~ Out of My Mind ~

translated by Technopagan


Tłumaczenie oryginalnie umieszczone w Buffypedii (www.buffypedia.prv.pl)

[Nie zmieniaj powyższych linii]



Po raz pierwszy wyemitowany: 17/10/2000
Reżyseria: David Grossman
Scenariusz: Rebecca Rand Kirshner
Spis postaci: ADAM / Anya / Ben / Buffy / Dawn / Doctor / Giles / Graham / Guy / Harmony / Joyce / Man / Riley / Spike / Tara / Willow / Xander
Nowe postaci: Initiative Doc

Precz z mego umysłu




(Dawn robi zapiski w swoim pamiętniku.)

DAWN VO: Nikt nie wie, kim na prawdę jestem, nikt tego nie rozumie, nikt nie ma starszej sistry, która gromi wmapiry.

(Cmentarz, noc. Kamera podjeżdża w górę krypty, dostrzegamy, że na dachu siedzi Buffy, powoli podnosi się, w ręku trzyma kołek, rozgląda się dookoła, po czym zeskakuje na ziemię.)

(Cięcie. Buffy biegnie przez cmentarz, zatrzymuje się, rozgląda dookoła. Nagle z jednego ze świeżch grobów wysuwają się ręce, Buffy skołkowuje wampira zanim ten zdąża wydostać się na powierzchnię. Buffy wyprostowuje się, z kolejnego grobu wyskakuje na nią wampir, Buffy robi unik przed jego uderzeniem, wymierza mu kilka ciosów, w końcu kopie go prosto w klatkę piersiową. Wampir natychmiast podnosi się z ziemi. Nagle nie wiadomo skąd pojawia się Riley i odrzuca wampira na bok.)

BUFFY: Riley?

RILEY: (uśmiecha się) Buffy, co ty tutaj robisz?

BUFFY: Wykonuję moją pracę?

RILEY: Sądziłem, że jesteś w sektorze północnym.

BUFFY: Uważaj!

(Wampir atakuje Riley z tyłu, Riley podcina wampira i po raz kolejny odrzuca na bok, wampir uderza plecami w kryptę i osuwa się na ziemię.)

BUFFY: Nie ważne.

(Riley skołkowuje wampira.)

(Widzimy kolejnego wampira wstającego z grobu, Buffy zauważa go i z kołkiem w ręku rusza w jego stronę.)

(Nagle z lewej strony pojawi się jeszcze jedna osoba, jednym uderzeniem powala wampira na nóg. Buffy wygląda na niezbyt zadowoloną.)

BUFFY: Po co ja w ogóle wychodzę na patrole?

(Teraz dostrzegamy, że przybyłą osobą jest Spike, który właśnie blokuje serię uderzeń wampira, w końcu łapie jego rekę.)

BUFFY: Spike, co ty tutaj robisz?

SPIKE: Założę się, że to samo, co ty.

(Wymierza wampirowi kilka uderzeń, posyłając go tym samym na ziemię. Po czy odwraca się do Buffy z uśmiechem na twarzy.)

SPIKE: Trochę przemocy przed snem dobrze mi robi.

(Wampir uderza Spike'a w twarz, tym razem to Spike ląduje na ziemii, po chwili podnisi się na kolana i ociera ręką cieknąca mu z nosa krew. Wampir zaczyna warczeć, Buffy rusza w jego stronę.)

(Widzimy Spike'a, który już zdążył wstać, danal wyciera krew spod nosa. Buffy biegnie w stronę wampira, odpycha Spike'a na bok i skołkowuje wampira.)

(Spike z niezadowolenie pociąga nosem, Buffy rzuca mu wrogie spojrzenie.)

SPIKE: Co? To ja mu skopałem tyłek.

(Spike spogląda na krew na swojej ręce, wącha ją, po czym zlizuje z palca.)

BUFFY: Lepiej trzymaj się ode mnie z daleka, Spike. Dłużej tego nie wytrzymam. (Riley podchodzi do niej.)

SPIKE: A co mam niby robić? Siedzieć w domu i dziergać na drutach sweterki?

BUFFY: Jeśli nie wchodziłbyś mi wtedy w drogę.

RILEY: Ona ma rację. Nie powinno cię tu być, gdy Buffy jest na patrolu.

(Buffy odwraca się w stronę Riley'a z niezadowoloną miną, wygląda jakby coś chciała powiedzieć, ale nie mówi.)

SPIKE: Oh! Widziałem to. Chyba żaden z nas nie jest tu mile widziany. Powinna go zagrać do domu, pogromco. I kazać mu tam zostać, mogę mu pożyczyć mój zestaw do robótek ręcznych.

(Riley wygląda na wkurzonego.)

BUFFY: Spike... Właśnie widziałam jak pijesz krew z własnego nosa i wiesz co? (Spike uśmiecha się do niej) Szkoda cię słuchać. Chodźmy do domu.

(Buffy odwraca się, Riley rzuca Spike'owi nienawistne spojrzenie, Spike wygląda na zranionego.)

SPIKE: (krzyczy za nimi) To była krew! Ja się tym żywię!

(Cięcie. Widzimy Buffy, wygląda na zmęczoną i wytrąconą z równowagi. Riley dogania ją.)

RILEY: Hej, chyba ci nie przeszkodziłem.

(Obejmuje ją ramieniem. Buffy uśmiecha się do niego w wymuszony sposób.)

BUFFY: Pewnie, że nie. By-byłam tylko zaskoczona. I, wiesz…nie podoba mi się, że patrolujesz sam.

RILEY: Niezbyt to pocieszające.

BUFFY: Nie, świetnie sobie poradziłeś. Rzu-rzuciłeś tym wampirem, jakby był…tylko małym wampirkiem.

RILEY: (uśmiecha się) Hej, przejdziemy się jeszcze? No chodź, założe się, że jest tu pełno latających wampirów.

(Buffy rozgląda się.)

BUFFY: Nie. (milknie na chwilę) Chyba, że chcesz dla czystej przyjemności zabić Spike'a?

(Riley wzrusza ramionami. Po chwili odwracają się i odchodzą.)

(Cięcie. Wacamy do Spike'a.)

SPIKE: Kiedyś spróbuje twojej krwi, pogromco. (pauzuje) Wypiję cię do ostatniej kropli.

(Wydycha głęboko powietrze, groźnie odwraca się, zaczyna iść i… wpada prosto do otwartego grobu.)

SPIKE: (głos dochodzący z grobu) Ał!

(Cięcie. Uniwersytet w Sunnydale wpełniony studentami.)

WILLOW: Jak możesz mówić, że Marat zdradził Rewolucję Francuską.

(Widzimy Buffy i Willow idące korytarzem.)

WILLOW: Prziecież to był gość, który najpierw popierał prawa człowieka, a zaraz po tem…zabił Girondina.

BUFFY: Will, nie zrozumiałaś mnie. Zgadzam się z tym, że Matar nie był męczennikiem, ale śmierć w wannie… rana na szyji, no i pełno krwi, to wyglądało bardziej na dzieło wampira niż noża. Charlotte Corday także nie była męczennicą, ale…

WILLOW: Buffy!

(Willow zatrzymuje się i łapie Buffy za rękę.)

BUFFY: Co?

WILLOW: (ciepło się uśmiechając) Tylko nas posłuchaj! Kłócimy się! Rozmawiamy o lekturze szkolnej! Marzyłam o tym od…od zawsze! (dumnie) Chyba zaczynasz być prawdziwą studentką (Buffy uśmiecha się) Chyba powinnam uważać na mój płat potyliczny.

BUFFY: Swoje co?

WILLOW: Potylicę. (wskazują na głowę) To taki płat mózgu tu, z tyłu. No wiesz, mówi się „uważaj na siebie", no ale w tej sytuacji trzeba uważać na tył mózgu. (wzdycha)

BUFFY: Chyba nie musisz. Nie mart się, Will, to nadal ty jesteś tą mądrzejszą.

WILLOW: No nie wiem, uczyłaś się… i to sporo.

BUFFY: Staram się. Mają świra na punkcie lektur, a Giles zapełnia resztę mojego czasu dodatkowymi treningami… Taka ciężka praca jest naprawdę… ciężka.

WILLOW: Ale czy to nie jest wspaniałe?

