~ The Initiative ~

translated by Technopagan



Tłumaczenie oryginalnie umieszczone w Buffypedii (www.buffypedia.prv.pl)

[Nie zmieniaj powyższych linii]


Po raz pierwszy wyemitowany: niewiem
Reżyseria: James A. Contner
Scenariusz: Douglas Petrie
Spis postaci: Buffy / Giles / Harmony / Parker / Riley / Spike / Vampire / Walsh / Willow / Xander
Nowe postaci: Commando / Forrest / Graham
Użyta broń: Kołek M-16 Miecz Pistolet



Tłumaczenie: Technopagan (technopagan@poczta.wp.pl)


~~~~~~~~~~ Zastrzeżenie ~~~~~~~~~~
I do not own the characters in this story, nor do I own any rights to the television show "Buffy the Vampire Slayer". They were created by Joss Whedon and belong to him, Mutant Enemy, Sandollar Television, Kuzui Enterprises, 20th Century Fox Television and the WB Television Network.

Nie mam żadnych praw do tego odcinka jak i do serialu "Buffy postrach wampirów". Został on stworzony przez Joss'a Whedon'a i przynależą do niego. Tłumaczenie to jest chronione prawami autorskimi w takim samym stopniu jak oryginalny transkrypt.

Tłumaczenie: wrzesień 2001.



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
This transcript should be considered as copylefted... that is, you can do anything with this transcript you want as long as it doesn't interfere with others right's to do anything with it that they might want, also. You can modify it, but if you want to use any part of this transcript, your modifications should be copylefted also.

Explicit license is hereby given for anyone to archive this transcript whenever and wherever they may wish.

Tłumaczenie transkryptu może być używane w dowolny sposób, możesz je rozpowszechniać jak ci się żywnie podoba, możesz go modyfikować. Jednak wszystkie zmiany muszą być zaznaczone. Nie wolno Ci usuwać żadnych informacji o twórcach tak scenariusza, jak i transkryptu i jego tłumaczenia. Jeżeli postanowisz umieść to tłumaczenie na stronie to musisz pozostawić informacje o tłumaczu, oraz link do strony (www.buffypedia.prv.pl). Jeżeli zamierzasz umieścić to tłumaczenie to miło było by o tym poinformować :)


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


"Inicjatywa"



(Stołówka Uniwersytetu Sunnydale. Riley siedzi przy stoliku przeglądając jakieś papiery. Przysiada się do niego Forrest)

FORREST: Dziewczyny. Młode, na wydaniu, fascynujące. Każda z nich to tajemnica, czekająca na odkrycie. Sądzisz, że takie się pojawią? Bo jak nie, to cała impreza będzie kiepska. Profesorku? Słuchasz mnie?

RILEY: Nie. Mam masę niesprawdzonych prac, które muszę skończyć ocenić do 3:00.

FORREST: Jak masz się zamiar czegoś nauczyć, jeśli ciągle siedzisz nad pracami domowymi? Oh... spójrz na nią. Jest niezła, czy tylko niezła?

(Widzimy Buffy nalewającą sobie wody mineralnej, jest zamyślona i nie zauważa, że jej kubek przepełnia się.)

RILEY: (spoglądając na nią) To jest Buffy.

FORREST: Buffy? egzotyczne imię, podoba mi się.

RILEY: Nic o niej nie wiesz.

FORREST: A ty nawiązałeś już pierwszy kontakt? Wspaniale. Co o niej sądzisz?

RILEY: Nie zastanawiałem się nad tym.

FORREST: Taka ładna, a ty nie masz o niej opinii?

RILEY: Nie, to znaczy, jest w porządku, tak sądzę. Jest tylko trochę... nie wiem. Niezwykła.

(Widzimy Buffy, która urywa rączkę w maszynie z mrożonym jogurtem, usiłuje ją naprawić, co jej niezbyt wychodzi.)

FORREST: Niezwykła? Cześć, Graham. Co sądzisz o tej blondynce? Jak dla mnie w sam raz. A Riley jakoś jej nie lubi.

RILEY: Wcale nie. Ona jest – wydaje się, że jest zawsze gdzieś daleko myślami. Lubię dziewczyny, które wiem jak zainteresować.

FORREST: Nie wątpię.

RILEY: Nie w takim sensie. Nie jestem gotowy na rozpoczęcie czegoś. Zdecydowanie jest w niej coś dziwnego.

GRAHAM: Może jest Kanadyjką.

(Buffy w pośpiechu odchodzi od maszyny, z której leje się struga mrożonego jogurtu.)

FORREST: Czy ona przypadkiem przez chwilę nie chodziła z Parke'rem Abrams'em?

RILEY: Abrams'em? No tak, to raczej nie oznaka dobrego gustu.

(Buffy idzie do kasy i płaci za jedzenie)

FORREST: No dobra, ale musisz przyznać, że jest w pierwszej lidze jeśli chodzi o urodę.

RILEY: Cóż, nie zaprzeczam, że jest na co popatrzeć. Tylko chodzi mi o to... (Buffy potyka się i wylewa cały jogurt i wodę na podłogę.) Naprawdę chcielibyście się z nią umówić?

FORREST: Zdecydowane, tak. Założę się, że nie ja jeden chciałbym się nią zająć.

(Cięcie. Spike leży na podłodze na białej, przypominającej szpitalną sali. Zaczyna odzyskiwać przytomność, mamrocze.)

SPIKE: Pogromczyni.... Zabiję cię. Nie jesteś taka twarda... Zabiję pogromcę.

(Wstaje i rozgląda się. Podchodzi do ściany ze szkła i kładzie na niej dłonie, w tym momencie zostaje porażony prądem i odskakuje w tył. Kamera cofa się i widzimy tuziny identycznych klatek z zamkniętymi w środku wampirami i demonami.)

(Cięcie. Mieszkanie Giles'a. Giles kończy szkic, jego pracy przygląda się Xander.)

GILES: Cóż, opierając się na opisie Buffy, sądzę, że ci mężczyźni wyglądali, um... jakoś tak.

(Pokazuje szkic)

XANDER: Moro jest znów w modzie. Podoba mi się to. Chociaż chyba pogrubia w biodrach, ale...

GILES: Oh, sądzę, że możemy spokojnie założyć, że to byli ludzie, więc nie będziemy musieli przeglądać ksiąg.

XANDER: Nie będzie studiowania ksiąg? A niech to! Pewnie teraz jeszcze będę musiał zacząć jeść pączki i sypiać z supermodelką, żeby się czegoś dowiedzieć. Ile jeszcze może dać z siebie jeden człowiek?

