

RILEY: Poza tym tekst "Przyszedłem, żeby uwieść pani córkę" nie działa dobrze na rodziców. Zupełnie nie wiem dlaczego.

(Całują się.)

DAWN VO: Riley, jest chłopakiem mojej siostry, jest w niej zakochany po uszy. Zawsze się całują...i przytulają. Założę się, że już „to" zrobili!

(Riley przestaje całować Buffy i spogląda na Dawn.)

RILEY: Cześć, mała.

DAWN: Nie jestem mała.

(Dawn oddala się, Buffy i Riley wchodzą do salonu.)

BUFFY: Co za miła niespodzianka.

RILEY: Teraz to ja jestem zaskoczony, myślałem, że byliśmy na dzisiaj umówieni.

(Siadają na kanapie.)

BUFFY: Umówieni? To znaczy, że się umówiliśmy na dzisiaj?

RILEY: No, tak. Powiedziałaś: " Przyjdź jutro, to się gdzieś wybierzemy", a jak na to "dobra". Może to nie było dużo, ale chyba chodziło o umawianie.

(Buffy potwierdza.)

BUFFY: Racja.

RILEY: (przyglądając się wyrazowi twarzy Buffy) Nie masz dzisiaj czasu, tak?

BUFFY: Giles zaraz po mnie przyjedzie.

RILEY: Oh, masz trening.

BUFFY: W sumie to zakupy, ale to też jest bardzo ważne.

RILEY: Nie wątpię. Dobra, zobaczymy się później. (zaczyna wstawać z kanapy)

BUFFY: Jesteś na mnie zły?

RILEY: Oh, nie. Tylko mam ochotę cię udusić, ale w takim pozytywnym znaczeniu. (Uśmiecha się)

BUFFY: To dobrze..

RILEY: Posłuchaj, Buffy, wiem jak wiele to dla ciebie znaczy. To wspaniale, że wyznaczyłaś sobie nowe cele. Zobaczymy się wieczorem.

(Całują się. Riley wstaje.)

RILEY: Pa. (woła do Dawn) Do zobaczenia, mała!

DAWN: (OS) Nie jestem mała!

(Cięcie. Widzimy czerwone BMW cabrio jadące jedną z ulic Sunnydale, za kierownicą siedzi Giles, na miejscu pasażera Buffy, Dawn siedzi z tyłu. Słyszymy totalnie nie pasującą do samochodu muzykę klasyczną dobiegającą z radia.)

GILES: Cóż, w pełni cię popieram Buffy, jestem pewny, że Riley rozumie lepiej od innych jak ważny jest dla ciebie trening. Nie możesz pozwolić, żeby sprawy osobiste przeszkadzały ci...(Dawn sięga do radia, usiłuje zmienić stację) Dawn, czy możesz przestać się bawić radiem i usiąść spokojnie?

(Dawn siada, nie jest najwyraźniej zadowolona z upomnienia, na dodatek nie udało się jej zmienić stacji.)

DAWN VO: Wydaje mi się, że obserwator Buffy mnie nie lubi.

(Cięcie. Widzimy Dawn robiącą notatki w swoim pamiętniku.)

DAWN VO: Sądzę, że to przez to, że jest taki...stary. Nie jestem pewna ile ma lat, ale raz słyszałam jak użył słowa „nowomodny", więc pewnie jest baaardzo stary. 

(Cięcie. Wracamy do Dawn siedzącej na tylnym siedzeniu samochodu.)

BUFFY: (przyglądając się kartce, którą trzyma w ręku) Sporo tych książek. Czy jakieś mają wersję audio? Taką, którą czytałby George Clooney albo ktoś równie milutki?

GILES: Buffy, wkraczasz w nową strefę, do której nawet ja nie jestem w pełni przygotowany. Czy jesteś pewna, że jesteś do tego gotowa?

BUFFY: Ja tylko żartowałam! Jestem gotowa.

(W samochodzie Giles'a silnik przechodzi na wysokie obroty, gdy te próbuje zmienić bieg.)

GILES: A niech to!

BUFFY: Znowu wrzuciłeś nie ten bieg, huh?

GILES: Nie jestem przyzwyczajony do automatycznej skrzyni biegów. Nie znoszę tego auta.

(Ujęcie zaskoczonej Dawn.)

GILES: Nie idzie mi najlepiej.

BUFFY: Giles, masz zamiar porzucić swój samochód?

GILES: Pociągał mnie, był taki czerwony i sportowy!

BUFFY: Małe dwudrzwiowe i złośliwe stworzenie.

(Giles obrzuca ją nieciekawym spojrzeniem.)

GILES: N-nie wiem, nie miałem nic ciekawego do robienia i szukałem czegoś...czegoś co pozwoliłoby mi się poczuć bardziej...

BUFFY: Jak snob?

GILES: Możliwe. Ale jako, że mam być znowu twoim obserwatorem, to przydałaby się mi odrobina szacunku z twojej strony.  

BUFFY: Muszę?

GILES: Mówię poważnie, Buffy, teraz nie mamy czasu na bezsensowne, błahe...

 DAWN: (wskazując palcem na chodnik) Hej, to Willow i Tara!

GILES: Ooh, one jeszcze nie widziały mojego nowego auta.

(Giles zjeżdża na bok, Buffy patrzy na niego z politowaniem. Widzimy Willow i Tarę wychodzące z kawiarni.)

WILLOW: Hey Giles, niezłe czetery kółka!

TARA: Cała reszta samochodu też jest fajna.

(Wszyscy wysiadają z samochodu.)

GILES: Prowadzi się jak marzenie.

BUFFY: Dokąd się wybieracie?

WILLOW: Do sklepu magicznego. Zamówiłam kilka zaklęć.

DAWN: (uśmiechając się) Cześć, Willow.

WILLOW: Cześć, Dawny! (przytulają się) Jak się ma moja ukochana partnerka od szachów? Nadal szarżujesz królem?

(Dawn wzrusza ramionami, zakłopotana.)

DAWN VO: Willow jest najfajniejszą z osób jakie znam.

(Cięcie. Wracamy do Dawn w pidżamie, teraz leży na swoim łóżku, kontynuując zapiski, uśmiecha się.)

DAWN VO: No i jedyną, która tak jak ja uwielbia szkołę.

(Cięcie. Wracamy na ulicę. Dawn uśmiecha się do Willow, kamera przechodzi na Tarę.)

DAWN VO: I jej przyjaciele też są super!

(Tara uśmiecha się do Dawn i delikatnie do niej macha.)

TARA: Cześć, Dawn.

DAWN VO: Na przykład Tara. (Cięcie. Znowu jesteśmy w pokoju Dawn) Ona i Willow są czarownicami. Rzucają uroki i robią wiele ciekawszych rzeczy niż gromienie wampirów. Kiedyś powiedziałam mamie, że chciałabym się do nich przyłączyć. A ona natychmiast robiła taką dziwną minę i kazała mi iść do mojego pokoju. (Przestaje na chwilę pisać, zastanawia się nad czymś) Huh. Chyba w jej czasach nie zajmowano się czarami.

(Ciecie. Wracamy do chwili rzeczywistej. Dawn i Tara idą obok siebie, przed nimi idzie Giles, a Buffy i Willow idą na samym przedzie.) 

BUFFY: Razem z Giles'em opracowaliśmy harmonogram zajęć, każdego dnia muszę poświęcić trochę czasu na ćwiczenia.

WILLOW: Zaczynasz mieć zasady! Buffy, teraz będziesz się ich trzymać.

BUFFY: Oh, nie. Jest na to jakieś lekarstwo?

