~ Help ~

translated by Technopagan


Tłumaczenie oryginalnie umieszczone w Buffypedii (www.buffypedia.prv.pl)
[Nie zmieniaj powyższych linii]

Pomoc

(Widzimy kobietę, prawdopodobnie w średnim wieku leżącą w otwartej trumnie w kaplicy, brry… Słyszymy rozmowę dwóch mężczyzn, prawdopodobnie pracowników zakładu pogrzebowego. Obok otwartej trumny kobiety stoją jeszcze trzy inne trumny.)

MĘŻCZYZNA1: Odwaliłeś dobrą robotę, wygląda nieźle.

MĘŻCZYZNA2: Dzięki. Wszystko jest już gotowe na jutrzejszą ceremonię.

MĘŻCZYZNA1 Dobra, więc do zobaczenia rano.

MĘŻCZYZNA2: Dobranoc.

(Słyszymy odgłos zamykanych drzwi.)

(W pomieszczeniu gasną światła. Nagle wieko trumny znajdującej się naprzeciwko kobiety, otwiera się i wyłania się z niego… Buffy. Z drugiej trumny wychodzi Xander. Buffy zapala latarkę.)

XANDER: Hej.

BUFFY: Przepraszam. (Wyłącza latarkę.)

XANDER: 33 minuty. Od kiedy tak się wysilamy, żeby zabić jednego marnego wampira? Przepraszam, jednego marnego, potencjalnego wampira.

BUFFY: Ważny jest każdy wampir, tak to jest.

(Nagle rozlega się głośne pukanie, Buffy rzuca się w stronę trzeciej trumny i otwiera wieko. Z trumny wychodzi zdyszana i najwyraźniej przerażona Dawn.)

DAWN: (zła, że nie mogła otworzyć wieka trumny) W tym cholerstwie jest jakieś zabezpieczenie, żeby dzieci nie mogły tego otworzyć.

BUFFY: Ciszej.

DAWN: Nie jestem najniższa, dlaczego to ja musiałam siedzieć w dziecięcej trumnie?

BUFFY: Wiem, że to moja praca-

XANDER: Nie, przepraszam. Chcę pomóc. Tylko ostatnio byłem w ciągłym stresie. Przepraszam, że się wyładowałem na tobie.

BUFFY: Nie ma sprawy. Sama też jestem zestresowana.

DAWN: Ta cała sprawa z Willow raczej nie pomaga. To znaczy one jest tu, ale nie jest częścią scooby gangu. I moje nogi też są tu, ale tak jakby były w innym wymiarze (spogląda na najwyraźniej bolące nogi od kulenia się w przykrótkiej trumnie)

BUFFY: Jest prawa z Willow i wielki nieznany zły charakter. Wspaniała noc. Powinnam być w domu, w łóżku, i cierpieć na bezsenność zastanawiając się jak bardzo nawalę jutro.

DAWN: Będzie dobrze. Będziesz świetnym pedagogiem.

BUFFY: to pierwszy tydzień, w którym rzeczywiście będę musiała rozmawiać z nastolatkami. A jeśli będą miały dziwne i nierozwiązywalne problemy.

XANDER: Sądzę, że niedoceniasz swojego doświadczenia w sprawach dziwnych i nierozwiązywalnych. Ta praca jest dla ciebie idealna.

BUFFY: Tak, doskonała ja. Zabieram własną siostrę na wycieczkę edukacyjną do-

DAWN: martwego ciała. (Buffy oświetla twarz kobiety leżącej w trumnie latarką, reszta nachyla się nad nią.)

XANDER: Nie wiem jaka jest twoja opinia, ale ona wygląda na martwą. Na martwą z przyczyn naturalnych.

BUFFY: W gazecie było napisane, że miała nietypowe rany ja szyi.

XANDER: Może zacięła się przy goleniu, a potem zmarła z przyczyn naturalnych. (w dziwny sposób próbuje odwrócić latarkę, tak, że świeci wszystkim po oczach ;)

BUFFY: Wygląda na taką spokojną.

(Kobieta zmienia się w wampira.)

KOBIETA: Nie jestem spokojna.

BUFFY: Mam na to sposób. (wbija jej kołek w serce, kobieta rozpada się w pył) Zawsze sądziłam, że zamknięte trumny wyglądają lepiej. (zmyka trumnę)

(Cięcie. Buffy siedzi w szkole za swoim biurkiem, ma na sobie białą koszulę, przed nią stoi tabliczka z jej imieniem i nazwiskiem. Buffy z nudów, lub zdenerwowania ostrzy ołówek, potem kolejny. Podchodzi do niej uczennica w długich ciemnych włosach.)

UCZENNICA: Przeraszam. 

BUFFY: Proszę, cześć.

(Uczennica lekko wystraszona siada naprzeciwko Buffy.)

UCZENNICA: Pan Miller mnie tu przysłał.

BUFFY: Wiesz, dlaczego?

UCZENNICA: Nie jestem pewna. Może dlatego, że ten gość mnie podrywał.

(Cięcie. Ciemnoskóry chłopak w kapturze założonym na głowę.)

UCZEŃ: Chcę z panią porozmawiać.

BUFFY (ma na sobie już inną białą bluzkę i perełki na szyi): Dobrze. W porządku.

UCZEŃ: Tak naprawdę to nie chcę rozmawiać.

BUFFY: Ok.

(Cięcie. Buffy siedzi w kolejnej białej bluzce, przed nią stoi tym razem wysoki blondyn.)

UCZEŃ: Nie chciałem opuszczać bioli, ale stwierdziłem, że najlepiej będzie jeśli z panią porozmawiam.

BUFFY: Więc, co cię dręczy?

UCZEŃ: Dręczy?

BUFFY: Martwisz się szkołą? Przyjaciółmi? Dziewczyną? Rodzicami?

UCZEŃ: Tak, to właśnie to, rodzice.

