![]() ~ Beneath You ~translated by Technopagan[Nie zmieniaj powyższych linii] Niegodny (Frankfurt, Niemcy. Uliczkami
ucieka młoda dziewczyna w różowych włosach, ubrana w lekko punkowym stylu, za
nią biegnie dwóch mężczyzn ubranych w habity, prawdopodobnie, to ci sami, których
widzieliśmy już w pierwszym odcinku. Dziewczyna schodzi, w całkiem ładnym
stylu, z dachu. Widzimy jak otwiera drzwi od czegoś w rodzaju magazynu i
wygląda na ulicę. W tym momencie dwie osoby w habitach wpychają ją z powrotem
do magazynu. Dziewczyna wymierza jednemu z nich kopnięcie, nie udaj jej się
jednak obronić i zostaje powalona na podłogę. W ręku jednej z osób w habitach
pojawia się sporych rozmiarów nóż, którym atakuję on dziewczynę. Ta zwija się w
bólu, odwraca głowę na bok, widzimy, że jej oczy są całe czarne…) DZIEWCZYNA: (nienaturalnie
grubym głosem) Spod ciebie to powstanie. (Cięcie. Słyszymy krzyk.
Widzimy, że jesteśmy w sypialni Buffy, Dawni siedzi na jej łóżku i usiłuje ją
dobudzić.) DAWN: Buffy, Buffy. BUFFY: Słyszałam, jak ktoś krzyczał. DAWN: To ty krzyczałaś. (Buffy podnosi się na łóżku.) BUFFY: Tam była dziewczyna. DAWN: To tylko ja. BUFFY: Nie, to był… DAWN: Tylko sen. To był tylko
sen, prawda? BUFFY: Spod ciebie to
wypełza. To właśnie powiedziała, a wtedy ja… Jest więcej takich jak ona, gdzieś
tam (wstaje z łóżka i podchodzi do okna) i one zginą. (Cięcie. Widzimy ulicę w
Sunnydale, potem trawnik, coś najwyraźniej dużego pełznie pod ziemią.) (Cięcie. Piwnica Sunnydale High. Widzimy małego, piszczącego szczura.) SPIKE: Nie, nie, nie, nie,
nie. To nie był czas na to, wiesz to, ja to wiem. (Spike chodzi na czworakach
po podłodze i mówi do szczura) Żeby oni to zrozumieli, to już zupełnie, co
innego. To nie jest problem, oddychanie, komunikowanie się, to jest to, wszystko
utracone. (ziemia zaczyna się trząść, Spike wstaje z
podłogi) To nie czas na to, oni nie są gotowi, przestań, proszę przestań,
błagam, zatrzymajcie to. (zatyka uszy rękoma) O, boże,
proszę. (zaczyna krzyczeć) ( Cięcie. Dawnie
siedzi na tylnym siedzeniu samochodu Xander’a, Buffy
siedzi z przodu na siedzeniu pasażera.) DAWN: A może umrzesz? Bo
mówiąc w imieniu wszystkich, którzy tu są i są mną. Jesteśmy bardzo zadowoleni.
BUFFY: W takim razie cieszę
się razem z wami. DAWN: To znaczy, to takie
wspaniałe, idziesz ze mną do szkoły. Będziesz tam przez cały czas. Rozumiesz,
że nie możesz ze mną rozmawiać, patrzyć na mnie, ani zadawać się z moimi
przyjaciółmi. BUFFY: Nawet się zobaczymy, o
ile w ogóle zrozumiałam, co mam robić. DAWN: Masz się zajmować dzieciakami,
które mają problemy. XANDER: W całkiem nowej
szkole na Piekielnych Ustach. Poza narkotykami, przemocą i ciążami, i hordami
demonów zapowiadających armagedon, jakie problemy
mogą mieć te dzieciaki. BUFFY: Pewnie się tego
dowiem. XANDER: Mają duże szczęście,
że będą mieli w szkole pogromczynie i przyjaciela w
jednej osobie. (Dawn przytakuje) Mam nadzieję, że to
docenią. Ja doceniałem. Tyle czasu już minęło. DAWN: Sądziłam, że
nienawidziłeś Sunnydale. XANDER: Tak i nie, z naciskiem na
tak. Przynajmniej wtedy się z kimś umawiałem. BUFFY: Teraz też możesz się
umawiać. XANDER: Nie wiem co, ale coś mi w tym jednak przeszkadza. BUFFY: Wiesz, jest jeszcze ta
sprawa z Anją. XANDER: Ta z zostawieniem jej
przed ołtarzem? BUFFY: Tak, ta. Nie tak łatwo
wrócić do tego, co było, po czymś takim. XANDER: Jej się udało, znowu
jest demonem zemsty. A ja wróciłem do bycia bezrandkowym
nieudacznikiem. DAWN: Rozmawialiście o tym? XANDER: Widziałem ja w The Bronze kilka razy, najwyraźniej
było tam sporo załamanych kobiet wypowiadających życzenia. BUFFY: Też tam chodzę, jak
jestem załamana. (Buffy i Xander lekko się
uśmiechają.) DAWN: Naprawdę powinniście
odpocząć do umawiania się z demonami. BUFFY: Hmm,
zaraz, (w pełni zadowolona z sienie) a czy to nie ty całowałaś się z wampirem w
ostatnie halloween? DAWN: (dobitym głosem)
Widzisz, to dlatego nie chcę, żebyś rozmawiała z moimi
przyjaciółmi. Heh. (Cięcie. Biuro w Sunnydale High, dyrektor i Buffy wchodzą do środka.) WOOD: Powili jakoś to będzie.
