~ Restless ~

translated by RMK

Tłumaczenie oryginalnie umieszczone w Buffypedii (www.buffypedia.prv.pl)
[Nie zmieniaj powyższych linii]

Po raz pierwszy wyemitowany: 23/05/2000
Reżyseria: Joss Whedon
Scenariusz: Joss Whedon
Spis postaci: ADAM / Anya / Buffy / Giles / Harmony / Joyce / Man / Olivia / Oz / Riley / Snyder / Spike / Tara / TV / Voice / Willow / Xander
Nowe postaci: Bald Man / Dad / First Slayer / Vamp
Użyta broń: Kołek Pistolet

BUFFY: Inicjatywa stworzyła tą rzecz i nie może jej teraz powstrzymać, ale my możemy.

GILES VO: W poprzednich odcinkach Buffy postrach wampirów...

Ujęcie znad głów Willow, Giles'a i Xander'a rzucających zaklęcie w "Primavel".

WILLOW VO: Moc Pogromcy i wszystkich którzy jej używają, ostatnia do prastarej pierwszej, przyzywamy cię.

Giles zapala świece.

WILLOW: Połącz nasze umysły, serca i dusze.

Ujęcie ręki Willow kładącej kartę rozmiarów kart Tarot'a.

WILLOW: Spiritus, duch.

Ujęcie Xander'a kładącego kolejną kartę.

XANDER: Animus, serce.

Ujęcie Giles'a kładącego kolejną kartę.

GILES: Sophus, rozum.

Ujęcie Willow trzymającej ostatnią z kart.

BUFFY: I Manus, ręka. 1

Ujęcie Buffy przed którą znikają lecące w jej kierunku pociski.

BUFFY: Nigdy nie powinieneś mieć nadziei na schwytanie źródła naszej mocy.

Buffy sięga do wnętrza klatki piersiowej ADAM'a i wyrywa z niej jego źródło zasilania.

ADAM wyłącza się.

Wycie wilków.

Napisy początkowe

Gościnnie występują: Kristine Sutherland, Amber Benson, Mercedes McNab, David Wells, Michael Harney, George Hertzberg, Emma Caulfield jako Anya, Seth Green jako Oz, i Armin Shimerman jako Principal Snyder.

Scenariusz i reżyseria: Joss Whedon.

BUFFY: Jesteś pewien, że wszystko jest w porządku? Mogę tu być do rana.

RILEY: (potrząsając głową) To tylko odprawa.

(Widzimy, że stoją przed domem Summers'ów, przy drzwiach. Giles jest w jadalni. Willow siedzi na schodach)

RILEY: Nie spowodują, że zniknę, ani nie podadzą mi żadnego świństwa. Mam Graham'a i resztę chłopaków, którzy będą zeznawać, że jestem jedynym powodem dla którego żyją. Mogę teraz przejść do rezerwy ze wszystkimi honorami.

GILES: (jedząc coś) Bez wątpienia w zamian za twoje milczenie.

RILEY: O tak. Z punktu widzenia administracji sprawa z Zatoką Świń była bez wątpienia sukcesem.

WILLOW: (z uniesieniem) To tak jakbyś szantażował rząd (wszyscy patrzą na nią ze zdziwieniem) W ..... patriotyczny sposób.

(Riley się uśmiecha)

RILEY: Zadzwonię kiedy to się skończy.

(On i Buffy żegnają się czule)

XANDER: (poza ekranem) Obiad podano.

(Xander wchodzi z misą popcornu. Joyce za nim)

XANDER: Według mojej własnej receptury.

(Willow bierze misę z jego rąk)

WILLOW: Aaa, przycisnąłeś na mikrofalówce ten przycisk z napisem "popcorn"?

XANDER: (potrząsając głową) Właściwie to przycisnąłem "rozmrażanie", uhm, ale Joyce naprawiła sprawę.

RILEY: Wiec będziecie mieć tu dziś świetną zabawę (podaje rękę Joyce) Było mi bardzo miło Panią poznać.

JOYCE: (potrząsając jego dłonią) Było miło Cię poznać..... wreszcie.

RILEY: Pa.

BUFFY: Pa.

(Riley wychodzi. Buffy zamyka za nim drzwi. Widzimy Joyce, która trzym misę orzeszków)

JOYCE: (do Buffy) Zauważyłaś jak podkreśliłam słowo "wreszcie"?

BUFFY: (z niewinną miną) Nie.

(Wszyscy idą do salonu)

XANDER: Niech rozpocznie się święto filmu wideo.

GILES: (do Joyce) Jesteś pewna, że nie chcesz się do nas przyłączyć?

JOYCE: Nie, dziękuje, bawcie się dobrze (Buffy i Willow siedzą na sofie, Xander na podłodze) Jestem zmęczona. Nie mogę uwierzyć, że nie jesteście wykończeni. Czy w ogóle spaliście od...

GILES: Nadal czuję się zbyt dziwnie.

WILLOW: Uhm. Tak, to zaklęcie, było... ono było bardzo potężne.

BUFFY: Nie mogłabym jeszcze usnąć.

(Widzimy Buffy i Willow zagrzebujące się pod kocem na sofie)

XANDER: Mamy tu obfity zbiór kaset wideo. Wkładam "Czas Apokalipsy", jakieś sprzeciwy?

WILLOW: (wzdycha) Nie masz czegoś mniej związanego z mrocznymi sprawami?

(Joyce uśmiecha się i kładzie misę)

XANDER: To jest dziecinna igraszka! To film dla każdego niezależnie od wieku.

BUFFY: (nieprzekonana) Co jeszcze?

(Joyce i Giles wymieniają uśmiech. Joyce idzie w kierunku schodów)

XANDER: Nie martw się. Mam tu dużo rzeczy dla dziewczyn i Brytyjczyków. Powinno wystarczyć na całą noc.

(Ujęcie Joyce uśmiechającego się, która wchodzi po schodach)

(Ujęcie ręki wkładającej kasetę do magnetowidu i naciskającej Play)

(Najazd na ekran, pojawia się ostrzeżenie FBI)

(Ujęcie Giles'a, Buffy, Willow i Xander'a szybko zasypiających na ich miejscach)

(Nasza czwórka ciągle śpi. Giles na krześle, Buffy i Willow na sofie, a Xander na podłodze. Powolne zbliżenie na Willow podciągającej czerwony koc)

(Przejście do twarzy Tara'y. Pojawia się leżąca na brzuchu , podpierając podbródek skrzyżowanymi rękami. Widzimy jej nagie ramiona)

TARA: Myślę, że to dziwne. To znaczy, myślę, że powinnam się martwić, że nie nadałyśmy jej żadnego imienia.

WILLOW: Komu? Miss Kitty? (traktuje jako imię)

(Ujęcie ich kotka, bawiącego się kulką czerwonej przędzy w zwolnionym tempie)

TARA: Myślisz, że pozwoli poznać nam jej imię?

WILLOW: Pozwoli (patrzy z dołu na Tara'e) Jeszcze nie dorosła do tego.

TARA: Nie martwi cię to?

WILLOW: Nigdy się tu niczym nie martwię (uśmiecha się) Tu jestem bezpieczna.

TARA: Nie wiesz wszystkiego o mnie.

WILLOW: Czy powiedziałaś mi swoje prawdziwe imię?

(Tara się uśmiecha)

TARA: Wiesz przecież.

(Willow się uśmiecha, sięga po coś)

(Ujęcie pędzla zanurzanego w kałamarzu)

TARA: Dowiedzą się, wiesz?

(Ujęcie twarzy Willow)

TARA: O tobie.

WILLOW: Nie mam czasu o tym myśleć. (marszczy brwi) Wiesz, muszę zrobić te wszystkie zadania domowe.

(Kamera odjeżdża, a my możemy zobaczyć, że Tara leży twarzą w dół na swoim łóżku, jest naga, a Willow maluje/pisze na jej plecach)

TARA: Skończysz na czas, żeby zdążyć na zajęcia.

WILLOW: Mogę się spóźnić.

TARA: Ale nigdy wcześniej nie chodziłaś na zajęcia z aktorstwa.

(Ujęcie Willow zanurzającej znów pędzel, poruszającej się w poprzek pleców Tara'y, które pokryte są greckimi symbolami)

TARA: Mogłabyś opuścić coś bardzo ważnego.

(Przerwa)

WILLOW: Nie chcę tu zostawać.

(Tara obraca się by na nią spojrzeć)

TARA: Czemu?

(Willow wstaje, patrzy w dół na Tara'e. Odwraca się w kierunku ciemno czerwonej zasłony. Podchodzi do niej)

WILLOW: Jest tak jasno.

(Odciąga zasłonę za którą widać jasną, nasłonecznioną pustynię. Światło pada na Tara'ę, która patrzy w bok)

WILLOW: (patrząc znów na Tara'e, ciągle trzyma zasłonę odsłoniętą) Tam coś jest.

(Ujęcie pustyni. Niewyraźnie widzimy coś (kogoś) poruszającego się, później to coś znika)

(Ujęcie kotka w zwolnionym tempie)

(Cięcie do Willow idącej w korytarzem Sunnydale High. Willow wygląda na zaniepokojoną. Podchodzi do Xander'a i Oz'a)

XANDER: Cześć.

WILLOW: (niedbale) Cześć chłopaki. (idzie dalej)

OZ: Słyszałem, że uczysz się aktorstwa. (idą za nią)

WILLOW: Aha.

WILLOW: To trudny kurs.

WILLOW: Brałeś w nim udział (Podchodzi do szafki i próbuje ją otworzyć)

OZ: Oh, byłem tu zawsze.

XANDER: Więc co będziemy robić? Jakieś zaklęcie? (Do Oz'a) Robi to z Tara'ą.