BUFFY: Więc, co z nimi?

UCZEŃ: Problemy, z rozwodem.

(Cięcie. Wracamy do pierwszej uczennicy.)

BUFFY: To okropne, kiedy cię dręczy. Ale sęk w tym, że tacy chłopcy są-

UCZENNICA: Nieśmiali? Tak, wszyscy tak mówią. Wiesz męczy mnie to, że wszyscy tak się czują.

(Cięcie. Wracamy do ciemnoskórego ucznia, który siada naprzeciwko Buffy i wpatruje jej się w oczy.)

(Cięcie. Wracamy do trzeciego ucznia.)

BUFFY: Rozwód to okropna sprawa. Moi rodzice rozwiedli się, gdy byłam mała.

UCZEŃ: Moi są szczęśliwym małżeństwem. (łapie się na tych słowach) To trudne, czuję się porzucony… Ale też chodzi o sprawy z dziewczynami. (Buffy uśmiecha się ze zrozumienie, wie, że gość kręci) Dobra, jestem tylko znudzony. (widzi wzrok Buffy mówiący, wiem, że zmyślasz) Może powinienem wrócić na biologię.

(Buffy przytakuje głową.)

(Cięcie. Kontynuujemy scenę z uczennicą.)

BUFFY: Musisz mu się postawić Amado, musisz mu pokazać, że nie będziesz dłużej z nim- że nie będziesz dłużej tego znosić.

AMANTA: Tak właśnie zrobiłam, sprzeciwiłam mu się, wtedy po lekcjach na parkingu dorwałam go i skopałam tyłek, tak, że czołgał się po chodniku.

BUFFY: Ty- Co?

AMANDA: To chyba drugi powód, dla którego pan Mitlem kazał mi do pani przyjść. Sądzi pani, że powinnam mu jeszcze dokopać?

(Na twarzy Buffy pojawia się uśmiech załamania…)

(Cięcie. Willow i Xander są na spacerze w parku.)

XANDER: Założę się, że daje im świetne rady.

WILLOW: Pewnie. Te dzieciaki mają szczęście, że Buffy się nimi opiekuje. Chciałabym, żeby ona w to uwierzyła. Nadal stresuje się tym wyrzuceniem ze studiów, no i to, że ma Wrota Piekieł pod nogami też nie pomaga i-.

XANDER: Spod ciebie to wyrasta. To nie jest jeden z tych miłych sloganów w stylu pij mleko, będziesz zdrowszy. 

WILLOW: Wiem. Będzie źle. Będzie naprawdę źle. I zastanawiam się, czy, jak to nadejdzie, jeśli nadejdzie, to czy będę potrafiła jej pomóc.

XANDER: Sądzę, że tak.

WILLOW: Nie wiem, sama nie zdaję sobie sprawy z tego, co potrafię. I tak na prawdę boję się tego, co mogę zrobić.

XANDER: Jak myślę, że miałbym kontrolować taką magię, to jakbym miał się uderzyć młotkiem w gwoździa. Widzisz, to jest jak z młotkiem, ja trzymasz go, to masz moc, ale nie masz kontroli, wystarczy jedno uderzenie, i wbijesz gwoździa, albo trafisz w kciuka-

WILLOW: .

XANDER: Ale w odwrotnym przypadku masz kontrolę, ale nie masz mocy. I po dziesięciu uderzeniach nic ci się nie stanie. Moc i siła. Na przemian.

WILLOW: To całkiem niezła analogia.

XANDER: Dzięki.

WILLOW: Tylko, że mniej się boję, że uderzę się w kciuka, a bardziej, że stanę się znowu złą, czarnooką wiedźmą i zmuszę ten młotek, żeby porozbijał czaszki moich przyjaciół jak orzechy.

XANDER: Racja. Ałć.

WILLOW: Przepraszam. Xander to, że jestem tutaj…sama nie wiem.

XANDER: Potrzebujesz czasu. Jesteś pewna, że jesteś na to gotowa?

(Willow przytakuje głową, okazuje się, że są na cmentarzu, Willow podchodzi do jednego z grobów na wzgórzu. Na nagrobku kładzie kamyki. Widzimy napis „Tara Maclay 16 września 1980 – 7 maja 2002”, Willow siada przy nagrobku.)

WILLOW: Hej. (dotyka dłonią wygrawerowanych liter) To ja.

(Cięcie. Wracamy o Buffy i ciemnoskórego ucznia, który nadal patrzy się jej w oczy.)

UCZEŃ: (szeptem) Boję się. Nie chcę zostać całkiem sam. Mój brat idzie do piechoty morskiej. (wzdycha) Gdyby wiedział, że robię tu z siebie idiotę, przyłożyłby mi. Wydaje mi się, że jestem głupi.

BUFFY: Twój brat jest twardym gościem.

UCZEŃ: Tak, jest mężczyzną. A ja przesadzam.

BUFFY: Nie przesadzasz. To nie przesada, kiedy martwisz się o brata.

UCZEŃ: A jeśli on nie wróci? Jeśli zginie?

BUFFY: Rozmawiałeś z nim? Powiedziałeś mu, co czujesz?

UCZEŃ: Nie, nie chcę z nim rozmawiać. Nie chcę tego robić, nie chcę z nim rozmawiać.

BUFFY: Dobrze.

UCZEŃ: Rozumie pani?

(Cięcie. Przed Buffy siedzi uczeń w okularach.)

BUFFY: Więc Josh, co się dzieje?

JOSH: Wiec, emm, obawiam się, że jestem gejem.

BUFFY: Przede wszystkim uważam, że to wspaniałe, że zdecydowałeś się tu przyjść i porozmawiać ze mną o tym. I powinieneś wiedzieć, że nie ma nic wstydliwego w byciu gejem, nic.

