~ Showtime ~

translated by Technopagan


Tłumaczenie oryginalnie umieszczone w Buffypedii (www.buffypedia.prv.pl)
[Nie zmieniaj powyższych linii]

Czas na przedstawienie

 

(Sunnydale, dworzec autobusowy, noc. Z autobusu wysiada kilka osób.)

KIEROWCA: Sunnydale. Proszę uważać na schody. Następny przystanek…

(Ostatnią wysiadającą osobą jest młoda afro-amerykanka, ma na sobie jeansowy komplet, w ręku trzyma plecak. Rozgląda się dookoła. Dziewczyna podchodzi do terminalu, wszystkie światła są już pogaszone. Dziewczyna rozgląda się zaniepokojona i udaje się do najbliższej budki telefonicznej. Bierze książkę telefoniczną, wyszukuje Sunnydale i zaczyna przeglądać nazwiska, u góry strony widnieje napis „S Sotet-Sullivan” Dziewczyna w końcu orientuje się, że strona, której poszukuje została wyrwana, kiedy podnosi wzrok znad książki, stają przed nią nasi kochani „mnisi” bez oczu. Dziewczyna odwraca się, chce uciekać, ale za nią jest ściana. Nagle dwóch „mnichów”, którzy stoją pomiędzy autobusami rozstaje odrzuconych na boki, spomiędzy nich wychodzi Buffy. Trzeci z napastników zaczyna uciekać. Jeden z tych, którzy zostali usiłuje dźgnąć Buffy nożem, ta łapie go za rękę i nóż wbija się w brzuch drugiego z napastników. Buffy szarpie się z pierwszym z nich, w końcu łamie mu kark. Spogląda  w stronę uciekającego.)

BUFFY: (krzyczy) Hej! (podnosi nóż leżący na ziemi) Spróbuj zmierzyć się z kim swoich rozmiarów. (Buffy rzuca nożem, te wbija się „mnichowi” w plecy, „mnich” z okrzykiem bólu upada na ziemię. Buffy podchodzi do dziewczyny) Rona, prawda? (Rona przytakuje) Właśnie się dowiedziałam, że przyjeżdżasz. (podaje Ron’ie dłoń i pomaga jej wstać)

RONA: (wstając) Jesteś nią!

BUFFY: Ona to ja.

RONA: (oddycha ciężko, rozgląda się dookoła) Wiesz, sądziłam, uh, powiedzieli mi, że będę tu bezpieczna.

BUFFY: Tak. No, jesteś. To znaczy, będziesz bezpieczniejsza… przy mnie.

RONA: To dobrze.

BUFFY: (zaczyna iść przed siebie) Następnym razem, jak cię ktoś zaatakuje-

RONA: (podąża za Buffy, przerażona) Zaraz, zaraz- następnym razem?  Chcesz powiedzieć, że znowu mnie zaatakują?

BUFFY: Witamy na Piekielnych Ustach.

(Cięcie. Sypialnia Willow, wczesny ranek. Widzimy jak Willow szamoce się w śpiworze na podłodze.)

KENNEDY: Nie musisz tego robić. (Kennedy z głową opartą na ręce leży na łóżku Willow) Tarzać się po podłodze w śpiworze. (klepie dłonią w łóżko) Tu jest duże, wygodne łóżko. To znaczy, powinnaś o tym wiedzieć. To twoje łóżko.

WILLOW: (z oczami szeroko otwartymi, widać, że jest spięta) Tak, ale nie. Dobrze mi tu. Po-podoba mi się tu na dole. (klepie śpiwór) Jest fajnie.

KENNEDY: (śmieje się) To zabawne, bo wyglądasz, jakby ci było niewygodnie. Czy może… To tylko moje wrażenie?

WILLOW: Nie. Jestem tylko niespokojna, bo Buffy jeszcze nie ma.

KENNEDY: racja. Ile dziewczyn przyjeżdża tym razem?

WILLOW: Tylko jedna. Ale jako, że Giles rozpoczął poszukiwania wszystkich potencjalnych pogromczyń, to założę się, że będzie ich znacznie więcej.

KENNEDY: (opiera głowę na poduszce, nadal spogląda na Willow) Więc powinnam cieszyć się tym, że to całe łóżko jest moje tak długo, jak to możliwe?

WILLOW: Zaczyna tu się robić tłoczno.

KENNEDY: (znowu opiera głowę na dłoni) Totalnie. A przy takiej ilości dziewczyn, cóż, jeśli niedługo nie powstanie tu druga łazienka, to sprawy mogę przybrać nieciekawy obrót.

WILLOW: Widzę, że ktoś musiał się dzielić łazienką z masą rodzeństwa.

KENNEDY: Na pewno nie ja. Miałam tylko przyrodnią siostrę i nie musiałyśmy się dzielić. Jej sypialnia była w innym skrzydle domu.

WILLOW: (zaskoczona) Skrzydle? Wasz dom miał skrzydła?

KENNEDY: Tak. Tylko kilka. Parę. Nasz domek letni w Hamptons nie miał żadnych. No, w sumie, to jedno.

WILLOW: Huh. Cóż, to-to… huh.

KENNEDY: Ale nie to mało ważne. Jak to u ciebie wyglądało, Willow, to znaczy, czary? Wow, to brzmi jak z New-age.

WILLOW: Nie, można spokojnie powiedzieć, że to, co praktykuję powstało zdecydowanie wcześniej.

KENNEDY: (przytakuje) No to pokaż mi jakąś sztuczkę.

WILLOW: Sztuczkę?

KENNEDY: No wiesz, wyciągnij z czegoś królika, albo spraw, żeby coś się wzniosło w powietrze.

WILLOW: Oh, tak, wiesz, Kennedy, um, już prawie rano. Naprawdę powinnyśmy się wyspać.

KENNEDY: Hej, jeśli chciałabym się wyspać, byłabym na dole i chrapała z całą resztą.

(Cięcie. Salon. Dzień. Molly siedzi na krześle, mówi do trzech potencjalnych pogromczyń, które leżą na podłodze przed nią owinięte w śpiwory. Po kolei leżą brunetka o hiszpańskiej urodzie, blondynka z południowym akcentem i wysoka, szczupła rudo-włosa dziewczyna.)

MOLLY: Annabell cały czas powtarzała „Opanuj swój strach”. A to właśnie ona z przerażenia uciekła, prosto w ręce Turok-Han’a. Biedna Annie.

BLONDYNKA: Świetnie, więc pogromczyni, która miała nas chronić, pozwoliła jej zginąć?

MOLLY: Nie pozwoliła jej. Annabelle była lekkomyślna. Nie możemy winić Buffy za to, że przybyła za późno.

BRUNETKA: (siada) Przecież nie mogła temu zapobiec. Przecież ten super wampir nieźle ją poobijał.

