![]() ~ Lessons ~translated by Technopagan[Nie zmieniaj powyższych linii] Lekcje
(Istambuł. Noc. Ciemne uliczki. Widzimy uciekającą dziewczynę, gonią ją dwie osoby ubrane w coś w rodzaju habitów, z postury można wnioskować, że są to mężczyźni. Dziewczyna wdrapuje się po rynnie na dach, napastnicy zostają na dole. Gdy dziewczyna jest już na dachu nagle naprzeciwko niej pojawia się jeden z napastników, chwyta ją za ramiona i zrzuca w dół. Kobieta ląduje na ziemi, jeden z napastników unieruchamia jej ręce, drugi wyciąga spory nóż i wbija go w ciało dziewczyny.)
(Cięcie. Widzimy wampira wystającego z ziemi ;))
BUFFY: Tu chodzi o władzę. (dostrzegamy Buffy, siedzącą niedaleko wampira) O to kto ją ma i kto wie jak ją wykorzystać. Więc… (odwraca głowę i rzuca Dawn kołek, Dawnie stoi naprzeciwko wampira i łapie kołek) kto ma władzę, Dawn?
DAWN: Cóż, ja mam kołek
BUFFY: Kołek nie jest władzą.
DAWN: Ale on jest nowy i nie zna swojej siły, może jeszcze nie wiedzieć o tych wszystkich niesamowitych zdolnościach, które zawsze wykorzystują.
BUFFY: Kto ma władzę?
DAWN: (z lekką irytacją) On ją ma.
BUFFY: (podchodząc do Dawn) Nigdy o ty nie zapominaj, nie ważne jak dobrze jesteś przygotowana, jak dobrze jesteś uzbrojona, jesteś małą dziewczynką-
DAWN: Kobietą
BUFFY: Małą kobietą.
DAWN: Jestem od ciebie wyższa
BUFFY: On jest wampirem, tak? Demonem, z natury jest silny, wyposażony w moce, których żaden człowiek nigdy nie-
WAMPIR: Przepraszam, chyba utknąłem.
(Na twarzach Buffy i Dawn pojawia się szok ;)
BUFFY: Utknąłeś?
WAMPIR: Moja stopa zaplątała się chyba w jakiś korzeń, nawet nie wiem jak się tu znalazłem. Jeśli mogłybyście mi pomóc.
DAWN: (powstrzymując się od śmiechu) Tak, czyli on ma władzę.
(Buffy obrzuca ją karcącym spojrzeniem i kieruje się w stronę wampira.)
WAMPIR: Naprawdę doceniam, tak było tak ciemno i nie wiem nawet, co tu robię. (Buffy łapie go za kołnierz i wyciąga z grobu, stawiając go na ziemi) Wow, ufff, dzięki za pomoc. Niestety była to ostat- (Buffy łapie wampira za gardło i ściska, en kończy zdanie stłumionym głosem) nia rzecz jaką zrobiłaś.
BUFFY: Posłuchaj, jestem pogromczynią, nie chcesz ze mną zaczynać. Chcesz krwi? Może sobie wziąć ją. (Wampir odwraca się i spogląda na Dawn, Dawn stoi nadal w tym samym miejscu, trzyma kołek w ręku. Wampir rusza w jej stronę.) Władza, on ją ma i zamierza jej użyć. Ty jej nie masz więc- (Dawnie robi unik i powala wampira) użyj tego. Świetnie. (Dawnie wstaje, podbiega do wampira i wbija w niego kołek…niestety…nie trafia w serce, chce poprawić drugim uderzeniem, ale wampir łapie ją za rękę i odrzuca na bok, Dawnie zamachuje się jeszcze raz, ale wampir obraca ją i łapie w pół, po czym gryzie ją w szyje.) DAWN: Buffy!!! (Buffy łapie wampira za kołnierz i odrzuca do tyłu. Następuje wymiana uderzeń pomiędzy Buffy i wampirem, wampir ląduje na ziemi, Buffy wymierza mu kopnięcie w twarz, zanim ten zdąża się podnieść, Buffy chwyta miecz i ścina mu głowę. Wampir rozpada się w pył. Dawn trzyma się za zranioną szyję.) BUFFY: To jest prawdziwe, to jedyna lekcja Dawn, to jest zawsze prawdziwe (pomaga Dawn wstać) pokaż to. DAWN: To nic, tylko zadrapanie. Poza tym cały czas miałam plan. BUFFY: Serio? DAWN: Tak, planowałam zostać zabita, wrócić jako wampir i ugryźć cię. BUFFY: To ty chciałaś, żebym cię szkoliła. DAWN: Tylko, że następnym razem jak zniknie- BUFFY: Poszło ci całkiem nieźle. DAWN: (z lekkim uśmiechem