~ Bring On The Night ~

translated by Technopagan


Tłumaczenie oryginalnie umieszczone w Buffypedii (www.buffypedia.prv.pl)
[Nie zmieniaj powyższych linii]

Niech nadejdzie noc

 

(Salon w domu Buffy, Xander zamiata podłogę. Na kanapie siedzi Dawn i Anya, przy stole siedzi Buffy, Willow obok niej przegląda coś na laptopie, koło kominka siedzi przywiązany do krzesła Andrew.)

XANDER: To błędne koło, jestem skazany na wymienianie tych okien przez całą wieczność. Może powinniśmy je zabić deskami do czasu, kiedy wszystko się nie uspokoi?

ANYA: (ma na nosie okulary, pokazuje notatnik) Nic. (pokazuje książkę) I nic. (pokazuje kolejne dwie książki) Totalne nic i nic zupełne.

WILLOW: Moje poszukiwania też nic nie dały. Jesteś pewna, że to coś nazwało siebie Pierwszym?

BUFFY: Całkowicie. Twierdziło, że jest pierwotnym złem. Tym, które zjawiło się jako pierwsze.

ANYA: Oh, proszę. Wiele razy słyszałam już ten tekst, gdy byłam demonem. Nie ma słowa, które by mnie nazwało. (znudzonym tonem parodiuje bad guy’ów ;)) Jestem zły, taki zły, zły, zły. Czujecie się przez to wystraszeni, no albo przerażeni, nieważne.

BUFFY: To nie było tylko gadanie. Kiedy się z tym zmierzyłam, czułam to. To było stare i ogromne i omal nie doprowadziło Angel’a do samobójstwa. A jeśli niedługo nie znajdziemy Spike’a, to Bóg wie do czego to może go zmusić.

XANDER: Chciałbym, żeby śpiąca brzydota (spogląda na Andrew) się w końcu obudził, był nieprzytomny całą noc.

ANYA: Zaczął piszczeć, gdy tylko nas zaatakowali ci dziwni goście, potem bredził coś, że Pierwszego powstrzymywała pieczęć Denzar’a, albo coś takiego.

(Dawn wstaje z kanapy, podchodzi do Andrew.)
DAWN: Może tylko udaje, żeby nie musiał odpowiadać na żadne pytania. (wymierza mu uderzenie w policzek) Hm. A może trzeba go obudzić. (chce wymierzyć mu kolejny cios)

BUFFY: Dawn.

DAWN: (zdziwiona) Co?

BUFFY: Dojdzie do siebie w swoim czasie. Oddychaj. Żeby uratować Spike’a musimy się dowiedzieć, jak z tym walczyć.

DAWN: (zawiedzionym głosem) Anya mogła go bić. (kopie Andrew w nogę)

WILLOW: Hej! Mam, pierwszy. (wszyscy spoglądają na nią) mieszkaniec Delhi, przepraszam.

BUFFY: Eh. Podaj mi jeszcze raz kodeks obserwatorów. (stojąca obok niej Joyce podaje jej książkę)

JOYCE: Potrzebujesz czegoś jeszcze, kochanie? Może herbatę?

BUFFY: (spogląda na nią) Mama. (po chwili) Nie jesteś prawdziwa.

JOYCE: Dobrze, czy to jakiś slang znaczący nie mówisz chyba serio?

BUFFY: Jesteś Pierwszym.

JOYCE: Kochanie, jesteś taka zmęczona, że mówisz już bez sensu. Może powinnaś się przespać.

BUFFY: Nie. 

JOYCE: Nie wygrasz z tym, nie, jeśli nie będziesz odpoczywać.

BUFFY: Przestań. Przestań to robić. To kłamstwo.

JOYCE: Nie chcę cię przestraszyć, ale chcę, żebyś o siebie zadbała. Musisz się obudzić.

BUFFY: Co?

XANDER: Śniło ci się coś. Buff, obudź się. (Buffy podnosi głowę, rzeczywiście przysnęła)

BUFFY: Widziałeś to?

XANDER: Tu nic nie było. Mówiłaś przez sen, to wszystko.

BUFFY: Oh.

XANDER: Wszystko w porządku? Co zobaczyłaś?

BUFFY: Nic. Tam nic nie było.

(Cięcie. Jesteśmy w jaskini, słychać modły. Spike jest przykuty do podłogi. Koło niego stoi Pierwszy Wampir.)

SPIKE: No dalej, kopnij mnie.

(Zza skały wychodzi BadSpike. Czyli Pierwsze zło zmienione w Spike’a.)

BADSPIKE: Zawsze to lubiłeś, prawda? (BadSpike zmienia się w Dru.) Kopać lalkę, gdy już leży. To zawsze był twój styl. (PW kopie Spike’a) Jak wiadra energii, biedne kochanie, czekałeś na swój moment. Na dziurę w wiadrze. (staje koło PW) No, no, zwierzaku, jak tylko nadejdzie księżyc dostaniesz swoje danie. Małe dziewczynki gnie się tak łatwo, jak różowy papier. Dwóm z nich nie ujdzie to na sucho. Wszystko zależy od towarzystwa. (Słychać krzyk Spike’a)

(Cięcie. Anya oblewa Andrew szklanką wody. Obok niej stoi Dawn. Andrew odchyla głowę  drugą stronę.)

ANYA: To już było coś.

DAWN: A może wylejemy na niego gorącą wodę.