RUDA: (też siada) Prawda, nadal wyglądała jak wielki siniak, kiedy tu przyjechałam, a to było już dzień po tym.

BLONDYNKA: A dlaczego teraz jeszcze nie wróciła? Buffy wyszła po tę dziewczynę jakąś godzinę temu. (Molly spogląda na podłogę) Może wpadła w tarapaty. Chyba nie sądzicie, że znowu pojawiła się za późno.

MOLLY: Może-

XANDER: (okazuje się, że biedak leży w salonie na kanapie) Może zaczekacie z tym gdybaniem, aż nie nadejdzie dzień, co dziewczyny? Potencjalne pogromczynie mogą funkcjonować bez snu. A ja nie czuję się najlepiej bez przepisowych 90 minut.

ANDREW: (nadal siedzi przywiązany do krzesła, dość daleko od dziewczyn) Zgadzam się. Przestańcie szeptać. Albo mówcie głośniej, tak żebym mógł wa słyszeć. (do siebie) Nudzi mi się. Odcinek pierwszy – jestem znudzony.

(Buffy wchodzi do pokoju z Roną.)

BUFFY: Nadal nie śpicie?

XANDER: (wstaje, udaje, że się uśmiecha) Ah! Kto tak potrzebuje snu?

BUFFY: Wszyscy, to jest Rona.

WSZYSCY: Cześć, Rona.

ANDREW: Hej, Rona.

RONA: (z założonymi rękami ogląa pokój, zauważa Andrew) Um… (do Buffy) Dlaczego ten gość jest przywiązany do krzesła?

XANDER: Niedługo to pytanie zmieni się w „Dlaczego on nie jest zakneblowany?” (rzuca mu uśmieszek)

(Anya wchodzi do pokoju ze zwiniętym śpiworem, Giles wchodzi za nią.)

GILES: Molly, może pokażesz naszemu nowemu gościowi, gdzie jest kuchnia. Jestem pewien, że po takiej podróży jest głodna.

MOLLY: (wstaje trzymając paczkę chipsów) Dobra. Sama też mam ochotę coś wrzucić na ząb?

RONA: (do Anji) Wrzucić co gdzie?

ANYA:  To angielskie określenie na jestem głodna. (rozwija śpiwór i kładzie go na podłodze)

RONA: (idzie za Molly, mówi do siebie) Oh, a sądziłam, że po angielsku jak się jest głodnym, to się mówi jestem głodna.

GILES: (do Buffy) Wszystko w porządku?

BUFFY: (pomaga Anji rozścielić śpiwór) Miała komitet powitalny.

XANDER: Więc Pierwszy wie, że potencjalne będą tu przyjeżdżać?

GILES: (siada wygodniej na krześle) Muszę ostrzec ludzi, żeby byli ostrożniejsi.

BUFFY: Pierwszy zawsze będzie o krok przed nami, Giles. Muszę wiedzieć jak go powstrzymać. Nie, nie powstrzymać, uszkodzić. Chcę go naprawdę bardzo uszkodzić. Powiedz mi jak.

GILS: Ni-nie wiem, Buffy. (ściąga okulary) Wyczerpały się wszelkie źródła jakie znałem. Zapisy obserwatorów są nadal jedynym materiałem nad którym możemy pracować.

ANYA: Sama też się wypytywałam. Próbowałam dowiedzieć się czegokolwiek pożytecznego od stowarzyszenia demonów.

XANDER: Teraz są stowarzyszeniem? Stowarzyszenie pomocy demonicom?

ANYA: Te, które mnie nie zaatakowały, nic nie wiedziały, albo nie chciały mówić. W każdym razie, nic się nie dowiedziałam.

BUFFY: Cóż, to nam nic nie da. A co z Turok-Han’em?

XANDER: Wampirem o którym zapomniał czas?

BUFFY: Czas może i o nim zapomniał, ale ja nie. Wiemy, że kołki go nie zabijają, ale może w tych starych księgach jest o czymś, co go zabija? Słońce, ogień, zarazki?

ANDREW: (z innego pokoju) Więc, Giles, jak Buffy dostanie się po Spike’a do kryjówki Pierwszego, kiedy to coś pilnuje wejścia?

(Giles wygląda na wprawionego w zakłopotanie.)

BUFFY: Ciężko się przyznać, ale sądzę, że on ma rację. Nie będziemy w stanie pomóc Spike’owi dopóki to coś będzie stało na naszej drodze.

BLONDYNKA: Spike? Przepraszam, ale trochę się zamieszałam. To jest ten wampir, który zabijał ludzi, tak? Martwisz się o to, jak mu pomóc?

BUFFY: Cóż, potrzebujemy go, bo to on był tym – to skomplikowane. Chloe.

BRUNETKA/CHLOE: Ja jestem Chloe, ona jest Eve.

BLONDYNKA/EVE: No bo, myśmy rozmawiały i czy mamy jakiś plan? No wiesz, jakikolwiek, który pozwoliłby nam nie umrzeć?

BUFFY: (wstaje, wzdycha) Pracujemy nad tym. 

GILES: (wstaje, podchodzi do Buffy) Jest jedna możliwość, której jeszcze nie wypróbowaliśmy-

ANYA: (wstaje) Giles!

GILES: Oko Beljoxa.

XANDER: A dokładniej co to za możliwość?

ANYA: Mówiła nie.

BUFFY: Co to jest Oko Botox’a?

GILES: Oko Beljoxa. To stworzenie jest prorokiem, żyje w ciemnym wymiarze.

ANYA: Wiecznej ciemności raczej.

BUFFY: Fajnie.

ANYA: Nie, raczej nie.

GILES: Chodzi o to, że tylko demony mogą otworzyć do niego przejście.

ANYA: (do Giles’a) Przepraszam, ja jestem byłym-demonem.

GILES: Nadal masz tam przyjaciół. Znajomych morderców, no nie ważne.

ANYA: (do Buffy) Posłuchaj nie ma żadnego powodu dla którego moglibyśmy sądzić, że Oko Beljoxa da ma odpowiedzi, których szukamy.

BUFFY: Wszystko może się przydać. Anya, proszę, kończy nam się czas. Spike’owi kończy się czas.

(Cięcie. Podziemna jaskinia. Spike jest nadal torturowany przez Pierwszego, jest przykuty do skalistego podłoża. Podchodzi do niego jeden z „mnichów” mnichów nożem w ręku. Spike przenosi ciężar ciała z nóg na ręce, podnosi nogi do góry i wykopuje nóż z rąk „mnicha”, po czym łamie mu kark. Kolejny „mnich” zbliża się do niego z pochodnią. Spike uwalnia ręce i unika ciosu pochodnią, po czym powala „mnicha” na ziemię i wybiega z wybiega. Nagle spostrzega kogoś przed sobą, chce się wycofać, ale zauważa, że to ubrana w białą bluzkę Buffy. Spike uśmiecha się do niej i nachyla-  Głowa Spike opada na dół, podchodzi do niego ubrana na czarno Buffy. Okazuje się, że Spike jest nadal przykuty w jaskini.)