zadowolenia) Tak? BUFFY: Tak. DAWN: Bo jak go przewracałam, to użyłam jego siły, tak jak w tai chi, no i prawie trafiłam w serce. BUFFY: Ja za pierwszym razem też nie trafiłam w serce. DAWN: Niemożliwe. BUFFY: Tylko raz. DAWN: Jak spotkam następnego wampira- BUFFY: (pakuje kołki i miecze do torby) Jak spotkasz następnego wampira, uciekniesz. Chciałabym żebyśmy musiały martwić się tylko o to. Wampiry, demony, to nic w porównaniu z tym, co nadchodzi. DAWN: (zaczynają iść) Tak, nie mogę uwierzyć, że to wróci. BUFFY: Uwierz mi, sądziłam, że zostawiłam to za sobą. Jak widać, tak nie jest. Jeszcze kilka dni i się zacznie i nie będziemy wiedziały co się jeszcze stanie. (Cięcie. Widzimy wielkie nożyce przecinające dużą czerwoną wstęgę. Za chwilę dowiemy się, że otwarcia dokonuje calkiem śliczniutki murzyn, który został nowym dyrektorem.) DYREKTOR WOOD: Mam wielką przyjemność ogłosić oficjalne otwarcie, dobudowanej, nowoczesnej Sunnydale High. (Cięcie. Widzimy piękne rozległe pola…Giles siedzi na koniu. Pojawia się napis Gestbury, Anglia. Jakiś czas po tym widzimy, jak Giles podchodzi do drzew przy którym siedzi Willow i wpatruje się w trawę. Z trawy wyrasta piękny, fioletowy kwiat. ) GILES: Tego nie powinno tu być. WILLOW: Tak, nie powinno. GILES: Ten kwiat rośnie w Paragwaju, o ile dobrze pamiętam. WILLOW: Czy jest coś, o czym nie wiesz wszystkiego? GILES: Pływanie synchronicznie. To dla mnie całkowita zagadka. (podchodzi bliżej i kuca koło Willow) Tak, paragwajski. Skąd się wziął? WILLOW: Z Paragwaju. GILES: Przebił się przez całą Ziemię? WILLOW: Wszystko jest połączone, system korzeniowy, molekuły, energia. Wszystko jest połączone. GILES: Mówisz jak pani Hartnes (?). WILLOW: Wiele mnie nauczyła. GILES: A ja chcę żebyś z tego wyciągnęła własną lekcję. WILLOW: Przepraszam. GILES: W porządku, ona tylko… WILLOW: Bała się? Tak, wszyscy się boją. Prawda jest taka, że to najbardziej niesamowita osoba, jaką spotkałam. Ale na jej twarzy pojawia się ten wyraz, jakbym miała zamiar obrócić wszystko w pył, albo coś. (Giles lekko się uśmiecha) A ja nie wiem nawet, co to znaczy. GILES: Starają się być uprzejmi, rozumiesz to. WILLOW: Nie sądzę, żebym miała tyle mocy. GILES: Wszystko jest połączone, a ty jesteś połączona z ogromną mocą, nie ważne czy to czujesz czy nie. WILLOW: Chciałabym, żebyście ją po prostu ode mnie zabrali. (Willow podnosi się, kwiat wnika a powrotem w ziemię. Zaczynają iść obok siebie.) GILES: Wiesz, że nie możemy. To nie jest hobby, albo uzależnienie. Teraz ta magia jest w tobie. Jesteś za nią odpowiedzialna. WILLOW: Czy zawsze będę tym zagrożona? GILES: Możliwe, jesteś w stanie sobie z tym poradzić? WILLOW: Nie radziłam sobie, zabijałam ludzi, Giles. GILES: Nie zapomniałem o tym. WILLOW: Sądziłam, że przywiozłeś mnie tutaj, żeby mnie zabić, albo zamknąć w jakimś mistycznym lochu na całą wieczność i torturować. A zamiast tego stałeś się profesorem Dumbeldore’em, nauczyłeś mnie wszystkiego o magii, energii, Gai, systemach korzeniowych. GILES: Chcesz zostać ukarana? WILLOW: (ze łzami w oczach) Chcę być Willow. GILES: Jesteś. W końcu wszyscy jesteśmy kim jesteśmy. Nie ważne jak bardzo sądzimy, że się zmieniliśmy. (Cięcie. Xander Bander garniturku wysiada ze swojego nowego, dużego i srebrnego auta :), trzyma w ręku zwinięty rulon papierów i wchodzi do domu Buffy. Buffy stoi przy oknie.) BUFFY: Dawn, Xander przyjechał. DAWN: (odkrzykuje jej z góry) Zaraz.