OZ: Ta, słyszałem o tym.

(Willow ciągle próbuje otworzyć szafkę)

(dzwonek)

WILLOW: (niespokojnie) Spóźnię się. (odchodzi)

XANDER: Czasem myślę o dwóch kobietach robiących czary..... I wtedy robie czary dla siebie.

(Oz patrzy na niego. Xander patrzy na Oz'a, po chwili obaj szybko odchodzą)

(Cięcie na Willow wchodzącą za kulisy. Kostiumy wiszą na stojakach.

Ludzie przebierają się w kostiumy. Stoły z lustrami do robienia make-up'u. Dźwięki orkiestry. Ludzie noszą wiele różnych kostiumów. Willow idzie i wygląda na zagubioną.)

(Hormony podbiega do niej. Jest ubrana jak Szwedzka dojarka/pasterka (?) z dwoma warkoczami)

HARMONY: Czy to nie podniecające? To nasza pierwsza sztuka. Nie mogę się doczekać wyjścia na scenę. Kocham cię. Oh! (Przytula Willow. Nagle z jej twarzy znika fałszywy uśmiech) Nie nadepnij na moje ściągi.

WILLOW: Sztuka?

(Widzimy Buffy zerkającą zza kurtyny na publicznośc. Podbiega na Willow i Harmony. Jest ubrana jak główna postać w "Chicago": krótkie czarne włosy, krótka, obcisła sukienka)

BUFFY: O mój boże. Sala jest wypchana po brzegi. Wszyscy tu są. Twoja cała rodzina w pierwszym rzędzie, (pocieszająco) i wyglądają na naprawdę złych.

WILLOW: To premiera?

HARMONY: (ugniatając ramiona Willow [głupio to brzmi ;)]) Oho, ktoś tu ma tremę.

WILLOW: To nie są zajęcia dla początkujących?

(Podchodzi Riley, ubrany jak cowboy)

RILEY: Spóźniłaś się, albo chciałaś mieć lepszą role. [?] (Uśmiecha się) Gram Cowboy'a.

BUFFY: (do Willow) Twój kostium jest doskonały. (Szeptem) Nikt nie odgadnie prawdy. Wiesz, prawdy o tobie.

WILLOW: (niepewnie) Kostium?

BUFFY: (wydymając wargi) Już grasz! Oh, powinnam też to zrobić! (Tupie nogą i odwraca się)

WILLOW: Ale jak to się stało, że.... - Znaczy się, dano mi do zrozumienia, że zajęcia teatralne będą, wiecie.... zajęciami teatralnymi. Znaczy się, my przecież nie mieliśmy nawet prób!

HARMONY: (chrząkając) Może niektórzy nie mieli. (Uśmiecha się do Riley'a)

RILEY: Zjawiłem się na czas, wiec dostałem rolę Cowboy'a. (Harmony potakuje głową)

WILLOW: (do Buffy) Myślę, że to za wcześnie na włączanie się do sztuki. Ja, ja nawet nie wiem co... (jej oczy się rozszerzają) To nie jest Madame Butterfly, prawda, przecież mam duży problem z operą.

GILES: (poza ekranem) OK, ludzie! (Buffy wygląda na podekscytowaną. Giles klaska by zwrócić na siebie uwagę) Uważajcie! (Wszyscy gromadzą się wokół Giles'a) Za kilka chwil kurtyna pójdzie po raz pierwszy w górę, to nasza pierwsza produkcja. Teraz, wszyscy którzy kiedykolwiek spotkali Willow..... wszyscy będą publicznością, włącznie z nami. A to znaczy, że musimy być doskonali. (ujęcie Willow wyglądającej na zaniepokojoną, przestraszoną) Wczujcie się w role, (Willow widzi coś włochatego za podporą. Wpatruje się w to) pamiętajcie swoje kwestie, i wkładajcie w to energie, energie, zwłaszcza w fragmentach muzycznych!

(Ujęcie Buffy, która wygląda na bardzo podekscytowaną)

WILLOW: (szeptem) Czy ktoś to widzi?

GILES: Granie to nie odpowiednie zachowywanie się, to ukrywanie się. Publiczność chce was zobaczyć, odnaleźć was, (widzimy za nim Harmony, z twarzą wampira chwytającą jego ramie i próbującą go ugryźć) rozebrać do naga, i pożreć was żywcem, dlatego ukrywajcie się. (do Harmodny) Przestań. (Harmony przestaje).

GILES: Teraz, kostiumy, dekoracje, uhm, te rzeczy, które wy, uh, no wiecie, ah, wy, ah.. (Ujęcie z góry. Widzimy obsadę wokół Giles'a, Harmony, która ciągle podskakuje za Giles'em próbując go ugryźć) wy trzymacie je, dotykacie ich, ah, używacie ich, ah....

HARMONY: Podpory?

GILES: Nie

RILEY: Podpory?

GILES: Tak! (wskazuje Riley'a) To wszystko wymówki. (do Harmony) To jest bardzo denerwujące. (Do wszystkich) Teraz już idźcie, kłamcie jak psy, i bawcie się dobrze. (Ujęcie podekscytowanego Riley'a) Teraz, jeżeli możemy się skupić, głowy do góry, Willow, czy możesz przestać deptać po ściągach reszty zespołu, (ujęcie niespokojnej Willow) wiem, że to będzie najlepsze przedstawienie "Śmierć komiwojażera" jakie kiedykolwiek zrobiliśmy. (do Harmony) Przestań. (Głośno) Powodzenie! Połamcie nogi! (Przepycha się przez nich i odchodzi)

(Podniecone szepty, Willow chrząka)

(Dźwięki zanikają. Ciągle widzimy poprzebieranych uczniów, którzy szczebiotają między sobą i chodzą po pomieszczeniu, ale jest cicho. Willow idzie przez tłum, wygląda na zmieszaną. Na stronie, w ciemnościach, widzi łysego mężczyznę w okularach)

BALD MAN: (szepta) Zrobiłem ciut miejsca dla plasterków sera.

(pokazuje jej stół (tace, nie pamiętam ;)) z plasterkami amerykańskiego sera leżącymi w równym rządku (11 sztuk - RMK))

(Willow chrząka. Zaczyna grać niesamowita muzyka. Willow przechodzi przez zasłonę. Jest w zwężającym się tunelu z czerwonych zasłon scenicznych [czyli kurtyn ;)]. Idzie przez nie wolne. Wznosząca (?) się muzyka. Jest ciemno. Wtedy Willow wchodzi w promień światła, jest tam Tara)

TARA: Rzeczy nie idą tak jak powinny.

WILLOW: (z wyrzutem [?]) Nie! Te całe zajęcia aktorskie, są po prostu.... Myślę, że nie robią tego w odpowiedni sposób, a teraz mam grać przed całą moją rodziną, i.... skąd się wziął cowboy w "Śmierć komiwojażera"?

TARA: (chrząkając) Nadal nic nie rozumiesz, prawda?

(Willow chrząka, rozgląda się)

WILLOW: (szeptem) Czy coś za mną idzie?

(Tara przytakuje)

TARA: Tak.

WILLOW: Co powinnam zrobić? Sztuka zaraz się zacznie, a ja nie znam nawet moich kwestii.

TARA: Sztuka już się zaczęła. Ale nie to jest problemem.

(Willow wygląda na zaniepokojoną)

(Ujecie sceny. Riley po lewej z rękami wspartymi o pas. Po środku, Harmony ubrana w jarzmo [nosidło] z wiadrami na końcach. Po prawej Buffy półleży w kuszący sposób na sofie)

RILEY: (podchodzi szybko i energicznie, poprawiając [?] kowbojski kapelusz) Witaj panienko. Czy mogę potrzymać dla ciebie te kubły mleka? (śmiechy z widowni)

HARMONY: Dziękuje, lecz nie są zbyt ciężkie. (Przesadnie grając) Czemuż to przybyłeć do nasze małego miasteczka, które nie ma poczty, i bardzo mały eksport?

RILEY: Szukam pewnego człowieka. (Patrzy prosto w kamerę) *Sprzedającego* człowieka. Komiwojażera.

(Ujęcie na zaniepokojoną Willow)

TARA: (poza ekranem) Wszyscy zaczną ci się przyglądać. Prawdziwej tobie, jeżeli się dowiedzą, ukarają cię, ja.... Ja nie mogę ci w tym pomóc.

WILLOW: Więc co mam.... co to? Czy to coś co rzekomo zrobiłam?

TARA: Shhh. (rozgląda się)

(Willow rozgląda się. Słyszy brzęczenie)

WILLOW: (szeptem) Co to było?

(Tara wygląda na zmartwioną)

(Ujęcie sceny. Riely na pierwszym palni twarzą do publiczności. Buffy za nim. W tle Harmony, siedzi na sofie, płacze)

BUFFY: (z pogardą) Czego mogłam się jeszcze spodziewać po zlepku niskiego czynszu i braku konta, po takim zerze jak ty? Zerze, tak, ty i twoi koledzy, wasz cały rodzaj, wyrzucić go do morza i nie martwić się, wyrzucić i czekać na bąbelki, mężczyźni z tym waszym chodzeniem po omacku i pluciem dookoła, brak mózgu, trzy miliardy was przemijające dookoła ten sam nic nie wart żywot. Z waszymi..... wojażami!

(Mówi to wszystko na jednym oddechu, bez przerw. Harmony szlocha, a Riley stoi bez wyrazu)

(Ujęcie Willow patrzącej prze ramie. Odwraca się, Tara zniknęła)

WILLOW: (przestraszona, szepta) Tara? Tara, to nie jest zaba... (Tuż przy jej twarzy kołek lub sztylet przebija się przez zasłonę. Wciąga powietrze, odwraca się. Ręka w szmatach sięga spoza innej zasłony, próbując ją złapać. Willow upada na podłogę. Krzyczy i nakrywa głowę rękami. Jeszcze inna ręka sięga po nią)

BUFFY: Will!