PIERWSZY/pod postacią EVILBUFFY: Znowu o mnie śniłeś, prawda? Biedny Spike. Nadal sądzi, że w niego wierzę. Bądź realistą. Nie wierzę nawet w siebie. A przynajmniej nie na tyle, żeby ryzykować swój tyłek, aby ciebie uratować. Nie Antyle, aby zmierzyć się z… (odwraca się do Turok-Han’a) tym. (odwraca się do Spike’a) Przykro mi, Spike. Ale musisz to zaakceptować. Wiesz, że to nie mogło się udać. Musisz sobie odpuścić, abyśmy oboje mogli żyć dalej. Obiecuję, że wkrótce wszystko- (zauważa, że jego oczy są zamknięte i coś do siebie mruczy. Podchodzi bliżej i przysuwa się do jego twarzy)

SPIKE: Przyjdzie po mnie. Przyjdzie po mnie. Przyjdzie po mnie.

(Buffy przykłada dłonie blisko jego twarzy i obraca ją bez dotykania. Uśmiecha się przy tym słodko. Potem wysuwa palec przed jego wargi i spogląda mu w oczy.)

EVILBUFFY: (stanowczo) Właśnie, że nie.

(Cięcie. Tylko alejka, ktoś wyrzuca śmieci do kubła.)

ANYA: Dlaczego nie?

TORG: Masz czelność, żeby mnie o to pytać?

ANYA: No proszę, Torg, to było wieki temu.

(Torg jest okropnie niekształtnym demonem, ma muskularne ciało, długawe włosy, kolczyki i ogólnie wygląda jak lekko uszkodzony demon z pierwszego odcinka 6 serii.)

TORG: Trzy, ale kto by liczył. Złamałaś mi serce, Anyanko.

ANYA: Nie dramatyzuj, Torg. Ty nawet nie masz serca. (śmieje się) Sześć śledzion, dwa żołądki, może pół mózgu, ale nie masz serca.

TORG: Nie naśmiewaj się z tego. Ta noc, którą spędziliśmy razem była dla mnie ważna.

ANYA: To była jedna randka, a nawet to nie była randka. (Giles przewraca oczami) Zostaliśmy zaproszeni na tę samą masakrę, a-a ty się do mnie przystawiałeś po tym ja wypiłam kilka-

TORG: Pamiętam, miałaś na sobie różowy strój.

ANYA: Taka była moda.

GILES: Przepraszam, ale może darowalibyście sobie to i- (Anya rzuca mu spojrzenie) przepraszam, kontynuujcie.

ANYA: Dobra, Torg, ty otworzysz dla nas tę małą bramę do Oka Beljoxa, Beljoxa ja- a ja pójdę (wzdycha) znowu będę się z tobą kochać.

TORG: Ugh, proszę, jesteś człowiekiem. No i jak ty teraz wyglądasz, nie dotknąłbym cię za wszystkie kociaki w Korei.

ANYA: Odrzucasz moją propozycję seksualnego przekupstwa? (do Giles’a) Czy ja jestem trędowata, czy co? Nic nie mogę zrobić!

TORG: (podnosi kubeł na śmieci i chce odejść) Wróć, jak będziesz trędowata.

GILES: (zastępuje mu drogę) Um, może jednak zmienisz zdanie. Ty nam pomożesz, a pogromczyni nie zabije wszystkich twoich klientów i nie spali ci lokalu.

(Torg spogląda na Anję, potem na Giles’a. Rani się w dłoń i rzuca trochę krwi w stronę tyłu aleji. W chwilę po tym pojawia się tak biały portal.)

TORG: (w stronę portalu) Ek’vola mok’t Beljoxa do’kar. (do Anji) Masz swój zakichany portal, Anyanko. Uważaj, żebyś się nie uszkodziła wychodząc.

ANYA: (do Giles’a) To prze te włosy, prawda? Nie są pociągające?

GILES: Chodź. (idzie w stronę portalu, Anya podąża za nim)

ANYA: Zapinamy pasy.

(Przechodzą przez portal.)

(Cięcie. Inny wymiar. Jest tam baaardzo ciemno i wieje wiatr.)

ANYA: (rozgląda się) Boże, jak ja nie cierpię tego miejsca.

GILES: (też się rozgląda) Gdzie jest Oko Beljoxa?

OKO BELJOXA: Tutaj.

(Giles i Anya podchodzą do miejsca skąd dochodził ten głęboki i dziwny głos ;) I teraz mamy to coś, co wygląda ja gałka oczna rozmiarów piłki plażowej pokrytej duuuzą ilością oczu i coś na niej pulsuje ;) To coś znajduje się w okrągłej metalowej obręczy, która je podtrzymuje.)

ANYA: Ah! Oh, (macha) Cześć.

(Cięcie. Kuchnia w domu Buffy, dzień. Dzwoni telefon, Willow podnosi słuchawkę.)

WILLOW: Halo? Nie, Giles’a nie ma tu – Tak, mówi Willow. Althenea, cześć! I jak tam? Oh, brakuje mi was. Nadal pracujecie nad wywołaniem ducha Pleiadian? Co? Oh, dobra, kiedy?

(Cięcie. Jadalnia, dom Buffy, dzień. Xander klęczy obok krzesła Andrew, odwiązuje go.)

ANDREW: Ał! Uważaj! Ta ręka jest mi potrzebna do grania.

XANDER: (przewraca oczami) Tej nie mam zamiaru dotknąć.

BUFFY: (stoi obok Andrew) Dobra, posłuchaj, Andrew. Nie wiem, co mam z tobą zrobić, ale nie mamy czasu, żeby zajmować się niańczeniem zakładnika.

XANDER: Zwłaszcza takiego, który jest już dość duży.

BUFFY: (robi niezadowoloną minę, odsuwa się od nich) Więc, chciałam ci powiedzieć, że jeśli spróbujesz czegokolwiek, ucieczki- Widziałeś film o tytule „Misery”?

ANDREW: Sześć razy. Ale książka była bardziej przerażająca, bo zamiast miażdżenia nogi wielkim młotem, Kathy Bates odrąbała ją- (zauważa jak Buffy się na niego patrzy) Będę grzeczny.

WILLOW: (wychodzi z kuchni) Buffy, mam wiadomości z podziemia. Kolejna potencjalna przyjechała do miasta przedwczoraj. Jest w Sun Spot Motel, koło autostrady.

XANDER: Przedwczoraj? Dlaczego dopiero teraz się o tym dowiadujemy?