WILLOW: Każdy powinien mieć zasady. Teraz jesteś zmotywowaną Buffy. Z zapałem będziesz pochłaniać wiedzę. Oh, będziemy się świetnie bawić w tym semestrze.

BUFFY: (zatrzymuje się na chwilę, cała reszta też) A właśnie, miałam ci powiedzieć, że przez treningi nie będę mogła chodzić na niektóre wykłady.

WILLOW: To zrozumiałe. Są o wiele ważniejsze niż szkoła.

BUFFY: I nie będę mogła chodzić z tobą na wykłady z dramatu.

(W tyle widzimy Tarę i Dawn zaglądające do środka sklepu przez witrynę.)

WILLOW: Co? Nie możesz, obiecałaś mi to!

BUFFY: No tak, wiem, ale Giles powiedział, że to- (wskazuje na Giles'a, który stoi tuż za nimi, ale patrzy w zupełnie innym kierunku.)

WILLOW: Do diabła z Giles'em. (Giles zaskoczony, odwraca się do nich)

GILES: Słyszałem to, Willow.

WILLOW: Wykłady są tylko we wtorki i czwartki, nie mogłabyś odpuścić sobie wtedy treningu?

BUFFY: A co z "trzymaniem się zasad"?

WILLOW: Ja tak nie robię! Poza tym przyjaciele są najważniejsi.

TARA: (woła) W środku sklepu jest ciemno. Chyba mają zamknięte.

GILES: To dziwne.

(Wszyscy wyglądają na zdezorientowanych, ale podchodzą bliżej sklepu.)

(Cięcie. Wnętrze sklepu, Giles otwiera drzwi i wchodzi do środka. W sklepie jest ciemno, większość mebli jest poprzewracana. Za Giles'em wchodzi Buffy, po chwili cała reszta, wszyscy rozglądają się dookoła.)

BUFFY: Dziwne to za mało powiedziane, tu stało się coś złego.

GILES: (woła) Hallo? Jest tu kto?

TARA: Panie Bogarty?

(Wszyscy spoglądają na Tarę.)

TARA: One jest właścicielem. Często tu przychodzę

(Willow wychodzi do przodu.)

WILLOW: Może to stało się w nocy, gdy już nikogo tu nie było...(potyka się i upada na podłogę)

BUFFY: Will?

(Tara podchodzi bliżej.)

WILLOW: Nic mi nie jest, tylko potknęłam się o...

(Siada i zauważą, że potknęła się o ciało właściciela. Na jego szyi widnieją ślady po ugryzieniu

WILLOW: Pana Bogarty'ego.

DAWN: (wychylając się zza Giles'a o Buffy) Co-co się stało, nic mu nie jest?

(Dawn próbuje podejść bliżej, ale Buffy powstrzymuje ją.)

BUFFY: Tu nie ma nic do oglądania, Dawn, wyjdź i poczekaj na zewnątrz.

(Buffy łapie Dawn za ramię i wyprowadza z drzwi.)

DAWN: Nie chcę czekać na zewnątrz!

BUFFY: Dawn!

DAWN: Ał, to boli! (Buffy wypycha ja na chodnik) To bolało. Powiem mamie.

BUFFY: Posłuchaj, nie mam teraz na to czasu. Po prostu zaczekaj na mnie.

(Buffy wchodzi z powrotem do sklepu, po chwili wraca.)

BUFFY: Tutaj.

(Buffy wraca do środka. Dawn wzdycha, przez chwilę chodzi w kółko, potem podchodzi do szyby i zagląda do środka. W środku widzimy Buffy, Tarę i Willow stojące nad zwłokami. Giles klęczy nas ciałem.)

MĘŻCZYZNA: Co tu robisz?

(Dawn odwraca się zdziwiona. Przed nią stoi mężczyzna, nieogolony, w brudnym garniturze z rozwiązanym krawatem na szyi.)

MĘŻCZYZNA: Co ty tutaj robisz? Nie powinnaś się wałęsać, nie wolno ci się samej wałęsać.

(Mężczyzna zbliża się do Dawn, która cofa się z przerażeniem.)

MĘŻCZYZNA: Dlatego jestem kotem. Ciii. Widzisz, kot jest w kredensie (ręką wykonuje ruchy przypominające drapanie kota) ale oni i tak cię znajdą, a to będzie bolało.

(Dawn cofnęła się i oparła plecami o furgonetkę.) 

MĘŻCZYZNA: (szlochając) Proszę, spraw żeby przestali. (zmienionym tonem) Zamknij się, nic nie mów, usłyszą cię!

DAWN: (usiłuje krzyknąć) Buff- (mężczyzna przykłada jej palec do ust)

MĘŻCZYZNA: Znam cię. Zsiadłe mleko i serwatka. (Dawn wygląda na zszokowaną) Wiem czym jesteś. (powoli i złowieszczo) Ty ...tutaj...nie...pasujesz.

(Dawn potrząsa głową, spogląda na mężczyznę ze łzami w oczach.)

(Cięcie. Widzi drzwi do sklepu, wychodzi z nich Tara, rozgląda się.)  

TARA: Dawn?

(Podchodzi kawałek dalej, nadal się rozglądając.)  

TARA: Dawn?

(Spogląda w dół i dostrzega Dawn siedzącą na ziemi, opartą plecami o ścianę.)

TARA: Dawn. Wszystko w porządku?

DAWN: Czy ...czy on nie żyje?

(Tara potwierdza skinieniem głowy.)

TARA: Tak.

(Siada koło Dawn.)

TARA: Trochę im to jeszcze zajmie, będą szukać poszlak. Najlepiej żebyś my, jako nie należące do Scooby gangu trzymały się z daleka.

(Dawn przytakuje. Przez chwilę siedzą w ciszy.)

TARA: Partyjka siłowania na kciuki?

(Dawn znowu przytakuje.)

DAWN: Dobra.

(Cięcie. Widzimy zwłoki właściciela sklepu. Giles zamyka mu oczy.)

BUFFY: Wnioskując z liczby ugryzień, to był więcej niż jeden wampir.

GILES: (wstaje) Sądzę, że było ich przynajmniej czterech.

BUFFY: Wygląda na to, że mamy w mieście nowy gang. (Podchodzi do kasy, gdzie stoi Willow, trzymająca książkę ze spisem inwentarzu.)



WILLOW: Sprawdziłam listę towarów, brakuje kilku rzeczy. (odkłada książkę na kasę.) Głównie książek. Między innymi Mitologii i Metodyki Pogromcy Wampirów.

(Buffy wyciąga z kieszeni listę od Giles'a, który w międzyczasie przegląda księgę przychodów i rozchodów.)

BUFFY: Oh, niech to! To była jedyna kopia?

GILES: Przestań, Buffy, to może być poważna sprawa. Ktokolwiek przewodzi tej grupie wampirów, jest najwyraźniej zainteresowany informacjami na twój temat. Możliwe, że szuka twoich słabości albo...wielki boże.

BUFFY: Co?

GILES: Nie miałem pojęcia jakie dochody może przynosić taki sklep.  

(Buffy i Willow wymieniają znaczące spojrzenia.)

GILES: Spójrzcie tylko na to! Uh, niskie koszty utrzymania, zamówienia spoza stanu, a nawet międzynarodowe – nic dziwnego, że nie ma problemu ze znalezieniem nowego właściciela. (rozgląda się po sklepie) Takie miejsce jest –

BUFFY: Śmiertelna pułapką?

GILES: Co? A, uh, tak, to też. Ale, uh, mimo to... (odkłada księgę i kontynuuje rozglądanie się) No i ma dobrą lokalizację...

WILLOW: No i co robimy?

GILES: (nadal rozgląda się) Buffy, powinna natychmiast zacząć poszukiwania ich kryjówki.