ANYA: Dobry pomysł. (z entuzjazmem ruszają w stronę kuchni, nagle wpadają na Buffy) Oh, hej.

DAWN: Cześć. (obie siadają na kanapie, Buffy spogląda na Dawn) Nic.

BUFFY: Co?

DAWN: Oh, um, sądziłam, że zapytasz nas, co robiłyśmy.

BUFFY: Nie. Miałam zamiar zapytać- (Andrew zaczyna kaszleć, budzi się)

DAWN: (zrywając się z kanapy) Oh, obudził się. (Anya rusza razem nią)

ANYA: Oh, Andrew obślinił się cały.

ANDREW: O mało nie zginąłem. (spogląda na Buffy) Ocaliłaś mnie.

BUFFY: Tylko na razie. Ale jeśli nie powiesz nam tego, co chcemy wiedzieć, to ofiaruję cię Pierwszemu, żeby mógł cię porąbać na malutkie kawałeczki.

ANDREW: (robi przestraszoną minę, po chwili wraca do zwykłego wyrazu twarzy) Pierwszemu, co?

ANYA: Temu złemu czemuś, które udawało Warren’a, żeby cię zmusić do zabicia Jonathan’a.

ANDREW: Oh, to nie brzmi zbyt dobrze.

DAWN: Brzmi, jeśli rozumie się kontekst.

ANDREW: Takie imiona powinny brzmieć jak Lex, albo Voltemor, albo…

BUFFY: Hej! Właśnie próbowałam tu kogoś zastraszyć.

ANDREW: Oh, przepraszam, kontynuuj.

BUFFY: (wzdycha) Nieważne. Gdzie jest pieczęć?

(Cięcie. Andrew prowadzi Scooby gang w składzie Buffy, Xander, Dawn po podziemiach Sunnydale High.)

ANDREW: Powinna być za tym rogiem, tak mi się wydaje.

BUFFY: Lepiej żebyś tym razem miał rację.

ANDREW: Mówiłem ci, że nie jestem pewny.

XANDER: To lepiej zacznij być, bo mam już dosyć biegania za tobą- (wchodzą do pomieszczenia z wielkim pentagramem) Wow, spójrzcie na to zło z kozią głową.

BUFFY: Do czego to służy?

ANDREW: Nie wiem. Do niczego dobrego. Nie zadziałało, bo było za mało krwi. Dobra. (odwraca się i chce odejść, Buffy go zatrzymuje)

DAWN: (podchodzi do drewnianej konstrukcji, do której był przywiązany Spike) Na tym jest krew i to sporo. Wygląda na to, że Pierwszy złożył kolejną ofiarę, albo kręcił tu teledysk.

BUFFY: Pieczęć mogła zostać aktywowana. To pewnie po to Pierwszy potrzebował Spike’a.

ANDREW: Tego nie było tu wcześniej, nie mam z tym nic wspólnego.

XANDER: Dzięki za wyjaśnienie, bo inaczej moglibyśmy pomyśleć, że to twoja sprawka. Zabiłeś swojego najlepszego przyjaciela.

ANDREW: Jest w miejscu spokoju i radości. Powiedział mi to,

XANDER: Nie, nikt ci tego nie powiedział. Zostałeś oszukany przez podstawionego ducha.

BUFFY: Chłopcy, możecie sobie odpuścić tę sesję wyjaśnień. Musimy to zasłonić. Do czegokolwiek to służy, nie może tak tu sterczeć. (podaje im łopaty)

(Cięcie. Cała gromadka wraca korytarzami.)

ANDREW: To miejsce przyprawia mnie o dreszcze. To jak w numer 2x97, 2x99 Wonderwoman.

XANDER: W tych katakumbach, ze szkieletami.

XANDER/ANDREW: (razem) To było super. 

XANDER: Ruszaj, (popycha Andrew) tędy.

DAWN: I co teraz? Znaleźliśmy pieczęć, ale nie Spike’a.

BUFFY: Nie wiem. Pierwszy ukrywał się po ziemią, gdy go pierwszy raz znalazłam, ale to- (nagle za nimi pojawia się dyrektor Wood) Hej.

WOOD: Hej. Sądziłem, że jesteś-

DAWN: Chora. Wymiotowała i w ogóle-

WOOD: Tak, pamiętam, więc proszę nie mów dalej.

DAWN: Ale teraz, to zadziwiające, lekarz dał jej-

BUFFY: Tabletki.

DAWN: Krem.

BUFFY: I krem. I już mi lepiej. (spogląda na łopatę, którą trzyma w ręku Wood; należy wspomnieć, że Buffy też trzyma w ręku łopatę)

WOOD: Oh, tak. Em, ktoś to zostawił na boisku i właśnie ją odnosiłem.

BUFFY: Jak widać dyrektor robi tu wszystko.

WOOD: Staram się.

BUFFY: (zauważa własną łopatę) Oh. Pomagałam Dawn w szkolnym projekcie. Zakopałyśmy kapsułę czasu.

DAWN: Witajcie ludzie przyszłości, dzieciaki dzisiaj lubią RedBull’a i JackAss.

BUFFY: Lepiej już pójdziemy.

WOOD: Buffy. Jeśli już czujesz się lepiej, to przydałabyś mi się w pracy. Mam już listę dzieciaków, które chciałyby się z tobą zobaczyć.

BUFFY: Oh, tak. Em, przepraszam, ale byłam chora i w ogóle.

WOOD: Nie, nie, w porządku. Rozumiem to. Tylko, że zaczynamy mieć zaległości.