WILLOW: „Mnisi” zabili jej obserwatora, zanim zdążył komukolwiek o tym powiedzieć. Gdyby nie przyjaciele Giles’a, nawet byśmy o tym nie wiedzieli.

BUFFY; Dobra. (wygląda za okno) Zostało jeszcze parę godzin do zmroku. Powinniście być tu bezpieczni. Pójdę po nią. (odwraca się)

XANDER: Pójdę z tobą. (idzie za Buffy)

ANDREW: (wstaje) Dobra, poszukujemy potencjalnej. Idziemy! (Buffy i Xander obrzucają go spojrzeniem) albo pójdę i się umyję.

(Buffy i Xander wychodzą, Dawn wchodzi z kuchni.)

DAWN: (do Willow) Gdzie oni poszli?

WILLOW: Przyprowadzić kolejną dziewczynę.

DAWN: Kolejną?

WILLOW: Cóż, im więcej tym lepiej, tak sądzę. Potrzebujemy każdej pomocy.

DAWN: Pomocy, dobra, ale-

WILLOW: Co?

DAWN: Nie jestem pewna czy jeszcze więcej przerażonych może-przysłych-pogromczyń nam w czymś pomoże.

(Cięcie. Piwnica w domu Buffy, dzień. PS ćwiczą w zorganizowanej tam „siłowni”. Dziewczyna w rudych włosach rozciąga się. Molly żongluje kołkami. Kennedy trzyma worek treningowy, w który uderza Chloe. Rona i Eve stoją z boku.)

EVE: (wzrusza ramionami) Co-co my tu w ogóle robimy?

KENNEDY: To się nazywa trening, czy twój obserwator nie nauczył cię, co to znaczy?

RONA: Nigdy nie miałam obserwatora. Dowiedziałam się kim jestem, albo raczej kim mogę być po tym, jak zaatakowali mnie ci szurnięci mnisi.

EVE: Chodziło mi o to, dlaczego się w ogóle staramy? Przecież to i tak nic nie zmieni.

(Kennedy wzrusza ramionami.)

MOLLY: Musimy spróbować. (żongluje kołkami) Musimy ćwiczyć nad refleksem. (upuszcza kołek)

KENNEDY: Musimy być gotowe, jeśli coś nadejdzie-

CHLOE: Nie, coś już nadeszło.

EVE: Racja. I co my niby mamy zrobić? Przecież w życiu nie widziałam nawet prawdziwego wampira, a tym bardziej takiego zgromionego.

RUDOWŁOSA: Ja widziałam. (dziewczyna spoglądają na nią) Mój obserwator pokazał mi raz zdjęcie. Bardzo niewyraźne.

EVE: Właśnie o tym mówię. Żadna z nas nie jest przygotowana na zostanie pogromczynią.

KENNEDY: (wzrusza ramionami) Ja czuję się przygotowana.

RONA: Wybaczcie moją niewiedzę, ale, uh, jak rozumiem, jeśli pogromczyni umrze-

EVE: Kiedy umrze. Przecież nikt nie żyje wiecznie, prawda?>

RONA: Wtedy jedna z nas-

EVE: Zostanie aktywowana. Uh-huh.

MOLLY: Wolę słowo powołana.

RUDOWŁOSA: Słyszałam, że jest więcej niż jedna.

KENNEDY: Więcej niż jedna, kto?

RUDOWŁOSA: Pogromczyni. Jest jeszcze jedna.

MOLLY: To nie ma sensu.

EVE: Jakby cokolwiek miało. Nie ważne jak wiele ich jest, jedna z nas zostanie następną pogromczynią i będzie musiała unieść tę odpowiedzialność.

CHLOE: (potrząsa głową) To nie będę ja. To znaczy, nie teraz. Znaczy się, jestem za młoda.

KENNEDY: To tak nie działa. W sumie to im młodsza, tym lepsza. W sumie, to zaczynam myśleć, że dla mnie jest już za późno.

EVE: Nigdy nie jest za późno. To może być każda z nas. Zwłaszcza, że tak niewiele nas zostało. To czeka każdą z nas po kolei. Przerażające, co? Teraz możemy tylko czekać aż wszystkie po kolei umrzemy.

(Cięcie. Sun Spot Motel. Buffy i Xander podchodzą do drzwi z napisem 25.)

XANDER: Jesteś pewna, że to tu?

BUFFY: W recepcji powiedzieli, że to jedyny gość, jaki tu przybył od tygodnia. Liczba turystów spada.

XANDER: W końcu mamy środek apokalipsy.

BUFFY: (puka) Halo. (puka ponownie) W porządku, jesteśmy przyjaciółmi. I mamy oczy.

XANDER: (zagląda do środka przez okno) Buffy – wykop drzwi.

(Cięcie. Wnętrze pokoju. Buffy wykopuje drzwi. Widzimy, że na podłodze leży twarzą w dół ciało dziewczyny. Buffy klęka obok niej i dotyka ciała.)

BUFFY: Jest zimna. Nieżywe od kilku dni.

XANDER: Biedactwo. Przejechała taki kawał drogi do Sunnydale tylko żeby dać się zabić. (Buffy odwraca ciało dziewczyny) Gdybyśmy tylko-

BUFFY: (spogląda na twarz dziewczyny) Eve.

XANDER: Eve, która właśnie jest u nas w domu?

(Buffy i Xander spoglądają na siebie.)

(Cięcie. Piwnica w domu Buffy. Dziewczyny siedzą w kole na podłodze.)

EVE: To tylko moja opinia, ale nie sądzę, że pogromczyni jest w stanie obronić nas przez Pierwszym.

(Cięcie. Salon. Dawn stoi przy biurku, przegląda notatki. Andrew jest niedaleko niej.)

ANDREW: Dobra i jest jeszcze jedna interesująca rzecz: dlaczego pogromczynią jest zawsze dziewczyna?

DAWN: Nie wiem. Bo dziewczyny są fajniejsze?

ANDREW: Sądzę, że facet pogromca byłby super. Wiesz, jakby spotkał Ninę, to pogromca mógłby wiesz (podnosi ręce usiłując naśladować pozycję w karate, mówi zmienionym głosem) „możesz zachować ciszę, ale to cię zamknie” (wykonuje pseudo cios) Hiya.

DAWN: Buffy skopałaby tyłek takiemu Nina. (podchodzi do stołu)

ANDREW: Takiemu wojownikowi? Ha, ha – nie sądzę. Nie potrafi nawet zabić tego nietypowego wampira. (Dawn spogląda na niego, Andrew wzrusza ramionami) Tak mówią.

DAWN: Więc teraz niech się zamkną. A ty powinieneś przestać udawać, że ktokolwiek z nas jest twoim przyjacielem.

ANDREW: No i dlaczego tak zależy jej na uratowaniu Spike’a? Jest straszniejszym zabójcą niż ja… i to o wiele.

