~ Potential ~

translated by Technopagan


Tłumaczenie oryginalnie umieszczone w Buffypedii (www.buffypedia.prv.pl)
[Nie zmieniaj powyższych linii]

Potencjał

 

(Cmentarz w Sunnydale, noc. Rona i Vi idą ostrożnie, nasłuchują okolicy. Słychać na nimi szmer, gdy się odwracają nic tam nie ma. Nagle postać przed nimi powala na ziemię Ronę. Vi przerażona cofa się, wpadając prosto na atakującą ich postać. Vi zamachuje się kołkiem, napastnik łapie jednak jej rękę i wykręca ją. Vi krzyczy, a napastnik przysuwa usta do jej szyi. Okazuje się, tajemniczą postacią jest Spike. Uśmiecha się w swojej wamp-face i wraca do normalnego wyglądu.)

SPIKE: Dobra. Te dwie są martwe. Dlaczego?

(Widzimy, że Buffy z dziewczynami stoją z boku, Molly robi notatki, Kennedy siedzi na nagrobku i obserwuje. Vi nadal ma wykręconą do tyłu rękę. Rona ponosi się z ziemi.)

RONA: (niezadowolonym tonem, do siebie) Bo czarni zawsze giną pierwsi?

VI: Ał. Ał.

BUFFY: Co mówiłaś Rona?

RONA: Nie żyję, bo… on jest wampirem. A ja nie mam siły pogromczyni, jej szybkości. To nie była równa walka.

(Spike wywraca oczami, spogląda na Vi.)

SPIKE: Vi sądzisz, że obchodzi mnie to, czy ta walka była równa?

VI: (przerażona) Nie. Nie, proszę pana. (szuka odpowiedzi) Nie gracie według zasad i nauczyłam się wartościowej lekcji, w pewnym sensie. Ał.

BUFFY: Dobra, Spike.

(Spike puszcza Vi, która oddala się od niego szybko. Roztasowuje sobie dłoń. Buffy zwraca się do dziewczyn, w dłoni trzyma kołek.)

BUFFY: Macie rację. Nie posiadacie siły pogromczyni. Ale to nie znaczy, że nie jesteście silne. Macie wrodzone zdolności, który inny nie posiadają.

MOLLY: Ale nie takie, jak twoje.

BUFFY: Nie. Jeszcze nie. Ale to jest w was, ten potencjał. Macie siłę, szybkość, instynkt. Nauczcie się ufać sobie. (do Rony) Rona, co twój instynkt ci podpowiadał?

(Rona usiłuje znaleźć właściwa odpowiedź.)

RONA: Zablokuj jego atak… Wytrąć go z równowagi… zdobądź możliwość…

BUFFY: Nieprawda.

RONA: (spogląda w dół) Mówił mi, żebym uciekała.

BUFFY: Vi?

VI: (przytakuje) Żebym uciekała. (spogląda na Spike’a) W sumie to… intuicja nadal mówi mi, żebym uciekała.

BUFFY: Nie walczcie na jego warunkach. Jeśli coś wam mówi, że powinniście uciekać, uciekajcie. Przejdźcie na lepszy grunt. Niech ta walka będzie wasz. (odwraca się do Spike’a) Spike, co mówił ci twój instynkt?

SPIKE: (ostrym głosem) Poluj. Zabijaj.

(Buffy przytakuje.)

BUFFY: Zaatakuj mnie, z pełną siłą. (Spike przytakuje, lekko się wycofuje przygotowuje się do ataku. Buffy odwraca się od niego, staje twarzą do dziewczyn. Nie widzimy Spike’a.) On musi zabijać, aby żyć. I to mówi wam wszystko, co musicie wiedzieć.

(Spike w wamp-face atakuje Buffy. Buffy przez chwile jakby ucieka, po czym rzuca się na ziemię, Spike przelatuje nad nią i ląduje, upsi, na nagrobku. Spike i Buffy szamocą się, w końcu Buffy ląduje na nim, jedną ręką trzyma go za gardło, drugą wcelowuje kołek w jego serce.)

BUFFY: Instynkt. Zrozumcie jego, ale ufajcie swojemu. Zostałyście wybrane nie bez powodu. (Spike oddycha ciężej, widać, że coś go zabolało, ale starał się to ukryć.) Nic ci nie jest?

(Odsuwa kołek, przesuwa się tak, że Spike może się lekko podnieść plecami z ziemi.)

SPIKE: Nie. Jeszcze parę żeber się nie zagoiło od… (robi chwilę przerwy) Nic mi nie jest.

BUFFY: Pokaż to.

SPIKE: Nie, to-

(Buffy wsuwa dłoń pod jego koszulę, okazuje się, że żebra wyglądają gorzej niż przypuszczała.)

BUFFY: Spike-

SPIKE: Nic mi nie będzie. (sięga po jej dłoń, odsuwa ją od swojej klatki piersiowej, nie puszcza jej jednak) Nic mi nie będzie.

(Widać nieziemskie napięcie pomiędzy nimi, kiedy na siebie spoglądają :)))

RONA: To było niezłe.

(Dziewczyny przyglądają się temu zaciekawione. Molly nadal trzyma swój notatnik, wygląda na zdezorientowaną.)

MOLLY: To co, mamy się z nimi umawiać, czy co?

VI: Uważaj Buffy. Jak będziesz sądzić, że to część lekcji to on może… zranić… twoją rękę.

(Buffy wstaje, pomaga Spike’owi.)

BUFFY: Molly, Kennedy teraz wy. No dalej. Następna lekcja.

(Cięcie. Dom Buffy, dzień.)

(Cięcie. Piwnica w domu Buffy, dzień. A dokładniej wczesny ranek. Buffy stoi z siekierą w dłoni. Ma poważną minę, odwraca się do dziewczyn, ale zamiast z zainteresowaniem spotyka się z ich krzykami ;))

MOLLY: (do Vi) Przestań!! (Molly i Vi wygłupiają się na podłodze, Vi usiłuje połaskotać Molly. W roku Kennedy rozciąga się, coś szepce do Rony, która od czasu do czasu wybucha lekkim śmiechem. W tle widzimy Dawn, siedzącą na schodach do piwnicy. Buffy spogląda na dziewczyny, trochę załamana. Nagle spogląda na siekierę i rzuca nią w tarcze na ścianie, dziewczyny od razu spoglądają na nią.)

BUFFY: Wszystkie umrzecie. (podchodzi do worka treningowego) Nie oszukuje samych siebie, tu chodzi tylko o śmierć. Sądzicie, że jesteście inne, bo możecie zostać kolejną pogromczynią? Śmierć jest tym, co tworzy pogromczynie, jest tym o czym śni pogromczyni. Pogromczyni żyje śmiercią. Moja śmierć może z was uczynić kolejną pogromczynię. (teraz wszystkie dziewczyny spoglądają w ciszy na Buffy) Oh, super. Skupiłam waszą uwagę, uwielbiam to. Więc, na czym skończyłam? Z tego co mówią źródła Anji, wiemy, że aktualnie Pierwszy został chwilowo powstrzymany. Co sądzimy działa na naszą korzyść.

RONA: Um… a co to znaczy? Co z Pierwszym?

BUFFY: Możemy stwierdzić tylko, że on, a raczej to, pokładało spore nadzieje w tym nad-wampirze, Chaka Khanie

(Dawn nie omija okazji, żeby się wtrącić.)