Część uczniów będziemy do ciebie odsyłać, a część, mam nadzieję, będzie sama tu
przychodzić. BUFFY: A jeśli nie będą, mam panikować? (Weszli do jednego z
pomieszczeń, wow, Buffy ma własne biurko
:)) WOOD: Będziesz zaskoczona Buffy.
Jesteś najmłodszą i najmniej staroświecką osobą w tej szkole. Sądzę, że
uczniowie będą chcieli z tobą rozmawiać. A kiedy tak się stanie, nie oceniaj
ich, tylko ich wysłuchaj. Muszą poczuć, że jest tu ktoś, kto rzeczywiście ich
rozumie. (Buffy podchodzi do zasłoniętego żaluzjami okna na korytarz) BUFFY: (z uśmiechem) Czy mogę
ich zostawiać po lekcjach? WOOD: Według mnie odrobina
władzy jest dobrą rzeczą. Tylko pamiętaj, że jesteś tu żeby im pomagać, nie
żeby zostać ich przyjacielem. Zaufaj mi, jak tak zrobisz, zjedzą cię żywcem. BUFFY: Słyszał pan o
dyrektorze Flutie’em, tak? WOOD: Hm? BUFFY: Nie ważne. (Dzwoni dzwonek.) WOOD: Dobrze, a i Buffy
odpręż się. Są tylko trzy rzeczy, które te dzieciaki rozumieją: modę,
konieczność kąpieli i bastanadę. (z
jego twarzy znika uśmiech) To kiepski żart, nikt nigdy nie wie co to jest bastanada. BUFFY: (przyp.tłum. ;) dlaczego Buff musi mówić najtrudniejsze linijki tak szybko? ;)) W tureckich
więzieniach to kara cielesna obejmująca bicie pałką po nogach, ale to chyba nie
może być zbyt miłe hobby. WOOD: Sądzę, że będzie pani
tu pasować. Ma pani jeszcze jakieś pytania? BUFFY: Tak, jeszcze jedna
rzecz, była ciekawa, nie że nie jestem wdzięczna, ale zastanawiałam się dlaczego… WOOD: Dostałaś tę pracę? BUFFY: Jeszcze nie skończyłam
studiów. WOOD: Wiem. BUFFY: Czy to było dzięki
mojej wspaniałej osobowości, czy spodobała się panu moja praca
w Doublemeat Palace? WOOD: Jestem wegetarianinem.
Nasi uczniowie potrzebują kogoś, kto ich rozumie, a ja potrzebuję kogoś, kto rozumie
naszych uczniów. (Buffy spuszcza wzrok) Co? Czy jest
coś o pani, co powinienem wiedzieć, a nie wiem? BUFFY: Nic takiego nie
przychodzi mi do głowy. (Do gabinetu wchodzi
nauczycielka i dwóch uczniów.) WOOD: Uh, musi mi pani
wybaczyć, pierwsi przyłapani. Będę w swoim gabinecie, jeśli by mnie pani
potrzebowała. BUFFY: Dzięki. Rozejrzę się
tu trochę, poznam to miejsce (przestaje krzyczeć za Wood’em
wchodzącym do gabinetu i mówi do siebie) Upewnię się, że wszystko jest jak w
szkole. (Cięcie. Widzimy tabliczkę
„Piwnica. Zakaz wstępu dla uczniów” na drzwiach.) (Cięcie. Buffy wchodzi do piwnicy.) BUFFY: Spike?! (nagle za nią zamykają się metalowe drzwi) Spike?! (Cięcie. Westbury,
Anglia. Willow siedzi na walizce w drzwiach jakiegoś
domku, patrzy na padający deszcz. Podchodzi do niej Giles.) GILES: Taksówka przyjechała WILLOW: Wiem. GILES: Zgodnie ze starą
angielską tradycją powinnaś teraz do niej wsiąść. WILLOW: Nie wiem, czy
potrafię. Giles, Nie nauczyłam się tu jeszcze
wszystkiego. GILES: I tego się boisz? WILLOW: Bardzo się boję, to
właśnie czuję. To ty mówiłeś mi, że mam zaufać swojemu instynktowi. GILES: To prawda. WILLOW:
Więc nie powinniśmy tego
posłuchać. Nie chcę wrócić do domu tylko po to, żeby znowu wszystko zepsuć. Może
zostanę tu, nie na zawsze, ale tak długo, aż…nie wiem, aż
choć trochę przestanę się bać. (Słyszymy klakson samochodu.)