DAWN: Spike był kontrolowany przez Pierwszego i poza tym, teraz ma duszę. No i potrzebujemy jego pomocy.

ANDREW: Andrew co ze mną? Czy komukolwiek przyszło tu na myśl, że ja też mogę być użyteczny? Byłem geniuszem zła? Zapomnieliście?

DAWN: (podchodzi do niego) A czym takim się zajmowałeś geniuszu?

ANDREW: Cóż, um, głównie przywoływaniem demonów. (Dawn uśmiecha się złośliwie) Dobra, to się teraz nie przyda, ale też planowałem. Było dużo, um, szkiców. (Dawn wpatruje się w niego z dezaprobatą) Poradzę sobie z tym, będę walczył w słusznej sprawie. Tak. Oh, oh, tak.

DAWN: (beznamiętnym głosem) Buffy powiedziała, że jak będziesz za dużo mówił, to mogę cię zabić.

ANDREW: (nieśmiało) Nieprawda.

DAWN: (przechylając głowę z bok) Prawda.

ANDREW: Masz licencję na zabijanie, co? (przytakuje) Fajowo. Wiesz, Timothy Dalton nigdy nie dostał dobrych propozycji, bo pojawił się w czasie, gdy upadał stary reżim, ale nieźle mu szło. Był twardzielem. Ale to wszystko i tak było tylko laniem wody.

DAWN: (potrząsa głową) Czy ty mówisz w jakimś swoim języku?

ANDREW: (zrezygnowany siada na kanapie) Czuję się taki samotny.

DANW: Może nie powinieneś był zabijać swojego jedynego przyjaciela. (wychodzi)

ANDREW: Nienawidzę tego. Nawet nie wiesz jak bardzo.

DAWN: Nie mam zamiaru się dowiadywać.

ANDREW: Pogromczyni sobie z tym nie poradzi. (wskazuje na podłogę) Słucham uważnie wszystkiego i tak właśnie mówią. (Dawn wychodzi, Andrew krzyczy za nią) Chcesz pograć w „Kevin’a Bacon’a”? (kładzie się na kanapie)

(Buffy wchodzi frontowymi drzwiami, rozgląda się. Willow i Dawn siedzą przy stole w jadalni.)

WILLOW: Buffy.

DAWN: Co się stało?

(Buffy spogląda na Andrew. Andrew wstaje z kanapy i wyciera miejsce w którym położył stopy. Buffy przewraca oczami, wchodzi do następnego pokoju. Xander, Willow, Dawn i Andrew idą za nią.)

(Cięcie. Piwnica. Buffy zbiega po schodach na dół.)

BUFFY: Odejdź od nich.

KENNEDY: (podnosi wzrok znad książki) Kto? Kto ma odejść od kogo?

EVE: (odwraca się do Buffy) Co się stało?

BUFFY: (mówi przez zęby) Powiedziałam wynoś się stąd.

DAWN: Co Eve zrobiła?

XANDER: To nie Eve.

BUFFY: Eve nie żyje.

RONA: N-nie rozumiem.

(Dziewczyny odsuwają się od Eve. Buffy staje z nią twarzą w twarz.)

EVE: Ups! Jeszcze jedna mnie. Oh, cóż, nie możesz ich wszystkich uratować, co Buffy? (odwraca się do dziewczyn) Dzięki za pidżama party. Ostatnie kilka nocy było bardzo miłych. Nauczyłam się sporo-

BUFFY: Zamknij się i wynoś się stąd!

EVE: (Odwraca się do Buffy) Albo co mi zrobisz? Przyślę do was dzisiaj gościa, oczywiście, jak tylko słońce zajdzie. Postarajcie się go miło przyjąć zanim rozedrze was na strzępy. Pa.

(Eve znika w błysku jasnego światła)

ANDREW: Znowu muszę iść się umyć. (ucieka na górę)

(Cięcie. Oko Beljoxa.)

OKO BELJOXA: Nie można z tym walczyć, nie można zabić. Pierwsze zło zawsze było i zawsze będzie. Przed tym jak narodził się wszechświat i długo po tym, jak nie zostanie już nic, ono nadal będzie trwać.

GILES: Nie wierzę w to. Musi być jakiś sposób, aby je zniszczyć.

OKO BELJOXA: Czy ja mówię do siebie? Nie ma takiej możliwości.

ANYA: Dobra, próbowaliśmy. Idziemy, Giles. (zaczyna się oddalać)

GILES: I chcesz powiedzieć, że Pierwszemu uda się zakończyć linię pogromców?

OKO BELJOXA: Oko nie widzi przyszłości, tylko prawdę dnia dzisiejszego i przeszłości.

ANYA: Tak. My też to mamy- to się nazywa pamięć. Możesz nam pomóc w kwestii trochę bardziej demonicznej?

GILES: Jeśli Pierwszy jest tu od tak dawna, dlaczego nie zrobił tego wcześniej? Dlaczego teraz?

OKO BELJOXA: Taka sposobność dopiero co się nadarzyła.

GILES: Sposobność?

OKO BELJOXA: Mistyczne siły otaczające linię pogromczyń została nieodwołalnie zakłócona, stała się niestabilna, łatwo ją zniszczyć.

ANYA: Czy Pierwszy to zrobił?

OKO BELJOXA: Pierwszy nie spowodował tego zakłócenia, korzysta tylko z tego, aby na zawsze zakończyć linię pogromczyń.

GILES: Więc co spowodowało to zakłócenie? Co-co jest odpowiedzialne za to wszystko?

OKO BELJOXA: Pogromczyni.

 (Cięcie. Jadalnia. PS siedzą przy stole. Buffy stoi na jednym końcu, Willow siedzi naprzeciwko niej na drugim końcu.)

RUDOWŁOSA: Powinnyśmy uciekać.

KENNEDY: Kennedy uciec gdzie?

DAWN: Annabelle uciekła, zobaczcie gdzie to ją zaprowadziło.

BUFFY: Bezpieczniej jest tu niż na zewnątrz.

MOLLY: Jak możesz tak mówić? To tu było, Buffy, w domu, żyło z nami przez te dni.

CHLOE: A ty nawet o tym nie wiedziałaś.

XANDER: Nikt z nas nie wiedział.

RUDOWŁOSA: Może nadal tu jest. To może być każdy z nas.

WILLOW: Nie, Pierwszy może przyjąć tylko formę zmarłych.

RONA: Ta, niedługo będzie ich sporo. Padamy ja muchy.

(Dziewczyny zaczynają mówić jednocześnie.)

BUFFY: Hej! (dziewczyny się uciszają) Posłuchajcie, wiem, że się boicie. I wiecie co? Ja też się boję, ale Giles i Anya wkrótce wrócą i miejmy nadzieję, że zdobędą informacje o tym, jak zatrzymać Pierwszego. W międzyczasie musimy trzymać się razem. W ten sposób jesteśmy silniejsze, nie możemy teraz pozwolić sobie na rozpad.

