~ Same Time, Same Place ~

translated by Technopagan


Tłumaczenie oryginalnie umieszczone w Buffypedii (www.buffypedia.prv.pl)
[Nie zmieniaj powyższych linii]

W tym samym miejscu, o tym samym czasie

 

(9:24, lotnisko w Sunnydale. Przez dłuższą chwilę widzimy ludzi, którzy właśnie przylecieli. Do sali wchodzi dwójka dzieci, a nimi idzie ich ojciec, starsza dziewczyna popycha brata, tak, że spada mu plecak. Ojciec podnosi plecak.)

 

MURZYN: Przestań się popisywać.

 

(Kamera powoli przesuwa się i widzimy stojących razem Buffy, Dawn i Xander’a. Wyglądają na zdenerwowanych. Xander ma wielki transparent na którym jest wypisane żółtymi literami „Witaj w domu Willow”.)

 

XANDER: Sądzicie, że zrozumie transparent?

 

BUFFY: Zrozumie? Nie sądzę, żeby go zdołała odczytać. Dlaczego jest taki jasny?

 

XANDER: To przez argumenty, których użyłem w ostatniej rozmowie z nią. Mam nadzieję, że zrozumie.

 

DAWN: Oh, powiedz nam jeszcze raz, co jej powiedziałeś.

 

XANDER: Mówiłem prosto z serca i wiedziałem, że zła-Willow nie była jeszcze gotowa- Żartowałaś, tak?

 

DAWN: Ehe. Trochę.

 

BUFFY: Słyszałyśmy już to kilka razy. Nie żeby to nie było wspaniałe.

 

XANDER: Uratowałem świat swoją mowę, swoimi ustami. Moje usta uratowały świat.

 

DAWN: Aha. Zaczynam się denerwować. (do Buffy) A ty?

 

BUFFY: Tez. Dziwnie będzie ją zobaczyć. Co można powiedzieć komuś w takiej sytuacji?

 

XANDER: Ja powiem: cześć Willow.

 

BUFFY: Przestań. Wiemy, że to nie będzie miłe przywitanie, tylko dziwne. Widzieliśmy, jak zabiła człowieka. I o mało nie zabiła Dawn.

 

XANDER: Giles nie pozwoliłby jej wyjechać, gdyby nie skończyła tego… powrotu do normalności.

 

DAWN: Racja. (Wszyscy uśmiechają się w bardzo niezręczny sposób) (do Buffy z lekkim przerażeniem) Racja?

 

BUFFY: Tak jakby jeszcze nie skończyła.

 

DAWN: Nie skończyła? Nie skończyła czegoś, co miało ją uczynić nie-złą?

 

BUFFY: Giles powiedział, że to bardzo ważne żeby wróciła teraz, i że radziła sobie naprawdę dobrze, i że nie powinniśmy się martwić.

 

XANDER: Wiecie, właśnie coś zauważyłem.

 

BUFFY: Co?

 

XANDER: Wszyscy już wysiedli z samolotu i… gdzie w takim razie jest Willow?

 

(Cięcie. Widzimy ten sam zegarek wskazujący 9:24. Wszystko dzieje się dokładnie tak samo, jak w pierwszej scenie, tyle, że teraz

za dwójką dzieci i ich ojcem idzie Willow. Podchodzi do miejsca w którym stali Buffy, Dawn i Xander, rozgląda się.)

 

WILLOW: Witaj w domu.

 

(Cięcie. Noc, ciemna uliczka. Jakiś chłopak robi graffiti na murze. Widzimy, że ktoś się do niego skrada, nagle w kadrze pojawiają się ogromne pazury. Słyszymy głęboki, chociaż można powiedzieć, że całkiem sympatyczny głos.)

 

DEMON: Nie boisz się być tu całkiem sam? (chłopak nagle się odwraca, próbuje dostrzec w ciemności osobę mówiącą.)

 

CHŁOPAK: Jest tu ktoś?

 

DEMON: Wiatr przemawia, kiedy jesteś sam.

 

CHŁOPAK: Kimkolwiek jesteś lepiej trzymaj się ode mnie z daleka.

 

(Nagle demon z przeraźliwym piskiem rzuca się na chłopaka.)

 

(Cięcie. Dom Buffy. Willow puka do drzwi frontowych, potem do kuchennych, które jak się okazuje są otwarte. Willow wchodzi

do środka.)

 

WILLOW: Buffy? Halo? (zegarek wskazuje 10:41, Willow wchodzi po schodach na górę)

 

(Cięcie. Willow wchodzi do pokoju w którym zginęła Tara, podchodzi do okna, dotyka dłonią szyby, w tle słyszymy odgłos strzału i przerażony głos Willow. Willow odwraca się spogląda na zdjęcia Buffy i Xander’a przyklejone do ściany, podchodzi do biurka, podnosi notatnik Tary. Słyszymy szczekanie psa i huk otwierających się drzwi. Willow zbiega na dół schodami.)

 

WILLOW: Dawn, czy to ty?

 

(Nikogo jednak nie widać, Willow wchodzi do salonu, rozgląda się, tam też nikogo nie ma, w końcu kładzie się na kanapie i zasypia.)

 

(Cięcie. Zegarek w domu Buffy wskazuje 10:41. Do domu frontowymi drzwiami wchodzi Buffy, Dawn i Xander.)

 

BUFFY: Na pewno wsiadła do samolotu w Londynie.

 

XANDER: Może wysiadła w Chicago, kiedy mieli międzylądowanie.

 

DAWN: Stamtąd mogła złapać samolot dokąd tylko chciała.   

 

BUFFY: Może wysiadła z samolotu jeszcze w Londynie, po tym jak Giles odjechał.