BUFFY: Pójdę po Riley i wyjdziemy na patrol.

WILLOW: Zaczekaj, nie zapomnieliście o czymś?

GILES: Ma niezły metraż...

(Giles oddala się, a Willow spogląda wymownie na Buffy.)

WILLOW: Miałaś zająć się Dawn.

(Buffy wygląda na rozdrażnioną tym stwierdzeniem.)

BUFFY: Oh, no tak, muszę zawieźć ją do domu. (załamanym głosem) mama mnie za to zabije.

GILES: (wracając w pole widzenia kamery) Założę, się, że przez tę śmierć obniżą cenę lokalu. (robi chwilę przerwy) Oh, coś zostało zabrane z tej witryny, spójrzcie tylko.

(Giles podchodzi do witrynki, widzimy rozbite szkło.)

BUFFY: Co zabrali?

(Willow sprawdza w książce inwentaryzacyjnej.)

GILES: Pewnie coś cennego, albo dającego siłę, a może nawet...

WILLOW: Jednorożca. 25-centymetrowego jednorożca, importowanego z Tajlandii.

BUFFY: Jest cenny?

(Giles przygląda się rozbitej szybie.)

WILLOW: (OS) Jego cena, $12.95.

GILES: I tu nasuwa się pytanie, które z demonicznych stworzeń mogło ukraść tak tanią i tandetną figurkę?

(Cięcie. Widzimy Harmony stojącą w krypcie, którą kiedyś dzieliła ze Spike'iem.)

HARMONY: Dobra. Po pierwsze, chciałabym podziękować wszystkim za udział we wczorajszym napadzie na sklep. (bije brawo) Dobra robota, moi słudzy!

(Harmony ma na sobie niewielki czarny top i świecące złote spodnie. Wokół niej stoją cztery inne wampiry, które także po chwili wahania zaczynają bić brawo. Wampiry to Brad, Cytrus, Peaches i Mort.)

HARMONY: Zasłużyliście sobie na to. Po drugie... (odwraca się i sięga po coś) ktoś pamiętał o mnie i zabrał tego małego, słodkiego jednorożca! (trzyma porcelanową figurkę i uśmiecha się do Brad'a. Reszta wampirów gapi się na niego z lekkim obrzydzeniem)

BRAD: (szepce do reszty) No co?

HARMONY: Brad, widzę, że ktoś poczuł się winny po tym jak mnie wystawił w dziesiątej klasie. (podziwia jednorożca)

BRAD: (do innych) M-musiałem jej coś dać. To ona mnie zmieniła.

PEACHES: (do Cyrus'a) Mamini-synek.

(Widzimy jak Mort stawia jednorożca na półce, obok sporej już kolekcji.)

HARMONY: W każdym razie, cały ranek przeglądałam okładki książek, które przynieśliście i muszę przyznać, że znajdzie się w nich wiele rzeczy, które przydadzą nam się do realizacji mojego planu, więc-

(Cyrus podnosi rękę.)

HARMONY: Tak, uh ... przepraszam, zapomniałam jak masz na imię.

CYRUS: Cyrus.

HARMONY: Cyrus, huh, racja. Przyjaciel Peaches'a. (Peaches potwierdza) Masz jakieś pytanie?

CYRUS: Kiedy to w końcu zrobimy?

HARMONY: Eww! To było niegrzeczne! Ledwo się znamy! (Cyrus spogląda z zakłopotaniem na inne wampiry) Uch, no i jesteś moim sługą!

MORT: Chodziło mu o plan! Kiedy go zrealizujemy?

HARMONY: Ohhh! Plan! (śmieje się usiłując ukryć swój wygłup)Ah, cóż, najpierw musze wam powiedzieć, że jestem tym bardzo podekscytowana imam nadzieję, że wy...

MORT: (krzyczy) Kiedy?!

HARMONY: (także krzyczy) Dzisiaj! (spokojniej) Zabijemy pogromczynię ...dzisiaj wieczorem. (uśmiech się zadowolona z siebie, pozostałe wampiry także nie ukrywają zadowolenia)

 

(Cięcie. Widzimy Dawn siedzącą na swoim łóżku i trzymającą pamiętnik, ma na sobie te same ciuchy, w których była z Buffy i resztą w sklepie.)

JOYCE VO: Więc nie tylko nie zabrałaś swojej siostry na zakupy-

(Dawn przysłuchuje się rozmowie.)

(Cięcie. Przenosimy się do sypialni Joyce, Buffy stoi na środku pokoju, Joyce chodzi w kółko ubiera się i zakłada biżuterię.)  

JOYCE: -ale jeszcze zabrałaś ją na miejsce zbrodni.

BUFFY: Nie, wcale jej tam nie zabrałam, to ...tylko... tak jakoś wyszło. Przecież nie widziała zwłok.

JOYCE: Oh, świetnie. I uważasz, że wszystko jest w porządku, tak?

BUFFY: Nie, nie o to mi chodziło.

JOYCE: Prosiła cię o jedną, małą przysługę, Buffy, żebyś zaopiekowała się swoją siostrą. A ty odstawiasz się do domu, bo chcesz wyjść z Riley'em.

BUFFY: Na patrol. Ja pracuje, przecież nie idziemy tam dla rozrywki.

JOYCE: Muszę być w galerii za pół godziny. A kto będzie pilnował Dawn?

DAWN: (woła ze swojego pokoju) Nikt nie musi mnie pilnować!

BUFFY i JOYCE: (zgodnie) A właśnie, że musi!

(Joyce wchodzi do łazienki.)

BUFFY: Zaczekaj. Czyli chcesz powiedzieć, że jeżeli znajdę dla Dawn opiekunkę, zanim ty wyjdziesz, to będę mogła iść na patrol?

DAWN: (z pokoju) Opiekunkę? Mam czternaście lat! Jestem za duża na niańkę!

JOYCE: Kogo uda ci się przekonać w tak krótkim czasie?

DAWN: (z pokoju) Sama umiem o siebie zadbać!

BUFFY: (doznaje nagłego olśnienia) Xander'a.

JOYCE: Xander'a?

(Słyszymy odgłos szybkich kroków, w korytarzu pojawia się Dawn.)

DAWN: Jestem za.

(Cięcie. Słyszymy dzwonek do drzwi.)

(Cięcie. Dawn biegnie do frontowych drzwi, zatrzymuje się przed nimi na chwilę, żeby poprawić fryzurę. Ma na sobie obcisłą, krótką sukienkę. Otwiera drzwi, w których staje Xander trzymający pizzę.)

XANDER: Ochroniarz Dawn zgłasza się na służbę.

DAWN: (uśmiecha się) Cześć.

XANDER: Zobacz tylko co przyniosłem, przyniosłem ser na okrągłym cieście, będzie ekstra.

(Xander wchodzi do środka, Dawn obserwuje do z uśmiechem. Joyce wchodzi do przedpokoju i zakłada żakiet. Widzimy jak Joyce i Xander rozmawiają, ale ich nie słyszymy. Towarzyszy nam głos Dawn.)

DAWN VO: Xander jest wyjątkowo przystojny, no i mądry. Zrezygnował ze studiów i pracuje na budowie. A to jest takie...dorosłe i głębokie. Buduje różne rzeczy, no i jest taki odważny.

(Cięcie. Widzimy Dawn ubraną w pidżamę, leży na swoim łóżku i pisze w pamiętniku.)

DAWN VO: W zeszłym tygodniu udał się pod przykrywką do zamku Draculi

(Uwaga: tego dialogu nie słyszymy w ostatecznej wersji.)

JOYCE: Xander, dziękuję, że się zgodziłeś.

XANDER: Nie ma sprawy.