ANDREW: (podchodzi do stołu) Ona ma rację. Gdzie byłaby Liga Sprawiedliwych, gdyby nie odłożyli na bok niesnasek, aby powstrzymać Imperium i ich zmieniających kształt kosmitów? (krzyżuje ręce)

BUFFY: (wkurzona) Nie pomagaj mi.

XANDER: Buff, słońce zachodzi a nad-wampir jest już w drodze. Teraz przydałby się plan.

BUFFY: Will, przepraszam, że o to proszę, ale-

WILLOW: Wiem, potrzebujemy ochrony.

BUFFY: Sporej. Coś mi mówi, że te wampir nie potrzebuje zaproszenia, żeby wejść do domu. Mogłabyś to załatwić?

WILLOW: Postaram się.

RONA: Postarasz?

KENNEDY: Słyszałaś ją.

XANDER: Buff, jesteś pewna, że Willow może znowu rzucać zaklęcia? Bo ostatnim razem, jak-

BUFFY; Xander, nie mamy wielkiego wyboru-

CHLOE: A co jeśli to nie zadziała? Co jeśli ten potwór się przedostanie?

BUFFY; Wtedy się z nim policzymy.

RONA: Policzymy? Chcesz powiedzieć, że będziemy walczyć. Ja niby mamy to zrobić?

RUDOWŁOSA: I czym?

KENNEDY: Wszystkim, czym trzeba będzie! (do Buffy) Prawda?

MOLLY: Buffy, walczyłam z Turok-Han’em i prawie cię zabił.

CHLOE: A to ty jesteś prawdziwą pogromczynią

RONA: J-jakie my mamy szanse?

MOLLY: Skołkowałaś go, a on nie umarł.

DAWN: Nie, to nie znaczy-

RUDOWŁOSA: Może nie można go zabić?

(Podczas gdy dziewczyny rozmawiają, Buffy patrzy się na Willow ze skrzyżowanymi rękami. Willow spogląda przed siebie, potem na Buffy.)

DAWN: Czy to oznacza, że nie mamy próbować?

RONA: I znowu mówimy o tym samym.

KENNEDY: Hej, bo warto.

CHLOE: Poddajmy się. Możemy to zrobić? Poddać się, tak żeby to coś nas nie zabiło?

(Buffy wychodzi do kuchni. Willow staje i idzie za nią, po drodze mija Xander’a.)

XANDER: (odwraca się do Willow) Co?

Kennedy: (do Xander’a) Powiedziałam, że warto spróbować.

XANDER: Sądziłem, że warto, żebyś to powtórzyła. (wychodzi z pokoju, idzie za Buffy i Willow do kuchni.)

(Cięcie. Kuchnia Buffy. Buffy, Willow i Xander stoją i spoglądają na siebie, słyszymy, jak dziewczyny nadal dyskutują w pokoju obok.)

DAWN: Um, no a ile dokładnie nad-wampirów wie o Konwencji Genewskiej?

KENNEDY: Przestańcie, jesteśmy potencjalnymi pogromczyniami. Wiecie jak się walczy, nawet jeśli nie zdajecie sobie z tego sprawy.

RUDOWŁOSA: Walczyć to jedna rzecz, wygrywać to już inna.

CHLOE: Nie chcę umierać.

(Cięcie. Podziemia. Zachód słońca.)

PIERWSZY/EVE: Nadszedł czas, żeby powiedzieć wszystkim dobrym dzieciom dobranoc. (odwraca się do Turok-Han’a) Zabij wszystkie, poza nią. (Turok-Han wychodzi; Eve odwraca się do Spike’a) Cóż, znowu sami. (zmienia się w Buffy) Uwielbiam mieć cię tylko dla siebie. (podchodzi do niego)

(Cięcie. Salon w domu Buffy, noc. Wokół domu pojawiają się „mnisi”. Dawn wygląda przez dziury w deskach, któ®ymi zabite jest okno w salonie. Molly i Chloe siedzą na kanapie obok niej, też wyglądają na zewnątrz.)

DAWN: Jest ich teraz więcej.

XANDER: (wchodzi do pokoju) Dwóch więcej z tyłu.

MOLLY: Dlaczego nic nie robią, nie atakują?

BUFFY: Nie chcę się tu dostać. Są tu, żeby dopilnować, żeby stąd nikt nie wyszedł. Rona. (podaje jej miecz)

RONA: (podchodzi do Buffy, bierze miecz) Jakby to coś zmieniało? Jaki to ma w ogóle sens?

KENNEDY: (wskazuje zakończenie miecza) Sens jest tutaj i po prostu wsadź go w przeciwnika. Masz jeszcze jakieś pytania? (podchodzi do skrzyni z bronią i wyciąga kuszę) To mi wystarczy.

BUFFY: Jesteś pewna, że wiesz, jak się tym posługiwać?

KENNEDY: (ćwiczy ładowanie kuszy i celowanie) Od kiedy skończyłam 8 lat. (Buffy podaje jej strzały)

ANDREW: (podchodzi do Buffy) Mogę też coś dostać? Turok-Han przychodzi też po mnie. Mam prawo się bronić- (Buffy unosi brwi)… jeśli ty mi pozwolisz.

(Buffy przegląda rzeczy w skrzyni i wyciąga butelkę wody święconej. Andrew chwyta butelkę i przyciska ją do klatki piersiowej, jak jakiś skarb.)

(Cięcie. Korytarz w domu Buffy, noc. Willow stoi sama. Kilka centymetrów nad jej dłonią unosi się świeca.)

WILLOW: (miękkim głosem) Stawiam czoło swojemu strachu. Stawiam mu czoło. Słyszysz mnie? Stawiam ci czoło.

KENNEDY: (zauważa Willow) Wow. (Willow się dekoncentruje, świeca upada na jej dłoń) Naprawdę umiesz sprawić, żeby coś latało.

WILLOWL Tylko sprawdzałam.

KENNEDY: Oh, racja. Słyszałam, że kiedyś przez to całe voodoo zrobiłaś się niebezpieczna. Przerażająca, niebezpieczna Willow- to coś, co prawie miałabym ochotę zobaczyć.

WILLOW: Nie, nie chciałabyś.

KENNEDY: Powiedziałam „prawie”.

WILLOW: Musiałam się upewnić. Ostatnim razem, kiedy próbowałam użyć magii, Pierwszy – obrócił ją przeciwko mnie. Trochę mi odbiło. Poczułam ja wchodzi we mnie, w każdą komórkę czyste, prawdziwe zło. Mogłam je poczuć.

KENNEDY: I jak smakuje zło?

WILLOW: (robi swoją zabawną minkę) Trochę jak kreda.