GILES: Obawiam się, że niewiele. Um... jeszcze raz stwierdzam, że raczej w tej sprawie nie będziemy potrzebni Buffy.

XANDER: Naprawdę?

GILES: Naprawdę.

XANDER: A co powiesz na to: weźmiemy tabliczkę ouija, zapalimy parę świec, wezwiemy jakieś starożytne źródło zła. Chaos, chaos, chaos. A później skopiemy im tyłki.

(Buffy wchodzi do mieszkania.)

GILES: To byłoby nieetyczne.

BUFFY: Cześć wszystkim. Hej. Mmm. (Giles pokazuje jej szkic.) To jeden z moich militarnych kolegów po fachu.

GILES: To-to tylko szkic, ale jak mówisz całkiem dokładny.

BUFFY: To nasz człowiek.

GILES: Właściwie, to twój. Uh... wybierasz się dzisiaj na patrol?

BUFFY: Nie. Dzisiaj idę na imprezę, taką na której nie będzie ani walki ani gryzienia.

GILES: Buffy, posłuchaj, ktoś musi się dowiedzieć kim są ci ludzie.

BUFFY: Giles, mieszkam teraz w akademiku i dziewczyny z niego idą się pobawić, a Willow potrzebuje jakiejś rozrywki. Zabieram ją więc na imprezę.

XANDER: Jak się ma Will...

BUFFY: (przerywając Xander'owi) oprócz tego, że odkąd Oz wyjechał, jest pogrążona w czarnej dziurze rozpaczy? Radzi sobie, ale jest jej ciężko. Dlatego, dzisiaj idziemy na imprezę. Wy możecie iść na patrol. A teraz, musicie mi wybaczyć, idę wybrać coś do ubrania na wieczór.

(Cięcie. Pokój w którym przetrzymywany jest Spike, wyraźnie zirytowany chodzi w tą i z powrotem. Nagle z otworu w suficie wypada woreczek z krwią, Spike łapie go z zamiarem posilenia się.)

(W celi obok widzimy wampira, który został złapany w pierwszym odcinku.)

WAMPIR: Nie pij tego, w tym są narkotyki.

SPIKE: (załamany rzuca na podłogę woreczek) A-cha. Kim jesteś, mój przyjacielu?

WAMPIR: Jestem królikiem doświadczalnym, jak wszyscy tutaj. Mają nas zamiar zabić.

SPIKE: A jak mają zamiar to zrobić?

WAMPI: Głodzą nas, a kiedy już masz zamiar zacząć gryźć samego siebie zrzucają jeden z tych woreczków. Pijesz, a zanim się zorientujesz, już jesteś nieprzytomny. Wtedy przeprowadzają eksperymenty.

SPIKE: A oni, to kto? Rząd? Naziści? Firma kosmetyczna?

WAMPIR: Co to za różnica? Pamiętam tylko, że uciekałem przed pogromcą, a potem znalazłem się tutaj.

SPIKE: Pogromca! Wiedziałem! Wiedziałem!

WAMPIR: Dokładnie, zabiła wszystkich z mojej grupy, przez nią się tutaj znalazłem .

SPIKE: Mnie też w to wrobiła. Zawsze bałem się, że tak to się skończy, jak tylko znajdzie kogoś kto by to sfinansował (wściekły rzuca się na szklaną ścianę porażającą go prądem) Zmądrzała. Świetnie! Załatwię ją i nie ważne jak genialna jest.

(Cięcie. Gabinet prof. Walsh. Buffy mocuje się z długopisem, całe ręce ma zabrudzone wkładem.)

BUFFY: Głupi długopis. (spogląda na notatki) mój notes!

WILLOW: Długopisy są dość skomplikowane.

WALSH: Do zobaczenia jutro.

(Buffy i Willow zbierają się do wyjścia, Willow podchodzi do Riley'a.)

WILLOW: Riley. Opuściłeś dzisiaj jedno nazwisko na liście obecności. Osbourne, Daniel Osbourne, Oz.

RILEY: Nie jest już w tej klasie. Podobno zrezygnował z nauki.

WILLOW: (wyglądając na zrozpaczoną) No cóż, w takim razie źle słyszałeś. To znaczy on- on wyjechał na jakiś czas, żeby uporać się z paroma rzeczami. Wiem, że to brzmi jak marne wytłumaczenie, ale Oz wróci.

WALSH: (podchodzi do Willow i Riley'a) Ale nie do mojej klasy, jak się domyślam. Znasz zasady, wiesz, że nie robię wyjątków i chyba nie uważasz, że takie odstępstwo byłoby możliwe. (Walsh krzyżuje ręce, Willow wygląda na zastraszoną.)

WILLOW: Tak, ale...

WALSH: (przerywając jej) Tak będzie. A dla twojej informacji to muszę mieć na uwadze całą resztę klasy. Jeśli twój przyjaciel nie potrafi respektować moich zasad, lepiej byłoby dla niego, żeby nie wracał.

(Willow smutna i zraniona odchodzi.)

(Buffy, która przyglądała się z boku całej scenie podchodzi do Walsh.)

BUFFY: Wie pani, jako kotoś wykładający podstawy ludzkiego zachowania, mogłaby się pani starać zachowywać jak człowiek.

WALSH: Zajmowanie się studentami to nie moje zadanie.

BUFFY: Racja. Zajmowanie się kimś, kto cierpi nie ma nic wspólnego z pani zadaniem (Buffy odchodzi)

WALSH: Lubię ją.

RILEY: Naprawdę? Nie sądzi panie, że ona jest trochę dziwna?

(Cięcie. Mieszkanie Xander'a w piwnicy jego rodziców. Przed nim leży spora ilość broni palnej. Xander usiłuje wyjąć magazynek z jednego z nich, co sprawia mu spore trudności.)

XANDER: Oto nasz sprzęt na dzisiaj. Jeśli jacyś, nawet w pełni uzbrojeni, komandosi ją w Sunnydale, to damy radę tym dzieciakom.

GILES: Imponujący zbiór. Skąd masz tyle broni?

XANDER: Uh, skonfiskowałem. Wtedy, gdy na Halloween zmieniłem się w żołnierza.

GILES: To było dwa lata temu. Jesteś pewny, że nadal umiesz z tego korzystać?