BUFFY: Spóźnisz się. (otwiera drzwi) DAWN: Nie przeszkadza mi to. XANDER: Dzień dobry. BUFFY: Musisz coś zjeść, zrobiłam płatki. DAWN: Dobrze. BUFFY: (idzie do kuchni) Wyglądasz szykownie. XANDER: (idzie za nią) Mam spotkanie. Jak dokładnie można „zrobić” płatki śniadaniowe? BUFFY: Musisz wsypać zawartość pudełka do mleka. Widziałam jak to robią w programie kulinarnym. Chcesz coś? XANDER: Dzięki, nie trzeba. Jak się czujesz? BUFFY: Moja siostra właśnie idzie do tej samej szkoły, która przez trzy lata próbowała mnie zabić, nie mogę jej zapisać do innej szkoły, nie stać mnie na prywatną edukację i nie mam pojęcia co jeszcze może się tam przydarzyć. Więc zdenerwowana i niepewna, to ja. XANDER: Może to ci trochę pomoże. BUFFY: Masz je? (Xander idzie do salonu, Buffy podąża za nim) XANDER: Spójrz tylko na to (rozkłada plany na stole) DAWN: (wchodzi do salonu) Hej, jestem gotowa Xander. BUFFY: Idź zajmij się swoim śniadaniem. XANDER: Dwie ekipy pracują jeszcze nad wykończeniem. Jedna tutaj (wskazuje na plan) wykańcza budynek naukowy i jedną tutaj (znowu wskazuje na plan) odnawiającą salę gimnastyczną. Nie ma pentagramów, sekretnych przejść, wszystko jest całkowicie bezpieczne. BUFFY: Niczego niesamowitego, dziwnego, nie z tej ziemi? DAWN: (wchodzi z miseczką płatków do salonu, mówi z pełną buzią coś o paranoi) XANDER: Jest coś interesującego, pamiętasz gdzie były Wrota Piekieł Piekieł starej Sunnydale High School? BUFFY: Pod biblioteką. (Xander bierze plany, nakłada je na siebie i przykłada do szyby. Dawn siada przy stole i je śniadanie.) XANDER: Tak. Nałożyłem na siebie stare i nowe plany budynków i dokładnie tam, gdzie była biblioteka, mamy teraz. BUFFY: Gabinet dyrektora. DAWN: Czy dyrektor jest zły? BUFFY: Na pewno jest zagrożony. XANDER: Dwaj ostatni dyrektorzy zostali zjedzeni, kto w ogóle zabiegał o to stanowisko? BUFFY: (spogląda na zegarek na ręku Xander’a) Oh, musimy wychodzić. (do Dawn) Masz wszystko? Książki? Drugie śniadanie? Kołki? DAWN: Tak XANDER: Dałaś jej to? BUFFY: Jeszcze nie. DAWN: (podekscytowana) Co to jest? (Buffy podchodzi do kredensu i wyciąga z szuflady kolorowe pudełko.) BUFFY: Prezent, idealny na powrót do szkoły. (wręcza Dawn pudełko) DAWN: (z szerokim uśmiechem na twarzy) To jest jakaś broń, tak? BUFFY: Tak, mas rację. (Cięcie. Wejście do Synnydale High School, pełno uczniów wchodzi do szkoły. Podjeżdża samochód Xander’a) BUFFY: (do Xander’a) Odprowadzę ją na lekcje, trochę się rozejrzę. XANDER: Będę tu cały dzień, więc daj znać jakbyś czegoś potrzebowała. BUFFY: Dzięki (wysiadają z samochodu, Xander odjeżdża.) Pamiętaj, jak zobaczysz coś dziwnego, wiesz, (przed nimi przechodzi dziewczyna w ciemnych włosach i czarnych ciuchach) martwego. DAWN: Wiem. BUFFY: I trzymaj się z daleka od ludzi chichoczących jak hieny i, i jak zobaczysz kogoś niewidzialnego- DAWN: Hej, Buffy, sądzę, że raczej jestem bezpieczna i nie zobaczę nikogo, kto jest niewidoczny. BUFFY: Mogą cię jeszcze wyrzucić. Tylko ofermy kończą szkołę średnią. DAWN: Chyba nie powinnaś mnie straszyć w pierwszy dzień szkoły, bo to jest absolutnie zbyteczne. BUFFY: To miejsce jest złe. WOOD: Ciężko je opuścić, co? (Buffy odwraca się i tuż przed nią stoi nowy dyrektor szkoły.) BUFFY: Hej. WOOD: Jestem Robin Wodo, nowy dyrektor. BUFFY:
Buffy Summers, a to jest Dawn. WOOD: Miło cię poznać DAWN: Hej. BUFFY: Więc to pan jest nowym dyrektorem, sądziłam, że będzie pan…starszy. WOOD: (śmieje się) Pani wygląda młodo jak na tak dorosłą córkę. BUFFY: Oh, oh, nie. Oh, siostrę. WOOD: (lekko zmieszany) Oh, tak, oczywiście. BUFFY: (usiłuje się zaśmiać) Nie sądził pan chyba, że to moja córka. (dotyka dłonią włosów) To przez te włosy, mam włosy mamy. DAWN: Nie. WOOD: Słyszałem o pani, panno Summers, ukończyła pani starą Sunnydale High School. Mam rację? BUFFY: Tak, skąd pan- WOOD: Lepiej już wrócę do pracy, miło była panią poznać. (do Dawn) Baw się dobrze. DAWN: Jasne. (do Buffy) Pa. (odwraca się i zaczyna iść) BUFFY: Oh, (łapie Dawn za rękę) Dawn- DAWN: (odwraca się) Wiem, nigdy