BUFFY: Sądziłam, że to będzie jak w filmach. No wiesz, inspirująca muzyka… ostrzę ołówek, czytam, piszę, zasypiam na wielkiej stercie książek zgniatając swoje okulary, od takiej sceny powinnam mieć okulary. (Willow potwierdza) Ale naprawdę to wszystko zabiera masę czasu, i nie wiem czy mój mózg to wtrzyma.

WILLOW: Ała. Biedy mózg Buffy. (głaszcze ją po głowie)

BUFFY: Idę teraz na trening, pójdziesz ze mną?

WILLOW: Dobra. (zaczynają znowu iść) Może jeszcze kiedyś posprzeczamy się o Rewolucję Francuską. Hej! Czy Robespierre nie był świetny?

BUFFY: Robespierre? Chyba żartujesz?

WILLOW: Staram się podtrzymać rozmowę.

(Cięcie. Słyszym odgłos piłki do drewna. Giles usiłuje ją przekrzyczeć. Kamera cofa się i widzimy Xander'a w roboczych okularach z piłką w ręku, stojącego na środku sklepu Giles'a. Giles stoi za kasą, ma na sobie maskę chroniącą od oparów, maluje coś.)

GILES: (stłumionym głosem) Te plany były na prawdę dobre.

(Xander przestaje piłować.)

XANDER: Tak, plany są świetne. One i porady w stylu „zmierz dwa razy, potem tnij", ja zawsze robiłem to w odwrotnej kolejności.

(Xander składa ze sobą kawałki drewna nad którymi pracował, wygląda na to, że robi biblioteczkę.)

GILES: (ściąga maskę z twarzy) Cóż, muszę powiedzieć, że jestem po wrażeniem.

XANDER: Tak, stolarka to fajne zajęcie.

(Słychać pukanie do drzwi, Giles idzie otworzyć. Kamera podąża za nim, po drodze widzimy Tarę stojącą obok małego okrągłego stolika. Tara ma na sobie długą spódnicę, w rękach trzyma talię kart tarota. Dostrzegamy także Anyę układającą towary na półkach.)

ANYA: Oh! Kto ustawił małpie głowy obok wody Styksowej? Chcecie sprzątać później rozrzucone wszędzie szczątki małpy? (podnosi słoik i małpią czaszkę, idzie z nimi w inny koniec pomieszczenia)

(Giles otwiera drzwi. Willow i Buffy stojąc w drzwiach uśmiechają się do niego.)

BUFFY: Cukierek albo psikus!

GILES: Witam, wchodźcie.

WILLOW: Dziękujemy, miły właścicielu.

(Wchodzą do środka.)

TARA: Cześć wam.

WILLOW: Hej! (rozglądając się dookoła) Och, wow, świetnie to urządziliście. Och, czuję się jak czarownica w sklepie magicznym. (podnosi słoik ze stołui) Ooo. Czy to są naprawdę oczy traszki? (spogląda na Giles'a)

GILES: Nie, są... obawiam się, że są za drogie jak dla mnie. To są oczy salamandry, ale przez kataraktę wyglądają jak oczy traszki (podchodzi do Willow) Są naprawdę bardzo skuteczne, trzeba się do nich tylko przekonać.

(Widzimy Buffy kładącą swoją torbę na stole, Xander trzyma w ręku ołówek i przegląda plany.)

XANDER: Mówię ci Giles, najlepiej zawiąż komus oczy i daj ich spróbować, udowodnisz wtedy, że oczy tych płazów są tak samo dobre.

WILLOW: No, nie wiem. Ja uważam, że oczy traszki to co innego. (odkłada słoik i odchodzi)

GILES: (do Buffy) Jesteś gotowa do treningu?

BUFFY: Pewnie.

GILES: No to idziemy?

BUFFY: No to chodźmy.

(Oddalają się w stronę zaplecza.)

(Widzimy Willow siedzącą przy okrągłym stole, Tara stoi obok niej. Na stole rozłożone są katry.)

TARA: Za-zastanawiam się, jakby to było, gdyby był tu prawdziwy wróżbita, który przepowiadałby przyszłość i takie tam.

WILLOW: Powinnaś spróbować.

TARA: Nie. Chciałabym kogoś poobserwować i się tego nauczyć. Wiesz, od kogoś, kto jest w tym naprawdę dobry.

WILLOW: Ty jesteś naprawdę dobra. (wyciąga do niej dłoń) udowodnię ci to, co widzisz.

(Tara przytakuje i siada, odkłada karty i bierze dłoń Willow.)

TARA: Hmm.

WILLOW: Co widzisz?

TARA: Dłoń Willow.

(Obie się uśmiechają.)

(Cięcie. Giles otwiera drzwi na zapleczu, Buffy i Xander stoją za nim.)

(Cięcie. Widzimy Buffy wchodzącą do pokoju, rozglądającą się dookoła. Ktoś nagle „atakuje" Buffy, która znika ona z pola widzenia, widzimy tylko Giles'a i zaskoczoną minę Xander'a stojącego za nim.)

(Buffy upada na Riley'a, który obejmuje ją w pasie.)

BUFFY: Unh! Ał, Riley...

(Wstają.)

RILEY: Tylko testuję twój refleks.

BUFFY: Albo jego brak. Co –(przerywa i zaczyna rozglądać się po pokoju) O mój boże. Tylko spójrzcie na to miejsce!

(Długie ujęcie pokoju. Z sufitu zwisa worek treningowy, niedaleko "koń" do skoków, rower treningowy, i sporych rozmiarów kukła. W tyle jest coś, co przypomina małą lodówkę. Tuż przy ścianie znajduje się zestaw sztang, na ścianach i podłodze wymalowane są magiczne symbole.)

BUFFY: Dziękuję. (spogląda na Giles'a) Bardzo dziękuję.

GILES: (ściąga okulary) To tylko początek, potrzebowałaś dobrego miejsca do ćwiczeń, więc-

BUFFY: Jest wspaniałe. (Giles uśmiecha się lekko)

RILEY: (również się uśmiecha) No to chodź, wypróbujemy je. Sądzisz, że dasz mi radę? (wykonuje w stronę Buffy ruchy przypominające uderzenia, Buffy nie zauważa tego i idzie wgłąb pokoju) Co, boisz się?

BUFFY: Musieliście się nad tym sporo napracować.

XANDER: Ja to ta kukła. (podchodząc bliżej) to znaczy, ja… ja ją zrobiłem (wskazuje na kukłę) możesz ją bić, a ona ci nie odda (wzrusz ramionami, zakłopotany) To moje dzieło.

BUFFY: Jest wspaniała (do Giles'a) To wszystko jest wspaniałe.

GILES: (zakłada z powrotem okulary) Zasłużyłaś na to, naprawdę.

BUFFY: Bardzo wam dziękuję, jesteście jak dobra wróżka i św. Mikołaj i Q w jednym.

(Riley wygląda na zdezorientowanego.)

BUFFY: Q ten z Bond'a, nie ze Star Trek'a.

(Xander przytakuje.)

BUFFY: Idę się przebrać.

(Cięcie. Cmentarz, noc. Kamera przechodzi obok kilku nagrobków i kępy krzaków, słyszymy czyjś przyspieszony oddech. Kamera zbliża się do schodków wiodących do jednej z krypt.)

(Cięcie. Spike siedzi w środku krypty, ogląda telewizor.)

SPIKE: O Pacey, ty ślepy idioto. Nie widzisz, że ona cię nie kocha?

(Ktoś zaczyna dobijać się do drzi krypty. Spike wstaje i wyłącza telewizor. Do krypty wpada Hormony, wygląda na przestraszoną i badzo zdenerwowaną. Szybko zamyka za sobą drzwi i staje plecami do nich.)

SPIKE: No, no, no, kogo my tu mamy.

HARMONY: (przerażona) Czy tu jest bezpiecznie? Ona jest na patrolu i… ma kołek! (Spike udaje zszokowanego) Ona nie da mi spokoju, dopóki mnie nie zabije na śmierć.

SPIKE: (sceptycznie) Buffy cię szuka?

HARMONY: Oczywiście! (podchodzi do niego) Nie wiesz o tym, że jestem jej największym wrokiem!

SPIKE: Naprawdę. Jakoś nie pisali o tym w gazetach.

HARMONY: W gazeta-? (wzdycha) Mój boże, Spike! To jest sytuacja kryzysowa! Ohh! (Spike uśmiech się) Potrzebuję jakiejś kryjówki, a ty jesteś moją jedyną nadzieją. Będziemy musieli zapomnieć o… tym, co nas poróżniło… (spogląda z niepokojem na Spike'a) Posłuchaj Spike… jestem zdesperowana.