(Buffy pochyla się przez zasłonę by ją złapać)

WILLOW: Buffy! O Boże.

BUFFY: Chodź. (Pomaga jej wstać. Są w klasie Sunnydale High)

BUFFY: Schyl się. (Przykucają i pełzną miedzy ławkami). Na co to wygląda?

WILLOW: Nie wiem. Nie wiem co jest za mną.

BUFFY: Więc musisz coś *zrobić*. (Marszczy brwi z dezaprobatą)

WILLOW: Nie. Nigdy nic nie robie. Jestem bardzo rzadko niegrzeczna. Ja, ja po prostu weszłam na zajęcia, a, a tam zaczęła się sztuka.

BUFFY: (prostując się) Sztuka już się dawno skończyła. (Patrzy na Willow) Czemu jesteś nadal w kostiumie?

WILLOW: Okay, nadal muszę tłumaczyć, że to po prostu mój strój. (Wskazuje na swoje ubranie)

BUFFY: Willow, wszyscy już wiedzą. Zdejmij to.

WILLOW: Nie, nie. (rozgląda się zdenerwowana) Potrzebuję tego.

(Buffy przewraca oczyma)

BUFFY: O, na miłość boską, ściągnij to wreszcie.

(Obraca Willow dookoła i rozdziera jej ubranie)

BUFFY: Tak lepiej. To bardziej realistyczne.

(Nagle wszystkie ławki są zajęte. Buffy odwraca się i idzie na swoje miejsce)

HARMONY: Widzisz? Wszystko jest już jasne?

(Widzimy Anya'e siedzącą obok Harmony, chichota. Cała klasa chichota.)

(Ujęcie Willow w jej kujońskim szkolnym ubranku, z długimi włosami jak w pierwszej serii BtVS. Trzyma jakieś papiery.)

ANYA: Mój boże, to jest jak tragedia.

(Ujęcie Buffy patrzącej na Willow.)

OZ: (do Tara'y) Próbowałem cię ostrzec. (Patrzy na Willow jak na coś obrzydliwego)

ANYA: (ciągle chichocząc) Dokładnie jak w Greckiej tragedii. Tam powinni być tylko Grecy.

(Willo rozgląda się nerwowo po klasie, patrz w dół na papiery)

WILLOW: (oblizuje wargi) Moja praca na temat książki. Tego lata, ja, ja czytałam "The Lion, the Witch and the Wardrobe."

XANDER: (głośno, w sufit) I? Co to kogo obchodzi?

(Willow wygląda na zranioną. Chichoty. Ujęcie Oz'a głaszczący chichotającą Tara'e)

WILLOW: Ta książka mówi o wielu sprawach....

(Coś wpada w pole widzenia kamery i przewraca Willow. Willow krzyczy.)

(Ujęcie Buffy kładącej głowę na rękach, wygląda na znudzoną. Słychać krzyk Willow i warknięcia napastnika)

WILLOW: Pomocy! Niech ktoś mi pomoże!

(Ujęcie znudzonego Xander'a)

(Ujęcie Oz'a i Tara'y którzy uśmiechają się do siebie konspiracyjnie)

WILLOW: Pomocy!

(Napastnik nadal warczy, gdy Willow się opiera. Stwór/osoba atakuje Willow, ma ciemną skórę, i długie, splątane, ciemne włosy, jest owinięta w szmaty. Nachyla się tak jakby chciało ugryźć Willow w szyje. Zbliżenie twarzy Willow zakrytej częściowo przez ciemne włosy. Jej oczy się rozszerzają. Skóra na jej twarzy fałduje, a oczy zaciemniają.)

(Ujęcie prawdziwej Willow na kanapie, śpi, ciągle nakryta czerwonym kocem, szarpie się, i wydaje odgłosy jakby się dusiła)

Reklamy

(Willow ciągle się szarpie, i łapie z trudem powietrze. Przejazd na Xander'a, który nagle siada.)

XANDER: Nie śpię. Wszystko dobrze. Przegapiłem coś? (Patrzy na Willow, która ciągle śpi i ugniata koc)

GILES: (jedzący popcorn) Nie wiele.

BUFFY: (jedząca popcorn) Trochę jatki.

(Xander patrzy na ekran, otwiera szeroko oczy.)

(Na ekranie, żołnierz niosący broń idzie przez las.)

TV SOLDIER: Musimy iść chłopie. (Dyszy) Musimy utrzymać to wzgórze. (Xander wygląda na zainteresowanego) Pieprzyć tą wojnę!

GILES: Muszę to powiedzieć, uważam, że "Apocalypce Now" jest przeceniany.

XANDER: Nie, nie. (Wskazuje na ekran). Zaraz się poprawi.

TV SOLDIER: Człowieku...

XANDER: Pamiętam, że później jest lepszy.

TV SOLDIER: O boże. Co się stało z moimi ludźmi? Ahhh!

(Buffy wygląda na znudzoną)

BUFFY: Chcesz trochę? (Podsuwa Xander'owi misę z popcornem)

XANDER: (odwraca głowę) Maślany?

BUFFY: Jak nowe autko.

XANDER: Cool. (Pochyla się nad Willow, żeby wziąć popcorn.) Co z nią? (wskazuje Willow)

BUFFY: Oszustka.

GILES: (ciągle patrzy na film) A, zaczynam rozumieć, to jest o podróży, prawda?

(Xander przewraca oczyma)

XANDER: Wielkie dzięki, że muszę iść do łazienki. (wstaje)

BUFFY: Nie potrzebujesz przy tym żadnej pomocy, prawda?

XANDER: (idąc po schodach) Mam opracowaną metodę.

(Xander wchodzi po schodach. Wynurza się w korytarzu na górze. Joyce pojawia się za nim, ubrana w prześwitujący czerwony szlafroczek)

JOYCE: Hej.

(Xander obraca się)

XANDER: Cześć Joyce. Pani Summers. (Podchodzi bliżej) Nie robimy tam na dole zbyt dużego hałasu, prawda?

JOYCE: O, nie. Jakkolwiek, oni wszyscy wyszli juz dawno temu.

XANDER: Oh, powinienem ich chyba zatrzymać.

JOYCE: (uśmiechając się) Już to słyszałam.

XANDER: Jestem dość szybki. Wiesz, mężczyzna zawsze po-

Jouce: Podboju?

XANDER: (wzrusza ramionami) Jestem zdobywcą.

(Przejazd w poprzek piersi Joyce)

JOYCE: (widzimy jej twarz, i słyszymy jej głos, ale jej usta się nie poruszają) Jesteś pewien, że to nie jest otucha?

XANDER: Jestem też otuchowcem. [OK, w zdaniu "Jestem zdobywcą" mamy "I'm conque... coś tam ;)" tu było "I'm a comfortador also"]

JOYCE: (pochyla się kusząco poprzez framugę) Znam różnicę. Uczyłam się o chłopcach.

XANDER: To jest w tobie super.

(Ujęcie Joyce kuszącej go wzrokiem)

(Ujęcie Xander'a gapiącego się na nią)

JOYCE: (poza ekranem) Jest bardzo późno.

(Ujęcie Joyce. Znów słyszymy jej głos, ale jej usta się nie poruszają)

JOYCE: Chciałbyś chwilę odpocząć?

(Przejazd ponad, do jej łóżka. Xander przesuwa wzrok z łóżka na nią)

XANDER: Uhm, no. (ściszonym głosem) Chętnie. Ale właśnie.... musze wpierw pójść do łazienki.

Joyce; Nie zgub się. (Wślizguje się do swojego pokoju.)

(Xander wchodzi do łazienki, zamyka drzwi, podnosi deskę, odpina spodnie. Nagle patrzy w bok i widzi laboratorium pełne ludzi z Inicjatywy (The Initiative), którzy patrzą na niego: naukowcy w białych fartuchach na przedzie, piszą w notatnikach, w tyle znużeni żołnierze. Xander unosi brwi, zapina z powrotem spodnie.)

XANDER: Dobra, poszukam innej łazienki.

(Otwiera drzwi i wychodzi, ciągle patrząc na nich przez ramię. Przechodzi korytarz i przechodzi przez drzwi na przeciw. Teraz jest w piwnicy, jest ciemno. Drzwi na górze są zamknięte, gałka od drzwi porusza się złowróżbnie.)

XANDER: (głośno) Nie *zamawiałem* żadnych wampirów.

(Gałka porusza się coraz mocniej. Słyszymy walenie do drzwi.)

XANDER: (nerwowo) To nie jest droga ucieczki. (Cofa się)

(Ujęcie placu zabaw, dzień. Giles i Spike huśtają się na huśtawce, obaj ubrani na sposób Giles'a. Buffy bawi się w piaskownicy.)

(Xander podchodzi.)

XANDER: A tu jesteście.

BUFFY: (wsypując piasek łopatką do wiaderka) Czy jesteś pewien, że to nas szukałeś?

(Giles uśmiecha się do niej.)

SPIKE: Giles nauczy mnie jak być Obserwatorem. Powiedział, że da mi co trzeba.

GILES: Spiek jest dla mnie jak syn. (Obaj się uśmiechają i dalej huśtają.)

XANDER: To dobrze. Przed chwilą byłem w środku, ale... (kiwa głową w drugą stronę ulicy). Mam jeszcze coś do zrobienia.

(Długie ujęcie ciężarówki z lodami otoczonej przez dzieci.)