nie wiesz, co się może stać, kołek nie daje władzy, uważaj na facetów, kocham cię. Idź już sobie. (Dawn odchodzi, Buffy stoi przez chwilę w miejscu, po czym idzie w kierunku szkoły.) (Cięcie. Dzwoni dzwonek na lekcje. Buffy wychodzi zza roku szkolnego korytarza. Nagle tuż przed nią piłka do kosza uderza o szafki, odbija się i wraca do osoby, która ją rzuciła. Buffy rusza za młodych Latynosem, który złapał piłkę, gdy wychodzi za róg, chłopak znika. Widzimy jedynie drzwi z napisem „piwnica, zakaz wstępu dla uczniów”) (Cięcie. Jedna z klas, Dawnie siedzi w ostatniej ławce, rozgląda się nerwowo. NAUCZYCIEL: Dobrze, nazywam się Lomgren. Może tak przedstawicie się po kolei. Może zaczniemy od… (Cięcie. Otwierają się drzwi do toalety, do środka wchodzi Buffy, podchodzi do lustra.) BUFFY: Nie mam włosów mamy. (zauważa dziwny patyczek z kawałkami włóczki i piórkiem, leżący koło umywalki, podnosi go…nagle dostrzega w lustrze, że za jej plecami pojawia się młoda dziewczyna-zombie) DZIEWCZYNA: Nie ochronisz jej, nie ochroniłaś mnie. (Buffy gwałtownie odwraca się, dziewczyna znika. Buffy rozgląda się zaskoczona, gdy z boku wyskakuje na nią mężczyzna-zombie.) MĘŻCZYZNA: Wynoś się, wynoś się. (Buffy kuli się, a gdy podnosi wzrok, mężczyzny już nie ma.) (Cięcie. Klasa Dawnie, biedna Dawn usiłuje się przedstawić.) DAWN: Uwielbiam tańczyć, kocham muzykę, podoba mi się wczesna twórczość Britney Spears, zanim się sprzedała, czyli głownie jej obrazki i naszyjniki z makaronów (klasa przyjmuje te uwagi z uśmiechem) Lista moich ulubionych zajęć nie obejmuje tego, co teraz robię. I, ew… (Do klasy wpada Buffy..) BUFFY: Dawn!! DAWN: (w szoku) Co? BUFFY: Musimy iść, tu nie jest bezpiecznie. (Wszyscy spoglądają na Dawn.) DAWN: Ale… BUFFY: My, to znaczy ja…widziałam… NAUCZYCIEL: Mogę w czymś pomóc? BUFFY: Nie…Dawn ja sądziłam tylko, że jesteś narażona na palenie…będę gdzieś tu. (Buffy wycofuje się z klasy) DAWN: (załamana) No i mam siostrę. (Cięcie. Kafejka w Sunnydale, widzimy kobietę i mężczyznę śpiewających i grających na gitarze jakąś balladę. Przy jednym ze stolików siedzi Halfrek i Anyanka.) ANYANKA: Są strasznie przygnębiający. HALFREK: Kogo oni chcą oszukać tym słodkim zachowaniem. ANYANKA: Najwyżej za sześć tygodni wezwie mnie, żeby się na nim zemścić. HALFREK: Uuuu…lepiej uciekajcie. ANYANKA: Co to miało znaczyć? HALFREK: Oh, kochana, wiesz dokładnie, co to znaczy. ANYANKA: Co proszę? HALFREK: Nawet inne demony mówią, że stałaś się miękka. Nie mów, że o tym nie wiedziałaś. ANYANKA: Ale…kto? HALFREK: Posłuchaj Anya, wiem, że zawsze trochę z tobą rywalizowałam, no i ten wypadek podczaj wojny, teraz się z tego śmiejemy. Ale fakty są takie, że zawsze cię podziwiałam, byłaś najokrutniejszym i najlepszym demonem zemsty, wszyscy to wiedzieli. Nie muszę chyba wspominać pani Cholgash. ANYANKA: To były dobre czasy. HALFREK: A potem straciłaś swoje moce. To się zdarza. Zakochałaś się w tym Xander’rze. ANYANAKA: To było zauroczenie, letnia miłostka. Znowu jestem demonem zemsty. HALFREK: Żadnych śmierci, cięższych rzeczy, ani razu nie sprawiłaś żeby stało się to czego dokładnie życzyły sobie te kobiety. Ta kelnerka z przedmieścia chciała żeby jej mąż zmienił się w żabę, a ty zmieniłaś go w Francuza. ANYANKA: Ale cuchnie i, i…z tymi małymi wąskiami- HALFREK: Posłuchaj Anya, gdyby chodziłoby tylko o mnie- ANYANKA: Jak to, gdyby chodziło tylko o ciebie? HALFREK: Da’Hoffyn, niższe istoty, wszyscy to czują. Coś się szykuje, coś starszego niż Starszyzna. To zły czas na bycie dobrym. ANYANAKA: Co to za interwencja? Czy wszystkie znajome demony powinny tu być? HALFREK: Kochanie…są. (Cięcie. Budynek naukowy, Xander jest na budowie. Podbiega do niego Buffy.) XANDER: No i jak? Będziesz robić inspekcję. BUFFY: Oh, jest wspaniale. Jeśli jesteś duchem zombie. XANDER: Czyli szkoła rzeczywiście się zaczęłą? BUFFY: Jak za dawnych czasów. XANDER: Więc, zombie czy duchy? BUFFY: Nie jestem pewna. Pokazali się w lustrze, ale znikneli, dotknęli mnie, tak mi się wydawało. Ale zacznijmy