SPIKE: (nadal się uśmiecha, mierząc ją wzrokiem) Zdesperowana mówisz?

(Harmony uśmiecha się do niego.)

HARMONY: No, Spike. Bardzo proszę. Zrobię wszystko!

SPIKE: Wszystko?

HARMONY: Tak! Przecież tak powiedziałam.

(Spike unosi brew.)

HARMONY: Ohhhh. Chodzi ci o to, czy się z tobą prześpię? (robi minę, jakby to było oczywiste) No, tak.

(Spike uśmiecha się do siebie, Harmony siada na fotelu i wyciąga papierosa, usiłuje go zapalić, w końcu po kilku próbach pokonuje zapalniczkę i zapala papierosa.)

SPIKE: Zaczęłaś palić?

(Harmony opiera sie wygodnie.)

HARMONY: Jestem z tych złych, Spike, helllooooo (zaciąga się i zaczyna krztusić)

SPIKE: No chyba, przecieś ściga cię pogromca i wogóle. (Harmony przyglada się mu.) A ona raczej się nie poddaje, będzie cię ścigać dniem i nocą, aż będziesz tak zmęczona i głodna, że nie będziesz mogła już dalej uciekać. A wtedy (schyla się i zagarnia ręką kurz) Wtedy… (wysypując go z ręki) skończysz sproszkowana. (Harmony wygląda na zaniepokojoną.) Chyba będziesz musiała ją zabić.

HARMONY: (zrozpaczonym głosem) Usiłowałam! To była strasznie trudne! (siada) Ty to zrób.

SPIKE: (spoglądając na nią) Zrobiłbym to z przyjemnością, ale nie mogę, nie pamiętasz? Nadal mam ten wojskowy chip w głowie.

HARMONY: (wzdycha) Oh, racja. Chyba to ja będę musiała to zrobić. (spogląda z powtorem na Spike'a) Pomożesz mi coś wymyslić?

SPIKE: (przytakuje) Tak, sądzę, że mógłbym.

(Harmony uśmiecha się układa sie wygodnie na fotelu, wkładając papierosa w usta.)

(Cięcie. Buffy i Riley leżą obok siebie w łózku. Buffy wzdycha w znaczący sposób.)

RILEY: Tak.

BUFFY: Mm, to było odprężające.

(Buffy odwarac się na bok, jakby chciała iść już spać, Riley spogląda na nią.)

RILEY: Chcesz, uh ... jeszcze bardziej się odprężyć? (odwraca się w jej stronę)

BUFFY: Jeszcze? Już teraz?

(Riley całuje jej nagie ramię.)

RILEY: Chyba, że jesteś już zmęczona.

BUFFY: Hej. (sięga za siebie, tak, że dotyka ręką jego policzka) Mam wytrzymałość dziecięciu ludzi.

RILEY: Powiedzmy kobiet, dobrze? (Buffy śmieje się) To tak dla dobra mojej wyobraźni.

BUFFY: Jak chcesz. Wiesz, że niełatwo jest mnie zmęczyć. (odwraca się do niego)

RILEY: O, kocham wyzwania.

BUFFY: Mm.

(Buffy odwraca się na plecy Riley przesuwa się nad nią. Zazynają się całować.)

DAWN VO: Nie mogłabyś?

(Cięcie. Dawn i Joyce w kuchni. Dawn nasypuje płatki do miski. Na stole jest już kilka misek pełnych płatków)

DAWN: Każdy nastolatek próbuje coś wymusić płaczem, to jest jak obowiązkowy rytuał.

(W tle widzimy Joyce gotującą coś.)

JOYCE: Na pewno się nie dam. Poza tym (spostrzega miski na stole) Szczerze Dawn, ile misek płatków zamierzasz zjeść?

DAWN: Oh, nie będę ich jadła. Staram się tylko zna… (wkłada rękę w pudełko od płatków, wyciągając z nich zabawkę) znaleźć to (uśmiecha się szczęśliwa do Joyce i siada) W każdym razie, zjadłabym jajka.

JOYCE: Chcesz zabawkę z płatków, ale nie chcesz płatków. Chyba już dorastasz. No dobrze, dostaniesz połowę. (rozdziela jajka na dwa talerze)

DAWN: Oh, um, z ketchupem proszę?

JOYCE: Mm-hmm.

(Joyce odwraca się od kuchenki, trzymając w rękach dwa talerze. Nagle zatrzymuje się i zaczna mrugać oczami, wyglada jakby dostała zawrot głowy. Dawn spogląda na nią.)

JOYCE: (zaniepokojona) Oh, co... (spogląda na Dawn) Kim ty jesteś?

(Dawn jest zaskoczona. Joyce upada na podłogę upuszczając talerze. Dawn zeskakuje z krzesła i podbiega do niej, potem z przerażeniem chwyta za słuchawkę i drzwoni pod 911.)

(Cięcie Szpital, izba przyjęć. Otwierają się podwójne drzwi i Buffy przeciska się pomiędzy grupką ludzi, za nią idzie Riley. Wdzimy Dawn siedzącą na korytarzu na jednym z krzeseł, na szyi ma zawiedzony stetoskop. Buffy podbiega do niej.)

BUFFY: Hej. Co z mamą? Nic ci nie jest? (przytula Dawn)

DAWN: Nie.

MĘŻCZYZNA: Wasz mama czuje się już dobrze.

(Młody mężczyzna w białym ubraniu lekarskim podchodzi do nich. Buffy wypuszcza z uścisku Dawn i wstaje.)

DAWN: (nadal siedzi) To jest Ben. Dał mi swój stetoskop.

BEN: Pożyczyłem ci mój stetoskop. Jesteś Buffy, prawda? (wyciąga do niej rękę) Jestem Ben, jestem tutaj stażystą. Miałem przyjemność porozmawiać sobie ze znaną dr Dawn, podczas, gdy wasza mama była na badaniach. (Buffy podaje mu rękę.)

RILEY: Co się z nią stało? Nic jej nie jest?

BEN: Teraz jest już wszystko w porządku… lekarze nie wiedzą, dlaczego zemdlała…

(Widzimy, że Dawn bawi się stetoskopem, kiedy Dawn zakłada stetoskop głos zmienia się, nadal słyszymy jednak rozmowę Buffy i Ben'a.)

BEN: …to mogło być zwykłe zemdlenie, spowodowane niskim poziomem cukru we krwi, albo czymś takim.

BUFFY: Ale nie jest źle. To, to znaczy…to nie jest nic poważnego, tak?

BEN: Raczej tak. Nie zdarzało się to jej wcześniej?

(Dawn przykłada stetoskop do klatki pirsiowej Ben'a. Słyszymy normalny rytm serca.)

BUFFY: Nie, a przynajmniej nic o tym nie wiem. Zwykle jest bardzo zdrowa.

BEN: Cóż, sądzę, że przeprowadzania testów potrwa jeszcze kilka godzin.

(Dawn przykłada stetoskop do klatki piersiowej Buffy, jej serce także bije normalnie.)

BEN: …pewnie będzie musiała zgłosić się za kilka tygodni na testy kontrolne, ale to nie wygląda na nic poważnego.

BUFFY: Oh, dzięki bogu. Tak się bałam.

(Dawn zaczyna chodzić dookoła nich.)

BEN: Sądzę, że niedługo będziecie mogły zabrać ją do domu.

RILEY: To jest całkiem dobra wiadomość.

(Dawn przykłada stetoskop do piersi Riley'a. Tym razem rytm serca jest o wiele za szybki i bardzo nieregularny. Dawn otwiera ze zdziwieniem oczy i spogląda na twarz Riley'a.)

(Cięcie. Pokój badań. Riley siedzi na stole do badań, zpina koszulę.)

DOKTOR: Wiem, że się powtarzam, ale nie wiem, co jeszcze mogę powiedzieć, żeby pana przekonać.

(Buffy przygląda się pani doctor i Riley'owi.)

DOKTOR: Jeszcze nigdy nie pozwoliłam pacjentowi z tak poważną tachiokardią wyjść ze szpitala.

RILEY: Ale nie może mnie pani tu zatrzymać.

DOKTOR: Legalnie, nie, nie mogę pana do niczego zmusić (Riley przytakuje i kończy zapinac koszulę) Ale przy takim pulsie, proszę mi uwierzyć, błagałabym pana na kolanach, jeżeli dzięki temu zieniłby pan zdanie.