JOSH: Wiem, tylko nie jestem pewny, więc pomyślałem sobie, że może umówiła by się pani ze mną, żebym mógł się upewnić. (na twarzy Buffy pojawia się szok, Josh się uśmiecha, a Buffy załamuje)

(Cięcie. Buffy rozmawia z kolejnym uczniem, nie widzimy go jednak.)

BUFFY: To jest dla ciebie trudne. Może twoja siostra przeszkadza ci w odnalezieniu swojej własnej osobowości. Powiedziałaś, że cały czas się kontroluje, nie pozwala ci podejmować własnych decyzji.

(Przed Buffy siedzi Dawn.)

DAWN: Tak i pożycza moje ubrania bez pytania.

BUFFY: Rozumiem, to musi być trudne do wytrzymania.

(Cięcie. Przed Buffy siedzi jasnowłosa dziewczyna w czarnej koszulce.)

BUFFY: Więc nie odrabiasz prac domowych?

CASSIE: Chyba nie. To wszystko, tak, nie zależy mi.

BUFFY: Wiem, że szkoła potrafi sfrustrować. Ale jak ją skoczysz będziesz mogła iść na studia. Albo przyłączyć się do legii cudzoziemskiej, albo cokolwiek tylko będziesz chciała.

CASSIE: Więc, cóż, nie zrobię tego.

BUFFY: Dobra, legia cudzoziemska odpada. Rozumiem to, konieczność zmiany nazwiska i tułaczka po świecie i okupowanie Algierii.

CASSIE: Tyle, że ja nie ukończę szkoły średniej.

BUFFY: Dlaczego nie?

CASSIE: Ma pani ładną koszulkę, gdzie ją pani kupiła?

BUFFY: Cassie, nie zmieniaj tematu. Dlaczego nie skończysz szkoły?

CASSIE: Bo umrę w następny piątek.

(Buffy spogląda na nią zszokowana.)

BUFFY: Co?

CASSIE: Możemy porozmawiać o czymś innym?

BUFFY: Nie, musimy porozmawiać o tym.

CASSIE: Tylko…nie ważne.

BUFFY: Cassie, dlaczego tak się czujesz?

CASSIE: Jak się czuję?

BUFFY: Jakbyś chciała się skrzywdzić.

CASSIE: Oh, nie mam zamiaru popełnić samobójstwa, jeśli o to ci chodzi. Nie ma mowy.

BUFFY: Dobrze, więc o czym mówimy.

CASSIE: Nie chcę sprawiać kłopotu. Pani wydaje się bardzo miła. Wiem, że stara się pani pomóc, ale marnuję pani czas.

BUFFY: Nie marnujesz. Po to tu jestem. Cassie, proszę powiedz mi, dlaczego sądzisz, że umrzesz?

CASSIE: Nie sądzę, wiem to. Po prostu wiem.

BUFFY: Jak to wiesz? Chcesz powiedzieć, że ktoś cię skrzywdzi, czy ktoś ci groził?

CASSIE: Nie, nie. Po prostu wiem, że w następny piątek umrę. To coś, co po prostu wiem. Nie wiem skąd, ale wiem. Tak jak wiem, że będą tam monety.

BUFFY: Monety?

CASSIE: Mhm. Dużo monet. Dziwnym. I wiem, że pójdę do jakiegoś miejsca głęboko pod ziemią. Sama nie wiem.

BUFFY: Jak to pod ziemią?

CASSIE: Wiem, że pani stara się mi pomóc…

BUFFY: Nie rozumiem, o czym mówisz.

CASSIE: …ale pani nie może. Dobrze? Muszę iść, nie chcę znowu wylądować u dyrektora Wood’a za nie bycie na lekcjach.

BUFFY: Cassie, proszę.

CASSIE: Była pani bardzo miła. I naprawdę podoba mi się ta koszulka, powinna pani założyć na nią jakiś sweter, żeby jej nie poplamić. Muszę iść.

BUFFY: Cassie, zaczekaj, proszę. (wstaje)

CASSIE: Muszę iść.

(Cięcie. Buffy jest w biurze dyrektora.)

BUFFY: Co mam zrobić?

WOOD: Zrobiła pani to, co miała zrobić. Powiadomiła mnie.

BUFFY: I?

WOOD: Posłuchaj Buffy, to trudne, ale dzieciaki w tym wieku cierpią, są wkurzone i czasami powiedzą coś głupiego, czasami coś strasznego. Kiedy ja byłem w szkole średniej, miałem problemy z jednym z kolegów, szpanerem, powtarzałem wszystkim, że lepiej niech śpi z otwartymi oczami, bo skopię mu tyłek (podchodzi do ekspresu i nalewa sobie kawy) No i mnie zawiesili, tam skąd pochodzę, coś takiego było traktowane bardzo poważnie.

BUFFY: W Hood? (dyrektor ma na imię Robin, to była aluzja do Robin Hood’a ;)

WOOD: Beverly Hills. W sumie wychodzi na to samo (lekko się do siebie uśmiechają) Chodzi mi jedynie o to, że mówiłem takie rzeczy, bo się bałem, nie dałbym rady nikomu skopać tyłka. (podaje Buffy kawę) Tak właśnie zachowują się uczniowie. Boją się, cierpią.

BUFFY: Ale czasami to nie są tylko słowa. (trzyma w ręku kubek z kawą)

WOOD: Przy każdym takim alarmie, robimy to samo, informujemy nauczycieli, przeszukujemy szafki, ale nie możemy przewidzieć co się stanie, nie możemy sprawdzić o czym myślą. Możemy tylko… rozbić wszystko co w naszej mocy.

BUFFY: Ale to za mało. Muszę coś z tym zrobić. Nie mam w zwyczaju poddawać się, kiedy ktoś może umrzeć.

WOOD: Nie ma pani w zwyczaju?