GILES: To możliwe, ale (macha
do taksówkarza, aby poczekał) Postaraj się być bardzo dokładna, czego się
boisz? WILLOW: Heh,
Cóż… na początek może tego, że Piekielne Usta znowu się obudziły i teraz wiem,
że mają kły. Nie wiem czy sobie z tym poradzę, a jak sobie nie poradzę? I jeśli
stanę się jeszcze okropniejsza niż całe zło. I co jeśli stracę kontrolę i znowu
będę chciała zniszczyć świat… GILES: A oni cię nie
powstrzymają? WILLOW: (przytakuje) Aha. GILES: (kuca przed nią) Willow, możemy spędzić tu kolejne dwa lata na treningach i
nauce panowania nad twoją mocą, ale nadal nie będziemy mogli być pewni czy już
przyjaciele, których zostawiłaś, będą nadal twoimi przyjaciółmi. WILLOW: Oh,
(przybitym głosem) pewnie, jeśli tak mówisz. GILES: Chciałbym ci
zagwarantować, że zostaniesz dobrze powitana w Sunnydale, ale nie mogę. Może
nie będą cię tam chcieli, ale będą cię potrzebować. WILLOW: To wszystko? GILES: W tej chwili tak. WILLOW: Dobrze, chyba już
czas. GILES: Zaufaj sobie, a reszta
może pójdzie w twoje ślady. (Oboje wstają, Giles rozkłada parasol i bierze walizkę.) (Cięcie. Widzimy młodą kobietę
przechadzającą się ulicami Sunnydale z małym, śliczniutkim pieskiem. Nagle pies
zatrzymuje się, zaczyna coś wąchać i warczeć.) DZIEWCZYNA: Rocky, chodź. Zrób co masz zrobić,
a potem idziemy do domu. Ech (mówi tyłem do psa) mogłam sobie sprawić kota, ale
nie. (Słyszymy pisk psa,
dziewczyna odwraca się, ale po zwierzaku nie ma już ani śladu, oprócz sporej
dziury w ziemi w której znika smycz. Nagle coś zaczyna
ciągnąć za smycz i dziewczyna zostaje przyciągnięta do dziury. Spod ziemi
wydostaje się coś dużego, dziewczyna wstaje i zaczyna biec, wpadając prosto na Xander’a.) XANDER: E..ew…cześć. (Cięcie. Dziewczyna siedzi na
kanapie w domu Buffy.) DZIEWCZYNA: I cokolwiek to
było, to było duże i silne, silniejsze niż… To znaczy, nie wiem jak to możliwe.
Słyszy się dziwne rzeczy w Sunnydale, ale nikt przecież w nie nie wierzy, p-przecież trzeba by
było być wariatem i… wy pewnie sądzicie, że oszalałam, tak? (Buffy zajmuje się
opatrunkiem ręki dziewczyny) XANDER: Pff…
Ja tak nie sądzę. BUFFY: My też widzieliśmy
sporo rzeczy, Nancy. (Widzimy, że na kanapie
siedzi Xander, Nancy i Dawn, naprzeciwko Nancy siedzi
Buffy.) XANDER: Zajmiemy się tym.
Masz szczęście, poza tym, że twój pies został zjedzony i w ogóle. (na twarzy Nancy pojawia się załamanie, Xander próbuje
ratować sytuację) Może herbaty? NANCY: Nie, dziękuję. (Xander
robi załamaną minę, zdając sobie sprawę z tego jak głupio się zachowuje.) DAWN: Więc to coś wyszło spod ziemi? To znaczy, bez żadnego
ostrzeżenia, czy znaku? NANCY: Słyszałam tylko głuchy
stukot, taki jak przed trzęsieniem ziemi. BUFFY: (spogląda
nieprzytomnie w podłogę) Spod ciebie to powstanie. (Dawn spogląda
zaniepokojona na Buffy.) NANCY: Co? BUFFY: Nic. DAWN: (z przekąsem) Nic
dobrego. XANDER: Kolejny potwór. DAWN: Powinniśmy powiadomić scooby gang? XANDER; Dobry pomysł, tylko,
że (wskazując na ich trójkę) to jest cały scooby
gang. BUFFY: Posłuchaj Nancy,
zajmiemy się tym. I obiecuję ci, że jeśli twój pies żyje, znajdziemy go. Wszystko czego potrzebuję to- SPIKE: To
czego potrzebujesz to pomoc. (Buffy spogląda na Spike’a
stojącego w drzwiach salonu. Spike ma znowu białe włosy i jest ubrany, ma na
sobie czarne spodnie i ciemno niebieską bluzę.) Na szczęście masz mnie. (Kamera
pokazuje zbliżenie twarzy Buffy na której szok miesza
się z przerażeniem.) Buffy. BUFFY: Spike. (wstaje) NANCY: Kto to? DAWN: On. To
Buffy… XANDER: Były. NANCY: I domyślam się, że to
bardziej skomplikowana sprawa. XANDER: O tak. BUFFY: Zmieniłeś się. SPIKE: Tak. BUFFY: Nowe ubranie, lepsza
fryzura. Już nie wyglądasz na szalonego, to dobrze. Więc, czego chcesz? SPIKE: Spokojnie, jeśli
sądzisz, że podoba mi się przychodzeniu tutaj, gdzie otoczony jestem ludźmi,
którzy za mną nie przepadają, mylisz się. XANDER: Jeśli tak ci tu źle,
możemy ci pomóc wyjść. SPIKE: To zajmie chwilę.(do Buffy) Musimy porozmawiać, chcesz to zrobić tutaj czy na
prywatności? XANDER: Tu, w towarzystwie
przyjaciół i ostrych narzędzi. (Nancy ma niewyraźną minę,
chyba peszy ją cała sytuacja.) BUFFY: Powiedziałeś, że to
zajmie chwilę. SPIKE: Tak. Tak dla jasność,
gdy ostatni raz mnie widziałaś byłem w paskudnym
stanie, prawie straciłem rozum, przyznaje. Przez ostatni tydzień mieszkania w
szkolnej piwnicy (Dawn obrzuca Buffy podejrzliwym i niezadowolonym
spojrzeniem), gdzie mnie widziałaś. (Dawn
wstaje.) DAWN: Czy tak? BUFFY: Zaczekajcie chwilę.
