![]() ~ Him ~translated by Technopagan[Nie zmieniaj powyższych linii] On (Mieszkanie Xander’a.) XANDER: Będziesz mieszkać w tamtym małym pokoju. Wiem, że to wygląda jak szafa, ale teraz to jest pokój. (Za Xander’em do mieszkania wchodzą Buffy i Dawn) Nie wolno ci dotykać mojego jedzenia, pierwszy biorę rano prysznic i jeśli zużyję całą ciepłą wodę (widzimy, że przed otwartymi drzwiami stoi Spike) to już twój problem. (do Buffy) I nie podoba mi się ten plan. (do Spike’a) Nadążasz, czy potrzebujesz czasu, żeby zrozumieć mój angielski. BUFFY: (nieśmiało) Zaproszenie. XANDER: Czy coś będzie wymowniejsze niż nienawiść. Mogę zbluzgać ten plan? (Buffy robi niewinną minę) Dobra. (do Spike’a) Zapraszam cię. (Spike wchodzi.) Pasożyt. SPIKE: I tak nie ruszyłbym twojego paskudnego żarcia. XANDER: Czy ty rozumiesz, że jego problemy stają się teraz twoimi? BUFFY: Szkolna piwnica przyprawia go o wariactwo. Nie możemy go tam zostawić. XANDER: Dlaczego nie? Niech już lepiej wariuje w piwnicy niżby miał cały czas za tobą chodzić. DAWN: To prawda. Wy nie jesteś-… Nie zaczynasz chyba znowu? BUFFY: Nie. Ogromne i zdecydowane nie. Teraz wszystko jest inaczej. On ma duszę. XANDER: To na pewno będzie pociecha, kiedy tak bezdusznie cię znowu zaatakuje. DAWN: I co to w ogóle znaczy, że Spike znowu ma duszę? BUFFY: Nie wiem. Ale wiele przeszedł i nikt nie ataku- (Spike podchodzi do niej i chwyta ją dłonią za ramię) SPIKE: Buffy. (Buffy odwraca cię nagle z wyrazem przerażenia na twarzy) Oh, przepraszam. BUFFY: Nie, to moja wina. Ja tylko- SPIKE: Pójdę lepiej, to nie wypali. BUFFY: Wypali. Już nawet działa, jesteś poza piwnicą od pół godziny i już przestałeś rozmawiać z niewidzialnymi ludźmi. SPIKE: Bzdura. BUFFY: No dobra, pomijając to w samochodzie, ale- SPIKE: Nie. To wszystko, to bzdura. Nie chcę żebyś mnie niańczyła. BUFFY: To nie jest niańczenie. A teraz idź do swojej szafy. (wychodzi z mieszkania) (Cięcie. Boisko do footballu w Sunnydale High, właśnie odbywa się trening.) DAWN: Więc co to jest? BUFFY: Co jest co? DAWN: Wczoraj powiedziałaś, że nie pomagasz Spike’owi z litości. Więc dlaczego? BUFFY: To dobre pytanie. (Widzimy, że na trybunach siedzą Buffy i Dawn. Buffy siedzi w ciemnych okularach i popija napój przez rurkę.) DAWN: Czy siedzenie i picie napoju oznacza: nie odpowiem? BUFFY: Nie. Tylko… nie wiem, co czuję, wydaje mi się, że nie mogę go znieść, ale czasami… DAWN: Kochasz go? BUFFY: Nie. Ale coś do niego czuję. DAWN: A co dokładniej? BUFFY: Dawn. DAWN: Nie, nie chciałam. Staram się tylko zrozumieć, bo to nie ma dla mnie sensu. Najpierw mówisz, że nienawidzisz Spike’a a potem po kryjomu z nim sypiasz. A potem Spike mówi, że byłby gotów dla ciebie umrzeć, ale usiłuję cię zgwałcić. BUFFY: (wzdycha) Dla wyjaśnienia, Spike wiedziała, jak złe to było i dlatego wyjechał. DAWN: Ale żeby odzyskać duszę? Jakby to miało uczynić go lepszym? Xander miał duszę, kiedy zostawił Anję przed ołtarzem a teraz mówi, że nadal chce z nią być. Po prostu nie sądzę, że to wina szkolnej piwnicy, że ludzie wariują. BUFFY: Powinnam już wracać. Idziesz? (zakłada torbę na ramię) DAWN: Nie mogę zrozumieć dlaczego ludzie się tak męczą. Tracą tyle sił żeby coś dogonić i zdobyć i zamartwiają się. Nie rozumiem związków, w których wszyscy robią szalone rzeczy. BUFFY: No to pa. DAWN: Można by zawiesić piękne lustra na każdej brzydkiej ścianie na świecie, a potem można by umieścić piękne lustro na każdym pięknym lustrze na świecie. A- (Dawn zauważa jednego z graczy, wysokiego blondyna zakładającego właśnie kurtkę, słyszymy romantyczną muzykę, chłopak sięga po wodę mineralną piję ją, a potem obmywa nią twarz, Dawn śledzi jego ruchy, przechyla się w bok i nagle… spada z ławki :)) (Cięcie. Buffy walczy z demonem, co ciekawe walka odbywa się w dość zniszczonym mieszkaniu Anji.) ANYA: (czołga się pod stołem) A może nie jestem tą właściwą Anyanką, pomyślałeś o tym? Okazuje się, że jest wiele Anyanek, może to o jedną z nich chodzi. Jak on miał na imię Da’Hoffryn mógł- (Buffy rzuca w demona siekierą, która wbija się mu w klatkę piersiową. Demon upada nieżywy na podłogę.) BUFFY: Dobrze, że postanowiłam tu wpaść i usłyszałam krzyki (podaje Anji dłoń) Jak widać Da’Hoffryn nie daje ci spokoju. ANYA: Tak (podchodzi do lodówki, wyjmuje lód) ma skłonność do zemsty. Dziękuję za uratowanie mi życia. (bierze ręcznik z kuchenki) Proszę idź teraz. (podnosi krzesło) Posłuchaj nie potrzebuję niczyjej pomocy. No dobra, potrzebuję, ale nie chcę potrzebować niczyjej