BUFFY: Będę jutro, nie ma sprawy. Już nie chora.

WOOD: Dobra.

BUFFY: Ok.

(Cięcie. Dom Buffy, w jadalni Dawn siedzi przy laptopie, Anya podaje Willow zapałki. Do pokoju wchodzi Xander, staje obok Buffy.)

XANDER: (do Buffy) I jak?

BUFFY: Dawn usiłuje dowiedzieć się czegoś o pieczęci Danzelfara. Willow ma zamiar rzucić zaklęcie lokacyjne, może uda nam się zlokalizować Pierwszego.

XANDER: Może poszłabyś odpocząć? Nie spałaś już od dwóch dni. Zawołamy cię, jak coś znajdziemy.

BUFFY: Nie, nie mogłabym spać. Zbyt wiele się dzieje.

XANDER: Będzie dobrze. Radziliśmy już sobie z takimi rzeczami.

BUFFY: Nie widziałeś Pierwszego, ja tak. Czułam to, to było jak-

(Nagle przed Willow wybucha jasne światło, Anya zostaje rzucona o ścianę. Nagle czerwonawe strumienie zaczynają wpływać przez nozdrza Willow, jej oczy stają się czarne. Z ust wyłania się postać demona.)

BUFFY: Will! (Willow poraża Buffy czerwona błyskawicą)

WILLOW: (nienaturalnym, demonicznym głosem) Tylko czynicie mnie silniejszym!

(Xander chwyta za misę z kryształami i rozbija ją o ścianę. Willow upada na podłogę. Buffy podbiega do niej.)

WILLOW: (normalnym głosem) To nadal jest w mnie, czuję to.

BUFFY: Nie, już nie. Nie ma go. Wszystko jest dobrze.

WILLOW: Nie chcę nikogo krzywdzić. Proszę Buffy. Nie pozwól im, żeby mnie do tego zmusili. O, Boże.

BUFFY: Nie zrobią tego, obiecuję. Dobrze. Obiecuję. Nie będziemy używać magii, żeby z tym walczyć, dopóki nie dowiemy się z czym mamy doczynienia.

WILLOW: Nie mogę. Nie mogę. Przepraszam.

(Cięcie. Salon.)

XANDER: Przynajmniej pozwól mi iść z tobą.

BUFFY: Idę sama.

XANDER: Sama powiedziałaś, że nie wiesz jak walczyć z Pierwszym. (kierują się w stronę drzwi) ani nawet gdzie on jest.

BUFFY: Jest gdzieś tam i krzywdzi moich przyjaciół (otwiera drzwi wejściowe) Znajdę go.

(W drzwiach staje Giles.)

GILES: Buffy.

BUFFY: Giles.

(W drzwiach mijają Giles trzy młode dziewczyny w wieku Dawn. Dwie przechodzą obok niej.)

MOLLY: Fajna chata, trochę się rozpada.

(Trzecia z dziewczyn zatrzymuje się przed Buffy.)

KENNEDY: Więc to jest pogromczyni? (mierzy Buffy wzrokiem, wzdycha i podąża za innymi)

GILES: Przepraszam, że tak wpadam, ale obawiam się, że mamy właśnie Apokalipsę.

(Cięcie. Dziewczyny stoją przy ścianie w salonie, Dawn stoi przed nimi.)

DAWN: Więc wszystkie są pogromczyniami?

GILES: (stoi niedaleko fotela na którym siedzi Buffy) Potencjalnymi pogromczyniami, czekającymi na powołanie. Było więcej takich jak one, na całym świecie, ale teraz została tylko garstka i są w drodze do Sunnydale.

BUFFY: Reszta została zamordowana.

(Mamy flash backi ze snów Buffy, gdzie widzimy ginące młode dziewczyny.)

GILES: Z zimną krwią. Tak jak jeden z ich obserwatorów. Zawsze obawialiśmy się, że ten dzień nadejdzie, że nastąpi atak nie tylko na pojedynczą pogromczynię, ale na całą linię. (widzimy obrazy z odcinka, gdy Giles znajduje zasztyletowanego obserwatora)

BUFFY: Pierwszy, to właśnie tego chce.

GILES: Tak, pozbyć się wszystkich przyszłych pogromczyń i ich obserwatorów.

BUFFY: A potem Faith, a potem mnie. A kiedy nie będzie już żadnych potencjalnych pogromczyń i żadnego sposobu, żeby powołać kolejne, to będzie koniec. Żadnej więcej pogromczyni. Nigdy.

WILLOW: (siedzi na kanapie obok Willow) Ale nie udało nam się znaleźć żadnych informacji o pierwszym. Żadnej dokumentacji-

GILES: To dlatego, że powstał zanim zaczęła się historia. I rzadko pokazuje swoją prawdziwą twarz. Wszystkie dane, o których wiem, były w bibliotece Rady.

ANYA: A co z Radą? Co oni na to?

GILES: Nie ma ich. (Buffy zaskoczona spogląda na Giles’a.)

WILLOW: Co?

GILES: Zostali zgładzeni. Mieli zebranie i był wybuch.

WILLOW: To znaczy, że wszystkie ich dane zostały zniszczone?

GILES: Anabel. (Dziewczyna, która weszła jako druga, w długich rudych włosach otwiera torbę i wyciąga z niej kilka ksiąg i akta.) To zostało, mistyczne sekrety obserwatorów. (Anya i Willow zaczynają przeglądać księgi) I wszystko, co zdołałem znaleźć o Pierwszym. Kiedy rozumiałem, co się dzieje, ukradłem to.