(Bliskie ujęcie Xander'a w ciężarówce, ubrany w pasiastą koszulę i kapelusz, podaje dzieciom lody.)

XANDER: (na placu zabaw) Osiągniesz coś. (Patrzy na Buffy) Osiągniesz będąc w ruchu.

[zdaje sobie sprawę z tego, że to nie żadne tłumaczenie tylko kpina :(]

BUFFY: (dumna jak małe dziecko) Jak rekin.

XANDER: Jak rekin ze stopami i.... z dużo mniejszą ilością płetw.

SPIKE: (dumny jak małe dziecko) I na lądzie!

GILES: Bardzo dobrze!

(Nadal się huśtają)

XANDER: Buffy, jesteś pewna, że chcesz się tu bawić?

(Buffy patrzy na niego nadąsana, jak małe dziecko, któremu czegoś zabroniono)

XANDER: To jest naprawdę duża piaskownica.

BUFFY: Tu mi dobrze. (Nagle widzimy ją na tle pustyni ze snu Willow. Skały, piasek, poskręcane drzewa) To jeszcze tu nie idzie.

XANDER: Myślałem...... nie możesz się sama bronić od..... od pewnych rzeczy.

(Buffy patrzy wprost na niego. Znów widzimy plac zabaw)

BUFFY: Robię postępy, duży bracie.

XANDER: Bracie?

(Buffy patrzy na niego bez wyrazu. Nastrojowa muzyka: słyszymy kobiecy śpiew bez słów)

(Spike i Giles huśtają się wyżej i wyżej.)

Gile: Dalej, wysil się! Obserwator drwi z grawitacji. (Obaj się huśtają. Kobieta nadal śpiewa bez słów)

(Ujęcie siedzącej ciągle bez wyrazu Buffy.)

(Ujęcie Xander'a patrzącego na nią.)

(Ujęcie innego Xander'a w ciężarówce, przyglądającego się im.)

(Ujęcie całej czwórki z punktu widzenia Xander'a w ciężarówce.)

(Ciężarówkowy Xander cofa się od okna, łapie za kierownice, ale ciężarówka już od dawna jedzie: linia drzew przesuwa się. Na miejscu pasażera siedzi Anya i robi coś z rękami.)

(Xnader siedzi na miejscu kierowcy. Anya patrzy na niego.)

ANYA: Wiesz dokąd zmierzasz?

(Xander patrzy na nią, jest zaskoczony.)

ANYA: Myślałam o tym by znów stać się demonem zemsty.

(Widzimy jak bawi się lodowym lizakiem w papierku.)

(Xander zdejmuje czapkę, kładzie ją na tablicy rozdzielczej.)

XANDER: Czy to w porządku?

ANYA: Wiesz, jak za tym tęsknię. Nie mam co robić odkąd to rzuciłam. Myślę, że to może być bardzo dobry rok dla zemsty.

XANDER: Ale.... czyż zemsta nie jest....

ANYA: (pod denerwowana) Nie chcesz, żebym miała hobby.

XANGER: Nie takie hobby! To niebezpieczne. Ludzie nie mogą robić czegokolwiek co chcą.

Społeczeństwo ma reguły, granice, i strefy końcowe. Nie ma znaczenia....

(Słyszy chichoty, odwraca się.)

(Widzimy Willow i Tara'e z tyłu ciężarówki, przytulają się do siebie. Obie są przesadnie wymalowane.)

XANDER: Za pozwoleniem. Rozmawiam właśnie z moim demonem.

(Ujęcie Willow w bardzo krótkiej czarnej bluzeczce [OK, to się inaczej nazywa :)], Tara w krótkiej czarnej spódniczce, i dużo odsłaniającej białej bluzeczce. Tara ma jedną nogę wysuniętą, a ręka Willow na udzie Tara'y. Obie mają czarny makeup na oczach i grubą warstwę czerwonej szminki.)

WILLOW: Przepraszamy.

(Xander gapi się na nie. Obie uśmiechają się do niego uwodzicielsko. Słyszymy głos Tara'y choć jej usta się nie poruszają.)

TARA: Obie uważamy, że jesteś bardzo interesujący.

XANDER: Oh, robię postępy?

WILLOW: Ja robię większe. (Głaska nogę Tara'y).

(Zbliżenie Willow i Tara'y, uśmiechają się do siebie, i przytulają. Willow szepce do ucha Tary. Obje chichotają.)

(Zjazd w dół na rękę Willow głaszczącą udo Tara'y.)

XANDER: (wpatrzony) Czy to w porządku?

(Obie patrzą na niego.)

WILLOW: Przyjrzyj się.

(Willow obejmuje Tara'e. Tara obejmuje jej ramiona. Zbliżają się do siebie.)

(Ujęcie Xander'a z rozszerzającymi się z zaskoczenia oczyma. Słyszymy pocałunki, i ciche westchnienia. Odjazd od ciągle gapiącego się Xander'a.)

TARA: Może chcesz się do nas przyłączyć?

(Xander gapi się z rozdziabionymi ustami.)

ANYA: Oh, przyłącz się.

(Xander gapi się na nią. W tle zaczyna grać seksowna muzyka.)

XANDER: Nie musze.

ANYA: Nie martw się o mnie. Myślę, że już wpadłam na to jak prowadzić bez dotykania kierownicy.

(Xander patrzy na drogę, patrzy na Anya'e, patrzy do tyłu. Wstaje.)

(Ujęcie Anya'i poruszającej rękami i kierującej tak samochodem.)

(Xander idzie przechodzi obok okna w którym sprzedawał wcześniej lody, widzimy przesuwającą się linię drzew na zewnątrz. Dziewczyny zniknęły.)

(Xander wchodzi do tyłu ciężarówki, wspina się na jakieś przewyższenie, mija wielkie wiązki gazet i innych rupieci. Odsuwa coś ze swje drogi, upada na podłogę w swojej piwnicy. Rozgląda się wokół, jest rozdrażniony.)

XANDER: Dziewczyny?

(Gałka przy drzwiach znów zaczyna drgać. Xander podchodzi, jest zdenerwowany. Nagle odzywa się też walenie do drzwi. Wygląda na przestraszonego.)

XANDER: (krzyczy) Wiem co tam jest! [OK, chyba bardziej, wiem kim jesteś ;)]

(Walenie nadal trwa. Cofa się, obraca, widzi łysego mężczyznę trzymającego tace z kawałkami sera [8 sztuk].)

BALD MAN: To.... cię nie nie ochroni.

(Więcej dobijań, warczenie. Xander mija łysego mężczyznę, i wychodzi.)

(Xander jest w holu Sunnydale High, kolory są niesamowite. Wszystko jest purpurowe i zielone. Niesamowite dźwięki jak ze sprzężonego mikrofonu. Xander przepycha się między rozmawiającymi w holu uczniami. Patrzy przez ramię, widzi coś pod nogami uczniów, to coś go ściga.)

XANDER: Giles.

(Giles opiera się o mur, ubrany niedbale, trzyma jabłko.)

GILES: Xander, co tu robisz?

XANDER: Co jest za mną?

GILE: To przez to co zrobiliśmy, wiem to. (Gryzie jabłko.)

XANDER: (zdziwiony potrząsa głową) Co zrobiliśmy?

GILES: Hm, Teraz, inni włączą się przed nas. (Pokazuje w dół holu.) Posłuchaj mnie teraz bardzo uważnie. Twoje życie może zależeć od tego co ci teraz powiem. Potrzebujesz - (Głos Giles'a zmienia się w głos mówiący po francusku [w Francuskiej wersji językowej to był głos puszczany od tyłu :)]. Głos brzmi jak głos na kasecie dla początkujących. Giles nadal mówi i gestykuluje, ale wszystko co słyszymy jest po francusku.)

GILES: (po francusku)

XANDER: Co? Gdzie iść? Nie rozumiem.

GILES: (??) Ce n'est pas le temps pour des jeux. [To nie czas na zabawę [gry?]]

(Podchodzi Anya)

ANYA: Xander. (Podrabiany głos francuskiej kobiety) Il faut que tu viens avec nous

maintenant. On t'attends. [Musisz z nami teraz pójść. Czekają na ciebie.]

GILES: C'est que j'ai vous dire. [Właśnie to mówiłem.]

XANDER: Kochanie, ja, ja.... Nie słyszę cię.

(Anya ujmuje jego dłoń.)

ANYA: C'est pas importante. Je t'escorte. [To nie ważne. [OK, IMHO tu pisze, "to ważne"] Zaprowadzę cię.]

GILES: Allony-y la. [Chodźmy.]

(Giles bierze go również za rękę, próbuje ciągnąć go w dół holu. Jakiś przypadkowy przechodzień w deskorolką też pcha go w dół holu.)

XANDER: Cz-Czekajcie! Gdzie idziemy? Gdzie? (Patrzy przez ramie gdy oni go ciągną/pchają w dół holu. Opiera się.) Hej! (Tłum go podnosi. W tłumie nadal widzimy Giles z jabłkiem w ustach.) Puszczajcie. No! (Ostatni okrzyk powtarza się echem.)

(Przejście z ciemności do Xander'a w zielonym wojskowym ubraniu, ma skrępowane na plecach ręce, idzie przez las. Azjatycka muzyka. Inny tak samo ubrany człowiek, trzyma broń i eskortuje go. W lewej połowie ekranu widzimy również twarz Xander'a)

(Przejście do ciemnego pokoju oświetlonego czerwonymi światełkami. Żołnierz wprowadza Xander'a, a on klęka. Jest tam łóżko polowe, leży ktoś na nim.)

MALE

VOICE: Skąd jesteście, Harris?

XANDER: No, najczęściej z piwnicy.

MALE

VOICE: Urodziliście się tam?