Tak, widziałam Spike’a, tylko nie chcia- DAWN: Co? Tylko zapomniałaś o tym powiedzieć? BUFFY: Wszystko działo się bardzo
szybko. Uratowałam ci życie. Porozmawiamy o tym później. DAWN: Pewnie. XANDER: (równie niezadowolony
jak Dawn) Jak sobie chcesz. DAWN: Racja. Bo przecież
powiadamiasz nas o wszystkim zawsze, kiedy tylko chcesz. SPIKE: Jeśli chodzi o Buffy- XANDER: (ze złością) Zamknij
się Spike. BUFFY: Dobra, dajcie nam
chwilę. (wychodzi ze Spike’iem
na korytarz) Nie zaczynaj od przepraszania mnie. SPIKE: Nie po to tu
przyszedłem. BUFFY: Więc czego do diabła chcesz? SPIKE: Jestem tu żeby ci
pomoc. BUFFY: Pomóc
w czym? SPIKE: Miałem nadzieję, że ty
mi to powiesz. Ty jesteś pogromczynią, miewasz wizje. Ja jestem tylko gościem,
który trzyma rękę na pulsie, ale nawet ja to czuję. Coś się zbliża, nie wiem co dokładnie, ale coś się wydarzy, coś tak strasznego i
potężnego, że ty i ja wyglądamy przy tym jak małe kawałki układanki. Jeśli
jestem w błędzie powiedz mi to. I będzi po srawie, bez urazy, wyjdę przez te drzwi i będziesz je mogła
zamknąć przede mną na wszelkie zaklęcia. Więc, czy jestem w błędzie? BUFFY: Ty sam jesteś błędem,
Spike. (Spike odwraca się w stronę drzwi) Ale coś się
zbliża. SPIKE: Więc mogę pomóc. BUFFY: Od
kiedy stałeś się obrońcą ludzi? SPIKE: Nie stałem się, ale
mogę pomóc, jeśli mi tylko pozwolisz. (Cięcie. Buffy wraca do
salonu.) BUFFY: Dobra, rozdzielimy się
na dwie pary. Cokolwiek to jest, jest pod ziemią. To oznacza, że jest to coś z czym zazwyczaj nie mamy doczynienia
(podczas mówienia zakłada kurtkę) ale musimy się do tego przyzwyczaić, jako, że
Piekielne Usta się rozbudziły. (otwiera skrzynię z
bronią) NANCY: Nie powinniśmy
zawiadomić policji? XANDER: I powiemy im, że… NANCY: (ze zrozumieniem) Już
nie będę przerywać. BUFFY: Xander, zabierz Nancy
do domu. Nie zatrzymuj się, aż nie dojedziecie. XANDER: Tak jest. NANCY: (do Xander’a) Czy twoja dziewczyna zawsze jest taka władcza? XANDER: Kto? (Nancy spogląda na Buffy) Buffy? Heh,
oh, nie, nie, nie, widzisz, ona jest dziewczyną
(wymachuje rękami próbując to wytłumaczyć) Ale ona nie
jest moją dziewczyną. DAWN: Xander, spokojnie. BUFFY:
Spike i ja sprawdzimy miejsce w
którym to zaatakowało. XANDER: Dobra, w żadnym razie
nie zaakceptuję tego planu. (ciszej do Buffy) Spike
próbował cię zgwałcić. BUFFY: I nie udało mu się, potrafię
go pokonać. Zabierz Nancy do domu, Spike i ja pójdziemy na patrol. DAWN: Ja będę centrum
dowodzenia, więc wszyscy mają się meldować u mnie. Dobra, będę siedzieć i
odrabiać zadania domowe. Ale to pierwsze brzmiało lepiej. BUFFY: Dobra, idziemy. SPIKE: No to już. DAWN: (gdy Spike przechodzi obok niej)
Spike. (Spike odwraca się
do niej) Śpisz, prawda? (Spike spogląda na nią
zaskoczony) Wy, wampiry, śpicie, tak? SPIKE: Tak. O co ci chodzi? DAWN: Nie pokonaj cię w
walce, nawet gdy masz chip’a
w głowie. Ale śpisz, więc jeśli skrzywdzisz moją siostrę, dotkniesz ją,
obudzisz się w płomieniach. (Spike
patrzy na nią lekko zaskoczony, a Dawn wpatruje się w
niego z determinacją.) (Cięcie. Noc, Sunnydale.) SPIKE: Jesteś wyjątkowo
cicho. BUFFY: Nie wiem
co powiedzieć. SPIKE: Tak jak ja. Dużo nie
oczekiwałem, ale czemu twoja siostra zaczęła mi grozić. BUFFY: Co ty robisz? SPIKE: Co? Powiedziałem ci, jestem tu, żeby ci pomóc, to
wszystko. (oświeca latarką wyrwane płyty chodnikowe)
To chyba tu. BUFFY: Jak na to wpadłeś? SPIKE: Może wsadzę tam głowę
i sprawdzę. BUFFY: Jak ją coś odgryzie,
to będzie pewna wskazówka. (Spike
schyla się i zaczyna odsuwać połamane płyty chodnikowe.) BUFFY: Więc, co ci się stało? SPIKE: Widziałaś mnie, te
duchy w piwnicy mnie nawiedziły, spowodowały, że zacząłem tracić rozum. Nie
byłem zachwycony, ale one były silniejsze niż ja. Widziałem różne rzeczy i
robiłem, to co chciały. (odwraca
się do Buffy) Dlaczego nie powiedziałaś nikomu, że mnie widziałaś? BUFFY: Nie wiem. Pewnie
miałam po części nadzieję, że jesteś przywidzeniem. SPIKE: Przykro, że cię
rozczarowałem. BUFFY: Nie twoja wina. SPIKE: Przytrzymaj latarkę
(wyciąga rękę z latarką w jej stronę, Buffy przypatruje się jej, po chwili
bierze latarkę. Jednak w momencie, gdy jej dłoń dotyka ręki Spike’a, widzimy flashbacki ze sceny w której Spike
usiłował zgwałcić Buffy) (Buffy nagle cofa rękę) BUFFY: Posłuchaj to… to że pracujemy razem, to nie oznacza, że możemy być razem.