ANYA: (z odrobiną entuzjazmu w głosie ;)I wysadziłeś Radę w powietrze. Widzisz tak się właśnie dzieje, gdy jest się staroświeckim i zrównoważonym, odreagowuje się to.

GILES: Nie. To nie ja to zrobiłem. To musiał zrobić wysłannik Pierwszego, po moim małym włamaniu. Wiedza zawarta w tych dokumentach musiała zostać ochroniona i nie było czasu na biurokrację czy debaty. A Rada nie znała innego sposobu.

ANDREW: (nadal przywiązany do krzesła, tragicznym głosem) I to kosztowało ich życie. (wszyscy spoglądają na niego) Mów dalej.

BUFFY: (do Xander’a) Możemy go uciszyć. (Xander klaszcze w dłonie, podchodzi do Andrew i zakleja mu usta taśmą.) I co te akta mówią o Pierwszym?

GILES: Niewiele. Może zmieniać formę, pojawia się jedynie pod postacią osób, które już nie żyją.

WILLOW: Nasze duchy.

GILES: A także to, że nie jest materialny, nie może dotykać, ani walczyć sam. Działa poprzez tych, którymi manipuluje i swoich wyznawców.

KENNEDY: Te świry w czarnych habitach.

MOLLY: (mówi z brytyjskim akcentem, ma dwa długie kucyki, ubiera się trochę w stylu Avril) Tak z kapturami i dziwacznymi znakami na oczach. Nigdy ich nie widziałam, ale słyszałam.

ANABEL: Cicho, Molly. Pan Giles to wyjaśni.

GILES: Pierwszy nie przypomina niczego, z czym wcześniej walczyliśmy. Istnieje zło i to, co je stworzyło. Jego źródło.

BUFFY: To twierdzi, że właśnie tym jest.

GILES: Ono tym jest. Miało całą wieczność, nieskończone zasoby. Jak je pokonać, szczerze mówiąc, nie wiem. Ale musimy znaleźć jakiś sposób. Jeśli linia pogromczyń zostanie zakończona, Piekielne Usta nie będą miały strażnika. Równowaga zostanie zakłócona. Obawiam się, że to przypadło tobie w udziale, Buffy. Przykro mi. Zrobimy wszystko, co w naszej mocy, ale tylko ty masz dość siły, żeby ochronić te dziewczęta i świat przed tym, co nadchodzi.

XANDER: Ale nie jesteś pod presją.

KENNEDY: Więc, to ma być to? To jest plan? Nie wiem jak jedna osoba, nawet pogromczyni, mogłaby nas ochronić. Widziałam, co ci goście mogą zrobić, rozerwali na kawałki mojego obserwatora.

GILES: Oczywiście użyjemy wszystkich możliwych środków.

KENNEDY: A jeśli to coś jest prawdziwym złem, to czy Piekielne Usta to nie jeden wielki ośrodek wypoczynkowy? Nie sądzisz, że powinnyśmy schować się na drugim krańcu świata?

ANABEL: Kennedy.

BUFFY: Nie, ona się nie myli. Potrzebujemy wsparcia, dlatego musimy znaleźć Spike’a.

ANYA: (sceptycznie) Tak, on nam pomoże, jeśli nie będzie akurat wariował, albo zabijał ludzi, albo nie będzie martwy. Albo, wiecie, wszystkie powyższe.

(Cięcie. PW przytapia Spike’a. Spike szarpie się, po chwili przestaje się poruszać. PW wyciąga go z wody i rzuca na ziemię.)

DRU: To dlatego Al. Robi takie dobre lalki. (Spike wypluwa wodę.) Ciężko go zabić. Próbowałeś oświecić Buffy. Rozlewałeś, rozlewałeś, rozlewałeś nasze sekrety jak morze. Ale zapomniałeś. To ja decyduję, kiedy powiesz jej to, co wiesz. Ja zdecyduję, kiedy to się skończy. A ja jeszcze z tobą nie skończyłam, nawet nie jestem blisko. (cmoka na PW, ten chwyta Spike’a i znowu wsadza jego głowę pod wodę.)

(Cięcie. Sunnydale, wieczór, widzimy świąteczni udekorowane ulice. Ulicą idą Giles i Buffy.)

GILES: Miejsce, w którym zobaczyłam Pierwszego, mówiłaś, że to było koło choinek?

BUFFY: Pod nimi. Wejście do podziemia było ukryte pod nimi. Odbywał się tam jakiś rytuał. Giles, to jest zło, prawda? Nowy rodzaj zła.

GILES: W sam raz na święta.

BUFFY: (wzdycha) Nie zdawałam sobie nawet spawy, że jest już grudzień. Może jak wrócimy do domu, powinniśmy udekorować gruzy. (Giles się uśmiecha) Sądzisz, że kiedyś przyjedziesz tu z prawdziwą wizytą? Przy okazji której świat akurat nie będzie się kończył?

GILES: Postaram się, obiecuję.

BUFFY: To dobrze. Bo mi cię brakuje.

GILES: Mnie ciebie też.

(Cięcie. Salon w domu Buffy.)

ANDERW: (do Xander’a) Jak długo jesteś z Buffy?

XANDER: Nie jestem z nią, ona jest moją najlepszą przyjaciółką.