pomocy, więc przestańcie pomagać. (wysypuje lód na ręcznik i przykłada go do lewej dłoni) BUFFY: Rozumiem, po tym co się działo w zeszłym tygodniu chcesz umartwiać i zadręczać. Chcesz wyjść z dołka. ANYA: Muszę odkryć kim jestem. BUFFY: Znowu dzieje się coś złego. Nie chcę żeby moi przyjaciele byli teraz sami. Dobrze? ANYA: (wzdycha) W sumie to może przydałaby się wam moja pomoc. Willow nie jest dobra w planowaniu taktycznym, no i jest zła. No a Dawn w sumie nie jest w niczym dobra. (Cięcie. Korytarz w Sunnydale High. Dawn stoi przed schodami, w tle słyszymy romantyczną piosenkę. Dawn zaczyna chodzić w tę i z powrotem, jakby na coś, a raczej kogoś ;), czekała. W kocu decyduje się wyjść zza rogu i podejść do grupki w której stoi chłopak z boiska, jego kolega z drużyny i dwie cheerleaderki.) CHEERLEADEER1: (stoi o kulach, ma nogę w gipsie) Wiecie, sądzę, że nadal mogę kibicować. Mogłabym użyć krzesła, albo wszystkie byśmy ich używały. Jak te od Lakersów. CHEERLEADEER2: Oh, kochanie. Musisz się skoncentrować na wyzdrowieniu. I nie martw się, jutro znajdziemy dla ciebie zastępstwo. CHEERLEADEER1: Czuję się jakbym was zawiodła. DAWN: (podchodzi do nich) Cześć RJ. CHEERLEADEER2: (z dezaprobatą) Oh, Dawn. RJ: Cześć, Summers. DAWN: Tak się zastanawiałam. Miałeś zajęcia z angielskiego z panem Werem w poprzedniej szkole, tak? RJ: Wszyscy mieliśmy. DAWN: Ja mam go w tym roku. Jest straszny. RJ: W sumie, to go nawet lubiłem. DANW: Racja, nie, oczywiście lubię go, tylko (towarzystwo spogląda z nią z lekkim rozbawieniem) chodziło mi o to, że jest straszny w całkiem pozytywnym sensie. CHŁOPAK: Więc przesłuchanie macie jutro. Każecie tym dziewczynom dużo podskakiwać i pokazać co mają. CHEERLEADEER2: Oh, jesteś okropny. Cheryl miała wypadek, a ty myślisz tylko o nowej członkini zespołu. (Chłopak uśmiecha się.) DAWNL: Hej, um, słyszałam wczoraj jak ktoś mówił, że w tym roku zagramy w mistrzostwach… w footballu. RJ: Mamy dobrą passę, biorąc pod uwagę fakt, że jesteśmy nową drużyną. CHŁOPAK: Jeśli ty dasz radę nas poprowadzić przeciwko Highland. RJ: A ty byś to zrobił lepiej? CHŁOPAK: Zobaczymy. RJ: Naprawdę sądzisz, że trener pozwoli tobie poprowadzić drużynę? CHŁOPAK: Tak tylko powiedziałem. DAWN: Ale to najważniejsza osoba w drużynie. Jest jak wirnik, który napędza statek. (Wszyscy spoglądają na Dawn, nic dziwnego po takim tekście ;)) RJ: Raacja. Pomogę ci z tym. (bierze torbę dziewczyny o kulach) CHEERLEADEER1: Jeśli mógłbyś. CHEERLEADEER2: W porządku, ona sama sobie poradzi. RJ: Hej, jesteśmy w jednej drużynie. (Wszyscy dochodzą, Dawn zostaje sama.) DAWN: (do siebie) Tak, wy jesteście w jednej drużynie. (krzyczy za nimi) Porozmawiamy później, w porządku. (Cięcie. Dawn przeszukuje pudła w piwnicy domu.) (Cięcie. Przesłuchanie na cheerleaderkę, Dawn stoi w starym stroju Buffy. Jedna z dziewczyn kończy właśnie występ.) CHEERLEADEER2: Dobra, świetnie. Następna będzie, Dawn Summers. (tuż za dziewczyną siedzi RJ i jego kolega) Niezły stój. DAWN: (zaczyna wykonywać niezdarny układ) Razorbacks, Razorbacks (nie zmienili nazwy zespołu ;)) dobrze zagrajcie, zabójczą broń RJ’a macie. Razorbacks, Razorbacks słuchajcie mnie, dalej, niech żyje RJ. (Dawn usiłuje zrobić gwiazdę, ale nie udaje jej się to i Dawnie ląduje na parkiecie.) CHEERLEADEER2: Dobra, dzięki. Bardzo wspierające. (Cięcie. Buffy stoi przed drzwiami do łazienki Dawnie. Ze środka dochodzą odgłosy płaczu.) BUFFY: Dawnie, proszę, wyjdź. Dawn, kochanie, nie jest aż tak źle. (Drzwi się otwierają, staje w nich Dawn.) DAWN: Skąd możesz wiedzieć? RJ teraz nigdy mnie nie zauważy. BUFFY: (stara się pomóc) Po tym, co powiedziałaś, jestem pewna, że już cię zauważył. Po tym jak upadłaś i- (drzwi się zatrzaskują) To było dobra, wspierające, tak powiedzieli, prawda? DAWN: Odejdź! BUFFYL Dawn. (Zza rogu wychodzi Xander.) XANDER: Widzę, że idzie ci coraz lepiej. BUFFY: Dzisiejszy wieczór wideo chyba nie wypali, Xand. XANDER: Tak, przez jęczenie i szlochanie. Ale to nadal lepsze niż wieczór ze Spike’iem. Mam zamówić pizze? Czy może ten zapach tez jej przypomni jej o tym dzieciaku? DAWN: (wychodzi z pokoju) On nie jest małolatem! W końcu go poznałam, faceta z moich marzeń i wiecie, co zawaliłam całą sprawę. RJ teraz mnie nienawidzi. BUFFY: Dawn, co to jest? (na podłodze łazienki leży stary strój Buffy, pocięty na kawałki!!) DAWN: Tylko koniec mojego życia. (wbiega do swojego pokoju) (Buffy wchodzi do łazienki i ogląda resztki swojego stroju.) XANDER: Pamiętasz jak była