BUFFY: Więc kiedy skopałam mu tyłek, Pierwszy postanowił na razie się wycofać. Dobra wiadomość jest taka, że prawdopodobnie przez pewien czas nie musimy się bać, że przejmie kontrolę nad Spike’iem. Ale jest też druga strona medalu; teraz Pierwszy ma czas na przegrupowanie sił. A przegrupowanie zawsze oznacza, że przeciwnik powróci silniejszy. To nie działa na naszą korzyść, tak jak czas. Niektórzy z nas zginą w tej walce. Zdecydujcie teraz, że to nie będziecie wy. (dziewczyny wymieniają smutne spojrzenia) Wiem, że jesteście zmęczone i przerażone, jesteście daleko od domu. Ale wszystkie jesteście wyjątkowe, bo większość ludzi na tym świecie nie ma pojęcia, dlaczego tu są albo co chcą robić. Wy wiecie. Macie misję, powód, dla którego tu jesteście. Nie jesteście tu przez przypadek. Jesteście tu, ponieważ zostałyście wybrane. (Buffy wchodzi na górę, mija Dawn) Lepiej się pośpiesz, jak chcesz coś zjeść przed wyjściem do szkoły. (Dawn wygląda na rozczarowaną.)

(Cięcie. Biuro Buffy, dzień. Buffy zmęczona siedzi przy biurku, rozmawia przez telefon.)

BUFFY: Xand, wiem… Nie, naprawdę mi przykro, ale… No to zamknij drzwi, jak chcesz u mnie brać prysznic. Oczywiście, że są ciekawe.

(Amanda, tak ta sama z odcinka „Help” :) podchodzi do Buffy. Buffy macha do niej ręką żeby usiadła.)

BUFFY: Hej, muszę kończyć. Czy Giles już się meldował? Sądziła, że wczoraj odbierzę te Chao-Ahn z Szanghaju, ale… dobra. Ok., zadzwoń, jak się odezwie. Pa. (odkłada słuchawkę, Amanda przypatruje jej się) Hej, Amanda, racja? Już jestem twoja.

AMANDA: (nagle) Czy ludzie często uważają, że jesteś dziwna?

BUFFY: Cóż, tak, w czarujący, ujmujący, miły spo-… tak.

AMANDA: Sądzę, że ludzie uważają mnie za dziwną. I w sumie to mogę być… dziwna.

BUFFY: Amando, dlaczego sądzisz, że jesteś dziwna?

AMANDA: Jeden z chłopaków zaczepiał mnie. I ja tak jakby... czy jeśli ktoś cię zaczepia, to czy to dziwne uważać, że jest fajny?

BUFFY: (siada głębiej w fotelu, hmmm, skąd my znamy taką sytuację) Oh.

AMANDA: Chodzi o to, że przez te kilka ostatnich razów, kiedy go widziałam, chciałam… wie pani. Zrobić coś jeszcze, znacznie więcej.

BUFFY: Ah… ha.

AMANDA: Chodzi o to, że nie potrafię stwierdzić… to znaczy mama mówi, że jak chłopak się z tobą drażni, to znaczy, że cię lubi.

BUFFY: Czasami to prawda.

AMANDA: Czy to nie jest dziwne, jesteśmy dla siebie złośliwi, ale się lubimy?

BUFFY: No, to zależy. Czasami tak właśnie wyglądają nasze relacje z kimś. Jesteśmy dla siebie złośliwi. Albo nawet jesteśmy śmiertelnymi wrogami. Ale, wtedy gdy… I, uwierz mi to nie prowadzi do niczego dobrego. Absolutnie, niczego dobrego. I jest się skołowanym. A potem to się kończy. Definitywnie i to też wprowadza zamęt. To kończenie. Bo to się skończyło. (upsi, Buffy w końcu zdaje sobie sprawę o czym mówiła ;)) No może.

(Cięcie. Salon w domu Buffy, dzień. Buffy wchodzi do domu, gdzie odnajduje totalny chaos :) Xander stoi pośród wywróconej półki z książkami, i innych potłuczonych rzeczy. Rona i Vi stoją obok niego. Andrew stoi z boku. Xander, Rona i Vi mówią równocześnie.)

XANDER: Twierdzę tylko, że jeśli chcecie bawić się w totalne zniszczenie, to może robiłybyście to w bardziej odpowiednim miejscu niż w domu, może na zewnątrz, albo w innym stanie.

RONA: Musimy ćwiczyć nasze umiejętności, po to tu jesteśmy. A to powinno być lepiej przymocowanie do ściany, ale nie, najlepiej po prostu winić nas-

VI: I nadal nie rozumiem dlaczego Andrew musiał to być i jeszcze krzyczeć „Walczcie, małe lwice, walczcie” bo to tylko wszystko pogorszyło i czułam się przez to dziwnie.

ANDREW: (krzyczy, znacznie za głośno, bo cała reszta już ucichła) Dlaczego zawsze musimy krzyczeć????

BUFFY: Nie było mnie tylko kilka godzin.

(Willow schodzi na dół.)

WILLOW: Buffy-??

BUFFY: O, zobaczcie, to Willow, może ma ze sobą jakieś tępe narzędzie.

WILLOW: Buffy. Mamy nowe informacje.

(Cięcie. Jadalnia, noc. Buffy, Xander, Willow, Anya i Dawn siedzą przy stole. Widzimy, że w pokoju znajduje się również Andrew.)

BUFFY: I jest tego pewna?

WILLOW: Absolutnie. Althenea mówi, że zlokalizowano kolejną pogromczynię tu w Sunnydale. Kogoś, kto już tu mieszka.

BUFFY: Boże.

ANYA: Te wszystkie dziewczyny się tu zjeżdżają, a jedna już tu była. Tuż przed naszym nosem.

XANDER: Zaraz, czy nie mogli dowiedzieć się, jak ma na imię? Albo na przykład gdzie mieszka czy coś? (Willow potrząsa głową) Czy nie powinni potrafić tego ustalić?

BUFFY: Chciałam zabrać dziewczyny na kolejny pokaz wieczorem, ale teraz chyba nie powinnam.

ANDREW: (rozczarowany) Oh, były takie podekscytowane. Złamiesz im ich małe serduszka.

BUFFY: W mieście jest pełno „mnichów”, nie chcę ryzykować, że znajdą ją pierwsi.

WILLOW: Powinnaś iść. Mogę dzisiaj rzucić zaklęcie, żeby ją odnaleźć. Muszę tylko zebrać pare składników. Nie powinnaś odpuszczać im treningów, to zbyt ważne.

BUFFY: Poradzisz sobie z tym?

XANDER: Nie ma sprawy.

(Dawn przytakuje, wygląda na zrezygnowaną.)

DAWN: Taa, wy macie o wiele ważniejsze rzeczy do roboty.

BUFFY: (nie zauważa tonu głosu Dawn) Dobra. Ok., zabiorę je…

ANDREW: (zbyt entuzjastycznie) Tak!!

BUFFY: Andrew, ty nie idziesz.

(Andrew jest rozczarowany.)

(Cięcie. Kuchnia, noc. Rona, Vi i Molly są gotowe do patrolu, na stole w kuchni leży sterta broni. Molly podnosi kuszę.)

MOLLY: Kusza! Uwielbiam ją. Czuję się, jakbym szturmowała zamek.

RONA: Często tak robisz?

MOLLY: Możliwe. Miałam kiedyś taką. (ćwiczy celowanie) Stój!

(Dawn z naczyniami chcąc dojść do lodówki musi przejść przez „linię strzału” Molly.)
DAWN: Widzisz i dlatego, w kuchni nie celuje się z broni…

VI: Nie jest naładowana.

DAWN: Tak zwykłe nastolatki tłumaczą przypadki „wypadków w kuchni z użyciem kuszy”.

VI: (teraz podnosi broń) O! maczuga.

DAWN: Coraz lepiej.

(Cała reszta też wybiera broń.)

RONA: Wystarczy mi kołek. To klasyka. (Kennedy wchodzi z salonu) Uwielbiam mieć drewno w rękach.

KENNEDY: Nie chcę wiedzieć. Hej, już się zbroimy?