 

DAWN: Jeśli to zrobiła, okłamała Giles’a, czyli jest zła?

 

XANDER: Może powiadomi go później, co by znaczyło, że się ociąga a nie jest zła.

 

BUFFY: Mam nadzieję, że masz rację. Bo pokonanie ociągającej się Willow będzie pewnie łatwiejsze.

 

DAWN: Powinniśmy sprawdzić wiadomości, może próbowała się z nami skontaktować.

 

BUFFY: Dobry pomysł.

 

(Xander zatrzaskuje drzwi wejściowe. Wszyscy udają się w stronę kuchni, kiedy nagle z góry dochodzi odgłos trzaśnięcia

drzwiami, wszyscy spoglądają na schody.)

 

DAWN: Co to było?

 

BUFFY: Coś u góry.

 

(Xander zaczyna wchodzic po schodach na górę.)

 

XANDER: Willow? To ty? (Buffy idzie za nim.)

 

(Cięcie. Dom Buffy od frontu.)

 

(Cięcie. Buffy schodzi ze schodów i wchodzi do salonu, za nią idzie Dawn, która właśnie wyszła od strony jadalni.)

 

BUFFY: Nikogo nie ma.

 

DAWN: Nie zostawiła wiadomości.

 

BUFFY: Dzwoniłam do Giles’a, nie miał od niej wiadomości. (siada na kanapie)

 

XANDER: Popadł w typową brytyjską panikę?

 

BUFFY: Dokładnie. (Xander przytakuje) Obwinia się. Sądzi, że powinien był przewidzieć, że nie jest gotowa, żeby wrócić. Ale to nie była jego wina. Może bała się spotkania z nami.

 

XANDER: (wzdycha) Że nie jesteśmy gotowi jej przebaczyć. Rozumiem to.

 

DAWN: Więc Giles obwinia siebie i my też obwiniamy siebie. (do Buffy) A może ktoś zacząłby obwiniać Willow? (Buffy patrzy

na nią zaskoczona) Nie patrz tak na mnie. Czy ktokolwiek tutaj zacznie prosić o pomoc, kiedy będzie mu potrzebna?

 

BUFFY: To była jej decyzja, to my możemy tylko być dla niej wsparciem. Ale nic z tego, jeśli jej nie będzie… tutaj.

 

(Zapada chwila ciszy. Obraz Buffy, Dawn i Xander’a rozmazuje się i przechodzi w Willow nadal śpiącą na kanapie.)

 

(Cięcie. Rano, Willow budzi się, wstaje i podchodzi do telefonu.)

 

WILLOW: (do słuchawki) Dzień dobry, dzwonię do Giles’a, pana Giles’aAh, zebranie Rady, przez cały dzień. Tak wiem, że nie jest teraz osiągalny. Dziękuję, do widzenia. (zostaje sama pośrodku pustego pokoju.)

 

(Cięcie. Ulica przed Magic Box’em, a raczej tym co po nim zostało ;) budynek jest podniszczony, a okno zabite dyktą. Willow

podchodzi do niego, z drzwi wejściowych wychodzi Anya z pudłem w rękach.)

 

WILLOW: Anya. Nie, nie uciekaj.

 

ANYA: (ostrym tonem) Co ty tu robisz? Sądziłam, że jesteś u Giles’a i uczysz się jak nie zabijać ludzi.

 

WILLOW: Właśnie wróciłam.

 

ANYA: Właśnie wróciłaś? Bo czujesz się już lepiej, czy po to, żeby siać śmierć i zniszczenie.

 

WILLOW: Żadno z tego. Ale uczyłam się, ciężko pracowałam i nic mi nie będzie.

 

ANYA: Oh, dobrze. Bo pamiętam jak ostatnim razem to powiedziałaś, od tego czasu spędziłam sporo czasu sprzątając gruzy po tym, co kiedyś przynosiło mi dochody i takie tam.

 

WILLOW: Oh…tak…wiem, postaram się pomóc, zrobię co tylko mogę… Czuję się za to odpowiedzialna.

 

ANYA: Czujesz się odpowiedzialna? Jesteś za to odpowiedzialna (podchodzi do niej bliżej)

 

WILLOW: Wiem, że cię skrzywdziłam i całą resztę. I przykro mi.

 

ANYA: Powinnaś coś wiedzieć o demonach zemsty, nam nie wystarcza, że innym jest przykro. Wolimy jak ktoś mówi: o, proszę przestań mnie bić moimi własnymi kościami.

 

WILLOW: Dobrze, rób co chcesz. Możesz mi wyrywać kości i tam dalej. Zasłużyłam na to.

 

ANYA: I nie będziesz mi miała tego za złe? (Willow potrząsa głową) No to żadna rozrywka.

 

WILLOW: Przepraszam. (odwraca się i siada na krawężniku, Anya siada obok niej, Willow wyciąga z pudła jakieś małe poroże i zaczyna się nim bawić) Więc… gdzie się wszyscy podziali?

 

ANYA: Ja znowu mieszkam w moim własnym mieszkaniu, oczywiście dokonywanie zemst zajmuje mi cały czas. Byłam wczoraj w Brazylii, oni uwielbiają swoją drużynę piłki nożnej.

 

WILLOW: A reszta? Dawnemm (odkłada poroże do pudła) Xander, Buffy?

 

ANYA: Nie widziałaś się z nimi?

 

WILLOW: Niezbyt.

 

ANYA: Aha. Pewnie są nadal źli na ciebie. Ostatnio są trochę nie do zniesienia, mieliśmy małe spięcie kilka dni temu i…

 

WILLOW: O, fajnie. Jak sądzisz, gdzie mogą teraz być?