(Kamera przesuwa się w kierunku osoby na łóżku.)

(Ujęcie Xander'a patrzącego w kierunku łóżka, pilnujący go żołnierz w tle. Xander kiwa głową.)

XANDER: Prawdopodobnie.

VOICE: Przechodziłem pewnego czasu obok biura doradcy zawodowego.

(Mówiący częściowo siada, i widzimy, że jest to dyrektor Snyder, z ręcznikiem wokół szyi.)

SNYDER: Siedziała was tam cała banda.... czekająca na przewodnika.

(Xander wygląda na zakłopotanego i czujnego.)

SNYDER: Pamiętam cuchnęło tam martwymi kwiatami. Upadkiem. Wtedy to mnie uderzyło. Przyszłością naszego narodu, jesteście wy, banda wyrzutków.

XANDER: Wiesz, nigdy nie miałem szansy żeby ci powiedzieć jak się ucieszyłem gdy pożarł cię demon. (Nagle na jago twarzy pojawia się wyraz "Nie powinienem tego mówić.")

(Snyder powoli siada. Jego twarz jest spocona.)

SNYDER: Gdzie zdążałeś?

XANDER: (niepewnie wzrusza ramionami) Tego, miałem spotkać Tara'e i Willow.

(Ujęcie rąk podnoszących drewnianą miskę.)

XANDER: I prawdopodobnie matkę Buffy.

(Ręce Snyder'a nabierają wody i przemywają jego łysą głowę.)

SNYDER: Twój czas ucieka.

XANDER: Nie, staram się tylko uciec. To jest.... coś z czym nie mogę walczyć.

SNYDER: Czy jesteś żołnierzem?

XANDER: (potrząsa głową) Jestem otuchowcem.

(Snyder pochyla się a jego twarz oświetla światło.)

SNYDER: (z pogardą) Nie jesteś. Jesteś chłopcem do bicia. Podniesiony przez kundli i umieszczony na ołtarzu ofiarnym.

XANDER: (kiwa głową) Dostaje mdłości.

(Wstaje, rozgląda się. Jest gdzie indziej. W rogu widzimy tą samą ciemnowłosą postać, która wcześniej zaatakowała Willow. To coś przesuwa się w przysiadzie za kratką dal winorośli. To coś warczy. Xander cofa się. Widzimy, że jest na dziedzińcu przed mieszkaniem Giles'a. Biegnie do drzwi Giles'a, otwiera, wchodzi.)

XANDER: Giles, to tu jest!

GILES: To bardziej poważne niż sądziliśmy.

(Widzimy Giles'a, Buffy i Anya'e patrzących na Willow, która siedzi na krześle i ciągle dusi się i stara złapać oddech. Wszyscy ignorują Xander'a. Słyszymy dźwięki jakby wydawane przez helikopter.)

XANDER: Giles!

BUFFY: Mogę walczyć z czymkolwiek, prawda?

ANYA: Może powinniśmy ją spoliczkować.

(Xander przebiega obok nich, wzdłuż korytarza, który powinien prowadzić do kuchni Giles'a ale zamiast tego wpada do akademika Buffy. Wokół niego przechodzą rozmawiający studenci. Cisza, skrzypiąca [?] rockowa muzyka z dźwiękiem helikoptera jako perkusją. Xander idzie przez korytarz do pokoju Buffy i Willow.

XANDER: Buffy?

(Słychać za nim warknięcia. Wskakuje w drzwi alkierza ;) [OK, szafy] i wchodzi tam. Przeciera sobie drogę poprzez ubrania i wychodzi w ciemnym pokoju, na ścianach paski światła jak z weneckich rolet. Biegnie przez ciemny ceglany korytarz, trafia znów do swojej piwnicy. Zatrzymuje się, rozgląda. Muzyka powoli zanika. Ciągle słychać walenie do drzwi na górze i grzechotanie gałki. Idzie w kierunku drzwi, wchodzi kilka stopni wyżej, potrząsa głową.)

XANDER: (szeptem) To nie jest droga ucieczki. (Drzwi wpadają do środka. Xander patrzy w dół, i schodzi ze schodów.)

VOICE: Co się do diabła z tobą dzieje?

(Xander na ukaranego.)

(Widzimy sylwetkę mężczyzny w drzwiach powyżej. To ojciec Xander'a.)

DAD: Nie raczysz wejść na górę? Co, czyżbyś.... czyżbyś się nas wstydził? Twoja matka wypłakuje oczy!

XANDER: Nie rozumiesz.

DAD: Nie, to ty nie rozumiesz. (Zaczyna schodzić w dół, tupie gniewnie.) Tu kończy się linia między nami, i nie możesz tego zmienić.

(Xander patrzy w dół, nie zdolny do patrzenia na ojca.)

DAD: Nie masz serca.

(Nagle ojciec wbija swoją rękę w pierś Xander'a. Xander spogląda w dół. Ręka jest pokryta szmatami. Przestraszony patrzy w górę. Widzimy szybkie spojrzenie pary dzikich oczu, otoczonych przez ciemne poskręcane włosy. Szara skóra. Postać warczy.)

(Ręka wyrywa serce Xander'a z jego piersi.)

(Ujęcie prawdziwego Xander'a śpiącego na podłodze, skręcającego się i łapiącego powietrze. Przejazd na Giles'a śpiącego na krześle. Zbliżenie na twarz Giles'a.

Reklamy.

(Kieszonkowy zegarek [jak kto woli zegarek z dewizką], kołysze się w tył i przód przed piersią ubraną w tweedowy konserwatywny strój Giles'a).

GILES (VO): Musisz przestać myśleć.

(Przejście do twarzy Buffy, wygląda na zadowoloną. Refleks światła odbitego od zegarka przesuwa się po jej twarzy.)

GILES (VO): Pozwól temu przepłynąć przez ciebie.

BUFFY: Nie myślisz, że to trochę staroświeckie?

GILES: To sposób w jaki kobiety i mężczyźni zachowywali się od samego początku.... (Widzimy mieszkanie Giles'a, żadnych mebli, prócz krzesła na którym siedzi Buffy. Giles stoi przed nią z zegarkiem.)

GILES: od początku czasu. Teraz patrz w światło.

(Ujęcie kołyszącego się zegarka.)(Ujęcie twarzy Buffy. Nagle wybucha śmiechem.)

(Park w nocy. Żywopłot obcięty w kształt słonia, pokryty lampkami choinkowymi. Womół chodzą ludzie. Słyszymy cyrkowca zachwalającego występy.)

(Buffy ubrana w ogrodniczki, z warkoczykami, ciągnie Giles'a za rękę.)

BUFFY: Chodź! Chodź!

(Widzimy Oliwie idącą obok Giles'a pcha dziecinny wózek. Ale w środku nie ma dziecka.)

BUFFY: Przegapimy wszystko co najlepsze.

OLIVIA: Czy ona zawsze tak bardzo chce trenować?

GILES: To ukazuje, że nigdy nie słyszała bajki o cierpliwości.

(Buffy ciągnie ich przez tłum ludzi. Stragany, kolorowe światła.)

OLIVIA: Który to z nich?

GILES: Ten, ten obok lisiczki, i ten, uh, obok niej.

BUFFY: (zatrzymuje się przed jedną z gier) Tu, chce to, chce to.

(Podskakuje w górę i w dół)

GILES: Proszę bardzo.

BUFFY: (odwraca się do budy. Jest tam wielka fałszywa trumna i przebieraniec udający wampira stojący za trumną.)

VAMP: (odskakując) Jestem wampirem.

(Buffy rzuca w niego żółtą piłką, i chybia o mile.)

GILES: (rozdrażniony) Buffy, urodziłaś się by bronić ludzkość. (Buffy odwraca się do niego, jest smutna.) Nie machaj tak łokciem.

(Oilvia wzdycha)

(Buffy wygląda na pouczoną. Bierze następną piłkę.)

VAMP: (odskakując) Jestem wampirem.

(Buffy rzuca, trafia go prosto w pierś. Wampir upada.)

VAMP: Oh, wbiłaś mi kołek!

(Buffy odwraca się energicznie, uśmiechając się z zachwytem. Giles wygląda jakby wcale nie wywarło to na nim żadnego wrażenia.)

GILES: Za drugim razem.

OLIVIA: Na miłość boską, Rupert, pochwal ją. (Uśmiecha się)

(Buffy odwraca się i dostaje watę cukrową.)

GILES: (do Olivia.i) To mój interes. Krew jagniąt, i cała reszta.

(Patrzy na Buffy) Oh, teraz będziesz to miała na całej twarzy.

(Buffy odwraca się. Jej twarz pokryta jest błotem. Kolory się zmieniają tak jakby negatyw został odwrócony [? przecież to pozytyw])

(Kolory wracają do normy. Giles gniewnie marszczy brwi. Jego twarz się rozmazuje.)

GILES: Znam cię. (powtarza)

SPIKE: (poza ekranem) Hej!

(Giles odwraca się, widzi Spike'a stojącego niedaleko wejścia do krypty.)

SPIKE: Chodź! (Macha rękami) Wszystko przegapisz! (Odwraca się i wchodzi do krypty.)

(Giles wchodzi do krypty. Słychać płacz. Wszędzie są rozstawione świece.)

GILES: Nie poganiaj mnie. Wiesz, że mam wiele do zrobienia.

(Widzimy Olivia'e siedzącą na trumnie obok dziecinnego wózka, wózek leży na boku. Olivia płacze.)

(Czarnobiałe ujęcie grupy ludzi z aparatami, i Spike'a patrzącego przez nich na Giles'a.)

SPIKE: Wystawiam się jako atrakcja. (Przyjmuje groźną pozę. Ludzie są zachwyceni, błyskają flesze.)