DAWN: (czyszcząc naczynia z resztek) Oh. Racja. Macie grupowy patrol.

VI: To coś więcej. To wyprawa.

KENNEDY: Sądzę, że dzisiaj będziemy rzeczywiście mogły coś zabić.

DAWN: (leniwie) Też czasami coś zabijałam…

(Do kuchni wchodzi Buffy, za nią podąża Andrew.)

ANDREW: Ja wcale nie błagam.

BUFFY: Jesteś jak mały skomlący piesek.

ANDREW: Nie chcesz, żebym szedł z wami, bo sądzisz, że jestem zły.

VI: Nie wygląda na złego, zupełnie.

BUFFY: Nie jest zły, ale kiedy zbliża się do zła, to podejmuje jego ślady, jakby szedł za zapachem grzybów, czy czegoś.

ANDREW: Ale jestem zreformowany! Jestem jak Vagita z Dragon Ball Z. Byłem kiedyś czystym Sayan’em, ale teraz walczę po stronie Goku.

BUFFY: Nie pójdziesz.

ANDREW: To nie fair. Spike zabijał ludzi, a może iść.

BUFFY: Spike nie miał wolnej woli. Ty miałeś.

ANDEW: Oh, nie znoszę mojej wolnej woli.

(Do kuchni, w której jest już tłok ;) wchodzi Spike.)

SPIKE: Więc tu się wszyscy ukrywają. Jesteście gotowe, czy nie?

BUFFY: Idziemy dziewczyny, bierzcie broń.

(Buffy i Spike wychodzą pierwsi za nimi podążają dziewczyny. Dawn i Andrew spoglądają na siebie.)

ANDREW: Chcesz zagrać w Dragon Ball Z?

(Cięcie. Salon Willow, Dawn i Andrew siedzą przy stole.)

WILLOW: Mam tu zioła i jajka, kryształy, kokony motyli, hej, gdzie jest moja skóra węża?

ANDREW: (imitując odgłosy węża) Do ussssług. Pani Rosssenberg. (Willow obrzuca go niezadowolonym spojrzeniem, Andrew podaje jej skórę, wraca do normalnego głosu) Wyobraźcie sobie, że ludzie też zrzucaliby skórę, i zostawiali ją ot tak na chodniku. To byłoby upokarzające. (zostaje zignorowany przez dziewczyny)

DAWN: (do Willow) Sądzisz, że tak dziewczyna chodzi do LO w Sunnydale.

WILLOW: Hm, pewnie tak. Pewnie jest w takim wieku, że powinna.

DAWN: To mógłby być ktokolwiek, ta dziewczyna z klasy gimnastycznej, jak ona ma na imię? Oh, albo moja partnerka z laboratorium, Margot-szurnięta. Rany, mam nadzieję, że nie, bo zemdlała, jak robiliśmy sekcję zwłok małe świnki. Nie sądzę, żeby się nadawał na pogromczynię.

ANDREW: (urażony) Zabijanie świnek jest złe. No i trudne. (Dawn spogląda na niego)

WILLOW: Niedługo przekonamy się, kto jest kolejną potencjalną. Czyjeś życie niedługo się zmieni.

DAWN: Jak długo to potrwa? Od razu dowiemy się, kto to jest?

WILLOW: W sumie tak. Dzięki zaklęciu powstanie takie jasne światło, i, i ono znajdzie potencjalną i otoczy ją świetlistą aurą.

ANDREW: Fajnie.

WILLOW: Rzuciłam czar też na tę mapę (pokazuje na leżąca na stole mapę) żebyśmy mogli poznać jej położenie. Będziemy musieli się pospieszyć, ale jestem pewna, że znajdziemy ją dzisiaj.

DAWN: Wiesz, jeśli to będzie Margot, to pewnie znowu zemdleje.

(Cięcie. Dom Buffy, salon, noc. Willow, Xander, Dawn i Anya stoją obok rozpalonego kominka.)

WILLOW: (rzuca zaklęcie) Aby rozświetlić aurę nowej: skóra węża i kryształy. (wrzuca to do ognia) Aby oznaczyć świeżo odrodzoną, zioła starte i krzak róży. (to także wrzuca w ogień) Jajka, które oznaczają przybywające życie. Weźcie to, o duchy, a moje zaklęcie będzie skończone. (po wrzuceniu kojonych składników z kominka zaczyna unosić się pomarańczowy dym.

(Wszyscy zaczynają kaszleć.)
XANDER: O mój Boże, co tak cuchnie?

ANYA: Jestem prawie pewna, że to zapach ugotowanego na twardo jajka wrzuconego w ogień.

XANDER: Uh-huh.

WILLOW: Zapach doprowadzi nas do potencjalnej pogromczyni.

(Dym zaczyna gromadzić się w środku pokoju.)

XANDER: Ale do jakiejś biednej duszyczki, która zjadła za dużo ciężkostrawnych potraw.

WILLOW: Otoczy ją także jasna aura.

DAWN: A czy to powinno się tak gromadzić w jednym miejscu?

WILLOW: (zaniepokojona) Um, nie jestem pewna. Nie sądzę…

ANYA: Oh, jasne, super, to, że ma mgła urządza tu sobie potańcówkę jest złe, ale ten zapach jest po prostu (widzi minę Willow) O zobacz, jakie ładne.

WILLOW: Jestem do niczego. Przepraszam was. (bez nadziei w głosie) Może uda mi się coś znaleźć w komputerze.

DAWN: Dobry pomysł. Otworzę drzwi i wywietrzę tu trochę. (idzie do frontowych drzwi, Xander kładzie dłoń na ramieniu Willow)

XANDER: Nie martw się Will, to nic wielkiego. (Willow przytakuje)

WILLOW: Tylko, że.. Byłam pewna, że to zadziała… (nagle spostrzega, że pomarańczowa chmura zrobiła się gęstsza i ruszyła z dużą prędkością w stronę Dawn) Dawn!!

(Cięcie. Widzimy Dawn, która odwraca się w momencie, gdy uderza w nią pomarańczowa kula, przyciskając ją do drzwi. Pomarańczowy dum zaczyna otaczać Dawn. Wszyscy patrzą na to zdziwieni.)

WILLOW: (zszokowana) Sądzę, że zadziałało.

(Widzimy twarz Dawn, jest totalnie zaskoczona wiadomością, że jest potencjalną.)

(Cięcie. Dawn nadal jest przyciśnięta do drzwi, chociaż pomarańczowa mgła zaczyna już ją opuszczać przechodząc przez drzwi na zewnątrz. Xander, Anya i Willow podbiegają do Dawn.)

XANDER: Dawn!

WILLOW: Dawnie, nic ci nie jest?

(Dawn powoli przytakuje. Willow podaje jej rękę, Dawn wstaje sama, w ciszy idzie do salonu.)

(Cięcie. Salon. Xander, Willow i Anya stoją obok Dawn, ta powoli odwraca się do nich.)

DAWN: (do Willow) Może źle to zrobiłaś? Może to było zbyt dwuznaczne? Może chodziło o potencjalnych żeglarzy, bo ja uwielbiam wodę-

WILLOW: Było dobrze zrobione.

XANDER: Wow, więc ona- (do Dawn) Jesteś potencjalną. Możesz zostać następną pogromczynią.

(Dawn przytłoczona tym wszystkim siada na kanapie.)

DAWN: Ooof.

ANYA: W jednej chwili jesteś tylko zwykłą nastolatką z nieprawdziwymi wspomnieniami i doświadczeniami w dziedzinie kleptomanii, a teraz jesteś bohaterem! Bohaterem z wizją dość krótkiego życia przed sobą.

(Xander jest prawie tak wstrząśnięty, jak Dawn.)

XANDER: To jest niesamowite. Musimy się nad tym zastanowić.