JOYCE: Jeszcze raz dziękuje, że przyszedłeś. Oh, uh, to moja wizytówka. Jeśli miałbyś jakieś problemy, zadzwoń do mnie na komórkę.

(Cięcie. Widzimy Joyce dającą swoją wizytówkę Xander'owi.)

XANDER: Miłej zabawy. (Słyszymy tę kwestię, wypowiadaną głosem Xander'a, ale widzimy zarazem jego twarz i bynajmniej jego usta się nie poruszają.)

JOYCE: Dawn, bądź grzeczna. (całuje Dawn na do widzenia)

XANDER: Oh, będziemy. Pobawimy się zapałkami, będziemy biegać z nożyczkami, będziemy brać cukierki od tego...gościa, którego imienia nie znam. (mruga porozumiewawczo do Dawn, Joyce wychodzi. Dawn uśmiecha się do Xander'a i zaczyna zamykać drzwi.)

DAWN VO: Xander traktuje wszystkich na równi, nigdy się nie wywyższa...

(W drzwiach pojawia się Anya ze stosem gier.)

ANYA: Cześć, mała dziewczynko.

(Z twarzy Dawn znika uśmiech, pojawi się wyraźne zirytowanie.)

DAWN VO: ...nawet jak powinien.

ANYA: (mówi jak do małego dziecka) Będziemy się bawić, bawić i bawić. Popatrz tylko, mam Monopoly, Grę w życie i inne! To brzmi wspaniale!

(Dawn wyraźnie niezadowolona zamyka drzwi.)

TARA: (słyszymy jej głos) Biedna Dawn.

(Cięcie. Widzimy Tarę przyglądającą się sobie w lustrze wiszącym nas umywalką, obok niej wisi ręcznik.)

TARA: Była dość mocno wstrząśnięta.

WILLOW: Nic dziwnego. Każdy tak reaguje na widok zwłok i krwi.

(Kamera cofa się i widzimy całość pokoju akademickiego, Willow usiłuje znaleźć odpowiednie miejsce na ścianie dla obrazu. Tara wypakowuje przybory toaletowe z pudła.)

WILLOW: Nic jej nie będzie.

TARA: Tylko, że ... s-sądzę, że to dla niej trudne, że nie może... że jej nie wolno, no wiesz, pomagać.

(Willow przykłada obraz w kilka miejsc, w końcu wiesza go nad komodą, potem zaczyna wypakowywać kolejne rzeczy z pudła.)

WILLOW: Pomagać?

TARA: Oh, tam. Pomagać wam.

WILLOW: Nie sądzę, żeby Buffy potrzebowała jej pomocy...poza tym Dawn jest jeszcze za mała.

TARA: W-wiem, mam rację. Ale trudno jest być outsiderem..

(Willow spogląda na tarę.)

WILLOW: Tara ... nie jesteś outsiderką.

TARA: W sumie to jestem

WILLOW: (zaczyna iść w jej kierunku) Wcale nie jesteś.

TARA: Willow, już w porządku. Gdzie mam to postawić?

WILLOW: Ktoś dał ci to do zrozumienia? Czy to był Xander? To był Xander, pawda?

TARA: Nie, Xander jest dal mnie bardzo miły.

WILLOW: To Giles! Ale to dlatego, że...jest Brytyjczykiem i nie rozumie pewnych rzeczy.

TARA: Nikt mi nie dał tego do zrozumienia. (kontynuuje wyciągania rzeczy z pudła) Ale łączy was bardzo silna więź i trudno jest dostać się do waszej paczki, a ja...nie jestem pewna czy w ogóle tego chcę.

(Willow pochodzi do Tary i obejmuje ją, kładąc policzek na jej ramieniu.)

WILLOW: Jestem pewna... (Tara także obejmuje Willow.) że jest już częścią naszej grupy, wszyscy cię akceptują. (zbliżenie na ich uśmiechnięte twarze) teraz jesteś jedną z tych dobrych.

(Z twarzy tary znika uśmiech, po czym lekko odsuwa się od Willow. Willow nie zauważa dziwnego wyrazu twarzy Tary.)  

WILLOW: Może uda mi się przekonać resztę, żebyśmy wymyślili jakiś rytuał inicjacyjny. (obie wracają do rozpakowywania) Oh! A może nosilibyśmy jakiś rodzaj sygnetu.

TARA: Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł. Ale coś takiego przydałoby się Dawn. Czasami się o nią martwię.

WILLOW: Nie musisz. Ma przecież swoją starszą siostrę, która z radością się nią opiekuje.

(Cięcie. Widzimy Buffy i Riley spacerujących przez cmentarz.)

BUFFY: I wtedy moja mam zaczęła na mnie krzyczeć, że powinnam uważać na Dawn i chronić ją przed wszystkim co mogłoby mieć na nią zły wpływ.

RILEY: Jak przed widokiem zwłok sklepikarza?

BUFFY: Ona ich nie widziała! No może stopę, to źle, wiem, ale hello, ja widzę martwe „rzeczy" cały czas i nikt jakoś nie spieszy się z chronieniem mnie przed tym.

RILEY: Więc chcesz, żeby twoja mam pozwalała ci chodzić na patrole i gromić, ale żeby zarazem starała się ciebie przed tym chronić.

BUFFY: Wielkie dzięki, panie "logiczne myślenie". Czy może uprzedzałam, że to będzie narzekanie, a w narzekaniu nie ma miejsca na sens.

RILEY: Chyba rozumiem. (wzdycha) Ci się dzieje, Buffy? Jesteś taka-

(Buffy zatrzymuje Riley, kładąc mu rękę na klatce piersiowej, wpatruje się w coś co znajduje się po jej prawej ręce.)

BUFFY: Oh, to tylko kubeł na śmieci. Z daleka wyglądał-

RILEY: -spięta.

BUFFY: Niee, wcale nie jestem...

RILEY: Uh-uh. Wracając do tego o czym mówiłem, zanim ten kosz tak bezczelnie nas zaatakował, sprawiasz wrażenie bardzo spiętej.

BUFFY: (wzrusza ramionami) Tak, w mieście pojawił się nowy gang wampirów.

RILEY: Chyba raczej chodzi o sprawy rodzinne i to chyba o Dawn.

BUFFY: Chyba tak. To... (wzdycha) sama już nie wiem ... wiem, że zawsze tak było. Ona jest młodsza, ale od pewnego czasu strasznie mnie to drażni. Ona zawsze kręci się gdzieś obok mnie.

RILEY: Cóż, jesteś dla niej idolem, Buffy.

BUFFY: Jej idolem? Nie sądzę, chyba, że wyrazem uwielbienia jest wylewanie jakiegoś paskudztwa na moje nowe skórzane spodnie i...

RILEY: Wiesz dokładnie co miałem na myśli. Masz nadzwyczajne moce...no i studiujesz...masz czułego chłopaka...

BUFFY: I paskudną pracę z której mogę nie wrócić, z której nie mogę odejść, ani nawet wziąć urlopu.

RILEY: Ona nie wiem czym jest poświęcenie, jest jeszcze dzieckiem.

BUFFY: I to mnie właśnie tak wkurza. Ona jest dzieckiem, a zachowuje się jakby to była najgorsza rzecz na świecie. Czasami sama wolałabym wskoczyć mamie na kolana i zapomnieć o ratowaniu świata. Chciałabym być tą, którą wszyscy chcą ochronić od zła, która...

(Cięcie. Dom Joyce.)

DAWN: -jest ulubienicą mamy.

(Widzimy, że Anya, Xander i Dawn grają w Grę w Życie na niskim stoliku w salonie. Dawn je z miski lody.)  