BUFFY: Nie. To nie tak. To znaczy, nie zawsze jest okazja, żeby coś powstrzymać, po prostu…muszę coś zrobić. Muszę to naprawić. (podchodzi bliżej biurka i oblewa się kawą) Oh, a niech to. (stara się wytrzeć plamę na koszulce, nagle jej mina zmienia się, jakby zdała sobie z czegoś sprawę)

(Cięcie. Dawn podchodzi do swojej szafki, otwiera ją, nagle ktoś ją zamyka. Widzimy, że to Buffy.)

BUFFY: Mam dla ciebie zadanie.

 

(Cięcie. Cassie i jakiś chłopak siedzą przy oknie. Zza biblioteczki obserwuje ich Dawn.)

CHŁOPAK: Co rysujesz?

CASSIE: Projektuję znaczek organizacji.

 CHŁOPAK: Może zaprojektujesz mi tatuaż?

CASSIE: Tatuaż? (widzimy, że chłopak wygląda jakby go wyciągnęli z lat 70-tych) Już to widzę.

CHŁOPAK: No dawaj, zaprojektuj coś. Może zrobimy sobie pasujące do siebie tatuaże? (Cassie śmieje się) Może węża ziejącego ogniem?

CASSIE: Hmm, albo seksowną dziewczynę, która się porusza, gdy napinasz mięśnie.

CHŁOPAK: Nieźle, seksowną dziewczynę. (Dawn kręci się koło nich i podsłuchuje.) Albo może seksownego węża i dziewczynę?

CASSIE: Masz beznadziejne pomysły.

CHŁOPAK: Więc, tak sobie pomyślałem, może pójdziemy jednak na tę imprezę?

CASSIE: Jak to jednak. Przecież mówiłam ci, że nie chcę iść.

CHŁOPAK: Sądziłem, że żartujesz…

CASSIE: I tak będzie beznadziejna.

CHŁOPAK: Tak, ale może być zabawnie, a nawet miło, jeśli, wiesz, pójdziemy razem.

CASSIE: Wszędzie razem chodzimy.

CHŁOPAK: Tak, no i właśnie dlatego powinniśmy tam pójść razem.

DAWN: Hej, chodzimy razem na zajęcia. Jestem Dawn Summers. Zapomniałam, czy miałyśmy zadane jakieś zadanie domowe.

CASSIE: Tak, hej, Dawn. Dostaliśmy zadanie, ale go nie zapisałam. To chyba było coś z glazurą.

CHŁOPAK: Jak o tym słucham, to chyba rzeczywiście pójdę i się trochę pouczę. (zabiera swoje książki w wstaje) A tak przy okazji, to jestem Mike.

DAWN: Przepraszam, nie chciałam-

MIKE: Nie przejmuj się. Powinienem się trochę pouczyć, jeśli chcę zdać ten test. Miło było cię poznać. Cass, zobaczymy się później.

CASSIE: Tak. Mike dostaniesz cztery.

MIKE: Pięć z plusem, pięć z  plusem.

DAWN: (przysiada się) Czy tak książka jest dobra?

(Widzimy okładkę ksiązki Kurt Vonnecut „ Rzeźnia nr 5”.)

CASSIE: Tak, w sumie tak.

DAWN: Na co masz ją przeczytać?

CASSIE: Czytam ją dla siebie, nie odrabiam zadań, więc robię, co chcę.

DAWN: Fajnie. Też tak robię, ale moja siostra od razu się czepia.

CASSIE: Summers…hej, czy ty nie jesteś młodszą siostrą pedagoga?

DAWN: Nie, ona jest moją siostrą. Fajnie mam co?

CASSIE: Nie, ona jest bardzo miła. Byłam u niej dzisiaj rano.

DAWN: Serio? Po co? (Cassie jest trochę zmieszania, nie odpowiada) Przepraszam, to nie moja sprawa.

CASSIE: Nie, nie przejmuję się tym.

DAWN: Mike jest całkiem przystojny, idziecie razem na tę imprezę?

CASSIE: Nie, nie sądzę.

DAWN: Oh, nie zaprosił cię?

CASSIE: Hm, ze sto razy.

DAWN: A ty mu odmówiłaś?

CASSIE: Jakieś sto razy i jeszcze trochę. Nie mogę iść. Nie będzie mnie tu wtedy.

(Cięcie. Jadalnia w domu Buffy. Xander stoi obok Willow, przeszukującej pliki na laptopie i Buffy siedzącej obok Willow.)

BUFFY: Wszystkie dokumenty Cassie mówią to samo, dobre oceny, wzorowe zachowanie, a nagle pojawiają się wcale nie dobre oceny, nieobecności, komentarze o apatii i możliwej depresji.

XANDER: Pytanie brzmi, co się zmieniło?

BUFFY: Racja. Jeśli miała jakąś wizję, to by wszystko tłumaczyło.

WILLOW: Naprawdę sądzisz, że ta dziewczyna umie przewidzieć przyszłość?

BUFFY: Nie wiem, mówiłam ci o bluzce, tak?

XANDER: Buffy, rozlałaś na siebie kawę, nie mówię, że nie masz gracji pogromcy, ale to nie pierwszy raz.

WILLOW: Może, ale tylko może, tak bardzo starasz się jej pomóc, że doszukujesz się paranormalnych zjawisk tam, gdzie ich nie ma.

BUFFY: Może tak, a może nie.

WILLOW: Mam sprawdzić jej wyniki badań?

BUFFY: Lekarz już je przysłał.

XANDER: (bierze teczkę od Buffy i czyta) Zapalenie gardła, infekcja ucha, grzybice, którymi nie powinienem się interesować. Nie ma nic ważnego.

WILLOW: Patrzyłaś się na nią w wymowny sposób?

XANDER: (z wyrzutem) Willow, ona ma 17 lat.

WILLOW: To chwyt psychologiczny. Zobaczymy, co nam powie wyszukiwarka na temat Cassie Newton. Hej, zobacz, ma własną  stronę.