zakochana we mnie? Tęsknię za tym normalniejszym rodzajem zauroczenia. (Cięcie. Dawn leży na łóżku w swoim pokoju. Do środka wchodzi Buffy i Xander.) BUFFY: Pocięłaś mój strój. DAWN: Kupię ci nowy. BUFFY: Nie o to chodzi. Nie chcę nowego stroju cheerleaderki. XANDER: Nic dziwnego, nie będzie ci potrzebny. Już nic nie mówię. BUFFY: (siada na łóżku Dawn) Dawn, przykro mi, że tak źle się czujesz. Ale rano to nie będzie ci się wydawało takie straszne. Przecież nie znasz nawet tego RJ’a, nie naprawdę. DAWN: (podnosi się na łóżku) Nie potrzebuję. Znam jego duszę. BUFFY: Naprawdę? Dawn, wczoraj nie byłaś nim nawet zainteresowana. XANDER: To przez tę kurtkę drużyny, noszenie wielkiej litery na klatce piersiowej napełnia dziewczyny dziwnym pożądaniem. Pamiętam to ze szkoły, można było założyć czyjąś starą kurtkę i też działało, nie żebym próbował. DAWN: To nie jest zauroczenie, to jest miłość. Kocham RJ’a. BUFFY: I znowu, od wczoraj. Dawn, to strasznie szybko. DAWN: Co? Chcesz mi powiedzieć, że nie czuję tego, co czuję? BUFFY: Nie, oczywiście, że nie. Sądzę, że ty wierzysz, że to jest prawdziwe. To jest prawdziwe, dla ciebie. DAWN: Wiesz, może nie chcę rad od pani nieudacznicy. Nie masz pojęcia jak się czuję. Nie masz pojęcia czym jest prawdziwa miłość. Gdybyś wiedziała, nie naśmiewałabyś się ze mnie. BUFFY: Nie wyśmiewam się z ciebie. DAWN: (ze złością) Po prostu idź sobie. Zostaw mnie w spokoju. (kładzie się na łóżku) (Xander wychodzi z pokoju.) (Cięcie. Korytarz szkolny. Dawn idzie w kierunku RJ i jego kolegi.) CHŁOPAK: Hej, rozmawiałem z trenerem. RJ: Mówiłem ci, że w końcu oberwie ci się za nieobecności. CHŁOPAK: Zaczynam w sobotę. RJ: Świetnie. Nie sądziłem, że nieczyste zagranie będzie kluczem do sukcesu. CHŁOPAK: Nadszedł czas, żebyś dał się sprawdzić komuś innemu. Wiedziałeś, że tak będzie. RJ: Ta, pewnie. (Chłopak odchodzi, Dawn idzie za nim.) DAWN: Nie możesz tego zrobić RJ’owi. CHŁOPAK: Oh, to ty. (z drwiną) Ładnie ci poszło na treningu. DAWN: To nie fair. On tak ciężko pracował. CHŁOPAK: Co ci zależy, tak już jest w sporcie. To brutalny świat, wygrywają najlepsi. (Zaczynają schodzić w dół schodami.) DAWN: Ale nikt nie jest lepszy od RJ’a. CHŁOPAK: Ta, ale to nie zależy do ciebie, prawda? Hm? (Dawn zrzuca go ze schodów.) (Cięcie. Dawn siedzi w biurze dyrektora przed nią siedzi Wood, obok niego stoi Buffy.) DAWN: Wszystko stało się tak szybko. Szedł obok mnie a nagle potknął się i przewrócił. WOOD: Ale dlaczego powiedział, że zepchnęłaś go ze schodów? DAWN: Nie wiem, może było mu głupio. Ciężko jest się przyznać do bycia niezdarą, zwłaszcza, kiedy jest się popularnym. WOOD: Mhm. To nie byłby pierwszy raz, kiedy przyłapałem O’Donnell’a na kłamstwie. BUFFY: Byłoby by miło, gdyby jego kłamstwa nie obejmowały mojej siostry. WOOD: Będziemy musieli powiadomić trenera Whiller’a i przekazać mu złą wiadomość. Jakoś nie mam ochoty na tę rozmowę. DAWN: Na szczęście ma jeszcze RJ’a., który może poprowadzić drużynę. WOOD: Tak.(Buffy spogląda podejrzanie na Dawn) Chyba mamy już wszystko. Przykro mi, że zostałaś w to wplątana Dawn. DAWN: Nic nie szkodzi. Przykro mi, że to się stało. (wychodzi z biura) (Ciecie. Dawn idzie korytarzem, ze schodów zbiega RJ, podchodzi do niej.) RJ: Hej, Summers. DAWN: Hej. RJ: Podobno Wood wezwał cię do siebie. DAWN: No, tak. RJ: Przez O’Donnell’a? DAWN: Tak. RJ: Przechlapane. Musi pogodzić się z utratą pozycji. DAWN: Nikt nie spodziewa się utraty pozycji. (zdaje sobie sprawę z beznadziejności swojego stwierdzenia) Rany, czuję się jakbym była chora, albo coś. Eh, to nie było nic wielkiego. RJ: Właśnie, że było. (zatrzymuje ją) To fajnie, że stawiłaś mu czoło, Wood’owi. DAWN: Tylko rozmawialiśmy. Chciał żebym mu opowiedziała o wypadku. RJ: Ta, czasami takie rzeczy się zdarzają, same z siebie. DAWN: Racja. Same z siebie. RJ: Wybieram się dzisiaj do klubu po treningu, chcesz iść ze mną? (Dawn wydaje z siebie odgłos oznaczający tak ;)) (Cięcie. The Bronze. Na scenie gra zespół w którym śpiewają siostry bliźniaczki. Przy jednym ze stolików siedzą Buffy, Xander i Willow.) XANDER: Spike zdecydowanie wydaje się być mniej szalony niż (teraz będzie trudne zadanie ;) Xander wykonuje pionowe ruchy palcem wskazującym ułożonym równolegle do ust wydając przy tym zabójcze dźwięki ;)) Ale czy odzyskanie duszy nie spowoduje, że zacznie podnosić swoje mokre ręczniki z podłogi? WILLOW: Nie, ale może spowoduje, że będzie się czuł podle, że je tam zostawia. BUFFY: Przynajmniej się myje. To odświeżające