Jeśli o to ci chodzi. SPIKE: Nie o to. Nie mogę cię
winić za to, że się tak zachowujesz. BUFFY: Tak się zachowuję? Tak
bym tego nie nazwała. Próbowałeś mnie zgwałcić. Na to nie mam słów. SPIKE: Ja też nie. Nie mogę powiedzieć przepraszać,
nie mogę cię poprosić, żebyś mi wybaczyła. Wszystko co
mogę powiedzieć, to to, Buffy, że się zmieniłem. BUFFY: Wierzę ci. SPIKE: Cóż, to już coś. BUFFY: Tylko nie wiem w kogo się zmieniłeś. Wróciłeś do miasta, wyskakujesz z
wielkimi niespodziankami. Nie wiem w co grasz, Spike, ale wiem, że jest coś, o czym mi nie powiedziałeś. SPIKE: Masz rację, jest. Ale
nie jesteśmy już przyjaciółmi i nie mam zamiaru się zwierzać. Wiele razem
przeszliśmy, koniec świata i nie tylko. Mogę ci się przydać, bo szczerze
mówiąc, nie mam nic innego do roboty. Może pomóc, (wskazuje na dziurę w ziemi)
a tu nic nie ma, trochę szlamu, brudów i paskudztw.
Cokolwiek to było, już go tu nie ma. (Spike
odchodzi, Buffy stoi w wpatruje się przed siebie i wzdycha ciężko.) (Cięcie. Xander
i Lancy wchodzą do jej domu.) NANCY: Nadal nie mogę
uwierzyć, że to się dzieje. Wiesz, nawet biorąc pod uwagę reputacje tego miasta
jako pełnego niewytłumaczonych przypadków. XANDER: Racja, Sunnydale zaprasza na wspaniałe jedzenie, zostań na
dodatkowe atrakcje. NANCY: Dają tu dobre jedzenie? (Oboje się uśmiechają.) Cóż, dzięki, (odkaszluje) i to brzmi okropnie, mówię marne dzięki, po tym
wszystkim, co dzisiaj dla mnie zrobiłeś. XANDER: Mogłabyś mi dać 20
dolarów, ale wtedy musiałbym udawać urażonego. NANCY: Dobre (uśmiecha się) Więc… może zamiast tego zadzwoniłabym do ciebie. XANDER: Żeby sprawdzić, co u
mnie? NANCY: Nie, w sumie to
usiłuję cię poderwać. XANDER: To nawet lepiej. NANCY: Będę nalegać, więc
chyba się uda. Więc, em… dobranoc. XANDER: (Nancy odwraca się do
niego) Emm… (nagle budynek zaczyna się trząść) Nancy,
mam lepszy pomysł (przed drzwi wpada nasz podziemny potwór) uciekaj!!! (Zaczynają uciekać, wbiegają
na schody, demon zatrzymuje się przed schodami i wydostaje na powierzchnię,
wygląda jak ogromny robal z dużymi zębami, Nancy
krzyczy. Po chwili robal chowa się z powrotem do
ziemi.) XANDER: Nic ci nie jest? NANCY: Właśnie… XANDER: Nie pytaj. Jesteś
ranna? NANCY: Nie sądzę, t-tylko, nie-nie sądzę, że jestem w stanie wytrzymać coś
jeszcze. XANDER: Dwa ataki w ciągu
jednej nocy, zaczynam sądzić, że to nie jest przypadek. NANCY: Pewnie, dlaczego nie.
Jakiś potwór próbuje mnie zabić, tego mi brakowało, żeby moje życie stało się
idealne. Uh, Ronny’emu by się to spodobało. XANDER: Taa.
Kto to jest Ronny? NANCY: Oh,
Um, tylko mój stuknięty były chłopak, którego próbowałam się pozbyć przez kilka
ostatnich tygodni. Chyba jednak wolę tego potwora, Ronny
przysparzał mi samych kłopotów. XANDER: Jestem tylko ciekaw,
czy ten Ronny sprawiał raczej problemy finansowe, czy
związane z powoływaniem do życia demonów? NANCY: Ronny,
on-on nie mógłby, on tylko, był jedynie draniem, tak go można nazwać. Przyszedł
nawet po tym, jak… Znasz to uczucie, kiedy twój były partner rujnuje każdą
część twojego życia? I to nie ma końca. XANDER: Tak. NANCY: I w końcu jesteś tak
zmęczony swoją bezsilnością, że wszystko co możesz
zrobić, to życzyć sobie, żeby to się skończyło. XANDER: (wpadając na pewien
pomysł) Życzyć? (Cięcie. Widzimy Anyankę siedzącą przy stoliku w the
Bronze razem z młodą murzynką.) MURZYNKA: Nie chodzi o to, że
mnie zdradzał, ale o to jak mnie zdradzał. Mogliśmy o tym porozmawiać,
przeżyłabym to. ANYA: Aha, rozumiem, mów
dalej. MURZYNKA: Wiesz
jaki on jest, on nie ma serca. Jest jak świnia bez serca. Chcesz
wiedzieć, czego bym sobie życzyła? ANYA: Pewnie, że chcę. (Cięcie. Jakiś czas potem.) ANYA: Mówiłaś? MURZYNKA: Emm… Że chcę jeszcze jednego
drinka. ANYA: Przed tym. MURZYNKA:
Że chcę margaritę. ANYA: Po tym. MURZYNKA: Oh,
tak. Że mój chłopka jest bez serca. Wiesz on powinien po prostu zostać go
pozbawiony, tak naprawdę. ANYA: Pozbawić go serca,
dobra, mogę to zrobić. MURZYNKA:
Co masz na myśli? ANYA: To co
chcę ci powiedzieć to… czy czasami nie życzyłabyś sobie, że… (spogląda w bok i najwyraźniej
zauważa kogoś) O, nie. (Widzimy, że Xander i Nancy podchodzą do Anji.) XANDER: To z nią rozmawiałaś? (Nancy przytakuje głową) ANYA: (do murzynki) Wiesz co, może pójdziesz i kupisz sobie drinka (zza Nancy
wyłania się Buffy i Spike) i zobaczymy się za chwilę. ANYA: Wiecie, ja tu pracuję. (Buffy podchodzi do stolika i
kładzie na nim mały miecz.) BUFFY: Zauważyliśmy. SPIKE:
Dlatego tu jesteśmy. XANDER: Dokładnie. Czy to ty
zmieniłaś byłego tej miłej pani w wielkiego robaka-potwora? (Anya
śmieje się przez chwilę.) ANYA: Tak. NANCY: Nie możliwe, chcecie
powiedzieć, że to coś, to był Ronny? ANYA: Sama sobie tego
życzyłaś, nie sądziłam, że będziesz składać zażalenia. BUFFY: (do Nancy) Chciałaś,
żeby twój były zmienił się w robaka? NANCY: Tylko rozmawiałyśmy. XANDER: Anya
ma dar do spełniania życzeń. ANYA: Dostałam życzenie,
spełniłam je. O co chodzi? NANCY: Chyba będę wymiotować.