XANDER: No i po wielu poszukiwaniach coś znaleźliśmy.

BUFFY: Sporo tu szkicy.

XANDER: To na pewno zdradza, że miała wizje.

WILLOW: (czyta tekst pojawiający się na ekranie) Prześcieradło na mnie ochładza moją skórę, jak ziemia na grobie szalonej kobiety. Powstaję, gdy świeci jasny księżyc, i widzę jak lustra mi się przypatrują. Blada ryba spogląda na mnie (do domu wchodzi Dawn) blada ryba nigdy nie będzie pływać. Mego mleka nie będzie pił żaden człowiek. Moje uda nie będą użyte, nie będą tkniętę, to ciało nie jest jeszcze gotowe. Ale brudne chwasty przyjdą, a pieniądze nie kupią mi czasu. Słyszę rozmowy robaków, ona samotnie będą ucztować. (Dawn podchodzi do nich)

XANDER: Dobra, ona naprawdę myśli o śmierci.

DAWN: Wszyscy musimy sobie z tym poradzić.

XANDER: Ona sobie z nią nie radzi, ona się nad nią rozwodzi w słowach. Ma ochotę spocząć w pokoju.

WILLOW: No nie wiem, sporo nastolatków umieszcza przerażające wiersze w sieci. Nawet ja kiedyś zamieściłam melodramatyczny wiersz o miłości.

XANDER: Miłosny?

WILLOW: (do Xander’a) Już mi z tobą przeszło, kochanie.

XANDER: (u uśmiechem zadowolenia) Wiersz o miłości.

WILLOW: Chciałam tylko pokazać, że to normalne u nastolatków. Wchodzi się na chat’y, pisze poezję, publikujesz fanfiction o Dougiem Houserze. (Buffy dziwnie się na nią patrzy) To normalne. Zobaczymy co tam jeszcze jest.

DAWN: Idziecie złym tropem. Mam przeczucie-

WILLOW: Zaraz mam coś, nie to Philip Newton.

BUFFY: To jej ojciec. Otwórz to.

DAWN: Hej, mówię wam, wiem, co się dzieje. Mówiła ci o Mike’u Haldenbergu, tak?

BUFFY: To ten, który zaprosił ją na potańcówkę?

DAWN: Tak. I on cały czas zaprasza ją na tę imprezę. Nikt nie lubi być odrzucanym, niektórzy nie potrafią sobie poradzić z odrzuceniem. Sądzę, że-

WILLOW: Mam coś. Oh, (widzimy akta policyjne ojca Cassie) Zatrzymany za pijaństwo, zakłócanie porządku, jest tu sporo zarzutów.

BUFFY: Jej ojciec jest alkoholikiem?

XANDER: Brutalnym alkoholikiem?

BUFFY: Lepiej się przekonajmy. Mam jego adres (szuka w papierach) o tu. (do Xander’a) Masz kluczyki?

XANDER: Tak.

DAWN: Hej, mówię wam, że odpowiedzialny jest za to Mike, lepiej zadzwońmy do niego, zanim coś-. (Buffy i Xander zamykają za sobą drzwi wejściowe.)

(Cięcie. Buffy i Xander stoją przed drzwiami, Buffy dzwoni.)

BUFFY: Buffy pogromca wampirów, przybywa z pomocą.

XANDER: A Buffy pedagog?

BUFFY: Cierpliwe czeka.

(Drzwi się otwierają, staje w nich mężczyzna.)

BUFFY: Pna Newton?

NEWTON: Tak.

BUFFY: Pracuje w szkole do której chodzi pana córka. Chciałabym z panem porozmawiać.

(Cięcie. Wnętrze domu.)

NEWTON: Co, znowu coś zawaliła? Bo najbystrzejsza, to ona nie jest.

BUFFY: Ma pewne problemy. Ale to o panu chciałam porozmawiać.

NEWTON: To znaczy?

BUFFY: Wiemy, że została pan kilkukrotnie zatrzymany przez policję. Chcielibyśmy wiedzieć (zauważa butelkę i szklankę na stoliku) czy nadal pan dużo pije?

NEWTON: Co to ma wspólnego z Cassie?

BUFFY: Martwiliśmy się, czy pan nie pije zbyt dużo i czy przez to nie rani pan Cassie. To wszystko.

NEWTON: Oh. Rozumiem, to wszystko. Przychodzi tu pani w środku nocy, do mojego domu i oskarża mnie pani o to, że biję córkę? To wszystko?

BUFFY: Chcemy się tylko upewnić, że Cassie-

NEWTON: To kłamstwo, kto tego pani naopowiadał? Czy to matka Cassie panią nasłała? Płacę alimenty, dobrze. A ona chce mi odebrać jedyny czas, przez który mogę się widywać z moją córeczką.

BUFFY: Kiedy on przypada?

NEWTON: Co?

BUFFY: W który weekend?

NEWTON: Była u mnie w tamtym tygodniu. Proszę posłuchać, może i nie jestem najlepszym ojcem na świecie, ale nie uderzyłbym własnej córki.

BUFFY: Więc nie zobaczy się pan z nią w ten piątek?

NEWTON: Nie, chyba, że mojej żonie przeszczepią osobowość.

BUFFY: Oh, dobrze.

NEWTON: Dobrze, co? Dobrze, wyniesie się pani teraz z mojego domu?

BUFFY: Tak.

(Wychodzą.)

CASSIE: (podchodzi do nich) To nie on. To nie on to zrobi. Dziękuję, że pani próbuje, ale pewnie nie powinnam nic pani mówić, robię z tego wielką aferę, a chciałabym żeby to już się skończyło.

XANDER: Mówisz, że chcesz się zabić?

CASSIE: Nie, oczywiście, że nie.

BUFFY: Więc walcz, spróbuj.