RILEY: Nie zmienię. Idę do domu

DOKTOR: Czy pana przyjaciółka nie mogłaby pana skłonić-

(Riley podnosi rękęw geście mówiącym „skończ już")

RILEY: Wychodzę.

(Buffy wygląda na bardzo zaniepokojoną.)

DOKTOR: Dobrze, ale wychodzi pan wbrew moim zaleceniom.

(Pani doctor wychodzi., Riley spogląda na Buffy, potem wstaje.)

BUFFY: Co się dzieje? Co ty wyrabiasz? Co będzie jak dostaniesz zawału?

RILEY: (kładzie ręce na jej ramionach) Posłuchaj mnie i uspokój się.

BUFFY: Ja mam się uspokoić? To nie ja mam puls wynoszący ponad 150.

RILEY: Moje serce jest inne niż twoje, Buffy. Pracuje inaczej, ale wszystko jest w porządku.

BUFFY: Ale nadal jesteś człowiekiem, Riley. Możesz dostać zawału.

RILEY: Jestem człowiekiem, który był królikiem doświadczalnym.

(Otwierają się drzwi do pokoju. Joyce i Dawn wchodzą do środka.)

JOYCE: Cześć.

BUFFY: Hej. Jak się czujesz? (przytula się do Joyce)

JOYCE: Oh ... głównie, wstyd mi, że musiałyście przez to przechodzić. Ale, testy już się skończyły, więc możecie zabrać mnie do domu.

RILEY: Tak. Uh, chodźmy już stąd.

(Riley przytrzymuje Dawn i Joyce drzwi, Buffy rzuca mu zmartwione spojrzenie, potem wychodzi. Riley podąża za nimi.)

(Cięcie. Salon Joyce. Joyce leży na kanapie, pije coś z kubka, Buffy i Dawn siedzą koło niej. Willow stoi obok kanapy.)

WILLOW: A może krzyzówkę? Niektórzy sądzą, że najlepsze jest jedzenie, ja sądzę, że lepsze jest myślenie.

JOYCE: Oh, nie, dziękuję, Willow.

DAWN: Ja lubię jeść kurczaka z musztardą, kiedy jestem chora.

JOYCE: (odkłada kubek na stolik) Wiem, że lubisz. Zrobię nam go trochę później.

BUFFY: Oh, uh-uh. Dzisiejszy dzień spędzisz siedząc tylko na kanapie.

JOYCE: Źle się czuję leżąc tu jak jakaś narzuta!

WILLOW: Może się w coś pobawimy, w coś spokojnego…spokojnego bycie narzutą.

JOYCE: Ale ja się naprawdę dobrze czuję, bardziej martwię się o Riley'a.

BUFFY: Nie powinnaś o tym myśleć. O się tym nie przejął, więc my chyba też nie powinnyśmy.

(Cięcie. Pokój Buffy. Buffy chodzi w kółko. Willo leży na łóżku. Dawn siedzi na podłodze, opierając się plecami o łóżko.)

BUFFY: Zupełnie go nie rozumiem (robi kron nad Dawn i znowu zaczyna chodzić w kólko) Dlaczego on się tym nie przejął?

WILLOW: Może sądzi, że jego ciało sobie z tym poradzi. Jest przecież w niezłej formie.

BUFFY: Nieczyje ciało nie poradzi sobie z zawałem. (znowu robi krok nad Dawn i kontunuuje "wędrówkę")

WILLOW: Wiem. Przepraszam, Buffy. Za bardzo staram się cię pocieszyć.

BUFFY: (wzdycha) Cały czas myśle o Inicjatywie.

(Dawn przygląda się spaceującej Buffy.)

WILLOW: Rząd raczej nie poczuwa się do winy.

DAWN: Wiecie, że kiedyś CIA usiłowało zabić Fidel'a Castro zatrutą aspiryną?

BUFFY: Dawn, proszę.

(Dawn wygląda na złą. Buffy siada na krześle.)

BUFFY: Wiem, że muszę coś zrobić, ale nie wiem co.

DAWN: A jeszcze kiedyś CIA-

BUFFY: Dawn!

DAWN: To jest ważne.

(Buffy jest wytrącona z równowagi, ale przytakuje.)

DAWN: (szybko) usiłowali doprowadzić Fidel'a do szłu wysypując mu proszek powodujący swędzenie na brodę (Buffy unosi groźnie brew) To jest o naszym rządzie!

WILLOW: Zadzwoń do Inicjatywy. Jeśli wiedzą co mu dolega, pomogą mu.

BUFFY: Tak, ale jak to zrobić? Po pierwsze, przecież już nie istnieją, a po drugie, nigdy tak naprawdę nie „istnieli"

(Willow wygląda na zrezygnowaną.)

BUFFY: (wstaje) To nie fair. To jakby cały czas obserwował cię Wileki Brat, ale w ogóle nie słuchał co mam do powiedzenia.

DAWN: Chyba raczej Wielka Siostra.

WILLOW: Musi być jakiś sposób.

BUFFY: Jaki? Wybrać się na wcieczekę po Białym Domu, udawać, że się zgubiło i szukać drzwi z napisem „Tajne Rządowe Organizacje Zabijające Demony"?

DAWN: Jeżeli na prawdę cały czas się szpiegują, to wystarczy, że powiesz co chesz głośno (Buffy zamyśla się) Ja czasami piszę nieprawdę w pamiętniku, w razie gdyby… (nagle urywa)

BUFFY: Muszę iść, uh, zobaczymy się później.

(Buffy łapie za swoją torbę i wychodzi. Dawn spogląda zdezorientowana na Willow.)

DAWN: Co ja takiego powiedziałam?

(Cięcie. Buffy wchodzi do pokoju Riley'a. W tyle pokoju wisi worek treningowy, w pokoju panuje półmrok.)

BUFFY: Riley?

(NIkogo nie ma w pokoju. Buffy wchodzi do środka, zamyka za sobą drzwi. Podnosi słuchawkę telefonu i przykłada ją do ucha. Słyszymy głuchy ton telefonu i dziwne ciche trzaski.)

BUFFY: (do telefonu) Riley ma kłopoty, potrzebuje pomocy.

(Odkłada słuchawkę.)

(Cięcie. Słyszymy szybką myzykę. Riley gra na boisku w kosza z kilkoma innymi facetami. Kamera porusza się wraz z grającymi, obraz prawia wrażenie niepookuładanych ujęć. Riley gra bardzo dobrze. Reszta potrząsa głowami, gdy kończą mecz.)

RESZTA: No, nie człwoieku.

RILEY: Kończę.

(Rzuca piłkę jednemu z nich. Riley jest bardzo spocony, odwraca się i podchodzi do ławki. Spogląda na siedzącego na niej gościa, odwraca się i odchodzi.)

RILEY: Graham. (nadal idzie)

GRAHAM: Riley. (Graham siedzi na ławcę mówi do Riley'a odwacając się przez ramię) Możemy porozmawiać?

(Riley nachyla się i pije wodę. Graham wstaje i wskazuje na dwóch gości stojących niedaleko od nich.)

GRAHAM: Agent Goodman, Agent Brown.

(Riley podchodzi do Graham'a.)

RILEY: Mów.

GRAHAM: Co się dzieje, człowieku? (Riley wzruza ramionami) musimy się tobą zając i to natychmiast, musisz przejść operację.

RILEY: Bardzo przekonywujące, aż się palę do ponownego oddania się pod kontrolę rządu.

(Graham przygląda się Riley'owi, tak jak i dwóch agentów. Riley wyciąga przed siebie ręce, wykonując gest jakby chciał dac się skuć kajdankami.)

RILEY: Proszę bardzo możecie mnie sobie zabrać.

GRAHAM: Sądzisz, że jestem przeciwko tobie?

RILEY: Nadal w tym siedzisz, ja już nie. Nie wiem jakie masz rozkazy.

GRAHAM: Oh, przestań. Przecież wiesz, że Walsh nasprycowała nas tymi wszstkimi chemikaliami, a ty dostałeś ich najwięcej. Nieźle nas załatwiła.

RILEY: (z pogardą) A teraz rząd chce to wysztko naprawić, tak z dobroci serca.

GRAHAM: Riley, potrzebujesz pomocy. Nie chce cię oszukać

RILEY: (potrząsa głową) Może w to wierzysz.