BUFFY: Anya, to co
stworzyłaś zniszczyło cały chodnik i zjadło jej psa. ANYA: Oh,
biedny szczeniaczek. XANDER: Zaraz, to cię
porusza. Ludzkie życie jest w niebezpieczeństwie, niebezpieczeństwie ty
rozczulasz się nad psem? ANYA: Nigdy mnie nie
rozumiałeś, Xander. NANCY: Xander,
co to za kobieta? XANDER: Anya, ona
jest… (znowu w użyciu są dziwne i niezrozumiałe gesty) Anya,
moja była dziewczyna. NANCY: Oh. ANYA: Nikt tu się nie będzie
żenił. (Anya
wstaje i chce odejść, ale Spike ją zatrzymuje i łapie
za ramiona.) ANYA: Hej, Spike, nie będziemy przez to przechodzić jeszcze raz. SPIKE: Proszę, już
zapomniałem o naszej małej przygodzie. NANCY: Sądziłam, że jesteś
byłą dziewczyną Xander’a. ANYA: Jestem. NANCY: Ale ty i Spike. ANYA: Mieliśmy małą przygodę.
SPIKE: To był jeden raz. NANCY: Ale czy ty i Buffy? SPIKE: Krótko. BUFFY: Nigdy na poważnie. NANCY: (wzdycha) Czy jest tu
ktoś, kto ze sobą nie spał. (Xander
i Spike wymieniają spojrzenia.) ANYA: Przynajmniej wszyscy
jesteśmy ssakami, czego nie można powiedzieć o robaczku-Ronny’m.
BUFFY: Dobra, zostawmy to chociaż na chwilę. Anya, ten Ronny, on nie jest robaczkiem. Robaki są takie (pokazuje
palcami odległość ok. 10 cm) To było jak… SPIKE: Demon Slagof, mam rację? ANYA: (wzdycha) Może. NANCY: Zaraz, nie życzyłam
sobie tego, nawet nie wiem, co to za demon. SPIKE: Demon Sluggoth, bardzo duży i nieprzyjemny, wyginął przy okazji
krucjat. ANYA: Nie oszukiwałam, tylko
trochę urozmaiciłam życzenie. XANDER: Teraz możesz je
wyprostować. ANYA: Możesz mi skoczyć Harris. Mam zasady, których muszę się trzymać. Kodeks
demonów zemsty, którego wy nigdy nie zrozumiecie, bo nadal jesteście tacy…
ludzcy. SPIKE: Ja nie jestem. Jestem
demonem, tak jak ty. (Anya zaczyna mu się dziwnie
przyglądać) A teraz będziesz dobrym małym demonem zemsty i odwrócisz to
zaklęcie, albo ja- (wzrok Anji staje się nie do zniesienia) Co? ANYA: O mój Boże. SPIKE: Na
co się gapisz? ANYA: O mój Boże. SPIKE: Dobra, chodźmy. ANYA: Jak to zrobiłeś? (łapie go za rękę) BUFFY: Spike,
o czym ona mówi? ANYA: Widzę cię. SPIKE: O niczym, chodźmy. Musimy
jeszcze złapać tego demona. (usiłuje wyrwać się Anji) ANYA: Jak to zrobiłeś? SPIKE: Zamknij się. ANYA: To nie powinno być
możliwe. SPIKE: Zamknij się. ANYA: Jak to zrobiłeś? Jak ci
się to udało? SPIKE: Powiedziałeś, żebyś
się zamknęła. (wymierza Anji
uderzenia, ta ląduje na podłodze) (Nancy wybiega z Bornze’u.) (Spike
podchodzi o Anji i wymierza jej jeszcze jedno
uderzenie, Anya oddaje mu z tak dużą siłą, że Spike przelatuje przez pomieszczenie i ląduje na stole
bilardowym. Anya podnosi się w twarzy demona.) ANYA: Zaraz porządnie skopię
ci tyłek. (Spike
wstaje ze stołu.) SPIKE: Dobrze, zdziro… (Buffy
podchodzi do niego, łapie go za rękę i odwraca w swoją stronę. Spike jest zmieniony w wampira kiedy
się odwraca.) BUFFY: Wcale się nie zmieniłeś, Spike.