do pewników, są martwi i wkurzeni. XANDER: Chodziło im o ciebie? BUFFY: Mówili o chronieniu ludzi, kazali mi się wynosić. XANDER: Więc nie wyrządzili żadnych szkód? BUFFY: Sądzę, że w trzydzieści sekund udało mi się zniszczyć szkolne życie Dawn, ale poza tym nic. XANDER: Bycie popularnym nie jest takie wspaniałe, a przynajmniej tak o tym piszą. BUFFY: To nie jest przypadek. Odbudowa szkoły, to coś znaczy. XANDER: Tylko co? (Cięcie. Dawn siedzi na lekcji. Chłopak siedzący po jej prawej stronie odwraca się do niej.) CHŁOPAK: Mogę pożyczyć ołówek? (Dawn sięga do piórnika i podaje mu ołówek.) CHŁOPAK: (zmienia się w zombie) Wielkie dzięki. (zamachuje się ołówkiem, jakby chciał jej wykłuć oko, Dawn z krzykiem upada na podłogę, podchodzi do niej nauczyciel) NAUCZYCIEL: Nic ci nie jest? (Dawn podnosi się z podłogi) DAWN: Przepraszam, osa chciała wlecieć mi do oka. Jestem na nie uczulona. NAUCZYCIEL: Sądzę, że już jej nie ma. DAWN: Mogę wyjść do toalety? NAUCZYCIEL: Oczywiście. (Dawn wybiega, klasa jest w szoku.) UCZEŃ: To chyba rodzinne. (Cięcie. Dawn wchodzi do toalety i zamyka się w jednej z kabin, nagle słychy cichy szloch i zaczyna szukać jego źródła. Sprawdza pod drzwiami, ale nic nie widzi.) (Cięcie. Buffy wpada na korytarzu na dyrektora.) BUFFY: Uh, przepraszam. WOOD: Panna Summers. Nie sądziłem, że nadal pani tu jest. BUFFY: Tak, uh, właśnie szukałam- WOOD: Sądziłem, że to leży w zwyczaju, że osoba, która ukończyła daną szkołę, nie wracała do niej. BUFFY; To całkiem nowa szkoła. Chciałam ją poznać. Upewnić się, że jest bezpieczna dla mojej siostry. (Cięcie. Dawn otwiera po kolei drzwi do kabin. W końcu znajduje w jednej z nich płaczącą dziewczynę, tę samą, którą widzieliśmy wcześniej przed szkołą.) DAWN: Hej. Co się stało? KIT: Ktoś tu jest. DAWN: Tylko ja. KIT: Nie, nie tylko. (Cięcie. Wracamy do Buffy i Robina.) WOOD: Muszę być szczery, wiem o pani więcej niż się przyznałem. BUFFY: Interesujące. WOOD: O, tak. (Cięcie. Toalety.) DAWN: Chodźmy stąd. Zaczerpniemy świeżego powietrza…Jestem Dawn. KIT: Kit. DAWN: Widziałaś coś przerażającego, tak? KIT: I tak byś mi nie uwierzyła. DAWN: Sadzę, że co uwierzę. Czy to miało coś wspólnego z ołówkiem i- (W lustrze pojawiają się postacie trzech zombie, po czym zaczynają wybuchać lampy. Dawn i Kit krzyczą, usiłują uciekać, ale podłoga pod nimi zapada się.) (Cięcie. Anglia. Widzimy Willow, która usiłuje złapać oddech.) GILES: Oddychaj. WILLOW: Gi-les…nie mogę…Boże… GILES: Tylko oddychaj. WILLOW: (zaczyna łapać oddech) Co się stało? GILES: Co pamiętasz? WILLOW: Rozmawialiśmy, a potem poczułam (kładzie dłonie na ziemi, jednak natychmiast je odrywa) poczułam ziemię. Wszystko jest połączone, jest…ale nie wszystko jest dobre i czyste. Jest też głęboka, bardzo głęboka czerń, widziałam ziemię Giles, widziałam jej kły. GILES: (spogląda na nią z przerażeniem) Wrota Piekieł. WILLOW: Otworzą się i połkną nas wszystkich. (Kamera odjeżdża w tył i wracamy do piwnicy do której spadły Dawn i Kit. Kit podnosi się i przesuwa w kierunku Dawn.) KIT: Hej, obudź się, proszę, obudź się. (Dawn się budzi.) DAWN: Oh…Boże…ał. Nic ci nie jest. KIT: Musimy stąd iść. DAWN: Racja. Chodź, gdzieś muszą być schody. (Cięcie. Korytarz, Buffy i Robin.) WOOD: Zarząd szkoły polecił mi zaznajomić się z aktami, sporo czasu spędziłem czytając pani akta, są spore. BUFFY: To był ciąg złych wydarzeń, ale…były pewne czynniki- (Cięcie. Piwnica.) DAWN: Co widziałaś? Kiedy znalazłam cię w kabinie. KIT: Dziewczynę, powiedziała, że tu umarła i że każdy tu umiera i że my też tu umrzemy. DAWN: A ja się bałam, że nie będę tu pasować. (Nagle dziewczyny wpadają na Latynosa, którego wcześniej widziała Buffy.) CARLOS: Kim jesteście? KIT: A ty kim jesteś? DAWN: Jesteś martwy? CARLOS: Przestańcie. DAWN: My żyjemy. Widziałyśmy tych martwych ludzi i usiłujemy się stąd wydostać. CARLOS: Zszedłem na dół, żeby zapalić i zobaczyłem tego gościa, sądziłem, że jest na mnie wkurzony, ale potem zobaczyłem go w świetle. DAWN: Zszedłeś tu na dół? Którędy? CARLOS: Nie