i podnoszące na duchu. XANDER: Buff. BUFFY: (zauważa na parkiecie RJ’a) To ten gość. WILLOW: Jaki gość? BUFFY; Ten który jest według Dawn, cytuję: najmądrzejszym, najzabawniejszym, najwspanialszym, najgorętszym i mającym najgrubsze rzęsy gościem w szkole. XANDER: Nie wygląda na twardziela. WILLOW: Zobaczcie na tę dziewczynę. (Widzimy jak przed RJ’em tańczy w dość wyzywający sposób dziewczyna, nie widzimy jej twarzy, bo jest zwrócona tyłem do Scooby Gangu.) XANDER: Podoba mi się. BUFFY: Z czego jest zrobiona ta bluzka? niczego siatki? WILLOW: (z przerażeniem) Buff. BUFFY: Dobrze, że nie ma tu Dawnie, bo zobaczyłaby swojego kochanego chłopaka obściskującego się z tą zdzi- (nie kończy zdania, bo w tym momencie dziewczyna odwraca się, i ukazuje się nam Dawnie) Oh. XANDER: (z przerażeniem) Oh, oh, ja nie chciałem. Kiedy patrzyłem, nie chciałem… o Boże. WILLOW: Jestem z tobą. (Cięcie. Jakiś czas po tym. Dawn przechodzi obok Buffy.) BUFFY: Masz jakieś plany na później, czy idziesz zabawiać marynarzy? DAWN: Co? BUFFY: Od czego by tu zacząć? Po pierwsze powiedziałaś mi, że idziesz do biblioteki, po drugie nie wolno ci wychodzić na randki bez wcześniejszego poinformowania mnie, po trzecie wyglądasz jak tandetna zdzira. DAWN: Uważam, że wyglądam seksownie, RJ też tak sądzi. BUFFY: Na pewno. Może powinnam pójść z nim porozmawiać. DAWN: Nie! (Dawn ją zatrzymuje) Nie waż się upokarzać mnie przed nim. BUFFY: Nie podoba mi się to. Przez tego chłopaka zachowujesz się jak wariatka. DAWN: To moje życie, będę robić to, co mi się podoba. BUFFY: Nie sądzę. DAWN: Oh, co nagle zaczynasz mi matkować? BUFFY: Nie. I cieszę się, że mamy nie ma tu z nami, żeby zobaczyła cię w takim stanie. (zapada chwila ciszy) Posłuchaj przepraszam, tylko- DAWN: Tylko nie możesz tego znieść. BUFFY: Co? DAWN: Zawsze byłaś tą wyjątkową, gorąca Buffy i jej chłopcy, pogromczyni. A teraz ja się komuś podoba, a ty nie możesz znieść, że jestem w centrum zainteresowania. BUFFY: Wyjątkowo mijasz się z prawdą. DAWN: Właśnie, że nie. I przykro mi, ale podoba mi się to, jak się czuję przy RJ’u. A jeśli sądzisz, że to mnie czyni zdzirą, nie obchodzi mnie to. (Dawn chce odejść, Buffy ją zatrzymuje.) BUFFY: Oh, nie. Nie wrócisz na parkiet. (Dawn bierze kurtkę i wychodzi. Słyszy dziwny odgłos.) DAWN: RJ? CHEERLEADER2: Wiem, co robisz. Widziałam cię, widziałam cię z RJ’em. DAWN: I co? Tylko tańczyliśmy. CHEERLEADER2: Taa. Sądzisz, że jestem głupia? Odczepisz się od niego i to zaraz. DAWN: Wiesz co jest naprawdę smutne? Dziewczyna, która nie umie pogodzić się z tym, że została rzucona. CHEERLEADER2: On mnie nie rzucił! (W tym momencie dziewczyna rzuca się na Dawn i zaczyna się babska walka, obejmująca głownie turlanie się po chodniku i ciągnięcie za włosy, oraz dużo pisków. Do akcji wkracza Buffy.) BUFFY: Najpierw wyzywający taniec, teraz bójka. Chcesz się może jeszcze upić i wymiotować? DAWN: Puść mnie! (do dziewczyny) To jeszcze nie koniec. CHEERLEADER2: Nigdy nie pozwolę ci go dostać, zdziro! (kopie Buffy w piszczel i odbiega) RJ jest mój i trzymaj się od niego z daleka. BUFFY: (wzdycha) Przynamniej ktoś się ze mną zgadza, że nie powinnaś się z nim umawiać. (Cięcie. Gabinet dyrektora. Wchodzą Wood Wodo RJ. Całej sytuacji przygląda się Buffy.) WOOD: Może teraz dla odmiany sprujesz sam odrobić swoje zadania. Dobra? Nie będziesz już wykorzystywał tych dziewczyn do robienia ich za ciebie? Spróbuj uniknąć zostawania po lekcjach, RJ. RJ: Jak pan chce. WOOD: (z udawanym zachwytem) Słodki, zaraźliwy entuzjazm. BUFFY: Zaczekaj chwilę. Ja jeszcze z tobą nie skończyłam. RJ: O rany. Nie dość, że dyrektor sobie po mniej pojeździł, to jeszcze pani chce. BUFFY: W sumie, to nie powinieneś się bać bardziej niż pana Wood’a. On tylko na ciebie najeżdżał. RJ: Tak, ale proszę- BUFFY: Siadaj. RJ: Powiedziałem już, że przykro mi z powodu tych zadań. BUFFY: Nie chodzi o zadania, tylko o dziewczyny. O to, co z nimi robisz, a zwłaszcza z moją siostrą. RJ: Nic nie zrobiłem pani siostrze i widziała pani jak seksownie wczoraj wyglądała, to chyba dowodzi, że- BUFFY: (kuli się) Oh, nie, nie, nie mów mi o tym. Wiem jak chłopcy w twoim wieku działają, rzucacie urok, dostajecie to czego chcecie, nieważne kto to będzie. RJ: Proszę posłuchać, to nie tak. Ja tylko (wstaje i zaczyna zakładać kurtkę) dobrze się rozumiem z dziewczynami. BUFFY: Doskonale to znam. Jestem ważniakiem z drużyny, pożeram młode dziewczęta i ich uczucia. Wszystko, co musisz zrobić, to- (RJ kończy zakładać