(Cięcie. Salon, noc. Dawn nadal wygląda przez okno. Willow i Kennedy są już w salonie.)

DAWN: Słuchajcie, coś się dzieje.

RONA: (dostrzega Turok-Han’a podchodzącego do domu) O mój Boże!

BUFFY: Nadchodzi.

(Turok-Han podchodzi do drzwi, warczy.)

(Cięcie  Wszyscy są w salonie zgromadzeni za Willow. Turok-Han dobija się do drzwi.)

WILLOW: (koncentruje się) Caerimonia Minerva, saepio, saepire, saeps.

ANDREW: Uh, tarcza ochronna – no tarcza ochronna!

BUFFY: Willow-

(Turok-Han wyłamuje drzwi. Willow kończy zaklęcie, jej oczy są czarne.)

WILLOW: Saepio impedimentum!

(Pojawia się bariera, Turok-Han nie może podejść bliżej.)

CHLOE: To działa.

RUDOWŁOSA: Jak na razie.

BUFFY: Will-

WILLOW: (z wysiłkiem) Je-jest silny.

KENNEDY: To ją boli.

BUFFY: Wytrzymaj, Willow.

WILLOW: Nie wiem.

DAWN: Nie utrzyma go.

RONA: (panikuje) Co robimy? Co robimy?

BUFFY: Uciekamy. Wszyscy uciekamy.

(Wszyscy poza Buffy i Willow wybiegają na tył domu. Buffy i Willow zostają.)

(Cięcie. Tył domu Buffy. Xander wyprowadza dziewczyny, w ręku trzyma topór i oczywiście rzuca się z nim na „mnichów”. Kennedy udaje się zastrzelić kilku z kuszy. Jednemu z „mnichów” udaje się zabrać Xander’owi topór i zmierza się nim. W tym momencie Buffy zabija „mnicha”. W końcu magiczna bariera w domu pęka i Turok-Han udaje się w pościg.)

BUFFY: (do Xander’a) Idziemy. (Biegną za resztą)

(Cięcie. Alejka, noc. Anya i Giles wychodzą z portalu.)

GILES: Nic ci nie jest?

ANYA: (utyka) Nic, ale nie rozumiem jak śmierć Buffy mogła zaburzyć całą równowagę linii pogromców. Przecież umarła już raz, wcześniej.

GILES: To nie dlatego, że umarła. Oko Beljoxa było tego pewne. To dlatego, że ona żyje. Znowu żyje. Buffy nie jest za to odpowiedzialna.

ANYA: Oh. Oh. Willow, i ja, i Xander, i Tara. To my sprowadziliśmy Buffy z powrotem. To my jesteśmy odpowiedzialni za to, że Pierwszy się pojawił. Przez nas zginęły te dziewczyny. Świat byłby miałby się lepiej, gdy Buffy nadal nie żyła. (odchodzą)

(Cięcie. Jakaś uliczka w Sunnydale, noc. Cała gromada ucieka. Na chwilę zatrzymują się.)

XANDER: (odwraca się) Dobra, „mnisi” nas zgubili. Mamy jeden problem mniej.

WILLOW: Gdzie jest Turok-Han?

BUFFY: Tuż za nami. Czas, żeby się rozdzielić.

MOLLY: (panikuje) Rozdzielić? Rozdzielamy się? Czy to mądrze?

BUFFY: Willow, weź wszystkich i znajdź jakieś bezpieczne miejsce.

XANDER: Wiem, gdzie możemy iść.

DAWN: Co zamirzasz zrobić?

BUFFY: Spróbuje spowolnić Turok-Han’a. Odciągnę go od was. Zacznie gonić za mną.

DAWN: Buffy, nie możesz tego brać na siebie.

KENNEDY: Ja zostanę.

BUFFY: Nie! (zabiera butelkę święconej wody od Andrew)

ANDREW: Andrew-hej, ja tego potrzebuję!

BUFFY: Willow, Xander, zabierzcie wszystkich w bezpieczne miejsce. Zabierzcie ją stąd. Już!

(Wszyscy poza Buffy i Dawn idą za Willow.)

XANDER: (łapie Dawn za ramie) Musimy iść Dawnie.

((Dawn niechętnie odchodzi z Xander’em. Buffy staje do walki z Turok-Han’em. Turok-Han powala Buffy na ziemię i podchodzi do niej, Buffy wyciąa butelkę wody święconej i rozbija ją na jego twarzy. O dziwo woda święcona zaczyna parzyć wampira ;) Turok łapie Buffy za gardło i rzuca nią o samochód. Buffy zaczyna biec w nadziei, że wampir ruszy za nią. Buffy zatrzymuje się, żeby sprawdzić, czy wampir jest za nią, jak się okazuje, nie ma go.)

(Cięcie. Budowa. Xander schodzi w dół po rusztowaniu, nadal ma w ręku topór.)

XANDER: No dalej, musimy iść.

ANDREW: (też schodzi w dół) Idę. Ale taka wspinaczka nie jest moją dobrą stroną, mam problemy z uchem środkowym.

XANDER: A co powiesz na spadanie? Bo jak nie będziesz nadążał, to pójdę tak i zrzucę twój tyłek na dół.

ANDREW: Taj chcesz utrzymać moralne w kryzysie. (zeskakuje na ziemię) Nic dziwnego, że to Buffy jest przywódcą.

(Cała reszta też schodzi na dół.)

RONA: Ale mi to przywódca.

CHLOE: To wariactwo.

RONA: Racja. (do Xander’a) Co my tu robimy?

XANDER: Ciszej i idziemy.

(Cięcie. Ten sam plac, dziewczyny podążają za Xander’em na otwartą przestrzeń.)

MOLLY: Gdzie jesteśmy?

XANDER: Na terenie przyszłej biblioteki publicznej, która zostanie oddana do użytku w maju 2003, jeśli uda mi się wrócić do pracy, oczywiście.

RONA: I ty to nazywasz bezpieczną kryjówką?

RUDOWŁOSA: Tu nic nie ma.

WILLOW: To wystarczy. Dobra, rozproszcie się, zajmijcie pozycje. (wszyscy się rozchodzą poza Andrew)

ANDREW: Um, a gdzie jest moja pozycja?

WILLOW: I ani słowa.

RONA: Jaki mamy plan? Rozproszyć się? To coś zabije Buffy, a potem przyjdzie po nas. Pewnie teraz jest trakcie zabijania jej.

KENNEDY: (spoglądając na coś) Albo pominęło tę część i przyszło prosto tutaj.

(Okazuje się, że na teraz budowy wszedł Turok-Han.)

(Cięcie. Plac budowy. Turok-Han zaczyna się do nich zbliżać. Kennedy ładuje kuszę i przygotowuje się do walki.)