CASSIE: Nie ma sensu. Mówiłam pani-

BUFFY: Nie brzmisz jak ktoś, kto rzeczywiście chce żyć.

CASSIE: Sądzi pani, że chcę tego? Że mi wszystko jedno? Proszę mi uwierzyć, chcę… (zaczyna szlochać) być tu. Chcę zrobić tyle rzeczy, chcę skończyć szkołę, chciałabym pójść na ten głupi bal. Mam przyjaciela i byłoby miło pójść z nim. Potańczyć i posłuchać beznadziejnej muzyki. Założyć tę nieszczęsną sukienkę, śmiać się i w ogóle. Chciałbym tam pójść, jest wiele rzeczy, które chciałabym zrobić. Chciałabym pojeździć na łyżwach, zobaczyć jak dorastają moi kuzyni, bo są bardzo złośliwi i sądzę, że będą w przyszłości grubi. Chciałabym wybrać się na wycieczkę po kraju i sama nie wiem, śmiać się. Ale nie zrobię tego, nie będę mogła.

BUFFY: Będziesz. Cassie, będziesz mogła, musisz nam tylko powiedzieć, co wiesz. Musisz nam powiedzieć wszystko. Proszę, pomóż nam.

CASSIE: Nie mogę, ja tylko wiem, że to się stanie. Nie wiem dlaczego, ani jak, ale coś mnie zabije.

(Cięcie. Siedem osób w habitach trzymających świece chodzi dookoła w kręgu, pośrodku leży zdjęcie Cassie. Wymawiają zaklęcia, chyba po grecku. Nagle jedna z osób przesuwa się do środka kręgu i podpala zdjęcie. Okazuje się, że te osoby stoją na środku szkolnej biblioteki!!)

(Cięcie. Dzień, Sunnydale High School, Buffy siedzi przed komputerem, wzdycha, wpatruje się w stronę autorstwa Cassie.)

WOOD: Jak się masz? (wyrywa Buffy z zamyślenia) Przepraszam, nie chciałem cię przestraszyć.

BUFFY: Oh, nic się nie stało. Tylko nie spałam zbyt długo tej nocy.

WOOD: To był długi tydzień, co? (Buffy przytakuje głową.) Dzięki Bogu już piątek. Nie mogę uwierzyć, że to powiedziałem. (uśmiecha się) Do zobaczenia.

BUFFY: (czyta tekst ze strony Cassie) Siedzę sama na parapecie, drzewa trzeszczą, słońce grzmi, a dzieci śmieją się jak śmierć (głos Buffy przechodzi w głos Cassie) Ich ostra radość rani mnie jak nóż (widzimy Cassie siedzącą na lunchu z Dawn i Mike’iem) Jeden zazdrosny wąż na parapecie (widzimy Buffy, Dawn, Willow i Xander siedzących w jadalni i przeszukujących dokumenty Cassie) Będą tu drzewa i słońce i dzieci o schłostanej skórze w kolorze śliwki. Kiedy będę jedynie wspomnieniem, będę się śmiała. Będę śmiechem pośród drzew czasu. Siedzę sama i staram się je pokochać. Siedzę sama, wąż. (Widzimy Cassie siedzącą na łóżku w swoim pokoju, pisze coś w pamiętniki) Siedzę sama i śmieję się.

(Cięcie. Buffy idzie ciemnym korytarzem, rozgląda się. Zauważa przed sobą Spike’a tępo wpatrującego się przed siebie, macha mu przed oczami dłonią, potem pstryka palcami, nie uzyskuje żadnej reakcji.)

BUFFY: Spike, co ty robisz?

SPIKE: Nic, jeśli się nie ruszam, nie myślę, nie słucham głosów, wtedy to nie boli… aż tak.

BUFFY: Muszę cię o coś zapytać.

SPIKE: Nie.

BUFFY: Pewna dziewczyna jest w niebezpieczeństwie i potrzebuje twojej pomocy. Teraz. Kończy nam się czas, jest piątek, Cassie powiedziała, że dzisiaj umrze.

SPIKE: Nie mogę, nie słyszę cię.

BUFFY: Czy w szkole jest coś złego? Może gdzieś tutaj? Spike, proszę, jeśli wiesz cokolwiek.

SPIKE: (wzdycha) Tak, jest zło, tutaj, właśnie tutaj. Jestem złym człowiekiem. William jest złyyym człowiekiem. Słyszałem, że mam iść. (Nagle zaczyna sam siebie bić, Buffy go powstrzymuje)

BUFFY: Spike, przestań! Co zrobiłeś?

SPIKE: Zraniłem cię, Buffy. I zapłacę za to, płacę za to, bo skrzywdziłem dziewczynę.

BUFFY: (miękkim głosem) Spike, nie. Tu nie chodzi o mnie, chodzi o inną dziewczynę. Dobrze? Ma na imię Cassie Newton, proszę, czy wiesz coś na ten temat? (Spike potrząsa głową, Buffy podnosi się, wzdycha)

SPIKE: Nie… zostawiaj mnie. Zostań i pomóż mi zachować ciszę.

(Buffy odwraca się i spogląda na niego.)

BUFFY: Sądzę, że czujesz się jeszcze gorzej, gdy tu jestem.

SPIKE: (po cichu) Nie pozwól im skrzywdzić dziewczyny.

(Cięcie. Dyrektor Wood i woźny sprawdzają szafki.)

WOOD: Tu nic nie ma. (do woźnego) Masz coś?

(Przechodzi koło nich Mike. Drogę zachodzi mu Buffy.)

BUFFY: Gdzie masz identyfikator?

MIKE: Nie mam, mam wolne.

BUFFY: Wyglądasz na smutnego. Coś cię dręczy?

MIKE: Nie, nieszczególnie. Dostałem 4 z historii Egiptu, znałem materiał, więc to mnie trochę wkurza.

BUFFY: Często się wkurzasz?

MIKE: Nie.