 

ANYA: Oh, pewnie w nowej szkole średniej. Wszyscy się nią zajmują. Buffy dostała tak jakąś nową pracę, zajmuje się pokrzywionymi umysłami nastolatków. Spike siedzi w piwnicy i zachowuje się jak wariat. Xander zajmuje się budową nowej Sali gimnastycznej.

 

WILLOW: Spike jest gdzie i co?

 

ANYA: Oszalał w piwnicy. Xander zajmuje się budową, lubi to, więc pewnie jest tam teraz.

 

(Cięcie. Budowa nowej Sali gimnastycznej.)

 

WILLOW: (wychyla się przez ogrodzenie) Xander? Jesteś tam? (wchodzi na teren budowy po stalowej drabince, nagle zatrzymuje się i z przerażeniem spogląda w dół, widzimy męskie ubranie i zwłoki leżący obok nich, całkowicie ozbawione skóry.)

 

(Kiedy kamera odwraca się, widzimy, że nad ciałem stoją Buffy i Xander.)

 

BUFFY: Został obdarty ze skóry.

 

XANDER: Ciężko na to spojrzeć.

 

BUFFY: A jednak nie mogę oderwać od tego oczu. Głupie oczy.

 

XANDER: Znalazłem go rano. Dałem ekipie wolne i zadzwoniłem do ciebie.

 

BUFFY: Powinnam w końcu załatwić sobie pracę w której nie będę wzywana do takich rzeczy.

 

(Cięcie. Widzimy Willow wchodzącą do góry po drabinie, którą dostała się na budowę, jest w szoku, szlocha.)

 

(Cięcie. Wracamy do Buffy i Xander’a)

 

XANDER: Wiem, co masz na myśli. Może Willow rzeczywiście wróciła.

 

(Cięcie. Willow idzie korytarze w Sunnydale High, kieruje się w stronę drzwi do piwnicy i wchodzi do niej.)

 

(Cięcie. Willow jest w ciemnym pomieszczeniu, nagle tuż przed nią pojawia się Spike.)

 

SPIKE: To jest moje miejsce. Musisz mieć pozwolenie, żeby tu być, musisz mieć specjalną kartę ze znaczkiem.

 

WILLOW: Spike, mój Boże.

 

SPIKE: Nie moża tak robić, zabierać tego, co złe i umieszczać tak serca. Sądzisz, że jesteś już spełniony, ale nie jesteś. I masz się

gorzej niż zwykle. (staje bokiem do Willow) Odeszłaś. Nie było cię, od kiedy…

 

WILLOW: Tak, wiem, musiałam wyjechać, ale już wróciłam. I znalazłam… ciało.

 

SPIKE: Tragedia. (odwraca głowę w jej stronę) Była tam krew?

 

WILLOW: Tak i nie mogę znaleźć Buffy ani Xander’a, ani Dawn. I jest to coś, (Spike odwraca głowę) co zabija ludzi. Ofiara

została… obdarta ze skóry. Kto mógłby coś takiego zrobić?

 

SPIKE: (spogląda na nią) Ty to raz zrobiłaś. Słyszałem o tym.

 

WILLOW: To było coś innego, nie ja.

 

 

SPIKE: (podchodzi do przodu, nadal jest bokiem do Willow) Spójrz na siebie, lśnisz. Ładne słowo lśnisz, może znajdę do niego

rym.

 

WILLOW: Spike?

 

SPIKE: Aw…nie, nie, powinienem się ukryć. Ukryć przed tobą, ukryć moją twarz. Wiesz, co zrobiłem. (Cofa się i zakrywa twarz ręką)

 

WILLOW: (zaskoczona) Co zrobiłeś… Nic nie zrobiłeś. Zrobiłeś coś?

 

SPIKE: Wszyscy mówią do mnie, ale nie mówią do siebie nawzajem.

 

WILLOW: Spike, proszę postaraj się mnie posłuchać.

 

SPIKE: Kogoś tu nie ma. Zakład, zakład, na kogo postawię, na czarownicę.

 

(Cięcie. Widzimy Buffy i Xander’a idących piwnicznymi korytarzami.)

 

XANDER: nie potrafię tu znaleźć drogi, jakby te ściany się przesuwały.

 

(Słyszymy głos Spike’a zza ściany)           

 

SPIKE: To jest moje miejsce…

 

BUFFY: Chyba go słyszę.

 

SPIKE: Nie moża tak robić, zabierać tego, co złe i umieszczać tak serca. Sądzisz, że jesteś już spełniony, ale nie jesteś. I masz się gorzej niż zwykle.

 

BUFFY: Spike? Spike! (podchodzi do niej bliżej)

 

SPIKE: Odeszłaś. Nie było cię, od kiedy… (teraz widzimy Spike z perspektywy z której widziała go Willow)

 

BUFFY: Widzieliśmy się w kościele. Trochę mnie przestraszyłeś. Nie… nie wiedziałam co myśleć.

 

XANDER: Jesteśmy tu nie bez powodu.

 

SPIKE: Tragedia. (odwraca głowę w stronę gdzie stała Willow) Była tam krew?

 

XANDER: On wiem. (spogląda na Buffy) Musiał widzieć ciało.

 

SPIKE: (spogląda nadal w bok) Ty to raz zrobiłaś. Słyszałem o tym.

BUFFY: Spike, musimy wiedzieć kto to zrobił.

 

SPIKE: (podchodzi do Buffy) Spójrz na siebie, lśnisz. Ładne słowo lśnisz, może znajdę do niego rym.

 

BUFFY: Spike, proszę.

 

SPIKE: Aw…nie, nie, powinienem się ukryć. Ukryć przed tobą, ukryć moją twarz. Wiesz, co zrobiłem. (Cofa się i zakrywa twarz ręką)

 

XANDER: Jest dzisiaj wyjątkowo pomocny.