ANDREW: Oh. Wygląda na dobrego przywódcę. Ma błyszczące włosy. Czy ona każe wam zabijać nożem innych?

(Do salonu wchodzi Kennedy. Willow właśnie skończyła ścielić kanapę.)

WILLOW: Dobra, Anabel może spać tutaj. Molly może spać w pokoju Dawn. (bierze pościel)

KENNEDY: Nie jeśli Dawn naprawdę chce spać. Molly to straszna gaduła.

WILLOW: Więc Molly na dole, Ty z Dawn, a Anabel w moim pokoju.

KENNEDY: Zły pomysł. Anabel chrapie.

WILLOW: Chcesz się tym zająć? (oddaje jej pościel)

KENNEDY: Dobra. Oh i lepiej nie zasłaniaj zasłon. (uśmiecha się do niej, Willow spogląda na nią zdziwiona, Kennedy idzie na górę)

DAWN: Czy ona chce jeść?

WILLOW: Co? Hu, ona, uh, ona jest nowa.

DAWN: Anabel i Molly umierają z głodu, a ja totalnie przypaliłam jedzenie. Oh, wiem poleję to ostrym sosem i powiem, że to takie amerykańskie danie. Jest tylko lekko przypalone.

(Wchodzą do kuchni, mija je Anya, która właśnie wyrzuca jedzenie z patelni do kosza.)

ANYA: Nie lekko, tylko totalnie.

WILLOW: Albo możemy zamówić pizzę.

ANABEL: Jak nie będzie miała mięsa, jestem wegetarianką.

MOLLY: Nudzisz.

ANABEL: Tylko dlatego, że ty jesz wszystko, co popadnie.

MOLLY: (zauważa pudełka z ciasteczkami) Oh, ciasteczka. Nie macie nic przeciwko. Zżerają mnie nerwy po wykładzie pana Giles’a.

DAWN: Częstujcie się. Też czuję, że mi się przydadzą.

(Cięcie. Giles i Buffy wchodzą na pusty plac.)

GILES: Więc wejście do podziemnych jaskiń jest tu.

BUFFY: Jestem pewna, że było… gdzieś tu.

GILES: Cóż, poszu-

BUFFY: (krzyczy, wpada pod ziemię) Znalazłam.

GILES: Boże, nic ci nie jest?

BUFFY: Niezbyt, tylko, że teraz kolana zginają mi się w drugą stronę. Dobra. (otrzepuje się) Giles, zostań tam. Sprawdzę to.

GILES: Dobra.

(Buffy rozgląda się dookoła, nagle coś przemyka koło niej. Buffy idzie dalej. Nagle staje twarzą w twarz z PW, ten wymierza jej uderzenie. Buffy ląduje plecami na ścianie jaskini, podnosi się i otrzymuje serię uderzeń i kopnięć od PW. Wywiązuje się pomiędzy nimi walka, w końcu Buffy wbija mu kołek w serce. PW spogląda na Buffy, po czym wyciąga kołek i rzuca się na nią. Buffy nieźle obrywa, udaje jej się jednak powalić PW na ziemię. Sama wdrapuje się po skale do wyjścia, PW łapie ją za nogę i ściąga na dół., Buffy wymierza mu kopnięcie i udaje jej się wydostać na powierzchnię. Na tle wschodzącego słońca pojawia się Giles. PW wyciąga rękę, aby złapać Buffy, oślepia go jednak blask słońca.)

(Cięcie. Buffy i Giles wchodzą do domu kuchennymi drzwiami.)

BUFFY: Widziałeś, nie dał mi szansy, żeby- (W kuchni siedzą Molly, Anabel i Kennedy)

KENNEDY: Przepraszamy za tę brytyjską inwazję.

MOLLY: Nie śpimy od kilku godzin. 

ANABEL: W Londynie byłaby 4 po południu.

KENNEDY: Nic ci nie jest? Wyglądasz-

BUFFY: Oh, tak. Tylko miałam mała bójkę. (do Giles’a) Powiesz mi z czym?

GILES: Tak, Buffy. Ale może powinniśmy to omówić na prywatności.

BUFFY: To znaczy nie w obecności następnego pokolenia? Nie ma na to czasu. Witamy w naszym świecie.

(Anabel łapie za notatnik)

GILES: To, z czym walczyłaś było wampirem, ale nie takim zwykłym. To był Tulakhan. Istniały przed ludźmi i wampirami, to bardzo brutalne maszyny do zabijania. Bliskie zwierzętom. To są wampiry, których inne wampiry się boją. Są starożytną i zupełnie inną rasą. A do dziś rana sądziłem, że są jedynie mitem.

BUFFY: Więc najpierw pojawia się Pierwszy, a teraz to. Sądzisz, że to przypadek?

GILES: Sądzę, ze bardziej prawdopodobne jest, że Tulakhan jest narzędziem Pierwszego.

ANABEL: Em. Zgromiłaś go?

BUFFY: Nie. Nadal tam jest. Gdzieś.

MOLLY: Czego chce?

BUFFY: Śmierci nas wszystkich. (dziewczyny są w szoku) Ale wygląda na to, że na razie słońce powstrzymuje tego nad-wampira.

GILES: Proponuję, żebyś trochę odpoczęła przed zmierzchem. Kilka godzin snu na pewno pomoże.

BUFFY: Nie będę spać. Nie mogę.

GILES: Przestań, jesteś wyczerpana.