XANDER: E, tam. Wasza mam kocha was obie równie mocno. Ale w razie, gdybym się mylił, to przeważnie pomagają w takich sytuacjach pieniądze. Daj Joyce 10 albo 20 dolarów raz na  jakiś czas i wtedy zobaczymy, kto jest jej ulubieńcem. 

(Dawn uśmiecha się.)

DAWN VO: Mówi, że jestem dla niego jak młodsza siostra...

XANDER: (patrzy na planszę gry) Nadchodzi chwila prawdy!

DAWN VO: ...ale czasami, gdy na mnie patrzy, mam wrażenie jakby widział mnie taką jaką na prawdę jestem....

(Xander spogląda na Dawn z pobłażliwym uśmiechem.)

DAWN VO: ..., że dostrzega we mnie kobietę.

(Widzimy, że Dawn ma całą buzię umazaną lodami czekoladowymi.)

ANYA: Oh, a niech to. (odkłada swoje karty) Tylko popatrzcie! Teraz mam na głowie męża, pełno małych, różowawych dzieciaków i więcej pieniędzy niż byłabym w stanie wydać

XANDER: To oznacza, że wygrałaś.

ANYA: Serio?

XANDER: Tak. Pieniądze-dobre.

ANYA: Ooh! (klaszcze w ręce ze szczęścia) Jestem taka szczęśliwa. (podnosi plastikowe figurki przedstawiające dzieci) Czy mogę wymienić dzieci na więcej pieniędzy?

(Dawn obrzuca Anyę zdegustowanym spojrzeniem. Nagle coś wpada przez okno, po pokoju rozpryskuje się rozbite szkło. Wszyscy chowają się za stół. Xander wstaje, żeby sprawdzić co to było. Anya podąża za nim. Xander podnosi z podłogi kamień z przywiązaną do niego notatką, odwiązuje ją, kamień podaje Anji. Dawn nadal siedzi na podłodze przyglądając się im.)

XANDER: "Pogromco, wyjdź I giń."

(Widzimy notatkę zrobioną czymś czerwonym, chyba szminką, kropka nad "i" w słowie „giń" jest narysowana w postaci uśmiechniętej buzi.)

HARMONY: (zza okna) czekam na ciebie, Buffy!

(Xander podchodzi do okna i wygląda z niego, dostrzegając Harmony i jej sługów, z masą broni. Harmony wygląda na zniecierpliwioną.)

HARMONY: (krzyczy) Wiem, że tam jesteś!

(Cięcie. Widzimy Xander'a stojącego w przedpokoju, drzwi wejściowe są otwarte.)  

HARMONY: (nie widzimy jej) Jak to, nie ma jej?

(Xander wygląda jakby cała wizyta nie zrobiła na nim najmniejszego wrażenia.)  

HARMONY: Musi być. Przecież wysłałam jej wiadomość!

(Widzimy Anyę i Dawn stojące jakieś dwa metry za Xander'em.)

XANDER: Jestem pewny, że będzie żałowała, że jej nie zastałaś. Obawiam, się, że ty i twoi kumple będziecie musieli przyjść później, żeby Buffy was zabiła.

HARMONY: (pogardliwie) To nie są moi kumple. To są moi słudzy.

XANDER: To są ...co?

HARMONY: Słudzy! Wiesz, jak lokaje? Pracują dla mnie.

(Xander wygląda na zaskoczonego, po czy zaczyna się śmiać.)

HARMONY: Co w tym takiego śmiesznego ?!

XANDER: Nic! Co śmiesznego może być w stwierdzeniu "Strzeżcie się gangu Harmony, ooh!" (śmieje się)

HARMONY: Przestań się śmiać! (Harmony chce go zaatakować, ale jako, że nie została zaproszona nie może przekroczyć progu, Dawn chowa się za Anyą, a Xander nadal się śmieje.)

XANDER: Po prostu nie mogę sobie wyobrazić nikogo tak żałosnego, żeby... (przygląda się jednemu z wampirów I udają zaskoczenie mówi) Czy to nie Brad Konig? Huh! Cześć Brad, kto by pomyślał, że ktoś, kto bił inne dzieciaki w klasie może skończyć jako sługus Harmony?

BRAD: Spadaj, Harris.

HARMONY: Ty powinieneś się znać na byciu sługusem, słyszałam, że ostatnio służyłeś Draculi.

(Anya i Dawn spoglądają z wyrzutem na Xander'a.)

XANDER: To źle słyszałaś.

HARMONY: (śmieje się) Nie martw się, słyszałam, że jest kontrola działa tylko na totalnych nieudaczników, nie miałeś szans.

DAWN: (nadal chowając się za Anyą) Zamknij się!

XANDER: Dawn, sam się tym zajmę. Zamknij się, Harmony!

HARMONY: Zmuś mnie.

XANDER: Raczej nie mam ochoty żebyś znowu zaczęła szarpać mnie za włosy i drapać.

HARMONY: To ty mnie ciągnąłeś za włosy!

DAWN: Oh, tak? Wejdź i powtórz to! Xander skopie ci-

ANYA: Dawn, nie!

(Wyraz twarzy Xander'a mówi "UPS!")

(Harmony zmienia się w wampira i rzuca na Xander'a, powalając go na ziemię.)

 

(Cięcie. Harmony siedzi na Xadner'rze, szamocą się. Dawn z przerażeniem przebiega koło Anji i wbiega po schodach na górę. Reszta wampirów rusza w kierunku drzwi, ale zatrzymuje się na progu.)

XANDER: Tylko ona została zaproszona.

(Wampiry zaczynają warczeć. Anya wybiega do drugiego pokoju.)

HARMONY: Nie pójdzie ci ze mną tak łatwo? (uderza Xander'a kilka razy w twarz)

ANYA: (biega po pokoju) To dom pogromcy, a nie ma tu żadnej broni! (bierze do ręki lampę)

HARMONY: Ćwiczyła, nauczyłam się kilku nowy sztuczek i -

(Harmony nachyla się, żeby ugryźć Xander'a, podczas, gdy Anya wbiega do przedpokoju z lampą. Harmony wstaje i uderza Anję, rozbijając lampę. Anya ląduje kilka metrów dalej.)

HARMONY: korzystania z instynktu.

(Xander wymierza Harmony kopnięcie w brzuch, Harmony wylatuje przez drzwi wejściowe wpadając na swoich sługów. Xander i Anya zamykają drzwi I opierają się o nie, potem wyglądają przez małe okienko w nich spoglądając na stojące przed drzwiami wampiry.)

HARMONY: Jeszcze z tobą nie skończyła, Xander! Wrócę tu!

XANDER: A my będziemy na to gotowi! Będziemy mieć kołki...krzyże...i wszystko inne.

XANDER: Buffy nie będzie zadowolona.

(Anya potrząsa głową ze zrozumieniem.)

(Cięcie. Widzimy zaśmiewającą się Buffy.)

BUFFY: Harmony ... (śmieje się strasznie głośno) Harmony ma sługów?

(Widzimy Buffy i Riley w kuchni, obije śmieją się, towarzyszą im Anya i Xander, którym raczej nie jest do śmiechu.)

XANDER: Tak, też tak zareagowałem.

BUFFY: Przepraszam. No już, przepraszam. (odchrząkuje i przestaje się śmiać) Tylko... Harmony ma sługów! (znowu zaczyna się śmiać)

XANDER: Uh, Buffy, to jest coś poważniejszego, niż mogłoby ci się wydawać.

BUFFY: Mam nadzieję, bo przez to o mało się nie umarłam ze śmiechu. (śmieje się jeszcze przez chwilę, po czy łapie głęboki oddech) O co chodzi?

XANDER: (nerwowo spogląda na Anję) No, ona przyszła tu, żeby cię zabić.