XANDER: Żartujesz? Może już nie potrafię złożyć m-16 z zasłoniętymi oczami, ani nie pamiętam musztry jaka jest w piechocie.... (Giles zabiera Xander'owi pistolet z którym ten się męczył i jednym szybkim ruchem wyjmuje magazynek) Mógłbym sobie poradzić. No cóż, nie mam teraz już takich zdolności technicznych żeby zostać przyjętym do armii Szwajcarskiej, chociaż wszystko co tam robią to otworzenie kilku butelek Caberne.

GILES: Cóż, jestem pewien, że będziesz gotowy, gdy nadejdzie czas.

XANDER: Och, nie obawiaj się. Poradzę sobie. Kimkolwiek są ci goście, jestem pewien, że nie są gotowi na zmierzenie się...

MAMA XANDER'A: (woła z górnego piętra) Xander!

XANDER: Tak, mamo!

MAMA XANDER'A: Zrobiłam tobie i twojemu przyjacielowi owocowy poncz. Chcecie trochę?

GILES: (spoglądając w górę) Czy to, uh, malinowy poncz?

(Cięcie. Riley rozmawia z Forrest'em w świetlicy akademika, rzucają do siebie frizbee.)

RILEY: I powiedziała "wykłada pani podstawy ludzkiego zachowania, mogłaby się pani starać zachowywać jak człowiek"

FORREST: Oh, kłamiesz. Powiedziała tak do Walsh?

RILEY: Dokładnie tak.

FORREST: Muszę przyznać, że dziewczyna ma tupet.

RILEY: Tak, ale chyba oszalała.

FORREST: Oh, przestań. Zachowujesz się, jakbyś nigdy nie chciał powiedzieć jej czegoś takiego. Hej, Parker!

(Parker właśnie wszedł do pomieszczenia. Forrest, Riley i kilku innych podchodzi do niego.)

PARKER: Forrest. Co jest?

FORREST: Co wiesz o Buffy Summers? Jest w porządku?

PARKER: Buffy? Tak, jest w porządku, tak sądzę. To znaczy, jest trochę marudna.

FORREST: Jak to?

PARKER: No wiesz, szybko się angażuje. Mieliśmy mały fizyczny – no cóż, w pełni fizyczny kontakt, wiesz, a ona się zachowywała, jakbyśmy już mieli być parą.

FORREST: Ale było warto, co?

PARKER: (śmieje się) O, tak. Słowo klucz to wytrzymałość. Wiesz, z pozoru jest spokojna, ale potem, no cóż. Znacie różnicę pomiędzy studentką pierwszego roku a muszlą klozetową? Muszla nie chodzi za tobą po tym jak z niej skorzystasz.

(Riley wymierza Parke'owi cios, ten upada na podłogę.)

RILEY: (idąc pomiędzy Forrest'em i Graham'em) Nie mogę uwierzyć, że to zrobiłem.

FORREST: Witaj w klubie. Czy zdajesz sobie sprawę z tego ile mogłeś sobie narobić problemów? Gdyby Parker na ciebie doniósł...

GRAHAM: Nie doniesie, został wystarczająco upokorzony.

RILEY: Uderzyłem go.

FORREST: A tak w ogóle to za co?

RILEY: On- on był bezczelny.

FORREST: Proszę cię. Ode mnie słyszałeś już gorsze rzeczy.

RILEY: A większość była o twojej własnej matce. (Riley zaczyna się śmiać, Forrest lekko uderza go w tył głowy, Riley przestaje się śmiać)

FORREST: Co się dzieje?

RILEY: Nie podobało mi się, to (zamyśla się na chwilę) co mówił o Buffy. Sądzę... cóż, że ją lubię.

FORREST: Wiesz, tak jakby jesteś idiotą.

RILEY: Więc wy... wiedzieliście, że coś do niej czuję.

FORREST: Człowieku, każdy to wiedział. Oh, ona jest taka niezwykła. To cię zdradziło.

RILEY: Zawsze o wszystkim dowiaduję się ostatni.

FORREST: Więc, co zamierzasz zrobić?

RILEY: (oddalając się od nich) Cóż, sądzę że pójdę zobaczyć się z pewną dziewczyną.

(Cięcie. Widzimy Spike'a leżącego na podłodze, jest nieprzytomny. Obok niego leży pusty woreczek po krwi. Dwóch pracowników laboratorium podnosi go z zamiarem umieszczenia go na wózku szpitalnym. Kiedy chcą go przypiąć, nagle otwiera oczy i łapie jednego z pracowników za gardło.)

SPIKE: Wybaczcie, ale nie mogę zostać. Muszę się zobaczyć z pewną dziewczyną.

(Spike zeskakuje z wózka, sanitariusz rusza w jego stronę, Spike łapie go za ramię i przerzuca przez wózek, sanitariusz spada na podłogę. Spike rusza za nim gotowy do ataku, zostaje jednak przyciśnięty do szyby w celi wampira.)

WAMPIR: Wypuść mnie!

SPIKE: Aktualnie jestem trochę zajęty.

WAMPIR: Słuchaj, wiem gdzie jest wyjście. Uwolnisz mnie i też będziesz wolny. Jak nie, to będziesz martwy.

(Spike rzuca sanitariusza, który spada na drugiego pracownika, ten niechcący wbija mu w szyję strzykawkę przeznaczoną dla Spike'a. Spike przybiera swoją wampirzą twarz, uśmiecha się, łapie drugiego sanitariusza i rzuca nim o podłogę.)

WAMPIR: Szybciej! Szybciej!

(Spike szuka w kieszeniach sanitariusza karty otwierającej drzwi celi, po znalezieniu jej uwalnia wampira.)

WAMPIR: Tędy!

(Prześlizgują się przez zamykające się drzwi bezpieczeństwa i znajdują w sąsiednim pomieszczeniu. Z windy wysiadają agenci ochrony.)

SPIKE: Zmiana planów! Rozdzielamy się. (Spike popycha wampira prosto na agentów i ucieka.)

(Cięcie. Willow leży na łóżku w pokoju a akademiku. Słucha przygnębiającej muzyki, wygląda na załamaną. Nagle słychać pukanie do drzwi.)

WILLOW: Wejdź. (Riley wchodzi) O, Riley. Cześć.

RILEY: Cześć. Mam nadzieję, że nie przeszkadzam ci w smuceniu się.

WILLOW: O co chodzi?

RILEY: (wygląda na zdenerwowanego) Przechodząc do sedna sprawy. Chciałbym zaprosić Buffy na randkę.

WILLOW: Ale jej tu nie ma.