 

BUFFY: To nie czas na to.

 

SPIKE: Wszyscy mówią do mnie, ale nie mówią do siebie nawzajem.

 

BUFFY: Chodźmy.

 

SPIKE: Kogoś tu nie ma. Zakład, zakład, na kogo postawię, na czarownicę. (Buffy i Xander idą w stronę wyjścia, jednak odwracają się z powrotem do Spike’a) Rudowłose są złe.

 

BUFFY: On mówi o Willow.

 

XANDER: I to ma wielkie znaczenie, bo jest przecież w pełni władz umysłowych.

 

BUFFY: Może ją widział.

 

SPIKE: Sądzą, że to zrobiłaś. Pogromca i jej chłoptaś, sądzą, że oberwałaś kogoś ze skóry.

 

BUFFY: (podchodzą z Xander’em bliżej) Czy coś tu jest? Coś, co zabiło tego mężczyznę?

 

XANDER: Jej chłoptaś? Jestem jej chłoptasiem?

 

SPIKE: (podchodzi do nich bliżej) Muszę iść. Są tu rzeczy, które nie mają pozwolenia. Muszę to sprawdzić. Sprawdzić czy mają autoryzację. (odchodzi w kierunku przeciwnym do miejsca, gdzie stała Willow.)

 

(Cięcie. Anya otwiera drzwi, w których stoi Willow.)

 

WILLOW: Potrzebuję pomocy.

 

ANYA: Nie mam pieniędzy.

 

WILLOW: Nie chcę pieniędzy. (wchodzi do środka)

 

ANYA: (z uśmiechem) Proszę, wejdź. Poznaj moją prywatną przestrzeń. (Zamyka drzwi)

 

WILLOW: Znalazłam ciało w szkole.

 

ANYA: Tak, to się zdarza.

 

WILLOW: Coś okropnego zabiło tego mężczyznę, obdarło go ze skóry.

 

ANYA/WILLOW: To byłaś ty?... Nie!

 

ANYA: Po tej sprawie z obrywaniem sądzę, że to byłaś ty. Buffy pewnie tak sądzi.

 

WILLOW: Pewnie tak. Nie wiem, może tak. Muszę znaleźć to, co to zrobiło. Ja… chcę zrobić coś dobrego.

 

ANYA: Aa… żeby nie sądzili, że to ty. Tak? To pewnie dlatego. Może sądzisz, że nawet jesli to ty zabiłaś, oni ale nie muszą o

tym wiedzieć, bo nie podejrzewaliby cię ani przez chwilę.

WILLOW: Oh, ja, nie. Od kiedy się tak przejmujesz?

 

ANYA: Jestem zaskakująco wrażliwa.

 

WILLOW: No i? Pomożesz mi?

 

ANYA: (wzdycha) Przechodzimy teraz przez ciężki okres.

 

(Cięcie. Ciemny pokój. Willow i Anya siedzą naprzeciwko siebie na podłodze, koło nich palą się świece.

 

ANYA: To nie będzie zbyt intymne?

 

WILLOW: Może być szokujące. Dobra, masz swój proszek?

 

ANYA: Oh, zjadłam go. (Willow robi ganiącą minę) Mam go.

 

 

WILLOW: Naszkicowałam mapę, wszędzie gdzie jest jakiś demon, pojawi się światełko.

 

ANYA: Oh, wspaniale. Czy to nie uszkodzi dywanu?

 

WILLOW: Nie. (Siadają na chwilę po turecku jak do medytacji) Dobra, posypujemy. (wysypują zawartość buteleczek na mapę, na której zaczynają się pojawiać małe światełka)

 

ANYA: (z rozczuleniem) Ooo. Popatrz, to ja. Cześć. (macha do swojego światełka) Co to za budynek? (jest tam spore skupisko światełek)

 

WILLOW: Szkoła. Pod nią są Piekielne Usta.

 

ANYA: Pare rzeczy się tak ostatnio wydarzyło. Czy to światełko zaczyna być coraz jaśniejsze?

 

(Światłko zamienia się w mały płomień.)

 

WILLOW: Pożar. (przydeptuje palącą się mapę butem, podnosi ją, okazuje się, że na dywanie jednak został ślad)

 

ANYA: Oh, dobra, pamiętasz naszą rozmowę o dywanie?

 

WILLOW: (spoglądając na mapę ze ciemnymi śladami w miejscach gdzie były światełka) Hej, to może być to, jest silne i to

niedaleko miejsca gdzie znalazłam ciało. (Anya zaczyna czyścić dywan) I jest sam, ukrywa się w lasach, albo, może… w jaskini, jest tam kilka jaskiń.

 

ANYA: Nie mam pojęcia. (nadl czyści dywan)

 

WILLOW: Może się tam teleportujesz, jak pło… bardzo szybko. I zobaczysz.

 

ANYA: Nie. Przykro mi. Zniszczyłaś mój dywan.

 

WILLOW: Jesteś demonem zemsty, po prostu się (macha rękami) teleportuj.

 

ANYA: Cóż, teleportacja to dar. W tamtym tygodniu odwróciłam dwa zaklęcia i to jest moja kara. Mogę się tylko teleportować w

sprawach zawodowych i muszę uprzedzić o tym z wyprzedzeniem.

 

WILLOW: Oh. Przykro mi, musi ci być ciężko.

 

ANYA: Tak, trochę. A dopełnianie zemsty nie jest tak… satysfakcjonujące, jak pamiętam.

 

WILLOW: Serio? Bo ja miałam wrażenie, że ty lubisz… wymierzać karę.

 

ANYA: Powodowanie bólu brzmi nieźle, ale okazuje się, że jest denerwujące. Nie było takie, ale teraz jest.