kurtkę, Buffy spogląda na niego dziwnie, zaczyna się jąkać) przewodzić szkolnej drużynie, wszyscy polegają na tobie, ale jest też duży nacisk. Ale, to nie znaczy, że możesz ignorować uczucia innych. RJ: Nie chcę nikogo krzywdzić. BUFFY: Wiem, ale jesteś przywódcą, kapitanem, ludzie biorą z ciebie przykład i musisz o tym pamiętać, k-kiedy… Założę się, że sporo biegasz. Zmuszają was do sporego wysiłku, prawda? (Buffy zaczyna wdzięczyć się do RJ’a!!!) RJ: Tak, trochę. (wstaje) BUFFY: Rozumiem. Naprawdę. Tak było, kiedy byłam w liceum, a byłam, zaledwie kilka lat temu. Serio, właśnie zdałam sobie sprawę, że w sumie jestem w tym samy wieku, co ty. I w sumie to wcale nie jestem starsza, tylko taka jak ty. No może poza doświadczeniem seksualnym. RJ: Chyba rozumiem o co pani chodzi. (Nagle do pokoju wchodzi jakiś nauczyciel.) BUFFY; No, to jestem szczęśliwa, że odbyliśmy tę rozmowę. A ty powinieneś wracać na lekcje. RJ: Dobrze, dziękuję. (Słyszymy te samą muzykę, którą słyszała Dawn na stadionie.) (Cięcie. Dawn wchodzi do domu.) BUFFY: Dawn, chodź tu, chcę z tobą porozmawiać. DAWN: Niech to. (Idzie do salonu, siada koło Buffy.) BUFFY: Chcę ci powiedzieć, że rozmawiałam dzisiaj z RJ’em. Jest w porządku, sądzę, że cię lubi. DAWN: (z uśmiechem) Serio? Powiedz mi dokładnie, co mówił o mnie. Opisz też intonację i wyraz twarzy. BUFFY: Sądzi, że jesteś zabawna i ładna i interesująca. Nie mówił nic złego. (Buffy robi dziwną minę, jakby cos ukrywała) DAWN: Właśnie, że miał. Widzę to po tobie. BUFFY: Taką drobnostkę. Mógł chcieć powiedzieć, że wydałaś mu się zbyt silna. DAWN: O mój Boże, jestem nachalną królową zdzir. BUFFY: Nie, kochanie. Nie, nie. Tylko, przyhamuj trochę. Pozwól, żeby to on do ciebie podszedł. DAWN: Boję się, że kiedy ja przyhamuję, to jakaś inna dziewczyna sprzątnie mi go sprzed nosa. BUFFY: Ale my mamy bezpośrednie informacje. Wiemy, że on nie lubi takich dziewczyn. To on lubi zdobywać. Dawn, to ty będziesz zwycięzcą, kiedy ja będę ci pomagać. DAWN: (uśmiecha się) Tak, zapewne. Dziękuję. (przytula się do Buffy) (Cięcie. Klasa w Sunnydale High. Nauczyciel prowadzi zajęcia z matematyki.) NAUCZYCIEL: Wiemy, że 6x dodać y da 16, więc podstawić za y- (Nagle do klasy wpada Buffy.) BUFFY: Przepraszam, że przeszkadzam. RJ Brooks jest proszony do dyrektora. (Nauczyciel pokazuje RJ’owi, żeby wyszedł. RJ wychodzi, Buffy zamyka drzwi do klasy.) (Cięcie. Jedna z pustych klas. Buffy otwiera drzwi, wchodzi do środka, za nią wchodzi RJ.) RJ: Nikogo tu nie ma. BUFFY: Jest. Jesteś jeden ty i jestem jedna ja. To ty chodzisz ma matmę, powiedz mi ile to da. (Cięcie Dawn idzie korytarzem.) DAWN: Nie będę nachalna, kiedy tylko na niego spojrzę. (zagląda do klasy, widzi jego puste miejsce) (Cięcie. Wracamy do Buffy.) BUFFY: Zawsze fascynował mnie football. Jak to jest przewodzić drużynie? RJ: Najważniejszy jest czas. Nikt nie poświęca go dość dużo na treningi i mecze. BUFFY: Wiem coś o tym, też miałam sporo zajęć, kiedy byłam w szkole średniej, co było całkiem niedawno. Dyrektor Snyder zawsze na mnie narzekał. RJ: Nadal uważam, że Wood jest najgorszy. Nie widziałaś go, kiedy mnie opierdzielał. Chciałbym żeby ktoś sprawił, żeby w końcu dał mi spokój. BUFFY: Tak, to by było fajne. RJ: Czasami nie robię nic złego- (Buffy przyciąga go do siebie i zaczyna całować) Jesteś prawie nauczycielką. BUFFY: Nie całkiem. To znaczy, czy to ci przeszkadza? RJ: Niezbyt. (Cięcie. Dawn chodzi po korytarzu, nagle przez szybę zauważa Buffy i RJ’a, wybiega ze szkoły. Zszokowana siada na ławce, podchodzi do niej Xander w żółtym kasku.) XANDER: Dawn, co się stało? Czy ten gość w kurtce- DAWN: Ugh! Nie chcę słyszeć więcej jego imienia. XANDER: Ja go nazwałem gościem w kurtce. DAWN: (płaczliwie) Tak go sobie nazywałam, kiedy jeszcze nie wiedziałam jak ma na imię. XANDER: Dawnie, kochanie. Wydajesz się wyjątkowo przybita. Może powinienem pójść po Buffy. DAWN: Nie. Jej też nie chcę już nigdy widzieć. XANDER: Sądziłem, że chodzi o tego gościa w em, hm, gościa z tym czymś. DAWN: Nie, tu chodzi o oboje. (Cięcie. Xander wpada do sali, w której znajduje się Buffy.) XANDER: Buffy, Dawn cię potrzebu- (Xander zauważa, że RJ leży na biurku, a na nim siedzi Buffy, sytuacja jest dość niedwuznaczna i biedak doznaje szoku) Aaa! BUFFY: Xander. Hej, to jest RJ. RJ: Hej, tu się puka. XANDER: Przykro Buffy miała się zameldować godzinę temu, trzeba zaścielić łóżka, a ty marsz do klasy! Buffy zejdź z niego, idziemy o domu. (Buffy jakoś nie spieszy się ze schodzeniem