RILEY: Wiem. (Willow zauważa, że spod łóżka Buffy wystaje torba pełna broni na wampiry.) Widzisz, prawie nic o niej nie wiem. Ale chciałbym wiedzieć jaka ona jest, a jak na razie wiem tylko tyle, że lubi właśnie ciebie.

WILLOW: Co-co chcesz żebym zrobiła? (Willow wstała i podeszła do torby Buffy)

RILEY: Powiedz mi coś o niej, cokolwiek. Daj mi jakąś wskazówkę (Riley zauważa, że Willow usiłuje wepchnąć torbę nogą pod łóżko) Poczekaj, pomogę ci. (Riley wsuwa torbę pod łóżko) Powiedz mi od czego mógłbym zacząć rozmowę z nią? (Willow siada na swoim łóżku, Riley na łóżku Buffy) Nie sądzę żeby zagadnięcie o pogodę poskutkowało.

WILLOW: Dobra, załóżmy, że ci pomogę, zaczniecie rozmawiać. Wszystko będzie szło świetnie. Polubisz Buffy, ona polubi ciebie. Będziecie spędzać razem czas, staniecie się sobie bliscy, a pewnego dnia, dojdziecie do wniosku, że się w sobie zakochaliście. Czas się zatrzyma i będziecie mieli uczucie, że cały świat należy do was, aż do dnia kiedy jedno z was odejdzie i złamie drugiemu serce.

RILEY: (wydaje się zbity z tropu, ale odpowiada bez zająknienia) tak właśnie wygląda mój plan.

WILLOW: Tak myślałam.

RILEY: O. Posłuchaj, jeśli każesz mi się teraz wynieść, nie ma sprawy. To jest pewnie ostatnia rzecz o której chciałabyś rozmawiać. Ale jeszcze nigdy nie spotkałem kogoś takiego jak Buffy.

WILLOW: Dlaczego miałabym ci zaufać?

RILEY: Liczyłem na to, że ze względu na mój szczery wygląd.

WILLOW: Widziałam mnóstwo taki twarzy, przeważnie należały do kłamców.

RILEY: Dobrze. Widzę, że to nie wygram. Doceniam to, że chcesz chronić przyjaciółkę. (Riley wstaje i kieruje się do wyjścia) Ona chyba we wszystkich wyzwala takie uczucia. (prawdopodobnie ma na myśli to co zrobił Parker'owi)

WILLOW: Ona lubi ser.

RILEY: Co?

WILLOW: Cóż, nie twierdzę, że to klucz do jej serca, ale Buffy lubi ser.

RILEY: To już coś.

WILLOW: Ma świnkę-maskotkę o imieniu Pan Gordo, uwielbia taniec na lodzie i mówię to serio. I zabiera mnie dzisiaj na to przyjęcie w domu studenckim.

RILEY: O, będziecie tam? To mój dom. Mieszkam tam. (Siada na łóżku Willow)

WILLOW: Cóż, będziesz miał okazję z nią porozmawiać, ale nie rób sobie nadziei.

RILEY: Nadziei? Nawet nie wiem czy się lubimy. Hej, czy ona mówiła coś o mnie? Czy mówiła może...

WILLOW: Przykro mi, nie.

RILEY: To nie dodało mi odwagi. Ale wydaje mi się, że mam szansę, mam nowego sprzymierzeńca.

WILLOW: Nie jestem twoim sprzymierzeńcem.

RILEY: Nie. Oczywiście, że nie.

WILLOW: Nie jestem.

RILEY: Nie jesteś.

WILLOW: Wszystko jasne.

RILEY: Wszystko jasne.

(Cięcie. Harmony słucha marnego techno, wieszając na ścianie krypty plakat jednorożca. Wchodzi Spike)

HARMONY: Spike? Spike, to naprawdę ty? (podchodzi do niej)

SPIKE: Twój facet we własnej osobie (Harmony wymierza mu policzek) właśnie wrócił.

HARMONY: Ty draniu. Rzuciłeś mnie, skołkowałeś, zraniłeś i zostawiłeś.

SPIKE: Wiem, złotko, ale zapominasz jeszcze o czymś co zrobiłem. (Robi słodką minkę) Stęskniłem się za tobą.

HARMONY: Naprawdę? (Spike staje przed nią z otwartymi ramionami) Oh! Tylko nie zrób znowu czegoś takiego. (Harmony przytula się do niego)

SPIKE: Och, nigdy. Twój blond misiaczek już tu zostanie.

HARMONY: Więc, gdzie byłeś? (Spike podchodzi do siekiery z podwójnym ostrzem i zaczyna się nią bawić.) Zaczekaj. Nie musisz mi mówić. Cieszę się, że wróciłeś. I tym razem już na dobre, tak? (Spike odrzuca siekierę.)

SPIKE: Oh, już na dobre, moja ty petit creme brulee. (Podnosi kolejną sztukę broni, tym razem jest to długi sztylet, który po chwili także odrzuca.)

HARMONY: Ooh. Włoski.

SPIKE: U, przyzwyczaj się, tatuś wrócił do domu. Pójdziemy gdzie tylko będziesz chciała, będziemy robić to co będziesz chciała (Spike podnosi kolejną broń, tym razem jest to długi miecz z czymś w rodzaju haka na końcu.) zabijemy kogo tylko będziesz chciała. A zaczniemy od pogromczyni (Harmony wygląda z zirytowaną, Spike tymczasem odrzuca także miecz..) A po tym, zostaniemy tylko ty i ja, moja ty mała paczko miętowych papierosów.

(Harmony pochodzi do niego i kładzie mu rękę na ramieniu.)

HARMONY: Spikey. Zostawmy pogromcę w spokoju. (łapie go za kołnierz płaszcza) Ona cię tylko pobije, a to mogę zrobić ja.

SPIKE: Ał! Uh, nie, widzisz, ał (Harmony łapie go za włosy) Uważaj na głowę, kochanie. Ała. Uważaj na głowę!

(Cięcie. Giles i Xander ukrywają się w lesie.)

XANDER: W życiu każdego mężczyzny nadchodzi taki moment, jak ten tu, teraz, kiedy obserwuje, czeka na niewidocznego wroga. Nerwy znajdują ujście w niemym krzyku. Nigdy nie wie się, która myśl będzie tą ostatnią.

GILES: O, zamknij się.

(Cięcie. Buffy i Willow idą na imprezę.)

BUFFY: Wydaje się, że będzie fajnie.

WILLOW: A-ha.

BUFFY: Jeśli nie chcesz, to możemy wracać.