 

WILLOW: Boisz się, że stracisz to uczucie, że znosu będzie ci sprawiało przyjemność krzywdzenie ludzi i że już nie będziesz

panować nad swoją mocą? Bo teraz ona będzie panować nad tobą?

 

ANYA: Wow. To było dość dramatycznie przedstawione, ale tak. To jest to.

 

WILLOW: Rozumiem. Uwierz mi.

 

ANYA: Przykro mi Willow. Chciałabym, żeby lepiej ci się układało.

 

WILLOW: Chciałabym tego samego dla ciebie.

 

ANYA: (po chwili ciszy) Zrobiło się intymnie.

 

WILLOW: Muszę znaleźć tego demona.

 

ANYA: Willow, Um…czy nie jakiegoś zaklęcia? Próbowałaś znaleźć Buffy i Xander’a? Nie mogłybyśmy użyć zaklęcia, żeby to zrobić?

 

WILLOW: Próbowałam. Coś się sknociło i nie zadziałało.

 

ANYA: A co pokazało?

 

WILLOW: Że oni nie istnieją. (wychodzi)

 

(Cięcie. Jadalnie w domu Buffy. Dawn siedzi przy laptopie, Buffy przy książkach, Xander siedzi :))

 

DAWN: Odszukałam demony, które obdzierają demony ze skóry i te które patroszą ofiary. No bo wiecie, to to samo. Jest dziesięć możliwości. Czy czegoś brakowało przy zwłokach, gałek ocznych, albo paznokci u nóg?

 

BUFFY: Sporo wiesz, jestem dumna.

XANDER: Tylko skóry.

 

DAWN: Dobra, zobaczymy.

 

(Buffy wzdycha i wstaje od stołu, Xander podchodzi do niej.)

 

XANDER: Co jest?

 

BUFFY: Muszę coś zrobić. Um… mam silne przeczucie. Wiemy, kto to zrobił. A wszystko co teraz robimy ma na celu przekonanie nas, że z Willow jest wszystko w porządku.

 

DAWN: Oh, hej, mam kandydata. (podchodzą do niej) Demon Gnarl, ma takie długie paskudne paznokcie. Są w nich substancje, które paraliżują ofiarę. Wtedy on rozcina ich skórę, kiedy nadal żyją, to trwa godzinami.

 

XANDER: Nie znaleźliśmy żadnych kawałków skóry, co byłoby ewwgh! (potrząsają nim drgawki mówiące jak obrzydliwe by to było)

 

DAWN: Nie znaleźlibyście, on je zjada, dlatego zalicza się go do pasożytów. Jesteśmy jest naturalnym pożywieniem.

 

(Xander siada na kanapie z wyrazem twarzy mówiącym, że zaraz zwymiotuje.)

 

BUFFY: Dawn, doceniamy to i rozumiem, dlaczego jesteś z siebie taka dumna, ale dlaczego to właśnie miałby być ten demon?

 

DAWN: Nie wspominaliście, że było pełno krwi.

 

BUFFY: Bo nie było, tylko trochę.

 

DAWN: Więc to jest ten. On zlizuje krew, to jest jego naturalne pożywienie.

 

XANDER: Jesteś przerażająca.

 

DAWN: Tylko musimy się dowiedzieć jak to znaleźć.

 

XANDER: Możemy się popytać u Willy’ego.

 

 

BUFFY: Albo możemy być mądrzy… przepraszam Xander.

 

XANDER: (nie zrozumiał) Co?

 

BUFFY: Oh…ktokolwiek to zrobił, musiał się ubrudzić krwią, co oznacza, że zostawił ślad.

 

DAWN: Racja. Ślady krwi.

 

BUFFY: I mamy sposób żeby go wytropić.

 

DAWN: Mamu spos-? Oh… rozumiem.

 

XANDER: Co? Ja-? Co się dzieje?

 

(Cięcie. Las, noc. Spike idzie przodem, reszta podąża za nim.)

 

SPIKE: Chłopak niesie wodę, niesie grzech, powinna być łatwiej . Powinno przynieść pomoc, ale tak nie jest. To jest nadal

ciężkie.

 

XANDER: Powinniśmy byli założyć mu smycz.

 

BUFFY: (sarkastycznie) Tak, przywiążmy się do wampira-wariata.

 

XANDER: Sądzisz, że to zadziała?

 

BUFFY: To całkiem proste, Spike idzie za przyciągającym go zapachem krwi, my podążamy za zapachem bredni Spike’a.

 

DAWN: To całkiem ciekawe. Możemy używać procedur, które nie wymagałyby posługiwania się czarami. Tylko wykrywać

demony po zapachach. I moglibyśmy stworzyć bazę danych, że śladami zębów, i próbkami skóry demonów, i częściej mogłabym

nosić wysokie obcasy.

 

BUFFY: No już prawie ci się udało.

 

DAWN: Każdy chciałby sobie na nich skręcić kostkę.

 

SPIKE: To tu, koniec, wysiadka. (do Xander’a) weź swój bilet, przyda ci się.

 

BUFFY: To jest skała.

 

XANDER: Daj mu odpocząć, może to jest skała, która lubi zjadać skórę?

 

(Wszyscy dziwnie patrzą się na Xander’a)

 

SPIKE: Jest w niej jaskinia. Popatrz. (odsłania gałęzie) Ja jestem salony, a on jaką ma wymówkę?

 

(Cięcie. Przed wejściem do jaskini stoi Willow, przez chwilę się waha, po czym wchodzi do środka. Niedaleko niej przebiega

zgarbiona postać demona.)

 

DEMON: Całkiem sama.

 

(Cięcie. Do jaskini wchodzą Buffy, Xander i Dawn.)