mam pojęcia, uciekałem jak baba. O mało nie popuściłem ze strachu. DAWN: Więc możemy chodzić w kółko- MĘŻCZYZNA-ZOMBIE: Sądzicie, że możecie uciec? KIT: To nie jest prawdziwe. DAWN: lekcja numer jeden: to jest zawsze prawdziwe. CHŁOPAK-ZOMBIE: Ja też usiłowałem uciekać. DZIEWCZYNA-ZOMBIE: Ja krzyczałam, nie ważna jak bardzo krzyczysz. Nikt cię nie usłyszy. DAWN: Zaraz, mam prezent. KIT: Co? DAWN: Broń. (wyciąga z kieszeni komórkę) (Cięcie. Korytarz.) DAWN: To naturalne, że twoja siostra chce być taka jak ty. BUFFY: Nie, ona jest o wiele, wiele gorsza niż ja. Sprawia same problemy, sadzę, że mógłby pan ja od razu zawiesić na…trzy lata. WOOD: Może najpierw damy jej szansę. Tak długo jak utrzyma dobre oceny- (telefon Buffy zaczyna dzwonić) BUFFY: Głośny jest. WOOD: To jeden z powodów dla których nie wolno mieć komórek w- BUFFY: Przepraszam. (do telefonu) Tak…oh. (do Wood’a) przepraszam mój pies, tzn. osoba wyprowadzająca moje psy. (do telefonu) trupy? WOOD: O mój Boże. BUFFY: Nie, zaraz tam będę. WOOD: Pani psy nie żyją? (Cięcie. Piwnica.) DAWN: Oh, i Buffy, świetnie cię słychać, a przecież jestem w piwnicy… Dobrze. (Cięcie. Korytarz.) BUFFY: Przeprasza, mu-muszę….pfff (przebiega koło Wood’a) WOOD: Oh, nie, nie, dobrze i powodzenia…(do siebie) w tej psiej tragedii. (Cięcie. Piwnica.) DAWN: Pomoc już jest w drodze, musimy tylko….gdzie oni się podziali? (nagle ręką łapie Dawn za szyję) (Cięcie. Buffy wpada do toalety, zauważa dziurę w podłodze i wskakuje w nią, rozgląda się i zaczyna iść przed siebie.) BUFFY: Dawn!! (wybiera numer komórki Dawn) Jestem już. MĘŻCZYZNA-ZOMBIE: Za późno, zawsze zjawiasz się za późno, prawda? Twoja komórka mnie nie ocaliła. BUFFY: Gdzie jest moja siostra? MĘŻCZYZNA-ZOMBIE: Sądzę, że się zgubiła. BUFFY: To przeze mnie zginęliście, po co wyżywać się na niej, kiedy ja tu jestem. No dalej czego szukasz? Strachu? Zemsty? Smakowitych mózgów? CHŁOPAK-ZOMBIE: Chciałbym żeby Dawn była moją dziewczyną. BUFFY: No i znowu nie ta siostra, to ja umawiam się z umarlakami. I bez urazy, ale oni byli przystojni. Jestem pewna, że miałeś wspaniałą osobowość i pff… DZIEWCZYNA-ZOMBIE: Byłaś zajęta umawianiem się ze swoim nieżywym chłopakiem, kiedy mnie zabił wilkołak. Czy to dlatego pozwoliłaś mi umrzeć CHŁOPAK-ZOMBIE: Krzyczałem o pomoc, kiedy… BUFFY: Halo (składa dłonie w gest proszący o przerwę) Chyba nie wyraziłam się jasno, nie obchodzi mnie jak umarliście. Przykro mi z powodu waszej straty, ale (ze złością) gdzie jest moja siostra? Dawn? MĘŻCZYZNA-ZOMBIE: Ona cię nie usłyszy, to miejsce jest jak labirynt. DZIEWCZYNA-ZOMBIE: To miejsce jest teraz nasze, zostało wybudowane na naszych grobach. MĘŻCZYZNA-ZOMBIE: Chcemy tylko żebyście stąd odeszli, żebyśmy mogli spoczywać w spokoju. BUFFY: Sądzę, że wszystko czego chcecie, to stać pomiędzy mną i tymi drzwiami. Może się dowiemy dlaczego. (Chłopak rusza w stronę Buffy, wywiązuje się walka, jednak gdy Buffy się podnosi, zombie nadal stoją na swoich miejscach) Jeśli nie uda ci się za pierwszym razem (przeskakuje nad nimi) oszukuj. (rzuca się na drzwi, zombie ją odciągają, jednak Buffy udaje się do nich dotrzeć) Dawn, musimy u- (w drzwiach staje Spike) Spike? Jesteś prawdziwy? (Spike zaczyna chichotać w dziwny sposób, przestaje spogląda na Buffy.) SPIKE: Buffy (dotyka jej policzka) na dół. BUFFY: Co? Jest tu jakiś dół? (nagle dostaje rurą w głowę i upada na podłogę) SPIKE: Nie przyjmuję dzisiaj wizyt, jestem strasznie zajęty. (cofa się w głąb pomieszczenia) (Zombie atakuje Buffy rurą) CHŁOPAK-ZOMBIE: Kazaliśmy ci się wynosić. (Buffy podejmuje walkę i po chwili rygluje się w pomieszczeniu ze Spike’iem.) BUFFY: Pewnie zaraz się tu pojawią. SPIKE: Nikt tu nie przychodzi, jesteśmy tu tylko my. BUFFY: Spike nie widziałeś Dawn, zeszła tu z jakimiś dzieciakami? SPIKE: (krzyczy, jest na granicy płaczu) Sądzisz, że nie próbuję?! (już spokojniej) Nie szybko, tylko nie jest szybka nauka. Wrzucili moją tablicę do wody, powinna wiedzieć, powinna wiedzieć, że to się stanie. (Buffy podchodzi do niego, lekko