(Dawn wstała i chodzi po pokoju.)
DAWN: Nie mogę o tym myśleć. To nie mieści się w mojej głowie.

WILLOW: Pogromczyni. To ma sens, tak sądzę. Pamiętacie, że mają tę samą krew, czy coś takiego.

ANYA: Nigdy tego nie zrozumiałam.

(Dawn siada nagle na krześle.)
DAWN: Ona musi umrzeć. To znaczy, jeśli kiedykolwiek stałabym się pogromczynią, to oznaczałoby, że ona umarła.

ANYA: Tak, to jakbyś zostawała papieżem. Tyle, że nie musisz być starym katolikiem.

WILLOW: Musimy zadzwonić do Buffy. Będzie taka podekscytowana.

XANDER: Nie możemy. Nie zabrała ze sobą komórki.

DAWN: (szczerze) Cóż, pewnie. Bo wszyscy najważniejsi ludzie są z nią.

XANDER: Teraz ty jesteś ważna.

DAWN: Co- (wstaje i znowu zaczyna chodzić po pokoju) Co się teraz stanie?

ANYA: Cóż, mogłabyś przez sekundę albo chociaż pół posiedzieć w jednym miejscu.

DAWN: (spogląda na Anję śmiertelnie poważnie) Nie. Nie mogę. Muszę wiedzieć, co się teraz stanie.

WILLOW: Sądzę, że Buffy będzie cię trenować-

DAWN: Racja. Będę trenować z potencjalnymi. Z innymi potencjalnymi. Nauczę się tego, czego one się uczą.

ANYA: Musimy cię jeszcze ochronić przed tymi gościami bez oczu, tymi  z bardzo, bardzo ostrymi nożami.

DAWN: „Mnisi”

WILLOW: W porządku. Ochronimy cię.

(Dawn znowu siada.)

DAWN: A co jeśli widzieli zaklęcie?

XANDER: Widzieli zaklęcie? Dawn, oni nie widzą nawet znaków drogowych, nawet tych największych.

DAWN: Zrobiliśmy wielkie, pomarańczowe zaklęcie. A co jeśli to wyczuli, co jeśli są już w drodze?

(Andrew wchodzi do pokoju.)

ANDREW: Mamy zamiar wymienić mikrofalówkę, bo tak sobie myślałem, żeby- Co się dzieje?

ANYA: Dawn zostanie pogromczynią.

ANDREW: A niech mnie, przepraszam. Przeznaczenie wyrwało ją ze zwykłego życia-

XANDER: Jak padnie imię Skywalker, to cię walnę.

ANDREW: Czy Buffy wie?

XANDER: Zostawiła w domu telefon.

ANDREW: (przytakuje) Izoluje się.

WILLOW: Powiem jej, jak tylko wróci do domu.

DAWN: (nagle) Nie mówmy.

WILLOW: Co? Dawnie, ona musi wiedzieć.

DAWN: Wiem, ale… nie od razu. Posłuchajcie… kiedy mama mi się ukazała, powiedziała coś o…

WILLOW: Dawnie.

DAWN: Nie. Proszę. Powiedziała coś o Buffy i sądzę… Nie jestem pewna, czy Buffy będzie się z tego cieszyć.

WILLOW: Oczywiście, że będzie.

DAWN: Na pewno? To znaczy, sama nie jestem pewna, czy się cieszę! Wszystko się teraz zmieni!

ANYA: To dlatego, że stałaś się częścią czegoś większego. To jakbyś została połknięta… przez coś większego.

DAWN: (udaje się w stronę schodów) To jest… To dla mnie zbyt wiele… Muszę… Będę.

(Wchodzi na górę.)
XANDER: (do Anji) Dzięki za tą okropną analogię do połykania.

ANYA: Nieźle się namieszało, sam wiesz. Jeśli zostanie pogromczynią, będzie miała krótkie i brutalne życie. A jeśli nie, to przez całe życie będzie żyła z niewykorzystanym potencjałem. Teraz ta analogia wydaje się bardziej oczywista, prawda?

WILLOW: To nie jest tak. To jest…  teraz Dawn jest częścią ogromnej siły. Wiem, jak to jest. To wspaniałe uczucie.

ANDREW: Tak! Sądzę, że Willow to dobrze zna. To prawie jak metafora kobiecości, prawda? Tak jakby dziewczyna zdawała sobie sprawę, że część jej dziedzictwa płodności sięga do czasów Ewy-

XANDER: Zapłacę ci, jak wrócisz do mówienia o Gwiezdnych Wojnach.

ANYA: Tu nie chodzi o kobiecą moc. Chodzi o to, że Dawn właśnie wygrała na loterii przedwczesną śmierć.

WILLOW: Tego nie wiemy!

XANDER: Racja. Wszystko, co wiemy, to fakt, że właśnie wszystko się zmieniło.

(Cięcie. Pokój Dawn. Dawn wchodzi do pokoju, zostawia uchylone drzwi. Opiera się o ścianę, wyraźnie słyszy głosy z salonu.)

WILLOW: Ktoś powinien pójść znaleźć Buffy. Nadal sądzę, że powinna o tym wiedzieć.

XANDER: Hej, Willow, a co jeśli jej się to nie spodoba?

WILLOW: Martwisz się o to, co Dawn powiedziała? O tym duchu? Xander, nie wiemy, czy to była prawdziwa Joyce…

(Cięcie. Wracamy do salonu.)

WILLOW: I nie wiemy, o co chodziło.

XANDER: Nie mówię o tym! Chodzi mi o to, co Buffy zrobi z tą informacją? Będzie skakać do góry i nauczy Dawn wszystkiego, co wie? Ona wie, co to oznacza!

ANYA: Krótkie, brutalne życie. Bardzo, bardzo ostre noże. To wiemy.

XANDER: Dokładnie! (do Willow) Sądzisz, że Buffy chce tego dla Dawn?

(Cięcie. Pokój Dawn. Dawn podchodzi do dużego lustra, spogląda na siebie. Nadal słyszy odgłosy „kłótni” z dołu.)

XANDER: Poza tym, Dawn nie chce, żebyśmy teraz mówili o tym Buffy.

WILLOW: Dawn panikuje. Nie możemy teraz na to zwracać uwagi.

ANYA: Ona jest jeszcze dzieckiem. To oczywiste, że sobie z tym nie radzi!

XANDER: Hej, coś tam uważa, że sobie z tym poradzi, z tym i masą innych rzeczy. Coś postanowiło, że to ona powinna zostać wybrana.

(Dawn prostuje się.)

DAWN: Jestem Wybraną.

WILLOW: Racja, poradzi sobie. Czy to dlatego chowa się teraz w swoim pokoju?

(Dawn widzi w lustrze przerażoną siebie, odwraca się od lustra.)

XANDER: Przyzwyczaja się do tego. Pozwólmy jej na to. Nie powinniśmy jej poganiać!

(Dawn podchodzi do okna.)

ANYA: Masz rację, nie powinniśmy… (Dawn otwiera okno, wychodzi na zewnątrz) Poganiając ją narażamy ją na śmierć.

(Cięcie. Bar dla demonów, noc. Buffy, Spike, Kennedy, Rona, Vi i Molly właśnie weszły do środka.)

RONA: Hej, to jest bar!

KENNEDY: To najlepsza wyprawa, jaką miałyśmy.

MOLLY: (szeptem do Vi) Popatrz. To wszystko…

VI: (za głośno) To demony! To bar dla demonów! To jak bar dla gejów, tylko z demonami!

(No i teraz dopiero demony zaczynają się na nie gapić. Jeden duży podchodzi do nich. Spike zagradza mu drogę.)

DEMON: Spike. Kupę lat. Miło, że przyniosłeś przekąski.

SPIKE: Dotknij ich, a pożałujesz.