(Buffy znowu wybucha śmiechem, Riley wtóruje jej.)

RILEY: (próbując się uspokoić) Buffy, no co ty, zabili już raz, tyle przynajmniej wiemy. Ona może stanowić dla ciebie zagrożenie. (Buffy śmieje się jeszcze głośniej) 

ANYA: Zwłaszcza teraz, kiedy może wejść do twojego domu, kiedy tylko będzie chciała.

(Buffy natychmiast przestaje się śmiać.)

BUFFY: Co?

(Xander i Anya niespokojnie na siebie spoglądają.)

XANDER: No, uh, w sumie to-- Harmony – tak jakby została tutaj zaproszona.

BUFFY: Wy nie mogliście jej zaprosić, tylko osoba, która tutaj mieszka mogła...(Buffy zdaje sobie sprawę z tego co się wydarzył, Xander przytakuje głową, na twarzy Buffy widać wściekłość.)

BUFFY: (cicho) Gdzie ona jest?

ANYA: W swoim pokoju. Ale jest nadal nieźle przestraszona.

BUFFY: Dawn! (chce wyjść z kuchni, Xander ją zatrzymuje)

XANDER: Buff, to był wypadek. Ona nie zrobiła tego naumyślnie.

BUFFY: Oh, czy wszystko jest w jak najlepszym porządku? (Wychodzi z kuchni)

XANDER: (woła za nią) Nie, ale uwierz mi, że nikt nie czuje się teraz bardziej winny niż ona.

(Cięcie. Widzimy sługów Harmony idących przez ciemny cmentarz.)

HARMONY: To była kompletna klapa. Mój pierwszy plan się nie powiódł! A tak chciałam, żeby był idealny. I nawet nie zabiłam Xander Harris! Boże, to było takie upokarzające.

MORT: Wrócimy tam później.

HARMONY: Nie! Buffy będzie nas oczekiwała. Nici z niespodzianki.

PEACHES: (do Cyrus) Dlaczego warczysz?

CYRUS: To nie ja, to mój żołądek. Jak kogoś zaraz nie zjem, to, to chyba umrę.

PEACHES: Wróćmy do kwatery, może w tym ostatnim zostało jeszcze trochę krwi.

BRAD: Beze mnie. Noc jest jeszcze młoda, a jaj ochotę na rozrywkę.

(Widzimy rękę, która puka Brad'a w ramię, gdy ten się odwraca zostaje znokautowany. Trzy pozostałe wampiry odwracają się.)

SPIKE: Cieszę się, ze mogłem wyświadczyć ci przysługę. A już myślałem, że to będzie nudna noc. (zaciąga się papierosem, spoglądając na pozostałe wampiry.) Jeszcze ktoś chce oberwać.

(Wampiry ruszają w jego kierunku.)

HARMONY: Stop!

(Harmony wychodzi zza Mort. Spike wygląda na zaskoczonego.)

SPIKE: No, no. Witaj, Harm.

HARMONY: Spikey. To znaczy, Spike.

SPIKE: Kopa lat. Wyglądasz świetnie.

HARMONY: Czuję się świetnie.

SPIKE: (uśmiecha się) No tak.

HARMONY: (odpowiada mu uśmiechem) Co u ciebie?

SPIKE: Nieźle. Mam nowy telewizor w krypcie, więc...

MORT: (wysuwa się na przód) Dlaczego z nim rozmawiasz?

HARMONY: W porządku, byliśmy ze sobą (wzdycha) Spike. Mort. Mort, to jest... 

MORT: Wiem kim on jest, on zabija naszych.

HARMONY: Oh tak?! (do Spike'a) O co w tym chodzi?

SPIKE: (wzrusza ramionami) Każdy musi mieć jakieś hobby, co nie? Zjeżdżaj, Mort.

(Mort warczy i robi krok w stronę Spike'a, ale Harmony zatrzymuje go.)

HARMONY: Mort, daj nam ... kilka minut, dobrze? (odwraca się do Spike'a) Jest bardzo drażliwy, kilku z nas chciało go wyrzucić z gangu. (Odchodzą na bok, tak żeby inni ich nie słyszeli) 

SPIKE: Gangu?

HARMONY: Oh, tak. Mam swój własny gang.

SPIKE: (spoglądając na jego członków) Czyli tych pajaców?

HARMONY: Uh huh. To znaczy ...zamknij się! (Spike uśmiecha się) Mamy zamiar zabić pogromczynię.

SPIKE: Chcesz realizować moje plany, co? powinnaś mi zapłacić za prawa autorskie.

HARMONY: Nie mam zamiaru popełnić tych samych błędów co ty. Odrobiła swoje lekcje, dużo czytałam i w ogóle.

SPIKE: Niby co, "Jak być złym dla przygłupów"? (chodzi dookoła niej) Spójrz tylko na siebie, jesteś najnowszym złym charakterem w Sunnydale. To jest, uh...spójrzmy prawdzie w oczy, urocze.

HARMONY: Nie możesz znieść, że jestem teraz sobą. W życiu każdej kobiety przychodzi taka chwila w której zdaje sobie sprawę, że musi pójść dalej. Ja ją przeszłam, odnalazłam prawdziwą siebie...i lubię moje nowe ja.

(Spike podchodzi do niej bardzo blisko.)

SPIKE: Mam nadzieję, że będziecie razem szczęśliwe. W zabijanie pogromczyni zostaw profesjonalistom.

HARMONY: (wzrusza ramionami) Zobaczysz, Buffy zginie przed wschodem słońca. Mam plan.

SPIKE: (śmieje się) Pozwól, niech zgadnę. Chcesz porwać jednego z jej przyjaciół, użyć go jako przynęty i złapać ją w pułapkę. Albo coś w tym stylu?

HARMONY: (blefuje)  Nie! To jest o wiele, wiele lepsze. (Spike spogląda na nią sceptycznie.) Nie mam zamiaru ci tego powiedzieć!

SPIKE: Tak myślałem. Życzę szczęścia. Daj mi znać jak wychodzi ci bycie złą. (odwraca się i odchodzi)

HARMONY: Dokładnie tak zrobię. (krzyczy za nim) A wiesz co zrobię jak zabiję Buffy? Potem zabiję wszystkich w tym mieście, którzy byli dla mnie niemili... Spike!

(Spike macha na nią ręką, nie odwracając się i odchodzi. Harmony wzrusza ramionami i odwraca się do swoich sługów.)

HARMONY: (uśmiecha się) Słuchajcie! Mam nowy plan.

(Cięcie. Buffy pakuje do torby sporą ilość kołków i krzyży, Riley przygląda się jej.)

RILEY: To sporo broni na kogoś, z kogo przed chwilą się śmiałaś.

BUFFY: To było przed tym jak się dowiedziałam, że Dawn zaprosiła do domu Harmony, żeby ta mogła nas pozabijać, gdy śpimy.

XANDER: Buff, rozmawiałem już z Willow. Przyjdzie tu i odczyni to zaklęcie na cofnięcie zaproszenia. Pewnie nadal ma składniki z tamtego tygodnia. Szast, prast i znowu będziecie bezpieczne w swoim domku. Wszystko będzie dobrze.

BUFFY: Nie. Nie będzie. Dawn dorastała w tym domu, zna reguły.

(Cięcie. W korytarzu przed drzwiami do pokoju Buffy, widzimy Dawn przysłuchującą się całej rozmowie.)

BUFFY: (OS) A zwłaszcza tę jedną, najważniejszą „Nigdy nie zapraszaj wampirów do domu (Dawn przewraca oczami)

(Cięcie. Wracamy do pokoju.)

BUFFY: Proszę was, nigdy nie zaprosiłam Harmony do domu, nawet jak jeszcze żyła.