popychla mu koszulę na piersiach, widzimy sporo głębokich ran w miejscu gdzie znajduje się serce.) BUFFY: Coś ty zrobił? SPIKE: Próbowałem… Próbowałem ją wyciąć. (telefon Buffy zaczyna dzwonić) BUFFY: Dawn? (Cięcie. Dawn.) DAWN: Buffy, gdzie jesteś? (Cięcie. Buffy.) BUFFY: Ja… (Spike siadana czymś i chowa głowę w dłoniach) SPIKE: Za późno… BUFFY: (do telefonu) Gdzie jesteś? (Cięcie. Dawn.) DAWN: Nie wiem. Chyba blisko toalety przez którą tu wpadliśmy, zagonili nas tutaj i zniknęłi. (Cięcie) BUFFY: Byli u mnie. DAWN: Czego oni chcą? BUFFY: Jak na razie chcą mnie wkurzyć. (Cięcie.) DAWN: Proszę powiedz mi, że to działa. (Cięcie.) BUFFY: Oj, działa. Tylko nie wiem, kim oni są. Duchy nie mogą cię dotknąć, a zombie nie znikają. Więc nie wiem z kim- SPIKE: To nie są duchy- (Cięcie.) DAWN: Kto to? (Cięcie.) BUFFY: Zaczekaj. Wiesz czym są? SPIKE: Projekcjami kontrolowanymi przez talizman. Wywołanymi, aby odnalazły zemstę, nawet czterolatek by się tego domyślił. BUFFY: (do telefon) Trzymajcie się. Znajdę was, one mogą wam wyrządzić krzywdę, ale wy im też. Znajdź jakąś broń. Przyjdę do was. (rozłącza się) Spike możesz mi pomóc? SPIKE: To jest mój dom. Tu jest moje miejsce, zawsze tu byłem. Miło, że wpadłaś. To jest w ścianach… BUFFY: Wrócę tu. (wychodzi) Hej, martwi, martwi szukający zemsty? To nie może znaczyć nic dobrego. Przywołane duchy, kontrolowane przez…talizman (wyciąga komórkę) Xander. (Cięcie. Dawn.) DAWN: Musimy znaleźć jakąś broń, żeby ich powstrzymać. (Zaczynają rozglądać się po pomieszczeniu.) CARLOS: (podnosi dwie cegły) Znalazłem to. DAWN: Kit, daj mi swoją torbę. (Kit ściagą z ramienia torbę i podaje ją Dawn, ta wysypuje całą zawartość i wkłada do środka cegły) KIT: Sądzisz, że oni wrócą? DZIEWCZYNA-ZOMBIE: (udając przerażony głos) Sądzisz, że oni wrócą? Nigdy nie odeszliśmy, zawsze tu będziemy. Tak jak wy. KIT: nie. DZIEWCZYNA-ZOMBIE: Jak sądzisz, dlaczego wybraliśmy was? Tych, za którymi nikt nie będzie tęsknił, tych, którzy nie pasują. Staracie się cały czas wydostać ze szkoły średniej, teraz już nigdy nie odejdziecie. (Dawn uderza torbą dziewczynę, ta upada, a Dawn otrzymuje cios od Mężczyzny.) (Cięcie. Buffy słyszy krzyk Dawn.) (Cięcie. Xander wpada do toalety i zatrzymuje się tuż na krawędzi wielkiej dziury w podłodze.) XANDER: Uh, wow. Będzie nowe zlecienie… Talizman, talizman… (zaczyna iść po krawędzi) (Cięcie. Mężczyzna podchodzi do leżącej Dawn i łapie ją za włosy) MĘŻCZYZNA-ZOMBIE: Możesz za to podziękować swojej siostrze. (Do pomieszczenia wpada Buffy, robi unik przed uderzeniem rurą i kopie Mężczyznę lądując obok Dawn) DAWN: Dzięki siostrzyczko. BUFFY: Musimy ich przez chwilę zająć. (Zombie zaczynają atakować Buffy.) DAWN: Torba! (Buffy łapie za torbe i zaczyn nią wymachiwać skutecznie broniąc się przed atakującymi.) (Cięcie. Łazienka, Xander chodzi na czworakach po podłodze. ) XANDER: Jest. (podnosi z podłogi talizman, który Buffy widziała na umywalce) talizman. (gdy się podnosi z podłogi na jego plecy skacze dziewczyna-zombie) (Cięcie. Piwnica. Buffy kontynuuje walkę, Dawn rzuca jej metalową rurę.) BUFFY: Na prawdę chcecie to ciągnąć? MĘŻCZYZNA-ZOMBIE: A co nam zrobisz? Zabijesz? (Cięcie. Toaleta. Xander szarpie się z zombie siedzącą mu na plecach, w końcu udaje się mu złamać talizman, z którego wydobywa się żółta mgiełka, w taką samą mgiełkę zamieniają się zombie.) (Cięcie. Piwnica. Zombie znikają.) CARLOS: Czy one zniknęły? BUFFY: Tak. Talizman musiął zostać zniszczony. DAWN: Skąd wiedziałaś, że chodziło o talizman? BUFFY: Zawsze jest jakiś talizman. Prawdziwe pytanie brzmi, kto go tam umieścił. (Kit zbiera swoje książki) Chodźcie musimy znaleźć jakąś drogę na górę. Zakładając, że jakaś istnieje. DAWN: Naprawdę nie żartowałaś co do tego miejsca. Chyba się nie zmieniło. BUFFY: Nie wiem, wydaje się mniejsze. (Cięcie. Korytarz szkolny. Buffy, Dawn, Kit i stoją razem) BUFFY: Nic wam nie będzie. Szkoła jest ciężko przeżyć, ale nic wam nie będzie, tak długo, jak będziecie ostrożni. I możę pomyślcie o trzymaniu się