GRAHAM: Wiem, że tego nie chcesz.

RILEY: Jesteś pewnien, że wieszą jak nas wyleczyć?

GRAHAM: Tak, mamy dobego lekarza. Zajmie się tobą, pójdziemy teraz do niego (Riley przytakuje) nie masz wyboru.

RILEY: Tak sądziłem.

(Nagle uderza Graham'a w twarz. Agenci łapią Riley'a za ręce, temu udaje się jednak wyswobodzić i powalić na ziemię.)

(Cięcie. Budynek Uniwersytetu w Sunnydale. Buffy rozmawia z Graham'em, który ma opuchniętą twarz.)

BUFFY: Czyli zawaliliście sprawę, a on zniknął. A czy w ogóle macie zamiar mi powiedzieć co mu jest?

GRAHAM: Nie mam zezwolenia na powiedzenie ci tego.

BUFFY: Mów.

GRAHAM: (wzdycha) jego ciało wytwarza zbyt dużo adrenaliny i wielu innych rzeczy, a to znaczy, że jest silniejszy niż powinien być i nie czuje bólu. Jego serce tego nie wytrzyma. Czeka nie niego specjalista w Szpitalu, na czwartym piętrze, na neurologii. Zaprowadź tam Riley'a. Jeśli tego nie zrobisz-

BUFFY: Zaprowadzę go tam.

GRAHAM: (przytakuje) Powiadomię lekarza.

(Buffy odwraca się i odchodzi, Graham patrz za nią.)

GRAHAM: Buffy.

(Buffy odwraca się)

BUFFY: Jeśli powiesz mi, żebym się pośpieszyła... skopię ci tyłek. (Odchodzi)

(Cięcie. Sunnydale, noc.)

(Widzimy Riley'a idącego przez las, dochodzi do wejścia do jaskini, wchodzi do niej.)

(Cięcie. Wnętrze sklepu Giles'a. Tara i Willow siedzą przy okrągłym stoliku, Giles stoi za nimi.)

WILLOW: Biedny Riley.

GILES: Może po prostu wrócił do swojego mieszkania?

(Giles podchodzi bliżej, Buffy stoi obok stołu. Xander i Anya siedzą na przeciwko Willow i Tary.)

BUFFY: Nie, nie ma go w mieszkaniu, ani na siłowni, ani w bibliotece… poszedł gdzieś, gdzie go nie zjadziemy.

ANYA: Czyli nie ma go, nieobecny, nieusprawiedliwony.

BUFFY: Dokładnie.

WILLOW: Biedna Buffy.

XANDER: Może potrzebuje pobyć sam. Miałem kiedyś kolegę, który bardzo lubił pewną dziewczynę, i… bardzo martwił się, bo sądził, że może ona go nie lubi… (Buffy i Giles wyglądają za zdezorientowanych) i może przez to zaczął zachowywać się jak ariat. Riley przypomina mi tego przyjaciela.

(Anya uśmiecha się.)

WILLOW: O czym ty mówisz?

XANDER: No i może wcale tak nie jest, może chce na siebie zwrócić uwagę.

BUFFY: Jeśli o to chodzi, to mam dobrą radę, jak chcesz, żeby zwracać na ciebie uwagę, przebywaj wśród ludzi, żeby mogli ją na ciebie zwrócić.

ANYA: (miękko) Zależy mi na tobie, Xander

XANDER: (uśmiecha się, trochę zdezorientowany) Dzięki.

ANYA: (uśmiecha się) Nie czuj się niepewnie.

XANDER: (potrząsa głową) Dzięki... nie będę.

ANYA: I ja też mam takiego przyjaciela i, uh, wiem dobrze, że ta dziewczyna bardzo go lubi…no i tak przy okazji, mój przyjaciel…

BUFFY: Wy dwoje, starczy! (Anya i Xander wyglądają na zawstydzonych) Dobra, Riley jest w prawdziwym niebezpieczeństwie. (wzdycha) Anya, Xander, sprwdźcie w porcie.

(Anya i Xander przytakują.)

XANDER: Tak jest. (wstają i wychodzą)

WILLOW: Tara i ja możemy sprawdzić starą szkołę, Riley już raz się tak ukrywał. Może…zadomowił się tam.

BUFFY: (zamyśla się) Zadomowił. Wiecie, gdzie mógł się zadomowić…w jaskini, ale w taki zły sposób. (Giles siada na miejscu Xander'a) Bandera jaskiniach jaskiniach których korzystała Inicjatywa, ale nie znam ich zbyt dobrze.

GILES: (popijając herbatę) Znamy kogoś, kto zna te jaskinie, jak własną…głęboką i pazerną kieszeń.

BUFFY: (wzdycha) Naprawdę nie mam ochoty zadawać się teraz ze Spike'iem. Zaczyna mnie wkurzać, tak, że mam ochotę przebić mu serce czymś dużym i drewnianym.

WILLOW: Ostatnio nie wyglądał ciekawie. Może dobija go to, że nie może zabijać.

BUFFY: I cały dzień siedzi w tej zapleśniałej kypcie, od razu wiadomo, że robi tak coś niesmacznego.

(Cięcie. Spike i Harmony w krypcie.)

SPIKE: Dobra, czy to jest większe od pojemnika na pieczywo?

HARMONY: (uśmiecha się) Nie. Cztery w lewo.

SPIKE: Więc jest mniejsze od pojemnika na pieczywo.

HARMONY: (chichocze) Nie! Tylko trzy!

SPIKE: (wkurzony) Harmony ... czy to jest przeklęty pojemnik na chleb?

HARMONY: (ciesząc się i klaszczą w ręce) Tak! O mój boże! Mój blond misiaczek zgadł!

(Ktoś dobija się do drzwi. Harmony przestaje się śmiać i wygląda na przestaszoną.)

HARMONY: Znalazła mnie!

(Harmony podbiega do kamiennej trumny I wskakuje do niej. Spike zasuwa wieko I siada na trumnie, starając się, żeby to wyglądało naturalnie. Buffy wpada do środka.)

BUFFY: Mam dla ciebie propozycję.

SPIKE: (zeskakując z trumny) To zabawne, też mam dla ciebie propozycję, może byś nauczyła się pukać? (Buffy ignoruje go i wyciąga wzój banknotów) jako, że my-wampiry nie możemy wejść do waszych mieszkać bez zaproszenia, moglibyście chociaż- Hej, jakie ładne banknoty.

BUFFY: Riley jest chory na coś co spowodowała Inicjatywa i zaginął. Sądzę, że może być gdzieś w jaskiniach. Znajdź go i przyprowadź na czwarte piętro szpitala, jak dotrze do lekarza na czas… (trzyma pieniądze przed jego twarzą) dostaniesz forsę.

SPIKE: Oh, nie, czyżby nasz bohater był chory? Powiedz mi, czy on umrze?

(Buffy uderza go w twarz.)

BUFFY: Nie tylko on może umrzeć.

SPIKE: Hej. Jeśli jest dla ciebie aż tak ważny, to możesz mi dać połowę teraz.

(Buffy spogląda na pieniądze, które trzyma w ręku, po czym przerywa je na pół i połówki oddaje Spike'owi. Odwraca się i wychodzi. Spike patrzy za nią, po czym spogląda na połówki banknotów. Harmony odsuwa pokrywę i wychodzi z trumny.)

HARMONY: I? Co powiedziała o mnie?

(Cięcie. Korytarz szpitala. Otwierają się podwójne drzwi, przez które wchodzi Graham, przechodzi obok strażnika, który skina na jego widok głową. Graham przechodzi przez kolejne podwójne drzwi i wchodzi do laboratorium w którym znajduje się lekarz Dr. Overheiser.)

OVERHEISER: I co?

GRAHAM: Będą tu lada chwila.

(Overheiser spogląda na kartę choroby, którą trzyma w ręku.)

GRAHAM: Zdąrzą, prawda? Znaczy się, jak zaraz tu się zjawią?

OVERHEISER: Będę szczery. Nie jestem pewien, czy zdążyliby, gdyby przyprowadzili go tu wczoraj.

(Pukanie do drzwi. Graham odwraca się.)

GRAHAM: W końcu.

(Otwiera drzwi, w których stoi strażnik, po chwili upada na Graham'a. Za martwym ochroniarzem wchodzi Hormony. Lekarz jest przerażony. Za Harmony wchodzi Spike, z kuszą w ręku. Podaje kuszę Harmony, ta łapie ją i wycelowuje w lekarza.)