XANDER: Ludzie popełniają błędy, Buffy. Twoja mama też, przecież zaprosiła do domu pa- (poprawia się) Draculę na kawę.

(Buffy i Riley spoglądają dziwnie na  Xander'a.)

BUFFY: To było co innego. To znaczy ...on... ona była sama, i, i, i nie wiedziała, że on był wampirem. "Tym" wampirem. A Dawn wiedziała doskonale kim jest Harmony.

(Cięcie. Widzimy Dawn w korytarzu.)

RILEY: (OS) On jest jeszcze dzieckiem. (Dawn znowu przewraca oczami)

(Cięcie. Pokój Buffy.)

BUFFY: Wiecie co, moglibyście w końcu przestać to powtarzać? Ja byłam jeszcze dzieckiem, kiedy musiałam walczyć z pierwszym wampirem, a jakoś pamiętałam o zasadach.

RILEY: Musiałaś. To była twoja praca

BUFFY: (zakładając kurtkę) Nie. Nie, to był zdrowy rozsądek. Ale nikt nie oczekuje tego od Dawn, prawda? Wszyscy chcą ją ochronić przed wielkim, złym światem, ale wiecie co? Robi przez to z niej małą idiotkę, przez którą wszyscy zginiemy.  

(Cięcie. Korytarz. Widzimy smutną Dawn.)

(Cięcie. Pokój. Xander I Riley wyglądają na niezadowolonych, ale nie wykłócają się dalej.)

(Cięcie. Korytarz. Dawn odwraca się I odchodzi od drzwi.)

(Cięcie. Pokój. Buffy wzdycha I mówi już spokojniej.)



 BUFFY: Ona po prostu powinna być ostrożniejsza. Nie mogę jej chronić przez 24 godziny na dobę, nie dam rady.

(Cięcie. Dawn zbiega pod schodach, przebiega koło Anji stojącej w kuchni.)

ANYA: Hej! Stój!

(Dawn wybiega przed dom, Anya wybiega za nią.)

ANYA: Dawn!

(Dawn zatrzymuje się kilka metrów za drzwiami i ociera ręką łzy. Anya łapie ją za ramię.)

ANYA: Co ty wyrabiasz?

DAWN: Zostaw mnie.

ANYA: Zostawię jak wejdziesz z powrotem do domu. (usiłuje wciągnąć Dawn do domu)

DAWN: Puszczaj mnie! (wyrywa się Anji)

ANYA: Nie, tu nie jest bezpiecznie!

(Dawn wpada prosto na Mort'a.)

MORT: Masz całkowitą rację.

(Mort uderza Anję, która ląduje z powrotem w kuchni. Mort łapie Dawn I oddaję ją innym wampirom, sam spogląda na nieprzytomną Anję, potem dołącza do reszty. Ściemnienie.)

(Xander, Riley i Buffy wchodzą do kuchni I znajdują Anyę leżącą na podłodze.)

XANDER: Anya!

(Xander I Riley klękają obok Anji. Buffy zamyka drzwi kuchenne.)

ANYA: (półprzytomna) Oh, wampiry zabrały...

RILEY: Ta rana na głowie wygląda groźnie. Powinniśmy ją zabrać do szpitala.  

(Buffy podchodzi do telefonu.)

ANYA: (mamrocze) Zabrali...

XANDER: Cii, cii.

ANYA: Dawn.

BUFFY: Dawn? Co-co z Dawn?

ANYA: Wybiegła... zabrali ją ...wampiry...

BUFFY: Oh boże. Oh, mój boże. Uh, zajmijcie się Anyą. (Podaje telefon Riley'owi i wybiega)  

RILEY: Buffy!

(Cięcie. Podziemna kryjówka Harmony, jej słudzy wyglądają na zirytowanych.)

HARMONY: Jeszcze raz, świetna robota, słudzy. Jest z was naprawdę dumna. (wchodzi Mort. Ah, Mort. Ufam, że właściwie zaopiekowałeś naszym gościem.

MORT: (zdezorientowany) kazałaś mi ją przykuć do ściany.

HARMONY: Tak, wiem, jest, no wiesz, ironiczna albo jakoś tak. (Mort nie zwraca większej uwagi na jej paplaninę) W każdym razie...(odwraca się do swoich wampirów) Sądzę, że ten nowy plan nam się powiedzie.

CYRUS: Kiedy zabijemy tę dziewczynę?

HARMONY: Nie zabijemy. Nie teraz.

CYRUS: Dlaczego nie?

HARMONY: Dlatego! Tego nie było w planie! (wzdycha) Czy musze wam go jeszcze raz przypomnieć? Użyjemy jej siostry jako przynęty, wyślemy Buffy wiadomość...

PEACHES: Znowu?

HARMONY: (zirytowana) Wyślemy Buffy wiadomość, że mamy jej siostrę i żeby przyszła w wyznaczone miejsce. Jak przyjdzie, napadniemy na nią i zabijemy. (Peaches przytakuje.)

MORT: Czyli w sumie ma znaczenia czy jej siostra żyje, tak długo jak pogromca sądzi, że ona żyje, wpadnie w pułapkę.

HARMONY: Tak sądzę.

CYRUS: Więc nie ma różnicy czy zabijemy ja teraz czy później.

HARMONY: Nie zabijemy jej teraz.

PEACHES: Dlaczego nie?

HARMONY: Dlatego, że nie ma tego w planie!

(Wampiry wyglądają na niezadowolone.)

(Cięcie. Widzimy ekran telewizora po którym przebiegają szare paski, Spike szarpie sie przez chwilę z antenna, bezskutecznie.)

SPIKE: Niech to diabli. Będę musiał sobie sprawić antenę satelitarną.

(Słyszymy trzask otwieranych drzwi, do krypty wchodzi Buffy.)

SPIKE: No tak, czemu zawdzięczam tę nieoczekiwaną- (Buffy wymierza mu cios w twarz) Ał! Niech to diabli!

BUFFY: (łapie go za koszulę) Nie mam czasu na żarty, Spike. Gdzie jest kryjówka Harmony?

SPIKE: Nie widziałem jej od miesięcy. Skąd miałbym - (Buffy wymierza mu drugi cios) Ał!

BUFFY: Gdzie ona jest?

SPIKE: Przynajmniej odczep się od mojego nosa. (Buffy zamierza się na niego) Dobra! Dobra! Mieszkała w jaskini na północ, jakieś czterdzieści metrów od budowy estakady.

(Buffy po raz trzeci uderza Spike'a, odwraca się i idzie w kierunku drzwi.)

SPIKE: Ał!! Powiedziałem ci prawdę!

BUFFY: (wychodząc) Wiem.

(Spike łapie się za nos.)

(Cięcie. Kryjówka Harmony.)  

HARMONY: Nie szanują mnie, udają tylko, że tak jest, ale tak naprawdę sądzą, że jestem nikim.  

(Widzimy, ze Harmony rozmawia z Dawn, która jest przykuta do łańcuchów, nadgarstki na wysoko nad głową.)

HARMONY: Wiesz, to ja stworzyłam tę grupę. Ja! A oni traktują mnie jakbym się w ogóle nie liczyła. Nie masz pojęcia co to za uczucie.

DAWN: Mam.

HARMONY: (marudząc)Nie mają pojęcia pod jaką presją żyję. Sama muszę podejmować wszystkie decyzje, a to takie trudne!

(Dawn spogląda z przerażeniem za Harmony. Harmony odwraca się i widzi Mort'a na czele reszty wampirów.) 

HARMONY: Nie słyszałam, żeby ktoś pukał.

MORT: Przedyskutowaliśmy to i doszliśmy do wniosku, że nie podoba się nam twój plan.