WILLOW: Nie-nie. Przyszłyśmy się pobawić.

BUFFY: O, popatrz niektórzy znajomi już tu są.

WILLOW: Pójdę po wodę. Dołączę do was później.

BUFFY: Dobra.

(Willow naśladując sposób poruszania się szpiegów, podchodzi do Riley'a i opiera się o filar naprzeciwko niego.)

WILLOW: Dobra, ma na sobie wiązany top i wygodne buty. To oznacza, że liczy na taniec i zawieranie kontaktów. Ale nie naciskaj, rozmowy na ciężkie tematy odpadają.

RILEY: To co mam zrobić?

WILLOW: Poproś ja do tańca.

RILEY: Racja. Taniec. Czekaj. Nie.

WILLOW: Co się stało (odwraca się do niego)

RILEY: Ja nie potrafię tańczyć.

WILLOW: Więc z nią porozmawiaj. Utrzymuj kontakt wzrokowy. Bądź zabawny, ale bez przesady. I pamiętaj jeśli ją zranisz, pobiję cię na śmierć łopatą. Nie lubię krętactwa. Baw się dobrze. (Willow poklepuje go po ramieniu)

(Riley odchodzi. Widzimy Buffy stojąca w grupce, Riley przedzierając się przez nich podchodzi do niej)

RILEY: Przepraszam. Cześć.

BUFFY: Cześć.

RILEY: Ee...Buffy... (traci wątek) Czytałaś rozdział 9?

BUFFY; A-ha. (Buffy spogląda na niego w dziwny sposób)

RILEY: Wow. Sporo teorii, co nie? Sera? (wskazuje na koreczki serowe)

(Cięcie. Las, Xander zauważa rzeczy rzucane na coś przypominającego stos, zauważa Harmony, która polewa stos benzyną.)

XANDER: Harmony.

HARMONY: Xander? (podchodzi do niego)

XANDER: Nie podchodź bliżej. (Harmony się zatrzymuje) Ostrzegam, dokładnie wiem jak cię zabić. (macha trzymanym w ręku kołkiem) Bez litości, bez ostrzeżenia.

HARMONY: Mogłabym cię bez przeszkód zabić.

XANDER: Spróbuj.

(Harmony wymierza mu policzek.)

XANDER: Ała!

(W odwecie Xander kopie ją w piszczel)

HARMONY: Ał! Ty damski bokserze!

(Harmony uderza go w ramię. Następuje najmakabryczniejsza walka w BtVS. Xander i Harmony krążą w kółko ja bokserzy wyglądając wyjątkowo groźnie, jednak walka ogranicza się do popychania i dosłownego poklepywania. Całość kończy się tym, że ciągną się za włosy.)

XANDER: Przestań! Ała! Przestań!

HARMONY: Ał, zaraz cię ugryzę!

XANDER: Ał... dobra, przestań, przestań! Przestańmy oboje, dobra?

HARMONY: Dobra, ja przestanę jak ty przestaniesz.

XANDER: Więc na trzy. Raz, dwa, trzy!

HARMONY: Dobra.

XANDER: Miło było cię zobaczyć Harmony. Naprawdę, tylko pozbieram resztki mojej godności i pójdę do domu... zostawię cię z twoim małym ogniskiem.

HARMONY: Moim ogniskiem? Tak, oczywiście. Jakbym to ja słuchała Sex Pistols. Te śmieci należą do Spike'a.

XANDER: Do Spike'a?

HARMONY: Uwierzysz, on tak po prostu wrócił i zaczął składać mi te wszystkie obietnice, nie żebym mu uwierzyła. Mógł chociaż spędzić ze mną noc, ale gdzie tam, musiałam słuchać tylko o pogromcy. Pewnie i tak już ją zabił. Nie mam zamiaru go przyjąć z powrotem, ja tylko... ja tylko chciałabym wiedzieć dlaczego faceci zawsze (podnosi wzrok i stwierdza, że Xander poszedł ostrzec Buffy) odchodzą.

(Harmony rzuca za siebie palącą się zapałkę, rzeczy Spike'a zaczynają się palić.)

(Cięcie. Riley i Willow siedzą na kanapie, wygląda na to, że żadne z nich nie ma już ochoty na zabawę.)

RILEY: Nie mogę w to uwierzyć, stchórzyłem.

WILLOW: Bardzo, bardzo stchórzyłeś.

RILEY: Nie rozumiem tego, przecież jestem w tym dobry. Przecież jak ciężko pracuję i staram się to wszystko mi się udawaje.

WILLOW: Cóż, tym razem poniosłeś totalną klęskę.

RILEY: Nie powiem, żeby mnie to pocieszyło.

(Widzimy Buffy tańczącą z jakimś gościem.)

WILLOW: Musisz się wyluzować. Przecież to nie oświadczyny. Tylko chcesz nawiązać bliższą znajomość, wywołać jakąś reakcję. Każda reakcja będzie dobra, no może poza wymiotowaniem. Ale, jakie są szanse na to...

(nagle zaczyna grać jedna z piosenek Dingoes Ate My Baby, Willow staje się coraz bardziej przygnębiona)

RILEY: Wszystko w porządku?

WILLOW: Ta piosenka...

RILEY: O, tak, to kaseta z zeszłorocznej imprezy. Złe wspomnienia?

WILLOW: Bardzo złe.

RILEY: A.J.! (Riley pokazuje DJ'owi żeby zmienił płytę, DJ zmienia ją chociaż wywołuje to protest bawiących się ludzi.)

WILLOW: Dziękuję. A teraz idź, znajdź Buffy.

RILEY: Nie ma pośpiechu. Jeśli chcesz porozmawiać.

WILLOW: Nie, chcę żebyś poszedł i znalazł Buffy, i powiedział jej, że poszłam do domu i żeby się nie martwiła o mnie. Przynajmniej będziesz miał pretekst do rozpoczęcia rozmowy.

RILEY: Dzięki.

WILLOW: Uda ci się. (Willow wychodzi, Riley idzie szukać Buffy, podchodzi do niej i kładzie jej rękę na ramieniu.)

BUFFY: Hej.

RILEY: U, Willow kazała ci przekazać, że poszła do domu (Buffy wygląda na zaniepokojoną) O, nie, wszystko z nią w porządku. Jest trochę smutna, ale kazała ci się nie martwić.

BUFFY: Dziękuję.

RILEY: Wiesz... chciałem cię o coś zapytać.

BUFFY: Więc pytaj.