SPIKE: Ma pan nowego pacjenta, doktorze.

(Cięcie. Buffy idzie prze las, trzyma w ręku latarkę, jest ciemno. Znajduje wejście w które wszedł wcześniej Riley.)

(Cięcie. Ujęcie budynu Uniwersyteru)

(Cięcie. Wnętrze jednej z klas. Drzwi sie otwierają, do środka wchodzi Spike, za nim lekarz i Harmony z kuszą.)

OVERHEISER: Posłuchajcie, nie rozumiecie. To jest skomplikowana operacja neorologiczna, nigdy takiej wcześniej nie przeprowadzałem.

(Zchodzą po schodkach w dół, pomiędzy rzędami siedzeń.)

SPIKE: Trochę pan poimprowizuje, doktorku? (ściąga płaszcz I siada na stole operacyjnym) Boi się pan? Harm, zrób coś dla nas i przepędź obawy pana doktora. (Overheiser spogląda na Harmony potem na Spike'a i podchodzi do stołu) No widzisz. To nie jest takie trodne. Zrób to co ci debile z Inicjatywy, tylko na odwrót.

(Harmony siada na pobliskiej ladzie.)

OVERHEISER: To jest szkoła, a nie sala operacyjna, te przyrządy… (wskazuje na skalpele leżące nieopodal)

SPIKE: (wzdycha) Wyglądają na dość ostre.

(Kładzie się na stole z rękami po głową.)

OVERHEISER: Nie słucha mnie pan. Ten chip jest umieszczony głęboko w korze mózgowej, po usunięciu go możesz skończyć jak warzywo.

SPIKE: To się raczej nie stanie. Widzi pan, ufam w pana chęć do życia. (spogląda zadowolony na Hormony, która uśmiecha się unosi do góry kuszę)

SPIKE: (uśmiecha się) Taak. Dzięki panu będę mógł zabijać jeszcze zanim noc się skończy. (Overheiser wygląda na przerażonego. Spike nadal się uśmiecha.) No dalej, doktorku! (popycha lekarza nogą) Jak zrobisz co trzeba, nic złego ci się nie stanie.

(Nagle strzała przelatuje przez pokój, ledwo mijając lekarza i wbijając się w ścianę za nim. Spike i lekarz spoglądają na nią, potem na Harmony.)

HARMONY: Oops. (uśmiecha się przepraszająco) spust był śliski.

(Cięcie. Zpalona szkoła średnia w Sunnydale.)

WILLOW VO: (woła) Riley!

(Cięcie. Wnętrze szkoły. Willow i Tara idą przez ruiny.)

TARA: To miejsce przyprawia mnie o dreszcze.

WILLOW: Powinnaś tu przyjść, gdy jeszcze tu była szkoła. (woła) Riley!

WILLOW: Oof. Ciemno tu.

TARA: Powinyśmy zabrać latarkę.

WILLOW: Ooh! Już wiem! (sięga do torby) Lepiej zapalić świecę niż przeklinać ciemność. (Uśmiecha się i wyciąga małą buteleczkę z torby) Małe zaklecie (pokazuje ją Tarze) Fiat lux! (Łacina, oznacza tyle co: niech stanie się jasność) (Willow rzuca buteleczkę na ziemię. Wybucha z niej spory płomień, po czym całe miejsce zapełnia się ciepłym jasnym światłem)

TARA: Wow.

WILLOW: No od razu lepiej.

(Tara przygląda się jej z podziwem.)

WILLOW: (woła) Riley! Wychodź!

TARA: Jak to zrobiłaś? To ze światłem?

WILLOW: Oh, no wiesz. Ty mnie tego nauczyłaś.

TARA: Nauczyłam cię małego zaklęcia.

WILLOW: No tak, i… trochę je zmodyfikowałam. Poza tym, to jest lepsze, niż… używanie latarki, każdy głupi to potrafi.

(Cięcie. Buffy idzie przez jaskinieę z latarką, wołając)

BUFFY: Riley? Riley, odezwij się. (miękko) Proszę.

(Kamera przejeżdża nad sporym głazem, słychać głuchy odgłas uderzeń)

BUFFY: Riley?

(Za rogiem stoi Riley i uderza pięścią w ścianę, na której jest już spore wgłębienie, najwyraźniej uderza w nią już od dłuższego czasu. Jest cały pokryty potem, wygląda na zmęczonego.)

RILEY: (nie patrząc na Buffy) Wiesz, to nawet nie boli.

BUFFY: Krwarisz.

RILEY: (patrzy na nią) Nic nie czuję.

(Zamierza się, żeby ponownie uderzyć ścianę, Buffy go powstrzymuje.)

BUFFY: Natychmiast przestań. Zabieram cię do lekarza.

RILEY: Tego rządowego, tak? Takiego jak ci, co mi to zrobili? (odsuwa się)

BUFFY: (podchodząc do niego) Tylko on wie, co oni ci zrobili, tylko on może ci pomóc.

RILEY: Ci się ze mną dzieje? Jestem silniejszy niż byłem kiedykolwiek, Buffy. Większość ludzi zabiłaby, żeby móc czuć coś takiego.

BUFFY: A ciebie zabije właśnie to. Riley, twoje ciało nie jest przystosowane to takiej siły-

RILEY: Poradze sobie z tym. To moja sprawa, Buffy… odsuń się.

(Przechodzi obok niej.)

BUFFY: Co to ma być?

(Riley zatrzymuje się i odwraca w jej stronę.)

BUFFY: Co się z tobą dzieje?

RILEY: Jeśli wrócę… jeśli pozwolę rządowi znowu eksperymentować… Oni, w najlepszym wypadku, zmienią mnie znowu w… zwykłego (wzdycha) zwykłego gościa.

BUFFY: I to ci nie wystarcza?

RILEY: To nie wystarcza tobie.

BUFFY: Dlaczego tak mówisz?

RILEY: Przestań. Twój ostatnio chłopak raczej nie był zwykłym cywilem.

BUFFY: To o to ci chodzi? Chcesz umrzeć, bo masz kompleks niespełnionego macho.

RILEY: (potrząsa głową) To nie o to chodzi. Tu chodzi o nas. (Buffy patrzy na niego bez zrozumienia) Stajesz się silniejsza każdego dnia, masz więcej mocy. A ja nie mogę cię doścignąć, każdego dnia coraz bardziej się ode mnie oddalasz.

BUFFY: Chcesz mnie doścignąć? (podchodzi do niej) Ja jestem tuż obok. To nie ja uciekam.

RILEY: Jeszcze nie.

BUFFY: Czyli już wszystko sobie obmysliłeś? Odrzucę cię, bo mi nie dorównujesz?

RILEY: (wzrusza ramionami) Tak już jest.

BUFFY: (ze złością) Nie ćwicz tu psychoanalizy. (Riley odwraca wzrok) Nie teraz. Nie po wszystkim co... Nikt nigdy nie poznał mnie tak dobrze, jak ty. Nikt. (Riley wciąż nie patrzy na nią) Otworzyłam się przed tobą, tak jak nigdy przed… Boże, ty sądziłeś, że to nic dla mnie nie znaczy.

RILEY: Nie powiedziałem tego.

BUFFY: (z łzami w oczach) To najwyraźniej nie miało znaczenia dla ciebie. Czy naprawdę sądzisz, że ja…

RILEY: Buffy.

BUFFY: Nie! Nie. Sądzisz, że spędziłam z tobą ostatni rok, tylko dlatego, że miałeś super moce? Jeśli tylko na tym by mi zależało, zaczęłabym umawiać się ze Spike'iem. (ciszej) Riley, potrzebuję cię. (Riley patrzy na nią z lękiem o oczach) Chcę żebyś był ze mną… I chcę żebyś był zdrowy. I jeżeli chcesz to wszystko odrzucić, tylko dlatego, że mi nie ufasz, to… (stanowczo) I tak zabiorę cię do tego lekarza.

(Riley spogląda na nią, puszcza wzrok, potem wzdycha.)

RILEY: Zabierz mnie do niego.

(Buffy przytakuje.)

BUFFY: Musimy się pospieszyć.

(Gdy Buffy chce go minąc, Riley łapie jej rękę i odwraca ją w swoją stronę.)

RILEY: Kochanie cię jest najbardziej przerażającą rzeczą na świece, Buffy.