(Demon cofa się. Spike wraca do dziewczyn.)

VI: (przerażona) Nie podobał mi się.

SPIKE: Nieźle was wyszło wtapianie się w tłum.

RONA: Jesteśmy 15-latkami w barze dla demonów. Niby jak sądziłeś, że mamy to zrobić?

BUFFY: Dobra. Zazwyczaj, jak przychodzicie do takiego miejsca, to chcecie być zauważone. Chcecie kogoś przestraszyć, albo nawiązać kontakt-

MOLLY: Albo napić się czegoś mocnego.

BUFFY: Zazwyczaj nie.

KENNEDY: Ty nie pijesz?

BUFFY: Oczywiście, ze piję. To znaczy, nie, to byłoby złe.

VI: A sprawdzają dowód?

BUFFY: Nie, droga wolna. Możecie wypić serwowane tu paskudztwa z świńską krwią na czele.

(Dziewczyny są zdegustowane.)
VI: Okropność.

SPIKE: Dokładnie. A te ceny, powinni serwować ludzką krew prosto z ciała. (Vi wygląda na przerażoną. Spike robi wyraz twarzy m mówiący: no co??) Jestem wampirem.

BUFFY: (do dziewczyn) Przeważnie, gdy tu przychodzę muszę wycisnąć informacje z czegoś dużego, przerażającego, pijanego, podczas gdy cały bar jest pełny jego kumpli, których wcale nie obchodzi los pogromczyni. Zapamiętajcie to. Nie ma tu nikogo, kto nie chciałby wam poderżnąć gardła.

(Zza Buffy pojawia się Clem.)

CLEM: Buffy! Dziewczyno, jak się masz?

BUFFY: Clem! Cześć! Świetnie wyglądasz!

(Clem obściskuje Buffy. Kennedy nachyla się do Rony.)

KENNEDY: Właśnie podrzyna jej gardło.

(Clem puszcza Buffy z uścisku.)

CLEM: O rany, jak dobrze cię widzieć. Widziałem taki program na Historyk Channel, który by cię spodobał, ale mój telewizor zaczął się psuć-

BUFFY: Hej, możemy chwilę pogadać.

(Buffy odciąga go na bok, szepce coś do niego. Clem przytakuje. Dziewczyny przyglądają się temu.)

KENNEDY: Sądzicie, że z nim też się umawiała?

(Clem i Buffy wracają do nich.)

BUFFY: Clem, to są one. Potencjalne pogromczynie.

CLEM: No cześć! To, co dziewczyny, macie zamiar zajmować się demonami, tak? No cóż, pozwólcie, że powiem wam jedno…

(Clem nachyla się w ich stronę, dziewczyny lekko się przybliżają. Clem’a widzimy od tyłu, ale za to możemy obserwować twarze dziewczyn. Nagle głowa Clema rozchodzi się lekko na boki, i zaczynają z niej wystawać węże i różne inne paskudztwa, dziewczyny za to widzą całość, która musi być okropna, bo na ich twarzach pojawia się przerażenie.)

VI: (cicho) Przydałaby mi się szklaneczka tego paskudztwa, które tu serwują.

(Cięcie. Okolice domu Buffy. Dawn idzie pusta ulica, jest zamyślona. Nagle w jej kierunku zaczyna iść jakaś postać, Dawn jest zaniepokojona, ale jak się okazuje tą postacią jest Amanda. Amanda też wydaje się zamyślona, trzyma plecak, ale pomimo chłodu nie ma na sobie kurtki.)

DAWN: Hej.

AMANDA: Hej, Dawn. Co robisz?

DAWN: Em, spaceruję. A ty?

AMANDA: Uh, tak. Ja też spaceruję. (spoglądają na siebie, niezręczna sytuacja) Dobra, no to miłego… spacerowania. Chyba zobaczymy się w poniedziałek rano?

DAWN: (zamyśla się na chwilę) Ta.

(Amanda zatrzymuje się na chwilę zaniepokojona najwyraźniej tonem Dawn.)

AMANDA: Wszystko w porządku?

DAWN: Jasne! Tak tylko spaceruję, no wiesz. (Amanda poprawia włosy, Dawn zauważa krwawiące zadrapanie na jej czole) Hej, nic ci nie jest? Masz tu coś. (pokazuje na ranę, Amanda dotyka czoła i spogląda na palce, jest na nich krew, śmieje się niezdarnie)

AMANDA: To pewnie… Miałam trochę, to była dziwna noc.

DAWN: Co się stało? Kto ci to zrobił?

AMANDA: (wkłada zakrwawione palce do ust) Nikt… tak konkretnie. Nie sądzę, żebyś mi uwierzyła. (uśmiecha się lekko wystraszona, Dawn najwyraźniej postanawia jej pomóc, kładzie dłoń na ramieniu Amandy)

DAWN: Spróbuj.

AMANDA: Byłam do późna w szkole, no bo wiesz, była próba chóru, i podarła mi się kamizelka, wiesz ta w paski, którą nosi zespół i poszłam do pracowni, żeby ją zaszyć…

DAWN: Uh-huh.

AMANDA: A kiedy skończyłam, to już nikogo nie było. I wszędzie było cicho i przerażająco… I był tam ten gość…albo to coś i to było. I to mnie podrapało i tak jakby zrobiłam unik i tak jakby uderzyłam to w głowę?

DAWN: Co to było, to coś?

AMANDA: Nie wiem. To było zniekształcone. Na twarzy… (pokazując na czoło i nos) tak w tym miejscu.

DAWN: I to cię podrapało… czy to podrapało cię swoimi zębami?

AMANDA: (wpatruje się w Dawn) Czy to było prawdziwe? Czy to był prawdziwy wampir? (śmieje się nerwowo) Pewnie sądzisz, że oszalałam.

DAWN: Ja… wierzę ci.

AMANDA: Tak? To fajnie. (uśmiecha się i przytakuje głową, Dawn rzuca jej pytające spojrzenia: co dalej? hello?? Amanda zauważa to) I po tym, jak to się uderzyło w głowę, tak jakby spanikowałam. Zamknęłam to w klasie. To nadal tam jest, a ja nie wiem, co zrobić.

DAWN: W porządku. Z tym da się coś zrobić. Nie martw się.

AMANDA: Chciałam pójść po twoją siostrę.

DAWN: Wiesz coś o mojej siostrze?

AMANDA: No, słyszałam jak ludzie o niej mówili. Większość sądzi, że jest nieźle pokręconą schizofreniczką, ale słyszałam też, że, że mogłaby pomóc w takich sprawach. Sądzisz, że powinnyśmy po nią pójść?

DAWN: (zastanawia się przez chwilę) Nie ma jej. Ja się tym zajmę.

(Cięcie. Szkoła, korytarz. Amanda, która już weszła przez okno pomaga wejść Dawn. Dawn się lekko zaklinowała i niezdarnie próbuje wejść do środka.)
DAWN: Uff! Chyba sobie coś nadwyrężyłam. Może coś, co będzie mi później potrzebne.

AMANDA: Chodźmy. (wskazuje na korytarz) Wampir jest na górze. (idzie w stronę schodów, Dawn powoli idzie za nią) Też jesteś przerażona?

DAWN: Nie, w porządku. Dam radę, głównie chodzi o instynkt. Tak sądzę.

(Za nimi zatrzaskuje się okno. Dziewczyny odwracają się. Amanda chichocze. Idą dalej.)

AMANDA: Więc, jeśli zadrapał mnie swoim zębem, to nie… nie zmienię się, prawda?

DAWN: Tylko jeśli rozciął swoją żyłę i piłaś jego krew.

AMANDA: Nie.

DAWN: To dobrze. Masz szczęście, że nie zranił cię mocniej.