(Ujęcie w kolorach: Giles gapi się na Spike, w tle ciągle płacze Olivia.)

GILES: Taki poboczny występik?

(Czarnobiałe ujęcie: Spike podnosi kołnierz płaszcza.)

SPIKE: Mimo wszystko to jest showbiznes. (Znów pozuje. Jeszcze więcej zachwytów z tłumu.)

(Ujęcie w kolorach: Giles podchodzi, patrzy z zakłopotaniem na Olivia'e, odwraca się w kierunku Spike'a.)

GILES: (bardzo zakłopotany) Co powinienem zrobić z tym wszystkim?

SPIKE: (poza ekranem) Wysil głowę, Rupert.

(Czarnobiałe ujęcie Spike'a.)

SPIKE: Na co marnujesz swój czas? (Pozuje, flesze)

(Ujęcie w kolorach: Giles odwraca się by znów spojrzeć na Spike'a.)

(Czarnobiałe ujęcie Spike'a.)

SPIKE: Jeszcze na to nie wpadłeś, z tym twoim wielkim płatem czołowym. (Inna poza, więcej zachwytów, flesze.)

(Ujęcie w kolorze: Giles idzie przez kryptę.)

GILES: Ciągle uważam, że Buffy powinna cię zabić.

(Czarnobiałe ujęcie: Spike wygląda na rozdrażnionego. Przyjmuje pozę jak Jezus na krzyżu. Bardzo głośne zachwyty, flesze.)

(Ujęcie w kolorach: Giles idzie prze kryptę. Zatrzymuje go łysy mężczyzna.)

BALD MAN: Ja noszę ser. On mnie nie nosi.

(Ma plasterki sera na głowie i ramionach [łącznie trzy sztuki]. Prześlizguje się obok Giles'a.)

GILES: Szczerze, spotkasz najbardziej przerażające rodzaje ludzi.

(Odchodzi. W tle widzimy Spike, nadal w pozycji Jezusa, więcej fleszy.)

(Giles przechodzi przez drzwi, jest w Btonz'ie. Młodzi ludzie rozmawiają, śmieją się, piją. Scena jest oświetlona, ale nie ma tam zespołu, nie słyszymy żadnej muzyki. Giles podchodzi do kanapy gdzie siedzą Willow i Xander przeglądający stare magiczne księgi. Giles też trzyma książkę.)

GILES: Wybaczcie, że się spóźniłem. Nadchodzi coś wielkiego. Wszystko naraz! (Siada na krześle naprzeciw nich.)

(Willow potakuje głową.)

WILLOW: Jakbyśmy nie wiedzieli. Śmierć czyha za drzwiami, popatrz na Xander'a!

(Odsuwa kurtkę Xander'a i pokazuje jego podarty T-shirt z plamami krwi na jego piersi i dziurą po wyrwanym sercu.)

XANDER: Zarobiłem ranę klatki piersiowej. (Wskazuje na nią, później na scenę.) Obiecałem Anya'i że będę tu w jej wilki dzień. (Giles patrzy na scenę) Powinienem teraz wypychać w górę stokrotki, w tym znaczeniu, że powinienem znajdować się pod nimi, nawożąc glebę w trakcie swojego rozkładu.

(Ujęcie twarzy Giles'a w pierwszym planie. W tle widzimy Anya'e stojąca na scenie, zwróconą do mikrofonu, trzym jakieś papiery.)

ANYA: W porządku. Facet.... wchodzi do lekarza. (Willow i Xander wracają do swoich książek.) Ma na głowie, no....

(Ujęcie Anya'i przeglądającej jej notatki.)

ANYA: Nie, czekajcie, to, to, to była kaczka. Zgadza się?

MAN IN CROWD: Jesteś do kitu!

ANYA: Cisza! Przegapicie zakończenie.

GILES: Idzie jej całkiem dobrze.

WILLOW: Wiesz, że to twoja wina?

(Gdy Giles mówi widzimy w tle opowiadającą dowcip Anya'e.)

GILES: Willow musimy myśleć o konkretach. Jestem bardzo zajęty. Przecież wiesz, że mam jeszcze swój występ.

WILLOW: (wzdycha) Coś jest za nami. To, to, to coś jak esencja.... jakiejś zwierzęcej siły.

(W tle widzimy Anya starającą się iść w śmieszny sposób.)

GILES: To, to co zwykliśmy robić.

XANDER: Nie przeszkadzaj mi teraz człowieku.

ANYA: I... wtedy ta kaczka mówi doktorowi, że ten facet, że on przykleił się jej do tyłka.

(Tłum się śmieje.)

(Xander się śmieje.)

ANYA: Widzicie, to była kaczka, i to nie facet to powiedział. (Uśmiecha się dumna z siebie. Oklaski.)

(Xander klaszcze. Willow ciągle przegląda swoją książkę. Anya odwraca się i schodzi ze sceny.)

WILLOW: Rupert. (Giles odwraca się i patrzy na nią.) Musisz się skupić. Musisz znaleźć jakieś wyjaśnienie. Jeżeli nie, to nie będziemy mogli z tym walczyć, wątpię czy dostaniemy szanse.

(Giles marszczy brwi, zaczyna śpiewać.)

[OK, śpiewy Giles'a przetłumaczę, ale zostawię też oryginały.)

GILES: (śpiewa) To coś innego, to nie coś z czym walczyliśmy już wcześniej.

/

GILES: It's strange, it's not like anything we've faced before./

(Wstaje. Na scenie są pianista i gitarzysta, akompaniujący piosence Giles'a. Ludzie klaszczą gdy Giles wchodzi na scenę.)

GILES: (śpiewa) Jednak wygląda znajomo. O, tak!

/

GILES: It seems familiar somehow. Of course!/

(Zaczyna grać perkusja. Giles łapie mikrofon. Widzimy, że na scenie są gitarzysta i basista. Ludzie wiwatują entuzjastycznie.)

GILES: (śpiewa) To zaklęcie które rzuciliśmy z Buffy

Musiało się uwolnić

Jakieś pierwotne zło, które wróciło (zdejmuje okulary)

Nie jestem pewien co

Willow, przejrzyj kroniki (Willow przytakuje i sięga po inną książkę)

znajdź jakieś wyniki

Dla bestii tej

(Zakłada znów okulary, i łapie znów za mikrofon. Więcej wiwatów gdy muzyka się podnosi.)

[OK, wiem że to tłumaczenie nie ma żadnych walorów artystycznych :)]

/

GILES: The spell we cast with Buffy

Must have released

Some primal evil that's come back seeking

I'm not sure what

Willow, look through the chronicles

For some reference

To a warrior beast/

GILES: (śpiewa) Muszę ostrzec Buffy

Ona będzie następna

Xander, pomóż Willow (ktoś śpiewa w tej linii harmony)

(Ujęcie Willow i Xander'a trzymających w górze zapalone zapalniczki, gdy oni tym czasem czytają księgi.)

/

GILES: I've got to warn Buffy

There's every chance she might be next

Xander, help Willow/

GILES: (śpiewa) I spróbuj nie brudzić mej kanapy, właśnie odebrałem ją z pralni.

/

GILES: And try not to bleed on my couch I've just had it steam-cleaned./

(muzyka zwalnia)

(Ujęcie publiczności, uśmiechają się, kołyszą, unoszą zapalniczki)

GILES: (śpiewa) Nie, czekaj....

/

GILES: No, wait.../

(Głośne sprzężenie. Mikrofon milknie, a zespół przestaje grać. Giles wygląda na zakłopotanego. Klęka i zaczyna podążać za kablem mikrofonu, aż za scenę. Śledzi go, aż do dużej sterty splątanych przewodów, przekopuje się przez nią i wyciąga stamtąd swój kieszonkowy zegarek na łańcuszku.)

GILES: To, to było.... oczywiste.

(Widzimy ciemnowłose stworzenie zwisające na ścianie ponad nim, trzyma broń.)

GILES: Wiem kim jesteś.

(Inne ujęcie stworzenia. Broń wygląda jak kołek.)

GILES: Mogę cię pokonać..... z moją inteligencją. (Widzimy, że stworzenie zbliża się do niego od tyłu) Mogę.... Mogę cię okaleczyć myślami. (Stworzenie łapie go za włosy, przykłada broń do jego czoła) Oczywiście, możesz starać się mnie naśladować. Nie powinnoś mnie znać.

(Zbliżenie twarzy Giles'a, krew kapie mu z czoła. Słyszymy jego głos, ale jego usta się nie poruszają.)

GILES: Nigdy nie miałaś Obserwatora.

(Prawdziwy Giles śpi na krześle, szarpie się, wypuszcza okulary z ręki.)

Reklama.

(Przejście na śpiącą na sofie Buffy, przykrytą zielonym kocem. Widzimy ciągle cięcie na czole, które zdobyła w "The Yoko Factor".)

ANYA: (szeptem, poza ekranem) Buffy! Wstawaj!

(Buffy otwiera oczy. Leży na boku w swoim łóżku w akademiku, twarzą do łóżka Willow. Nie ma cięcia na jej czole. Marszy brwi.)

(Ujęcie Anya'i leżącej pod kołdrom w łóżku Willow.)

ANYA: (szeptem) Buffy, musisz już wstawać!

BUFFY: Nie mam takiego obowiązku. (Zamyka oczy)

ANYA: (niespokojnie) Proszę wstań. Proszę.

BUFFY: (otwiera oczy) Potrzebuje mojego upiększającego snu. Wiec przestań, dobrze? (Obraca się na bok)

(Stworzenie zwisa nad nią pod sufitem. Warczy na nią.)

(Buffy w swoim łóżku w domu Joyce, wstaje gwałtownie. Owinięta kołdrą. Kładzie się z powrotem.)