(wymierza mu uderzenie z prawego sierpowego, Spike oddaje jej uderzenie, a ona jemu i jeszcze kilka
uderzeń) SPIKE: Ćwiczyłaś (dostaje
uderzenie) hej, to nasz pierwszy kontakt od, wiesz kiedy,
no i po tym tam na balkonie (Buffy wymierza mu uderzenie, które posyła go na
podłogę) Dokładnie, kochanie, wcale się nie zmieniłem (w międzyczasie wstaje)
nawet minimalnie. A patrzenie jak próbowałaś dojść co
się ze mną dzieje, było cudowne. XANDER: Buffy. BUFFY: Nie teraz, Xander. XANDER: Nancy zniknęłą. Jest sama i robal
będzie próbował ją zaatakować. BUFFY: Zajdę ją. Ty zostań z Anją i przekonaj ją, żeby odwróciła zaklęcie. SPIKE: Hej, to już wszystko.
Żadnych głębszych uczuć? (Buffy wychodzi z baru.) (Cięcie. Widzimy Nancy idącą
ulicą.) NANCY: Świry.
Zawsze otaczam się świrami. (słyszymy
odgłos zbliżającego się robala) o Boże. (Nancy zaczyna uciekać,
dobija się do zamkniętego okna, po czym kontynuuje ucieczkę.) NANCY: Proszę, niech mi ktoś
pomoże. (Ucieka na drabinkę przeciwpożarową, robal
zatrzymuje się tuż przed budynkiem, Nancy oddycha z ulgą, gdy nagle budynek
zaczyna się trząść. Drabinka odrywa się od budynku.) Pomocy, pomocy!!! (Buffy słyszy Nancy i biegnie
do niej, tuż za Buffy podąża Spike.) (Cięcie. Bronze.) ANYA: Co według ciebie mam zrobić? XANDER: Odczynić zaklęcie. ANYA: To nie jest takie
proste, Xand. XANDER: Możesz to zrobić. ANYA: Tak, mogę. Ale co ze
mną? Mam już wystarczająco dużo problemów. Halfrek
zajmuje się moimi sprawami. D’Hoffyn nie jest zadowolony
z mojej pracy. Uwierz mi, nie chcesz go zobaczyć, gdy jest wściekły. XANDER: Fajnych
masz przyjaciół. ANYA: Miałam fajnych przyjaciół, orkiestrę, druhny, miałam wszystko, aż
coś się rozpadło. Ciekawe, co to było, Xander? XANDER: Chcesz powiedzieć, że
to moja wina? ANYA: Wszystko, co chcę
powiedzieć to to, że nic takiego by się nie stało,
gdybyś mnie nie zostawił przed ołtarzem. XANDER: Wcześniej czy
później, Anya, ta wymówka przestanie działać. (Cięcie. Nancy zwisa na
drabinie, robla wybija się z ziemi i usiłuj ją
chwycić, w tym momencie Buffy spuszcza się na linie i łapie
Nancy, obie lądują na stercie kartonów. Buffy wybiega zza skrzyń, nagle
pojawi się Ronny, za Buffy pojawia się zaś Spike.) SPIKE: Buffy, to nie twoja
działka. Zostaw przemoc demonom. (wyrywa sporej
długości pręt i zaczyna nią okładać robala) Tak, jest
wróciłem i szukam małej roz- (z rozpędu atakuje
prętem reobala, w momenci w
którym go przebija, robal zmienia się w Ronny’ego, pręt ląduje w prawym barku Roony’ego,
obaj zaczynając krzyczeć) (Spike
uspokaja się i z przerażeniem spogląda na Ronny’ego.) SPIKE: Przepraszam. (wyciąga pręt, Ronny upada na
ziemię, Buffy podbiega do rannego i nagiego Ronny’ego
i przykrywa go jakimś kocem) Dobrze (przygląda się prętowi) źle, znowu źle, to
nie było zbyt pomocne. Boże, proszę pomóż mi. Pomóż mi!!! BUFFY: (ze złością) To nie ty
potrzebujesz pomocy. Jest w szoku (Buffy wyjmuje komórkę) SPIKE: Nie, nie, to za dużo.
Za dużo, za dużo… (Nancy cały czas stoi z boku,
zszokowana.) BUFFY: Proszę przysłać
karetkę, mężczyzna został ranny, o Boże… na rogu trzeciej i trzydziestej… SPIKE: (mamrocze do siebie
coś, co trudno zrozumieć) …to jest we mnie, cały czas… BUFFY: …pomoc jest już w
drodze. Postaraj się nie ruszać. SPIKE: …ja, ja, we mnie… BUFFY: Spike
cokolwiek robisz- SPIKE: (krzyczy, cały czas
chodzi w kółko) Wynoś się! Wy-noś! BUFFY: -rób to gdzie indziej.
Mam tego dosyć. SPIKE: Oh,
oh, szczęśliwy traf, jeśli jest jakaś możliwość,
jeśli to by było takie proste, jeśli tylko, jeśli tylko, jeśli tylko… (nagle
odwraca się, mówi ze złością do powietrza) No i czemu tak krzyczysz? Słyszę
cię, nie musisz krzzzzzyczeć!!!!!! (Buffy i Nancy
przyglądają mu się w przerażeniu. Spike schyla się,
po chwili prostuje i zaczyna się śmiać.) Rozumiem. O to chodzi, można się ze
mnie pośmiać. Przyprowadźcie żony i dzieci, obejrzyjcie przedstawienie. (mówi całkiem poważnym tonem) Bo to będzie istny cyrk. To
(podchodzi do Buffy, klęka naprzeciwko niej) jest dopiero początek, kochanie.