BUFFY: Oh, w tym rzecz. Walka z prehistorycznym złem, nie idzie w parze z drzemką. Przykro mi, dziewczyny. Wiem, że przebyłyście długą drogę i chciałybyście się już czymś zająć. Ale najlepsze, co możecie zrobić, to siedzieć i czekać. Doczekacie się. Pójdę do pracy, zobaczę czego uda mi się dowiedzieć. Wrócę przed zachodem słońca.

GILES: Planujesz odkryć coś, co pomoże nam znaleźć Pierwszego?

BUFFY: Mam świetny plan.

(Cięcie. Widzimy monitor komputera, na nim otwarte okno wyszukiwaki internetowej, w której pojawia się słowo: zło.)

(Przy komputerze siedzi Buffy, pisze i rozmawia przez telefon.)

BUFFY: Tak, sprawdziliśmy piwnicę. Zaczekaj, spróbuję czegoś. Może pierwszy nie jest przygotowany do starcia z nowoczesną techniką. (wyświetlają się wyniki wyszukiwania) Ilość pasujących 900517. Muszę zawężyć poszukiwania. Zadzwonię to ciebie. Pa.

WOOD: (podchodzi do jej biurka, czyta co Buffy wpisuje w wyszukiwarce) Manifestacje zła… w… filmach. (Buffy uśmiecha się do niego) Szukasz złych filmów?

BUFFY: Wiem, że to dziwny sposób wykorzystania moich godzin pracy, ale mam chwilę wolnego i postanowiłam zająć się tylko złymi-złymi filmami. Jak Egzorcysta, Blair Witch.

WOOD: Hm. Tanie i naciągane?

BUFFY: To inny rodzaj zła.

WOOD: Buffy, nie jestem wielkim fanem strasznych filmów. Nawet tych lepszych. Czasami wydaje mi się, że dzieciaki nie unikną ich oglądania.

BUFFY: Cóż, one nie są dla takich dzieciaków.

WOOD: Tak. Ale chcę tylko powiedzieć, że jeśli raz zobaczysz prawdziwe zło, pozostawi ono po sobie wyraźne ślady. I wtedy nie można już zapomnieć o tym, co się widziało. Nigdy. (zapada chwila ciszy) To tylko moja opinia. Lepiej wrócę do pracy.

BUFFY: A jakie filmy pan lubi?

WOOD: Oh, ja. (stoi do Buffy tyłem) Zagadkowe, w których dopiero na końcu dowiadujemy się, co kryło się pod tym wszystkim. (uśmiecha się i odchodzi)

(Cięcie. Spike jest przykuty do skały)

DRU: Potraktuj to, jak grę. Bardzo zabawna grę. Bez tych wszystkich zasad i kogoś, kto wygrywa główną nagrodę. Ale jednak są w niej strony. Musisz wybrać stronę, Spike. Wtedy będziemy mogli latać i odwiedzić naszych wszystkich przyjaciół, którzy wypełzną spod ziemi. Wiem, że to lubisz latać i śmiać się i zakręcać.

SPIKE: Nie jesteś Drusilla.

DRU: (się śmieje) Nie, nie jestem.

SPIKE: Ona była bardziej szalona.

DRU: (bliska płaczu) Tato, nie kop już. Dzisiaj jest już prawie Wigilia, a ty chcesz to zniszczyć. Byłam taka dobra przez cały rok. (nachyla się na Spike’iem i warczy na niego) Ale mogę być zła, jeśli tego chcesz. (Spike odwraca od niej głowę, PW wymierza mu cios) Niedobry tatuś! Potrzebuje kary. Nie nauczył się lekcji od dyrektora, a wszystkie dzwonki w szkole dzwonią i dzwonią i dzwonią. (PW wymierza kolejny cios Spike’owi) Dzwonią, dzwonią. Wybierz stronę, wybierz naszą stronę. Wiesz, że jest pyszna. Co ty na to?

SPIKE: Dru, kochanie, odwal się.

DRU: Głupi, uparty tatuś. (PW zaczyna obijać Spike’a)

DRU: Dzwonią, dzwonią, dzwonią.

(Cięcie. Szkolny korytarz, dzwoni dzwonek.)

(Cięcie. Toaleta, Buffy przemywa twarz wodą, przy okazji wydaje jęknięcia bólu. Rozpina rękaw, widzimy dwa spore iniaki na jej prawej ręce. Nagle pojawia się obok niej Joyce.)

JOYCE: Buffy, co się stało?

BUFFY: Emm, oh, nic takiego, mamo.

JOYCE: Usiłowałam cię ostrzec, ale… teraz ostatnią rzeczą, jakiej potrzebujesz jest porada matki. Przyniosę ci lodu.

BUFFY: Nie. Nie mogę, mamo.

JOYCE: Buffy, musisz się doleczyć.

BUFFY: Nie mam czasu.

JOYCE: Martwisz się zachodem słońca? Są rzeczy, których nie możesz kontrolować, słońce zawsze zachodzi i zawsze wschodzi.

BUFFY: Wszyscy na mnie liczą. 

JOYCE: Robią to, i przykro mi Buffy, ale twoi przyjaciele wywierają na ciebie zbyt duży nacisk, zawsze tak było.

BUFFY: Coś złego nadchodzi.

JOYCE: Buffy, zło nie nadchodzi, ono już tu jest. Zło zawsze tu jest, nie wiesz o tym? Jest wszędzie.

BUFFY: A ja muszę je powstrzymać.

JOYCE: Jak masz zamiar to zrobić?