XANDER: Ciemno i ponuro. Miałem nadzieję, że to będzie ciemno i ponuro.

 

BUFFY: Ciii. Słyszeliście to?

 

XANDER: Nie, ale teraz to słyszę.

 

DAWN: Co tu jest.

 

BUFFY: Chyba jesteśmy we właściwym miejscu.

 

(Cięcie. Widzimy Willow.)

 

DEMON: Spójrz na ten ląd, jak będzie tonął. Czy to tylko wiatr, czy coś czego nikt nie możesz znaleźć?

 

(Willow rozgląda się po jaskini)

 

(Cięcie. Widzimy Buffy, Xander’a i Dawn.)

 

DEMON: Mała biedna owieczka, całkiem sama.

 

DAWN: Wy też to słyszycie?

 

XANDER: Tak.

 

BUFFY: To przez echo, wiem, że jest blisko, nie mogę-

 

(Nagle demon z piskiem atakuje Dawn i rozcina jej paznokciem brzuch.)

 

BUFFY: Nic ci nie jest?

 

DAWN: Chyba nie…trucizna para-li-żu-je.

 

BUFFY: Dawn. Wynosimy się stąd. Zajmiemy się nim później. Odetniemy mu wyjście

 

(Xander pomaga Buffy wyprowadzić Dawn z jaskini.)

 

(Cięcie. Willow zostaje sama z demonem, słyszy jakiś huk za sobą.)

 

WILLOW: Co się dzieje? Kto to? (rzuca się do wyjścia) Nie! Przestańcie.

 

DEMON: (śmieje się) Nie uciekniesz, nie uciekniesz.

 

WILLOW: Obroń mnie Bogini, w swoim imieniu polecam się tobie. Zabierz siłę od moje wroga i zniż go-

 

DEMON: Nie będzie zaklęć. One mnie chronią, kochają, i zostawiają w spokoju.

 

WILLOW: Może i jesteś odporny na magię, ale mam coś więcej. Chcesz walczyć?

 

DEMON: Twoi przyjaciele zostawili cię tutaj. Nikt nie przyjdzie cię uratować. Chcą żebym cię dostał.

 

(Cięcie. Buffy i Xander pomagają Dawn iść przez las.)

 

BUFFY: Pamiętasz to, co Dawn czytała o demonie?

 

DAWN: (niewyraźnym głosem, jest sparaliżowana, ledwo mówi.) Buffy?

 

BUFFY: Co?

 

DAWN: Przepraszam.

 

BUFFY: Nic nie szkodzi.

 

XANDER: Nic na to nie poradzisz, ona ma substancje paraliżujące w paznokciach.

 

BUFFY: Zupełnie tak jak powiedziała, dobra robota.

 

(Cięcie. Wracamy do Willow.)

 

DEMON: Zostawili cię tu w prezencie, dla mnie. Jesteś smaczniutkim małym prezencikiem?

 

WILLOW: Przestań.

 

DEMON: A może po prostu cię wyrzucili?

 

WILLOW: Czy oni byli tu? Czy moi przyjacielu tu byli? Słyszałam coś…

 

(Demon przebiega koło Willow i rozcina jej skórę na brzuchu paznokciem. Willow kuli się z bólu.)

 

DEMON: Byli tu, byli i sobie poszli. (a takt dziecięcej wyliczanki) Poszli sobie i nie wrócą. (normalnym głosem) Zamknęli cię tu ze mną. (łapie sparaliżowaną Willow za kostkę u nogi i przyciąga do siebie) Uwielbiam dostawać prezenty. Nie mogę się

doczekać, aż go rozpakuję. (nachyla się nad Willow, ogląda rozcięcie na jej brzuchu i po chwili zaczyna wysysać cieknącą z niego krew.)

 

(Cięcie. Dom Buffy. Buffy i Xander wnoszą Dawn do środka.)

 

BUFFY: Dobra, u-uważaj na głowę.

 

DAWN: Uważaj na głowę.

 

XANDER: Na kanapę.

 

(Kładą Dawn na kanapie, jednak twarzą do poduszki.)

 

DAWN: Twarzą do góry, twarzą do góry.

 

XANDER: Ma rację, lepiej połóżmy ją twarzą do góry.

 

BUFFY: Przejrzę te dane, sprawdzę na stronie czy jest jakieś antidotum.

 

XANDER: (zostaje z Dawn) Wszystko będzie dobrze, wyzdrowiejesz. Niedługo już będziesz mogła znowu szaleć.

 

DAWN: Jak kłoda.

 

XANDER: Nie jak kłoda. Obiecuję.

 

BUFFY: Oh, mam. Tu napisali, że ten proces jest stały. (Dawn wydaje pisk przerażenia) Oh, nie. Zaczekajcie. Będzie trwał aż ten demon nie zostanie zabity. Przepraszam. Musimy tam wrócić.

 

XANDER: Nie możemy jej tak zostawić. Co będzie jeśli zacznie wymiotować?

 

BUFFY: Sądzisz, że zacznie wymiotować?

 

DAWN: (jeszcze bardziej stłumionym głosem) Nie będę wymiotować.

 

BUFFY: Zadzwonię do Anji. Popilnuje jej.

 

XANDER: Tak, bo ona uwielbia pilonować wymiotujących ludzi.

 

DAWN: (wyraźnie, chociaż mało zrozumiale protestuje) Nie mam zamiaru wymiotować.

 

(Cięcie. Wracamy do Willow)

 

DEMON: Teraz narysujemy tu coś. (rozcina skórę na brzuchu Willow) To proste, kiedy wiesz, jak to zrobić. To łatwe, kiedy

wszyscy pomagają. Mnie pomogli, (oblizuje palec z krwią Willow) szkoda, że nie ma tu nikogo, kto pomoże tobie. (odrywa kawałek jej skóry i zjada, potem zaczyna zlizywać krew a jej brzucha)

 

ANYA: Założę się, że umiera.