(Xander wbiega między nich.)

XANDER: Buffy! Wszędzie cię szukałem. Musimy... porozmawiać, ale nie tutaj, chodzi o ... tę nie zakończoną sprawę.

BUFFY: Sprawę? A, racja. Przepraszam na chwilę.

RILEY: Nie ma sprawy.

(Do Riley'a podchodzi Forrest)

FORREST: Skreślony.

RILEY: Wygląda na to, że dała mi kosza. Zostawiła mnie dla innego, i to by było na tyle.

FORREST: I tak jesteś nam potrzebny na dole. (obaj schodzą schodami w dół) Wiesz, przykro mi to mówić, ale oni pewnie teraz uprawiają szalony seks.

RILEY: Musiałeś to powiedzieć?

(Stają przed dużym lustrem, zielona wiązka promieni skanuje ich.)

FORREST: Chcę cię tylko ochronić. Nie chcę żebyś rozpaczał przez trzy miesiące przez jakąś studentkę pierwszego roku.

GŁOS KOMPUTERA: Obraz siatkówki zaakceptowany.

(Riley i Forrest wchodzą do windy.)

RILEY: Ale ja ją lubię.

GRAHAM: Jestem po twojej stronie.

RILEY: Wiem, że jesteś. To mi daje siłę żeby brnąć dalej.

FORREST: A teraz szczera rada: słuchaj mnie, znam się na dziewczynach.

RILEY: Dokładnie! Dziewczynach- liczba mnoga. A mi chodzi tylko o jedną dziewczynę (nachyla się do mikrofonu wbudowanego w ścianę.) Jedną dziewczynę.

KOMPUTER: Rozpoznanie głosu zakończone. Agent specjalny Riley Finn. Numer identyfikacyjny 75329.

(W trójkę wchodzą do obszernego podziemnego pomieszczenia, przypominającego jaskinię Batmana, które jest kwaterą główną Inicjatywy.)

RILEY: Problem w tym która dziewczyna będzie chciała się umawiać z gościem, który za dnia jest grzecznym chłopcem, a w nocy zmienia się w łowcę demonów?

GRAHAM: Może ta niezwykła.

RILEY: Dziękuję Graham. Widzisz Forrest? Nie musisz być tak źle o tego nastawiony. Jak wygląda sytuacja?

(Podchodzą do prof.. Walsh ubranej w biały kitel.)

WALSH: Panowie, przebierać się. Kod czerwony. Więzień 17 uciekł. Oto co wiemy, a wiemy niewiele: Więzień 17 uciekła dokładnie o 14:27.

(Graham, Forrest i Riley kończą właśnie ubierać wojskowe ubrania.)

FORREST: To niewiele.

WALSH: Może nie będziesz mi przerywał. Nie został namierzony, więc musimy założyć, że zna teren. Ma nad nami ogromną przewagę. Jeśli go nie schwytacie, wszystko na co pracowaliśmy i nawet sama Inicjatywa może przestać istnieć.

RILEY: Nikt się nie ukryje przed moim oddziałem.

WALSH: Miło mi to słyszeć. Panowie, ta operacją dowodzi agent Finn. Liczę na ciebie, Riley.

RILEY: Zaczniemy od proceduralnej mobilizacji. Trzy oddziały. Przeczesujemy teren, tak jak na ćwiczeniach, tyle, że szybciej. Oddział C: zajmiecie się przeszukaniem kampusu. Nie możecie mu pozwolić uciec, zabijcie go, ale tylko w ostateczności. Oddział B: zejdziecie pod ziemię, przeszukacie tunele, ścieki i cmentarze. Gates i Miller idą ze mną, zajmiemy się przeszukaniem centrum kampusu. Wszystkie jednostki mają utrzymywać kontakt radiowy. Są jakieś pytania? No to ruszać się!

(Cięcie. Zebranie w domu Giles'a.)

BUFFY: Co jest z nim nie tak? Nie rozumie, że to moje miasto?

GILES: Jest zdeterminowany.

BUFFY: A ja właśnie miałam wolny wieczór.

XANDER: Jestem pewien, że Spike wybrałby inny wieczór gdyby tylko wiedział, że jesteś zajęta tym słodziutkim gościem.

BUFFY: Co to niby miało znaczyć?

XANDER: Nic.

BUFFY: Riley nie jest słodziutki, jest miły.

GILES: Musimy założyć, że to ty Buffy jesteś głównym celem Spike'a.

BUFFY: Świetnie. Wiecie co? Doigrał się, zabiję go dzisiaj.

GILES: Masz jakiś plan?

BUFFY: Ja jestem planem. Jeśli Spike chce mnie, pójdę sama... Wyprowadzę go z daleka od ludzi o dam mu to czego chce.

(Buffy wstaje i wychodzi, Xander podąża za nią.)

XANDER: O, zaczekaj, zaczekaj! Weź to.

(Daje jej pistolet na race.)

BUFFY: Race? Xander, jeśli znajdę Spike'a mam zamiar skołkować go, a nie dawać sygnały świetlne statkom.

XANDER: W razie, gdybyś miała kłopoty...

BUFFY: Dobra. Wystrzelę racę.

XANDER: A my przybędziemy z pomocą. (Buffy wychodzi) Sądzisz, że Spike ją znajdzie?

GILES: Jestem tego pewien.

(Cięcie. Spike siedzi przed komputerem, przegląda listę zakwaterowania uczniów, w końcu znajduje nazwisko Buffy.)

SPIKE: Witaj, kochanie.

(Cięcie. Graham, Forrest i Riley wychodzą z zalesionego terenu, przez lornetkę dostrzegają Buffy siedzącą na ławce niedaleko nich.)

RILEY: Co jest?

GRAHAM: Cywil.

(Graham podaje lornetkę Riley'owi, który rozpoznaje Buffy.)

RILEY: A niech to.

FORREST: Stanowi dla nas przeszkodę, ale przynajmniej nie uprawia szalonego seksu.

RILEY: A nie mówiłem. Musimy ją stąd zabrać i to szybko.

FORREST: A może by tak, wiesz, gdybym był więźniem 17, to po tym jak go karmiliśmy chętnie rzuciłbym się na kogoś takiego.

RILEY: Chcesz użyć dziewczyny, która mi się podoba jako przynęty?

FORREST: Trafię w niego z prawie 5 metrów.

RILEY: Odmawiam.

FORREST: Byłaby cały czas bezpieczna.

RILEY: Powiedziałem, że nie zezwalam, agencie.