z RJ’a ;)) (Cięcie. Dawn płacze na kanapie w salonie, Buffy usiłuje ja pocieszyć. Obok kanapy stoją Willow, Xander i Anya.) BUFFY: Dawn, proszę, przestań płakać. Proszę, płakanie nie spowoduje, że jego miłość do mnie odejdzie. XANDER: Posłuchaj, to musi być jakieś zaklęcie miłosne. BUFFY: Racja. On ma rację, musisz być pod wpływem zaklęcia, biedna mała Dawnie. WILLOW: Ale pracujemy nad tym. Niedługo będzie lepiej. ANYA: Tak, niedługa żadna z was nie będzie zakochana w tym chłopaku. (Buffy i Dawn spoglądają na Anję.) BUFFY: On nie jest chłopakiem. DAWN: A co ty wiesz o naszej miłości? Jest prawdziwa, to nie jest magia, to moje serce. ANYA: Dobrze. XANDER: Będziemy nad tym pracować. WILLOW: Wiem, że to wydaje się okropne, ale to nie jest prawdziwe, postarajcie się o tym pamiętać. BUFFY: Słyszałaś, to nie jest prawdziwe. Po prostu zwariowałaś. DAWN: To jest prawdziwe! Kocham go, a ty wiedziałaś, co czułam i mnie zdradziłaś. BUFFY: Ja cię zdradziłam? To ty wymyśliłaś sobie fantazję o mnie i moim kochanku. DAWN: Twoim kochanku? (wstaje z kanapy) Twoim kochanku? WILLOW: Hej, dziewczyny. BUFFY: Próbowałam ci dać do zrozumienia, żebyś się wycofała. (też wstaje, rozmowa przechodzi w kłótnię) DAWN: Racja. Okłamałaś mnie. BUFFY: A co miałam ci powiedzieć, że on jest we mnie zakochany? Że twoje zauroczenie jest bez szans? DAWN: To nie jest zauroczenie! Przestań, nie powinnaś tego robić! BUFFY: Dlaczego? Bo jest ode mnie młodszy? Czuję się wyjątkowo młoda i jestem seksowna. DAWN: Ta, a ja ci ufałam. (wychodzi, słyszymy trzaśnięcie drzwiami) BUFFY: Dawn, zaczekaj. (biegnie z Anią na górę) (Kamera przechodzi do Xander’a, Anji i Willow siedzących przy stole obłożonym księgami.) ANYA: Szalone, małe i napalone. XANDER: Nakrzyczały na siebie i uciekły. To wyglądało jak świąteczny poranek u mojej rodziny. WILLOW: Zaklęcia miłosne, ludzie zapominają jak bardzo mogą być niebezpieczne. XANDER: Hej, ja pamiętam. (Mamy flash back w wy konaniu Xander’a z odcinka kiedy rzucił zaklęcie miłosne w wyniku którego wszystkie dziewczyny chciały go mieć, widzimy scenkę w której tłu dziewczyn rzuca się na Xander’a.) XANDER: Przestańcie! Już! (Cięcie. Wracamy do teraźniejszości, Xander opiera głowę na dłoni i ma wyjątkowo zadowoloną i rozmarzona minę.) XANDER: To były dobre czasy. WILLOW: Tutaj. Mam coś. BUFFY: (wchodzi do pokoju) Zamknęła drzwi. To zaklęcie strasznie na nią podziałało. WILLOW: informacje o RJ’u Brooks’ie. BUFFY: Oh, daj zobaczyć. Jest zdjęcie? (Xander odwraca laptopa w swoją stronę, Buffy zagląda mu przez ramię.) XANDER: Dane o rodzinie. (Buffy jest rozczarowana) Hej, znałem jego brata. Też był w drużynie Sunnydale. Przeważnie wkładał mi gumę do żucia we włosy… Hm. WILLOW: I co myślisz? XANDER: Myślę, że mój związek z bratem RJ’a był złożony i skomplikowany, ale może czegoś się od niego dowiemy. BUFFY: A teraz poszukaj jego zdjęcia. (Wszyscy dziwnie się na nią patrzą i nic dziwnego ;)) (Cięcie. Wieczór, Xander i Spike idą ulicą.) XANDER: Pamiętaj, że mamy tu doczynienia z silnym zaklęciem. Nie wiemy dokładnie, o co chodzi, więc miej tego gościa na oku i upewnij się czy nie kręci. I nie pozwól, żeby ten gość cię oczarował, praktycznie każdy w liceum był na jego zawołanie. (dzwoni do drzwi) (Drzwi się otwierają, na twarzy Xander’a i Spike’a pojawia się szok, teraz dopiero dostrzegamy gościa, który otworzył drzwi, Wow, ma na sobie czerwono-biały dresik, jest zarośnięty i ma co najmniej kilka kilo nadwagi.) LIAM: Tak? (Xander i Spike spoglądają na siebie zszokowani.) (Cięcie. Jakiś czas później w mieszkaniu, gość siedzi na fotelu, Spike i Xander siedzą naprzeciwko niego.) LIAM: Na budowie, hm, to świetnie. XANDER: Tak. LIAM: A co z RJ’em, jak sobie radzi? XANDER: Dobrze. Tylko- (Spike wstaje i zaczyna rozglądać się po mieszkaniu) znam dziewczynę, która chyba się z nim umawia i zastanawiałem się czy- LIAM: Rany, chcesz wiedzieć, czy to dobry chłopak. Prawda jest taka, że jest najlepszy. Poszedł w moje ślady. (do Spike’a) może nie widać tego teraz, kiedy mam te parę kilo nadwagi, ale wcześniej byłem świetny. XANDER: Wiem, że RJ jest też całkiem popularny. LIAM: Muszę ci się przyznać, że był czas, kiedy martwiłem się o RJ’a. Interesował się komiksami i innymi bzdurami dla nieudaczników, bez urazy Harris. (widzimy jak Spike bierze w dłoni figurkę aniołka i odwracaj ją do siebie plecami) A pewnego dnia znalazłem poezję pod jego łóżkiem i okazało się, że to on ja napisał. Potem, em, zaczął rozkwitać, dokładnie tak. XANDER: A ty wiesz dlaczego on, no wiesz… zmienił się w kwiat? SPIKE: (stoi przed zdjęciami braci) Masz na sobie kurtkę brata, na tym zdjęciu. LIAM: Nie, stary, to moja. Miałem te kurtkę przez całe liceum, dałem mu ją zaraz po ukończeniu szkoły. Przed tym jak zacząłem pracować w pizzerii. Chcę zostać managerem. XANDER: Więc, skąd ty miałeś tę kurtkę. LIAM: Oh, tato mi ją dał. Robił z tego wielką sprawę, opowiadał jak to poznał mamę, kiedy miał na sobie tę kurtkę. Była wtedy mis, bardzo piękną. XANDER: Wow, to wspaniale. (wstaje z kanapy) Ale się zrobiło późno. LIAM: Nie musicie iść, jeśli nie chcecie. Mam taki swój pokój urządzony w piwnicy, mam mini-hockeya i małą lodówkę. Moglibyśmy poimprezować. (Spike spogląda na niego z dezaprobatą.) MATKA: (głos z kuchni) Liam, jeśli chcesz coś przegryźć, to mam tu pudełko rodzynek. XANDER: Musimy iść. (Cięcie. Wracamy do Willow i Anji.) WILLOW: Przeklęte zaklęcie, próbowałam już wśród wszystkich, jakie znam. ANYA: Nawet jeśli znalazłaś to właściwe, to ten gość pewnie je przekręcił, i wyszło zaklęcie-zaklęcie… zaklęcie. WILLOW: Co? (słyszymy dzwonek do drzwi) Ja otworzę. Może to Xander z informacjami od tego brata. (otwiera drzwi, za nimi stoi RJ) Oh, ty musisz być- RJ: Szukam Buffy, panny Summers. WILLOW: Buffy tu nie ma, idź sobie. RJ: Jesteś pewna? ANYA: (pojawia się za Willow) Nie dostaniesz więcej Buffy. Idź sobie, już. RJ: Em, dobra. Przekażcie jej, żeby do mnie zadzwoniła. (odwraca się i odchodzi) WILLOW: O rany. ANYA: Dobrze, że Buffy i Dawn są na górze, gdyby wiedziała, że on tu jest- (Znowu słyszymy romantyczną muzyczkę, obie zaczynają się przyglądać odchodzącemu RJ’owi, który tak przy okazji idzie w zwolnionym tempie.) (Cięcie. Chwilę później.) WILLOW: Ale ty go nawet nie znasz. ANYA: Właśnie, że tak. Spojrzałam w jego wnętrze i zobaczyłam jego duszę. WILLOW: Właśnie odchodził, więc to możliwe, jeśli jego dusza była w jego tyłku. ANYA: AJ jest moim najlepszym przyjacielem i najdroższym ukochanym. WILLOW: On się nazywa RJ, a to co cię drażni to jego głębokie oddanie mnie. ANYA: Willow sądzi, że jest zakochana w moim chłopaku, RJ’u. DAWN: Co? Nie! Nie możecie mi tego zrobić. BUFFY: Willow, jesteś lesbijką! A
on nie jest… WILLOW: Tu nie chodzi o jego fizyczność, chodzi o jego serce. ANYA: Fizyczność, a co powiesz na penisa? WILLOW: Jakoś sobie z tym poradzę! DAWN: To nie fair, ja możecie mi to robić? BUFFY: Dobra, zaczekajcie (do Dawn) Uspokój się. Wiem, co się stało. Najwyraźniej wy też jesteście pod działaniem tego samego zaklęcia, co Dawn. DAWN: Oh, to nie jest zaklęcie! Moje serce należy do niego. BUFFY: Dawn, nie odzywaj się. Usiłujemy to rozgryźć, niepotrzebnie się wtrącasz. WILLOW: Na to jest proste wyjaśnienie. Zastanówmy się, która z nas kocha go najbardziej. Najwyraźniej ja, gdyż jestem w stanie spojrzeć poza całą kwestię orientacji. DAWN: (cicho) Ja go potrzebuję. ANYA: Będziesz musiała się bardziej postarać, a bym dla niego zabiła. WILLOW: Zabiłabyś dla tabliczki czekolady. BUFFY: Nie, tak! Zabić dla niego. Jestem pogromczynią, gromić znaczy zabijać, oh (wpada na „świetny” pomysł) Zabiję dla niego dyrektora. ANYA: Ciężko będzie to przebić. WILLOW: Tak. Ale ja tez mam zdolności, mogę udowodnić moja miłość przy pomocy magii. ANYA: Taa. I co użyjesz magii, żeby zmienić go w dziewczynę? (na twarzy Willow pojawia się uśmiech) Cholera. Zaraz wiem, co mu się spodoba. (Każda z nich wybiega w inną stronę. Tylko Dawn zostaje sama na korytarzu. Buffy bierze kurtkę.) BUFFY: Przykro mi Dawnie, nigdy go nie dostaniesz. DAWN: Nie, nigdy. (Pojawia się muzyczka jak z Aniołków Charliego ;)) Widzimy Willow siedzącą w kręgu świec.) (Cięcie. Widzimy Buffy jadącą samochodem w dość zawrotnym tempie. Zatrzymuje się na szkolnym parkingu) (Cięcie. Anya ubrana na czarno, rozgląda się i zakłada kominiarkę, a stoi przed bankiem.) (Cięcie. Dawn wchodzi na tory kolejowe, kładzie się na nich opierając głowę na szynach.) (Cięcie. Wracamy do Willow.) WILLOW: O Hekate, wysłuchaj mej prośby, (wokół Willow zaczynają wirować kryształy) niech się spełni. Usłysz me błaganie, dokonaj prostej zmiany, utwórz córkę z s- (w tym momencie ktoś zatyka jej usta, kryształy opadają na podłogę, widzimy, że to była ręka Xander’a, za którym z resztą stoi Spike) O rany, teraz będę musiała zacząć od początku, a Hekate tego nie znosi. XANDER: Co ty do diabła robisz? WILLOW: Udowadniam, że najbardziej kocham RJ’a. XANDER: Will, kochanie, RJ jest facetem. WILLOW: Zauważyłam to, dlatego rzucałam