AMANDA: Racja. Mógł. (po chwili) I tak sobie myślę… nie musimy zabijać tego wampira, prawda?

DAWN: Co?

AMANDA: Przypuśćmy, że by się wydostał i poszedł zachęcony w stronę Sali gimnastycznej, akurat jak szkolna orkiestra miałaby próbę, bo wiesz, oni tak się wywyższają- to mogłoby być, no wiesz, zabawne? (Dawn zatrzymuje się i spogląda na Amanda) Tak tylko mówiłam.

(Cięcie. Wyższe piętro. Dziewczyny zatrzymują się przed drzwiami do klasy, nie ma w nich szyby.)

DAWN: No cóż, nie wyważył drzwi.

AMANDA: Tak. Mogą to zrobić?

DAWN: Są bardzo silne, i pomimo tego, że odczuwają ból nie powstrzymuje to ich.

AMANDA: Ty chyba tez jesteś jakimś specjalistą od potworów.

DAWN: Powiedzmy, że to rodzinne.

(Dawn kładzie dłoń na klamce, okazuje się, ż drzwi są otwarte. W środku nikogo nie ma.)

DAWN: Mówiłaś chyba, że zamknęłaś drzwi.

AMANDA: Bo tak było. To… to tu było.

(Wchodzą do klasy, rozglądają się. Po chwili cofają się.)

DAWN: Amanda, on się wydostał.

(Widzimy, że nad dziewczynami „wisi” wampir.)

(Cięcie. Dziewczyny nadal stoją w klasie.)

AMANDA: Gdzie on jest?

DAWN: Nie wiem. Ale musimy się stąd wydostać. (w tym momencie wampir zeskakuje na dół, warczy, blah, blah, blah, vampire stuff ;) Dziewczyny krzyczą i usiłują uciekać w stronę klatki schodowej.)

(Cięcie. Korytarz. Dziewczyny dobiegają do drzwi, zaczynają je szarpać, drzwi są zamknięte. Zaczynają biec dalej i stają twarzą w twarz z kim? No oczywiście, że z wampirem ;) Amanda krzyczy. Dawn spogląda na Amanda, potem na wampira. Łokciem rozbija szybkę i wyjmuje gaśnicę i zaczyna czytać instrukcję!!)

AMANDA: Co ty robisz?

DAWN: Nigdy nie pamiętam! Czy to ma być przechylone, czy odwrócone do góry nogami, ty wiesz?

(Obie krzyczą. Dawn uderza gaśnicą przed siebie, na szczęście trafia wampira w szczękę, cios powala go na ziemię. Dawn rzuca w niego gaśnicą, bierze Amanda za rękę i zaczyna biec. Zmierzają w stronę schodów, wampir jest tuż za nimi.)

BUFFY: (słyszymy jej głos) Wampiry to zwierzęta.

(Cięcie. Gniazdo wampirów, noc. Buffy i Spike idą przodem, Buffy oświeca latarką dziewczyny, które stoją za nimi. Całe miejsce jest obrzydliwe, zaniedbane i zapewne cuchnące.)

BUFFY: Czasami zwierzęta polują same. Czasami w grupach. Kto wie, gdzie jesteśmy?

RONA: W ich kryjówce.

BUFFY: Skąd wiesz?

KENNEDY: Tylko wampir mógłby tak żyć.

SPIKE: Niektóre, tak. To znaczy, jak grupa nie przejawiamy oznak posiadania gustu. To miejsce jest przykładem braku gustu.

BUFFY: Dziękuję, Spike.

SPIKE: Skromnie mówiąc.

BUFFY: W jednym ma rację. Wampir może żyć gdziekolwiek i w taki sposób, jak mu się podoba. Gusta, moda, warunki- mogą wybierać. Ale zwierzę w nich, zawsze jest takie samo.

(Spike wygląda na zranionego, Buffy najwyraźniej ignoruje to.)

MOLLY: A ty gdzie mieszkałeś?

SPIKE: Co? Znaczy się wcześniej? Cóż. Uh, w krypcie, ale ładniejszej. Była bardziej, nie wiem… elegancka, jeśli tak to można ująć…

BUFFY: Wygodniejsza.

KENNEDY: Co proszę? Kiedy to niby odkryłaś?

(Upsi, Buffy się wkopała, dziewczyny czekają na jej odpowiedź.)

BUFFY: Kontynuując (klaszcze w ręce, zwraca się do dziewczyn) jeśli chcecie pozostać przy życiu, musicie od razu zidentyfikować takie gniazdo. Więc, rozglądnijcie się, wszystkie. Odnajdźcie ślady, że wczoraj tuzin albo i dwa wampirów były dokładnie tutaj, gdzie stoimy. Idźcie.

(Przez chwilę dziewczyny się nie ruszają, są zbyt przerażone. Buffy pokazuje im na migi, żeby zaczęły się rozglądać. Spike podchodzi do Buffy.)

SPIKE: Praca, praca, praca, wiesz, a ta wycieczka już zaczynała robić się interesująca.

BUFFY: Wiesz co, Spike? (Spike czeka na odpowiedź, gotowy do riposty :) ale uwaga Buffy jest skupiona na czymś innym) To czy jest interesująca nie jest problemem.

(Spike spogląda na to, co przykuło wzrok Buffy. Dziewczyny zgromadziły się wokół czegoś.)

RONA: Buffy? Sądzę, że coś znalazłyśmy.

(Buffy podchodzi do nich. Widzimy ciało młodego mężczyzny leżące twarzą do ziemi.)
MOLLY: To są zwłoki.

(Buffy klęka i podnosi głowę mężczyzny.)

BUFFY: Nie. To nie są zwłoki. (puszcza głowę, wyciąga kołek, dziewczyny cofają się) To są resztki.

(Głowa mężczyzny unosi się, nio i mamy wampirka ;))

(Cięcie. Szkoła, korytarz, noc. Dziewczyny uciekają tak szybko, jak tylko mogą, nie widzimy już goniącego ich wampira. Dawn otwiera drzwi z napisem „Laboratorium chemiczne”.)

DAWN: Tutaj. (Amanda wchodzi za nią.)

(Cięcie. Wnętrze klasy. Dawn zamyka drzwi, opiera się o nie plecami.)

DAWN: Pomóż mi. Musimy je zabarykadować. (Amanda rozgląda się, bierze taboret i przysuwa go) Za mały.

(Dawn odsuwa się od drzwi i usiłuj popchnąć duże biurko, Amanda jej pomaga.)

AMANDA: Za duże.

(Dawn nie przestaje pchać, Amanda widząc to pomaga jej, wspólnymi siłami barykadują drzwi. Spoglądają na siebie zadowolone. Amanda próbuje wyjrzeć przez okienko na korytarz. Dawn ciągnie ją za koszulę.)

DAWN: Nie wychylaj się.

(Obie siedzą na podłodze, plecami do biurka.)

AMANDA: Sądzisz, że jesteśmy bezpieczne?

(Zanim Dawn zdąża odpowiedzieć, biurko przesuwa się, wampir dobija się do drzwi.)

(Cięcie. Gniazdo wampirów. Buffy stoi z kołkiem w dłoni, gotowa do walki.)

BUFFY: Nikt nie jest bezpieczny. Nigdzie. Nigdy. Widzicie tego gościa?

KENNEDY: A-ale on przed chwilą był martwy.

BUFFY: To było przed chwilą. Teraz- (uderza go w twarz, gość zmienia się w wampira)

WAMPIR: Hej!

BUFFY: - jest wrogiem.

(Wampir atakuje Buffy.)

(Cięcie. Szkoła. Biurko coraz bardziej odsuwa się od drzwi.)

DAWN: Amanda.

AMANDA: Tak?

DAWN: Posłuchaj.

AMANDA: Słucham.