FORREST: Potraktowałeś mnie jak szeregowca.

RILEY: Masz z tym jakiś problem?

FORREST: Nie. Więc jak mamy zamiar się jej stąd pozbyć?

(Riley, już w cywilnym ubraniu, podchodzi do ławki na której siedzi Buffy.)

BUFFY: Riley! Co ty tutaj robisz?

RILEY: Cóż, nie miałem okazji pożegnać się z tobą na imprezie, tak szybko wyszłaś. Wiesz, ten twój przyjaciel... Kim on jest?

BUFFY: Xander? On nie jest kimś... o kim chciałabym teraz rozmawiać. Um... Nie chcę żebyś to źle zrozumiał... Chodzi o to, że um... Potrzebuję teraz pobyć trochę sama.

RILEY: Dlaczego?

BUFFY: Potrzebuję zaczerpnąć świeżego powietrza.

RILEY: Jesteś na świeżym powietrzu.

BUFFY: W sensie emocjonalnym. (robi przerwę, szuka lepszego określenia, nic jednak nie przychodzi jej do głowy) mam na myśli głębszy sens emocjonalny.

RILEY: Wiesz, może spróbujesz pomyśleć w swoim pokoju, odprowadzę cię tam. Nie uwierzysz jacy dziwacy wychodzą o tej godzinie z domów.

(Zaczyna ją lekko przymuszać do odejścia)

BUFFY: Zaraz. Dobra, ale to miasteczko akademickie, od kiedy zrobił się z ciebie taki obrońca uciśnionych?

RILEY: Tylko chcę ci pomóc.

BUFFY: Sądzisz, że potrzebuję pomocy? Uwierz mi, że nie potrzebuję. Gdybyś był prawdziwym dżentelmenem, po prostu zostawiłbyś mnie tu. Poszedłbyś sobie, no już. Idź!

RILEY: Jesteś pijana?

BUFFY: Tak! Idź i naskarż na mnie.

RILEY: Odprowadzę się do akademika. Chodź.

(Zbliża się do niej, aby ją złapać i zabrać stamtąd.)

BUFFY: Oh, a czy ty w ogóle wyobrażasz sobie, że to ja bym mogła odprowadzić cię do domu? Co? Sądzisz, że tylko faceci potrafią o ciebie zadbać a dziewczyny potrzebują pomocy?

RILEY: Tak.

BUFFY: To typowe.

RILEY: Posłuchaj Buffy dopóki będzie tu, zostanę z tobą.

BUFFY: Cóż, tak dopóki tu będziesz, zostanę.

(Słyszą krzyk.)

RILEY: Muszę iść.

BUFFY: Pa!

(Biegną w przeciwnych kierunkach.)

RILEY: Namierzyliśmy go?

(Spoglądają na urządzenie wyglądające jak mały radar.)

GRAHAM: Wyłapuje sygnał. Mam go... udaje się na zachód. Mam nadzieję, że to nasz uciekinier.

FORREST: Wzywam wszystkie jednostki, wzywam wszystkie jednostki. Cel namierzony, udaje się do kwadratu alfa 1-2. Załatwmy to szybko.

(Cięcie. Pokój Willow i Buffy. Willow siedzi na swoim łóżku słuchając przygnębiającej muzyki. Słychać pukanie do drzwi.)

WILLOW: Wejdź. (Wchodzi Spike. Willow natychmiast wstaje.) Spike! Cz-czego chcesz? U, jakiegoś zaklęcia? Nie ma sprawy.

(Willow usiłuje przeciec koło niego, Spike łapie ją i rzuca w stronę komody.)

SPIKE: Dam ci możliwość wyboru. (Podchodzi do niej) Teraz cię zabiję, z tym nie ma dyskusji. Ale... mogę cię zostawić martwą... albo... uczynić cię wampirem.

WILLOW: Będę, będę krzyczeć.

SPIKE: To krzycz.

(Willow krzyczy.)

(Spike rzuca ją na łóżko i podkręca głośnik w radiu.)

WILLOW: Nie!

(Spike siada na niej, chwilę się szarpią, jednak Spike wygrywa i nachyla się aby ją ugryźć. Cięcie.)

SPIKE: Nie rozumiem. Nigdy mi się nic takiego nie przydarzyło. (Spike siedzi na łóżku Willow)

WILLOW: Może byłeś za bardzo zdenerwowany.

SPIKE: Czułem się świetnie. Spróbujmy jeszcze raz. (Rzuca się na nią, po czym natychmiast siada z powrotem. Próbuje jeszcze raz, jednak znowu mu się nie udaje.) Ał! Oh! Ał! Niech to wszyscy diabli! (Wstaję i kopie komodę, po czym zaczyna chodzić po pokoju.)

WILLOW: Może za bardzo się starasz. To może się przydarzyć każdemu wampirowi.

SPIKE: Ale nie mnie!

WILLOW: To przeze mnie, prawda?

SPIKE: O czym ty mówisz?

WILLOW: Przyszedłeś tu szukając Buffy. To-to nie mnie chciałeś ugryźć. Ja tylko przypadkiem tu byłam.

SPIKE: Bzdura!

WILLOW: Wiem, że nie jestem typem dziewczyny w którą wampiry lubią się wgryzać. Wszyscy mówią "ohh, jesteś dla mnie jak siostra" albo "oh, jesteś wspaniałą koleżanką".

SPIKE: Nie bądź śmieszna. Ja bym cię ugryzł bez chwili wahania.

WILLOW: Naprawdę?

(Spike znowu siada na jej łóżku.)

SPIKE: Już kiedyś miałem taki zamiar.

WILLOW: Kiedy?

SPIKE: Pamiętasz jak rok temu miałaś na sobie ten puchaty różowy sweterek z liliową bielizną pod spodem?

WILLOW: Nigdy bym nie przypuszczała... Nieźle wychodziło ci granie żądnego krwi.

SPIKE: Mmm. Nie znoszę być przewidywalny. To całe warczenie no i zęby, odkrywają od razu moje zamiary.

WILLOW: Więc jeśli byś mógł...

SPIKE: Jeśli bym mógł, to owszem.

WILLOW: Wiesz, przez to wcale nie jesteś mniej przerażający.

SPIKE: Nie pocieszaj mnie.

(Cięcie. W krzakach przed akademikiem ukrywają się Graham, Forrest i Riley obserwując sensor termiczny.)

GRAHAM: Mam obraz... zaczynam namierzanie.