(Buffy stoi w drzwiach swojej sypialni, patrzy na łóżko.)

BUFFY: Faith i ja dobrze zrobiłyśmy to łóżko.

(Ujęcie łóżka, ciągle w nieładzie, ale teraz nie ma w nim Buffy.)

TARA: (poza ekranem) Dla kogo?

(Buffy marszy brwi, patrzy w lewo.)

BUFFY: Myślałam, że jesteś tu by mi to powiedzieć.

(Ujęcie Tara'y zwróconej twarzą do Buffy.)

BUFFY: (patrząc znów na łóżko) Nie ma ich tu, prawda? Bywaliśmy tu często (patrzy na Tara'ę) i oglądaliśmy filmy..

TARA: Straciłaś ich.

BUFFY: Nie. (Wygląda na wzburzoną) Nie. Myślę, że potrzebują mnie żebym ich znalazła.

(Ujęcie elektronicznego budzika obok łóżka, pokazuje 7:30 rano.)

BUFFY: (smutna) Już tak późno.

TARA: O... ten zegar jest popsuty. Patrz.

(Ujęcie rąk Tara'y trzymających kartę Tarota "Manus" (ręka). Ma rysunek dwóch skrzyżowanych rąk, jedna jest otwarta, a druga zwinięta w pięść.)

BUFFY: Nigdy nie chciałam ich używać.

(Twarz Buffy w profilu. Twarz Tara'y wychodzi z kadru w tle.)

TARA: Myślisz, że wiesz... co nadchodzi.... kim jesteś. Nawet jeszcze nie zaczęłaś.

(Ujęcie łóżka, teraz jest staranie pościelone.)

(Buffy marszczy brwi.)

BUFFY: Myślę, że musze poszukać reszty.

(Wychodzi.)

TARA: (miękko) Wróć przed świtem.

[OK, tu jest problem tego typu, że zdanie to można zapisać na dwa sposoby :) Jeden taki: "Be back before dawn.", a drugi "Be back before Dawn." raz oznacza to powrót przed świtem, drugim razem przed tym gdy przybędzie Dawn.]

(Przejście do szkolnego korytarza. Nie można stwierdzić czy to Sunnydale High czy też uczelnia Buffy. Łączy w sobie elementy obu. Buffy idzie korytarzem, ubrana w kwiecistą sukienkę. Mówi do przypadkowego przechodnia.)

BUFFY: Widziałeś może moich przyjaciół? (Przechodzień zaprzecza ruchem głowy i odchodzi.) Nie mogli ot tak po prostu zniknąć.

(Rozgląda się, idzie korytarzem. Widzimy rzędy szafek. Nagle Buffy zauważa dziurę w ścianie. Tynk odpadł, ujawniając warstwę cegieł z dziurą wielkości twarzy. Podchodzi.)

BUFFY: Mama?

(W dziurze pojawia się twarz Joyce.)

JOUCE: Witaj kochanie.

BUFFY: Czemu mieszkasz w ścianie?

JOYCE: Oh, słonko, nie. Mnie tu dobrze. Nie martw się o mnie.

(Buffy marszczy brwi, próbuje zajrzeć do dziury.)

BUFFY: Wygląda na brudną.

JOYCE: Wygląda tak dla ciebie. (Uśmiecha się) Zrobiłam lemoniadę, i uczę się jak grac w mah-jongg. Idź szukać swoich przyjaciół.

BUFFY: Myślę, myślę, że mogą być w niebezpieczeństwie.

(Joyce zaczyna się śmiać. Buffy wygląda na zaskoczoną.)

JOYCE: Przepraszam, wybacz. (chichota) Uhm, mysz łaskocze moje kolana.

BUFFY: Sądzę, sądzę, że nie powinnaś tu mieszkać.

(Nagle patrzy w bok i widzi wchodzącego po schodach Xander'a. Wyglądają jak schody prowadzące do biblioteki w UC Sunnydale.)

JOYCE: Może... może mogłabyś..... prawdopodobnie... rozbić ścianę. (Buffy idzie w kierunku schodów. Joyce odprowadzą ją wzrokiem.)

(Ujęcie stóp Buffy, ubrane w sandały, idzie wolno korytarzem.)

(Ujęcie dwóch mężczyzn siedzących przy stole konferencyjnym, siedzą na przeciw siebie, pokój ma wysoki sufit i równe, szare ściany. Na lewej ścianie wisi wielka mapa świata. Na prawej rząd szafek. Są tam dwa puste krzesła. Na pierwszym planie ciągle widzimy stopy Buffy.)

(Mężczyzna po lewej mówi. To Riley.)

RILEY: Jak tam, zabójco.

BUFFY: (poza ekranem) Riley? Wróciłeś.

RILEY: Nigdy nie odszedłem.

(Stopy Buffy podchodzą bliżej, kamera zmienia kąt widzenia.)

BUFFY: (poza ekranem) Ale jak poszło zebranie?

RILEY: Mówiłem ci żebyś się o to nie martwiła. Poszło wyśmienicie. Zrobili mnie naczelnym chirurgiem.

(Ujęcie zaskoczonej Buffy.)

BUFFY: Czemu nie przyszedłeś mi o tym powiedzieć? Moglibyśmy to uczcić.

(Ujęcie siedzącego na krześle Riley'a, jest ubrany w garnitur.)

RILEY: Ah. (Patrzy na drugiego mężczyznę) Nakreślaliśmy plany dominacji nad światem. (Patrzy z radością w oczach na Buffy.) Kluczowy element? Ekspresy do kawy, to jest to.

(Buffy marszczy brwi.)

BUFFY: Dominacji nad światem? Czy to w porządku?

RILEY: Maleńka, my jesteśmy rządem.

(Przesuwa się na swoim krześle i przyjmuje pozę James'a Bond'a. Kamera pokazuje go z dołu w ujęciu przez szklany blat stołu. Na stole widzimy pistolet.)

RILEY: To jest to co robimy.

OTHER GUY: Nie może się pogodzić z pewnymi pojęciami. (Te jest ubrany w garnitur, ale nie ma marynarki.) To zrozumiałe, Agresja jest naturalną ludzką skłonnością. (Patrzy na Buffy) Myślę, że ty i ja robimy to inaczej.

(Ujęcie Buffy z ciemnowłosą postacią w tle.)

BUFFY: Nie jesteśmy demonami.

OTHER GUY: Na pewno?

(Ujęcie Buffy, postać zniknęła.)

RILEY: Buffy, mamy tu ważną robotę. (Riley w części ekranu, na pierwszym planie broń.) Dużo wypełniania, nadawania imion.

BUFFY: (patrzy na drugiego mężczyznę) Jakie było twoje?

OTHER GUY: Przed ADAM'em? (Potrząsa głową. Nagle światło zmienia się w niebieskie.)

Żaden z nas już nie pamięta.

(Buffy rozgląda się, patrzy na niebieskie światłą. W tle widzimy poruszające się cienie; słyszymy hałas jakby zamykania drzwi awaryjnych.)

COMPUTER

VOICE: Demony uciekły. Proszę natychmiast uciekać by ratować życie.

ADAM: To może być problem. (On i Riley wstają.)

RILEY: Lepiej się przygotujmy.

ADAM: (potakując) Załatwię jakieś poduszki. (Wychodzi)

(Buffy wygląda na zdenerwowaną. Cienie za nią zbliżają się. Patrzy w dół i widzi swoją torbe z bronią, leżącą przy jej stopach. Podnosi wzrok.)

BUFFY: (oddycha niespokojnie) Czekajcie! Mam broń!

Siada na podłodze i otwiera torbę. Jest pełna błota. Buffy marszy brwi, wkłada ręce w błoto i porusza nimi. Podnosi pokryte błotem dłonie. Unosi je do twarzy i smaruje twarz. Sięga po więcej, nanosi na całą twarz, gdy kolory odwracają się znów jak w negatywie.)

(Nagle koloru wracają do normy, a Buffy wygląda jakby miała powiedzieć "Zaraz skopie wam tyłki".)

RILEY: (poza ekranem) Myślę, że szukasz swoich przyjaciół. W porządku, zabójco...

(Ujęcie Riley'a ubranego po cywilnemu)

RILEY: ... jeżeli chcesz to robić w taki sposób. Myślę, że wiesz co robić. (Odchodzi.)

(Buffy jest ciągle na podłodze w szarym pokoju otoczona przez niebieskie światło. Nagle oświetla ją promień słonecznego światła. Wstaje i wychodzi.)

(Przejście do stóp Buffy idących korytarzem, który przechodzi w piasek jak na plaży. Przechodzi prze linię drzew [palm?], jest na pustyni, którą widzieliśmy wcześniej, skały, poskręcane krzaki, piasek. Znów słyszymy kobiecy głos śpiewający bez słów. Buffy schodzi z pagórka. Kamera oddala się i widzimy szerszy krajobraz z górami w tle. Wiatr łopocze jej włosami i sukienką.)

BUFFY: Nigdy ich tu nie znajdę.

(Podnosi wzrok i widzi Tara'e, jest daleko, idzie w jej kierunku. Tara ma spięte włosy, nosi długa różową spódniczkę i pasujący top który odsłania jej brzuch.)

TARA (VO): Oczywiście, że nie. Dlatego tu przyszłaś.

(Tara znika, i pojawia się bliżej, i jeszcze raz. Przestaje iść.)

(Ujęcie Buffy i Tara'y stojących jakieś 10 metrów od siebie, zwrócone do siebie twarzami, kilometry pustyni ciągną się za nimi.)

BUFFY (VO): Nie jesteś w moim śnie.

TARA (VO): Zostałam pożyczona.