CHLOE: Oh, nie, nie, nie, nie…

(Nagle zapalają się ostre światła na placu, wszyscy odwracają się i dostrzegają Buffy, która stoi z założonymi rękami.)

DAWN: Buffy?

MOLLY: Co ona robi?

(Kennedy wymierza kuszę w Turok-Han’a, ale Willow powstrzymuje ją.)

WILLOW: Tylko patrz. Czas na przedstawienie.

(Willow prowadzi dziewczyny na rusztowanie.)

BUFFY: (do Turok-Han’a) Nieźle to wygląda, prawda? Są tu uwięzione, przerażone. Mięso dla bestii, i nie ma nic, co mogłyby zrobić. (ślicznym zeskokiem znajduje się na dole) Właśnie to robiły przez cały ten czas. (podchodzi do wampira) Czekały, że po nie przyjdziesz. Miały koszmary o potworach, których nie można zabić. Ale ja w to nie wierzę. Zawsze znajduję jakiś sposób. To ja jestem tą, o której śnią potwory w swoich koszmarach. A teraz, ty i ja pokażemy im dlaczego. Już czas. Witaj na ostatecznym pojedynku.

ANDREW: Dwoje wchodzi, jeden wychodzi.

(Turok zbliża się do Buffy. Rozpoczyna się walka. Dziewczyny spoglądają jak Buffy, która na początku całkiem nieźle radziła sobie z atakowaniem wampira, teraz dostaje od niego wycisk. Cały czas udaje jej się jednak wymierzyć mu kilka ciosów.)

DANW: (do Willow) To- wyście to zaplanowali. Pozwoliłyście na przerwanie bariery, przyprowadziliście nas tu, ty i Buffy.

(Cięcie. Jadalnie w domu Buffy. Dziewczyny siedzą wokół stołu, Buffy stoi z jednej strony, Willow siedzi z drugiej. Jest to „dokładne” powtórzenie sceny, która miała miejsce wcześniej.)

MOLLY: Skołkowałaś go, a on nie umarł.

DAWN: Nie, to nie znaczy-

RUDOWŁOSA: Może nie można go zabić?

(Dziewczyny kontunnuja rozmowę. Nagle słyszmy głos Buffy, pomimo tego, że jej usta się nie otwierają. Porozumiewa się telepatycznie.)

BUFFY: (V.O.) Willow, słyszysz mnie?

WILLOW: (V.O.) (spogląda na Buffy) Tak.

BUFFY: (V.O.) Tracimy je. Nie możemy do tego dopuścić. Mam pomysł. Weź Xander’a.

(Buffy wychodzi do kuchni, Willow wstaje i podąża za nią, mija Xander’a.)

WILLOW: (V.O.) Xander.

XANDER: (podskakuje ;) spogląda na Willow) Co?

KENNEDY: (do Xander’a) Powiedziałam-

XANDER: Sądziłem, że warto, żebyś to powtórzyła. (wychodzi z pokoju)

(Cięcie. Willow, Buffy i Xander stoją w kuchni, porozumiewają się telepatycznie.)

BUFFY: (V.O.) Muszę zabić tego wampira, żeby wydostać Spike’a z jaskini, ale te dziewczyny muszą zobaczyć, jak to robię.

WILLOW: (V.O.) Rozumiem, ale to nie jest najlepsze miejsce na taką walkę.

KENNEDY: (głos z drugiego pokoju) Możemy chować się jak szczury, albo wyjść i walczyć…

XANDER: (V.O.) Znam dobre miejsce.

(Cięcie. Buffy nadal walczy z Turok-Han’em. Wampir wyrzuca ją jakieś kilka metrów w tył, Buffy ląduje na rusztowaniu, uderzenie wytrąca Kennedy kuszę z rąk. Buffy podnosi broń i strzela wampirowi prosto w serce, ten zatrzymuje się na chwilę, po czym rusza w jej stronę. Buffy łapie za rurę i używa jej jak tyczki do skoku. Turok-Han jest jednak znowu blisko niej. Buffy zamierza się na niego siekierą, ten unika ciosu. Wampir odrzuca ją w tył, zabiera jej broń i rzuca Buffy na środek placu. Buffy dostaje niezły wycisk. W końcu wyrzuca Buffy, tak, że pogromczyni ląduje na rusztowaniu, na którym udaje jej się pozostać. Wampir podąża za nią, łapie ją za gardło i podnosi do góry.)

RONA: On ją zabija.

MOLLY: Musimy coś zrobić.

WILLOW: Zaczekajcie.

(Buffy sięga dłonią do strzały wystającej z klatki piersiowej wampira, wyciąga ją i wpycha ją w jego oko. Wampir upuszcza Buffy. Podczas gdy Turok-Han łapie się za bolące, zapewne ;), oko Buffy wymierza mu serię silnych ciosów, w końcu powala go na kolana i oplątuje dookoła jego szyi drut. Buffy zaciska drut obcinając tym głowę wampira. Turok-Han rozpada się w proch tuż pod jej stopami.)

BUFFY: Widzicie? Proch. Dokładnie tak jak u reszty. Nie wiem, co się teraz stanie, ale wiem, że to będzie właśnie takie. Ciężkie. Bolesne. Ale w końcu to my wygramy. Jeśli wszyscy wykonamy swoje zadania, uwierzcie mi, to my zostaniemy na polu bitwy żywi. I tu kończy się moja lekcja.

(Buffy odchodzi, potencjalne pogromczynie spoglądają na nią. Kennedy uśmiecha się, pozostałe dziewczyny spoglądają na siebie. Wszyscy podążają za Buffy. Na placu zostaje Pierwszy pod postacią Eve, która spogląda wściekła na odchodzących.)

(Cięcie. Podziemia, noc. Spike jest nadal przykuty do ściany, nagle widzi, jak ktoś się do niego zbliża.)

SPIKE: (szyderczo) Więc teraz to będzie nóż? (W ręku poobijanej i posiniaczonej Buffy lśni nóż, który należał do jednego z „mnichów”) Co… co masz… Nie-nie możesz mnie skrzywdzić. J-jesteś tylko przeklętym widmem. Jesteś tylko- (Buffy podchodzi do niego i uwalnia z więzów. Spike zatacza się i łapie dłonią ramienia Buffy. W momencie, kiedy jej dotyka, zadaje sobie sprawę, że to prawdziwa Buffy. Uśmiecha się i pochyla nad jej twarzą. Spoglądają sobie w oczy.) To ty. Oh. (Spike opiera się na jej ramieniu, Buffy łapie go w pasie. Razem wychodzą z jaskini.)



Autor: Technopagan


~Ender's SMG~*~BuffyPedia~

"Buffy The Vampire Slayer" TM and © (or copyright) Fox and its related entities. All rights reserved. This web site, its operators and any content on this site relating to "Buffy The Vampire Slayer" are not authorized by Fox.