(Burko i opierające się o nie dziewczyny odsuwają się coraz bardziej.)

DAWN: Wydostaniemy się stąd. Obie. Żywe. Wierzysz mi?

AMANDA: Wierzę ci.

DAWN: Dobrze. Mam plan.

BUFFY: (słychać jej głos) Nie możecie zbyt dużo myśleć.

(Cięcie. Wampir ląduje na podłodze. Buffy stoi obok.)

BUFFY: Samo reagowanie jest lepsze. (Wampir podnosi się, jest wkurzony. Okrąża Buffy. Spike lekko cofa potencjalne) To może zaważy na tym, czy zostaniecie przy życiu, czy też nie. (nie zdążamy nawet zauważyć tego, jak wampir wytrąca kołek z ręki Buffy. Kennedy robi krok na przód, gotowa wkroczyć do akcji. Spike kładzie jej rękę na ramieniu, potrząsa głową.)

DAWN: (słyszymy jej głos) Dobra, ten mój plan?

(Cięcie. Szkoła. Drzwi są już lekko uchylone, wampir prawie może wejść.)

DAWN: Nie gwarantuję, że zadziała.

AMANDA: Bardziej podobał mi się mój pomysł, żeby zjadł szkolną orkiestrę. Poza tym… (wampir coraz mocniej napiera na drzwi) Twój plan zadziała.

DAWN: W razie, gdybyś nie zauważyła? Nie mam pojęcia, co robię.

AMANDA: Nieźle ci idzie.

(Wampirowi udaje się wejść do środka.)

(Cięcie. Gniazdo. Buffy bije wampira, jakby to było coś nowego ;))

BUFFY: Pytanie nigdy nie brzmi: co myślisz? Pytaniem jest: co wiesz? A musisz wiedzieć, bo jeśli nie, jeśli zrobisz jeden błąd…

(Cięcie. Jesteśmy w szkole, nadal słyszymy jednak przemowę Buffy.)

BUFFY: Wystarczy jeden wampir, żeby was zabić. (Dawn staje przed wampirem, Amanda kuli się w kącie) Więc musisz wiedzieć, że możesz sobie z nim poradzić. (Dawn przesuwa się w prawo, wampir blokuje jej drogę, w lewo, to samo. Ruchy Dawn są nieporadne, niezdarne.) Poznajcie swoje otoczenie. Zauważajcie, co jest wokół was, musicie wiedzieć, jak można to wykorzystać. (Dawn rzuca taboretem w wampira, ten z łatwością odrzuca mebel na bok. Dawn zaczyna rzucać w niego czym popadnie, probówkami etc. Zauważa flagę stanu Kalifornia na ścianie. Zaczyna rzucać w wampira pełnymi probówkami. Chemikalia na chwilę powstrzymują wampira.) W rękach pogromczyni wszystko jest potencjalną bronią. Jeśli tylko wiecie, jak ją dostrzec. (Dawn podskakuje i zrywa flagę, usiłuje złamać o kolano tę drewnianą część, której nazwy nie pamiętam ;) ale jej się to nie udaje. W końcu uderza flagą w ścianę i już ma ładnie zaostrzony kawałek drewna :)) Kiedy walczysz musisz znać siebie, swój mózg, swoje ciało. Musisz wiedzieć jak pozostać spokojną. (Dawn krzycząc uderza wampira.) Każdy ruch jest ważny. Każde uderzenie musi być częścią waszego planu. Bo ja zrobisz ten jeden błąd… (Dawn uderza „w ciemno” i zamiast trafić wampira, trafia w ścianę, traci równowagę i lekko się cofa) I wtedy to już koniec. Nie jesteście pogromczyniami, nie jesteście potencjalnymi. (Wampir powala Dawn na ziemię)

(Cięcie. Wracamy do Buffy. Buffy zrzuca z siebie wampira. Dziewczyny obserwują całą walkę. Spike powoli wycofuje się w stronę drzwi. Buffy walczy aż do momentu, kiedy znajduje się tuż przy drzwiach do krypty.)

BUFFY: Jesteście martwe. I co teraz zrobicie? Właśnie teraz, kiedy jedyną pewną rzeczą jest to, że macie mnie. (W tym momencie Buffy upuszcza kołek i znika za drzwiami. Dziewczyny i wampir obserwują zaskoczeni, jak Buffy wychodzi. Słychać dźwięk zamykanych drzwi, wampir spogląda na dziewczyny, te stoją razem, są totalnie przerażone. Wampir atakuje.)

(Cięcie. Na zewnątrz krypty. Buffy dołącza do czekającego Spike’a. Przez chwile waha się czy nie wejść do środka, skąd dochodzą odgłosy walki, kładzie dłoń na klamce. Spike powstrzymuje ją, kładzie swoją dłoń na dłoni Buffy.)

(Cięcie. Dom Buffy. Korytarz przed pokojem Dawn. Willow puka. Xander i Anya stoją za nią.)

WILLOW: Słoneczko, otwórz.

ANYA: Chcesz, żebym wywarzyła drzwi?

XANDER: Anya.

ANYA: No co, byłoby fajnie, poza tym siedzi tak już od- (Xander otwiera drzwi, które nie były zamknięte) Oh.

(Wchodzą do środka.)

(Cięcie. Pokój Dawn. Pokój jest pusty.)

ANYA: A niech to. (zauważają otwarte okno) Podwójne niech to.

XANDER: Nie ma jej. Musimy ją znaleźć. (z przerażeniem) Zanim zrobią to „mnisi”.

WILLOW: Mogę zrobić zaklęcie lokalizujące, ale musimy się pospieszyć i znaleźć Buffy.

(Ciecie. Szkoła. Dawn szarpie się z wampirem.)

DAWN: Amanda! Pomóż mi!

( Amanda jest tak przerażona, że nie może się ruszyć.)

AMANDA: Ja… ja nie mogę.

DAWN: (Wampir już ma zamiar ugryźć Dawn, gdy nagle przez okno wpadają „mnisi”, yeah, tylko ich tam brakowało ;) Wampir jest w szoku Dawn udaje się spod niego wydostać. Dawn, gdy tylko wstaje zostaje złapana przez dwóch „mnichów”, którzy spoglądają na nią, po czym rzucają ją na podłogę. Rozglądają się i spostrzegają Amandę) Nie! Nie chcecie jej! („Mnisi” ruszają w stronę Amandy. Amanda wstaje i opiera się o ścianę, jeden z napastników wyciąg nóż. Dawn cicho.) Chcecie mnie.

(Dawn zdaje sobie sprawę z tego, że to nie ona jest potencjalną, tylko Amanda.)

(Cięcie. Dwóch „mnichów” trzyma Amandę za ręce, trzeci zbliża się do niej z nożem. Dawn spogląda na to zszokowana, potem podejmuje szybką decyzję, wstaje, łapie za gaśnicę i uruchamia ją. Co zatrzymuje atakujących na chwilę. Dawn łapie za taboret i uderza nim w głowę wampira. Wampir zatacza się na „mnichów”, powstaje totalne zamieszanie. Dawn łapie za pozostałości flagi.)

DAWN: Amanda!

(Amanda podbiega do Dawn, wybiegają z Sali na korytarz.)

(Cięcie. Klatka schodowa. Dawn zatrzymuje się, Amanda robi to samo, widać, że jest przerażona.)

AMANDA: Kto to był, ci-?

DAWN: (szybko i pewnie) Amanda, posłuchaj mnie. Pamiętasz jak powiedziałam, że jestem wyjątkowa? Nie jestem.

(Amanda jest przerażona, wygląda jakby miała się zaraz rozpłakać.)

AMANDA: Jesteś-

DAWN: Ale za to ty jesteś. (Amanda spogląda na nią zaskoczona) To jest twoja walka Amando.