to zaklęcie. Bo wiesz, on nie musi nim być. Oddaj mi moje kryształy, nie mam wiele czasu. XANDER: Niewiele czasu przed czym? WILLOW: Przed tym nim Buffy, Anya i Dawn udowodnią, że bardziej kochają RJ’a. XANDER: A jak mają zamiar to zrobić? WILLOW: Buffy chce zabić dyrektora Wood’a, a- XANDER: Dobra, zacznijmy od tego. (Cięcie. Dyrektor Wood siedzi w swoim gabinecie, wypełnia jakieś dokumenty, za nim jest sporych rozmiarów okno w którym pojawia się Buffy ze sporych rozmiarów bazuką ;) kiedy wcelowuje w Wood’a, nagle z boku rzuca się na nią Spike, oboje znikają z prawej strony okna, Spike pojawia się w oknie, tym razem Buffy rzuca się na niego. Znikają lewym lewej strony okna. Nagle z lewej strony wybiega Spike trzymając bazukę, za nim biegnie Buffy. Wood spogląda w stronę okna, po chwili potrząsa głową i wraca do wypełniania dokumentów.) (Cięcie. Spike ucieka przed Buffy nadal kurczowo trzymając w rękach bazukę.) BUFFY: Hej! (zatrzymują się) Co wy robicie? (Willow siedzi na chodniku i rzuca zaklęcie.) WILLOW: Zaklęcie na położenie, wersja z ludźmi, już prawie skończyłam. BUFFY: Uh, mam dyrektora do zabicia. Co się dzieje? Kogo szukamy? (Cięcie. Dawn leży na torach, słyszymy odgłos nadjeżdżającego pociągu. Xander zatrzymuje samochód. Wszyscy zaczynają wysiadać.) BUFFY: Wiesz, że teraz Anya pewnie uwodzi RJ’a? WILLOW: Boże, tak sądzisz? BUFFY: Pewnie, przecież ostatnio jest zła. WILLOW: Tak jak ja, więc dlaczego tego nie robię? XANDER: Hej, szalone laski, spójrzcie! (wskazuje na Dawn leżącą na torach) BUFFY: Dawn? Dawn! (rusza w jej kierunku) WILLOW: Buffy! (Buffy biegnie obok pociągu, wchodzi na jego dach, zeskakuje obok Dawn, chwyta ją i ściąga z torów.) BUFFY: Co ty wyrabiasz? Co to miało znaczyć? DAWN: To nie ma znaczenia. BUFFY: to był twój plan? Chciałaś odzyskać RJ’a przez poćwiartowanie się. DAWN: A co mam konkurować z tobą? Jesteś starsza, sensowniejsza, uprawiasz ostry seks i zabijasz ludzi. Ja tak nie umiem. Chciałam, żeby RJ wiedział, że był ktoś, kto kochał go tak mocno, że oddałby za niego życie. BUFFY: Dawn… DAWN; I o byłoby prawdziwe. Na zawsze. BUFFY: Żaden facet nie jest wart twojego życia i nigdy nie będzie. DAWN: RJ jest i nie mów, że nie. Zobacz na to, co ty chciałaś zrobić. BUFFY: Oddałabym ci go w sekundę, tak bardzo mnie przerażasz. DAWN: Ale, sądziłam, że go chcesz dla siebie. BUFFY: Nie, w sumie tak, Boże jaki on jest pociągający. Przepraszam. Obie jesteśmy pod wpływem tego zaklęcia. DAWN: Zgadzam się. (Cięcie. Xander i Spike skradają się, za rogiem jest RJ, który spaceruje z dziewczyną, która ma nogę w gipsie.) XANDER: Jesteś pewny, że rozumiesz plan? SPIKE: Tak. (Ruszają w stronę RJ’a, łapią go… I zabierają mu kurtkę) RJ: Hej! Ał! (Cięcie. Kurtka RJ’a płonie w kominku Buffy. Przed kominkiem stoją Buffy, Willow, Xander i Anya. Dawn siedzi na kanapie.) XANDER: A to jest, moi przyjaciele, słodki zapach zwycięstwa. ANYA: Oraz płonącego sztucznego materiału. BUFFY: Xander, a teraz szczerze, myślałeś o tym, żeby tylko na chwilę założyć te kurtkę? XANDER: To było kuszące, ale nie pasowała. ANYA: Ten gość dostał tę kurtkę od brata, który dostał ją od ojca i nigdy się nie dowiemy skąd on ja wziął. XANDER: Witamy na Piekielnych Ustach, gdzie nawet bielizna nie jest bezpieczna. WILLOW: Nie mogę uwierzyć, że pawie… BUFFY: Nie mogę uwierzyć, że ja prawie. ANYA: To było zaklęcie, byłyśmy bezbronne, nie jesteśmy odpowiedzialne za nic, co zrobiłyśmy, ani moralnie ani, no wiecie. XANDER: Racja, to była mistyczna starożytna klątwa. To nam się smażyło już siedem czy osiem razy. BUFFY: Słyszysz? To nie była twoja wina. DAWN: (wzdycha) Ja tylko… To jak się zachowywałam, jak do ciebie mówiłam. Czuję się tak głupio, a wszystko przez zaklęcie. BUFFY: Czułybyśmy się jeszcze głupiej, gdyby nie o to chodziło. WILLOW: Hej, Anya, ty nam nie powiedziałaś, co ty… nie możesz uwierzyć, że prawie. ANYA: Prawie też się zakochałam. WILLOW: Nie możesz być jedyną nieupokorzoną osobą. Co zrobiłaś? ANYA: Eh, napisałam wiersz, epicki poemat w którym porównałam go stokrotki, ręcznika i jeziora. (Nagle z radia słychać głos.) GŁOS: Bandyta z Sunnydale nadal jest na wolności, ten masowy złodziej okradł- (Anya wyłącza radio.) ANYA: Dobra, lody. Chcecie? (uśmiecha się) Autor: Technopagan "Buffy The Vampire Slayer" TM and © (or copyright) Fox and its related entities. All rights reserved. This web site, its operators and any content on this site relating to "Buffy The Vampire Slayer" are not authorized by Fox. |