BUFFY: Może przejdę do sedna. Słyszałam, że nie możesz znaleźć partnerki na potańcówkę.

MIKE: Wiem, że to pani praca, rozmawianie z dzieciakami o ich problemach. Ale szczerze mówiąc nie mam żadnych, wszystko jest w porządku. Proszę posłuchać, to naprawdę nic wielkiego, mam przyjaciółkę, którą bardzo chciałbym zaprosić, ale, sam nie wiem, ona chyba nie dostrzega we mnie partnera. Przez nią wariuję.

BUFFY: Wariujesz?

MIKE: Tak, czasami chciałbym… to zabawne, pani jest siostrą Dawn, tak?

BUFFY: (trochę zdezorientowana) Tak, to prawda. Dawn jest moją siostrą.

MIKE: To takie dziwne, właśnie o niej myślałem, że jeśli Cassie się nie zgodzi, może zaproszę Dawn.

BUFFY: Nie jesteś zły na Cassie, że cię odrzuciła?

MIKE: Eh, nie, jest dziewczyną, co nie? Doprowadzania facetów do szaleństwa to wasze główne zajęcie.

BUFFY: (uśmiecha się lekko, nagle zwraca się do niego z wyrzutem) Chcesz zaprosić moją siostrę na potańcówkę i to jest twoja alternatywa? (nagle z szafki wysypują się monety, Buffy mija Mike’a) Będę cię miała na oku. (podchodzi i podnosi monetę)

WOOD: Wygląda na to, że ktoś ma sporą kolekcję monet.

(Cięcie. Ciemnowłosy uczeń zjawia się u Buffy.)

UCZEŃ: Chciała mnie pani widzieć?

BUFFY: Czy szafka 281 należy do ciebie?

UCZEŃ: Tak, a co?

BUFFY: Chcę żebyś mi powiedział, co to jest. (pokazuje mu monetę) i to ma wspólnego z Cassie Newton.

UCZEŃ: Nie wiem, jest późno, spóźnię się na autobus.

BUFFY: Wiem, że jest późno. Dlatego nie mam czasu na gierki. Musisz mi to powiedzieć, teraz.

UCZEŃ: Proszę mi uwierzyć, gdybym coś wiedział, powiedziałbym pani. Ja tylko nie wiem.

BUFFY: Wiesz po co wróciłam do Sunnyale High?

UCZEŃ: Żeby nas gnębić.

BUFFY: Żeby pomagać. Jestem tu pedagogiem, bo chcę pomagać. Wiem jak  to jest iść tymi korytarzami i czuć się zagubionym, samotnym. Chcę tylko, żeby wszystko było lepsze, żebyście nawiązali ze sobą kontakt. A moja pięść zaraz nawiąże kontakt z twoja twarzą, jeśli nie przestaniesz marnować mojego czasu i nie pomożesz mi wykonywać mojej pracy.

UCZEŃ: Ja, proszę.

BUFFY: Ta dziewczyna może zginąć.

UCZEŃ: Chyba wiem, o kim pani mówi. To jakaś dziwaczka pisząca wiersze o samobójstwie. Ci goście, nie chcę z nimi zaczynać, mają jakiś plan.

(Cięcie. Cassie i Dawn wychodzą ze szkoły.)

CASSIE: No to chyba musimy się pożegnać.
DAWN: Nie, odprowadzę cię do domu.

CASSIE: Nie martw się, idę do mamy, a to daleko.

DAWN: Daleko, może być.

CASSIE: Dawn, wiesz, co się dzieje?

DAWN: Co?

CASSIE: Buffy powiedziała ci o mnie. Kazała ci udawać moją przyjaciółkę?

DAWN: Nie, może. Cassie, ona się o ciebie boi, chce ci pomóc.

CASSIE: Nie może.

DAWN: Może jednak tak. Nie jest taka, jak sądzisz. Ma zdolności… do pomagania i… ona się martwiła, a teraz i ja się martwię. I nie udawałam. Na prawdę chciałam, żebyśmy się zaprzyjaźniły.

CASSIE: (śmieje się) Jesteś moją przyjaciółką.

DAWN: Jestem?

CASSIE: Tak. Tylko pamiętaj, nie jestem taka głupia ja jaką wyglądam.

DAWN: Cieszę się.

UCZEŃ: (ten sam, który z nudów wymyślił bajkę o rozwodzie rodziców) Hej, Summers!

CASSIE: Posłuchaj Dawn, cokolwiek się stanie, to nie jest twoja wina. Dobrze?

UCZEŃ: Summers.

DAWN: Co jest Peter?

PETER: Zastanawiałem się, czy ktoś już cię zaprosił na tę potańcówkę.

DAWN: Co? Oh, (uśmiecha się) emm, nie. Niezupełnie.

PETER: Więc, tylko się zgrywałem. (zaczyna się śmiać) Do zobaczenia.

DAWN: Ale z niego dupek. (zauważa, że Cassie już koło niej nie ma) Cassie? Cassie? Cassie?

(Cięcie. Grupa uczniów w czerwonych habitach po raz kolejny odprawia rytuał, teraz zauważamy, że jednym z nich jest Peter.)

PETER: Wszyscy obecni?

WSZYSCY: Wszyscy obecni.

(Klękają, Peter zapala latarnię od swojej świecy, ściąga kaptur.)

PETER: Więc zaczynamy. (jeden z nich zaczyna się śmiać) Mendel, zamknij się.

MENDEL: Sory, stary. Ale to takie super, będziemy bogaci.

PETER: Uspokój się, jeśli chcemy to osiągnąć, musimy odprawić rytuał.

MENDEL: Dobra.

PETER: Kith, zająłeś się wyjściami awaryjnymi?

KITH: Tak, jak ktoś będzie się próbował tu wedrzeć czeka go niemiła niespodzianka. Założyłem taką samą pułapkę, jaką zakładał mój kuzyn Ben.