razem. KIT: Dziękuję. (przytula się do Buffy) CARLOS: Dokładnie. Jesteś najlepszą mamą na świecie. (Na twarzy Buffy pojawia się szok, Dawn wpada w panikę i próbuje ratować sytuację.) DAWN: Oh, dobra, idziemy. Mamy jeszcze kilka lekcji. (pokazuje Buffy głową, żeby się nie przejmowała i daje jej buzi w policzek) (Cała trójka idzie w głąb korytarza.) WOOD: To ciekawe, naprawdę ciekawe. BUFFY: Co? WOOD: Carlos Trayholn (?) i Kit Holbern, to prawdopodobnie jedyni uczniowie w tej szkole, których akta są tak grube ja panii. BUFFY: Naprawdę odrobił pan swoje zadania domowe, prawda? WOOD: Szukałem sposobu, żeby zasiać w nich strach jeszcze przed końcem semestru, teraz widzę jak pani skłoniła ich do rozmowy i uścisków. No i jeśli się nie mylę, do pójścia na zajęcia. BUFFY: Cóż, mamy wspólne…doświadczenia. WOOD: Wiem, że jest pani pewnie szczęśliwa, że wydostała się już stąd. Ale panno Summers, sądzę, że tu jest pani miejsce. BUFFY: Jestem przyjęta? WOOD: Znam reputację tej szkoły. Nie dostałem tej pracy za wysługę lat, mamy tu wielu trudnych uczniów i tylko tyle pieniędzy, żeby nie pozwolić szkole upaść. BUFFY: Przydadzą się na to dodatkowe fundusze. WOOD: Mamy specjalny program współpracy. Pieniądze, które jesteśmy w stanie pani zaproponować się są duże, ale pracowałaby pani kilka dni w tygodniu. BUFFY: Prosi mnie pan żebym została szkolnym pedagogiem? WOOD: Mamy już pedagoga, ale sądziłem, że tym dzieciakom przydałby się ktoś bliższy im wiekiem i… BUFFY: Wchodzę w to. WOOD: (zaskoczony) Serio? Ale słyszałaś co powiedziałem o pieniądzach, tak? BUFFY: Tak, słyszałam. Mam sporo zajęć, ale…dam radę. Chciałabym mieć oko na to miejsce. WOOD: To świetnie. (spogląda na zegarek) No cóż, nie ma jeszcze południa, a ja już zwerbowałem jednego rodzica do pomocy. Sądzę, że będę najlepszy dyrektorem. (Buffy uśmiecha się. Robin odchodzi w głąb korytarza, Buffy spogląda za nim, powoli z jej twarzy zaczyna znikać uśmiech.) (Cięcie. Piwnica. Spike siedzi obejmując się ramionami.) SPIKE: Miałem mowę, nauczyłem się jej. (potrząsa głową) O Boże, ona nie zrozumie, ona nie zrozumie. (Nagle za jego plecami pojawia się Warren) WARREN: Oczywiście, że nie zrozumie. Słoneczko, to jest nie dla niej. Ona jest dziewczyną słodko-ostrą i w ogóle wszystkim co zbyteczne, chyba, że jesteś bekonem. Ja jestem czymś więcej…wię- (Warren zmienia się w Glory) GLORY: -cej niż mięsem, więcej niż krwią. Jestem…wiesz, nie sądzę, że istnieje ludzkie słowo dość wspaniałe, żeby mnie określić. Moje imię będzie na ustach wszystkich, oczywiście, jeśli usta nie zostaną wyrwane. Jeszcze nie teraz, ale nie ma-(Gory zmienia się w Adam’a) ADAM: sprawy. Umiem być cierpliwy. Wszystko idzie dobrze, zgodnie z planem. Ona jest dokładnie tak, gdzie chcę żeby była, tak ja ty numer 17. Jesteś tam, gdzie twoje miejsce. (Adam schyla się do Spike’a i zmienia w Burmistrza) BURMISTRZ: I co sądziłeś, że odzyskasz swoją duszę i wszystko będzie dobrze? Dusza to czyste przekleństwo, jak sądzisz, dlaczego sprzedałem własną? Pewnie sądziłeś, że będziesz panem samego siebie i szanuję to. Ale tak się nig- (Burmistrz zmienia się w Dru) DRU: dy nie stanie. Zawsze będziesz mój. Zawsze będzie tkwił ze mną w ciemności, śpiewając naszą małą pieśń. Lubiłeś nasze zabawy zawsze je lubiłeś, do samego początku. I tam się właśnie wybieramy (Dru zmienia się we Władcę) WŁADCA: Do samego początku, nie do stworzenia, nie do słowa, do samego początku. Kilka następnych miesięcy będzie wspaniała przejażdżka i sądzę, że wszyscy się czegoś o sobie nauczymy w tym czasie. Wszyscy się uczymy, ty marna kreaturo. Popatrz na siebie, usiłujesz robić to co właściwe, tak ja ona, nadal tego nie rozumiesz. Tu nie chodzi o to czy coś jest właściwe czy nie. (Władca zmienia się w Buffy) BUFFY: Tu chodzi o władzę. Autor: Technopagan "Buffy The Vampire Slayer" TM and © (or copyright) Fox and its related entities. All rights reserved. This web site, its operators and any content on this site relating to "Buffy The Vampire Slayer" are not authorized by Fox. |