AMANDA: Nie… nie. Nie mogę…

DAWN: Możesz. Musisz. (wampir i dwóch „mnichów” rusza w ich stronę) Będę cię osłaniać, ale to jest coś, co ty masz zrobić. To jest to, do czego się urodziłaś.

(Widzimy, że niedaleko nich jest Xander, który obserwował całą sytuację. Dawn podaje Amandzie drewniany kij.) 

DAWN: Proszę, to należy do ciebie.

XANDER: Buffy, tutaj!

(Amanda bierze kij od Dawn. Xander rusza w górę schodów. Amanda staje przed przeciwnikami. Amanda nieźle sobie radzi kijem uderza dwóch „mnichów”. Dawn kopie trzeciego. Wampir chce uderzyć Amandę, ta robi unik. Do akcji wpada Buffy, zabija jednego z „mnichów” jego własnym nożem, rzuca nóż Spike’owi, ten go łapie i zbija kolejnego. Amanda niewiele myśląc, unika ciosu wampira, robi efektowny obrót i przebija mu serce drewnianym kijem. Amanda stoi oszołomiona tym, co się stało. Buffy łapie kolejnego „mnicha”.)

AMANDA: Tak. Trochę dziwna. (po chwili) Dobra. W jednej chwili jestem członkiem chóru, a w następnej…  Co się tu do diabła w ogóle dzieje? (Buffy nie wie od czego zacząć) Mówi pani, żebym przyszła do niej, jak będę miała problem. A tu atakuje mnie wampir. Czyli problem. Więc idę do pani domu, tyle, że tam atakuje mnie ta dziwna pomarańczowa chmura-

DAWN: Była przed drzwiami.

AMANDA: -I nie wiem czy jesteście naćpani, bo to nie moja sprawa, dobra? Ta chmura na mnie wleciała i byłam całkiem… skołowana i zakręcona…

DAWN: To było zaklęcie Willow. Ona jest potencjalną pogromczynią.

(Cięcie. Dom Buffy, salon. Następnego dnia. Rona, Kennedy, Vi, Molly i Amanda siedzą razem, są podekscytowane.)

RONA: …jestem pewna, że ten wampir sądził, że jesteśmy tylko czterema bezbronnymi dziewczynami. A wtedy Vi rzeczywiście krzyknęła „Jesteśmy tylko czterema bezbronnymi dziewczynami”-

VI: (szybko) To była część mojego planu.

RONA: -ale kiedy wszystko się zaczęło. (spogląda na resztę) To było, jakbyśmy rzeczywiście wiedziały, co robimy. Naprawdę.

(Dziewczyny przytakują)_

MOLLY: (do Rony) Jak wtedy, gdy odparłaś jego pierwszy atak i uderzyłaś do w szczękę – to było coś.

RONA: (skromnie) Oh, nie, nie- o nie zadziałałoby, gdybyś go nie podcięła.

VI: -a ja uszkodziłam mu rękę. A ręka może być tak samo ważna jak twarz-

MOLLY: (do Kennedy) Kiedy go skołkowałaś… seryjnie, to było jak-

KENNEDY: (do Amandy) Więc, ty pokonałaś jednego solo.

MOLLY: Właśnie, jak było?

(Dawn pojawia się w drzwiach, widzi dziewczyny skupione wokół Amandy, przygląda się im.)

Amanda: Nie wiem. To znaczy, kiedy zobaczyłam tego wampira- wampa?

KENNEDY: Może być wampira.

AMANDA: Fajnie. No, kiedy on mnie zaatakował, poczuła taką chęć ataku, wiecie?

(Widzimy Dawn przyglądającą się dziewczynom.)

KENNEDY: I jakbyś sobie zdała sprawę, że całe życie się zmieniło.

AMANDA: Dokładnie! To właśnie o tym mówiłam-

(Do Dawn podchodzi Buffy.)
BUFFY: Hej. (Buffy i Xander stoją za Dawn, Buffy zauważa wyraz bólu na twarzy siostry.) Wszystko w porządku?

DAWN: Tak. (po chwili) Pomyślałam, że mogłabym poprzeglądać księgi. Poszukać czegoś o Pierwszym. Teraz ma przerwę, ale nadal musicie wiedzieć, jak z nim walczyć.

BUFFY: Super. Brzmi nieźle. (do dziewczyn) Idziemy na dół. Musimy podszkolić nową.

(Dziewczyny mijają Dawn, Amanda uśmiecha się do niej nieśmiało. Dawn patrzy za nimi, potem podchodzi do stołu, siada i otwiera książkę. Nagle zadaje sobie sprawę, że stoi za nią Xander.)

DAWN: (odwraca się) Co jest?

XANDER: Ah, właśnie myślałem o dziewczynach. To ciężko, być potencjalną. Zostać wybraną z tłumu, to całe niebezpieczeństwo i przeznaczenie, no i teraz groźba śmierci.

DAWN: (szczerze) Poradzą sobie.

XANDER: Cóż, są wyjątkowe. Bez wątpienia. (siada) A najbardziej zaskakujące jest to, że żadna z nich nigdy się nie dowie, nawet Buffy.

DAWN: Nie dowie czego?

XANDER: O jak wiele trudniejsze jest to dla nas.

(Dawn wie o tym, ale nadal zachowuje twarz.)

DAWN: Nie, mają przecież-

XANDER: Siedem lat, Dawn. Pracuję z pogromczynią, patrzę jak moi przyjaciele stają coraz potężniejsi… czarownica, demon, do diabła, mogłem pobić Oz’a w ilości zarostu, ale jako, że w pełnię stawał się wilkołakiem, nawet z nim nie mogłem konkurować. Potężni, wszyscy z nich. A ja jestem gościem, który naprawia okna. (wstaje i spogląda na okno)

DAWN: Ale przecież przez chwilę byłeś tym seksownym żołnierzem i, i te okna naprawdę potrzebują naprawiania.

XANDER: (nie odwracając się) Widziałem, co wczoraj zrobiłaś.

DAWN: Tak jakby straciłam głowę, sądziłam, że jestem pogromczynią.

XANDER: (odwraca się do niej) Sądziłaś, że jesteś wyjątkowa. Miss Sunnydale 2003. A w chwili, gdy dowiedziałaś się, że nie jesteś, oddałaś koronę Amandzie bez chwili zastanowienia. Oddałaś jej swoją moc.

DAWN: Ta moc nie była moja.

XANDER: (siada z powrotem) Oni nigdy się nie dowiedzą, jak jest nam ciężko, Dawnie. Jak to jest być tym, który nie został wybrany; jak to jest żyć tak blisko blasku sławy i nigdy w nim nie stanąć. Ale ja wiem, widzę więcej, niż inną mogliby przypuszczać, bo nikt nie patrzy na mnie. Widziałem cię wczoraj i widzę cię, jak dzisiaj pracujesz… Nie jesteś wyjątkowa, jesteś niepowtarzalna. (wstaje i całuje ją w czoło, kieruje się w stronę wyjścia, Dawn go zatrzymuje)

DAWN: (ze łzami w oczach) Może to jest twoja moc.

XANDER: Co?

DAWN: To, że dostrzegasz, że wiesz.

XANDER: Możliwe. Może powinienem sobie sprawić pelerynę.

DAWN: Peleryna to dobra rzecz.

XANDER: Tak.

(Uśmiechają się do siebie smutno, ale prawdziwie. Dawn wraca do przeglądania ksiąg. Ta scenka mnie rozwaliła, była tak wzruszająca, że się popłakałam :’)))



Autor: Technopagan


~Ender's SMG~*~BuffyPedia~

"Buffy The Vampire Slayer" TM and © (or copyright) Fox and its related entities. All rights reserved. This web site, its operators and any content on this site relating to "Buffy The Vampire Slayer" are not authorized by Fox.