BUFFY: Jeszcze nie wiem, ale-

JOYCE: Nie ważne czego oczekują od ciebie przyjaciele, zło jest częścią nas, nas wszystkich. To naturalne i nikt tego nie powstrzyma. Nikt nie powstrzyma natury, nawet-

(Cięcie. Słychać dźwięk dzwonka, Buffy budzi się, przysnęła opierając głowę na dłoni. Okazuje się, ze przed nią siedzi jeden z uczniów.)

BUFFY: Oh, p-przepraszam, o czym mówiłeś?

ROGER: (z ironią) Tylko o moim życiu. Jest pani jak wszyscy inni.

BUFFY: Nie, nie jestem. Jestem inna, na czasie, łapie kontakt z młodymi ludźmi. (uczeń staje z krzesła) Nie, nie idź, em, ef.

ROGER: Roger.

BUFFY: Roger, widzisz, słyszał to. (uczeń odwraca się i wychodzi, Buffy załamuje się)

(Cięcie. Widzimy jak Wood obserwuje Buffy ze swojego gabinetu.)

(Cięcie. Salon Buffy. Slayeretki siedzą na kanapie. Giles przechadza się po pokoju, dziewczyny wyjmują broń ze skrzyni.)

GILES: Dzień pawie się skończył. Słońce zajdzie za (spogląda na zegarek) 17 minut.

(Do pokoju wchodzi Xander z młotkiem i deską, którą zabija okno.)

XANDER: Hej, małe pogromczynie, nie martwcie się tak. Dobra, nie wiemy, gdzie jest Spike, ani jak walczyć z Pierwszym, ani czy i kiedy super wampir nas zaatakuje. Ale jednak mamy zabezpieczony dom (puka młotkiem w dyktę zakrywającą okno. Teraz wszystko, co możemy zrobić, to załapać tego nad-wampira w pułapkę i gra skończona.

WILLOW: (staje obok Buffy, opierającej się o futrynę) Xander. One są nowe, może zapoznamy je z żartami jakie trzymają się nas w obliczu śmierci.

XANDER: Kto tu żartuje, to z pułapką mogłoby zadziałać. Wolicie żebym je okłamywał.

BUFFY: Nic wam nie będzie.

WILLOW: Nic, a nawet mniej, to gwarantujemy. (do Buffy) Em, Buffy, ja, chciałabym żebyś wiedziała, że bardzo mi przykro, że cię zawiodłam, wiesz tu, wcześniej. Z magią która zrobiła się hahaha, a ja toalnie iiiii, a wszystko było wrrrr. Chciałabym umieć pomóc.

BUFFY: Nikt nie oczekuje, że będziesz wszystko naprawiać.

WILLOW: Nie mogę zrobić wszystkiego, ale powinnam przynajmniej być w stanie zrobić cokolwiek. Mam tyle mocy, ale kiedy próbuję jej użyć-

BUFFY: Nie rób tego. Dobrze?

WILLOW: Dobrze. Ale, potrzebujesz pomocy. Znam cię i wiem, że nigdy się do tego nie przyznasz, ale potrzebujesz pomocy.

BUFFY: Nic mi nie będzie, nic albo mnie, to gwarantuję.

(Kennedy wstaje z kanapy)

KENNEDY: Hej, dostaniemy broń? Jesteśmy wyćwiczone w tym, a całe szaleństwo dopiero nadchodzi. Słyszałam już najgorsze wersje.

ANABEL: Dostaniemy broń, kiedy pogromczyni będzie czuła, że jesteśmy gotowe.

MOLLY: (lekko przerażona) Ja się czuję gotowa.

ANABEL: Jesteś przerażona, musisz nauczyć się kontrolować swój strach. 

KENNEDY: Hej, wiecie co by w tym pomogło? Broń.

BUFFY: Em, no nie wiem.

KENNEDY: Na nic bez nich się nie przydamy.

ANABEL: Jesteśmy z pogromczynią, bezpieczne jak w domu.

KENNEDY: A widzisz w jakim domu siedzimy?

ANABEL: To przyjdzie prosto po nas, prawda?

BUFFY: Powinniśmy je uzbroić Giles.

(Wszyscy ruszają do skrzyni z bronią.)

ANDREW: Posłuchajcie, mam złe przeczucia.

XANDER: Pewnie, że masz złe przeczucia, stary. Jesteś przywiązany do krzesła.

ANDREW: Nie. Tak. Ale tak poza tym, mój szósty zmysł bije na alarm. Będzie nieciekawie, naprawdę. Lepiej mnie odwiąż.

BUFFY: A to ma nam niby jak pomóc?

ANDREW: Dobra, wiem o czym myślisz, Andrew jest zły. Myślisz, że jestem super złym charakterem, jak dr. Doom, Apocalipse, albo Riddler. Przyznaję posunąłem się za daleko, ale teraz już wróciłem. (Buffy z niepokojem spogląda na Slayeretki przeglądające broń.) Wiele się nauczyłem. Znowu jestem dobry.

BUFFY: A kiedy byłeś dobry?

ANDREW: Dobra, technicznie, nigdy. (Buffy i Xander wychodzą z pokoju) Touche. Ale jestem jak Vader w pięciu ostatnich minutach Jedi, wstępuję na ścieżkę… (szarpie się w więzach) odkupienia… co… jest… (rezygnuje z szarpania się) Przez te liny wszystko mnie swędzi.

(Cięcie. Giles wchodzi do pokoju w którym stoi Buffy.)