BUFFY: Nie wiem dlaczego.

(Przytula głowę do jego klatki piersiowej.)

BUFFY: Lekarz powiedział, że nie mamy wiele czasu.

(Cięcie. Stół operacyjny. Spike ma zamknięte oczy. Lekarz ma na sobie gumowe rękawiczki, operuje Spike'a. Harmony staje za lekarzem.)

HARMONY: Czytałam kiedyś, że niektóre kobiety uważają, że prawdziwym organem seksualnym mężczyzny jest mózg. (nachyla się nad lekarzem i obserwuje pracę lekarza) jahhh! Nie ma porównania. Spójrz tylko na to. Jest taki… różowy i galaretowaty. (nagle uśmiecha się do lekarza) Mogę dotknąć?

(Spike nagle otwiera oczy.)

SPIKE/OVERHEISER: (razem) Nie!

HARMONY: (zagląda na twarz Spike'a) Oh mój boże, ty jesteś przytomny?

OVERHEISER: Znieczulenie miejscowe.

HARMONY: Wow, Spikey, no i jak?

SPIKE: Jakby ktoś cioł mój mózg nożem.

(Harmony spogląda z powrotem na mózg Spike'a.)

HARMONY: (do doktora) Czy pan wie, co to znaczy, że on nie może zranić żadnego żyjącego stworzenia? To znaczy, że nie może nawet zbierać kwiatów.

SPIKE: Co? Nieprawda!

OVERHEISER: (miękko) Proszę bądźcie cicho.

(Na chwilę nastaje cisza. Hormony znowu wskazuje na mózg Spike'a.)

HARMONY: Czy to ma tak robić?

OVERHEISER: Proszę. Na miłość boską, proszę, bądź cicho.

HARMONY: Słuchaj, koleś. To nie ty masz kuszę, prawda?

SPIKE: Harmony, jeżeli twoje nieustające paplanie spowoduje, że operacja się nie uda, osobiście wyrwę ci te różowiutki jęzor.

(Overheiser spogląda na Harmony.)

HARMONY: Na co się tak patrzysz?

(Cięcie. Szpital. Riley i Buffy przechodzą przez podwójne drzwi i dostrzegają ochorniarza i Graham'a leżących na podłodze.)

BUFFY: Uh-oh.

(Buffy pochyla się nad ochroniarzem, Riley podchodzi do Graham'a.)

RILEY: Graham. Graham. (pomaga mu usiąść, podnosi do gory dwa palce) Ile palców widzisz?

GRAHAM: Siedemnaście.

(Riley i Buffy wymieniają zaniepokojone spojrzenia.)

GRAHAM: Więzień 17 i blond dziewczyna.

BUFFY: (wzdycha) Spike i Harmony, znowu razem

(Riley pomaga Graham'owi wstać. Rozglądają się dookoła.)

RILEY: Gdzie jest Dr. Overheiser?
BUFFY: Uh, Spike musiał go zabrać. Ale po co Spike'owi - (dochodzi to do niej) Chip. Chce zmusić lekarza, żeby usunął mu chipa z mózgu.

(Riley pochyla się i podpiera rękami o kolana, jest spocony i bardzo blady.)

BUFFY: Riley?

RILEY: (wyprostowuje się) Nic. Nic mi nie jest.

GRAHAM: (do Buffy) Kończy nam się czas. Jeśli szybko nie znajdziemy pomocy, on może nie przeżyć.

BUFFY: Dobra, operacja mózgu. Be-będzie potrzebował pomieszczenia, będzie potrzebował, uh, uh, sprzętu medycznego...

GRAHAM: To jest duży szpital.

BUFFY: Nie, uh-uh, nie zrobiłby tego tu. To byłoby zbyt ryzykowne. Rozdzielmy się. Graham wezwij ludzi, czy tam wsparcie, czy jak to tam nazywacie, ja sprawdzę lecznice dla zwierząt i gabinety lekarskie…

(Graham podchodzi do drzwi. Riley zatrzymuje go.)

RILEY: Hej, jeśli chodzi o to wcześniej...

GRAHAM: W porządku. Przeprosisz mnie później, jeśli nie będziesz martwy.

(Wychodzi. Riley spogląda nerwowo na Buffy. Buffy podchodzi do niego.)

BUFFY: (pewnie) Nie umrzesz.

RILEY: Założe, że mówisz to każdemu facetowi.

BUFFY: Nie. Tylko jednemu. (wychodzą) Jak tylko dorwę Spike'a, utnę mu głowę, będę…

(Cięcie. Zbliżenie na głowę Spike'a, który nadal leży na stole operacyjnym.)

SPIKE: ...kompać się w krwi pogromcy. Będę w niej nurkował (z rozkoszą), pływał.

(Ujęcie Overheiser'a i Harmony wpatrzonych w mózg Spike'a. Harmony wypala kolejnego papierosa.)

SPIKE: Będę pływał sobie na pleckach.

(Harmony wydmuchuje dym, który unosi się nad twarz Spike'a. Nagle Hormony zaczyna podskakiwać.)

HARMONY: Widzę to, Spikey! Widzę chipa! Jest wtulony w twój mózg jak jajeczko wielkanocne w sztuczną, plastikową trawę… tyle, że ta jest bardziej beżowa, jak-

OVERHEISER: Mogłabyś zgasić papierosa? Tu nie wolno palić.

HARMONY: Oh tak? A niby kto mi zabroni?

(Lekarz odwraca się i skazuje na tabliczkę z napisem „Nie palić")

HARMONY: Oh boże, przepraszam! Nie widziałam zakazu!

(Odwraca się i gasi papierosa. Lekarz odwraca się w stronę miski i wrzuca coś do niej, słyszymy metaliczny dźwięk.)

OVERHEISER: Usunąłem chipa. (Harmony piszczy podekscytowana) Nie sądziłem, że mi się uda. Ja tylko... już go nie ma.

SPIKE: Tak?

HARMONY: (skacze i klaszcze w dłonie) Hura, hura dla Spikey'a!

SPIKE: Dobra. (zdecydowanie) Zszyj mnie z powrotem, doktorku. Mam jescze sporo do zrobienia i wielu pogromców do zabicia.

(Cięcie. Harmony trzyma kuszę. Spike siedzi na stole, lekarz zakłada mu kilka ostatnich szwów.)

SPIKE: Posłuchaj, burczy mi w żołądku, jestem taki głodny. (lekarz wygląda na zdenerwowanego) Obawiam się, że muszę coś przekąsić.

(Teraz Overheiser wygląda na bardzo zdenerwowanego. Spike odwraca głowę w jego kierunku.)

SPIKE: Oh, nie martw się. Zostanie mi jeszcze sporo miejsca na danie główne.

(Nagle drzwi się otwierają, do środka wchodzi Buffy, a za nią Riley.)

SPIKE: Pogromczyni!

(Spike zeskakuje ze stołu. Harmony staje za nim, trzymając w kęrku kuszę. Buffy i Riley stoją obok siebie. Lekarz usiłuje wymknąć się do drzwi. Spike zmienia się w wampira.)

SPIKE: Harm.

(Harmony także zmienia się w wampira. Buffy zatrzymuje lekarza, gdy ten chce wyjść.)

BUFFY: Zostań. (popycha go tak, że doktor ląduje na podłodze) Będzie pan nam potrzebny.

SPIKE: Buffy. Właśnie o tobie myślałem, chciałem ci przekazać dobrą wiadomość, mój umysł jest już sprawny, brak w nim paskudnego chipa.

BUFFY: To znaczy, że mogę cię zabić.

SPIKE: Możesz spróbować.

(Nagle przez pokój przelatuje strzała i przebija nogę Riley'a. Buffy spogląda na niego. Riley nie reaguje.)

HARMONY: Oops.

(Riley biegnie w jej stornę, Harmony wypuszcza kuszę z rąk. Buffy uderza Spike'a w twarz. Riley rzuca Hormony na stół operacyjny, podnosi ją i rzuca o ścianę. Buffy kilka razy uderza Spike'a w twarz, Spike ląduje plecami na stole. Riley uderza Hormony i rzuca ją przez pokój, kiedy się odwraca Harm popycha w jego stornę stolik na kółka, który przewraca Riley'a. Harmony kopie leżącego Riley'a w twarz. Spike wskakuje na stół operacyjny i uśmiecha się z góry do Buffy.)

SPIKE: W końcu.