RILEY: No i co?

GRAHAM: Pełno ludzi, 36 i 6, 36 i 6... Bingo! Mam go, temperatura jest dokładnie równa temperaturze w pokoju, to nasz wampir. Wzywamy jednostki na standardową procedurę uderzeniową.

RILEY: Wchodzimy. Potrzebujemy dokładny namiar na kwadrat 6.

SPIKE: Mam tylko 126 lat.

WILLOW: Jesteś zbyt samokrytyczny. Może poczekamy jeszcze pól godziny i spróbujemy jeszcze raz? Albo... (bierze lampę i rozbija mu ją na głowie, po czy usiłuje wydostać się z pokoju, ale drzwi są zamknięte.)

(W korytarzu wysiadają światła, Riley, Graham i Forrest wbiegają do budynku w noktowizorach. Wbiegając po schodach wpadają na grupę studentów, dobiegają do pokoju w którym jest Willow. Wyważają drzwi, z pokoju wybiega Willow wpadając prosto na nich, jeden z żołnierzy wycelowuje w nią bronią paraliżującą.)

RILEY: Nie, wstrzymać ogień!

(Spike wybiega z pokoju i rzuca Grahamem o ścianę. Willow ukrywa się w jednym z kątków korytarza. Spike nachyla się żeby ugryźć Graham'a, ale cofa się, wstrząśnięty falą bólu.)

GRAHAM: Jest mój! (Spike usiłuje ugryźć go jeszcze raz, lecz znowu odczuwa ogromny ból.)

SPIKE: Aaał!

KOMANDOS: Ruszać się!

(Spike usiłuje walczyć, ale zostaje powstrzymany.)

KOMANDOS: Łapcie go i zmywamy się stąd. Agencie... Co z cywilem? Może stanowić zagrożenie. (wskazuje Willow ukrytą w rogu.)

RILEY: Zostawcie ją.

KOMANDOS: Nie możemy łamać przepisów o kwarantannie.

(Spike uwalnia się, łapie gaśnicę i uderza nią jednego z komandosów. Kolejny wycelowuje w niego broń, trafia jednak w gaśnicę, z której zaczyna wydobywać się dwutlenek węgla. Willow czołga się w kierunku swojego pokoju.)

KOMANDOS: Zatrzymać ją!

(Jeden z nich łapie ją.)

KOMANDOS: Zrobione.

BUFFY: Spróbuj zatrzymać to! (Komandos zostaje oślepiony racą wystrzeloną przez Buffy. Raca zaczyna odbijać się od ścian.)

WSZYSCY: Aał! Ał! Nic nie widzę! Do diabła, co to było?

(Komandosi zdejmują noktowizory. Buffy wrzuca Willow do pokoju i zaczyna walczyć z jednym z komandosów. Buffy nie rozpoznaje w komandosie Riley'a, gdyż ten nosi kominiarkę, Riley jest nadal oślepiony racą i nie widzi Buffy dokładnie. Buffy zostaje przez niego rzucona o ścianę. Spike wykorzystuje sytuację i ucieka. Buffy podnosi się, robi unik przed kopnięciem i uderzeniem pięścią, w końcu oddaje mu, wciska Riley'a w kąt i wymierza około tuzina szybkich uderzeń w żołądek, ten zwija się po czym wymierza Buffy cios w twarz. Buffy cofa się. Cięcie. Spike biegnie wzdłuż korytarza i wyskakuje przez okno. Graham i Forrest gonią za nim, ale zatrzymują się przy oknie. Cięcie. Buffy i Riley nadal walczą. Buffy ląduje na ścianie, wstaje i uderza go w twarz składanym krzesłem. Poprawia kopnięciem z półobrotu i rzuca Riley'a na podłogę. Ten wstaje i pomimo tego, że słabo widzi zdaje sobie sprawę z tego, że coś jest nie tak.

RILEY: Wycofujemy się!

(Cięcie. Kwatera Inicjatywy.)

WALSH: Chyba wiecie, że nie jestem zadowolona.

RILEY: Tak, proszę pani. Gdy pani przeczyta mój raport...

WALSH: Więzień 17 znalazł sobie wspólnika, który jest mądry, agresywny i nie daje się zidentyfikować.

FORREST: Ktokolwiek to był, był duży.

GRAHAM: I silny.

RILEY: Kto lub cokolwiek to było.

WALSH: Nie interesują mnie przypuszczenia, panowie. Może jestem staromodna, ale mnie interesują wyniki. Wasze raporty przypominają opowiadania dla dzieci. Agencie Finn, proszę o dobre wiadomości. Co z implantem?

RILEY: Działa. Więzień 17 nie może skrzywdzić żadnego żywego stworzenia, bez odczuwania silnego bólu neurotycznego. Złapiemy go.

WALSH: Wiem. Możecie odejść.

(Cięcie. Następny dzień. Riley widzi Buffy wychodzącą z jednego z budynków i idzie w jej stronę.)

RILEY: Cześć.

BUFFY: Cześć.

RILEY: Przepraszam za moje wczorajsze zachowanie.

BUFFY: Nie, nie... byłam niegrzeczna. Lubię być sama, czasami miło jest pospacerować samej nocą.

RILEY: Wiem o tym. Ale trzeba być ostrożnym. Można spotkać wielu dziwnych ludzi.

BUFFY: Oh, tak.

RILEY: Jak się czuje Willow?

BUFFY: Dobrze. Ale ten wczorajszy dowcip jednego z bractw nie pomógł jej.

RILEY: Racja. Zapomniałem, że mieszkacie w budynku Stevenson'a.

BUFFY: Wiedziałeś o tym?

RILEY: Cóż, Willow i ja... sądziłem że może mi pomóc przy moim projekcie.

BUFFY: Naprawdę? I ja udało się?

RILEY: Jeszcze nie wiem.

BUFFY: Wczoraj na imprezie chciałeś mi coś powiedzieć.

RILEY: Oh, tak. Coś bardzo ważnego, ale nie pamiętam co. Ale sądzę, że to by cię zainteresowało, może nawet poruszyło. Czy Willow mówiła ci, że lubię ser?

BUFFY: Jesteś niezwykłą osobą.

RILEY: Przeżyję to.



Autor: Technopagan


~Ender's SMG~*~BuffyPedia~

"Buffy The Vampire Slayer" TM and © (or copyright) Fox and its related entities. All rights reserved. This web site, its operators and any content on this site relating to "Buffy The Vampire Slayer" are not authorized by Fox.