(Ujęcie Tara'y stojącej przed duża skałą. Ma złoty naszyjnik.)

TARA: Ktoś musi za nią mówić.

(Ujęcie Buffy stojącej wśród kamieni i krzaków, za nią góry.)

BUFFY: Pozwól jej mówić samej. (Widzimy ciemnowłosą postać chodzącą wokół niej.) Tak się robi w kulturalnych kręgach.

(Postać porusza się wokół Buffy i wreszcie widzimy ją wyraźnie. To ciemnoskóra kobieta z dred'ami [?] i długimi ostrymi paznokciami. Jej twarz jest pomalowana białą lub szarą farbą, czarna linia przechodzi przez jej oczy, widzimy że jest odziana w szmaty. Kuca i chodzi wokół Buffy jak dzikie zwierze. Wygląda jak kobieta jaskiniowiec.)

BUFFY: Czemu za mną idziesz?

(Kobieta potrząsa głową.)

TARA: (poza ekranem) Nie idę.

BUFFY: Gdzie są moi przyjaciele?

(Ujęcie oddalającej się od Buffy kobiety, ciągle kuca.)

TARA: (poza ekranem) Zadajesz złe pytania.

BUFFY: (twardo) Niech mówi.

(Kobieta potrząsa znów głową.)

TARA: (poza ekranem) Nie mam nic do powiedzenia. Nie mam imienia. Jestem w akcie zadawania śmierci, w płaczu krwi, w robieniu ran (Kobieta prostuje się i patrzy Buffy w oczy.)

TARA: Jestem zniszczeniem. Całkowicie.... samotnym.

(Buffy marszczy brwi.)

BUFFY: Pogromca.

(Kobieta patrzy na nią.)

TARA: (poza ekranem) Pierwszy.

(Ujęcie ręki Buffy, trzyma talie kart wyglądających jak karty Tarota. Na tej u góry widzimy Giles'a, Buffy, Willow i Xander'a w salonie Joyce patrzących na telewizor.)

(Ujęcie Buffy patrzącej na kartę w dłoni, w tle góry.)

BUFFY: Nie jestem sama.

(Ujęcie Tara'y w tle, First Slayer w śród planie [nowy termin?] i plecami Buffy w pierwszym planie.)

TARA: Pogromca nie stąpa po tym świecie.

BUFFY: Ja stąpam.

(Ujęcie z boku całej ich trójki.)

BUFFY: Rozmawiam. Robie zakupy. Kicham. Będę ratownikiem gdy będzie znów powódź.

(Ujęcie First Slayer'a podnoszącej gniewnie podbródek.)

BUFFY: (poza ekranem) Od czasu gdy odeszłaś są drzewa na pustyni. (First Slayer potrząsa głową) I nie sypiam na łożu z kości. (Ujęcie twarzy Buffy.)

BUFFY: (twardo) Zwróć mi moich przyjaciół.

(First Slayer mówi bardzo niski, ochrypłym głosem.)

FIRST SLAYER: Nie.... Żadnych przyjaciół. Tylko zabijanie.

(Ujęcie przyglądającej się jej Buffy.)

FIRST SLAYER: My... jesteśmy.... samotne!

(Łysy mężczyzna wślizguje się między Buffy i First Slayer'a, trzyma dwa plasterki sera. Uśmiecha się szeroko i potrząsa serem przed Buffy, później wycofuje się poza kadr.)

BUFFY: To jest to. Budzę się.

(First Slayer atakuje ją, przewraca ją i próbuje uderzać jej głową o ziemie. Zaczyna grać afrykańska muzyka bębnowa.)

(Buffy spycha z siebie First Slayer'a i kopie ją. Obie wstają. First Slayer uderza ją.)

(Długie ujęcie Buffy upadającej po uderzenie, w zwolnionym tempie. Brak muzyki.)

(Muzyka powraca, a czas wraca do normalnej szybkości. First Slayer próbuje uderzyć leżącą Buffy, ale Buffy zwija się i kopie ją w plecy. Kopie ponownie, ale First Slayer odskakuje. Buffy uderza.)

(Długie ujęcie First Slyaer'a upadającej po uderzeniu, w zwolnionym tempie. Brak muzyki. First Slayer zaczyna się podnosić.)

(Ostatnie uderzenie bębna gdy akcja wraca do real-time'u. First Slayer wstaje. Tyłem.)

(Ujęcie Buffy potrząsającej głową.)

BUFFY: To już koniec. (Znów słyszymy kobiecy głos śpiewający bez słów. First Slayer potrząsa głową.) Nie zrobimy tego już nigdy więcej.

(Odzywają się znów bębny. First Slayer chwyta ją znów i obie zaczynają staczać się w dół piaszczystego wzgórza, trzymając się razem, staczają się gdy grają bębny.)

BUFFY (VO): Wystarczy!

(Buffy budzącej się na podłodze w domu Joyce. Podnosi głowę i rozgląda się. Przejazd przez Giles'a Willow i Xander'a śpiących na ich miejscach. Buffy jęczy i zaczyna wstawać.)

(Warknięcie.)

(First Slayer ląduje na Buffy i zaczyna ją dźgać kołkiem. Ujęcie Buffy leżącej pod First Slayer'em, przewraca oczyma.)

BUFFY: Skończyłaś już?

(First Slayer wyciąga swój kołek z podłogi.)

BUFFY: To już koniec, rozumiesz? Zamierzam cię ignorować, a ty stąd znikniesz.

(First Slayer cofa się, a Buffy siada, później wstaje.)

BUFFY: Rzeczywiście masz tą całą.... pierwotną moc. (podchodzi do sofy.)

(Ujęcie First Slayer'a patrzącej na nią.)

BUFFY: (przez ramię) Ale *nie* jesteś moim źródłem.

(Podnosi swój koc i siada na sofie obok Willow. Inne ujęcie First Slayer'a patrzącej na nią.)

BUFFY: Także, jeżeli chodzi o dbanie o włosy, naprawdę nie chcesz żebym powiedziała co znaczy wrażenie jakie wywieram w miejscu pracy? Ponieważ....

(Prawdziwa Buffy budzi się na sofie. Cięcie na jej czole jest tam z powrotem. Buffy się rozgląda.)

(Ujęcie całej ich czwórki. Giles, Willow i Xander budzą się w tym samym momencie. Wszyscy siadają i patrzą po sobie.)

(Przejście do całej ich czwórki siedzącej wokół stołu kuchennego.)

WILLOW: First Slayer (pierwszy pogromca), to robi wrażenie.

XANDER: Nie duże jeżeli chodzi o życie w grupie.

WILLOW: Albo w higienie jamy ustnej.

GILES: W jakiś sposób nasz związek z.... Buffy i.... przywołanie esencji, esencji mocy pogromcy, znieważyło to źródło.

BUFFY: Wiesz, powinieneś powiedzieć nam to powiedzieć *zanim* to zrobiliśmy.

GILES: Mówiłem. Mówiłem, że to może mieć okropne konsekwencje.

BUFFY: Tak, ale mówiłeś coś o zbyt szybkim przeżywaniu.

(Wchodzi Joyce, ubrana w szlafrok.)

JOYCE: Hm, zgaduje, że przegapiłam świetną zabawę?

WILLOW: Duch First Slayer'a próbował nas wszystkich zabić w trakcie snu.

JOYCE: Oh, chcecie ciepłej czekolady?

(Wszyscy mówią "pewnie" lub "bardzo chętnie".)

JOYCE: Xander?

XANDER: Tak, co, Joyce? (Nerwowo) Tego... mamo Buffy.

JOYCE: Bądź znów moim kuchennym towarzyszem, pomożesz mi nosić? (Wskazuje głową kuchnie.)

XANDER: Tak. Pewnie. (Nerwowo) Mamo Buffy.

GILES: (do Buffy) Wszystko u ciebie w porządku?

BUFFY: Tak, myślę, że mogłabym wskoczyć teraz pod prysznic.

GILES: Wyglądasz trochę kiepsko, no...

BUFFY: Troszkę. (Smutno) First Slayer. Nigdy naprawdę o tym nie myślałam. (Wzdycha) To było silne przeżycie. Myślę, wydaje mi się, że wy też to poczuliście, nie?

(Willow kiwa głową.)

XANDER: Taaa, od dziś, trzymaj swoje przyjaciółki pogromców z dala od moich snów? Jasne?

(Buffy się uśmiecha.)

WILLOW: To nie zbyt dobre dla śpiących.

(Giles potrząsa głową potwierdzająco.)

BUFFY: Ah... (wstaje) Wiec, żadne z was nie śniło o facecie z serem. (Wychodzi.)

(Patrzą na siebie zaskoczeni.)

BUFFY: (poza ekranem) Nie mam bladego pojęcia *skąd* on się tam wziął.

(Każdy patrzy na każdego.)

(Buffy wyłania się ze schodów na górze w korytarzu. Idzie korytarzem do łazienki. Marszczy brwi, zagląda do swojej sypialni. Wchodzi w przejście i patrzy na łóżko.)

TARA (VO): Myślisz, że wiesz... co nadchodzi.... kim jesteś. Nawet jeszcze nie zaczęłaś.

(Długie ujęcie ciemnej sypialni z Buffy stojącą w przejściu. Powoli się odwraca o wychodzi z pola widzenia.)

Executive Producer Joss Whedon.

Koniec.


1 - z kontekstu bardziej bym przychylał się dla siły.

Autor tłumaczenia: RMK  

~Ender's SMG~*~BuffyPedia~
"Buffy The Vampire Slayer" TM and © (or copyright) Fox and its related entities. All rights reserved. This web site, its operators and any content on this site relating to "Buffy The Vampire Slayer" are not authorized by Fox.