BUFFY: jak stoimy z czasem?

GILES: Słońce powinno zajść za minutę. Robimy, co możemy. Nie martw się, wszyscy tu rozumieją, że to twoje zadanie.

BUFFY: Mam tylko nadzieję, że robię wszystko, jak należy.

GILES: Ja w ciebie wierzę. Oni na ciebie liczą.

BUFFY: Giles, to nie jest to, co chciałabym teraz usłyszeć.

MOLLY: Panie Giles, Anabel uciekła.

(Cięcie. Anabel ucieka uliczkami Sunnydale. Nagle łapie ją PW i skręca jej kark.)

(Cięcie. Buffy znajduje ciało Anabel. W tym momencie atakuje ja PW. Wywiązuje się pomiędzy nimi walka, PW podnosi Buffy za gardło do góry. Buffy pluje na niego swoją krwią. PW ją puszcza, Buffy ucieka utykając. PW oblizuje się i rusza za nią. Lądują w starej fabryce. Buffy atakuje PW metalową rurką, po czym dostaje niezły wycisk. Udaje jej się kopnąć dzwignię i na PW spada sporo dużych ciężkich metalowych rur. Buffy odbiega kawałek, gdy spod rur wyskakuje PW i atakuje ją, przerzuca ją przez ścianę.)

(Cięcie. Jakiś czas po tym.)

XANDER: Buffy! (znajduje Buffy nieprzytomną pośród gruzów) O, wielki Boże! (widzimy, że razem z nią przyszli Willow i Giles) 

(Cięcie. Wracamy do Spike’a)

DRU: Wiesz, dlaczego żyjesz?

SPIKE: Nigdy cię nie rozumiałem. To egzystencjonalne gadanie, a przecież nienawidziłaś Paryża.

DRU: Żyjesz z jednego powodu. I tylko jednego powodu, bo ja tak chcę. A wiesz, dlaczego tak chcę? Bo jeszcze z tobą nie skończyłam.

SPIKE: Odpuść sobie. (pluje krwią) Kimkolwiek jesteś, o cokolwiek chcesz osiągnąć, ja w to nie wchodzę. Nie masz już nade mną władzy. 

DRU: (ze złością) A dlaczego sądzisz, że masz wybór? Dlaczego sądzisz, że na cokolwiek się przydasz na tym świecie?

SPIKE: Ona tak sądzi. Ona we mnie wierzy.

(Cięcie. Buffy siedzi skulona na fotelu, na twarzy ma ślady pobicia, jest sama w pokoju. Słychać głosy dochodzące z sąsiedniego pomieszczenia.)

GILES: Moglibyśmy coś zaplanować, jak zwykle, ale prawda jest taka, że to Buffy była naszym planem. Nie mamy żadnego wsparcia.

WILLOW: Giles, ona źle wygląda.

GILES: Tak. Obawiam się, że może mieć krwotok wewnętrzny.

WILLOW: Co to znaczy? Czy ona-?

GILES: Umrze? Nie, nie sądzę. Nie wiem.

WILLOW: Co zrobimy, jeśli okaże się, że nie może walczyć? Że nie może tego czegoś pokonać.

(W oczach Buffy pojawia się przerażenie.)

(Cięcie. Widzimy teraz Giles’a Giles resztę.)

GILES: Wrócimy do początku. 

XANDER: A co to będzie dokładnie oznaczało?

GILES: Nie wiem. Pierwszy istniał zanim zaistniało wszystko, co znamy albo, co możemy poznać. Jest wszędzie, jest czyste. Nie wiem, czy damy radę z tym walczyć.

BUFFY: (wchodzi do pokoju) Masz rację. Nie wiemy, jak z tym walczyć. Nie wiemy, kiedy nadejdzie. Nie możemy uciec, ani ukryć się. Nie możemy udawać, że to nie jest koniec, bo to jest koniec. (głos jej się załamuje) Zawsze coś próbowało zniszczyć świat, a my powstrzymywaliśmy to. Ale nie mamy już doczynienia z niczym takim. Mamy doczynienia z powodem dla którego to istniało. Ze złem, najsilniejszym, pierwszym.

GILES: Buffy, em, wiem, że jesteś zmęczona.

BUFFY: Jestem ponad zmęczeniem, ponad strachem. Stoję na Piekielnych Ustach, które połkną mnie w całości… i zakrztuszą się mną. My nie jesteśmy gotowi? To oni nie są gotowi. Sądzą, że będziemy czekać, aż koniec nadejdzie, tak jak zawsze. Ale ja skończyłam z czekaniem. Chcą mieć Apokalipsę? Zafundujemy im jedną. Jeśli ktoś jeszcze chce uciec, niech to zrobi teraz, bo właśnie staliśmy się armią. Wypowiedzieliśmy wojnę. Od tej pory nie tylko zmierzymy się z naszymi najgorszymi koszmarami, sami je znajdziemy. Znajdziemy je i wytniemy im serca, każdemu po kolei. Aż Pierwszy nie pokaże, czym naprawdę jest. A ja osobiście go zabiję. Jest tylko jedna rzecz na tym świecie, potężniejsza niż zło, i to jesteśmy my. Są pytania?



Autor: Technopagan


~Ender's SMG~*~BuffyPedia~

"Buffy The Vampire Slayer" TM and © (or copyright) Fox and its related entities. All rights reserved. This web site, its operators and any content on this site relating to "Buffy The Vampire Slayer" are not authorized by Fox.