PEACHES: (pogardliwie) Tylko Brad wstrzymał się od głosu.

HARMONY: (wściekła) Oh, tak? Macie jakiś lepszy plan?

MORT: Zabijemy najpierw dziewczynę, a potem ciebie.

(Dawn wygląda na przerażoną.)

MORT: No może w odwrotnej kolejności.

HARMONY: Nie podoba mi się twoja postawa, Mort. (do innych) Zabijcie go.

(Pozostałe wampiry nie ruszają się ze swoich miejsc, Mort uśmiecha się.)

HARMONY: Dobra, już macie przechlapane. (wygląda na przerażoną, gdy Mort zbliża się w jej kierunku) To-to nie fair. Dobra, może nie było idealnie, ale potrzebuję trochę czasu, żeby wczuć się w rolę przywódcy.

MORT: Twój czas się skończył.

(Mort łapie Harmony za gardło, Dawn przygląda się z przerażeniem Cyrus'owi, który zbliża się do niej.)

DAWN: (nerwowo) Tylko mnie dotknij, a moja siostra cię zabije.

(Cyrus uśmiecha się pogardliwie I wyciąga w jej stronę palec, stuka ja w ramię i śmieje się. Nagle jego klatkę piersiowa przebija kołek. Cyrus przestaje się śmiać i zmienia się w pył. Mort puszcza Harmony, wampiry odwracają się w stronę Buffy.)

BUFFY: Przecież go uprzedzała.

HARMONY: (do Mort'a) A wam nie podobał się mój plan.

BUFFY: Dawn, zamknij oczy.

(Dawn zamyka posłusznie oczy.)

HARMONY: W końcu się spotykamy..

BUFFY: Już się spotkałyśmy, Harmony, ty idiotko.

HARMONY: Ja jestem idiotką? Um, a kto niby wpadł w moją...

(Peaches atakuje Buffy dużą siekierą, Buffy robi unik i kołkuje go, wampir zmienia się w pył. Buffy bierze jego siekierę i odrąbuje nią głowę Brad'owi. Dawn zaciska mocniej oczy.)

HARMONY: ...pułapkę.

BUFFY: Harmony, byłaś kiepską cheerleader'ką, byłaś jeszcze gorszą kierowniczką balu, ale twoje starania o bycie złą są już szczytem beznadziei.

(Mort podchodzi do Buffy od tyłu. Dawn otwiera oczy i dostrzega to.)

DAWN: Buffy, uważaj!

(Buffy odwraca się i zamachuje siekierą, Mort unika ciosu, wytrąca jej broń z ręki i powala jednym uderzeniem na ziemię

HARMONY: Ooh, dobry cios, Mort, chyba ją-

(Mort spogląda na Harmony, która śmieje się nerwowo i wybiega. Buffy w tym czasie wstaje. Mort zamachuje się na nią, Buffy uderza go pierwsza, łapie za duży srąg i uderza nim wampira. Mort oddaje jej uderzenie.)

(Widzimy Dawn szarpiącą się w łańcuchach.)

(Buffy kopie Mort'a kilka razy, ten jednak oddaje jej i znowu posyła na podłogę, po czym łapie ją za kark i podnosi do góry. Buffy rozgląda się nerwowo i zauważa dużego jednorożca stojącego niedaleko, udaje jej się wydostać z uchwytu Mort'a. Buffy ląduje na ziemi, łapie jednorożca i przebija jego rogiem wampira, który zmienia się w pył. Buffy spogląda z rezygnacją na jednorożca i odrzuca go na bok. Następnie podnosi siekierę i idzie z nią w kierunku Dawn.)

BUFFY: Zobaczysz co będzie ja wrócimy do domu. (uderza siekierą w łańcuchy)

DAWN: Ah, tak ... a ja powiem mamie, że gromiłaś wampiry na moich oczach.

BUFFY: Dobrze. A ja powiem jej, że wybiegłaś z domu w środku nocy (znowu uderza w łańcuchy) I ze przez ciebie Anya jest ranna (jeszcze jedno) i że zaprosiłaś do domu wampira (kolejne) i dałaś się porwać... 

(Cięcie. Widzimy z zewnątrz dom Buffy.)

(Cięcie. Wnętrze kuchni. Buffy i Dawn po cichu  wchodzą do domu, rozglądając się dookoła. Gdy tylko Buffy zamyka drzwi, do kuchni wchodzi Joyce.)

JOYCE: Przepraszam, że tak późno wracam. Wszystko, uh, w porządku?

(Buffy i Dawn spoglądają na siebie.)

BUFFY: Tak. Tak ... ja załatwiłam wampiry, a potem oglądałyśmy telewizję.

JOYCE: (uśmiecha się) Chyba jedna z nas powinna już być w łóżku.

(Dawn posłusznie daje Joyce całusa w policzek i wychodzi.)

JOYCE: Dobranoc.

BUFFY: Jak tam wystawa?

JOYCE: (otwierając lodówkę) Oh, fantastycznie.

(Widzimy przyglądającą się im Dawn, która właśnie wchodzi na schody).

DAWN VO: Buffy i tak pewnie miałaby przez to więcej problemów niż ja.

(Ciecie. Sklep, dzień. Dawn siedzi przy stole i robi notatki w swoim pamiętniku.)

DAWN VO: Ale sądzę, że to było fajne z jej strony, że nie powiedziała o niczym mamie. Anya wyzdrowieje, a Xander wcale nie był na mnie zły. Czy wszystko jest w normie.

(Kamera przechodzi ponad Dawn, widzimy Buffy stojącą przed kasą.)

BUFFY: Giles, jesteś pewny, że tego chcesz?

(Giles wstaje zza lady.)

GILES: A dlaczego by nie?

BUFFY: Poza tym, że większość właścicieli tego sklepu została zamordowana...to czy ty w ogóle wiesz jak się prowadzi sklep?

GILES: Przez lata byłem bibliotekarzem. To prawie to samo, tylko, że ludzie płacą tu za rzeczy, których nie muszą zwracać. (wychodzi zza lady) Będę się miał na czym skupić. Poza tym może to powstrzyma was od ciągłego przesiadywania u mnie w domu. (kierują się z Buffy gile stronę zaplecza) na zapleczu znajdzie się trochę miejsca na treningi.

BUFFY: Wiesz tak się zastanawiałam. Jak bardzo nudziłeś się w zeszłym roku?

GILES: Oglądałem opery mydlane ze Spike'iem. I nie chcę o tym nigdy rozmawiać. (wychodzi)

(Buffy podąża za Giles'em, śmiejąc się. Chwilę po tym wraca.)

BUFFY: Nie stłucz niczego.

(Dawn obrzuca ją niezadowolonym spojrzeniem. Buffy wychodzi, po czym wraca z powrotem.)

BUFFY: Tylko niczego nie ruszaj. (wychodzi)

DAWN VO: Ale Buffy się wcale przez to nie zmieniła, nie sądzę, żeby się kiedykolwiek zmieniła.

(Buffy po raz kolejny pojawia się w korytarzu.)

BUFFY: Co robisz, nie ruszasz się? (robi gest ręką oznaczający, że jest w porządku ) To dobrze. Niech tak zostanie. (Wychodzi)

DAWN: Ona nadal sądzi, że jestem nikim, ma mnie tylko za swoją młodszą, głupią siostrę. Nieźle się zdziwi.



Autor tłumaczenia: Technopagan  

~Ender's SMG~*~BuffyPedia~
"Buffy The Vampire Slayer" TM and © (or copyright) Fox and its related entities. All rights reserved. This web site, its operators and any content on this site relating to "Buffy The Vampire Slayer" are not authorized by Fox.