 

BUFFY: Nie umiera, jest tylko sparaliżowana?

 

ANYA: Aha, ale jak?

 

XANDER: Jak jest sparaliżowana? Tak, że się nie może ruszać.

 

ANYA: Jest wiele sposobów, próbowaliście tego? (Anya podchodzi do Dawn podnosi jej nogi do góry)

 

BUFFY: Hej.

 

DAWN: Hej.

 

XANDER: Można cię ustawiać?

 

BUFFY: Ustawiać?

 

ANYA: To powszechna zdolność. Zobacz to (sadza Dawn, która protestuje piskiem) No i mamy dobrą pozycję.

 

BUFFY: (próbuje orzeszków z puszki, które Anya przyniosła ze sobą) Skąd wzięłaś te orzeszki?

 

ANYA: (zabiera jej puszkę) Z Brazylii. I nie musicie mi dziękować, że z nią zostaję. Czuję się dziś przydatna, pomagałam Willow, pomagam wam, no i już nie wspomnę o tej sprawie z robalem w tamtym tygodniu.

 

(Buffy i Xander biroą broń i szykują się do wyjścia.)

 

BUFFY: Nie sądzę, że możemy to na- Zaraz, widziałaś Willow?

 

ANYA: (zajadając orzeszki) Aha. I szukała was, stwierdziła, że możecie być w jakiejś jaskini. To brzmiało nieciekawie.

 

DAWN: Jaskini?

 

BUFFY: Anya, posłuchaj to bardzo ważne. Czy Willow poszła do tej jaskini?

 

ANYA: Aha. Gdy ostatni raz ją widziałam, wybierała się tam. Może ustawię ją jakby salutowała, będzie wyglądać słodziutko.

 

BUFFY: Xander, ona tam może teraz być. Willow może być uwięziona razem z tym demonem.

 

ANYA: To nie jest ten, to nie ma płci. Czy to nie byłoby okropne, gdybyś siedziała tu ze swoją sparaliżowaną siostrą (bawi się

palcami Dawn) a Willow właśnie by umierała.

 

BUFFY; (podchodzi do Anji) Anya, znasz się ta tych demonach?

 

ANAY: Aha. Pewnie.

 

BUFFY: (wręcza jej siekierkę) Idziesz z nami.

 

(Anya wzdycha, wstaje, zostawiając Dawn z podniesioną lewą ręką, poklepuje ja po głowie i oddala się.)

 

(Cięcie. Widzimy paczącą Willow, mówiącą przez zaciśnięte zęby.)

 

WILLOW: Co –ty…

 

(Demon podnosi się i śmieje.)

 

DEMON: Oni już cię nie chcą. Została zamknięta w tej ładnej, białej skórze. A jeśli nawet wrócą, gdzie cię zjadą? Będziesz już

wtedy we mnie. (zrywa kolejny kawałek skóry z jej brzucha)

 

(Cięcie. Buffy, Xander Bander Anya biegną przez las.)

 

XANDER: Anya, pospiesz się.

 

ANYA: Straciłam formę, od miesięcy jedynie się teleportowałam.

 

BUFFY: Szybciej.

 

(Cięcie. Demon zlizuje krew z Willow.)

 

WILLOW: Nie, nie…nie

 

(Cięcie. Buffy wbiega do jaskini, demon podnosi się i spogląda na nią. Po chwili bardzo szybko odskakuje na bok.)

 

BUFFY: Co się dzieje? Gdzie jest Willow?

 

ANYA: Tu, nie widzicie jej? Jest ranna.

 

XANDER: Co? Gdzie? Tu nic nie ma (Xander macha dłonią w miejscu  w którym leży Willow)

 

ANYA: Twoja ręka przechodzi przez nią. (do Buffy) Co się dzieje?

 

BUFFY: Nie wiem. Ale zaczynam rozumieć dlaczego jej nie widzieliśmy.

 

XANDER: Bo jej nie widzieliśmy.

 

BUFFY: Mam przeczucie, że to co spowodowało, że stała się niewidzialna, jest związane z tym jedzącym skórę demonem.

 

ANYA: Za tobą.

 

(Słyszymy pisk demona, który atakuje Buffy, tak lekko cofa się i jego pazur rozcina jedynie jej bluzkę.)

 

BUFFY: Było blisko.

 

(Buffy zaczyna walczyć z demonem, nie może się jednak do niego zbliżyć.)

 

ANYA: Pamiętaj, co powiedziałam, celuj w oczy. (schyla się na kolana) Willow, jestem tu. Jesteś naprawdę ranna.

 

WILLOW: Co się dzieje?

 

ANYA: Buffy walczy z tym demona o tam, widzisz? Ale jak zbliżą się zbytnio, to będę musiała uciekać.

 

WILLOW: Nie widzę.

 

ANYA: Ale tu są, Buffy i Xander.

 

WILLOW: Czyli mnie nie zostawili?

 

ANYA: Nie, nie zostawiali cię. Ale nie widzą cię.

 

WILLOW: Są tu. ( z uśmiechem, jeśli tak można nazwać ten grymas) Są tu. Nie jestem sama.

 

ANYA: Dobrze. Naprawdę dobrze sobie radzisz.

 

(Demon śmieje się, Buffy nie może go trafić, nagle demon przeskakuje nad nią. Buffy odwraca się i wbija mu sztylet w nogę, tak,

że ten nie może się ruszyć. Buffy łapie go za głowę i wsadza kciuki w oczy, demon osuwa się na podłogę.)

 

BUFFY: (z obrzydzeniem) Fuj.