Rozgrzewka. Prawdziwe wyzwanie dopiero nadchodzi i to przebije wszystko. To
wszystko (wstaje i rozpościera ramiona) legnie w gruzach i krzykach, nastanie
przerażenie i panika. Spod ciebie to powstanie. (Buffy jest zszokowana słysząc
te słowa) Spod ciebie. Biedactwo. (Spike ma minę,
jakby zaraz miał zacząć płakać, po chwili wahania zaczyna biec w głąb uliczki.)
(Do Buffy podbiega Xander bander Anya.) XANDER: Buffy. NANCY: (patrząc na Anję) Ty. To ty to zrobiłaś. Czym ty jesteś? (odchodzi) XANDER: (zrezygnowany) Już do
mnie nie zadzwoni… BUFFY: Pomoc jest już w
drodze. Uważaj na niego. XANDER: A ty gdzie idziesz?
(Buffy odbiega) (do Anji) Wiesz, że postąpiłaś
słusznie? ANYA: Jemu to powiedz. XANDER: Odwróciłaś zaklęcie. Wiem,
że jest źle, ale mogło być jeszcze gorzej. ANYA: Oh,
będzie. (Cięcie. Buffy idzie ulicami,
spostrzega przed sobą kaplicę i wchodzi do niej.) SPIKE: Nie zadziałało. (Buffy odwraca się i odkrywa,
że Spike stoi tuż za nią i to bez koszuli.) BUFFY: Co ty do diabła- SPIKE: Nie zadziałało.
Kostium nie pomógł, nie mogłem tego ukryć. BUFFY: Żadnych więcej zabaw, Spike. SPIKE: Żadnych zabaw, żadnego
umysłu. BUFFY: (wyciąga dłoń i chce
dotknąć blizny, którą Spike ma na klatce piersiowej
na sercu) Powiedz mi ci się stało? SPIKER Hej, hej, hej. (zasłania się przed nią) Nie dotykaj. (mówi
jakby był na granicy płaczu) Czy jestem mięsem? Czy jestem dla ciebie mięsem?
Żywimy się mięsem. To moje, nic więcej, nawet iskry. Dobrze, więc jestem
mięsem. Zrozumiałem to, jestem gotowy, do usług. (zaczyna
rozpinać spodnie) BUFFY: Przestań!! (Spike
łapie Buffy za gardło, Buffy odrzuca go na bok.) SPIKE: Racja. Ona tego nie
chce. Bo nie ma iskry, jak w przeklętym silniku. BUFFY: Spike
czyś ty do końca oszalał? SPIKE: Cóż, tak, a niby co. BUFFY: Sądziłeś, że może po
prostu wrócić i być ze mną? SPIKE: Jest czas na wszystko. BUFFY: To wszystko
co dostaniesz. Wysłucham cię. Powiedz mi co się
stało? SPIKE: Próbowałem to znaleźć,
oczywiście. BUFFY: Znaleźć
co? SPIKE: Iskrę.
Brakujący…element. To dzięki czemu byłem sobą, bo ty
nie chciałaś… (prawie płacze) Nie mogę, nie kiedy na mnie patrzysz. (wstaje z podłogi i odchodzi kawałek dalej w cień) Śniłem o
zabiciu cię. (Buffy bierze do ręki ostry kawałek roztrzaskanej ławki) Sądzę, że
to były sny. Taki słaby, to ty uczyniłaś mnie słabym. Myślałem o tobie,
powstrzymywałem się. Płakałem nad rozlanym mlekiem. Angel
powinien był mnie ostrzec, że miło się o tym zapomina, ale to jest w mnie, cały
czas. (widzimy jak na twarzy Buffy pojawia się wyraz
mówiący, że zrozumiała o czym Spike mówi.) Iskra.
Która da ci to, na co zasługujesz i mam ją. Oddali mi
iskrę, a one teraz tylko mnie parzy. BUFFY: (szeptem, nie
odwracając się do Spike’a, który stoi za nią) Twoja
dusza. SPIKE: Wielkie słowa, mały
pożytek. BUFFY: (odwraca się do niego)
Odzyskałeś swoją duszę. Jak? SPIKE: Tego chciałaś, tak? (spogląda w górę) To ty tego chciałeś, tak? I teraz wszyscy
tu są (łapie się za skronie) ciągle mówią, wszystko co
zrobiłem, wszystko… i on i to wszystko. I to, to spod ciebie to też tu jest.
Wszyscy, wszyscy mu mówią idź, idź…do piekła. BUFFY: Dlaczego? Dlaczego to zro- SPIKE: Czego nie zrobi
mężczyzna dla niej, żeby być z nią. Żeby być takim,
który nigdy… (głos mu się załamuje, odwraca się do Buffy
tyłem) Żeby być takim mężczyzną. A ona spojrzy na niego z przebaczeniem i
wszyscy mu wybaczą i będą kochać i będzie kochany… (Spike
staje przed krzyżem dorównującym mu wysokością) Czyli wszystko jest w porządku (opiera się
i ramiona krzyża, z jego ciała zaczyna wydobywać się dym) Możemy teraz
odpocząć? Buffy, możemy odpocząć? Autor: Technopagan "Buffy The Vampire Slayer" TM and © (or copyright) Fox and its related entities. All rights reserved. This web site, its operators and any content on this site relating to "Buffy The Vampire Slayer" are not authorized by Fox. |