(Skacze na Buffy, lądują razem na podłodze. Spike nachyla się, żeby ją ugryźć, Buffy szamoce się. Spike wydaje okrzyk bólu i odskakuje od Buffy, która wymierza mu uderzenie w twarz. Spike ląduje obok lekarza i spogląda na niego wściekły.)

(Riley uderza Harmony, tak kopie go. Riley chce ruszyć w jej stronę, ale zatrzymuje się nagle i w skurczu bólu łapie się za klatkę piersiową.)

BUFFY: Riley!

(Riley opiera się o mały metalowy stolik i spada wraz z nim na podłogę. Hormony spogląda na swoją pięść, potem ucieka. Buffy podbiega do Riley'a i kładzie mu rękę na klatce piersiowej.)

BUFFY: Riley.

(Spike wstaje i otwiera pojemnik, do którego lekarz wrzuciał jego "chipa". Ze środka wyjmuje jednocentową monetę.)

SPIKE: (spoglądając na lekarza) Jednocentówka?

OVERHEISER: (wstając) Mówiłem, że nie umiem tego zrobić.

BUFFY: Oh, nie. Doktorze! Doctorze, jest pan potrzebny!

(Lekarz pomaga podnieść stolik, który spadł na Riley'a. Spike i Hormony biegną w stronę drzwi. Spike łapie swój płaszcz i zatrzymuje się na chwilę, spogląda na Buffy po czym wychodzi.)

(Buffy i doktor podnoszą Riley'a do pozycji siedzącej.)

(Cięcie. Cmentarz, noc. Spike i Harmony biegną pomiędzy drzewami i krzakami.)

SPIKE: Buffy, Buffy, Buffy! Gdziekolwiek nie pójdę, tam jest ona! Tak jej złośliwa mina… włosy jak z reklamy szamponu, ta jej świętoszkowatość.

HARMONY: Cóż, my też nie jesteśmy święci i-

SPIKE: Ona za mną łazi, tropi mnie, jestem jej ulubionym obiektem do znęcania się. Zrobić ze Spike'a idiotę, to jej główne zajęcie.

(Zatrzymuje się, podnosi nagrobek i rzuca nim w inny nagrobek. Harmony kuli się, gdy uderza w nią kurz.)

HARMONY: Spike!

SPIKE: Ty tego nie rozumiesz. Nie mogę się jej pozyć. Ona jest wszędzie. Ona mnie prześladuje, Harmony!

(Spike łapie ją za ramiona. Hormony wygląda na bardzo przestraszoną. Spike powoli zaczyna się uspokajać.)

SPIKE: (cicho) To… to musi się skończyć.

(Cięcie. Riley leży na stole operacyjnym, lekaż zakłada mu opatrunek. Buffy wchodzi do pokoju.)

OVERHEISER: Łatanie skończone.

(Overheiser wychodzi, Riley siada. Oprócz tego, że jest bez koszuli, to jeszcze jedna z nogawek jego seansów jest odcięta, w celu wyciągnięcia z niej strzały. Riley podnosi swoją koszulę i zaczyna ją zakładać. Buffy kładzie jedną rękę na zdrowej nodze Riley'a, drugą delikatnie gładzi bandaż na jego klatce piersiowej.)

BUFFY: I jak tam?

RILEY: Dobrze. Całkiem zwyczajnie.

(Buffy kładzie głowę na jego piersi i słucha bicia jego serca.)

BUFFY: Zgadza się.

(Riley gładzi jej włosy. Buffy odsuwa się i bierze jego poranioną rękę w swoje dłonie i przykłada ją do swojego serca.)

BUFFY: I widzisz ... nadal jestem tuż obok.

RILEY: (orzytakuje) Daj mi tydzień na wyzdrowienie i… będę mógł się o tym w pełni przeonać.

(Buffy uśmiecha się do niego, nadal trzymając jego dłoń.)

BUFFY: Poradzisz sobie? Powinnam iść sprawdzić, co z mamą.

(Riley spogląda na nią.)

RILEY: Tak, Tak. Nic mi nie będzie.

BUFFY: Zobaczymy się później.

(Riley przytakuje. Buffy całuje go delikatnie, wysuwa ręce z jego uścisku i wychodzi. Riley patrzy się za nią zamyślony.)

(Cięcie. Riley i Graham idą razem korytarzem. Riley wyraźnie utyka. Graham ma nadal siniaka na twarzy.)

GRAHAM: Na szczęście Buffy znalazła cię w porę bo mogło to się źłe skończyć. Zawsze mówiłem, że jest niesamowita.

RILEY: Wiesz, ona na prawdę taka jest.

GRAHAM: Ale ty wiesz, że tu nie pasujesz? (nadal mówi, nie zauważa, że Riley ucichł) do tego miasta. Nic tu nie znaczysz.

RILEY: Hej. (Graham zatrzymuje się i odwraca w stronę Riley'a) O czym ty mówisz?

GRAHAM: No co ty, człowieku. Wiesz, że mówię prawdę. Nie ma tu nic dla ciebie.

RILEY: Ona tu jest.

GRAHAM: Dobra, racje, jest ona, i? Miałeś kiedyś misję, a teraz? Jesteś tylko jej chłopakiem, twoja misja to prawdziwa miłość?

(Riley wpatruje się w podłogę, potem mija Graham'a.)

GRAHAM: Twoje miejsce jest przy nas.

(Riley nie odpowiada, tylko idzie dalej. Graham obserwuje go ze spokojem.)

(Cięcie. Krypta Spike'a. Spike śpi na fotelu, ktoś zaczyna nagle dobijać się do drzwi. Spike otwiera oczy i wstaje, gdy otwierają się drzwi i do krypty wchodzi Buffy.)

SPIKE: Powinienem był się tego spodziewać, nie widzieliśmy się już sześć godzin.

BUFFY: Byłabym szybciej, gdybym nie musiała po tobie sprzątać.

SPIKE: Po mnie? Ja tylko porzyczyłem sobie doktora. To ty narobiłaś zamieszania, pogromco, ty i twój chłoptaś.

BUFFY: Mam dosyć.

(Wyciąga kołak z tylnej kieszeni spodni i podchodzi do Spike'a, który wygląda na zaskoczonego.)

BUFFY: Spike, jesteś zabójcą i powinnam była zrobić to wieki temu.

(Spike patrzy jej prosto w oczy.)

SPIKE: Wiesz co? Zrób to. Do diabła, zrób to.

BUFFY: Co?

SPIKE: Zakończ...moje... męczarnie. Widzę cię codziennie, gdziekolwiek nie pójdę, gdy tylko się odwracam. Zabierz mnie ze świata…na którym jesteś ty! (ściąga koszulę i odrzuca ją na bok) Po prostu mnie zabij!

(Buffy wpatruje się w niego, podnosi do gory kołek i zamachuje się. Spike krzywi się, ale Buffy zatrzymuje się w ostatniej chwili. Wpatują się w siebie.)

(Nagle Spike łapie Buffy za ramiona i zaczyna namiętnie całować, Buffy odwzajemnia pocałunek, w końcu odsuwa się od niego i z przerażeniem podnosi rękę do ust. Spike i Buffy wpatrują się w siebie. Powoli Buffy opuszcza rękę i podchodzi do Spike'a, przyciąga go do siebie i zaczynają się znowu namiętnie całować. Spike całuje jej policzek i szyję.)

Suddenly Spike grabs Buffy by the upper arms and kisses her passionately. She returns the kiss. It goes on for a moment and then Buffy pulls back with a little noise of dismay, bringing her hand to her mouth. She stares at Spike and he stares back, both panting. The stake is gone from her hand.

BUFFY: Spike ... pragnę cię.
SPIKE: Buffy, kocham cię.

(Spike przestaje ją całować, Buffy wpatruje się w niego zaskoczona)

SPIKE: (OS) Boże, tak bardzo cię kocham.

(Cięcie. Spike zrywa się i siada na łóżku, oddychając ciężko. Widzimy Harmony śpiącą koło niego.)

SPIKE: O, boże, nie.

(Zbliżenie na twarz Spike'a.)

SPIKE: Proszę, nie.


Autor tłumaczenia: Technopagan  

~Ender's SMG~*~BuffyPedia~
"Buffy The Vampire Slayer" TM and © (or copyright) Fox and its related entities. All rights reserved. This web site, its operators and any content on this site relating to "Buffy The Vampire Slayer" are not authorized by Fox.