 

XANDER: Kciukami? Nie mogę uwierzyć, że to zrobiłaś.

 

ANYA: Uf. Buffy zabiła demona, to było okropne.

 

WILLOW: (już normalnym tonem) Mogę- się ruszać… (na jej twarzy pojawia się grymas bólu) .

 

(Cięcie. Dawn nadal siedzi na kanapie, po chwili spada z niej.)

 

(Cięcie. Wracamy do jaskini.)

 

BUFFY: Willow, jesteś tu?

 

XANDER: Gdzie ona jest? Żyje?

 

ANYA: Jest tutaj. (do Xander’a) odsuń się, depczesz po niej.

 

BUFFY: Willow?

 

ANYA: Jest poważnie ranna. Pójdę po pomoc.

 

XANDER: (wskazując na podłogę) Sądzę, że jest gdzieś tutaj.  

 

BUFFY: Willow? Nie widzimy cię, ale naprawdę cieszymy się, ze wróciłaś. Nie wiem jak ciężko jesteś ranna, ale…

 

(Nagle ciało Willow zaczyna się pojawiać  poświacie jasnego żółtego światła.)

 

XANDER: Co się dzieje?

 

WILLOW: Chciałam was znaleźć i szukałam wszędzie. A ten demon powiedział, że mnie zostawiliście. Oh, tu jesteście, jesteście.

(oddycha ciężko) Nie odchodźcie.

 

XANDER: (nachyla się nad nią) Nigdzie nie pójdziemy. Boże.

 

BUFFY: (też kuca koło niej) Wszystko będzie dobrze, Willow. Nic ci nie będzie.

 

WILLOW: Wiem. Jesteście tu.

 

(Cięcie. Dom Buffy, dzień.)

 

(Cięcie. Buffy wchodzi do swojego pokoju. Na jej łóżku siedzi Willow ubrana w piżamę, medytuje. Buffy odwraca się.)

 

WILLOW: Buffy?

 

BUFFY: Przepraszam, nie chciałam ci przeszkadzać.

 

WILLOW: Nic nie szkodzi. (widzimy lekko zakrwawione bandaże na jej brzuchu)

 

BUFFY: Nie wiedziałam, że medytacja to takie męczące zajęcie.

 

WILLOW: Leczę się, wspomagam odbudowę skóry.

 

BUFFY: Wow, to magia, tak? Bo większość ludzi medytując nie zyskuje nowej skóry. A jeśli tak, to Clem powinien powinien tym skończyć. (Siada obok Willow na łóżku)

 

WILLOW: To magia, pobieram moc z ziemi, żeby mogła mnie uleczyć.

 

BUFFY: Jesteśmy na drugim piętrze.

 

WILLOW: Giles mówi, że wszystko jest częścią ziemi. To łóżko, powietrze, my.

 

BUFFY: To tłumaczy, dlaczego mam ciągle brudne paznokcie, chociaż nic nie robię.

 

WILLOW: No i wsadziłaś palce w demona.

 

BUFFY: Prawda. (Willow ostrożnie odchyla się do tyłu i opiera o ścianę.)  Jesteś zmęczona, powinnam pójść.

 

WILLOW: Nie. Proszę zostań, stęskniłam się za tobą, kiedy nie mogłam cię znaleźć.

 

BUFFY: Ja też się za tobą stęskniłam. Brakowało mi cię. Dawn pracuje nad tym, co to spowodowało, ale jak na razie-

 

WILLOW: To byłam ja.

 

BUFFY: Rzuciłaś zaklęcie?

 

WILLOW: Nie chciałam… tylko, że sądziłam, że nie jestem gotowa, żeby was zobaczyć i bałam się, że… no wiesz, nie dogadamy się.

 

BUFFY: Więc sprawiłaś to jedynie myśląc o tym?

 

WILLOW: Chyba muszę jeszcze popracować nad panowaniem nad moją mocą.

 

BUFFY: Nic nie szkodzi. Tak długo, jak nic ci nie jest. (lekko się do siebie uśmiechają)

 

WILLOW: Miło czuć, że mi przebaczyliście. Szkoda, że musieliście przebaczyć tak dużo.

 

BUFFY: (spogląda w dół, potem na Willow) Muszę ci się do czegoś przyznać. Sądziłam, że to ty mogłaś zabić, tego mężczyznę.

 

WILLOW: Wiem.

 

BUFFY: Wolałabym nie być osobą, która tak myślała. Xander i ja przemyśleliśmy to.

 

WILLOW: Ja też. Xander nie ma tę przyjemność, że nie musi tego mówić. Ale ty jesteś pogromczynią, musisz mówić takie rzeczy. To dobrze. To dobrze, nawet jak myślisz, że jeszcze nie uwolniłam się od magii, bo szczerze mówiąc sama nie jestem tego pewna. (podnosi się i wraca do medytacji)

 

BUFFY: Sądziłam, że jesteś zbyt zmęczona.

 

WILLOW: Nie zaszkodzi spróbować.

 

BUFFY: Przykro mi.

 

WILLOW: To wymaga wielkiej siły. Ja jej aż tyle nie mam.

 

BUFFY: (siada naprzeciwko niej) Ja mam sporo i chętnie trochę jej oddam. (bierze Willow za ręce)

 

WILLOW: Jesteś pewna?

 

BUFFY: A czy to pomoże?

 

WILLOW: Bardzo.

 

(Buffy ściska jej dłonie, obie zamykają oczy i zaczynają medytować.)



Autor: Technopagan


~Ender's SMG~*~BuffyPedia~

"Buffy The Vampire Slayer" TM and © (or copyright) Fox and its related entities. All rights reserved. This web site, its operators and any content on this site relating to "Buffy The Vampire Slayer" are not authorized by Fox.