PETER: Więc nikt się tu nie dostanie. (na środek wyciąga związaną, zakneblowaną Cassie z zasłoniętymi oczami) I nikt się stąd nie wydostanie.

MENDEL: Stary…

PETER: (ściąga Cassie opaskę z oczy) To nasza ofiara. (bierze tasak) To nic osobistego, tyle, że miałaś takie zapędy samobójcze, nic dziwnego, jak znikniesz. Wszyscy pomyślą, że utopiłaś się w rzece. Zgaś. (chłopak najbliżej Peter’a gasi jego świecę, cała reszta postępuje tak samo) O potężny Avilas’ie, proszę przyjmij naszą ofiarę, proszę ukarz się przed nami, potężny wojowniku ciemności, proszę ukarz się przed nami i obdarz nas bogactwem, a my złożymy ci naszą ofiarę. Klęczymy przed Tobą z darem z mięsa.

(Nagle jedna z osób wstaje i ściąga habit, okazuje się, że to jest Buffy!!)

BUFFY; Dobra, to zostanie wpisane do twoich akt.

PERET: To jest pedagog, co ona tu do cholery robi.

MENDEL: To, to był jego pomysł.

PERET: Odczep się. Odejdź, odejdź głupia zdziro. (Buffy wymierza mu kopnięcie w twarz.) Zgi- (drugie kopnięcie jest wycelowane w jego męskość, Peter upada na podłogę)

BUFFY: Wiesz jakie to mało oryginalne? Znudzony nastolatek usiłuje wywołać demona, przykro mi, że się nie pojawił. Zapomniałeś o ciężkiej metalowej muzyce, chyba to też jest potrzebne, żeby wywołać takiego demona.

PETER: (wskazuje za Buffy) Tego demona?

(Za Buffy stoi duuży demon, z duża ilością rogów ;) i warczy. Buffy rzuca w niego tasakiem, trafia w prawe ramię, ale to nie wyrządza demonowi krzywdy. Buffy zbliża się do demona, ten wymierza jej cios w twarz, Buffy przelatuje za ladę biblioteki. Demon wyrywa z ręki tasak i odrzuca go na bok, Buffy kopie demona w twarz. W między czasie Peter podnosi tasak i zbliża się do Cassie.)

BUFFY: Nie! (Chce podbiec do Cassie, odkopuje na bok jednego ze studentów, jednak od tyłu łapie ją demon i rzuca o półkę z książkami. Demon chce ją zdeptać, Buffy łapie jego stopę i szamoce się z nią. Nagle demon odskakuje w tył, za nim pojawia się Spike z pochodnią.) Spike.

SPIKE: Potrzebowałaś pomocy. To nie zaszkodzi.

BUFFY: Jestem już zmęczona, zajmę się tym. (zabiera od niego pochodnię, uderza kilkakrotnie demona pochodnią)

(Spike zajmuje się Peter’em, mimo tego, że po każdym uderzeniu odczuwa wielki ból głowy.)

PETER: Kim jesteś?

SPIKE: Złym człowiekiem. (uderza go jeszcze raz i podnosi tasak )

PETER: Nie, proszę.

(Buffy wbija pochodnię w demona, ten staje w płomieniach. Spike tasakiem rozcina więzy Cassie i zrywa taśmę izolacyjna z jej ust.)

CASSIE: (do Spike) Powie ci to. Pewnego dnia ci to powie. (Spike patrzy na nią  zaskoczony)

BUFFY: (do Cassie) Nic ci nie jest?

(Spike odchodzi, Cassie zaczyna płakać. Peter czołga się do demona.)

PETER: On nie mógł umrzeć. Gdzie są moje bogactwa? (demon łapie go za szyję, a po chwili ekspoduje)

BUFFY: Chodź.

PETER: Pomocy, proszę pomóż mi, krwawię.

BUFFY: Przykro mi, przyjmuję od 10 do 16. (Wychodzą z Cassie) Wszystko w porządku. Chyba nie jesteś rozczarowana. (Buffy otwiera drzwi, w tym momencie z kuszy zostaje wystrzelona strzała, Buffy łapie ją tuż przed twarzą Cassie.) Widzisz (łapie strzałę) Możesz coś zmienić.

CASSIE: (głaszcze Buffy po włosach) I zrobisz.

BUFFY: Cassie? (Cassie mdleje) Cassie? Nie, proszę, Cassie? Cassie…

(Cięcie. Salon w domu Buffy. Buffy, Willow i Dawn siedzą na kanapie, Xander siedzi na fotelu.)

WILLOW: Co z jej mamą?

BUFFY: W porządku, na tyle na ile- Powiedziała, że w jej rodzinie występują zaburzenia pracy serca. Nigdy nie powiedziała o tym Cassie.

WILLOW: Cassie nie wiedziała? (Buffy potrząsa głową) To było przeznaczenie.

XANDER: Więc i tak by umarła, nie ważne co byś zrobiła.

BUFFY: Po prostu wiedziała o tym. Była wyjątkowa, a ja ją zawiodłam.

DAWN: (płacze) Nie, bo próbowałaś, wysłuchałaś jej i próbowałaś. Zmarła przez to, że była chora na serce, nie przez ciebie. Była moja przyjaciółką dzięki tobie. Chyba czasami nie można komuś pomóc.

BUFFY: I co wtedy? Co mamy zrobić, kiedy o tym wiemy. Kiedy wiemy, że nie możemy pomóc.

(Cięcie. Sunnydale High, Buffy przychodzi do pracy, siada przy biurku i przegląda akta.)



Autor: Technopagan


~Ender's SMG~*~BuffyPedia~

"Buffy The Vampire Slayer" TM and © (or copyright) Fox and its related entities. All rights reserved. This web site, its operators and any content on this site relating to "Buffy The Vampire Slayer" are not authorized by Fox.